Spotkania przy trzepaku

Ćwiczenia z ateizmu

Alvert Jann: Kontrowersyjna inicjatywa Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie

Od kilku lat w Bazylice Mariackiej w Krakowie pojawiały się, nie wiedzieć jak i skąd, dziwne zawiniątka. Skręcone kawałki papieru, czasami mała karteczka. Leżało sobie takie niby nic dzień, dwa, czasami dłużej. Ksiądz kanonik zbierał te świstki jakby to były relikwie. W zakrystii wypełnione są już dwa duże kosze.

Gdy ktoś, gnany ciekawością, przyjrzał się bliżej tym dziwnym skrawkom papieru, mógł przeczytać niewyraźnie napisane słowa: Santo subito. Święty natychmiast.

Kto? O kogo idzie? W wąskich uliczkach od Barbakanu po Wawel, na Plantach i w całym Krakowie, krążyły przeróżne wieści roznoszone jakby przez wiatr. Chciano wiedzieć. No ale jak zwykle, jak w przypadku pięknych kobiet, wielu chciało, lecz nielicznym było dane.

*

Nagle gruchnęło. Senat Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie podjął uchwałę: „Żądamy kanonizacji Naszego Metropolity: Santo subito. Święty natychmiast”. Uchwałę przyjęto przez aklamację.

Jak mówiono później, nad salą pojawił się anioł z transparentem: „Arcybiskup Jędraszewski Santo Subito”. Inni widzieli nawet, jak chóry anielskie wielbiły arcybiskupa w słowach pełnych wzniosłości.

Ale nie brakowało takich, którzy nic nie widzieli. Nie mówili tego głośno, nie chcieli psuć atmosfery.

Na uroczyste posiedzenie senatu przybył także gość specjalny z Czeskich Budziejowic. Był to przedstawiciel tamtejszego komitetu lokalnego, działającego na rzecz odrodzenia religijnego w Czechach.

Budziejowice to miasto dobrego wojaka Szwejka. Tam się objawił światu. Niedawno pod pozaziemskim patronatem Szwejka odbył się w Budziejowicach głośny spektakl. Żądano powrotu wiary religijnej i rechrystianizacji Europy. Sceptycy twierdzili, że nic z tego nie będzie, ale organizatorzy, wielbiciele Szwejka, byli dobrej myśli.

No i najważniejsze. To podczas budziejowickiego spektaklu pojawił się po raz pierwszy transparent i pomysł: „Arcybiskup Jędraszewski Santo Subito”. Relację z tego wydarzenia zamieściłem nie tak dawno.

Teraz gość specjalny nie mógł wyjść z podziwu. Widząc transparent rozpostarty nad salą senatu, szeptał sam sobie do ucha: „My tak dla jaj, a oni tu naprawdę”.

*

Ale wróćmy do początku posiedzenia senatu uczelnianego. Obszerne uzasadnienie uchwały przedstawił rektor papieskiej uczelni. W gorących słowach wychwalał chrześcijańskie cnoty kandydata na ołtarze. „Któż jak On – powiedział – dzielniej walczył z =tęczową zarazą= i ideologią gender. Od dawna też był przedmiotem kultu w Bazylice Mariackiej”.

Nie obyło się jednak bez niepotrzebnej dyskusji. Zazdrość ludzka – jak mówiono w kuluarach – nie zna granic przyzwoitości.

„Jak to, jeszcze przecież nie umarł! Poczekajmy. Nie ma tradycji, by kanonizować żywcem. To nie palenie na stosie” – perorował jeden z opornych duchownych. Domyślano się, że to konkurent do wyniesienia na ołtarze za te same heroiczne cnoty, ale jednak znacznie niższy rangą. Wszyscy wiedzieli, że ci dwaj duchowni od lat konkurują w kibolskich ekscesach.

Ku zaskoczeniu wszystkich, w obronie „kanonizacji żywcem” wystąpił znany teolog o liberalnych skłonnościach. „Przynajmniej – mówił – taki kanonizowany będzie wiedział, że został świętym. A tak to biedak umrze i nigdy się nie dowie, że został świętym … Któż by tam wierzył w życie po śmierci” – dodał, żeby nie było wątpliwości, co ma na myśli. Z tym akurat zgadzali się wszyscy. „No i pamiętajmy – dorzucił kończąc swoje wystąpienie – Jan Paweł II pozwolił stawiać sobie pomniki za życia. Idźmy dalej tą drogą, kanonizujmy żywych”.

Wszyscy w mig rozszyfrowali intencje liberała. Spodziewa się – mówiono – że sprawa kanonizacji arcybiskupa rypnie. I wtedy on, znany liberał, zostanie wyniesiony na ołtarze. „Z całą pewnością dołoży starań – mówiono – by Duch Święty odpowiednio natchnął watykańską Kongregację Spraw Kanonizacyjnych”.

Mimo tych podejrzeń, argumentacja liberała wydała się wszystkim przekonująca. Aklamacja, z jaką podjęto uchwałę, rozwiała wszelkie wątpliwości i uciszyła wątpiących. Nie do końca, jak się wkrótce okazało.

*

Kilka dni później szef watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, leciwy kardynał, miał ciężką noc. Najpierw nie mógł zasnąć, potem coś mu dokuczało w członku, jakby wspomnienie czasów młodości. Rzeczywista przyczyna niepokoju była jednak inna. Jaka?

Oto w Krakowie nieznany mu duchowny nakłuwał właśnie szpilką portret tamtejszego arcybiskupa. To stara praktyka magiczna. Duchownego tego, kościelnego liberała, poznaliśmy już na posiedzeniu senatu papieskiej uczelni. Teraz to on właśnie nakłuwa szpilką portret arcybiskupa. Wie, że jest to metoda skuteczna i zaszkodzi delikwentowi.

Duchowny ten nie wierzył w żadną religię, w żadne mity i zabobony. Ale jak przystało na prawdziwego kościelnego liberała, coś z dawnych wierzeń nosił w sobie jak piętno. Nasz kościelny liberał do dziś nie pozbył się pierwotnej wiary w magię. Tkwiła w nim głęboko, bardziej w emocjach niż w rozumie. Nie dziwota więc, że w chwilach trudnych uciekał się do praktyk magicznych. Tak było teraz.

Magia działała. To z jej powodu szef watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych cierpi dzisiejszej nocy, sen ma niezdrowy, ale – co najważniejsze – bezwolnie nabiera negatywnego nastawienia do nakłuwanego arcybiskupa. Sprawę jego kanonizacji ma szef niebawem otrzymać do rozpatrzenia, chociaż jeszcze o tym nie wie. OK! Wszystko dzieje się tu z wyprzedzeniem.

*

Minęło trochę czasu. Arcybiskup siedział w swoim mieszkaniu i zastanawiał się, czy ten numer z kanonizacją przejdzie. Miał poważne obawy. Wtedy usłyszał dzwonek domofonu i po chwili dwaj postawni księża weszli do jego gabinetu. Byli to profesorowie z Uniwersytetu Papieskiego.

– Księże arcybiskupie, proszę wybaczyć, ale mamy ważną sprawę, przychodzimy z misją dobrej woli.

– Napijmy się – powiedział arcybiskup sięgając po sporą butelkę przedniego koniaku i trzy małe kieliszki. – Kieliszeczek nie zaszkodzi – dodał.

Atmosfera nieco się ociepliła.

– Czas chyba przystąpić do rzeczy – powiedział po chwili starszy z gości.

– Mówcie, księże profesorze – odrzekł arcybiskup.

– Są problemy, zawiść ludzka działa jak podszepty szatana. Z Watykanu dochodzą głosy, że cnót ma ksiądz arcybiskup za mało. Niektórzy mówią, że to w ogóle nie są cnoty, tylko kibolstwo …

Arcybiskup nie zdziwił się.

– Bardzo nam zależy na kanonizacji księdza arcybiskupa. Wiemy, co można by zrobić – powiedział starszy księżulo, ale urwał nieco zakłopotany. Wskazał na młodszego, wyraźnie odważniejszego.

– To dość proste. Może by tak ksiądz arcybiskup oblał się benzyną i spalił na Rynku Głównym? Za grzechy tego miasta, za grzechy kleru, o których ostatnio tak głośno. No i nasz uniwersytet na tym zyska. I Kościół. Przybędzie nowych powołań, jak za Jana Pawła.

– Ale czy to nie przesada? Spalić się? – Arcybiskupowi wyraźnie nie przypadł do gustu ten pomysł.

– To byłby mocny numer. Zamkniemy usta krytykom w kraju i w Watykanie. To byłaby śmierć męczeńska, kanonizacja łatwa i pewna – nalegał gość.

– Odpada też argument, że ksiądz arcybiskup jeszcze żyje – dorzucił drugi.

– No ale może są godniejsi ode mnie? – kluczył arcybiskup.

– Nie ma. To musi być ktoś wielki. Żeby wstrząsnąć sumieniem Kościoła i Watykanu. Ksiądz arcybiskup jest tu największy.

– A oni mają jakieś sumienie? – powątpiewał arcybiskup.

Przekomarzano się tak dość długo, ubywało koniaku, atmosfera stawał się coraz cieplejsza, aż stała się zupełnie ciepła. Arcybiskup był o krok od pozytywnej decyzji.

– Zamkniemy usta tym chujom – powiedział na odchodne młodszy ksiądz profesor.

– Chujom – potwierdził arcybiskup, podobno używając pierwszy raz w życiu tego epitetu, nie wiedzieć czemu uchodzącego za obraźliwy, chociaż oznacza przedmiot dumy każdego prawdziwego mężczyzny.

*

Finał całego przedsięwzięcia znacie już, drodzy czytelnicy, z pierwszych stron gazet. Z samospalenia i kanonizacji nic nie wyszło. Zadziałał przysłowiowy palec boży. Kiedy już wszystko było gotowe, arcybiskupowi nie zapaliła się zapalniczka. Oświeceni w Duchu Świętym widzieli, jak anioł Gabriel zdmuchnął płomień, zanim ten się pojawił. – Alvert Jann

Prima aprilis anno MMXXIV

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Sprawozdanie z uroczystości w Czeskich Budziejowicach: „Odrodzenie religijne w Czechach” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/odrodzenie-religijne-w-czechach/

Artykuł o kościelnym szkolnictwie wyższym: „Lekcje religii w szkołach wyższych” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Polecam też:

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

PS. Na obrazku logo Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie, postawione „z głowy na nogi”.

……………………………………………………………..