Ćwiczenia z ateizmu

O wyższości protestantyzmu nad katolicyzmem

Kościoły protestanckie są – w porównaniu z Kościołem katolickim – znacznie bardziej otwarte na pozytywne przemiany zachodzące w świecie współczesnym. Chciałbym pokazać najważniejsze różnice, które pozwalają mówić o wyższości protestantyzmu nad katolicyzmem.

Są w protestantyzmie także kościoły ostro konserwatywne i fundamentalistyczne. Ale główny nurt to kościoły otwarte, „z ludzką twarzą”, odrzucające dogmatyzm. Wierni mają tam dużo do powiedzenia, nie są poddani dyktaturze księży czy pastorów. Starożytne i średniowieczne „prawdy” nie są podawane do wierzenia jako niezmienne i aktualne.

W Kościele katolickim jest odwrotnie. Nurt religijności otwartej został zepchnięty na margines.

1. Demokracja kościelna

W wielu kościołach protestanckich wielką rolę odgrywają wybory. Z udziałem ogółu członków kościoła wybiera się wielu funkcjonariuszy kościelnych spośród osób mających odpowiednie kwalifikacje.

Najwyższą władzą w kościołach protestanckich są synody, w których liczną reprezentację mają przedstawiciele ogółu wiernych, pochodzący z wyborów. Synody mają bardzo duże uprawnienia decyzyjne, wybierają też zarząd kościoła i zwierzchnika kościoła. Np. w skład synodu Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego (luterańskiego) w Polsce wchodzą, poza biskupami i przedstawicielami pastorów, wybierani w zborach delegaci świeccy. Stanowią oni około połowy składu synodu.

Zbory (odpowiednik parafii w Kościele katolickim) mają w kościołach protestanckich daleko idącą autonomię i samorządność. Ogół wiernych wybiera proboszcza, funkcjonariuszy i przedstawicieli.

W Kościele katolickim panuje skrajny centralizm władzy. Świeccy katolicy nie mają żadnego wpływu na obsadę stanowisk i urzędów kościelnych. Nie ma odpowiednika protestanckich synodów, w których reprezentowany jest ogół wiernych, i które są najwyższą władzą w kościele (synody, które odbywają się obecnie w Kościele katolickim, mają jedynie charakter doradczy i są zebraniami przedstawicieli duchowieństwa; osoby świeckie są tam tylko słuchaczami bez prawa udziału w głosowaniach).

W Kościele katolickim pełna władza należy do papieża, który sprawuje ją za pomocą podległych mu organów jako władca absolutny. Wyboru papieża dokonuje kolegium złożone z kardynałów, którzy pochodzą z papieskich nominacji, a nie z wyboru.

Jak dotąd, w Kościele katolickim demokratyczne procedury są nie do pomyślenia. A może by tak na początek świeccy katolicy, wzorem wielu kościołów protestanckich, mogli wybierać proboszczów? Czy to zły pomysł? Także biskupów mogłyby powoływać w drodze wyborów rady diecezjalne, w których 1/2 stanowiłyby osoby świeckie, wybrane przez świeckich katolików?

2. Równość praw kobiet i mężczyzn

W Kościele katolickim kobiety tradycyjnie nie mogą pełnić funkcji księży, biskupów, ani sprawować wielu innych stanowisk i urzędów kościelnych. Jest to oczywista nierówność praw, dyskryminująca kobiety. Kłóci się z zasadą równych praw bez względu na płeć, coraz pełniej realizowaną w nowoczesnych społeczeństwach.

Natomiast równouprawnienie kobiet i mężczyzn jest z sukcesem wprowadzane w wielu kościołach protestanckich. Kobiety są tam obecnie dopuszczane do sprawowania wszelkich funkcji i stanowisk kościelnych. Np. w Kościele anglikańskim w Wielkiej Brytanii w kilku diecezjach kobiety pełnią funkcje biskupów. Podobnie jest w wielu kościołach protestanckich w innych krajach. W Kościele Ewangelicko-Luterańskim w Szwecji (to główny kościół szwedzki) kobiety mogą obejmować wszelkie stanowiska kościelne już od 1958 r. Dziś blisko połowa księży w tym Kościele to kobiety. W 2013 r. arcybiskupem Uppsali i prymasem, zwierzchnikiem Kościoła, została wybrana Antje Jackelén.

W Polsce synod Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego wprowadził – chociaż dopiero w 2021 r. – możliwość ordynowania (wyświęcenia) kobiet na księży i sprawowania stanowisk kościelnych na równi z mężczyznami. W Kościele Ewangelicko-Reformowanym w Polsce (kalwińskim) pierwszą kobietę ordynowano na księdza już w 2003 r.

Dodam na marginesie, że protestanci używają nazw ksiądz i pastor zamiennie. W Kościele katolickim ksiądz to nazwa potoczna, przyjęta w języku polskim. Prawo kanoniczne używa nazwy prezbiter (z greckiego starszy). Jego odpowiednikiem w protestantyzmie jest pastor (z łaciny pasterz).

3. Uznanie antykoncepcji

Kościoły protestanckie powszechnie dopuszczają stosowanie środków antykoncepcyjnych. Już w okresie międzywojennym zaczęto decyzję w tej sprawie pozostawiać sumieniu wiernych. Ograniczenia pojawiają się co najwyżej w przypadku środków wczesnoporonnych, ale na ogół nie zalicza się do nich np. tabletki „dzień po”.

W Kościele katolickim za grzeszne i zabronione uważa się nawet używanie prezerwatyw. W okresie II Soboru Watykańskiego (1962-1965) katolicy spodziewali się, że władze Kościoła zmienią w tej sprawie swoje stanowisko. Sobór antykoncepcją się nie zajął. Natomiast niedługo później ukazała się encyklika papieża Pawła VI „Humanae Vitae” z 1968 r., zakazująca zdecydowanie stosowania wszelkich środków antykoncepcyjnych. Stanowisko to obowiązuje do dziś. Do jego utwierdzenia przyczynił się walnie Jan Paweł II, wykazujący nadmierne chyba zainteresowanie sprawami seksu i antykoncepcji w swych enuncjacjach, zamiast pozostawić sprawę osobistym decyzjom wiernych.

4. Dopuszczalność aborcji

Liberalne kościoły protestanckie z reguły nie sprzeciwiają się ustawodawstwu państwowemu, zezwalającemu na aborcję we wczesnym okresie ciąży. Decyzję o aborcji pozostawia się sumieniu wyznawców. Przykładem mogą być kościoły luterańskie w Niemczech i państwach skandynawskich (są to główne kościoły protestanckie w tych państwach). Również w Anglii Kościół anglikański dopuszcza aborcję w wielu sytuacjach.

W USA prawo aborcyjne jest przedmiotem bardzo ostrych sporów politycznych i religijnych. Legalna aborcja jest w USA możliwa w szerokim zakresie i według sondaży większość Amerykanów to akceptuje.

Obowiązujące w USA prawo aborcyjne popierają główne historyczne kościoły amerykańskie. Szczególnie aktywnym poparciem wyróżnia się np. Amerykański Kościół Episkopalny (anglikański).

Zdecydowaną kampanię na rzecz ograniczenia prawa do aborcji prowadzą natomiast protestanckie kościoły fundamentalistyczne. Największe znaczenie ma pod tym względem wpływowa Południowa Konwencja Baptystów.

Dodać jeszcze trzeba, że kościoły protestanckie w większości pozytywnie odnoszą się do zapładniania in vitro. Kościół katolicki jest zdecydowanie przeciw.

5. Pełna akceptacja LGBT

Władze Kościoła katolickiego zdecydowanie przeciwstawiają się legalizacji homoseksualnych małżeństw i związków partnerskich. Osobom o homoseksualnej orientacji katechizm każe żyć w tzw. czystości.

W Kościele katolickim zrozumienie problemów osób homoseksualnych i LGBT nie przekracza poziomu moralnego prymitywizmu. Przykładem są kazania arcybiskupa Jędraszewskiego. Kościół nie jest w stanie uznać, że osoby homoseksualne powinny mieć takie same warunki życia jak osoby heteroseksualne, by mogły żyć zgodnie ze swoją orientacją seksualną – nie ukrywając się, bez poczucia niższości. W tym duchu zachodzą zmiany przekonań w protestantyzmie.

W wielu kościołach protestanckich wprowadzono kościelne śluby par tej samej płci. Możliwość tę uzyskują także homoseksualne pary pastorów/pastorek. W kościołach, w których nie wprowadzono homoseksualnych ślubów, często praktykuje się błogosławienie cywilnych małżeństw homoseksualnych.

Decyzja należy z reguły do synodów kościelnych, w których reprezentowani są wszyscy wierni, a nie tyko kościelni funkcjonariusze.

Jak najczęściej uzasadnia się wprowadzenie homoseksualnych ślubów kościelnych? W największym skrócie odpowiedź brzmi następująco: Negatywne nastawienie do homoseksualizmu i małżeństw homoseksualnych nie należy do niezmiennych zasad wiary. Było uwarunkowane historycznie i dziś powinno być zmienione. Chrześcijańskie kościoły nie powinny sprzeciwiać się pozytywnym przemianom zachodzącym w kulturze współczesnej, powołując się na teksty Pisma Świętego powstałe w innym kontekście historycznym. Niezmienne trzymanie się litery Pisma Świętego i dawnych zasad, to dla protestantów przejaw moralnego skostnienia i bezduszności wobec osób homoseksualnych i LGBT.

Można powiedzieć, że protestanci reprezentują postawę Jezusa, który ostro krytykował faryzeuszy za bezduszne trzymanie się litery skostniałych praw religijnych. A tak właśnie bezdusznie, po faryzejsku, postępują władze Kościoła katolickiego.

6. Uznanie rozwodów

W Kościele katolickim nie ma rozwodów małżeńskich. Małżeństwo może być co najwyżej uznane za zawarte nieważnie, czyli w kościelnym rozumieniu nie zaistniało. Nawet jeżeli trwało wiele lat i małżonkowie dorobili się kilkorga dzieci. Pod pewnymi warunkami sąd kościelny może stwierdzić nieważność takiego małżeństwa, co jednak nie nazywa się rozwodem. Jest to dla małżonków i Kościoła sposób na obejście zakazu kościelnych rozwodów.

Ale trzeba też powiedzieć, że sądy kościelne stosują swoje dość szczególne zasady. Np. nie stwierdzają nieważności na tej podstawie, że małżeństwo rozpadło się całkowicie i trwale. W rozumieniu władz Kościoła katolickiego małżeństwo takie trwa.

Mamy tu do czynienia z teologiczną fikcją i obłudą. U podstaw leży kuglarski dogmatyzm panujący w Kościele katolickim. Nierozerwalność małżeństwa została uznana za sakrament po to, by tę nierozerwalność uczynić wręcz dogmatyczną zasadą wiary.

Skutek? Katolicy ignorują kościelne zakazy i biorą rozwód cywilny. Mogą zawrzeć nowe małżeństwo cywilne. Rzadko występują do sądów kościelnych o nieważność małżeństwa kościelnego. No bo po co? Zaś władze i sądy kościelne obłudnie omijają zakaz rozwodów, dość łatwo i pokrętnie godząc się na stwierdzanie nieważności małżeństwa kościelnego.

Sytuacja ta ma jeszcze inny skutek. W kościelnych głowach kołacze myśl, by zakazać rozwodów cywilnych. A skoro nie mogą zakazać, to chcą utrudniać, zwiększać opłaty, komplikować procedury itp.

Protestanci mają dużo bardziej trzeźwe podejście do małżeństwa i rozwodów. W wielu kościołach protestanckich sprawa rozwodów pozostawiona jest sądom państwowym. O ile sąd państwowy orzeknie rozwód, w kościele jest on uznawany, a rozwiedzeni małżonkowie mogą zawrzeć nowe małżeństwa kościelne.

W teologii protestanckiej przyjmuje się trafnie, że zakaz rozwodów nie należy do podstawowych zasad religii chrześcijańskiej i nie ma dostatecznego uzasadnienia w Piśmie Świętym. Nie ma też podstaw, by małżeństwo uznawać – jak w katolicyzmie – za sakrament.

7. Bez celibatu

W kościołach protestanckich pastorów/księży nie obowiązuje celibat, tzn. zakaz zawierania małżeństw. Celibat księży nie był praktykowany w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Był wprowadzany stopniowo i stał się wymogiem dopiero w XI-XII w. Ostatecznie został usankcjonowany w Kościele katolickim przez Sobór Trydencki w połowie XVI w., właśnie w odpowiedzi na jego znoszenie przez protestantów.

Celibat w Kościele katolickim zawsze był fikcją. Ukrywane konkubinaty i pokątne stosunki seksualne księży były powszechnie znaną „tajemnicą”. Mniej lub bardziej jawne żądania zniesienia celibatu są obecne w Kościele katolickim od wieków, ale zwyrodnienie to jest ciągle kultywowane.

8. Bez spowiedzi „do ucha”

W kościołach protestanckich z reguły nie praktykuje się wyznawania grzechów „do ucha” spowiednika, co jest tak charakterystyczne dla Kościoła katolickiego. Praktykowane jest zbiorcze wyznanie grzechów. Podczas nabożeństwa wierni wyznają grzechy „w myśli”, ale nie „do ucha” księdza. Po modlitwie pastor/ksiądz udziela rozgrzeszenia zbiorczo. W teologii protestanckiej mówi się, że ostateczne wybaczenie grzechów należy do Boga.

Odrzucenie spowiedzi „do ucha” ma u podstaw przekonanie o wielu nieprawidłowościach z nią związanych.

Władze Kościoła katolickiego nie biorą tego pod uwagę. Co ciekawe, uważają, że celowe przemilczanie grzechów i nieszczera obietnica poprawy sprawia, że spowiedź i rozgrzeszenie są nieważne. Ale pomijają nieprawidłowości po stronie spowiednika. Wielu księży nie traktuje pracy spowiednika poważnie. Jest sporo księży nieuczciwych i niegodnych – spowiadanie się u nich wygląda na nonsens. Można trafić na księdza, który dopuszcza się seksualnego wykorzystywania dzieci, albo uprawia seks hetero lub homoseksualny. Spowiadanie się u takiego księdza z grzechu „cudzołóstwa”, z przedmałżeńskich i pozamałżeńskich stosunków seksualnych, wygląda na kpinę.

Dotykamy tu istotnego problemu teologicznego: Czy rozgrzeszenie uzyskane od niegodziwego księdza jest ważne? Władze Kościoła katolickiego przyjmują, że jest ważne. Nie da się jednak zaprzeczyć, że odbiera to spowiedzi moralny autorytet i powagę. To tak jakby złodziej pouczał, że nie należy kraść.

Władze kościelne, uznając ważność rozgrzeszenia uzyskanego od niegodziwego spowiednika, kierują się własnym interesem, bo przyznanie, że jest nieważne, stwarzałoby sytuację dla Kościoła bardzo trudną. Czy więc protestanci, znosząc spowiedź „do ucha”, nie postąpili rzetelnie?

Protestanci mieli świętą rację, że znieśli spowiedź u spowiednika. Wykazali się uczciwością, rozważając tę sprawę. Spowiedź u księdza nie ma sensu, poza tym, że pogłębia władzę i przemoc psychiczną księży w stosunku do wiernych.

9. Słowo na zakończenie

Kościoły protestanckie – wyjąwszy fundamentalistyczne – prezentują się lepiej niż Kościół katolicki. Nie należy jednak oczekiwać, że w Polsce napłyną do nich nowi wierni w większej ilości. Jak wskazują badania sondażowe, w Polsce przybywa osób niewierzących i niepraktykujących. Wśród młodych Polaków w wieku 18-24 lata już prawie 30% odpowiada, że są całkowicie niewierzący lub raczej niewierzący (CBOS, 2021 r.). Nie wydaje się, by byli oni skłonni – poza stosunkowo rzadkimi przypadkami – wstępować do jakiegokolwiek kościoła. Nie jest to powód do zmartwień. Kraje zachodnie, w których kościoły opustoszały i z religijnością jest bardzo źle, mają się lepiej niż kraje religijne. – Alvert Jann

Alvert Jann: Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

W związku z zamieszczonym wyżej artykułem polecam:

Co to jest płeć kulturowa (gender)?” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-to-jest-plec-kulturowa/

Gender i kapłaństwo kobiet” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/gender-i-kaplanstwo-kobiet/

Władze Kościoła kontra wierni: Małżeństwa homoseksualne” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wladze-kosciola-kontra-wierni-malzenstwa-homoseksualne/

Rozwody kościelne” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/rozwody-koscielne/

Kara śmierci a Kościół katolicki i Jan Paweł II” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kara-smierci-a-kosciol-katolicki-i-jan-pawel-ii/

……………………………………………………………………………………….

Ćwiczenia z ateizmu. Kim jest Bóg? Część 22

W jednym z podręczników religii pada pytanie: Kim jest Bóg? Spróbujmy odpowiedzieć, nie sugerując się katechezą.

flowing-abstract-artAbstrakcyjny bóg deistów

Mówiąc „Bóg”, często ma się na myśli nieznaną siłę, która spowodowała powstanie świata i także dziś podtrzymuje jego istnienie. Na forach można przeczytać, że musi istnieć „coś”, co stanowi prapoczątek świata i podstawę jego istnienia. Ten Bóg-Coś przypomina boga deistów.

Deistami nazwano filozofów i ludzi wykształconych, którzy w czasach Oświecenia twierdzili, że bóg stworzył świat, ale nie ingeruje w ziemskie sprawy. Kwestionowali też inne podstawowe nauki kościołów chrześcijańskich: wiarę w cuda, sąd ostateczny, zbawienie, potępienie, w to, że Pismo Święte zawiera boże objawianie itd. W epoce Oświecenia wśród sławnych ludzi deistami byli Denis Diderot, Jan Jakub Rousseau, Voltaire, Maksymilian Robespierre, Napoleon Bonaparte, Benjamin Franklin, Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson. Do XX w. deiści, podobnie jak ateiści, ukrywali swoje poglądy. W państwach islamistycznych ma to miejsce do dziś.

Bóg deistów nie jest osobą. Jest niezwykłą siłą, nadzwyczajną rzeczywistością. Współcześnie utożsamia się go często z „mózgiem” sterującym światem za pomocą praw przyrody, z ładem rzekomo panującym w przyrodzie, z transcendencją (rzeczywistością całkowicie innego rodzaju niż rzeczywistość fizyczna czy przyroda), z absolutem rozumianym jako rzeczywistość wieczna, niezmienna, stanowiąca podstawę wszystkiego, co istnieje. Deizm często trudno odróżnić od panteizmu, od utożsamiania z bogiem całego wszechświata rządzącego się prawami przyrody.

Bóg według Kościoła katolickiego

Kościół uznaje Boga osobowego, który opiekuje się ludźmi i sądzi ich po śmierci. Naucza ponadto – a jest to sprawa kluczowa – że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, daną mu przez Boga. Dzięki temu będzie mógł istnieć wiecznie. Obietnica „wiecznego życia” jest wręcz głównym tematem kościelnego nauczania.

moses-1564373_960_720Z pojęciem Boga w katolicyzmie wiąże się wiele innych wyobrażeń i dogmatów, np. wiara w cuda, w istnienie aniołów i szatana, w grzech pierworodny, w niepokalane poczęcie, w objawienie zawarte w Piśmie Świętym, w Trójcę Przenajświętszą, w Jezusa Chrystusa, który został zasłany przez Boga ojca, by odkupić świat, następnie zmartwychwstał i w przyszłości będzie sądził ludzi itd. Jest to, jak widać, obszerna mitologia religijna.

Pod wpływem starożytnej filozofii greckiej teolodzy chrześcijańscy zaczęli w Średniowieczu przedstawiać Boga za pomocą pojęć filozoficznych. Za Biblią pisze się, że jest niewidzialnym, wszechpotężnym duchem, z którym rozmawiał Mojżesz, prorocy, Jezus. A za starożytną filozofią pisze się (także w podręcznikach), że jest absolutem, transcendencją, immanencją. W ten sposób Bóg z wszechpotężnego ducha bytującego gdzieś w niebiesiech, stał się nadnaturalną rzeczywistością, bytem istniejącym poza czasem i przestrzenią, a zarazem przenikającym wszechświat jakby był rodzajem promieniowania.

Czy to prawda?

W podręczniku czytamy, że „Bóg nie może być przedmiotem bezpośredniego i jednoznacznego poznania”, oraz że „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. Wiedza o Bogu ma pochodzić z bożego objawienia zawartego w Piśmie Świętym, oraz z poznania religijnego (teologicznego) odbywającego się za pomocą nadzwyczajnego „zmysłu wiary”, danego przez Boga.

Kościelni autorzy nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy: istnienie Boga może być przyjęte tylko „na wiarę”, nie „na rozum”. Nie ma na to rady. Poznanie religijne jest całkowicie subiektywne, chociaż w podręczniku pisze się, że jest obiektywne. Dlaczego obiektywne? „Obiektywny charakter wiary potwierdza Nauczycielski Urząd Kościoła”, a biblijna prawda o stworzeniu świata i człowieka przez Boga „jest zagwarantowana nieomylnym Bożym natchnieniem”. No tak, nic dodać, nic ująć. Jak władze kościelne i Biblia coś mówią, to jest to na pewno obiektywna prawda. Hej!

Cytuję podręcznik religii dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia (w innych podręcznikach jest podobnie). Jeden z podrozdziałów nosi tytuł: „Człowiek pyta, kim jest Bóg”.

W jakiego boga wierzyć?

Jeżeli już musimy wierzyć w boga, to tylko w abstrakcyjnego boga deistów. I najlepiej nie nazywać go bogiem. Idzie bowiem o nieznaną pierwotną, fundamentalną siłę jak najbardziej naturalną, należącą do świata przyrody. Nazwa „Bóg” sugeruje, że jest to siła nadnaturalna. I że jest to Bóg osobowy. Dlatego lepiej nie nazywać tej siły bogiem (szczególnie przez duże B). Może nazwa supersiła byłaby odpowiednia?

W żadnym przypadku nie warto wierzyć w boga utkanego z zabobonów, należącego do którejkolwiek ze znanych religii – katolicyzmu, chrześcijaństwa, judaizmu, islamu, hinduizmu lub innych. Wiara w istnienie nieznanej supersiły ma w sobie łut racjonalności. Coś takiego może istnieć. Natomiast wiara w biblijnego Boga osobowego, nawet przekształconego za pomocą pojęć filozoficznych, to jakby wiara w krasnoludki lub we wszechpotężnego czarownika z bajki (o tym, dlaczego nie wierzymy w krasnoludki, próbowałem napisać w innym miejscu, w artykule „Dowód na nieistnienie. Kogo?” – link poniżej). Nie warto wierzyć w starożytne mity religijne, nawet jeżeli zostały „unowocześnione” przez filozofów i teologów.

Warto przyjrzeć się bogowi Arystotelesa i Einsteina.

albert-einstein-1145030_960_720Einstein nie identyfikował się z żadną z istniejących religii. Nie wierzył w Boga, o którym nauczały kościoły chrześcijańskie, judaizm czy jakakolwiek inna znana religia. Ale … po pierwsze, często używał słowa „bóg” jako przenośni, alegorii, jak w sławnym powiedzeniu „Bóg nie gra w kości”. Wyrażał w tej sposób przekonanie, że w przyrodzie panuje powszechnie determinizm. Przeciwstawiał się indeterminizmowi zyskującemu wówczas na znaczeniu wśród fizyków i filozofów.

Po drugie, Einstein nazywał „bogiem” swoisty ład, który przyroda zawdzięcza zadziwiającym zasadom/prawom. Chciał wiedzieć, skąd ten ład pochodzi. Są to poglądy o charakterze deistycznym lub panteistycznym. Sugerowanie, że Einstein wierzył w Boga, o którym mówi Biblia, jest intelektualnym nadużyciem i wprowadzaniem w błąd. Einstein nie był „wierzący”.

„Słowo >Bóg< jest dla mnie – napisał – niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”.

Jednak Einstein nie unikał słowa „bóg”. Można powiedzieć, że był niekonsekwentny, co wynikało chyba stąd, że nie próbował przedstawić swoich poglądów na temat boga w pełniejszy i systematyczny sposób. Za to w telegraficznym skrócie napisał: „Wierzę w Boga Spinozy, który ujawnia się w harmonii wszystkiego, co istnieje, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami ludzi”. Spinoza (XVII w.) to czołowy przedstawiciel panteizmu. Podręcznik wymienia go jako jednego z głównych krytyków teizmu w czasach nowożytnych.

W jednym z wywiadów Einstein powiedział: „Jesteśmy w sytuacji dziecka wchodzącego do olbrzymiej biblioteki wypełnionej książkami w wielu językach. (…) Dziecko niewyraźnie dostrzega tajemniczy porządek w układzie ksiąg, ale nie wie, co to jest”. Bóg Einsteina to coś, co ujawnia się w „tajemniczym porządku” zauważalnym w przyrodzie, czy też jest tym porządkiem.

Einstein nie chciał nazwać się ateistą, bo ateizm kojarzył z niedostrzeganiem tajemniczości świata i życia. Niesłusznie, tak jak bywają prymitywni teiści, w tym prymitywni katolicy i biskupi katoliccy, tak też bywają prymitywni ateiści. Ale ateizm nie wyklucza zadziwienia światem, a nawet swoistego mistycyzmu, rozumianego nie jako wrażenie kontaktu z Bogiem, ale jako poczucie, że jesteśmy częścią świata, którego nie potrafimy do końca zrozumieć (to mistycyzm naturalistyczny, jak można by go nazwać).

Ateizm nie wyklucza zafrapowania „tajemniczym porządkiem” panującym w przyrodzie i jego źródłem. Ateista zauważy co najwyżej, że w przyrodzie ładowi towarzyszy bezład. I nie wiadomo, co leży u podstaw. Może ład jest po wierzchu, zaś bezład u podstaw? Na pewno ateista nie przyjmie wyjaśnienia, że porządek został stworzony przez boga, bo na istnienie boga brak dowodów.

Einsteinowi przypisuje się deizm, panteizm (utożsamienie boga ze światem) lub agnostycyzm. Żadne z tych określeń nie jest zadowalające. Przekonania Einsteina to pogranicze deizmu i panteizmu, w żadnym wypadku teizm. Fundamentem teizmu, w tym judaizmu i chrześcijaństwa, jest pojęcie boga osobowego, ingerującego w sprawy świata i ludzi.

Przeskakując do starożytności zauważmy, że dla Arystotelesa bóg to bezosobowy byt najdoskonalszy, wieczna, niezmienna rzeczywistość. To nieruchomy „pierwszy poruszyciel”, który utrzymuje cały świat w ciągłym ruchu. Nie jest to bóg osobowy, nie sądzi ludzi, nie karze, nie zbawia, nie czyni cudów, nie wskrzesza zmarłych, nie objawia się w pismach świętych. Arystotelesowi nie idzie o bogów znanych z mitologii greckiej. Ma na uwadze coś zupełnie innego niż jakiegokolwiek boga z mitów greckich lub z Biblii.

Bóg deistów, Arystotelesa, Einsteina, nie reaguje na ludzkie zachowania i nie wymaga, by go czcić. Nie ma sensu modlić się do niego. Modlitwa do tego boga przypominałaby modlitwę do energii elektrycznej.

Z powodu domniemanego istnienia deistycznego boga (supersiły, nieznanego „coś”) nie ma sensu należeć do Kościoła katolickiego lub jakiegokolwiek innego.

Teologiczne pomyłki

Dla Arystotelesa bóg (theos) to byt bezosobowy. A co zrobił św. Tomasz z Akwinu (XIII w.)? Utożsamił Arystotelesowskiego bezosobowego boga – z Bogiem chrześcijańskim. Czy to celowa sofistyczna (oszukańcza) zmyłka? Po części ten kamuflaż trwa do dziś. Np. św. Tomasz zapożyczył od Arystotelesa argumentację na rzecz istnienia boga, chociaż w grę wchodzą całkowicie odmienne pojęcia boga. Argumentacja ta przekazywana jest w nauczaniu kościelnym także dziś, także w podręczniku. Jest błędna formalnie i merytorycznie, na co wskazuje się powszechnie. Mimo to nadal jest w obiegu.

Św. Tomasz przyjmuje za Arystotelesem, że każda rzecz ma swoją przyczynę, musi więc istnieć pierwsza przyczyna sprawcza. Przyjmuje też, że ruch zawsze wymaga siły poruszającej – musi więc istnieć „pierwszy poruszyciel”, który wprawił świat w ruch. Mają to być argumenty przemawiające za istnieniem Boga. Bo tą pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem musi być – twierdzi św. Tomasz – Bóg.

Otóż nie. Pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem może być równie dobrze nieznana nam samoistna pierwotna rzeczywistość, jak najbardziej naturalna. Św. Tomasz i teolodzy katoliccy tendencyjnie przyjmują/sugerują, że musi to być Bóg – i to Bóg, o którym mówi Pismo Święte i Kościół katolicki.

Na coś jeszcze warto zwrócić uwagę. Nawet jeżeli przyjmiemy za św. Tomaszem, że Bóg istnieje i jest pierwszym poruszycielem i pierwszą przyczyną, to w żaden sposób nie wynika z tego, że człowiek ma duszę nieśmiertelną; że Jezus był synem bożym; że przed końcem świata odbędzie się sąd ostateczny itd. Te wszystkie „prawdy”, podawane do wierzenia przez Kościół, wymagałyby odrębnej argumentacji – a tej brak. Kościół powołuje się na objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na „zmysł wiary”, który zawdzięcza się łasce bożej (czytamy o tym także w podręczniku).

Jest to argumentacja bezwartościowa. Dlaczego? Bo przekonanie, że Pismo Święte rzeczywiście zawiera boże objawienie, jest pozbawione jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia. A świadectwa „zmysłu wiary” to bez reszty subiektywne doznania.

Na koniec sięgnijmy do katechizmu. Mówi się tam, że istnieje rzeczywistość, która „nie ma ani początku, ani końca”, jest „pierwszą przyczyną i ostatecznym celem wszystkiego”. I stwierdza się, że tę właśnie rzeczywistość „wszyscy nazywają Bogiem” (KKK 34).

No właśnie – nazywają. Co z tego, że wszyscy nazywają to Bogiem? Być może istnieje wieczna rzeczywistość, która nie ma początku ani końca i jest przyczyną wszystkiego, ale nazywanie jej Bogiem i sugerowanie, że to Bóg, o którym naucza Kościół, jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Hipotetyczną wieczną rzeczywistością może być przyroda, nieznana nam dziś jej postać. Nie musi to być jakikolwiek bóg.

Najlepiej …

Najlepiej nie wierzyć w żadnego boga, nie wyznawać żadnej religii, żadnych religijnych filozofii, nie wierzyć w żadne zabobony i przesądy, wróżby, magię, astrologię, ezoterykę, w żadne duchy. Niczym to nie grozi. Nie słyszałem, żeby ktoś cierpiał z powodu utraty wiary w boga, w „prawdy” religijne, zabobony, moce tajemne. A ludzi niereligijnych jest sporo.

Nie wiemy, jak świat powstał, czy może w jakiejś postaci był wieczny. To jednak nie powód, by ulegać kościelnej indoktrynacji i wierzyć w religijne mity.

PapieżBiskupiNa deser porcja humoru

Dopiero dziś wiemy, jak przebiegało spotkanie papieża Franciszka z polskimi biskupami na Wawelu 27 lipca 2016 r. podczas Światowych Dni Młodzieży (jak donosiła prasa, spotkanie odbyło się na życzenie papieża za zamkniętymi drzwiami).

Biskupi zapytali papieża:

– Co mamy zrobić, by naród polski pozostał wierny Bogu?

– Nic nie da się zrobić. Boga nie ma! – odpowiedział papież.

Alvert Jann

…………………………………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – 

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

– Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ i inne.

enforce-46910_640.

………………………………………………………………………………………………………………

Wiara w Boga w krajach Unii Europejskiej

Przedstawiam tu wyniki sondażu przeprowadzonego w 2010 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz w Islandii, Norwegii i Szwajcarii.

W większości krajów Europy Zachodniej, a także w niektórych w Europie Środkowo-Wschodniej, wierzący w Boga znaleźli się w mniejszości. W wielu krajach wiarę w istnienie Boga zadeklarowało mniej niż 30 % pytanych. 20-40 % stanowią ateiści, a około 40 % to osoby deklarujące wiarę w istnienie siły nadnaturalnej czy też duchowej, ale nie w istnienie Boga (poniżej zamieszczam tabelę zawierającą dane dla każdego badanego kraju).

Rozróżnienie wiary w Boga i wiary w istnienie siły nadnaturalnej/duchowej wymaga, być może, komentarza.

W rozumieniu judaizmu, chrześcijaństwa, islamu i wielu innych religii Bóg jest istotą duchową, obdarzoną rozumem i uczuciami, która opiekuje się ludźmi i ocenia ich uczynki. Ludzie modlą się do niego i czczą, by zapewnił im pomyślność w życiu ziemskim i po śmierci. Jest to, jak naucza Kościół katolicki, Bóg osobowy.

Obok tego pojęcia Boga, właściwego wielu religiom, funkcjonuje w świadomości ludzi bardziej abstrakcyjne pojęcie siły nadnaturalnej czy duchowej. Zazwyczaj widzi się w niej coś, czemu świat, istoty żywe i człowiek, zawdzięczają istnienie. Siła ta nie zajmuje się ludźmi, nie ocenia ich uczynków. Nie ma sensu zwracać się do niej o pomyślność. Modlić się do niej, to tak jakby modlić się do energii elektrycznej.

Mamy więc dwa różne pojęcia, w stosunku do których używa się często tej samej nazwy – Bóg. Jest to mylące, zaciera głęboką odmienność tych dwóch pojęć.

Na szczęście coraz więcej ludzi dostrzega tę różnicę i nie nazywa Bogiem domniemanej siły nadnaturalnej czy duchowej – bezosobowej, nie zajmującej się ludźmi. W Polsce potocznie mówi się przy tej okazji, że musi istnieć „coś”, mając na myśli jakąś nieznaną siłę nadnaturalną czy pierwotną „energię”. Czasami mówi się o bogu bezosobowym. Ale bezosobowy bóg lub „coś”, albo też pierwotna energia, to nie jest Bóg ze znanych powszechnie religii. Kościół zdecydowanie odrzuca takie rozumienie Boga. Także w podręcznikach religii można przeczytać, że Bóg nie jest bogiem bezosobowym czy energią.

W sondażach dotyczących religijności z reguły nie rozróżnia się wymienionych wyżej dwóch pojęć, tj. pojęcia Boga i pojęcia siły nadnaturalnej. Pada proste pytanie, czy wierzysz w Boga, albo czy wierzysz, że Bóg istnieje. Powoduje to zawyżenie liczby osób wierzących w Boga, bowiem duży odsetek pytanych deklaruje wiarę w Boga, ale rozumie przez to jakąś bezosobową siłę nadnaturalną czy duchową. Są to często osoby nie wyznające żadnej ze znanych religii, niereligijne i niepraktykujące, nie związane z żadnym kościołem czy społecznością religijną.

Dlatego na szczególną uwagę zasługują badania, w których rozróżnia się: po pierwsze, wiarę w istnienie Boga (czyli teizm); po drugie, wiarę w istnienie jakiegoś rodzaju siły nadnaturalnej czy duchowej, która nie jest Bogiem (to nadnaturalizm).

Natomiast ateizm to brak wiary zarówno w istnienie Boga, jak i w istnienie siły nadnaturalnej/duchowej.

Zamieszczona poniżej tabela pokazuje, w jakich proporcjach występują w różnych krajach te trzy stanowiska.

Sondaż Eurobarometer 341 z 2010 r., którego wyniki przedstawiam, zrealizowano na reprezentatywnych próbach mieszkańców badanych krajów (osoby pytane wybierano w drodze losowania). Oznacza to, że wyniki informują ze znaczną dokładnością o całej badanej zbiorowości. Trzeba jednak wziąć po uwagę, że każdy sondaż zawiera błąd pomiaru, w przypadku prezentowanego sondażu wynoszący około 2-3 punktów procentowych. Ze względu na ten błąd, do małych różnic nie należy przywiązywać wagi. Ponadto porównując różne sondaże trzeba uwzględnić, że nawet w podobnych sondażach pytania bywają odmiennie formułowane. Wyniki sondaży „mają prawo” różnić się o kilka punktów procentowych.

Sondaże Eurobarometer przeprowadzane są na zlecenie organów Unii Europejskiej od 1973 r. (Standard Eurobarometer przeprowadzany jest dwa razy do roku; ponadto przeprowadzane są sondaże dotyczące wybranych problemów Special Eurobarometer).

Wyniki sondażu

W sondażu Eurobarometer, przeprowadzonym w 2010 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej oraz w Islandii, Norwegii i Szwajcarii, pytano:

Które z poniższych stwierdzeń jest najbliższe Pana/Pani przekonaniom:

1. Wierzę, że istnieje Bóg. 

2. Wierzę, że istnieje jakiegoś rodzaju istota duchowa lub siła nadnaturalna.

3. Nie wierzę w istnienie jakiegokolwiek rodzaju istoty duchowej, Boga lub siły nadnaturalnej

Wybierający trzecią opcję to ateiści.

(Uwaga! Jeżeli poniższa tabela się „rozpada”, trzeba zmniejszyć tekst na ekranie np. do 80%)

Przekonania religijne mieszkańców Unii Europejskiej

Kraj

1.

Wierzący w istnienie Boga

2.

Wierzący w istnienie siły nadnaturalnej

3.

Niewierzący w istnienie Boga i siły nadnaturalnej 

%

%

%

Czechy

Szwecja

Estonia

Norwegia

Francja

Dania

Holandia

Islandia

Słowenia

Finlandia

Bułgaria

W.Brytania

Belgia

Łotwa

Niemcy

Austria

Szwajcaria

Węgry

Luksemburg

Litwa

Hiszpania

Słowacja

Chorwacja

Portugalia

Irlandia

Włochy

Polska

Grecja

Cypr

Rumunia

Malta

16

18

18

22

27

28

28

31

32

33

36

37

37

38

44

44

44

45

46

47

59

63

69

70

70

74

79

79

88

92

94

44

45

50

44

27

47

39

49

36

42

43

33

31

48

25

38

39

34

22

37

20

23

22

15

20

20

14

16

8

7

4

37

34

29

29

40

24

30

18

26

22

15

25

27

11

27

12

11

20

24

12

19

13

7

12

7

6

5

4

3

1

2

UE 27*

51

26

20

Uwaga: Procenty nie sumują się do 100, gdyż w poszczególnych krajach 1-8% pytanych nie udzieliło odpowiedzi.

* Bez Chorwacji, która do UE przystąpiła w 2013 r. Chorwacja liczy ok. 4,5 mln. ludności i jej uwzględnienie nie zmieniłoby w istotnej mierze podanego wyniku.

Źródło: Special EUROBAROMETER 341 

http://ec.europa.eu/commfrontoffice/publicopinion/archives/ebs/ebs_341_en.pdf  (s. 204)

Jakie uwagi nasuwa powyższa tabela?

1. W 17 krajach Unii Europejskiej, a także w Norwegii, Islandii i Szwajcarii, wierzący w Boga stanowią mniejszość.

2. W krajach postkomunistycznych sytuacja jest bardzo zróżnicowana. Czechy i Estonia należą do najbardziej ateistycznych krajów Europy (dodam, że także świata!), a Rumunia do najmniej ateistycznych. Nie tak dawno w jednym z artykułów przedstawiłem szerzej wyniki sondażu dotyczącego religijności we wszystkich krajach postkomunistycznych w Europie Środkowo-Wschodniej. Przedstawiłem tam również podane przez badaczy wyjaśnienie, dlaczego Czesi są wyjątkowo niereligijnym narodem (link na końcu).

3. W krajach Europy Zachodniej Bóg został usunięty z ludzkich sumień/przekonań (i bardzo dobrze!!) w największej mierze w krajach skandynawskich oraz we Francji i Holandii. Dokonało się to w drodze przemian cywilizacyjnych, a nie politycznych nacisków. Propaganda katolicka głosi, że ateizm jest skutkiem rządów komunistycznych lub wpływu komunizmu. Jest to teza ewidentnie fałszywa. W krajach skandynawskich i Holandii ruch komunistyczny nigdy nie był wpływowy, a we Francji ateizm jest przede wszystkim rezultatem oświeceniowego racjonalizmu, upowszechniającego się od XVIII w. Zresztą we wszystkich krajach europejskich, także w Polsce, ateizm kształtował się przede wszystkim pod wpływem przemian światopoglądowych będących spuścizną epoki Oświecenia. W Polsce międzywojennej ateizm nie był rzadkością w środowiskach inteligencji, o czym się dziś często zapomina.

4. Wiara w Boga trzyma się najmocniej w krajach europejskiego południa (Włochy, Grecja, Cypr, Malta, Portugalia, w mniejszym stopniu Hiszpania) oraz w kilku innych, przede wszystkim w Irlandii, Rumunii i Polsce. W Hiszpanii zwraca uwagę duży procent ateistów (20%). 

5. Trzeba podkreślić, że laicyzacja zachodzi również w krajach o wysokim odsetku wierzących w Boga – powszechne stają się tam przekonania świeckie, sprzeczne z stanowiskiem kościołów chrześcijańskich. Istotnym wskaźnikiem laicyzacji jest uznanie prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych. Można je zgodnie z prawem zawrzeć także w Hiszpanii, Portugalii, Irlandii i na Malcie. Prawo to jest akceptowane – jak wskazuje wiele sondaży – przez większość obywateli w tych krajach. W Polsce akceptacja prawa do zawierania małżeństw homoseksualnych jest wyższa niż się na ogół przypuszcza – wynosi ok. 30%. Perspektywa legalizacji budzi jednak niezmiernie silny sprzeciw władz kościelnych i działaczy katolickich, oddziałując także na opinię publiczną. W wymienionych wcześniej krajach sprzeciw Kościoła nie był skuteczny. Warto dodać, że niektóre liberalne kościoły protestanckie uznały małżeństwa homoseksualne (np. luterańskie kościoły w Norwegii i Szwecji).

Komentarz ogólniejszy:

Wolność od religii WP_20170825_015

Europa nie jest dziś chrześcijańska, ma wprawdzie za sobą chrześcijańską przeszłość, ale dziś podstawą tożsamości europejskiej są prawa człowieka, nauka i świecka kultura. Są to trzy kluczowe osiągnięcia cywilizacyjne Europy, którym zawdzięcza ona swoją obecną wielkość i atrakcyjność. Prezentowana wyżej tabela pokazuje, że nawet wiara w Boga bardzo stopniała i dziś w większości krajów Europy Zachodniej wierzący w Boga stanowią mniejszość.

Wbrew temu, co się czasami słyszy, odchodząc od chrześcijaństwa Europa nie stanie się muzułmańska. Problemy związane z integracją muzułmanów i terroryzmem islamistycznym są poważne, ale nie mają tej rangi, by zagrozić rozwojowi Europy.

Demokratyczne kraje zachodnie, w których mieszkańcy masowo przestają wierzyć w Boga, mają się lepiej, niż wiele krajów religijnych, tonących w biedzie i chaosie. Nie jest prawdą, że utrata wiary w Boga grozi czymś złym, upadkiem, bezładem. Nie jest też prawdą, że w przeszłości religia zapewniała społeczeństwom spokój i pomyślność. Wystarczy zapoznać się z historią Europy, by zobaczyć, że tak nie było. – Alvert Jann

Od autora (Dopisane w lipcu 2018): W maju 2018 r. opublikowane zostały wyniki najnowszego sondażu przeprowadzonego w 15 krajach Europy Zachodniej (bardzo ciekawe !!) : „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

Dorzucę jeszcze wniosek, jaki formułują Ronald Inglehart i Pippa Norris na podstawie  badań pod nazwą World Values Survey, tj. Światowy Sondaż Wartości, prowadzonych od 1981 r., a także innych wcześniejszych badań: „Niemal we wszystkich rozwiniętych przemysłowo państwach w ciągu ostatnich piećdziesięciu lat ogół społeczeństwa zmieniał orientację na coraz bardziej świecką”. Dodam, że Ronald Inglehart jest długoletnim kierownikiem Światowego Sondażu Wartości. Przytoczony wniosek pochodzi z książki opublikowanej w 2005 r. ( wydanie polskie: Sacrum i profanum. Religia i polityka na świecie, Wydawnictwo Nomos 2006, s. 30). Późniejsze sondaże potwierdzają ten wniosek. 

Przypomnę jeszcze główny wniosek z badań Pew Research Center, dotyczących USA, które referowałem w poprzednim artykule. Autorzy stwierdzają: Amerykanie stają się mniej religijni, w szczególności „procent tych, którzy mówią, że wierzą w Boga, modlą się codziennie i regularnie chodzą do kościoła albo korzystają z innych rodzajów religijnej posługi, spada powoli w ostatnich latach”. Alvert Jann

………………………………………………………..

Inne artykuły, w których przedstawiam wyniki międzynarodowych sondaży dotyczących religijności:

– Wyniki sondażu przeprowadzonego w 15 krajach Europy Zachodniej : „Nowy sondaż o religijności w Europie Zachodniej” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/nowy-sondaz-o-religijnosci/

– Artykuł dotyczący religijności w postkomunistycznych krajach Europy Środkowo-Wschodniej: „Ilu jest ateistów w Europie Środkowo-Wschodniej?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateisci-niereligijni-bezwyznaniowi-ilu-ich /

– Artykuł dotyczący religijności w USA: „O religii w USA krytycznie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/o-religii-usa-krytycznie/

………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajdują się w tej chwili 52 artykuły, m.in.:

Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

……………………………………………………………………………

Gra królem Chrystusem

hearts-884196_960_720 Podczas uroczystości kościelnych w listopadzie 2016 r. ma być odmówiony „Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana”. Dokument ten, przygotowany przez episkopat, warto przeczytać uważnie. Jest on efektem ciągnącej się od lat sprawy intronizacji Chrystusa na „Króla Polski”. Warto zobaczyć, jak królem Chrystusem grają dziś biskupi.

O kwestii intronizacji pisałem przed miesiącem – link poniżej. Dziś o samym „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” (będę używał tej skróconej nazwy).

„My, Polacy”?

W pierwszym zdaniu czytamy: „my, Polacy, stajemy przed Tobą (Jezusem Chrystusem)… by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu”. (…) „uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem”. W zakończeniu stwierdza się: „Oto Polska w 1050. rocznicę swego chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa”.

Dlaczego „my, Polacy”, a nie „my, polscy katolicy”? Dlaczego mówi się, że Polska uznała królowanie Jezusa? Uznali ci, którzy „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” uważają za swój.

Ani episkopat katolicki w Polsce (tj. ogół biskupów), ani katoliccy aktywiści nie są uprawnieni do wypowiadania się w imieniu Polaków, ani do składania symbolicznych deklaracji oddających Polskę i naród pod panowanie Jezusa. Episkopat nie został wybrany przez naród, a chociaż katolicy stanowią w Polsce większość, mit utożsamiający Polaków z katolikami zawsze był fałszywy.

Uznanie panowania Jezusa nad Polską i polskim narodem ma wręcz humorystyczny charakter. „Uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem”. A może polski episkopat uznałby panowanie Jezusa Chrystusa nad Niderlandami? Kiedyś pan Zagłoba podarował Szwedom Niderlandy, dlaczego dziś nie podarować Niderlandów Jezusowi?

spider-1195429_960_720  Totalizm

„Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” to całkowity odlot (pełny tekst zamieszczam na końcu). Chrystus ma królować wszędzie, we wszystkich dziedzinach życia prywatnego, publicznego i politycznego. Sfera życia świeckiego wolna od jego panowania nie istnieje. Inaczej mówiąc, ma to być panowanie totalne.

Zważywszy, że to władze Kościoła występują w imieniu niewidocznego Chrystusa – jest to akt głoszący panowanie władz kościelnych, a nie panowanie Jezusa. Jak zobaczymy, nie idzie tu o panowanie symboliczne. Władze Kościoła roszczą sobie prawo do ustawowego regulowania życia prywatnego, publicznego i polityki. „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” nie jest tekstem religijnym. To wykład ideologii politycznej wyznawanej przez biskupów polskich, podanej w religijnym sosie.

Przyjrzyjmy się tekstowi Aktu.

Wzywa się, by Chrystus królował „W naszych sercach” i „W naszych rodzinach”, czyli w życiu prywatnym (o ile wiem, dalece nie wszyscy katolicy mają ochotę poddać swoje życie prywatnie pod dyktando władz kościelnych). „W naszych parafiach” – OK.

Dalej mamy rzeczy horrendalne: „W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!”. Z kontekstu wynika, że nie idzie tylko o szkoły i uczelnie katolickie, ale wszystkie, „nasze” znaczy polskie. Wygląda na to, że wszystkie miałyby być poddane kurateli Chrystusa, czyli w praktyce biskupom, bo przecież Chrystus nie może tej kurateli sprawować.

Podobnie w następnym punkcie: „W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!”. Tu nawet nie jest powiedziane „w naszych”. Bez wątpienia idzie nie tylko o katolickie środki komunikacji, ale o wszystkie.

Następnie: „W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku” – Króluj nam Chryste!”. Niedwuznacznie idzie tu o „nasze” w znaczeniu wszelkie. A dalej: „W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!”, czyli wszędzie.

No i dochodzimy do poziomu najwyższego: „W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!” Czyli cały naród i państwo polskie miałyby być poddane panowaniu Chrystusa, co może oznaczać tylko jedno – panowanie episkopatu, biskupów.

Ma obowiązywać prawo boże – i basta!

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” mówi się, na czym królowanie Chrystusa w państwie polskim miałoby polegać. Wzywa się Chrystusa: „Spraw, aby wszystkie podmioty władzy (…) stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi”. O tym, jakie są te prawa, decydować miałyby władze Kościoła. Inaczej być nie może, przecież Chrystus się nie wypowie.

Ostatnio biskupi wielokrotnie ogłaszali doktrynę polityczną, według której „prawo boże” stoi wyżej niż prawo stanowione przez demokratyczne organy państwowe, szanujące prawa człowieka zapisane w dokumentach międzynarodowych. Prawo stanowione – głosi doktryna – ma być zgodne z „prawem bożym”.

Doktryna ta daje władzom kościelnym nieograniczone prawo decydowania o tym, jakie ustawy mają obowiązywać, a jakie nie. Bo trzeba powiedzieć wyraźnie: to, jakie „prawo boże” jest, ustalają władze Kościoła zgodnie ze swoim interesem. Mówią, że robią to na podstawie Pisma Świętego. Ale jest to źródło niejasne, metaforyczne, skrótowe, archaiczne. Władze kościelne i teolodzy znajdują w „Piśmie Świętym” to, co chcą znaleźć. Interpretują jak chcą. Tak jest od wieków. Dowolnym interpretacjom i manipulacjom podlega także Dekalog, czemu sprzyja jego skrótowość i niejasność. Każdy punkt Dekalogu interpretowano i przekręcano w ciągu wieków na wszelkie możliwe sposoby.

Na szczęście w Polsce nie obowiązuje doktryna wyższości prawa bożego nad prawem stanowionym. Obowiązuje w Iranie, gdzie prawo boże (szariat) wywodzone jest z Koranu. Przynosi to opłakane skutki, degraduje Iran, na dłuższą metę nie przetrwa.

W krajach demokratycznych, szanujących prawa człowieka ustalone w dokumentach międzynarodowych, prawo stanowione stoi ponad tzw. prawem bożym, a kościoły muszą podporządkować się prawu stanowionemu, a nie prawo stanowione rzekomemu prawu bożemu.

Żeby nie było wątpliwości, powtórzmy: „prawo boże” (lub koncepcje podobne, jak np. „prawo naturalne” w rozumieniu teologii katolickiej) jest ustalane przez kościoły. Nie ma powodu, by przyznawać kościołom tak wielki przywilej, jak decydowanie o treści ustaw.

broom-1294880_960_720Porządkowanie wszystkiego

„Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” mobilizuje wiernych do agresywnej polityki: „Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa”. No, jeżeli katoliccy aktywiści i biskupi wezmą się za „porządkowanie” życia narodowego, a także osobistego i rodzinnego, to możemy oczekiwać zaskakujących propozycji. Owo porządkowanie to jakby zapowiedź ostrej walki, mającej wprowadzić w Polsce prawo boże ustalone przez władze Kościoła.

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” nie ma nawet wzmianki o tym, że porządkując życie osobiste, rodzinne i narodowe władze Kościoła będą szanować prawa człowieka ustalone w dokumentach międzynarodowych, uznawanych również przez Polskę.

Przydałoby się wpisanie do omawianego dokumentu następującego przyrzeczenia: >Przyrzekamy, że będziemy przestrzegać praw człowieka, ustalonych w dokumentach międzynarodowych, w tym praw osób wyznających inne religie, niereligijnych oraz osób o różnych orientacjach seksualnych<. Zamiast tego czytamy: „Przyrzekamy budować Twoje (tj. Chrystusa) królestwo i bronić go w naszym narodzie”, „Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw”.

Biskupom wyraźnie zabrakło chęci, by zatroszczyć się o prawa innych, pamiętali tylko o prawach swoich. Jakby chcieli powiedzieć: To my będziemy panować w imieniu Chrystusa, a wy macie słuchać – i basta. Uderza brak wrażliwości na prawa wszystkich innych poza duchownymi i władzami Kościoła.

bishops-1343063_960_720  Superwładza

Królowanie Chrystusa to niedwuznacznie metafora politycznego panowanie episkopatu. Episkopat miałby być czymś na kształt partyjnego komitetu centralnego w państwie komunistycznym – nie rządzi wprost, ale decyduje o wszystkich ważnych sprawach. Albo jak w Iranie, w republice islamskiej, gdzie najwyższą władzę dzierży organ islamskiego duchowieństwa, decyduje jakie ustawy mogą wejść w życie, komu wolno startować w wyborach itp.

Biskupi najwidoczniej uznali, że rządy PiS to doskonała okazja, by zaszaleć, spróbować sklerykalizować wszystko, co się da. By stać się superwładzą stojącą ponad państwem, demokracją i prawami człowieka ustalonymi w dokumentach międzynarodowych. Pod pozorem królowania Chrystusa episkopat uzurpuje sobie rolę najwyższego organu władzy. „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” ujawnia te niezdrowe dążenia.

psychics-1036496_960_720Panowanie nad światem

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” Jezus Chrystus nazywany jest jedynym Władcą państw i narodów. Są tam też następujące słowa: „zawierzamy Tobie (Jezusowi) wszystkie narody świata (…). Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu”. „Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królowanie (…)”.

Warto zastanowić się nad tymi słowami.

Przekonanie, że Jezus Chrystus, bóg chrześcijan, jest prawowitym panem i królem wszystkich narodów, brzmi niedorzecznie. Jezus nie jest prawowitym panem i królem wszystkich narodów świata. To chorobliwa mitomania religijna rodem ze średniowiecza, a zarazem demonstracja religijnej buty. Niedwuznacznie przywołane zostały aspiracje chrześcijaństwa do panowania nad całym światem. A właściwie nie chrześcijaństwa, tylko władz Kościoła katolickiego. Bo przeciętnemu chrześcijaninowi czy katolikowi idea panowania jego religii nad światem jest obca. To władze kościelne takimi wypowiedziami jak powyższa sączą – można powiedzieć bez przesady – jad zatruwający umysły wiernych. Nie powinno być na to zgody wśród samych chrześcijan i katolików. Ci, którzy podobne mamidła głoszą na gruncie jakiejkolwiek religii, źle kończą.

explosion-139433_960_720  Straszenie

Mało tego, episkopat nie tylko wzywa wszystkie narody świata do nawrócenia się, ale straszy końcem świata i tym, że nie zostaną zbawione. Oto przyzywa się Jezusa: „Spraw, by (wszystkie narody świata) rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu”. No właśnie, bo skończy się czas dany przez Ojca, nastąpi koniec świata i jak do tego czasu nie nawrócą się na katolicyzm, nie zostaną zbawieni. Jezus ma bowiem królować „w każdym narodzie (…) dla zbawienia ludzi”. Sugeruje się dość jasno: te narody świata, które nie nawrócą się, nie dostąpią zbawienia.

Śmiać się? Płakać? Episkopat z całą powagą głosi, że będzie armagedon, koniec świata, wszyscy niewierni zginą marnie. Teolożka Celestyna, moja znajoma, twierdzi na podstawie Pisma Świętego, że Bóg rozliczy najpierw biskupów i księży. „Niektóre metafory w księdze Apokalipsy – mówi Celestyna – wyraźnie odnoszą się do duchowieństwa katolickiego i wskazują, że źle ono skończy, nie przetrwa zawieruchy armagedonu, którą dziś straszą wszystkie narody świata”.

Retoryka? Modlitwa? Metafora?

A może to tylko uroczysta retoryka, styl modlitewny mający wyłącznie znaczenie religijne? Może to wszystko na niby, dla dodania sobie animuszu? A może idzie tylko o pogłębienie wiary religijnej? Nieprawda. Za religijnymi frazami kryją się partykularne interesy władz kościelnych, dążenie do klerykalizacji państwa i społeczeństwa, do zmiany prawa, kontrolowania ustawodawstwa i najważniejszych dziedzin życia społecznego, do umacniania i poszerzania własnych wpływów.

Królowanie Jezusa Chrystusa to z pewnością metafora. Czego? Już wspomniałem. To metafora politycznego panowania episkopatu. O to idzie. Bo przecież Chrystus nie będzie królował, prawo do występowania w jego imieniu rezerwują sobie władze Kościoła. Królowanie Chrystusa ma proste przełożenie na królowanie biskupów. Zgodnie z kościelną ideologią polityczną, wyrażoną językiem religii, to oni mieliby nadzorować wszystkie dziedziny życia osobistego, publicznego i politycznego. Mieliby królować – jak wymieniono w „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” – w szkołach, uczelniach, mediach, urzędach, miejscach pracy i służby, w miastach i wioskach, w narodzie i państwie polskim, w rodzinach i w umysłach ludzi poddawanych kościelnej indoktrynacji.

Podsumujmy:

„Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana” brzmi jak napisany w amoku przez katolickiego ekstremistę. Warto zdać sobie sprawę, że w dokumencie tym episkopat głosi ideologię polityczną. Jaką? Panowanie katolickiego episkopatu i przebudowa Polski w państwo i społeczeństwo poddane władzom kościelnym. To katolicki odpowiednik islamizmu. Nie stroni się nawet od średniowiecznej idei panowania chrześcijaństwa na całym świecie.

„Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” ma być wykorzystywany – jak komentują biskupi – w pracy parafialnej, w diecezjach, w ruchach i wspólnotach katolickich w całej Polsce. Treść tego dokumentu tylko w niewielkim stopniu może służyć autentycznym potrzebom religijnym osób wierzących. Służy przede wszystkim propagowaniu ideologii, której celem jest podporządkowanie życia prywatnego, publicznego i politycznego władzom Kościoła katolickiego.

Nie wiadomo, jak daleko klerykalizacja w Polsce zajdzie. Za radykalizmem biskupów kryje się kalkulacja, że w czasach rządów PiS można grać o wysoką stawkę i dużo wygrać. Episkopat gra królem Chrystusem. „Miłe złego początki, lecz koniec żałosny?” – Alvert Jann

……………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

O sprawie intronizacji Chrystusa na króla Polski piszę w artykule: „Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Na blogu znajduje się w tej chwili 26 artykułów, m.in.:

Cykl artykułów o podręcznikach do religii, ostatni to „Podręczniki do religii. Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/

Ponadto:

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/  i inne.

……………………………………………………………………………..

Konferencja Episkopatu Polski

Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana

Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród.

Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.

Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!

W naszych sercach – Króluj nam Chryste!

W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste!

W naszych parafiach – Króluj nam Chryste!

W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!

W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!

W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste!

W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!

W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!

Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:

Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.

Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:

Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.

Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.

W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.

Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.

Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.

W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.

Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa.

(Źródło: Konferencja Episkopatu Polski – http://episkopat.pl/jubileuszowy-akt-przyjecia-jezusa-chrystusa-za-krola-i-pana-2/ )

……………………………………………………………………

Spotkania przy trzepaku

Katolicyzm w Polsce umiera. Serio.

 

Mimo że Polska wciąż, na standardy Zachodu pozostaje stosunkowo religijnym krajem, i aż 93% osób w Polsce identyfikuje się jako katolicy, to dla mniejszej ilości osób religia jest ważna u nas(30%), niż np. w USA. Do kościoła chodzi 42%, a codziennie modli 29%, co swoją drogą jest światowym ewenementem(ludzie chodzą do miejsca kultu, ale żeby się pomodlić to szkoda im już czasu) „USA to najbogatszy kraj trzeciego świata, nie obrażając krajów trzeciego świata,więc nie ma to znaczenia”. To do pewnego stopnia prawda, i choć wśród młodych(18-39) jest więcej ateistów niż wśród starych (>40), to pod tym względem jesteśmy absolutnie normalni, różnica wynosi kilka %. Jednakże różnica między tym, dla ilu osób młodych religia jest ważna w życiu, jest miażdżąca – różnica wynosi 23% – jest to zdecydowanie największy wynik ze wszystkich państw przebadanych przez Pew Research(których było 108). Tak samo ogromna jest różnica między osobami które biorą udział w praktykach religijnych – 29%(znów największa na świecie) jak i tymi, które się modlą (25%, druga największa na świecie).

 

Innymi słowy, demografia jest tutaj nieubłagana – mimo tego, że już teraz znacznie mniej osób rzeczywiście bierze udział w praktykach religijnych, niż deklaruje się jako katolicy, to młode (i nie mam tutaj na myśli 18 latków, ale ludzi, którzy mają pracę i dzieci) pokolenie ma Kościół, jego zwyczaje, boga i nakazy kompletnie gdzieś. Skąd taka różnica między osobami które deklarują się jako katolicy, a które rzeczywiście biorą udział w katolickich obrzędach? Pewnie stąd, że dla wielu osób katolicyzm jest ważną częścią ich tożsamości jako Polaków (a narodowa duma żyje, ma się świetnie i nigdzie się nie wybiera), ale nie przekłada to się na rzeczywiste posłuszeństwo Kościołowi czy interesowanie się katolicyzmem w ogóle.

 

Podobne wnioski pokazują nam też polskie badania – Kościół w rankingu zaufania zaliczył największy spadek zaufania ze wszystkich badanych instytucji, ufa mu 39% Polaków – czyli mniej niż sądom na które PiS szczuje od 5 lat. W 2016 roku ufało mu 58% Polaków, a w 2017 -52%. Trend jest oczywisty i drastycznie niebezpieczny dla Kościoła. Dla porównania, UE ufa 68% Polaków. Z powołaniami jest jeszcze gorzej, jest ich coraz mniej (o 20-30% w porównaniu z rokiem 2000) a ludzie którzy idą mają niską wiedzę ogólną i brak zainteresowań.

 

Z tych wszystkich badań wyłania się więc obraz kościoła, który już teraz nie jest tak szanowany jak by chciał, a jego przyszłość w najbliższych czasach jest w bardzo ciemnych barwach – bardziej jako duchowy dodatek do bycia Polakiem, a nie jako pełnoprawną instytucję mówiącą co jest dobre, a co nie. Skąd więc rządy prawicy, nagonka na LGBT i tak dalej? Cóż, PiS miał poparcie KK w 2007, 2010 i 2011, a wcale mu to wtedy nie pomogło. Elektorat PiSu składa się z wielu grup, takich jak fanatyczny beton, którego jest pewnie teraz mniej niż połowa (wierzą w zamach smoleński i byli z Pisem w czarnych latach 2010-2012), ludzie którym PiS daje poczucie dumy i sprawczości, ludzie którzy nienawidzą Tuska i Platformy albo ci, którym dał bezpieczeństwo ekonomiczne.

 

Kościół jest ważnym sprzymierzeńcem, jasne, ale nie jest podstawą sukcesu PiSu. Nagonka na LGBT jest dość jasna – każdy szanujący się autorytarny rząd musi mieć swoich kułaków, tak jak to najpierw byli uchodźcy, później lekarze, następnie sędziowie, a teraz LGBT. Ciężko jednak nie zauważyć, że tylko ta pierwsza nagonka była rzeczywiście skuteczna. Kampanijne wypowiedzi o LGBT były łagodzone po kampanii Kingą Dudą i deklaracjami o poważnym rozważeniu podpisaniu ustawy o związkach partnerskich. Obecna ideologiczna walka z konwencją stambulską i LGBT jest efektem wewnętrznego budowania pozycji przez Ziobrę na skrajnej prawicy i przepychankami wewnątrz partii, bo ani Morawiecki, ani Kaczyński nie wydają się być z tego zadowoleni.

 

Zresztą stosunek PiSu do kościelnych postulatów najlepiej widać na przykładzie aborcji – każda ustawa o zaostrzeniu prawa aborcyjnego przechodzi przez pierwsze czytanie, po czym trafia do zamrażarki sejmowej(przez pierwsze czytanie przeszła by też ustawa Ratujmy Kobiety, gdyby nie to że ludziom z Nowoczesnej nie chciało się przyjść). Może coś się zmieni w przyszłości, ale nie wydaje mi się, chyba że Ziobro AŻ TAK urośnie. Jakie z tego wnioski? Takie, że dni KK, kiedyś największego autorytetu Polaków, są już właściwie policzone. To nie oznacza, że dni prawicy są policzone, aczkolwiek jest prawdopodobne że będzie mniej skupiać się na społecznym konserwatyzmie, a bardziej na poczuciu wspólnotowości, którego ani lewicowy dipol, ani liberalny indywidualizm, zagwarantować nie mogą, przynajmniej na dzień dzisiejszy. Tak się dzieje zresztą na Zachodzie, w tym religijnych Stanach, gdzie Trump był bardziej progresywny w kwestiach LGBT w 2016 niż Obama w 2008(a może i 2012). Kościół tym czasem będzie konał w akompaniamencie memów z papieżem i afer pedofilskich.

Krzysztof Jaroń

Wpisy Peryferium Leszka

Bóg staruszek

bogOjciec3Słuchając, co rusz wybuchającej w tym kraju histerycznej religijnej wrzawy, trudno się oprzeć wrażeniu, że Bóg polskich katolików kompletnie stetryczał…
Gdzież On i Jego wielkie czyny? W dobrych latach wkurwiony na (raptem) garstkę ludzi potrafił zesłać potop na pół świata – i nie było, przebacz! Zdalne podpalanie krzaków, sadystyczne sprawdzanie wierności Abrahama, uzdrowienia i uśmiercenia – to tylko drobiazgi. A fantazyjne stworzenie świata w dni parę?

Jednak nawet to blednie wobec misternej roboty przy tworzeniu kobiety – przy czym nie wszyscy chyba wiedzą, że nie powstała ona z żebra Adama. O nie! –  to byłoby łatwiutkie. Prawda jest taka, że owszem, taki miał zamysł, ale mu to żebro adamowe porwał pies! Zdążył On tylko tego psa za ogon łapnąć i niechcący urwać. Jasne, że mógł On tego psa jeszcze dorwać – jako że wtedy jeszcze mógł wszystko – ale patrząc na urwany psi ogon w ręku, zadumał się: Co? JA nie zrobię kobiety z psiego ogona?  No i zrobił, nie zapominając jednak o ustaleniu nieco różniącej się oficjalnej wersji tego dokonania.

Niestety to było wszystko wieki temu – A dziś? Szkoda gadać. W kościołach restauracje, swoboda seksualna, konkurencyjnych bóstw bez liku – ale też bezsilnych, bo bezwstydny laicyzm grasuje niczym szatan.  Żadnych wielkich dzieł, kataklizmów i spektakularnych znaków. Jakieś duperelne objawienia, w które tylko powodem do obraźliwych memów bywają.

Nasuwa się dość ważne pytanie: Bóg może, ale nie chce, czy może chce, ale już nie może?

Stawiałbym na to drugie – szczególnie jeśli popatrzeć co wyczyniają polscy katolicy. Polscy katolicy zdają się o tej niemocy swego Boga doskonale wiedzieć i wyręczają Go dosłownie we wszystkim. Nie ma co liczyć na potopy i krzaki gorejące, na srogie kary i boską sprawiedliwość. Trzeba samemu zadbać o mit wszechmocnego, bronić go tradycyjnie różańcem i modlitwą, ale także dosadniej, prawem i pięściami. Zniedołężniałemu Bogu polskich katolików zagraża dziś dosłownie wszystko: brak odpowiedniego nasycenia krzyżami, zbyt skromne świątynie, brak brzęczącej monety od tych, którzy w Niego nie wierzą, samostanowienie kobiet (jednak chyba nie do końca Mu wyszedł ten projekt z psim ogonem), a nawet spektakle teatralne!

Nie szła też Bogu ostatnio nawet tak prosta rzecz, jak przekazywanie informacji dotyczących boskiego planu wszechrzeczy i trzeba było do tego zaprząc szkoły, uczelnie, a nawet przedszkola. Kościoły już od dawna robią bokami i  do wielkiego dzieła, niestety cofającej się ewangelizacji, musi włączyć się Państwo z całym swoim aparatem! I dzięki walecznym polskim katolikom się włącza!

To wszystko jeszcze nic – trzeba przyznać, że jeszcze lepiej od kobiety udali się Bogu polscy katolicy, a już szczególnie jeden z nich – niejaki Terlikowski Tomasz! Ów pan Tomasz ogłosił ostatnio zamiar o formacie i rozmachu zaiste boskim (mowa o Bogu oczywiście z tych najlepszych lat) – zapowiedział ewangelizację całego WSZECHŚWIATA.

Czapki z głów! Zaiste pozostaje jedynie zawołać: daj mu Panie Boże zdrowie! – mając nadzieję, że to nie przerasta wciąż Jego możliwości. Resztą zajmie się Pan Tomasz.