Inwentaryzacja kk 2020. okiem Andrzeja Gerlacha. Cz. 11 i 12
KOŚCIÓŁ W POLSCE ANNO DOMINI 2021 – część XI.
Wracam do raportu o współczesnych polskich klerykach, nad którym pracowali wszyscy rektorzy wyższych seminariów duchownych w naszym kraju. Tym razem chciałbym się skupić nad kwestią tego z jakich środowisk pochodzą współcześni kandydaci do kapłaństwa.
Kiedy badałem pochodzenie kleryków diecezji południowej Polski w okresie międzywojennym, to niemal 95% z nich pochodził ze wsi lub małych miasteczek dawnej Galicji. Obecnie jest w tym środowisku większy pluralizm. Około 39% seminarzystów pochodzi ze środowiska wiejskiego, 41 procent z małych miasteczek i małych parafii liczących zaledwie kilka tysięcy osób. Jedynie co piąty polski kleryk pochodzi obecnie z dużych miast.
Przed wojną niemal 9 na 10 rodziców posyłających swoich synów do seminariów było wiejskimi analfabetami, z tych nielicznych z małych miasteczek nie było lepiej. Jedynie nieliczni synowie rzemieślników czy organistów mogło się pochwalić rodzicem umiejącym czytać czy pisać. I był to najczęściej ojciec. Kleryków pochodzenia mieszczańskiego i szlacheckiego było zaledwie kilku.
Współcześni klerycy nie mają rodziców analfabetów, a wielu może pochwalić się nawet rodzicami z wyższym wykształceniem. I tu mała ciekawostka. Co trzeci obecny polski kleryk ma matkę po studiach i równocześnie co piąty z nich ma ojca z dyplomem wyższej uczelni, co wyraźnie pokazuje przewagę kobiet, z pokolenia matek obecnych studentów teologii, pod względem posiadanego wykształcenia.
Aż 90% rodziców kleryków jeszcze żyje, co dziesiąty seminarzysta jest półsierotą. Ale coraz częściej trafiają się studenci teologii z rodzin rozbitych, rozwiedzionych lub żyjących w separacji. To zupełnie nowe zjawisko w Kościele polskim, gdyż jeszcze dwadzieścia lat temu takich kandydatów nie przyjmowano do seminariów duchownych w tym kraju. Teraz w czasach kompletnego załamania ilości powołań do stanu kapłańskiego w naszym kraju, przełożeni w seminariach zmienili tę skandaliczną politykę dyskryminacji synów swoich rozwiedzionych rodziców. To najlepszy dowód, że „niezmienne” stanowiska polskiego Kościoła ulegają zmienności. To tylko kwestia czasu. A ci którzy jeszcze niedawno dyskryminowali innych, dziś nawet nie przeprosili za swój niedawny stosunek do innych.
Kiedyś polscy seminarzyści pochodzili przeważnie z niezwykle licznych rodzin. Kiedy opracowuje biogramy wielu duchownych wspominam o tym jak liczne rodzeństwo wychowywało się w takiej rodzinie. Księża często to podkreślają i są z tego dumni, ale kiedy bada się to zjawisko bliżej, wychodzą na jaw liczne patologie, które temu zjawisku często towarzyszyły w tych rodzinach. Nieprawdopodobna bieda, przemoc w rodzinie, nałogi, to częste zjawiska, które towarzyszyły wielodzietności. A oddanie wówczas któregoś syna dla Kościoła to była często „jedna gęba mniej do wykarmienia”, a ponadto poza prestiżem we wsi, szansa na poprawę bytu, gdy syn kapłan wspierał rodzinę, bo „kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie” mówiono w dawnej Galicji.
Współcześni polscy klerycy pochodzą już z zupełnie innych środowisk rodzinnych. Badania z 2020 roku wskazują, że 7% z nich to jedynacy, choć przyjmowanie jedynaków do naszych seminariów duchownych jest obwarowane pewnymi ograniczeniami. Kościół wymaga bowiem, aby rodzice jedynaków wstępujących do seminariów, podpisywali odpowiednie dokumenty, że nie będą sobie rościć pretensji na starość o ewentualną opiekę ze strony diecezji czy zakonu. No cóż. Powołanie, powołaniem, ale jak już takowym Bóg dotknie jedynaka, to niech rodzicom na starość Bóg płaci za opiekę, a nie diecezja czy wspólnota zakonna ich syna. Chyba Bóg to rozumie.
Takiego problemu już nie ma, gdy kandydat na seminarzystę ma jakieś rodzeństwo. Aż 40% obecnych kleryków ma jednego brata lub siostrę, 41% ma dwoje lub troje rodzeństwa, 7% ma czworo rodzeństwa, a 5% pięcioro rodzeństwa lub więcej.
Ale to nie są jeszcze najciekawsze informacje dotyczące kandydatów do polskich seminariów. Zdecydowanie ciekawsze są jeszcze przed nami i one zaskoczą pewnie jeszcze niejednego czytelnika.
Ciąg dalszy nastąpi…
KOŚCIÓŁ W POLSCE ANNO DOMINI 2021 – część XII.
Otrzymuje coraz częściej „dobre rady”, abym nie zajmował się dłużej zakonami i seminarzystami w naszym kraju i nic na ten temat więcej nie pisał. Nie wiem dlaczego ta tematyka tak denerwuje wielu ludzi, ale uprzedzam, że będę o tym pisał dalej, bo dzisiejszy narybek w polskich nowicjatach zakonnych i w seminariach diecezjalnych, to przyszłość polskiego Kościoła i to nie tylko w wymiarze personalnym.
A teraz powróćmy do naszych współczesnych seminarzystów. Z badań przeprowadzonych przed kilkoma miesiącami wynika, że 68% z nich jako jeden z głównych powodów wstąpienia do seminarium wymienia wewnętrzną potrzebę, 65% pogłębienie relacji z Bogiem i służenie mu, 61% służenie ludziom, a 55% chce służyć Kościołowi.
A tych co wstąpili do seminariów, aż 84% było przed wstąpieniem ministrantami, 33% należało do oazy, 12% uczestniczyło w zajęciach Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, co dziesiąty był zaangażowany w duszpasterstwo akademickie, a co dwudziesty piąty był w Odnowie w Duchu Świętym.
Ciekawe dane dotyczą odpowiedzi na pytanie kto nalegał i wspierał tych seminarzystów w drodze do furt zakonnych i seminaryjnych. Otóż w wypadku 81% kandydatów do kapłaństwa byli to zaprzyjaźnieni z nimi duchowni, aż trzech na czterech kleryków wymienia wsparcie i presje matki i nikt nie wymienia tu żadnego ojca. Przy tak licznym zaangażowaniu matek (75% przypadków), może wręcz zadziwiać obojętność ojców.
I jeszcze jedna zaskakująca informacja. Aż 73% kandydatów wymienia bliskiego kolegę, jako osobę, która miała znaczący wpływ na wybór tego, a nie innego seminarium. To dla mnie zaskakująca wiadomość. Pytany przeze mnie w tej sprawie terapeuta kościelny, który od lat zawodowo zajmuje się terapią duchownych, dopatruje się w tych danych elementów o charakterze homoseksualnym. Tym bardziej, że obaj wstępują do tego samego seminarium i tam będą przebywali przez kolejne sześć lat.
Ale nie wszyscy na wieść o chęci wstąpienia do seminarium czy zakonu młodego człowieka reagowali wówczas entuzjazmem. Byli też i tacy, którzy starali się go odwieść od tej właśnie decyzji. We wspomnianych badaniach wymienia się aż 35% seminarzystów, których rówieśnicy, koledzy ze szkoły i przyjaciele odradzali mu taką przyszłość. Odradzali mu to także w 11% jego nauczyciele. Nie wszyscy także rodzice byli zwolennikami takiego wyboru swoich synów. Aż 13% kleryków przyznało się, że ich matki były przeciwne ich wyborowi w życiu. W wypadku ojców to cztery punkty procentowe mniej. Aż 32% kleryków spotkało się także z brakiem wsparcia ze strony dalszych krewnych, głównie ludzi młodych.
Większość, bo 66% kleryków wstępujących do naszych seminariów i zakonów, to ludzi którzy byli bezpośrednio po maturze. Ale aż 27% z nich przed wstąpieniem do seminarium lub zakonu podjęło jakieś inne studia, które przerwali i wówczas wybrali studia teologiczne. Nie wszyscy takie studia przerwali, 7% obecnych seminarzystów wstąpiło do seminarium lub zakonu mając już dyplom jakiejś uczelni wyższej.
Nasi współcześni kandydaci do kapłaństwa bardzo mało czytają, a przecież są albo bezpośrednio po maturze lub po innych kierunkach studiów wyższych. Niemal co dziesiąty zakonnik lub seminarzysta nie przeczytał ani jednej książki w ciągu ostatniego roku. Pięć lub więcej książek w roku przeczytało 45% z nich, ale większość z nich była im narzucona, a nie przeczytana z własnej inicjatywy. Pocieszające jest to, że co trzeci z polskich kleryków niemal codziennie przegląda Internet i z niego czerpie informacje o bieżących wydarzeniach na świecie. Ale gazet codziennych i tygodników niemal nie czytają wcale.
Przeprowadzone badania jednoznacznie wskazują na niezwykle niski poziom wiedzy religijnej kandydatów do kapłaństwa w naszym kraju. Kandydaci do seminariów i zakonów nie znają Katechizmu Kościoła Katolickiego, jeszcze gorzej wygląda ich znajomość Ewangelii czy Biblii. Moi koledzy wykładowcy teologii potwierdzają, że kandydaci na księży nie znają nawet liczby sakramentów czy ewangelistów. Osobiście mogę potwierdzić już z własnego doświadczenia, iż niemal żaden kandydat na kleryka nie potrafił wymienić najważniejszych soborów Kościoła Katolickiego, papieży XX wieku w kolejności panowania czy okoliczności wprowadzenia najważniejszych dogmatów Kościoła w którym chcą być kapłanami. A przypominam, że wszyscy klerycy uczęszczali przez ostatnie 12 lat na lekcje religii. To pokazuje skalę tego zjawiska, beznadziejności katechizacji w obecnym wymiarze i formie oraz dramatycznie niski poziom wiedzy religijnej tych, którzy chcą za sześć lat stawać przy ołtarzach w naszych świątyniach i uczyć religii młode pokolenie Polaków.
Ale najgorsze wyniki polskich kandydatów do kapłaństwa nie dotyczą ich wiedzy religijnej czy ogólnej, lecz ukazują ich niski poziom moralny i etyczny oraz wysoki stopień ich uzależnienia od różnych nałogów. Ale o tym napisze już wkrótce.
Ciąg dalszy nastąpi…