Wpisy Obserwatorium

Płyn otrzewnowy z elementami krwi… serio?

O nie najlepszej, delikatnie mówiąc, kondycji wyższych uczelni w Polsce pisaliśmy wielokrotnie. Nasi czytelnicy znają zasługi w tym zakresie zarówno pana Jarosława Gowina, jak i niektórych profesorów-wykładowców, a także obecnego ministra Przemysława Czarnka, który kontynuuje dzieło swojego poprzednika. Mieszanie porządków sacrum z profanum, z pewnymi oporami, ale jednak, sukcesywnie postępuje ku zmiksowaniu nauki z doktryną katolicką.

I choć pytanie, które zadaje Ziemowit Szczerek:

Czy magisterka w której broniący stawia tezę, że np. kamień moczowy Tadeusza Rydzyka będzie miał szansę czynić więcej cudów niż płyn otrzewnowy Stefana Wyszyńskiego jest do wyobrażenia na wydziałach teologii? Pytam bardzo serio.

jest już dziś tylko retorycznym zagajeniem dyskusji, bo wszyscy mamy świadomość, że takie tematy już się pojawiały i takie doktoraty a nawet habilitacje miały miejsce, to jednak musimy sprowadzić autora na ziemię i zadać to pytanie inaczej :

Kiedy prace”naukowe” na temat przykładowo – wyższości relikwii świętego Wojciecha nad relikwiami „świeżo” pochowanych dygnitarzy watykańskich – zaczną masowo pojawiać się w katedrach socjologii, psychologii czy kulturoznawstwa, albo np. – wpływ obecności relikwii świętych katolickich na kondycję pacjentów chirurgicznych – na wydziałach medycznych.

Bo, o ile w ramach  teologii zawsze można było pisać na dowolnie absurdalny temat z sufitu, byle wpisywał się w gusta panującego papieża, o tyle poddawanie takich tematów metodzie naukowej – choć możliwe -, to jednak jest swoistą aberracją na miarę nadchodzących wielkimi krokami czasów, w których resentymenty i aspiracje  duchownych, do wyznaczania kierunków rozwoju Nauki, mogą stać się całkiem realne. Nie pierwszy to raz zmuszeni jestesmy obniżać nasze oczekiwania co do standardów obowiązujących w świeckim państwie.

Oczywiście, że nazywanie dzisiejszej polskiej rzeczywistości państwem świeckim, to zakłamywanie 40 lat najnowszej naszej historii, która naznaczona jest pełzającym, a następnie  galopującym klerykalizmem. Ale też sama definicja świeckości mogła w tym czasie ulec zniekształceniu, pod wpływem chociażby papieża Franciszka, który wypowiedział onegdaj sławetne zdanie ” bo państwa muszą być świeckie”… tylko nikt nie zainteresował się tym, co papież ma w ogóle na myśli, gdy mówi „świeckie państwo”. A miał m.in. na myśli, że rządzący urzędnicy państwa mają obowiązek kierować się prawem boskim. A kuku! Nie wiedzieliście? No to już wiecie…

A wszystkie te refleksje i obawy pojawiły się znowu na poboczu hucznie świętowanego wprowadzenia kolejnej relikwii do siedziby NMP na Jasnej Górze…

 

 

 

kuna2022kraków

 

Wybory bez alternatywy

The day after … Wszyscy analizują kampanie wyborcze , zadają pytanie – dlaczego tak się to skończyło jak się skończyło… Jedni mówią, że Komorowski jako twarz PO został wypunktowany za wszystkie błędy tej formacji, niektórzy posuwają się nawet do tego, że biedactwo prezydent był izolowany od prawdy o kondycji i nastrojach w państwie, różni komentatorzy z ubolewaniem nie potrafią pogodzić się z vox populi, co odczytuję jako zupełny brak poczucia z kolei ich poczucia rzeczywistości. Dziennikarze opcji zwycięskiej  nie ukrywają swojej radości i satysfakcji, czym dobitnie potwierdzają tylko, że nie rozumieją ani przyczyn tego rozdania ani konsekwencji wynikających z tego zwycięstwa. Niewiele mnie w zasadzie obchodzą te głosy, bo jak na prawdziwego obserwatora przystało, mam , to oczywiste, własne i do tego odrębne zdanie.

Komorowski, w moim odbiorze, był prezydentem bez własnego zdania, realizował linię swojej partii, nie stał na straży konstytucji i praw obywateli, co jest  głównym zadaniem każdego, kto stoi na tym urzędzie. Nie był moim prezydentem i nie oczekiwałam od niego zbyt wiele, i w tym sensie mnie nie zawiódł – był takim prezydentem jakiego się spodziewałam w jego osobie doświadczyć.

Nie pierwszy to raz Platforma przeszacowała swoje szanse,  nonszalancko zignorowała przeciwnika i poległa, zaskoczona głosem obywateli. Nie wystarczy straszyć ludzi PIS-em – przyznaję, że ten numer wielokrotnie przeważał w ciągu ostatnich kilku kampanii, ale tylko ciężki idiota mógłby wierzyć, że to zawsze wypali zgodnie z pobożnym życzeniem. Nie przewidziano np. że wmieszanie się w kampanię Kukiza odbierze tak znaczną ilość głosów… Romansowanie z Episkopatem i równocześnie puszczanie oczka do wyborców, to sztuka, którą trzeba mieć opanowaną do perfekcji. Platforma tej pantomimy nie potrafi skutecznie odgrywać. Spektakl skończony, zespół wybuczony przez widownię schodzi niepyszny ze sceny, nikt nie poprosi już o bis.

Duda – nie jest zwycięzcą – jest nikim. Teraz zacznie zbierać cięgi, ale nikogo to już nie zdziwi.

Prawdziwym zwycięzcą jest jeden człowiek. I nie jest nim Duda. Można o nim powiedzieć wiele złych rzeczy, można się z niego śmiać, można mu urągać – zasługuje na to wszystko po stokroć. Jednego tylko nie można mu odebrać – jest i zawsze był konsekwentnym graczem, tym który rozdaje głosy wyborców, który rozdziela swoje poparcie w zależności od własnego uznania. To w studio Radia Maryja rozegrała się prawdziwa walka wyborcza. I tak sobie myślę, że nowy prezydent jest nowym pionkiem na jego, Tadeusza Rydzyka, szachownicy, gdzie nadal będzie się toczyła gra wg. znanych reguł, jego reguł i dla jego rozrywki.

Czy my wyborcy potrafimy przerwać tę zabawę w rządzenie Polską? Odnoszę wrażenie, że ciągle nie jesteśmy do tego gotowi. Czy zechcemy zrobić wysiłek i ocenić nasze własne wybory w szerszym kontekście chociażby skutków bliższych i dalszych , głębszych i tych zupełnie płytkich? Niektórzy pewnie tak, ale większość? Nie sądzę. A przecież bez analizy i syntezy nie można wyciągnąć wniosków na przyszłość. Bez wniosków nie zrobimy korekty w myśleniu, nie zrobimy kroku do przodu w rozwoju społecznym.

I dlatego the day after- mój w każdym razie,  jest smutnym dniem i bynajmniej nie z tego powodu, że Komorowski przegrał…

 

Ćwiczenia z ateizmu

Ćwiczenia z ateizmu. Część 40 „Religijny totalitaryzm w Biblii”

Zwykle nie dostrzega się, że w Biblii mamy doskonały pierwowzór religijnego totalitaryzmu. Oto należy wierzyć w jedynego prawdziwego Boga i w jedynie prawdziwą religię. Prawa, rzekomo objawione przez tego Boga, mają kontrolować wszystkie dziedziny życia człowieka. Zarówno życie intymne, jak i władza polityczna, ma podlegać jedynie prawdziwej religii. Posłuszeństwo wymuszać mają okrutne kary, ustanowione przez Boga.

Jest to totalitaryzm w pełnej krasie. Ideałem totalitaryzmu jest całkowite, tj. totalne panowanie nad umysłami i postępowaniem ludzi, nad życiem prywatnym i państwem, sankcjonowane ostrymi karami. Nie ulega wątpliwości, że jest to ideał autorów Biblii.

Sięgnijmy do szczegółów.

1. Jedyny prawdziwy Bóg

Oto fragment oryginalnego tekstu Dekalogu, tj. dziesięciu przykazań bożych (Kościół w nauczaniu posługuje się tekstem skróconym, ujętym w 10 punktów, ale obowiązuje oryginał zapisany w Biblii, w którym nie ma numerów):

Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysięcznego pokolenia tym, który Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań” (Wj 20,3-7).

Nakaz wiary w jedynego rzekomo prawdziwego Boga, usankcjonowany groźbą kar bożych, jest tym samym co nakaz wiary w jedynie słuszną ideologię. Według Dekalogu i Biblii istnieje jeden prawdziwy bóg i jedna prawdziwa religia. Wszystkie inne religie są fałszywe. W tę jedynie prawdziwą trzeba wierzyć, bo inaczej będzie się srodze ukaranym. Nie tylko zresztą przez Boga, ale – jak się dowiadujemy z Biblii – także przez ludzi, którzy zgodnie z prawem bożym mają okrutnie karać odstępców. Karą szczególnie polecaną przez Boga jest tzw. kamienowanie.

Na czym polega kamienowanie? Na zabiciu kamieniami rzucanymi przez zgromadzony tłum. Wykonywane jest z wyroku sądowego, ale nierzadko – jak wynika z Biblii – ma charakter samosądu. W niektórych państwach islamskich prawo przewiduje kamienowanie także dziś.

Dekalog stanowi niewielką część praw, które Bóg miał objawić Mojżeszowi. Pierwsze księgi Biblii zawierają mnóstwo szczegółowych nakazów i zakazów dotyczących wszystkich dziedzin życia osobistego i publicznego.

2. Zero tolerancji religijnej

W prawie, które według Biblii Bóg przekazał Mojżeszowi, nie ma nawet cienia tolerancji religijnej. Za to lubuje się ono w okrutnych karach. Oto ciekawy fragment, trochę przydługi, ale warto przeczytać:

„Jeśli cię będzie pobudzał skrycie twój brat, syn twojej matki, twój syn lub córka albo żona (…) mówiąc: =Chodźmy, służmy bogom obcym=, bogom, których nie znałeś ani ty, ani przodkowie twoi – jakiemuś spośród bóstw okolicznych narodów, czy też dalekich od jednego krańca ziemi do drugiego – nie usłuchasz go, nie ulegniesz mu, nie spojrzysz na niego z litością, nie będziesz miał miłosierdzia, nie będziesz taił jego przestępstwa. Winieneś go zabić, pierwszy podniesiesz rękę, aby go zgładzić, a potem cały lud. Ukamienujesz go na śmierć, ponieważ usiłował cię odwieść od Pana, Boga twojego, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Cały Izrael, słysząc to, ulęknie się i przestanie czynić to zło pośród siebie.
Jeśli usłyszysz (…) że wyszli spośród ciebie ludzie przewrotni i uwodzą mieszkańców swego miasta mówiąc: =Chodźmy, służmy obcym bogom!=, których nie znacie – przeprowadzisz dochodzenia, zbadasz, spytasz, czy to prawda. Jeśli okaże się prawdą, że taką obrzydliwość popełniono pośród ciebie, mieszkańców tego miasta wybijesz ostrzem miecza, a samo miasto razem ze zwierzętami obłożysz klątwą” (Pwt 13,7-16).

W innym miejscu Bóg nakazuje kamienować tych, którzy przechodzą „do bogów obcych, by służyć im i oddawać pokłon” (Pwt 17,3).

Okrutnie karane ma być tzw. bluźnierstwo, tj. ubliżanie Bogu. Oto co Bóg przekazał Mojżeszowi: „Ktokolwiek bluźni imieniu Pana, będzie ukarany śmiercią. Cała społeczność ukamienuje go. Zarówno tubylec, jak i przybysz będzie ukarany śmiercią za bluźnierstwo przeciwko Imieniu” (Kpł 24,16-23).

Kamienowaniem ma być karane nawet lekkie naruszenie zasady świętowania szabatu, tj. dnia świętego. Dekalog mówi ogólnie: „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić” (w wersji katolickiej: „Pamiętaj, abyś dzień święty święcił”). Oto jak przykazanie powyższe zostało uszczegółowione:

„Gdy Izraelici przebywali na pustyni, spotkali człowieka zbierającego drwa w dzień szabatu. Wtedy przyprowadzili go ci, którzy go spotkali przy zbieraniu drew, do Mojżesza, Aarona i całego zgromadzenia. Zatrzymali go pod strażą, bo jeszcze nie zapadło postanowienie, co z nim należy uczynić. Pan zaś rzekł do Mojżesza: =Człowiek ten musi umrzeć – cała społeczność ma go poza obozem ukamienować=. Wyprowadziło go więc całe zgromadzenie poza obóz i ukamienowało według rozkazu, jaki wydał Pan Mojżeszowi” (Lb 15,32-36).

Tolerancja religijna jest dla autorów Biblii nie do pojęcia.

Jaki wniosek? Biblia odzwierciedla mentalność i archaiczne wyobrażenia ludzi zamieszkujących na Bliskim Wschodzie przed około 2-3 tysiącami lat. Wiara w to, że zawiera jakiekolwiek prawdy objawione przez boga, jest dziecinadą. Nie da się ukryć, że głosząc nieomylność Biblii, powołując się na święte księgi, władze kościołów chrześcijańskich robią z wiernych i z siebie głupków.

Na zdjęciu posąg Mojżesza z 1513-1516 r. w Bazylice św. Piotra w Okowach w Rzymie, dzieło Michała Anioła.

3. Kara boża za winy przodków

Biblijny Dekalog zawiera „kwiatek”, którego nie można pominąć. Bóg mówi, że za czczenie innych bogów będzie karał do czwartego pokolenia: „Ja Pan, twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia”. Zaś wiernym będzie okazywać łaskę „aż do tysięcznego pokolenia” (Wj 20,5-6).

Dekalog jest tu sprzeczny ze świecką etyką praw człowieka. Dlaczego? Trzeba powiedzieć wyraźnie, że karanie za winy przodków, jak i nagradzanie za ich zasługi, jest niesprawiedliwe. Ponadto każdy człowiek ma prawo wyznawać taką religię, jaka wydaje mu się odpowiednia. Albo nie wyznawać żadnej. Dziś jest to jedno z podstawowych praw człowieka. Dekalog, nakazując wiarę w jedynie słuszną religię i grożąc za odstępstwo karą bożą „do trzeciego i czwartego pokolenia”, jest z zasadami praw człowieka sprzeczny.

Wzorując się na Biblii, w średniowiecznej Europie karano śmiercią za herezję i ateizm, dyskryminowano innowierców. W niektórych krajach islamskich takie prawa, oparte na Koranie, obowiązują do dziś. Koran ma wiele zapożyczeń z Biblii.

4. Potworne groźby

Warto powiedzieć, jakie to groźby obiecywał zesłać Bóg na naród wybrany, jeżeli będzie nieposłuszny. Podam jeden tylko przykład. Po wymienieniu długiej listy kar Bóg oświadcza:

„Jeżeli i wtedy nie będziecie Mi posłuszni i będziecie Mi postępować na przekór, to i Ja z gniewem wystąpię przeciwko wam i ześlę na was siedmiokrotne kary za wasze grzechy. Będziecie jedli ciało synów i córek waszych. Zniszczę wasze wyżyny słoneczne, rozbiję wasze stele, rzucę wasze trupy na trupy waszych bożków, będę się brzydzić wami. Zamienię w ruiny wasze miasta, spustoszę wasze miejsca święte” (Kpł 26, 27-39) … wystarczy, dalej już nie cytuję. Ma się wrażenie, że tekst ten powstał w umysłach zwyrodnialców, a nie kapłanów i mędrców, za jakich uchodzą osoby spisujące biblijne księgi (zresztą jedno drugiego nie wyklucza).

Przypomnę jeszcze, że według Biblii Bóg zgładził niemal całą ludzkość w potopie, bo była mu nieposłuszna: „Kiedy zaś Pan widział, że wielka jest niegodziwość ludzi (…) rzekł: =Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi: ludzi, bydło, zwierzęta pełzające i ptaki= (…). Tylko Noego Pan darzył życzliwością” (Rdz 6,5-8). Rezultat: „Wszystkie istoty poruszające się na ziemi (…) wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi” (Rdz 7,21). Bóg nie patyczkował się, zginęły także niewinne niemowlaki i dzieci nienarodzone.

Kościelni teolodzy próbują przemilczać okrucieństwo Boga, a czasami uciekają się do pokrętnych wyjaśnień. Ale nawet jeżeli się przyjmie, że te straszne kary i groźby to tylko przenośnie, to pokazują Boga jako nieobliczalnego okrutnika, który – jak niejeden mafiozo – potrafi być łagodny, by za chwilę masowo mordować. Użyłem mocnych słów, ale to autorzy Biblii tak Boga przedstawiają. Postać Boga w Biblii to jakby wzór totalitarnego władcy, który żąda, by w niego wierzyć i być mu posłusznym, a za nieposłuszeństwo okrutnie karze.

5. Okrutne kary

Prawo przekazane Mojżeszowi przez Boga przewidywało karę śmierci za szeroką gamę uczynków.

Już mówiłem o karaniu śmiercią za odstępstwo od jedynie słusznej religii, za bluźnierstwo i za pracę w szabat. Kara śmierci ma być wymierzana także za wywoływanie duchów i wróżenie (pierwowzór palenia na stosie czarownic w średniowieczu). Ulubionym tematem kar jest seks. Kara śmierci przez kamienowanie przewidziana była za cudzołóstwo, seks homoseksualny, seks ze zwierzętami. Prawa biblijne nie pozostawiały poza kontrolą nawet najbardziej osobistej, intymnej sfery życia człowieka, wdzierały się wszędzie. Śmiercią miał być karany brak dziewictwa u poślubionej młodej kobiety: „jeśli oskarżenie to okaże się prawdziwym, bo nie znalazły się dowody dziewictwa młodej kobiety, wyprowadzą młodą kobietę do drzwi domu ojca i kamienować ją będą mężowie tego miasta, aż umrze” (Pwt 22,20-21).

6. „Usunąć zło”

Na kartach Biblii ujawnia się mentalność typowa dla wszelkiej maści tyranów i totalitarnych polityków. Okrutne kary i groźby są – jak czytamy – stosowane po to, by usunąć zło i by lud żył w strachu i pokorze: „Cały lud słysząc to (tj. słysząc o okrutnych prawach i karach) ulęknie się i już więcej nie będzie się unosił pychą” (Pwt 17,13). Wielokrotnie powtarza się fraza: „Usuniesz zło spośród siebie” itp. Co jest tym złem i jak ma być karane, określa tyrańskie „prawo boże” ustanowione rzekomo przez Boga. Czym jest to prawo? To totalitarna paranoja do kwadratu.

7. Sojusz tronu i kościoła

Według Starego Testamentu władza króla pochodzi od Boga i ma polegać na wykonywaniu jego woli. Wprawdzie król nie jest kapłanem czy bóstwem, ale jest „namaszczonym” przez Boga wybrańcem, osobą uświęconą. Ideałem jest sojusz króla i kapłanów, czy – jak byśmy dziś powiedzieli – sojusz tronu i kościoła. W tym tandemie ważniejszy ma być kościół/kapłani.

W państwie ma obowiązywać „prawo boże” ustanowione rzekomo przez Boga i zawarte w Biblii. Król ma przestrzegać tego prawa, co nakłada na jego władzę ograniczenia. Ale nie idzie tu o prawo świeckie, tylko o prawo religijne, okrutne i totalitarne. Król nie jest wprawdzie władcą absolutnym, ale za to jest funkcjonariuszem totalitarnego państwa całkowicie podporządkowanego religii.

W Biblii jest ciekawa scena, w której Bóg mówi do Mojżesza: „tego tylko ustanowisz królem, kogo sobie Pan, Bóg twój, wybierze spośród twych braci – tego uczynisz królem (…). Gdy zasiądzie na królewskim swym tronie, sporządzi sobie na zwoju odpis tego Prawa u tekstu kapłanów-lewitów. Będzie go miał przy sobie i będzie go czytał po wszystkie dni swego życia, aby się nauczył czcić Pana, Boga swego, strzegąc wszystkich słów tego Prawa i stosując jego postanowienia, by uniknąć wynoszenia się nad swych braci i zbaczania od przykazań na prawo czy też na lewo” (Pwt 17,15-20).

Mamy tu wyraźnie zarysowaną ideę prymatu religii nad państwem i prawem. Podobny sens ma na też następująca przestroga zawarta w Biblii:

„Słuchajcie więc, królowie, i zrozumiejcie (…), bo od Pana otrzymaliście władzę, od Najwyższego panowanie: On zbada uczynki wasze i zamysły wasze rozsądzi. Będąc bowiem sługami Jego królestwa, nie sądziliście uczciwie aniście prawa nie przestrzegali, aniście poszli za zamysłem Boga, przeto groźnie i rychło natrze On na was, będzie bowiem sąd straszny nad panującymi” (Mdr 6,1-9).

Biblia na przestrzeni wieków wzmacniała przekonanie, że władza polityczna powinna podlegać ograniczeniom i przestrzegać prawa. Ale to nie wszystko. Biblia umacniała przede wszystkim  przeświadczenie, że państwo ma mieć charakter totalnie religijny. Obłęd!!

A jak się mają do tego znane słowa Jezusa: „Oddajcie co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest bożego Bogu” (Mt 22,21). Wypowiedziane zostały w szczególnych okolicznościach, kiedy Żydzi żyli w cesarstwie rzymskim, w państwie okupacyjnym, a nie własnym. Jezus powiedział, że należy wypełniać podstawowe obowiązki wobec okupacyjnego państwa. Ale dla Żydów w tym czasie nadal ideałem było wyczekiwane mesjanistyczne królestwo, w którym władca i kapłani pozostają w sojuszu, a państwo ma charakter religijny.

A co z chrześcijanami? Kiedy chrześcijaństwo stało się religią panującą, także wśród nich sojusz tronu i kościoła nabrał żywego blasku. Niektórym biskupom pozostało to do dziś.

Na zdjęciu jabłko cesarskie z krzyżem – symbol władzy chrześcijańskiego cesarza nad całym światem.

8. Totalitarny ekspansjonizm

Biblia zawiera ideę nieograniczonej ekspansji totalitarnego państwa. W proroctwach biblijnych pojawia się wizja królestwa Izraelitów, które ogarnie cały świat. Np. w halucynacjach proroka Daniela mamy następujący obraz: „a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). W księgach Izajasza Bóg ustami proroka wyznacza mesjaszowi, który ma zbudować wieczne królestwo Izraelitów, następującą misję: „Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi” (Iz 49,6).

Są to poetyckie imaginacje i rojenia proroków. Izraelici byli słabi, a halucynacje tego rodzaju miały raczej podnosić ich na duchu wobec doznawanych klęsk, niż skłaniać do ekspansji (podobnie jak w przypadku Polaków Sienkiewiczowska Trylogia pisana „dla pokrzepienia serc”).

Niemniej fakt jest faktem. Maniakalna idea imperium opartego na jedynie prawdziwej religii – jest zawarta w Biblii.

W średniowieczu chrześcijański totalitarny ekspansjonizm dał o sobie znać dążeniem do nawracania pogan przemocą, dominacji Kościoła nad władzą świecką i panowania chrześcijańskiego imperium nad całym światem. Krzyż stał się symbolem panowania chrześcijaństwa: tam gdzie stoją krzyże, tam sięga władza chrześcijaństwa.

Słowo na zakończenie

W średniowiecznym chrześcijaństwie obficie korzystano w biblijnych wzorów. Śmiercią karano oskarżonych o herezję, ateizm, bluźnierstwo, konszachty z diabłem, stosunki homoseksualne. Preferowanymi metodami było palenie żywcem na stosie oraz torturowanie.

Na szczęście nie żyjemy w państwie skrojonym według biblijnych standardów. Dzięki Oświeceniu i ograniczeniu wpływu kościołów jest to przeszłość. Warto jednak przypominać, co zawiera Biblia, bowiem kościoły chrześcijańskie ciągle się na nią, na Stary i Nowy Testament, powołują.

Również we współczesnym Izraelu prawa biblijne nie obowiązują w starożytnej postaci. Państwem najbliższym dziś biblijnym wzorom jest Arabia Saudyjska. Źródłem praw jest tam Koran, ale Biblia dostarczała twórcom Koranu ważnych inspiracji. Ustrój Arabii Saudyjskiej uzmysławia, jak z grubsza mogłyby wyglądać państwa europejskie, gdyby wpływy kościołów chrześcijańskich nie zostały zdecydowanie ograniczone.

Władzom kościołów chrześcijańskich do dziś pozostało wiele biblijnych manier i skłonności. Chcą na przykład za pomocą prawa ingerować w prywatne i intymne życie ludzi. Za pomocą prawa chcą narzucać swoje zasady nie tylko wiernym, ale wszystkim.

Kościół katolicki nadal sprzeciwia się prawu do rozwodów małżeńskich. W maniacki wręcz sposób sprzeciwia się stosowaniu wszelkich środków antykoncepcyjnych (nawet prezerwatyw!!) i gdyby mógł, to zakazałby ich sprzedaży. Ponieważ nie może, to stara się różnymi sposobami utrudnić ich sprzedaż, np. propaguje tzw. klauzulę sumienia aptekarzy (zobowiązanie, że dana apteka nie będzie sprzedawać środków antykoncepcyjnych).

Władze kościelne potępiają, uznają za grzech, wszelkie seksualne stosunki przedmałżeńskie i pozamałżeńskie, stosunki homoseksualne, a nawet masturbację. Osoby, które po rozwodzie zawarły nowe małżeństwo uprawiają, według kościelnych mędrców, cudzołóstwo. Kościelne głowy debatują, czy w małżeństwie seks oralny jest grzechem, czy może nie.

Księża podczas spowiedzi potrafią pytać dziewczyny o stosunki seksualne i mają przy tym – jak słychać – niezły ubaw lub podniecają się.

Kościół sprzeciwia się ustawodawstwu, które umożliwiałoby zawieranie heteroseksualnych związków partnerskich. Ale iście szaleńczy sprzeciw władz kościelnych budzą związki i małżeństwa homoseksualne. Chociaż są one zalegalizowane w prawie wszystkich krajach zachodnich (także w USA), nie powodują szkodliwych skutków i są tam akceptowane przez większość obywateli. W Polsce, jak wskazują sondaże, legalizację małżeństw homoseksualnych akceptuje ponad 30%. Nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Najlepiej byłoby, gdyby władze kościelne zajęły się swoim, a nie cudzym życiem seksualnym.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Nie wyrywam cytatów z kontekstu. Cytaty stanowią materiał ilustracyjny, by to co piszę nie wyglądało na gołosłowie. Nie traktuję też Pisma Świętego ahistorycznie. Wprost przeciwnie. To kościoły chrześcijańskie traktują Biblię ahistorycznie jako „słowo boże”, jako uniwersalne i wieczne źródło prawdy.

Dodam też, że Kościół katolicki uznaje Stary Testament za część kanonu biblijnego, tj. za księgi święte zawierające prawdy przekazane przez Boga. Katechizm stwierdza wyraźnie:Bóg jest Autorem Pisma świętego. Prawdy przez Boga objawione, które są zawarte i wyrażone w Piśmie świętym, spisane zostały pod natchnieniem Ducha Świętego. Święta Matka Kościół uważa, na podstawie wiary apostolskiej, księgi tak Starego, jak Nowego Testamentu w całości, ze wszystkimi ich częściami za święte i kanoniczne, dlatego że, spisane pod natchnieniem Ducha Świętego, Boga mają za Autora i jako takie zostały Kościołowi przekazane” (105). Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się  

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia..

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Kim był Jezus” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Diabeł i inne demony” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/diabel-inne-demony/

Pismo Święte jakiego nie znacie?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ – o ukrywanych stronach Biblii.

……………………………………………………………………

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallottinum) – http://biblia.deon.pl/

Katechizm Kościoła Katolickiego – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

……………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 39 „Przenośnie w Biblii: 12 przykładów”

Kościelni teolodzy tłumaczą często, że wielu fragmentów Biblii nie należy rozumieć dosłownie, np. że Bóg dosłownie stworzył świat w sześć dni, mężczyznę ulepił z ziemi, a kobietę z jego żebra. Teolodzy bronią w ten sposób Biblię przed zarzutem, że zawiera nonsensy.

Chciałbym pokazać, że jest to obrona nieskuteczna. Dlaczego? Kościelni teolodzy wybierają mało ważne, wyglądające niedorzecznie fragmenty Biblii – i o nich mówią, że nie powinny być rozumiane dosłownie. Natomiast dużo ważniejsze i równie niedorzeczne fragmenty uznają w pełni, oraz każą wierzyć, że zawierają prawdę.

Przedstawiam poniżej dwanaście przykładów biblijnych niedorzeczności, w które Kościół każe wierzyć dosłownie, co najwyżej pomijając mało ważne szczegóły.

1. Cuda

Kościelni teolodzy uznają niedwuznacznie, że w Kanie Galilejskiej podczas wesela Jezus rzeczywiście przemienił wodę w wino. W ich rozumieniu, opartym ściśle na ewangelii św. Jana, Jezus chciał w ten sposób objawić się zebranym jako Bóg i przekonać do swego posłannictwa. Teolodzy podkreślają, że dzięki temu cudowi „uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (Jana 2,1-11). Według kościelnej interpretacji opowieść powyższa nie jest przenośnią. Należy ją rozumieć dosłownie: Jezus przemienił wodę w wino.

W Biblii mamy setki cudów, czynili je także prorocy i apostołowie. Przed Izraelitami uciekającymi z niewoli egipskiej rozstąpiło się morze, dzięki czemu mogli przejść suchą stopą. Jezus uciszył burzę, chodził po powierzchni jeziora, uzdrawiał chorych, wskrzeszał zmarłych, wypędzał demony z ciał opętanych. Są też cuda śmieszne i straszne zarazem. Prorok Elizeusz w cudowny sposób uśmiercił dzieci, które naśmiewały się z jego łysiny. Jak to zrobił? „Przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci” (2 Krl 2,23-25).

Realność tego cudu nie jest przez kościelnych teologów kwestionowana, przemilcza się go lub poszukuje pokrętnych interpretacji, które usprawiedliwiałyby Elizeusza i Boga. Być może teolodzy obawiają się, że jeśli tę opowieść uzna się za przenośnię, to trzeba będzie w końcu za przenośnię uznać zmartwychwstanie Jezusa? Ruszając kamyk, można poruszyć lawinę.

Stanowisko Kościoła w sprawie cudów jest jednoznaczne:  Władze kościelne uznają realność cudów opisanych w Piśmie Świętym. Biblijne opowieści o cudach każą rozumieć dosłownie. Każą też wierzyć, że cuda zdarzają się również dziś. Robią z siebie i wiernych głupków, małych Jasiów święcie wierzących w bajki.

W Kościele niedopuszczalna jest myśl, że biblijne opowieści o cudach to fikcja literacka, a samo pojęcie cudu jest starożytnym wyobrażeniem wywodzącym się z magii. W starożytnych mitologiach, a dziś w bajkach dla dzieci i fantastycznych opowieściach, mocą czynienia cudów dysponują czarownicy. W Biblii moc tę posiada Bóg, a za jego sprawą cuda czynili prorocy, apostołowie, święci.

Przypomnijmy, że w Kościele katolickim do dziś w toku postępowań kanonizacyjnych oficjalne komisje kościelne badają, czy za sprawą kandydata na świętego dokonał się jakiś cud. I rzekome cuda znajdują, zazwyczaj mają to być cudowne uzdrowienia. Również za sprawą Jana Pawła II miały się dokonać cudowne uzdrowienia. Kościół uznaje też inne cuda, dziś – poza uzdrowieniami – największy entuzjazm budzą cudowne objawienia oraz pojawianie się krwi Jezusa w hostii (tzw. cud eucharystii).

W niektórych kościołach protestanckich uznano, że cuda miały miejsce w czasach biblijnych, ale epoka cudów już się skończyła. Stanowisko to można określić jak nonsens połowiczny, zreformowany.

Dodajmy, że wiara w cuda przeżywa zdecydowany kryzys w krajach zachodnich, powoli słabnie także w Polsce. Według sondażu przeprowadzonego w 2015 r. na próbie reprezentatywnej, na pytanie „Czy wierzy Pan/Pani w cuda?”, 28% polskich katolików odpowiedziało, że NIE WIERZY (przypis na końcu).

angel-mniejszy 1939761_960_720

2. Diabły i anioły

Władze kościelne zdecydowanie zaprzeczają, że diabeł to tylko symbol zła. Ma to być rzeczywista osoba. W katechizmie można przeczytać, że nie jest on „jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu”. Czytamy też, że „Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu” (pkt 2851 i 414). Oczywiście aniołowie także mają istnieć realnie, nie są to twory ludzkiej wyobraźni, nie idzie o symbole czy przenośnie.

Kościół głosi dziś oficjalnie, że demon/diabeł może dosłownie wejść w ludzkie ciało i owładnąć nim (nazwano to opętaniem). Biskupi powołują egzorcystów, którzy mają demony z ludzkich ciał wypędzać. Obiektem ich zabiegów, często szokujących, stają się osoby mające poczucie, że zostały opętane przez diabła.

Według neurologii i psychiatrii są to osoby cierpiące na poważne zaburzenia psychiczne typu schizofrenicznego i paranoidalnego. W Polsce działa grubo ponad stu kościelnych egzorcystów.

3. Okrucieństwo

W Biblii jest bardzo dużo opisów okrucieństw dokonanych przez samego Boga lub z jego nakazu („Pismo Święte jakiego nie znacie” – link na końcu). Oto na przykład Bóg nakazał Izraelitom, z którymi zawarł przymierze, wymordować ludy zamieszkujące ziemię obiecaną. Czy rozumieć to jako przenośnię? A w potopie Bóg zgładził prawie wszystkich ludzi, także dzieci nienarodzone.

Opowieści te nie są przedstawiane przez kościelnych teologów jako przenośnie. Raczej pomija się je lub poddaje pokrętnym interpretacjom, mającym łagodzić ich drastyczną wymowę i uchronić Biblię oraz Boga przed kompromitacją. Można na przykład przeczytać, że Bóg okazał się miłosierny, bo ocalił bogobojnego Noego i jego rodzinę (ale niemowlaki i dzieci nienarodzone poszły na straty). Albo że potop ma uzmysłowić ludziom, że Bóg jednych karze, a innych nagradza.

Nie trudno zauważyć, że nawet gdyby uznano te opowieści za przenośnie, to są one tak okrutne i prymitywne, że dyskwalifikują Biblię jako źródło zasad moralnych.

Nasuwa się ogólniejszy wniosek: Lepiej nie szukać w Piśmie Świętym wzorów sprawiedliwości i zasad moralnych, niezależnie od tego, czy biblijne opowieści rozumie się dosłownie, czy w przenośni. Księgi biblijne zostały spisane przed około 2-3 tysiącami lat przez ówczesnych ludzi i dla ówczesnych ludzi. Dziś Biblia nie ma nic wartościowego do przekazania. Warto wiedzieć, co zawiera, bo to sprawa znajomości historii kultury. Ale powoływanie się na Biblię jako na obowiązujący autorytet i źródło mądrości, to nonsens.

Gdybym miał najkrócej powiedzieć, jak biblijne opowieści traktować, powiedziałbym bez wahania: należy się z nich śmiać. To najlepsza odtrutka na religijną propagandę.

4. Dekalog

W Kościele przyjmuje się, że Bóg objawił Mojżeszowi Dekalog, dziesięć przykazań mających obowiązywać Izraelitów, później uznawanych także przez chrześcijan. Objawienie Dekalogu przez Boga jest rozumiane dosłownie, nie jako przenośnia. Za opis metaforyczny kościelni teolodzy skłonni byliby uznać co najwyżej przedstawione w Biblii szczegóły dotyczące okoliczności przekazania Mojżeszowi Dekalogu (tj. dotyczące pobytu Mojżesza na górze Synaj).

Można zrozumieć, dlaczego w Biblii przedstawia się Dekalog jako objawiony przez Boga: Boskie pochodzenie Dekalogu miało dodać mu boskiego autorytetu. Ale władze Kościoła każą w to wierzyć dziś, co jest dziecinadą.

Ponadto trzeba powiedzieć, że Dekalog zawiera także zasady, które dziś są nie do przyjęcia. W pełnym tekście Dekalogu czytamy: „Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20,3-5). Oznacza to karalność za odstąpienie od religii, oraz karanie za winy przodków. 

Kościół uważa Dekalog za „prawo boże”, któremu ma być podporządkowane prawo stanowione przez ludzi. Na szczęście nie chce wymienionych wyżej punktów wcielać w życie. Są one, zauważmy, sprzeczne z prawami człowieka, z prawem do wolności religii, w tym do zmiany wyznawanej religii lub do niewyznawania żadnej. W średniowiecznej Europie karano śmiercią za herezję. W niektórych krajach islamskich do dziś obowiązują kary za odstępstwo od islamu.

Sprzeczne z prawami człowiek jest też karanie za winy przodków. 

Jaki wniosek? Dekalog nie jest dziś wartościowym źródłem prawa. A co z takimi zasadami, jak „nie kradnij”, „nie zabijaj”? Są tak ogólnikowe lub niejasne, że nie mogą być przydatne przy stanowieniu prawa. Zaś jako zasady moralne mają charakter powszechny, uniwersalny, niezależny od religii, są starsze niż judaizm i Stary Testament (z tym, że zasada „nie zabijaj” jest wyjątkowo niejasna, była i jest rozumiana bardzo różnie). Dziś etyka świecka, związana z prawami człowieka, zawiera dużo bardziej wartościowe zasady moralne, niż Biblia.

5. „Życie po śmierci”

Kościół naucza, że po śmierci ciała człowiek żyje nadal, jego nieśmiertelna dusza jest sądzona przez Boga i trafia do nieba, czyśćca lub piekła.

W dawniejszych czasach „życie po śmierci”, w szczególności piekło, wyobrażano sobie dość realistycznie. W piekle grzesznik doznawał mąk, najpewniej w ogniu. Od kilkudziesięciu lat unika się mówienia o męczarniach doświadczanych przez grzeszników w piekle, o ogniu piekielnym itp.

Ale według Kościoła należy rozumieć dosłownie, że człowiek ma duszę nieśmiertelną, czeka go sąd boży, a potem zbawienie, czyśćcowa pokuta lub potępienie. Teolodzy kościelni mają jednak kłopot z ustaleniem szczegółów, uciekają w abstrakcje, ogólniki, a człowiek to konkret. Jeżeli ma istnieć po śmierci, to jak i gdzie? Chciałoby się wiedzieć dokładniej. Inaczej wygląda, że to „obiecanki cacanki, a głupiemu radość”.

Kłopoty teologów są odzwierciedleniem osłabienia wiary religijnej wśród bardzo dużej części wiernych. Związane jest to ze zmianami zachodzącymi w kulturze współczesnej. Gdzieś w tle narastają wątpliwości, czy opowieść o „życiu po śmierci” nie jest wyłącznie fikcją literacką. Można odnieść wrażenie, że bardziej otwarci teolodzy byliby skłonni te opowieści włożyć między bajki, uznać za metafory. Bardziej zależałoby im na przeżywaniu duchowego związku z Bogiem. Tylko co wtedy z religią i zawartością Biblii? Wszystko to trzeba by także włożyć między bajki. Więc biedni teolodzy tkwią świadomie w kłamstwie.

6. Narodziny Jezusa

Czy poczęcie Jezusa nastąpiło rzeczywiście w cudowny sposób za sprawą Ducha Świętego? Według władz kościelnych należy to rozumieć dosłownie, nie idzie tu o metaforę. Także podręcznik religii dla liceum, zredagowany przez jezuitów, stwierdza jasno: „poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny” (przypis na końcu).

7. Zmartwychwstanie Jezusa

Z kościelnego nauczania wynika jasno, że zmartwychwstanie Jezusa należy rozumieć dosłownie: Jezus umarł na krzyżu, został pochowany, a następnie zmartwychwstał. Biblijny opis ma w szczegółach walory literackie, ale całą opowieść o zmartwychwstaniu należy – według Kościoła – rozumieć jako wierny opis zdarzenia rzeczywistego.

Nie brak publikacji, w których twierdzi się, że Jezus to postać legendarna, nie istniał w rzeczywistości. Sprzyja tej tezie szczupłość źródeł historycznych potwierdzających działalność Jezusa. Bardziej prawdopodobne, że Jezus był jednym z wielu „nawiedzonych”, który zaczął przedstawiać siebie jako mesjasza zapowiedzianego w Starym Testamencie, zdołał zgromadzić grono uczniów i wyznawców, i być może rzeczywiście poniósł męczeńską śmierć. To mogą być realia.

Jeśli jednak ktoś zachowuje trzeźwość umysłu, to opowieści o tym, że Jezus był synem Boga, czynił cuda, a po śmierci zmartwychwstał, nie będzie rozumiał dosłownie. Będą to dla niego fikcyjne opowieści tworzone na kanwie starożytnych mitologii i urojeń.

8. Powstanie świata

Biblia zawiera metaforyczną opowieść o powstaniu świata. Zaczyna się ona od słów: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”. Następnie stworzył rośliny, zwierzęta i pierwszą parę ludzi. Mężczyznę miał ulepić z ziemi, a kobietę z jego żebra. Wszystko to trwało sześć dni (Księga Rodzaju 1,1-28; 2,7-25).

Czy biblijną opowieść o stworzeniu świata należy rozumieć dosłownie?

Fundamentaliści chrześcijańscy mówią, że dosłownie. W Kościele katolickim przyjmuje się, że szczegółów mówiących o sześciu dniach, o ulepieniu z ziemi itp. nie powinno się rozumieć dosłownie. To opis poetycki, fantazja. Ale – podkreślmy – to, że Bóg stworzył świat, Kościół każe rozumieć dosłownie.

W biblijnej opowieści są dwie warstwy: Pierwsza, jakby zewnętrzna, to szczegóły, akcesoria, rekwizyty (stworzenie w sześć dni, ulepienie z ziemi, z żebra itp.). Druga warstwa, zasadnicza, to zdania mówiące o stworzeniu świata, roślin, zwierząt i człowieka przez Boga. Nie ulega wątpliwości, że według Kościoła należy to rozumieć dosłownie. Teolodzy powtarzają: Bóg jest stwórcą rzeczy widzialnych i niewidzialnych. W stworzenie świata przez Boga należy wierzyć dosłownie: Bóg stworzył świat. Nietrudno zauważyć, że każą wierzyć w starożytną mitologię.

Potrzebny jest być może krótki komentarz.

W czasach spisywania Biblii z całą pewnością nie wiedziano, jak świat powstał. Wymyślono więc, że stworzył go Bóg i przedstawiono poetycznie, mówiąc o sześciu dniach itd. Nie ma powodu, by uznawać, że stworzenie świata przez Boga jest czymś więcej niż mitem, fikcją literacką, metaforyczną opowieścią z Bogiem w roli głównej (nie idzie o szczegóły aktu stworzenia, ale o sam akt). W starożytności wszelkie nieznane zjawiska, w tym powstanie świata i człowieka, wyjaśniano za pomocą mitologicznych opowieści. Mity były namiastką wiedzy, zawierały wyjaśnienia fantastyczne, nie przekazywały wiedzy, zawierały zmyślone opowieści i urojenia.

Dziś także nie wiemy, jak świat powstał. Nie ma zadowalającej naukowej teorii powstania świata. Nie znaczy to jednak, że trzeba uznawać starożytne mity, pochodzące sprzed około 2-3 tysięcy lat. Lepiej uczciwie powiedzieć, że nie wiemy jak świat powstał, niż przyjmować mitologiczne wyjaśnienie, że został stworzony przez Boga.

Warto zauważyć, że Bóg-stworzyciel świata jest kimś na wzór czarownika z wielu starożytnych mitologii i dzisiejszych bajek dla dzieci. Jak czarownik potrafi wszystko, m.in. stworzył świat.

9. Stworzenie człowieka

Od wieków w Kościele przyjmowano, że człowieka dosłownie – nie w przenośni – stworzył Bóg. Sprawy się skomplikowały, kiedy od końca XIX w. na znaczeniu zyskała teoria ewolucji biologicznej. Według niej gatunek ludzki powstał w wyniku naturalnych procesów zachodzących w przyrodzie, bez udziału Boga.

Uznanie ewolucyjnego pochodzenia człowieka spowodowało, że biblijna opowieść o stworzeniu człowieka zyskała status metafory, która nijak ma się do rzeczywistości.

W tej trudnej sytuacji kościelni teolodzy poszli po rozum do głowy. Kościół przyjął stanowisko połowiczne. Szczegółowy biblijny opis powstania człowieka uznano za metaforę i przestano zaprzeczać ewolucji biologicznej. Władze kościelne każą natomiast wierzyć, że Bóg ingeruje w proces ewolucji i dzięki tej ingerencji powstał człowiek. W ten sposób „wilk syty i owca cała”. Biskupi polscy w oficjalnym stanowisku przedstawiają to następująco: W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo” (link na końcu). Wygląda to, trzeba powiedzieć, dość zabawnie.

Kościół trzyma się kurczowo biblijnego obrazu Boga-stwórcy człowieka. Zmodyfikował go nieco, ale każe weń wierzyć.

Nauki biologiczne nie potwierdzają ingerencji Boga w proces ewolucji. Dokumentują bardzo dobrze, jak w wyniku naturalnych procesów ewolucyjnych powstawały różnorodne gatunki roślin i zwierząt, w tym człowiek.

10. Grzech pierworodny

Kuriozalną rzeczą jest interpretacja biblijnej opowieści o raju i grzechu pierworodnym, podawana przez kościelnych teologów i szkolne podręczniki religii.

Za poetycki, fantastyczny obraz uznaje się co najwyżej zamieszczony w Biblii szczegółowy opis wydarzeń w rajskim ogrodzie. Natomiast sam „grzech pierworodny” jest rozumiany dosłownie i przypisuje mu się realne skutki. Pisze się wyraźnie, że pierwsi ludzie dopuścili się nieposłuszeństwa Bogu i wskutek tego także dziś wszyscy ludzie doświadczają cierpień, chorób, a ich życie kończy się śmiercią. W szkolnym podręczniku religii można przeczytać: „Grzech pierworodny spowodował, że człowiek podlega fizycznemu cierpieniu, a jego życie kończy się śmiercią” (przypis na końcu). Ponieważ nie brzmi to jasno, katechizm stwierdza, że mamy tu do czynienia z tajemnicą „której nie możemy w pełni zrozumieć” (KKK 404). Śmiać się czy płakać? Śmiać!!

Jeszcze nie tak dawno cierpienia, choroby i śmierć przedstawiano w Kościele jako karę bożą za grzech pierworodny. Obecnie unika się takich sformułowań.

11. Koniec świata

W Piśmie Świętym rozsiane są liczne wzmianki i opowieści mówiące o końcu świata. Kościelni teolodzy dawniej i dziś różnie je interpretują. Biblijne opisy końca świata są chaotyczne, podawane najczęściej w formie bardzo ekspresyjnych obrazów, albo wręcz mają charakter obłędnych halucynacji, jak księga Apokalipsy, wchodząca w skład Nowego Testamentu. Trzeba jednak powiedzieć zdecydowanie, że władze kościelne traktują te wypowiedzi jako rzeczywisty opis wydarzeń czekających ludzkość. Jako metafory, symbole, traktuje się tylko niektóre drugorzędne elementy tych wypowiedzi.

Jak według Kościoła ma wyglądać koniec świata?

W momencie, który zna tylko Bóg, Jezus ponownie pojawi się na ziemi, wszyscy ludzie zmartwychwstaną, odbędzie się sąd boży, jedni zostaną zbawieni, inni potępieni. Będzie to kres dziejów ludzkości na ziemi. Wspomina się zazwyczaj, że – jak mówi Pismo Święte – wydarzenia te poprzedzone będą wielkimi wojnami i kataklizmami żywiołowymi.

Opis ten nie jest przedstawiany jako przenośnia, ale jako przyszły rzeczywisty bieg wypadków. Mówi się jedynie, że biblijne teksty na ten temat, zwłaszcza Apokalipsa, zawierają symbole i przenośnie, ale zmartwychwstanie wszystkich umarłych, sąd ostateczny itp., należy rozumieć dosłownie.

Temat końca świata dość szeroko przedstawiany jest w szkolnych podręcznikach religii – i to nie jako przenośnia, ale jako opis przyszłych wydarzeń. Mędrcy jezuiccy piszą tam ciekawe rzeczy: „powtórne przyjście Chrystusa będzie (…) absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. „Zmartwychwstanie człowieka dokonuje się przy końcu świata …”. „Dla wierzących Paruzja (tj. powtórne przyjście Chrystusa) nieodłącznie oznacza sąd Boży. Kościół naucza, że jedynie Bóg zna czas sądu i tylko On decyduje o jego nadejściu” (przypis na końcu). Nie wyjaśnia się, na czym ma polegać absolutne zakończanie czasu. Mają to chyba wyjaśniać katecheci i fizycy.

god-the-father-2662308_960_720

Na zdjęciu powyżej: Rzeźba Boga Ojca z okresu kontrreformacji. Znajduje się w Katedrze św. Zbawiciela w Brugii (została wykonana w końcu XVII w.).

12. Metafora Boga

W Biblii wielokrotnie relacjonowane są rozmowy Mojżesza z Bogiem. Czy te sceny trzeba rozumieć dosłownie? Kościelni teolodzy powiedzą trafnie, że jest to opis literacki i nie należy ich rozumieć dosłownie. Ale jednocześnie Kościół wyraźnie naucza, że Bóg jest realnie istniejącą osobą, Bogiem osobowym – dokładnie tak jak w Biblii.

Trzeba wobec tego powiedzieć zdecydowanie: fikcją literacką są nie tylko rozmowy Mojżesza z Bogiem – fikcją jest także Bóg. Skąd bowiem autorzy spisujący Biblię mieliby wiedzieć, że Bóg rzeczywiście istnieje, stworzył świat, sądzi i nagradza ludzi?

Bóg to metafora, przenośnia, alegoria, personifikacja, symbol. Czego? To wyobrażenie nieznanych mocy, którym nadano postać osoby. Jest to postać fikcyjna, natomiast według Kościoła jest to realnie istniejąca osoba – i należy to rozumieć dosłownie.

Na zakończenie

Władze Kościoła każą katolikom wierzyć w prawie wszystkie biblijne opowieści, rozumiane dosłownie. Np. uznają zgodnie z biblijną opowieścią, że Bóg stworzył świat, Jezus przemienił wodę w wino w Kanie Galilejskiej, a wszyscy ludzie zmartwychwstaną przed sądem ostatecznym. Nie jest przesadą powiedzenie, że robią z siebie i wiernych głupków.

Kościelni teolodzy tłumaczą często, że Pismo Święte zawiera bulwersujące treści, bo spisane było w dawnych czasach, miało przemówić do ówczesnych ludzi. Tłumaczą, że zawiera boże objawienie i powstało pod bożym natchnieniem, ale nie należy wyobrażać sobie, że Bóg dyktował księgi biblijne słowo po słowie. Spisujący je ludzie stosowali istniejące w tamtych czasach sposoby przedstawiania treści, pojęcia i obrazy.

To prawda, ale powyższe stwierdzenia mają daleko idące konsekwencje. Teolodzy potwierdzają w ten sposób, że treść Pisma Świętego zawiera wyobrażenia charakterystyczne dla ludzi żyjących przed około 2-3 tysiącami lat na Bliskim Wschodzie. Płynie z tego wniosek, że dziś nie ma co szukać w Biblii zasad moralnych, wierzeń i wiedzy. Dominuje w niej wiara w cuda, objawienia, złe duchy i anioły, przymierze Boga z Izraelitami, proroctwa, w mesjasza, w zmartwychwstanie Jezusa, no i we wszechmocnego Boga oraz w inne fantastyczne wyobrażenia religijne. W Kościele naucza się, że Biblia zawiera prawdy objawione przez Boga. Ale również to wyobrażenie pochodzi z odległych epok i jest pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia.

Uzmysławia to, że Biblia nie ma ponadczasowego charakteru, jest księgą swoich czasów, dziś nie ma nic wartościowego do przekazania. – Alvert Jann

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/: Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Afera z doktoratem na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/afera-doktoratem-uniwersytecie-kardynala-wyszynskiego/

………………………………………………………………………………….

Przypisy:

Kościół wobec ewolucji. Stanowisko Rady naukowej Episkopatu Polski” (2006 r.) – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/kosciol_ewolucja_27112006.html

Cytowane podręczniki religii: „Drogi świadków Chrystusa w świecie” oraz „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, dla liceum i technikum (Wydawnictwo WAM – księża jezuici, notes ucznia i płyta DVD)

Badania Pew Research Center dot. Europy Środkowo-Wschodniej- http://www.pewforum.org/2017/05/10/religious-belief-and-national-belonging-in-central-and-eastern-europe/ 

Pismo Święte cytuję za Biblią Tysiąclecia (wydawnictwo Pallotinum)

…………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 36 „Dlaczego Francuzi czczą rewolucję 1789 r.?”

france-63022_960_720Po transformacji ustrojowej w Polsce można było usłyszeć słowa zdziwienia, że Francuzi ciągle czczą rewolucję 1789 r. W kręgach prawicowych, konserwatywnych i katolickich rewolucję tę przedstawiano jako największe zło, być może większe niż rewolucja bolszewicka 1917 r. Oczekiwano nawet, że Francuzi niebawem potępią swoją rewolucję, tak jak u nas potępiono rewolucję bolszewicką. A tu stało się inaczej. 14 lipca, symboliczna data wybuchu rewolucji, to nadal święto narodowe Francji. Co więcej, do Paryża na obchody przybył nawet prezydent USA Donald Trump. Co za rozczarowanie dla polskich konserwatystów. Trump wyraźnie zawiódł ich ideologicznie i symbolicznie, mógłby z prezydentem Macronem rozmawiać, ale żeby czcić rewolucję 1789 r.?

Warto przypomnieć, dlaczego rewolucja francuska 1789 r. jest wielka i czczona wbrew przekonaniom polskich konserwatystów. Powiem tylko o jednym doniosłym akcie. Jest to Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r.

Deklaracja ma charakter zarówno prawny i polityczny, jak i etyczny. Można bez przesady powiedzieć, że zawiera najbardziej dziś wpływową i dynamiczną etykę. Nie jest skostniała. Zaletą Deklaracji jest to, że „przekłada” wartości etyczne na język prawa i polityki.

Oczywiście nie wszędzie jest przyjmowana z kwiatami, budzi nie tylko szczegółowe kontrowersje, ale także totalny sprzeciw, jak w przypadku fundamentalistów różnych religii i dyktatorów.

* * *

Podstawy etyki i polityki praw człowieka stworzyli w Europie w XVIII w. myśliciele okresu Oświecenia. Przyjęta w 1789 r. przez francuskie Zgromadzenie Narodowe „Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela” stwierdza m.in.:

Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym” (art.1).

Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu (…) nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych prawa innym członkom społeczeństwa” (art.4).

Kościelni autorzy oburzają się do dziś, że Kościół doznał krwawych represji w toku rewolucji francuskiej 1789 r., a rewolucja nie przestrzegała praw człowieka. Co najkrócej można odpowiedzieć? Że nie chcą dostrzegać, jak opresyjny był feudalny i stanowy ustrój, w którym Kościół był wielkim posiadaczem dóbr materialnych i wyzyskiwaczem. Że w historii jest też zasada: „gwałt niech się gwałtem odciska” (Adam Mickiewicz „Oda do młodości”). Że przeciw wolności i równości zbrojnie wystąpili arystokraci i europejscy monarchowie, a Kościół był po ich stronie. Zbrojne walki i wojny nie sprzyjają przestrzeganiu praw człowieka, sprzyjają za to okrucieństwu. Rewolucja francuska stanowi także przestrogę, by nie rozstrzygać przemocą konfliktów we własnych szeregach. 

Dziś władze kościelne twierdzą, że uznają prawa człowieka. To dobrze. Trzeba jednak powiedzieć, że do połowy XX w. Kościół odrzucał i negował prawa człowieka. Obecnie skłonny byłby wprowadzać liczne ograniczenia zgodne z własnym interesem, a nie z interesem ogółu.

Biskupi polscy do dziś nie pogodzili się z rozdziałem państwa i Kościoła. Uznają doktrynę wyższości „prawa bożego” nad prawem stanowionym zgodnym ze standardami praw człowieka, ustalonymi w dokumentach międzynarodowych. Mówią otwarcie, że chcą daleko idących zmian prawa obowiązującego w Polsce. I to oni mieliby decydować, jakie to prawo ma być, interpretując zgodnie ze swoim interesem Pismo Święte.

W kościelnych głowach majaczy całkowity zakaz używania środków antykoncepcyjnych, całkowity zakaz aborcji i karanie więzieniem kobiet za aborcję, represjonowanie homoseksualizmu, zakaz in vitro, zakaz prowadzenia badań prenatalnych (także USG), klerykalizacja szkolnictwa, w nieco dalszej perspektywie zakaz rozwodów, karalność seksu przed i pozamałżeńskiego (tak jest w państwach islamistycznych, a najostrzejsze kary dotyczą kobiet), odrzucenie zasady równości kobiet i mężczyzn, ograniczenie wolności religijnej i wprowadzenie w znacznym zakresie cenzury kościelno-państwowej. Co jeszcze?

Władze kościelne mogą dziś sprawiać wrażenie, jakby nie chciały stosować represji. Ale gdyby mogły, to by chciały.

* * *

Prawa człowieka mają regulować w pożądany etycznie sposób stosunki między ludźmi. Ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem. U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Deklaracje i konwencje praw człowieka dotyczą właśnie powyższych spraw.

Główne zasady etyki praw człowieka to: zakaz dyskryminacji i równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność myśli, sumienia i wyznania; wolność słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa; współcześnie bardzo wysoką rangę zyskują prawa socjalne. – Alvert Jann

……………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Gra królem Chrystusem” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/gra-krolem-chrystusem/ (o ideologii zawartej w akcie uznania Chrystusa za króla Polski)

Lekcje religii w szkołach wyższych” –  https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/ (o ekspansji Kościoła w szkolnictwie wyższym)

Złe skutki lekcji religii, cz. 1” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii/ (tytuł mówi wszystko)

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/ (o dowodach na nieistnienie Boga)

……………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Część 35 „Diabeł i inne demony”

devil-32429_960_720Szatan, czyli diabeł, i inne demony są upadłymi aniołami, którzy w sposób wolny odrzucili służbę Bogu i Jego zamysłowi. (…) Usiłują oni przyłączyć człowieka do swego buntu przeciw Bogu” – tak czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego (pkt 414).

Katechizm jednoznacznie stwierdza, że diabeł to nie abstrakcja, nie symbol zła, nie przenośnia, ale realnie istniejąca osoba. Np. w jednym z punktów wyjaśnia się wiernym, że Zło, o którym mówi główna katolicka modlitwa Ojcze Nasz „nie jest jakąś abstrakcją, lecz oznacza osobę, Szatana, Złego, anioła, który sprzeciwił się Bogu. Diabeł (dia-bolos) jest tym, który przeciwstawia się zamysłowi Boga” (pkt 2851).

Robią z wiernych głupków

Jeśli dziś władze kościelne każą wierzyć w istnienie diabła i demonów, to robią z siebie i wiernych głupków.

Opowieści o przedziwnych istotach, duchach, demonach, potworach, smokach są tak stare jak ludzka kultura. Fantastyczne stwory zasiedlają mitologie wszystkich ludów Bliskiego Wschodu. Nic więc dziwnego, że także w księgach Starego i Nowego Testamentu mamy – obok Boga – anioły, diabła, demony oraz mnóstwo niesamowitych wydarzeń. Także Bóg jest nikim więcej niż fantastycznym stworem ze starożytnych mitologii.

Mitologie religijne były starożytną próbą zrozumienia i wyjaśnienia świata. Rzecz w tym, że starożytność i średniowiecze dawno minęły, ale Kościół trwa przy ówczesnych fantastycznych wyobrażeniach.

Chciałbym podkreślić bardzo mocno. Nie idzie mi o to, że w Piśmie Świętym występuje diabeł i że są tam opowieści z tym osobnikiem w roli głównej. Jest zrozumiałe, że Pismo Święte zawiera wyobrażenia charakterystyczne dla tamtych czasów.

Idzie mi o to, że władze kościelne także dziś głoszą wiarę w istnienie osobowego diabła i osobowych demonów. Biblijne mity podają jako faktyczne wyjaśnienie – o czym napiszę za chwilę – zła, chorób i śmierci. Każą wierzyć w dziwaczne, starożytne wyobrażenia, wtłaczają w głowy uczniów na lekcjach religii.

W dawniejszych kościelnych publikacjach diabły występowały często jako strażnicy piekła. Widziałem popularny katechizm z końca XIX w. Na okładce widniał wielki kocioł, w którym w płonącej smole smażą się grzesznicy. Na obrzeżach kotła siedzą czarne diabły z długimi widłami i pilnują.

Sceny takie znikły dziś z kościelnego nauczania, ale diabeł ma się tam dobrze. Przedstawia się go najczęściej jako istotę kuszącą do grzechu, wmawia ludziom, że on ciągle działa. Powtarza się też literalnie średniowieczne ustalenia w kwestii diabła i demonów, w szczególności ustalenia soboru laterańskiego z 1215 r.

Od nauk o diable nie stronił Jan Paweł II. Papież powtarzał wiernie, bez dystansu i refleksji moralnej, średniowieczne nauki kościelne o diable. Pierwsze zdania jego głośnej katechezy na ten temat brzmią:

„Głoszenie królestwa Bożego zawsze oznacza zwycięstwo nad diabłem, ale jego budowanie stale narażone jest na zasadzki złego ducha. Mówić o tym (…) znaczy przygotowywać się do walki, która w tym ostatecznym czasie dziejów zbawienia jest właściwa życiu Kościoła (jak twierdzi tekst Apokalipsy)”.

Apokalipsa to księga wchodząca w skład Nowego Testamentu, zawierająca obłędną wizję walki Chrystusa i aniołów z siłami diabła. Interpretacja tego szalonego tekstu przysparza dziś teologom kłopotów. Sugerują, że to przenośnia, ale papież wpisuje się bez reszty w wizje Apokalipsy, powiela je. Można odnieść wrażenie, że papież popadł w obłęd w ślad za autorem Apokalipsy, prorokiem św. Janem (powstanie tej księgi datuje się na przełom I/II w. nowej ery).

end-of-the-world-mini-342343_960_720 (1)

Katecheza Jana Pawła II w większości składa się z urojeń zawartych w Piśmie Świętym, podawanych bez refleksji jako fakty, dosłownie a nie jako przenośnie. Oto papież stwierdza:Działalność szatana w stosunku do ludzi objawia się przede wszystkim w kuszeniu ich do zła. Zły duch usiłuje wpłynąć na człowieka, na jego wyobraźnię oraz na wyższe władze jego duszy, by odwrócić je od prawa Bożego” (tekst katechezy zamieszczam na końcu).

Kościół podtrzymuje dziś w pełni całą ustaloną w średniowieczu mitologię, przyznającą diabłom i demonom fundamentalną rolę. Co najwyżej łagodzi największe nonsensy. Ciągle zależy mu, jak widać, na straszeniu wiernych diabłem, by tym sposobem – powiem bez przesady – panować nad ich umysłami. Bo jeśli człowiek do wczesnego dzieciństwa jest faszerowany irracjonalnymi wierzeniami, to nie zawsze potrafi się tego balastu pozbyć i łatwiej poddaje się wpływom kościelnych władz.

Zło, choroby i śmierć według Kościoła

Kościół przypisuje olbrzymie znaczenie biblijnemu mitowi o tzw. grzechu pierworodnym.

Pierwsi ludzie zostali – jak głosi mit – skuszeni przez diabła do nieposłuszeństwa Bogu (to tzw. grzech pierworodny). Wskutek tego stali się skłonni do zła, doświadczają też chorób i śmierci. Mitologiczna opowieść biblijna jest traktowana jako rzeczywiste wyjaśnienie zła, cierpień, chorób i śmierci. Władze kościelne nie chcą powiedzieć, że mit ten niczego nie wyjaśnia, jest tylko fantastyczną opowieścią.

Zamiast tego w Katechizmie czytamy: „Za św. Pawłem Kościół zawsze nauczał, że ogromna niedola, która przytłacza ludzi, oraz ich skłonność do zła i podleganie śmierci nie są zrozumiałe bez ich związku z grzechem Adama i faktem, że on przekazał nam grzech, z którego skutkami rodzimy się wszyscy” (403). „Na skutek grzechu pierworodnego natura ludzka została osłabiona w swoich władzach, poddana niewiedzy, cierpieniu i panowaniu śmierci; jest ona skłonna do grzechu” (418).

Otóż cytat ten jest jedną wielką pomyłką. Nie można twierdzić sensownie, że przekazanie nam przez Adama grzechu pierworodnego to „fakt”. Jak ktoś chce, może w to wierzyć, ale nie ma najmniejszych podstaw, by mówić że to fakt. Zresztą Katechizm zawiera ciekawe wyjaśnienie potwierdzające, że to żaden fakt: W jaki sposób grzech Adama stał się grzechem wszystkich jego potomków? (…) Przekazywanie grzechu pierworodnego jest jednak tajemnicą, której nie możemy w pełni zrozumieć(404). Wygląda na to, że jak w Kościele ogłosi się coś bez sensu, to później mówi się, że to tajemnica, której nie można zrozumieć.

Katechizm, w tym co mówi o przyczynach zła, chorób i śmierci, opiera się wyłącznie na mitologicznej opowieści biblijnej. Mity mają to do siebie, że niczego nie wyjaśniają. Stwarzają złudzenie wyjaśniania.

Diabeł panuje??

Katechizm roztacza też paranoiczną wizję panowania diabła nad światem i człowiekiem:

„Nauka o grzechu pierworodnym (…) daje jasne spojrzenie na sytuację człowieka i jego działanie w świecie. Przez grzech pierwszych rodziców diabeł uzyskał pewnego rodzaju panowanie nad człowiekiem” (407). Czytamy też, że świat „cały … leży w mocy Złego” (409).

To całkowity odlot. Sprostujmy Katechizm, diabeł nie zyskał panowania nad człowiekiem i światem. Raczej można przypuszczać, że autorzy Katechizmu postradali rozum lub świadomie kłamią. Strasząc ludzi obłędnymi wizjami chcą uzyskać wpływ na ich umysły.

Katechizm, który cytuję i który obowiązuje dziś w Kościele, został ogłoszony przez Jana Pawła II w 1992 r. Przygotowała go komisja kościelne, powołana przez tegoż papieża. Na jej czele stał kardynał Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI. To oni odpowiadają za średniowiecze, wyzierające z tego katechizmu.

Błąd Katechizmu

Na czym polega błąd popełniany przez Katechizm? Na tym, że mity religijne podaje się jako rzeczywiste wyjaśnienie zła, chorób i śmierci. Na podstawie mitów twierdzi się też, że istnieje diabeł i demony, które kuszą ludzi do złego. Sugeruje się nawet, że diabeł panuje nad światem i człowiekiem.

Mity religijne są tylko mitami, zmyślonymi opowieściami. Przekonanie, że Katechizm i Pismo Święte mówią prawdę o istnieniu diabła, o grzechu pierworodnym i przyczynach zła, chorób i śmierci, jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienie poza samą wiarą religijną. Sytuacja katolików jest nie do pozazdroszczenia. Władze kościelne podają irracjonalne wyjaśnienia i każą w nie wierzyć.

Kościelni autorzy próbują czasami łagodzić wymowę mitów i nauk o diable. Ale wygląda to na przysłowiowe odwracanie kota ogonem. Najpierw pisze się nonsensy, a później się to odkręca.

Powstaje też ciekawy problem: Ilu biskupów, księży i szeregowych katolików rzeczywiście wierzy w istnienie diabłów? Ilu tylko mówi i udaje, że wierzy? I czy Jan Paweł II rzeczywiście wierzył w nauki o diable i demonach, które głosił? Kultywowanie wiary w istnienie diabła pogłębia i tak olbrzymie zakłamanie panujące w Kościele.

W najgorszej sytuacji są ci katolicy, którzy rzeczywiście w istnienie wszechobecnych demonów uwierzyli. Są tacy. W związku z intensywnym nauczaniem religii w Polsce, obecnie wzrasta liczba poważnych zaburzeń psychicznych na tle religijnym (są to w szczególności nerwice eklezjogenne i rzekome opętania przez szatana).

Rzeczywiste przyczyny zła

Wiedzy o rzeczywistych przyczynach zła, agresji, chorób i śmierci dostarczają nauki biologiczne. Nie mówią one o jakimś mitologicznym, wyimaginowanym grzechu pierworodnym, ani o diable i demonach, bo nie ma najmniejszych podstaw, by coś takiego brać pod uwagę. 

Tylko słów parę o przyczynach zła, rozumianego jako agresja. 

anger-1300528_960_720Agresja (zachowanie agresywne) to zabicie, pobicie, przemoc fizyczna, a także ranienie słowem, celowe krzywdzenia, dokuczanie, poniżanie, znęcanie się.

Agresja, przede wszystkim fizyczna, jest powszechna wśród zwierząt. Nie ma się więc czemu dziwić, że występuje także wśród ludzi, którzy są – czy to się komuś podoba, czy nie – jednym z gatunków zwierząt. Zwierzęta walczą ze sobą o terytorium, o pozycję w grupie, o dostęp do partnera seksualnego, o pożywienie. Polują, bronią się przed napastnikiem.

Zachowania agresywne wykształciły się w toku ewolucji. Są jednym ze sposobów przystosowywania się organizmów biologicznych do warunków otoczenia, stwarzają szansę życia i przeżycia. Również ludzkie zachowania agresywne ukształtowały się ewolucyjnie jako czynnik sprzyjający przetrwaniu.

Popędy, pchające do agresji, zlokalizowane są u ludzi i innych zwierząt w najstarszej ewolucyjnie części mózgu. Jest to tzw. jądro migdałowe, nazywane też mózgiem gadzim. Zlokalizowane są tam takie uczucia, jak pragnienie jedzenia i seksu, czy też poczucie zimna. Jak wskazują badania mózgu prowadzone za pomocą neuroobrazowania, w tej najstarszej warstwie mózgu znajduje się zarówno źródło agresji, jak i – co ciekawe – źródło zachowań polegających na współpracy, pomocy i empatii. Wskazuje to na głębokie ewolucyjne uwarunkowanie tych dwóch odmiennych rodzajów zachowań.

Trzeba podkreślić, że ewolucyjnie wykształciły się nie tylko zachowania agresywne, ale także zachowania kooperacyjne, takie jak współpraca, pomaganie, opieka nad potomstwem, grupowa solidarność, dzielenie się żywnością, zgodne współżycie, zabawa. U wielu gatunków, np. małp, słoni, delfinów, nie tylko u ludzi, występuje empatia, tj. współczucie.

Czy to wyjaśnienia zadowalające? Religijni autorzy zarzucają często nauce, że nie wyjaśnia wszystkiego. Co odpowiedzieć? Nigdy nie można wyjaśnić wszystkiego, zawsze pojawiają się nowe pytania. Nauka jednak wyjaśnia dużo. Natomiast religia nic nie wyjaśnia, podaje fikcyjne, mitologiczne wyjaśnienia. A powielanie dziś w Kościele starożytnych mitów i wyobrażeń o diable, demonach i grzechu pierworodnym, to karykatura religii. Religia, która takie rzeczy głosi dziś w najważniejszych swych dokumentach, kompromituje sama siebie. – Alvert Jann

…………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiat artykułów, m.in.:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ (o tzw. opętaniach przez szatana)

Złe skutki lekcji religii, cz. 1.”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii/ (o złym wpływie lekcji religii na uczniów)

Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/ (o etyce i polityce praw człowieka)

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ (mało znane lub pomijane fragmenty Biblii)

………………………………………………………………………………………………………………………………………..

Katecheza Jana Pawła II o upadłych aniołach wygłoszona 13 sierpnia 1986 r.

Głoszenie królestwa Bożego zawsze oznacza zwycięstwo nad diabłem, ale jego budowanie stale narażone jest na zasadzki złego ducha. Mówić o tym – co zmierzamy uczynić podczas dzisiejszej katechezy – znaczy przygotowywać się do walki, która w tym ostatecznym czasie dziejów zbawienia jest właściwa życiu Kościoła (jak twierdzi tekst Apokalipsy, por. 12, 7).


Równocześnie pozwala to wyjaśnić słuszną wiarę Kościoła, głoszoną w obliczu tych, którzy wprowadzają doń zamieszanie, przypisując zbyt duże znaczenie roli szatana, oraz tych, którzy negują bądź minimalizują jego złowrogą moc (…). Ten „upadek”, który posiada charakter odrzucenia Boga, a co za tym idzie – potępienia, jest stanem dobrowolnie wybranym przez tych wśród duchów stworzonych, którzy radykalnie i nieodwracalnie odrzucili Boga i Jego królestwo, chcąc zagarnąć Jego władzę i zburzyć ekonomię zbawienia oraz porządek całego stworzonego wszechświata. Echem tego są słowa, które brzmią u początku biblijnych dziejów człowieka: będziecie jako Bóg lub jako bogowie (por. Rdz 3, 5). W słowach tych zły duch usiłuje przeszczepić na człowieka tę wewnętrzną postawę rywalizacji, nieposłuszeństwa i opozycji wobec Boga, która jest jakby osią całej jego egzystencji.


Opowieść o upadku człowieka, przekazana przez Stary Testament w Księdze Rodzaju, nawiązuje do owej postawy rywalizacji, którą szatan usiłuje wzbudzić w człowieku, aby skłonić go do występku (por. Rdz 3,5). Także w Księdze Hioba (por. 1, 11; 2, 5.7) czytamy, że szatan usiłuje wywołać bunt u cierpiącego człowieka. W Księdze Mądrości (por. 2, 24) szatan jest przedstawiony jako sprawca śmierci, która weszła w dzieje człowieka wraz z grzechem.


Nauka Kościoła, przedstawiona na Soborze Laterańskim IV (1215 r.), głosi, że diabeł (czy szatan) i inne demony zostali stworzeni przez Boga jako dobre duchy, a stali się złymi z własnej woli (Denz. 428 [800]). Tak więc czytamy w Liście św. Judy: Pan (…) aniołów, tych, którzy nie zachowali swojej godności, ale opuścili własne mieszkanie, spętanych wiekuistymi więzami, zatrzymał w ciemnościach na sąd wielkiego dnia (w. 6). Podobnie w Drugim Liście św. Piotra, gdzie czytamy o aniołach, którzy zgrzeszyli, a Bóg im nie odpuścił, ale wydał [ich] do ciemnych lochów Tartaru, aby byli zachowani na sąd (2, 4). Jeśli Bóg nie odpuszcza grzechu aniołów, to z tej racji, że trwają oni w swym grzechu, że są wiekuiście spętani wiązami tego wyboru, jakiego dokonali na początku, odrzucając Boga wbrew prawdzie o Dobru najwyższym i ostatecznym, którym Bóg sam jest. W tym sensie pisze św. Jan, że diabeł trwa w grzechu od początku (1 J 3, 8). Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma (J 8, 44).


Powyższe teksty pozwalają nam zrozumieć naturę i wielkość grzechu szatana, który polegał właśnie na odrzuceniu prawdy o Bogu, poznanym w świetle rozumu i Objawienia jako nieskończone Dobro, jako Miłość i Świętość sama. A grzech ten był tym większy, im większa była doskonałość i przenikliwość poznawcza rozumu anielskiego, im większa jego wolność oraz pierwotna bliskość w stosunku do Boga. Odrzucając tę prawdę o Bogu aktem swojej wolnej woli, szatan staje się jakby kosmicznym kłamcą i ojcem kłamstwa (J 8, 44): sam żyje w radykalnej negacji Boga i zarazem to własne, tragiczne kłamstwo o Dobru, jakim jest Bóg. usiłuje narzucić stworzeniu, innym istotom stworzonym na obraz Boga, a w szczególności ludziom. W Księdze Rodzaju znajdujemy precyzyjny zapis takiego właśnie zakłamania prawdy o Bogu. które szatan (pod postacią węża) usiłuje przekazać pierwszym przedstawicielom rodzaju ludzkiego, mówiąc, że Bóg nakłada na człowieka pewne ograniczenia, gdyż zazdrośnie strzeże swoich przywilejów (por. Rdz 3,5). Szatan nakłania człowieka, by wyzwolił się spod tego jarzma i stał się jak Bóg.


W swym egzystencjalnym zakłamaniu szatan staje się – jak mówi św. Jan – także zabójcą, czyli niszczycielem tego nadprzyrodzonego życia, jakie Bóg od początku zaszczepił w nim samym, a także w stworzeniach będących z natury obrazem Boga: w innych czystych duchach i w ludziach. Szatan chce zniszczyć życie wedle prawdy, życie w pełni dobra, nadprzyrodzone życie łaski i miłości. Dlatego autor Księgi Mądrości pisze: śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą (Mdr 2, 24). W Ewangelii zaś Chrystus przestrzega: Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28).


Na skutek grzechu pierwszych rodziców ów upadły anioł zdobył w pewnej mierze panowanie nad człowiekiem. Naukę tę, stale wyznawaną i głoszoną przez Kościół, potwierdził Sobór Trydencki w Dekrecie o grzechu pierworodnym (por. Denz. 788 [1511]). Wyraża się ona w sposób dramatyczny w liturgii chrztu św., która wzywa katechumena do wyrzeczenia się szatana i jego spraw. Ów wpływ na człowieka, pewne panowanie nad dyspozycjami jego ducha (i ciała), znajduje odzwierciedlenie w Piśmie św., gdzie szatan bywa nazywany księciem tego świata(por. J 12, 31; 14, 30; 16, 11), a nawet bogiem tego świata (por. 2 Kor 4, 4). Znajdujemy poza tym wiele innych nazw określających jego zgubne kontakty z człowiekiem, takie jak Belzebub lub Belial, poza tym duch nieczysty, kusiciel, zły, wreszcie Antychryst (1 J4, 3). Oprócz tego znajdujemy porównania do lwa (1 P 5, 8), do smoka (w Apokalipsie) oraz do węża (Rdz 3). Bardzo często jest używane określenie diabeł – od wyrażenia greckiego diaballein (stąd diabolos), co znaczy: powodować zniszczenie, dzielić, rzucać oszczerstwa, oszukiwać. Prawdę mówiąc, to wszystko przejawia się od początku w działalności złego ducha, którego Pismo św. przedstawia jako osobę, równocześnie wskazując na to, że nie jest sam: jest nas wielu – wołają do Jezusa duchy nieczyste w kraju Gerazeńczyków (por. Mk 5, 9); diabeł i jego aniołowie – mówi Jezus w opisie Sądu Ostatecznego (por. Mt 25,41).


Pismo św., a zwłaszcza Nowy Testament, w wielu miejscach mówi o tym, że panowanie i działanie szatana oraz innych złych duchów obejmuje cały świat. Świadczy o tym choćby przypowieść Chrystusa o roli (którą jest świat), o dobrym nasieniu i o złym, które diabeł zasiewa jakby chwast wśród pszenicy, starając się równocześnie wyrywać z serc to dobro, jakie zostało w nich zasiane (por. Mt 13, 38-39). I stąd też te liczne wezwania do czujności (por. Mt 26,41; 1 P 5, 8), do modlitwy i postu (por. Mt 17,21). Stąd dobitne stwierdzenie Pana Jezusa: Ten rodzaj można wyrzucić tylko modlitwą (Mk 9,29). Działalność szatana w stosunku do ludzi objawia się przede wszystkim w kuszeniu ich do zła. Zły duch usiłuje wpłynąć na człowieka, na jego wyobraźnię oraz na wyższe władze jego duszy, by odwrócić je od prawa Bożego. „Szczytowym” przejawem tego działania jest kuszenie samego Chrystusa (por. Łk4, 3-13), w którym szatan usiłuje stanąć na przeszkodzie ustanowionym przez Boga wymogom ekonomii zbawienia.


W pewnych wypadkach działalność złego ducha wywiera wpływ nie tylko na rzeczy materialne, ale może posunąć się również do owładnięcia ciałem człowieka, wtedy mówimy o opętaniu (por. Mk 5, 2-9). Nie zawsze łatwo jest określić to, co w tego rodzaju wypadkach jest wynikiem działania sił nadprzyrodzonych. Kościół nie popiera i nie może popierać tendencji do zbyt pochopnego przypisywania wielu faktom bezpośredniego działania demona. Zasadniczo nie może jednak zaprzeczyć temu, że szatan, powodowany chęcią szkodzenia i prowadzenia do zła, może posunąć się do tego krańcowego przejawu swojej wyższości.


Wypada nam dodać na koniec, że wstrząsające słowa Jana apostoła: cały (…) świat leży w mocy złego (1 J 5, 19), wskazują na obecność szatana w historii ludzkości, nasilającą się w miarę jak człowiek i społeczeństwa odsuwają się od Boga. Wówczas też wpływ złego ducha może się pełniej i skuteczniej „zakonspirować”, co z pewnością odpowiada jego „interesom”. Najskuteczniej może on działać wówczas, gdy udaje mu się skłonić człowieka, by zaprzeczył jego istnieniu w imię racjonalizmu lub jakiegokolwiek innego prądu myślowego, który nie chce wiedzieć o jego działaniu w świecie. Oczywiście działalność szatana nie eliminuje wolnej woli oraz odpowiedzialności człowieka ani też nie niweczy zbawczego działania Chrystusa. Chodzi tu raczej o konflikt pomiędzy ciemnymi siłami zła a siłą odkupienia. Jakże przejmujące są w związku z tym słowa, które Chrystus u progu swej męki wypowiedział do Piotra: Szymonie, oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie ustała twoja wiara (Łk 22, 31-32).
Rozumiemy więc teraz, dlaczego Pan Jezus w tak stanowczy sposób kończy modlitwę królestwa Bożego Ojcze nasz, której nas nauczył, w odróżnieniu od wielu innych modlitw tamtych czasów, przypominając nam o tym, że w życiu jesteśmy stale narażeni na podstępne działanie Zła-Złego. Chrześcijanin, zwracając się do Ojca w duchu Jezusa i wzywając Jego królestwa, woła z całą mocą swojej wiary: Nie wódź nas na pokuszenie, wybaw nas od Zła, ode Złego. Spraw, Panie, byśmy nie zgrzeszyli niewiernością, do której namawia nas ten, który od samego początku był niewierny.

(Źródło: https://archiwum.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/katecheza_jana_pawla_ii.html )

…………………………………………………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z ateizmu. Część 34 „Teologia nie jest nauką!!”

Teologia to – najprościej mówiąc – nauka o Bogu” – tak piszą jezuici na stronie rekrutującej studentów do Kolegium Bobolanum, nie podając żadnych wyjaśnień. W tygodniku „Niedziela” doktor teologii pisze: „Teologia zaś jest nauką o Bogu, człowieku i świecie, o całej rzeczywistości, widzianej w świetle Bożego objawienia”.

Nazywanie teologii nauką, to strojenie jej w nieswoje szaty. Teologia nie jest nauką, teologia podszywa się pod naukę. Ma to podnieść jej prestiż, poprawić wizerunek. Służy też tworzeniu na uniwersytetach wydziałów teologii, finansowanych z budżetu państwa (no bo skoro teologia jest nauką, to jej miejsce jest na uniwersytetach). Powiedzmy wyraźnie, miejsce teologii jest w Kościele.

Ze względu na rolę, jaką odgrywa w Polsce Kościół katolicki, będę pisał tylko o teologii katolickiej. Ale teologie innych religii również nie należą do dziedziny nauki.

Czym jest teologia?

Według teologów, teologia jest nauką lub wiedzą o Bogu, człowieku, świecie, zasadach wiary religijnej i zasadach moralnych, opartą na objawieniu bożym, zawartym w Piśmie Świętym. Teologia przyjmuje, że w Piśmie Świętym Bóg objawił ludziom doniosłe „prawdy” – i teologia tych prawd docieka.

Jak pisze jeden z biskupów, profesor teologii: „Teologia bezpośrednio zajmuje się badaniem przekazu Objawienia. Zawiera się ono w Piśmie Świętym i Tradycji. (…) Teologia jest wysiłkiem zrozumienia Bożego Objawienia”. Zaznaczmy, że zwykle dla uproszczenia pomija się tradycję. Według Kościoła jest to przekaz ustny pochodzący z czasów, kiedy Nowy Testament jeszcze nie powstał, ale jest on z Nowym Testamentem ściśle związany.

Teologia nie spełnia wymogów stawianych nauce

1. Podstawowym wymogiem nauki jest empiryczne uzasadnianie twierdzeń. Twierdzenia w nauce nie muszą być całkowicie pewne – chociaż wiele jest całkowicie pewnych! – ale muszą na ich rzecz przemawiać wyniki badań empirycznych, tj. eksperymentów, doświadczeń, obserwacji, analizy zebranych materiałów badawczych różnego rodzaju (dotyczy to nie tylko nauk przyrodniczych, w tym fizyki, ale także społecznych i humanistycznych, o czym później).

Np. naukowa wiedza w dziedzinie astrofizyki jest dalece niepełna i w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi. Co więcej, jest w znacznym zakresie potwierdzona w praktyce, bo pozwala na umieszczanie w kosmosie sztucznych satelitów i na loty międzyplanetarne. Potwierdza to jej wartość, wskazuje, że nie jest iluzją, złudzeniem.

Dodajmy, że także hipotezy naukowe (przypuszczenia) muszą opierać się na wynikach wcześniejszych analiz i badań empirycznych. Nie są całkowitą fantazją.

A co z teologią?

Twierdzenia teologii pozbawione są jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Może to będzie przykre dla osób religijnych, ale niestety, teologia i wierzenia religijne to czysta fantazja, fikcja. Spójrzmy na najważniejsze twierdzenia teologii: Istnieje Bóg osobowy, aniołowie i szatan (też istoty osobowe); Bóg dał człowiekowi duszę nieśmiertelną, dzięki czemu człowiek będzie żyć wiecznie po śmierci ciała; Bóg sądzi ludzi po śmierci i są oni zbawieni, potępieni lub przez pewien czas odbywają karę; Choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie; Przed końcem świata Chrystus ponownie zstąpi na ziemię, wszyscy ludzie zmartwychwstaną i odbędzie się sąd ostateczny; Pismo Święte zawiera boże objawienie, tj. „prawdy”, które zawarł tam sam Bóg.

Na rzecz powyższych twierdzeń nie przemawiają żadne uzasadnienia empiryczne, które na gruncie nauki można by uznać. Nie można też uznać, że zostały potwierdzone w praktyce. Nie ma dowodów, że np. przestrzegając kościelnych nakazów rzeczywiście można być zbawionym, a nie przestrzegając – potępionym.

Teolodzy twierdzą często wprost, że wierzenia religijne nie podlegają empirycznemu sprawdzeniu (tj. za pomocą obserwacji, doświadczeń, eksperymentów), bo dotyczą zjawisk nadprzyrodzonych. Coraz częściej mówi się też, że wiara religijna nie wymaga żadnego uzasadnienia, bo wiara polega właśnie na tym, że wierzy się bez dowodów. Jeżeli tak, to mamy dodatkowe potwierdzenie, że teologia, która te wierzenia głosi, nie jest nauką. Co więcej, stawia to teologię i wiarę religijną w trudnej sytuacji, bo odbiera im wiarygodność.

2. Teolodzy twierdzą, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj. za pośrednictwem objawienia bożego i za pomocą wiary, którą zawdzięczają łasce bożej. Np. Jan Paweł II pisał, że „obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi … istnieje poznanie właściwe wierze” (idzie o wiarę religijną); „w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary” (Encyklika „Wiara i rozum” 8-9).

Metodologia nauki nie uwzględnia nadprzyrodzonych metod zdobywania wiedzy. Dlaczego? Bo przekonanie, że metody te są czymś realnym i że można w ten sposób cokolwiek zbadać, jest niewiarygodne, pozbawione uzasadnienia, bezpodstawne. Teolodzy przypominają mistrzów magii.

3. Teologii nie można uznać za dziedzinę nauki także ze względu na przedmiot badań. Dlaczego?

Badania naukowe wymagają, by przedmiot badań istniał realnie. Tym przedmiotem jest przyroda, mikro i makrokosmos, organizmy żywe, psychika, życie społeczne, kultura, język, sztuka.

Brak natomiast argumentów pozwalających sądzić, że realnie istnieje przedmiot badań teologii. Nic nie wskazuje, że w Piśmie Świętym Bóg rzeczywiście cokolwiek objawił, oraz że rzeczywistość nadprzyrodzona istnieje realnie. Nic nie wskazuje, że badając Pismo Święte, badamy boże objawienie i możemy dowiedzieć się czegoś o Bogu.

Przedmiotem badań naukowych może być treść Pisma Świętego (zajmują się tym religioznawcy, historycy, filolodzy) oraz wierzenia i urojenia religijne dotyczące objawień, ale nie objawienie boże i rzeczywistość nadprzyrodzona jako takie. Podobnie przedmiotem badań filologicznych mogą być bajki o krasnoludkach, ale nie krasnoludki, bo ich realnego istnienia nie stwierdzono.

Teolodzy badają tekst Pisma Świętego, tj. zawartość starożytnych mitologicznych ksiąg, a mówią, że badają objawienie boże i zdobywają wiedzę o Bogu i sprawach nadprzyrodzonych. Teologia bada własne złudzenia, jest jak wąż, który karmi się własnym ogonem.

Dodajmy, że w publikacjach naukowych czasami pojawia się „objawienie” jako temat badań, ale idzie tam o coś innego niż w teologii. Psychologia/psychiatria zajmuje się poczuciem objawienia, doznaniem psychicznym doświadczanym przez niektórych ludzi, albo też omamami/halucynacjami, które nazywa się objawieniami. Zaś religioznawcy i etnolodzy opisują zjawiska religijne, nazywane często „objawieniami”, jakich doświadczają mistycy, szamani itp. Celem wymienionych badań nie jest jednak – inaczej niż w teologii – dociekanie, jakie to prawdy przekazuje Bóg, Matka Boska, siły wyższe czy duchy.

Co więcej, nie ma argumentów pozwalających uznać, że domniemany obiekt dociekań teologów, jakim ma być Bóg, istnieje. W związku z tym mówi się czasami humorystycznie, że teologia jest nauką, której przedmiot nie istnieje.

Przytaczane są oczywiście argumenty na rzecz istnienia boga, ale są one błędne i niewiarygodne. Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują, że Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony, że jest rzeczywistością ostateczna. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać. Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość wraz z prawami przyrody – nie musiał być stworzony.

W ten właśnie sposób na bezzasadność argumentacji teologicznej wskazywał Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof,1872-1970) i wielu późniejszych krytyków religii.

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

Powyższe trzy punkty wystarczą, by stwierdzić, że teologia nie jest nauką.

Podsumujmy: Teologia nie jest nauką, bowiem:

1. Twierdzeniom teologicznym brak jakiegokolwiek empirycznego uzasadnienia, a uzasadnienie empiryczne jest wymogiem nauki.

2. Teolodzy mówią, że zdobywają wiedzę w sposób nadprzyrodzony, tj . za pośrednictwem objawienia bożego i wiary zawdzięczanej łasce bożej – nauka nie może uznać takiej metody.

3. Przedmiotem teologii jest objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym. Zasady, obowiązujące w nauce, nie pozwalają uznać, że Bóg rzeczywiście cokolwiek tam objawił. Nie ma też argumentów pozwalających uznać, że istnieje Bóg.

Teologia i duch Poppera

Teolodzy, chcąc osłabić zarzut, że ich ustalenia nie są wsparte badaniami empirycznymi, zwracają uwagę, że także twierdzenia nauk przyrodniczych nie są całkowicie pewne i ustalone raz na zawsze. W efekcie nowych badań bywają zmieniane lub odrzucane. W szczególności metody indukcyjne, powszechnie stosowane w nauce, nie prowadzą do twierdzeń całkowicie pewnych (najkrócej mówiąc, metody te polegają na formułowaniu twierdzeń na podstawie wielu zbadanych przypadków, tj. na uogólnianiu, co może być zawodne). Wiadomo też, że procedury weryfikacji twierdzeń nie gwarantują, że twierdzenie nie będzie obalone w przyszłości.

Ulubieńcem teologów jest dziś często Karl Popper (1902-1994), filozof zajmujący się problematyką nauki, który w publikacjach z połowy XX w. akcentował właśnie, że twierdzeń naukowych nie można traktować jako całkowicie pewnych.

Dziś, po ponad półwiecznej dyskusji, okazuje się, że problem niepewności wiedzy naukowej nie jest tak ważny, jak początkowo się wydawało. Można nieco prześmiewczo powiedzieć:

No i co z tego, że wiedza naukowa nie jest całkowicie pewna? Nic. Wystarczy, że – po pierwsze – jest uzasadniona wynikami badań empirycznych. I po drugie, jest dostatecznie pewna, by skutecznie sprawdzać się w praktyce, by na jej podstawie skutecznie leczyć ludzi, konstruować samoloty, umieszczać w kosmosie sztuczne satelity i sondy, zorganizować błyskawiczną telekomunikację w skali globu, podejmować loty międzyplanetarne, na razie bezzałogowe. Wiedza naukowa nie jest iluzją. Ponadto wiele twierdzeń naukowych jest całkowicie pewnych.

A teologia? Jej ustalenia nie mają żadnego wsparcia w badaniach empirycznych. I o ile ustalenia nauki nie są całkowicie pewne, to ustalenia teologii są całkowicie niepewne (zero pewności). Wiarygodność wiedzy naukowej, uzasadnionej empirycznie i potwierdzonej w praktyce, jest wysoka, wiarygodność teologii – żadna.

Trzeba też powiedzieć zdecydowanie, wbrew przesadnym sceptykom, że wiedza naukowa jest w znacznym zakresie całkowicie pewna. Twierdzenie, że w Układzie Słonecznym planety krążą wokół Słońca, a nie Słońce wokół Ziemi, jest całkowicie, absolutnie pewne. Taka jest rzeczywistość. Nie jest to złudzenie, ani wytwór naszych zawodnych zdolności poznawczych. Ludzki mózg jest wytworem przyrody i w znacznym zakresie potrafi mówić prawdę o otoczeniu, które go wytworzyło. Wiadomo też, że nauka potrafi przekraczać kolejne bariery poznawcze, sięgać, gdzie wzrok nie sięga.

Sam Harris, biolog i propagator ateizmu, wypowiedział garść cierpkich słów pod adresem „nieuważnych zwolenników” Karla Poppera i Thomasa Kuhna, fizyka i historyka nauki (1922-1996), który podnosił szczególnie kwestię zmienności teorii naukowych. Harris nie zgadza się ze spotykanym czasami poglądem, że nauka jest dziedziną dyskursu równoważną z literaturą piękną czy religią. Akcentuje, że wiedza naukowa jest uzasadniona wieloma badaniami empirycznymi, co – przypomnijmy – w przypadku teologii i wierzeń religijnych w ogóle nie ma miejsca. Wiemy dziś – pisał jako biolog – że DNA jest podstawą genetycznej dziedziczności i szanse na to, że okaże się to całkowicie nieprawdziwe, są w rzeczywistości zerowe. Inaczej mówiąc, wiedza na temat dziedziczności będzie się zmieniać, ale rola DNA nie zostanie całkowicie zakwestionowana (Sam Harris, Koniec wiary, s. 84-85).

Dodam dużo prostszy przykład z dziedziny nauk historycznych: Badania wskazują, że istniały starożytne cywilizacje – egipska, grecka i inne. Jest to całkowicie pewne, chociaż wiedza o nich będzie się w wielu punktach zmieniać.

Z problemów pewności i zawodności wiedzy naukowej warto zdawać sobie sprawę, ale nie są trafne wypowiedzi sugerujące, że wszelkie dyskursy – nauka, mitologia, religia, literatura – są równoważne, lub że wszelka wiedza naukowa jest niepewna, albo że wszystko jest możliwe.

Podsumowując:

1. Wiedza naukowa jest wprawdzie w wielu punktach niepewna, ale jest uzasadniona badaniami empirycznymi i sprawdza się w praktyce. To wystarczy.

2. Wiele ustaleń nauki ma charakter całkowicie pewny, wraz z postępem nauki zasób tych ustaleń wzrasta. Trzeba to przypominać, bo niektórzy zapominają.

3. Wiedza naukowa jest bez porównania bardziej wartościowa poznawczo niż mitologia, literatura piękna, religia i teologia, ezoteryka itp. (z wymienionych tylko niektóre rodzaje literatury pięknej mają w pewnym zakresie wartość poznawczą).

Teologia a nauki humanistyczne i społeczne

Często porównuje się teologię do nauk humanistycznych, albo wręcz traktuje jako naukę humanistyczną. Niesłusznie. Podobieństwo jest powierzchowne, różnice fundamentalne. Potwierdzają, że teologia nie jest nauką.

Na czym polega podobieństwo?

Teolodzy, badając Pismo Święte i historię tamtego okresu, korzystają z metod badawczych i osiągnięć językoznawstwa, filologii, nauk historycznych (historia jest nauką społeczną), religioznawstwa. Teolog, podobnie jak badacz reprezentujący wymienione dziedziny nauki, analizuje źródła historyczne, bada biblijne języki, znaczenie słów i pojęć występujących w biblijnych księgach, interpretuje teksty.

Dlaczego mimo to nie można uznać, że teologia jest jedną z nauk humanistycznych, lub że wykazuje daleko idące do nich podobieństwo?

Bo nauka i teologia należą do zasadniczo odmiennych dziedzin ludzkiej kultury, pozostających ze sobą w głębokim konflikcie, w sprzeczności.

1. Nauki humanistyczne i społeczne, tak jak nauka ogólnie, nie dociekają objawienia bożego. Ich celem jest zdobycie wiedzy o człowieku i o kulturze. Natomiast głównym celem teologii jest dociekanie, co też Bóg w Piśmie Świętym przekazał. Z punktu widzenia współczesnej metodologii nauk humanistycznych i społecznych jest to cel iluzoryczny, pozbawiony uzasadnienia i sensu. Nauki te badają tekst Pisma Świętego, wierzenia i wyobrażenia religijne, ale nie badają zawartego tam objawienia bożego, bo nic nie wskazuje, że objawienie boże to zjawisko realne.

2. Wbrew temu, co się czasami sądzi, współczesne nauki humanistyczne i społeczne mają charakter empiryczny. Ustalenia tych nauk – tak jak nauki ogólnie – są uzasadniane wynikami badań empirycznych, analizą tekstów źródłowych, badaniami archeologicznymi, obserwacją życia społecznego ludzi, analizą statystyk, badaniami opinii publicznej.

Przykład z dziedziny filologii: Jeżeli filolodzy twierdzą, że Mickiewicz był poetą romantycznym, uzasadniają to empirycznie wskazując na treść jego utworów. Również pojęcie romantyzmu, przyjęte w badaniach kultury i literatury europejskiej, jest uzasadnione empirycznie przez wskazanie odpowiadających mu idei i cech utworów artystycznych.

Natomiast ustalenia teologii (twierdzenia teologiczne, „prawdy wiary”) są pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia empirycznego. Można oczywiście stwierdzić, że w Piśmie Świętym występuje potężna, niewidzialna postać nazywana Bogiem, oraz aniołowie i szatan. Można stwierdzić, że według Biblii Bóg stworzył świat, sądzi ludzi po ich śmierci itd. Nie ma jednak żadnych wiarygodnych badań empirycznych, które nawet w niewielkim stopniu potwierdzałyby rzeczywiste istnienie tych postaci oraz realność sądu bożego po śmierci, zbawienia, potępienia itp.

3. Inny głęboki konflikt, to religijna stronniczość w przeciwieństwie do bezstronności. Teologia jest stronnicza, zaś nauki humanistyczne i społeczne przyjmują zasadę bezstronności. Na czym to polega?

Teologię cechuje wyznaniowe, religijne traktowanie Pisma Świętego. Jest to dla teologii dokument wyjątkowy, ma przymioty nadnaturalne, zawierać ma jedyną prawdę objawioną przez Boga. Zaś teksty innych religii są w tym rozumieniu fałszywe. Również jedna tylko religia, chrześcijaństwo, jest – według teologii – prawdziwa, a inne są fałszywe.

Taki pogląd na Pismo Święte i religię pozostaje w sprzeczności z zasadami współczesnych nauk humanistycznych i społecznych. Nie wartościują one jednych ksiąg religijnych jako zawierających rzeczywiście boże objawienie, a innych jako nie zawierających objawienia. Nie wartościują też jednych religii jako prawdziwych, a innych jako fałszywe. Dlaczego? Bo przekonanie, że jedne religie zawierają rzeczywiste boże objawienie i są prawdziwe, a inne nieprawdziwe, jest pozbawione jakiegokolwiek wiarygodnego uzasadnienia empirycznego i racjonalnego (rozumowego, logicznego). Jest to przekonanie całkowicie dowolne, oparte wyłącznie na wierze religijnej, a nie na wiarygodnych argumentach.

Teologia a nauki formalne/dedukcyjne

Jest jeden bardzo szczególny i ważny rodzaj nauk. To nauki formalne, dedukcyjne, a właściwie matematyczno-logiczne (matematyka i logika). W odróżnieniu od nauk przyrodniczych, społecznych i humanistycznych, nie są to nauki empiryczne, nie zajmują się badaniem otaczającej nas rzeczywistości. Opierają się na logicznie uzasadnionych aksjomatach i wyprowadzaniu z nich twierdzeń. Są to nauki bardzo ważne w badaniach empirycznych, pozwalają liczyć, tworzyć modele matematyczne, wyciągać zasadnie wnioski. Ale matematyka i logika nie badają wprost rzeczywistości.

Czy teologię można zaliczyć do nauk formalnych/dedukcyjnych?

Nie można. Teologia opiera się na przekonaniu, że Pismo Święte zawiera boże objawienie. Nie jest to aksjomat, który można porównać do aksjomatów matematyki i logiki. Objawienie boże to religijne wyobrażenie, a nie formalny, matematyczno-logiczny aksjomat. Nauki formalne/dedukcyjne nie polegają na tym, że można przyjąć jakikolwiek aksjomat i już mamy naukę. Aksjomat musi mieć poważne logiczne uzasadnienie. Nie stworzymy formalnej/dedukcyjnej nauki o krasnoludkach przyjmując aksjomat, że istnieją, bo tak mówią bajki o krasnoludkach.

Również istnienia Boga nie można uznać za racjonalnie/logicznie uzasadniony aksjomat formalny. Np. rozumowanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, więc musi istnieć pierwsza przyczyna, którą jest Bóg, nie może pełnić roli logicznie uzasadnionego aksjomatu. Nawet jeżeli uznamy, że pierwsza przyczyna musi istnieć, to pozostaje całkowicie nieuzasadnione przekonanie, dlaczego tą pierwszą przyczyną ma być Bóg – i to Bóg, o którym mówi teologia, tzn. osobowa istota duchowa, opiekująca się ludźmi, karząca ich za grzechy itp. A ponadto nie wynika z tego, że istnieją aniołowie, szatan, sąd boży po śmierci, zbawienie i potępienie.

Teologia a filozofia

Wskazuje się często na podobieństwo między teologią a filozofią, bo filozofia również nie spełnia kryteriów stawianych nauce współczesnej. Są to podobieństwa powierzchowne, a próby łączenia filozofii z teologią dają w rezultacie hybrydę, twór niespójny, eklektyczny. Wygląda to jak łączenie wiary w duchy z racjonalnymi rozważaniami.

Filozofia od zarania swoich dziejów (VI w. starej ery) była próbą wyjaśnienia świata zrywającą z mitologią religijną, w której głównymi postaciami byli bogowie. Do dziś rdzeniem filozofii są rozważania i analizy racjonalne, bez odwoływania się do objawienia bożego i Pisma Świętego.

Zaś dzisiejsza teologia jest kontynuatorką starożytnej mitologii zawartej w księgach Starego i Nowego Testamentu.

Najkrócej mówiąc, teologia docieka, co też Bóg objawił ludziom w Piśmie Świętym. Zaś filozofia docieka spraw świata i człowieka wyłącznie w oparciu o ludzkie zdolności myślenia, o ludzki rozum. Teologia ma opierać się na źródłach nadnaturalnych, na objawieniu bożym i poznawaniu za pomocą wiary danej przez Boga – zaś filozofia na naturalnych, ludzkich zdolnościach poznawczych.

Czasami mówi się, że teologia, tak jak filozofia, posługuje się metodami spekulatywnymi, tzn. rozumowaniem nie opartym na empirii. Jednak podobieństwo jest tu powierzchowne. Spekulacje teologiczne i filozoficzne mają głęboko odmienne podstawy. Spekulacje teologiczne opierają się na bożym objawieniu, zaś źródłem spekulacji filozoficznych ma być ludzka zdolność myślenia, bez czerpania ze źródeł nadprzyrodzonych. Filozofia współczesna ma charakter racjonalnych przemyśleń i refleksji dotyczących świata, człowieka, kultury, nauki, etyki i wartości. Natomiast teologia nieuchronnie skazana jest na powielanie religijnych wyobrażeń wywodzonych z Pisma Świętego.

Teologia nie jest wiedzą

Teologia nazywana jest często wiedzą, ale nie jest to określenie trafne.

Współcześnie najczęściej definiuje się wiedzę jako zasób sprawdzonych informacji z jakiejś dziedziny. Wiedzą w tym rozumieniu jest nie tylko wiedza naukowa, ale także wiedza praktyczna z różnych dziedzin, począwszy od ludowego ziołolecznictwa po przepisy kiszenia kapusty; od znajomości zasad ruchu drogowego po wiedzę potrzebną do konstruowania komputerów.

Teologia nie jest wiedzą, bo jej tezy nie są w żadnym stopniu uzasadnione wynikami badań empirycznych i nie są w sposób wiarygodny sprawdzone praktycznie. Teologia nie dostarcza twierdzeń, które mogą być na gruncie nauki uznane, ani wiedzy praktycznej, która byłaby w sposób wiarygodny sprawdzona. Np. nie ma dowodów, że wypełniając kościelne nakazy można być zbawionym, a nie wypełniając – potępionym. Nic bowiem nie wiadomo, by jacyś grzesznicy, innowiercy, heretycy i ateiści zostali potępieni, lub by osoby religijne zostały zbawione. Nie ma też wiarygodnych dowodów, że Bóg rzeczywiście wysłuchuje ludzkich modlitw o zdrowie i pomyślność. Chyba dlatego osoby religijne nie są skore polegać tylko na modlitwie i na wszelki wypadek biorą leki.

Trzeba dodać, że pojęcie wiedzy używane bywa także w bardzo szerokim znaczeniu. Ma się wtedy na myśli każdy zasób informacji z jakiejkolwiek dziedziny, bez względu na wiarygodność i racjonalne, empiryczne lub praktyczne potwierdzenie.

Wiedzą nazywa się wtedy także np. znajomość magii i wróżbiarstwa, okultyzm, ezoterykę, mistycyzm, chociaż nie dostarczają żadnych sprawdzonych wiarygodnie informacji o czymkolwiek. Przy tak szerokim pojęciu wiedzy, również teologię można nazwać wiedzą.

Powstaje wtedy pytanie, do jakiego rodzaju wiedzy trzeba by teologię zaliczyć? Otóż do tego samego, co znajomość magii, wróżbiarstwa, czarów itp. Tę dziedzinę ludzkiej myśli można by nazwać (łącznie z teologią) wiedzą fantastyczną, iluzoryczną lub irracjonalną, chociaż najlepiej w tych przypadkach nie mówić o wiedzy, bo to zakrawa na nonsens.

Podsumowując: Teologia nie jest wiedzą z podobnych powodów, z jakich nie jest nauką: jej ustalenia nie zostały w żadnym stopniu wiarygodnie potwierdzone.

Czym teologia jest dziś naprawdę?

1. Teologia jest częścią religii, kultywuje i porządkuje wierzenia religijne, należy do dziedziny religii. Nie jest nauką, ani wiedzą. Badania naukowe dotyczące Pisma Świętego, prowadzone przez teologów – filologiczne, historyczne i religioznawcze – mają charakter jedynie pomocniczy. Gdyby teolodzy poprzestawali na nich, teologia przestałaby praktycznie istnieć. Stałaby się dziedziną religioznawstwa. Tak dzieje się na zachodnich uniwersytetach, gdzie nierzadko wydziały teologii tracą religijny charakter, przekształcają się w wydziały studiów nad religią. Jest to wtedy religioznawstwo, a nie teologia w dawnym rozumieniu.

2. Teologia pełni służebną rolę wobec władz Kościoła. Jako zasób wierzeń religijnych i instytucji jest ściśle podporządkowana interesom władz kościelnych. Mamy tu pełną analogię między rolą teologii i instytutów teologicznych, a rolą marksizmu-leninizmu i instytutów marksizmu-leninizmu w krajach byłego bloku komunistycznego. Jedni teolodzy są ekspertami od kościelnych wierzeń, inni propagandystami, jeszcze inni dydaktykami w szkolnictwie wszystkich poziomów. Teolodzy są dziś pracownikami frontu ideologicznego Kościoła (nazwa „front ideologiczny” używana była w PRL w odniesieniu do działań propagandowych i pracowników partyjnych działających w tej dziedzinie – analogia jest tu pełna).

3. W Polsce wydziały teologii, istniejące na kilku państwowych uczelniach, są ściśle podporządkowane władzy biskupa diecezjalnego. Pełni on funkcję  „wielkiego kanclerza”. Wszystkie ważne decyzje muszą być przez niego zatwierdzone, również dotyczące zatrudnienia. Podstawą prawną jest konkordat oraz umowa między Rządem RP a Kościołem katolickim.

Możliwe są dwa wyjścia z tej niezdrowej sytuacji: albo usuniecie wydziałów teologicznych z państwowych uniwersytetów, albo taka  zmiana statutów, by nie były to wydziały podporządkowane władzom Kościoła, ale funkcjonowały na takich samych warunkach jak inne (czyli przekształcenie wydziałów teologii w wydziały religioznawstwa). – Alvert Jann

PS. O wydziałach teologii i uczelniach kościelnych finansowanych przez budżet państwa pisałem szerzej w: „Lekcje religii w szkołach wyższych” (link poniżej).

…………………………………………………………………

Alvert Jann „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. 

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/ (o wydziałach teologii i uczelniach katolickich)

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/ (tytuł mówi za siebie)

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/ (o dowodzeniu nieistnienia Boga)

……………………………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z Ateizmu. Część 33 „Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów”

pope-309611_640Kościół twierdzi, że między nauką a religią katolicką nie ma sprzeczności. Są to zapewniania ogólnikowe. Liczne sprzeczności są faktem, podam 10 przykładów dotyczących chrześcijaństwa, przede wszystkim katolicyzmu. W przypadku innych religii przykłady pod różnymi względami musiałyby wyglądać inaczej. Trzeba jednak powiedzieć wyraźnie, że sprzeczne z nauką są wszystkie religie.

1. Religia katolicka stoi na stanowisku, że świat został stworzony przez osobowego Boga. Nauka nie może tego twierdzenia uznać. Nie ma wprawdzie dziś wystarczająco uzasadnionej naukowej teorii powstania świata, ale nie oznacza to, że prawdziwe są wyjaśnienia religijne. Twierdzenie o stworzeniu świata przez Boga jest pozbawione jakiegokolwiek uzasadnienia, które na gruncie nauki może być wzięte pod uwagę. Jest ono zaczerpnięte z Biblii i ma charakter mitologiczny (teolodzy za przenośnię uznali stworzenie świata w ciągu sześciu dni, ale biblijny mit o stworzeniu świata przez Boga obowiązuje w Kościele). Różne religie głoszą różne mity dotyczące powstania świata; starożytni Grecy uznawali, że jest wieczny. Między wyjaśnieniami mitologicznymi a wyjaśnieniami naukowymi istnieje nieprzekraczalna sprzeczność.

2. Sprzeczna z nauką jest teoria końca świata, której naucza Kościół. Jak w skrócie wygląda ta teoria? Według Kościoła Chrystus ponownie zstąpi na Ziemię, odbędzie się sąd ostateczny, po czym z woli Boga nastąpi koniec obecnego świata. Tak można przeczytać również w szkolnych podręcznikach religii.

Żadne naukowe teorie przyszłości świata nie przewidują takiej wersji wydarzeń. Badania naukowe wskazują na „koniec świata” – w niewyobrażalnie odległym czasie – w efekcie zjawiska rozszerzania się wszechświata (ucieczki galaktyk) lub ponownego zacieśniania się. Pojawiają się też hipotezy dotyczące cykliczności, tj. cyklicznego rozszerzania się i zacieśniania wszechświata.

Koncepcja końca świata, której naucza Kościół, opiera się na biblijnych mitach, a nie na badaniach naukowych. Między religią a nauką mamy tu ewidentną sprzeczność.

3. Kościół uznaje dziś fakt ewolucji w przyrodzie, ale nadal stoi na stanowisku, że człowiek powstał wskutek ingerencji Boga w proces ewolucji. Oto oficjalne stanowisko polskich biskupów w sprawie ewolucji (2006 r.): „Ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo”.

Stanowisko Kościoła jest sprzeczne z nauką. Nauki biologiczne przedstawiają proces ewolucji dokonujący się bez bożej ingerencji. Bardzo dobrze pokazują, jak ewolucja „sama z siebie” pokonuje próg oddzielający człowieka od innych gatunków. Biologia na przykład bardzo dobrze dokumentuje, jak stopniowo w toku ewolucji kształtował się układ nerwowy i mózg – od form najprostszych, po bardzo złożone u ssaków i człowieka. Nauka nie uznaje ingerencji Boga w proces ewolucji, bo brak na to jakiegokolwiek uzasadnienia poza wiarą religijną.

4. Kościół stoi niezmiennie na stanowisku, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną daną mu przez Boga i dzięki temu będzie mógł żyć wiecznie. Czekać go ma zbawienie, tj. stan wiecznej szczęśliwości, pokuta, albo potępienie. Żadne badania naukowe nie potwierdzają istnienia duszy i perspektywy wiecznego życia. Kościół powołuje się na Pismo Święte i twierdzi, że to prawda.

5. Kościół zupełnie poważnie twierdzi, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, tj. nieposłuszeństwa Bogu, jakiego mieli się dopuścić pierwsi ludzie. Podkreślmy, że to mitologiczne wyjaśnienie, zaczerpnięte z Biblii, nie jest uznane za przenośnię. Także szkolne podręczniki religii mówią o nim wyraźnie jako o wyjaśnieniu realnym, a nie w przenośni.

Nauka nie może tego wyjaśnienia uznać, gdyż opiera się ono wyłącznie na biblijnej opowieści o grzechu pierworodnym. Nie przeszkadza to teologom i religijnym naukowcom głosić, że między nauką a religią nie ma sprzeczności.

6. Nauka wymaga, by twierdzenia, które uznaje się za prawdziwe, były uzasadnione wynikami badań empirycznych, tj. obserwacji, doświadczeń, eksperymentów, analizy dostępnych materiałów (sposobami uzasadniania twierdzeń zajmuje się metodologia nauki). Twierdzenia naukowe mogą nie być pewne na 100%, ale ich bezpośrednie lub pośrednie empiryczne potwierdzenie jest konieczne.

Także hipotezy naukowe (przypuszczenia) muszą opierać się na analizach i badaniach naukowych. Nie mogą być dowolnymi fantazjami.

Podstawowe twierdzenia podawane przez Kościół, mówiące o istnieniu Boga, aniołów, szatana, duszy nieśmiertelnej, o objawieniu bożym zawartym w Piśmie Świętym i inne, nie są w żadnym stopniu uzasadnione empirycznie. Z tego powodu nie mogą być na gruncie nauki uznane, ani nawet potraktowane jako hipotezy. Natomiast władze kościelne twierdzą, że są prawdziwe. Stwarza to przepaść i sprzeczność między nauką a religią.

7. Sprzeczny z nauką jest sposób, w jaki Kościół dochodzi do swoich ustaleń.

Kościół twierdzi, że Pismo Święte zawiera prawdy objawione przez Boga. Dla Kościoła jest to wiarygodne źródło wiedzy o Bogu, człowieku i świecie. Teolodzy kościelni badają Pismo Święte, by zawarte tam prawdy poznać.

Nauka nie może uznać, że Pismo Święte rzeczywiście zawiera boże objawienie, bo brak jakichkolwiek argumentów, które by to przekonanie uzasadniały (nie ma też zresztą podstaw, by uznać istnienie Boga). Z punktu widzenia nauki Pismo Święte nie jest wiarygodnym źródłem wiedzy. Zawiera, obok niektórych historycznych i geograficznych faktów, masę zmyśleń i mitów. Poszukiwanie w Piśmie Świętym prawd objawionych przez Boga jest – z punktu widzenia współczesnej nauki – religijną fikcją, urojeniem. Nauka nie szuka w Biblii prawd objawionych.

8. Kościół twierdzi, że korzysta z nadprzyrodzonego sposobu poznawania prawdy o Bogu, świecie i człowieku. Ma to być poznawanie przy pomocy wiary, którą zawdzięcza łasce bożej. Pisze o tym także Jan Paweł II: „obok poznania właściwego ludzkiemu rozumowi … istnieje poznanie właściwe wierze” (idzie o wiarę religijną); „w pierwszym przypadku poznajemy przy pomocy naturalnego rozumu, a w drugim przy pomocy wiary” (Encyklika „Wiara i rozum” 8-9).

Otóż nauka nie może uznać, że coś takiego, jak badanie/poznawanie „przy pomocy wiary” istnieje. Powód: brak uzasadnienia. Władze kościelne bez żadnego uzasadnienia głoszą, że taka metoda istnieje i każą w to wierzyć także w podręcznikach religii. Nie ma argumentów wskazujących, że Bóg rzeczywiście dał teologom katolickim czy komukolwiek dar poznawania wiarą.

Podsumujmy punkty 7 i 8: Nauka nie uznaje żadnych nadprzyrodzonych źródeł wiedzy – ani objawienia bożego, ani poznawania przy pomocy wiary. Konsekwencje tego są dla religii i Kościoła druzgocące. Nauka odmawia teologii i religii jakiegokolwiek udziału w poznawaniu świata i człowieka, a także w poznawaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej (bo nawet jeśli przyjmie się, że rzeczywistość nadprzyrodzona nie jest tylko religijną fantazją, to teolodzy nie mają sposobu, by tę rzeczywistość badać).

Kościół nie chce się z tym werdyktem pogodzić, zgłasza roszczenia poznawcze i formułuje wiele twierdzeń dotyczących rzeczywistości nie tylko nadprzyrodzonej, ale także naturalnej (dotyczących świata, przyrody, człowieka, np. że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, a choroby i śmierć są skutkiem grzechu pierworodnego). Z punktu widzenia nauki są to twierdzenia pozbawione uzasadnienia; nie są to nawet hipotezy.

9. Religia opiera się wyłącznie na wierze – zaś nauka opiera się na badaniach empirycznych, spełniających wymogi metodologii obowiązującej w nauce. Są to praktyki sprzeczne, prowadzące do sprzecznych wyników. Religia przyjmuje, że istnieje Bóg, aniołowie, szatani, rzeczywistość nadprzyrodzona, dusza nieśmiertelna, objawienie boże zawarte w Piśmie Świętym – zaś nauka niczego takiego nie stwierdza i traktuje jako wierzenia religijne.

Czy mamy tu sprzeczność między nauką a religią? Sprzeczności by nie było, gdyby nauka chociaż w niewielkim stopniu potwierdziła istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonej. Ale nie potwierdza.

10. Nauka współczesna stoi na stanowisku naturalizmu: w praktyce przyjmuje, że istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości, tj. natura, czyli przyroda. Natura to makro i mikrokosmos, wszechświat i cząstki elementarne, przyroda nieożywiona i organizmy żywe oraz ich pochodne, tj. doznania psychiczne i świadomość (są to pochodne funkcjonowania organizmów żywych, nie istnieją niezależnie od nich).

Dla nauki nie istnieje rzeczywistość nadnaturalna, nadprzyrodzona czy boska. Dlaczego? Bo jej istnienia nie stwierdzono. Dlatego nauka – w sprzeczności z religią – ignoruje rzeczywistość nadnaturalną, Boga, aniołów, szatana, podobnie jak ignoruje duchy leśne i niewidzialne krasnoludki pomagające ludziom lub psocące.

Komentarz

1. Wbrew temu, co się czasami sądzi, naturalizm nauki (tj. uznanie, że istnieje tylko natura/przyroda i jej pochodne) nie jest założeniem, aksjomatem, dogmatem, filozofią, światopoglądem czy ideologią przyjmowaną przez naukowców. Wynika z praktyki badawczej. Gdyby istnienie rzeczywistości nadnaturalnej dało się stwierdzić chociażby w niewielkim stopniu, na gruncie nauki by to z pewnością uznano. Ale nie stwierdza się.

Rozróżnia się czasami naturalizm ontologiczny i metodologiczny. Jak mówią zwolennicy tego rozróżnienia, pierwszy uznaje, że istnieje tylko natura, przyroda. Zaś drugi przyjmuje jedynie, że w badaniach naukowych nie należy brać pod uwagę przyczyn nadnaturalnych. Rozróżnienie to wprowadzono dlatego, że są naukowcy, którzy wierzą w istnienie Boga, chociaż w badaniach naukowych tego nie uwzględniają.

Można zauważyć, że rozróżnienie to dotyczy poglądów naukowców, a nie nauki. W przypadku badań i teorii naukowych sprawa jest jednoznaczna: Boga i przyczyn nadprzyrodzonych pod uwagę się nie bierze, bowiem ich istnienia w żadnym stopniu nie stwierdza się. Oznacza to w konsekwencji, że pojęcie Boga i rzeczywistości nadprzyrodzonej zostaje przeniesione do dziedziny wierzeń religijnych lub fantastyki paranaukowej.

Natomiast na gruncie religii przyjmuje się, że Bóg, aniołowie i szatan istnieją realnie jako osoby duchowe i ingerują w sprawy świata i człowieka.

Oto zajmujący przykład. Kościół nie wstydzi się oficjalnie głosić, że szatan może realnie wstąpić w ludzkie ciało (nazwano to opętaniem). Biskupi powołują egzorcystów, którzy tego szatana mają wypędzić. W Polsce działa ponad stu egzorcystów. Obiektem ich zabiegów, często szokujących, stają się osoby doznające zaburzeń psychicznych polegających na poczuciu, że owładnął nimi szatan.

Według neurologii i psychiatrii to poważne zaburzenia psychiczne z kategorii schorzeń schizofrenicznych i paranoicznych. Wiara w opętania przez demony pochodzi z czasów starożytnych, ale Kościół z niej nie rezygnuje.

2. Naukowiec może osobiście wierzyć w Boga lub jakąś formę rzeczywistości nadprzyrodzonej, ale jest to jego prywatny pogląd. W badaniach naukowych nie bierze się czegoś takiego pod uwagę.

Jak wyjaśnić fakt, że człowiek może w swoim umyśle łączyć zarówno religijne urojenia, jak i wiedzę naukową? 

Najkrócej mówiąc, mózg ludzki powstawał w toku przebiegającej dość chaotycznie ewolucji, wskutek czego tworzy on wewnętrznie niezborną całość. W efekcie poglądy ludzkie również bywają niezborne. Człowiek myśli w znacznej mierze racjonalnie, ale często także nieracjonalnie. Wiara w boga jest nieracjonalna, ale odpowiada na pewne ludzkie potrzeby. Dlatego jest szeroko akceptowana i skutecznie wdrażana w toku wychowania i życia w społeczeństwie. Naukowcy są takimi samymi ludźmi jak inni. Ulegają religijnej indoktrynacji i irracjonalnym skłonnościom, chociaż na ogół rzadziej i w mniejszym stopniu niż przeciętnie w danym społeczeństwie. Czasami dochodzą do tego zaburzenia psychiczne polegające na przykład na uznawaniu, obok poglądów racjonalnych, także poglądów ewidentnie dziwacznych. W grę mogą wchodzić także urojenia oraz tzw. objawienia, wizje i głosy, w przekonaniu doznającego pochodzące od boga, aniołów, świętych itp.

Podsumujmy 10 punktów:

Kiedy ma miejsce sprzeczność poglądów lub twierdzeń?

Ze sprzecznością poglądów czy twierdzeń mamy do czynienia wtedy, gdy są one ze sobą niezgodne, w szczególności gdy wykluczają się. Tak jest często między nauką a religią.

Metodologia współczesnej nauki (tj. zasady uprawiania nauki) neguje jakiekolwiek twierdzenia i wyjaśnienia odwołujące się do czynników nadnaturalnych i Boga, bo ich działania nie stwierdzono. Teologia zaś na takich twierdzeniach się opiera. Mamy ewidentną sprzeczność.

Religia katolicka opiera się na starożytnych mitach i na tej podstawie wyjaśnia powstanie i koniec świata, oraz głosi, że choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego. Religia obiecuje człowiekowi wieczne życie. Kościół głosi, że Bóg ingerował w proces ewolucyjny i człowiek powstał w efekcie tchnięcia duszy nieśmiertelnej w przedludzką istotę. Wszystkie te wyobrażenia to mity pochodzące z Pisma Świętego, których nauka nie uznaje.

Katolicyzm i nauka różnią się stosunkiem do Pisma Świętego. Dla nauki Pismo Święte nie jest autorytetem ani źródłem wiedzy objawionej przez Boga. Dla katolicyzmu jest autorytetem i źródłem najwyższym, bo nadprzyrodzonym.

Nauka nie uznaje nadprzyrodzonych źródeł i metod zdobywania wiedzy o świecie, człowieku i Bogu; nie uznaje objawienia bożego oraz poznawania przy pomocy wiary zawdzięczanej łasce bożej. Natomiast religia nadprzyrodzone źródła i sposoby zdobywania wiedzy uznaje jak najbardziej.

Nauka ignoruje istnienie rzeczywistości nadprzyrodzonej, bo na jej istnienie brak uzasadnienia. Religia wiarę w rzeczywistość nadprzyrodzoną kultywuje. Religia opiera się jedynie na wierze, nauka na badaniach empirycznych.

Relację nauki do religii sugestywnie charakteryzuje wypowiedź Alberta Einsteina: „Słowo Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”. W szerszym rozumieniu, nie ograniczającym się tylko do Biblii, odnosi się to także do innych religii. – Alvert Jann 

PS. Polecam artykuł zamieszczony 1 stycznia 2020 r.: „Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

……………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/ (religia i nauka o „końcu świata”)

Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/ (o stosunku Kościoła do ewolucji biologicznej)

Grzech pierworodny” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-grzech-pierworodny/ (o ukrytym sensie grzechu pierworodnego)

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/ (tytuł mówi za siebie)

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/ (o pojęciu Boga)

„Ilu naukowców wierzy w Boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ (wyniki badań dotyczące religijności naukowców)

…………………………………………………………………………………………………

PS. Podaję link do cytowanej wypowiedź Alberta Einsteina: http://wyborcza.pl/1,75400,12641586,Czy_Albert_Einstein_wierzyl_w_Boga_.html 

Link do cytowanego oficjalnego stanowiska Kościoła w sprawie ewolucji: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WE/kep/kosciol_ewolucja_27112006.html

……………………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu część 32 „Co zamiast religii?”

Papież -małe1Według konserwatywnych polityków i Kościoła, religia katolicka ma być podstawą etyki życia prywatnego i publicznego w Polsce. Dobitnie wyraził to Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze w lipcu 2015: nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół (…) nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat”.

To nieprawda. Najbardziej dynamiczną koncepcją etyczną, prawną i polityczną są we współczesnym świecie prawa człowieka. Politycy nie powinni zapominać, że obowiązują także w Polsce i mają charakter świecki. Czasy Mieszka I i średniowiecze dawno minęły.

Polskę i przekonania moralne Polaków trzeba budować na fundamencie praw człowieka. Nie na religii i Kościele.

A w życiu osobistym? W życiu osobistym drogowskazem lepszym od religii jest tak zwany zdrowy rozsądek. Dzięki niemu ludzie nie stają się marionetkami w rękach władz kościelnych.

Etyka praw człowieka

Współcześnie najdonioślejszą świecką etykę prezentują prawa człowieka. Nie są one tylko przepisami prawnymi – są to zasady etyczne i wartości przekładane na język przepisów prawa.

Główne zasady etyki praw człowieka to: zakaz dyskryminacji i równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność myśli, sumienia i wyznania; wolność słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa; współcześnie bardzo wysoką rangę zyskują prawa socjalne.

Prawa człowieka mają regulować – zgodnie z wartościami i etyką praw człowieka – stosunki między ludźmi. Ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem. U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Deklaracje i konwencje praw człowieka dotyczą właśnie powyższych spraw.

france-63022_960_720Podstawy etyki i polityki praw człowieka stworzyli w Europie w XVIII w. myśliciele okresu Oświecenia. Przyjęta w 1789 r. przez francuskie Zgromadzenie Narodowe „Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela” stwierdza m.in.:

„Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym” (art.1).

„Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu (…) nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych prawa innym członkom społeczeństwa” (art.4).

To nie kościelni teolodzy sformułowali zasadę równości wobec prawa i wolności ograniczonej tylko wolnością innych, w tym wolności słowa i wolności wyznania. Takich zasad nie ma w Piśmie Świętym i w katolickiej tradycji. Jeżeli są one tam odszukiwane, to teolodzy robią to w nierzetelny, naciągany sposób. Prześmiewczo można powiedzieć, że teolodzy nawet w działalności inkwizycji dopatrzyliby się genezy wolności słowa i wyznania. Do połowy XX w. władze kościelne otwarcie potępiały prawa człowieka.  

Kościelni autorzy oburzają się do dziś, że Kościół doznał krwawych represji w toku rewolucji francuskiej 1789 r., a rewolucja nie przestrzegała praw człowieka. Co najkrócej można odpowiedzieć? Że nie chcą dostrzegać, jak opresyjny był feudalny i stanowy ustrój, w którym Kościół był wielkim posiadaczem dóbr materialnych i wyzyskiwaczem. Że w historii jest też zasada: „gwałt niech się gwałtem odciska” (Adam Mickiewicz „Oda do młodości”). Że przeciw wolności i równości zbrojnie wystąpili arystokraci i europejscy monarchowie, a Kościół był po ich stronie. Zbrojne walki i wojny nie sprzyjają przestrzeganiu praw człowieka, sprzyjają za to okrucieństwu.

Zamiast religii

Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r., jak i Powszechna Deklaracja Praw Człowieka przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 r. oraz późniejsze konwencje międzynarodowe i dokumenty takie jak Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, nie powstały pod dyktando władz kościelnych, nie opierają się na religii, nie odwołują się do rzekomego bożego objawienia, do żadnych pism świętych, do żadnej religii, mają charakter świecki.

Można powiedzieć, że świeckie społeczeństwo wzięło sprawy etyki, prawa i polityki w swoje ręce, odrzucając roszczenie władz kościelnych do panowania nad umysłami i państwem. Stało się to nie bez powodu. Duchowieństwo ulegało i ulega dewiacjom, pazerności, korupcji, żądzy władzy. To dlatego powiedziano Kościołowi „dziękujemy, spadajcie”.

Społeczność księży nie potrafi bez nacisku z zewnątrz korygować własnych błędów i dewiacji. Jak diabeł święconej wody boi się wszelkiej kontroli. Np. zawzięcie broni się przed ujawnianiem i karaniem seksualnego wykorzystywania dzieci przez księży. Z trudem czasami udaje się to na Kościele wymusić.

Do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965) Kościół zdecydowanie odrzucał prawa człowieka. Ale także dziś władze kościelne próbują stawiać się ponad prawem, powołują się na rzekomo znane im prawdy objawione i prawo boże. Prawa człowieka uznały tylko dlatego, że ich negowanie groziło Kościołowi marginalizacją. Próbują formułować je po swojemu i stawiać się ponad nimi. Zauważmy, że dla własnego dobra Kościół od początku nie powinien był praw człowieka negować.

Nie ma powodu, by polegać na uczciwości i mądrości władz kościelnych i duchowieństwa. Nic nie wskazuje, że zasługują na to. Już lepiej polegać na świeckiej etyce i polityce praw człowieka, niezależnej od jakichkolwiek kościołów i religii.

Nie widać, by papież Franciszek wprowadzał rzeczywiste zmiany. Rzucane luźno powiedzonka nie zmienią kościelnej rzeczywistości. A zapowiedziana większa niezależność kościołów krajowych od Watykanu może spowodować, że Kościół w Polsce będzie jeszcze większym zadupiem moralnym niż jest.

Katolicki fundamentalizm

Warto pamiętać, że katoliccy fundamentaliści ciągle praw człowieka nie uznają. Dawał temu wyraz np. pisowski poseł Stanisław Pięta: Są ludzie, do których ja siebie zaliczam, którzy uważają, że prawa człowieka nie istnieją. Istnieją obowiązki człowieka i lepiej definiować człowieka poprzez jego obowiązki”.

Po 1989 r. działała zapomniana dziś partia Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, hołdujące idei państwa chrześcijańskiego (w 1991 r. miała 49 posłów i senatorów). Dziś gdzieś w niszowych pismach i umysłach kołacze wizja Polski jako „republiki wyznaniowej”, będąca katolickim odpowiednikiem republiki islamskiej.

Nie tak dawno polscy biskupi uznali schizofreniczne wizje Rozalii Celakówny za rzeczywiste objawienia boże i uroczyście dokonali aktu intronizacji Jezusa na króla Polski. Twierdzą, że „Polska … uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa” (podkreślmy, według nich to Polska uznała, a nie ci, którzy ten akt ogłosili i uznali za swój). Biskupi nie wyzbyli się maniery mówienia za wszystkich Polaków, chociaż nie mają do tego żadnych podstaw; nie zostali wybrani ani przez ogół obywateli, ani nawet przez społeczność katolików. Biskupi przywołali też średniowieczną ideę panowania Jezusa nad wszystkimi narodami. Piszą, że Jezus jest jedynym prawowitym władcą wszystkich państw i narodów, co było i jest niedorzecznością.

revolution-30590_960_720Jak słychać, pisowski rząd przygotowuje wypowiedzenie „Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”, zwanej konwencją antyprzemocową. W kościelnych głowach majaczy całkowity zakaz aborcji i karanie więzieniem kobiet za aborcję, zakaz używania środków antykoncepcyjnych (zdołali  zakazać sprzedaży bez recepty tabletki „dzień po”), zakaz in vitro, zakaz badań prenatalnych (także USG), w nieco dalszej perspektywie karalność stosunków homoseksualnych oraz przed i pozamałżeńskch (tak jest w państwach islamistycznych, a najostrzejsze kary dotyczą kobiet), odrzucenie zasady równości kobiet i mężczyzn, zakaz rozwodów, klerykalizacja szkolnictwa, wprowadzenie w znacznym zakresie cenzury kościelno-państwowej.

To są wszystko śmieciowe koncepcje, wywlekane na światło dzienne, ale przegrywające z etyką i polityką praw człowieka. Również obecna fala demagogicznego radykalizmu w Polsce, Europie i Ameryce może odnosić tylko częściowe i chwilowe sukcesy. Nie ma powrotu do społeczeństwa, w którym władze kościelne dyktowały prawa i zasady moralne.

Słowo na zakończenie

Twierdzenie, że nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż katolicka, jest propagandowym kłamstwem. Świecka etyka i polityka praw człowieka istnieje realnie; PiS, Kościół i kościelni fundamentaliści muszą się z nią liczyć. Czasy dominacji Kościoła w dziedzinie etyki i wartości dawno minęły.

Od epoki Oświecenia Kościół utracił w tych dziedzinach, a także w innych, inicjatywę. Cofa się, próbuje się dostosowywać, ale nie tworzy nowych wartości. Broni starożytnych wierzeń i mitów, którym brak wiarygodności. W najlepszym wypadku poprzestaje na głoszeniu, że chce, by ludzie byli uczciwi i dobrzy. Ale do tego nie jest potrzebna żadna religia ani Bóg.

Nakazy takie jak: bądź uczciwy, nie kradnij, nie rabuj, nie morduj, pomagaj potrzebującym, bądź przyjazny ludziom, to są zasady uniwersalne, starsze niż religie i niezależne od religii. Człowiek nie musi się tych zasad uczyć na lekcjach religii, uczy się ich w rodzinie, szkole i praktycznie w życiu społecznym. Nie trzeba korzystać z nauk kościelnych, by wiedzieć, że kradzież jest czymś złym.

W Polsce, tak jak w krajach zachodnich, zamiast etyki kościelnej wystarczy etyka praw człowieka, powszechne zasady etyczne (nie kradnij, pomagaj potrzebującym itp.) oraz zdrowy rozsądek. Zresztą w Polsce i tak większość ludzi nie kieruje się zasadami i naukami Kościoła. To, czy ktoś postępuje etycznie lub nieetycznie, nie zależy od tego, czy jest wierzącym katolikiem. Zaś społeczność księży sama nie potrafiła i nie potrafi leczyć się z błędów i wypaczeń. Za to skrupulatnie ukrywa zło we własnych szeregach.

Widać też, że w niereligijnych krajach Europy zachodniej żyje się przyjemniej niż w krajach religijnych. Akty terroryzmu są dziś dziełem przede wszystkim religijnych fanatyków.Alvert Jann

………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.  Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Złe skutki lekcji religii (część 1)”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

„Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

…………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z ateizmu. Cześć 27 „Kim była mistyczka Rozalia Celakówna?”

bishops-1343063_960_720Episkopat polski wydał w czerwcu 2016 r. „Komentarz do Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana”, w którym wyjaśnia sens całego przedsięwzięcia. Czytamy tam, że potrzeba intronizacji Chrystusa wynika z objawień, jakich doświadczyła około 1937 r. Rozalia Celakówna, krakowska pielęgniarka i mistyczka. W objawieniach tych, jak piszą biskupi, „Jezus domaga się m.in. aktu intronizacyjnego od narodu polskiego. Świadczy o tym choćby ten zapis (cytuje się fragment objawienia): >Jest ratunek dla Polski: jeżeli mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez intronizację, nie tylko w poszczególnych częściach kraju, ale w całym państwie z rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga<”.

Dokument, który zacytowałem, został włączony do materiałów upowszechnianych przez episkopat z okazji uroczystości intronizacyjnych 19 listopada 2016 r. Ma więc wysoką rangę.

Warto bliżej przyjrzeć się Rozalii Celakównie i jej objawieniom (zamieszczam poniżej fragment artykułu „Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – link na końcu).

Kim była Rozalia Celakówna?

Sama Rozalia Celakówna jest najmniej winna całej tej aferze z intronizacją, chociaż to jej wizje stały się podstawą pomysłów intronizacyjnych.

Rozalia ZdjęcieByła pielęgniarką, zwykłą i uczciwą kobietą, ale nadmiernie przejmującą się religią i cierpiącą na poważne zaburzenia psychiczne. Miała wielokrotnie widzenia i słyszała głosy (częsty symptom zaburzeń psychicznych i schizofrenii), które pojmowała jako objawienia pochodzące od Jezusa. Zaburzenia te wpływały niekorzystnie na jej życie i powinno się jej z tego powodu współczuć.

Pretensję trzeba mieć do kościelnego otoczenia, które w dobrej lub złej wierze zaczęło żerować na jej przypadłości. Duchowni zachęcali ją do spisywania wizji, pobudzali zamiast uspokajać, umacniali wiarę w prawdziwość jej kontaktów z Jezusem. Rozalia doznawała objawień, dokładnie i obszernie przez nią spisanych, które stały się podstawą późniejszego ruchu intronizacyjnego.

Znalazł się lekarz, który na zlecenia władz kościelnych w 1938 r. wydał pozytywne orzeczenie o jej stanie psychicznym.

Sprawa objawień i intronizacji zaczęła żyć własnym życiem, machina kościelna produkująca cuda, objawienia i świętych, mełła powoli ale skutecznie. Rozalia zmarła w 1944 r., a po jej śmierci znajdowali się wpływowi ludzie zdolni nadawać jej objawieniu coraz większe znaczenie i rozgłos. Odpowiednie instancje kościelne, zamiast powiedzieć zdecydowane „nie”, uwiarygodniały prawdziwość jej rozmów z Chrystusem. W 1996 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny, zakończony pozytywnie na szczeblu diecezjalnym w 2007. Dokumenty zostały przekazane do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że jeszcze przed wojną Rozalia spotykała czasami trzeźwych kapłanów. W jej notatkach czytamy: „Jedni spowiednicy mówili, że mam pomieszanie zmysłów, inni, że im Bóg nie dał zrozumienia mej duszy, a inni jeszcze mnie besztali, że opowiadam takie rzeczy, które się nie dzieją na świecie, a jeszcze inni wprost mówili, że to wszystko jest nienormalne”.

Objawienia

Jeśli starczy wam cierpliwości, przeczytajcie poniższe cytaty z obszernych notatek Rozalii. Warto przeczytać, bo inaczej trudno zrozumieć, jak wielkich nadużyć intelektualnych i moralnych dokonują pospołu episkopat, Kościół i ruchy intronizacyjne.

Pewnego razu Rozalia upadła zemdlona i tak opisuje swój stan:

„Odczuwałam ogień piekielny na sobie, który zdawał się palić me ciało. Ryk i wycie szatanów było tak przejmujące, że żaden rozum ludzki tego nie pojmie. Gdy Bóg w ten sposób duszę krzyżuje i zostawia w ciemności – wówczas człowiek nic nie może pomóc”.

Inne widzenie:

„Zbliżył się do mnie Pan Jezus, ujął mnie za ramię i wyszedł z tej sali na korytarz ze mną. Był ubrany w suknię białą i płaszcz bordo. Nie mogę określić z czego względnie jaki był materiał. W boku Jezusowym była Rana. O z jakąż miłością i słodyczą przemówił do mnie, do tak ogromnie nędznej duszy (…): >Moje drogie dziecko popatrz, jak straszną boleść zadają mi grzechy nieczyste<„.

Narastające w Polsce od około 1937 r. obawy przed możliwą wojną, atmosfera niepokoju, stymulowały lęk i apokaliptyczne nastroje. Pojawiają się widzenia coraz częściej mające za temat Polskę, świat, wojnę i intronizację Chrystusa jako ratunek przed katastrofą. Oto Rozalia widzi postać i słyszy głos:

„Nastaną straszne czasy dla Polski. Burza z piorunami oznacza karę Bożą, która dotknie naród Polski za to, że ten naród odwrócił się od Pana Boga przez grzeszne życie. Naród Polski popełnia straszne grzechy i zbrodnie, a najstraszniejsze z nich są grzechy nieczyste i morderstwa, i wiele innych grzechów”.

,,Moje dziecko, za grzechy i zbrodnie (wymieniając zabójstwa i rozpustę) popełniane przez ludzkość na całym świecie ześle Pan Bóg straszne kary. Sprawiedliwość Boża nie może znieść dłużej tych występków. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. Jeżeli chcecie ratować świat, trzeba przeprowadzić Intronizację Najświętszego Serca Jezusowego we wszystkich państwach i narodach na całym świecie. Tu i jedynie tu jest ratunek. Które państwa i narody jej nie przyjmą i nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną”.

,,Trzeba wszystko uczynić, by Intronizacja była przeprowadzona. Jest to ostatni wysiłek Miłości Jezusowej na te ostatnie czasy! Pytam z bojaźnią tej osoby, czy Polska się ostoi? Odpowiada mi, że Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego miłości; inaczej, moje dziecko, nie ostoi się. (…) W tej chwili powstał straszliwy huk – owa kula (glob ziemski) pękła. Z jej wnętrza wybuchnął ogromny ogień, za nim polała się obrzydliwa lawa jak z wulkanu, niszcząc doszczętnie wszystkie państwa, które nie uznały Chrystusa. Widziałam zniszczone Niemcy i inne zachodnie państwa Europy. Z przerażeniem uciekałam wprost do tej osoby – pytam – czy to koniec świata, a ten ogień i lawa czy to jest piekło – otrzymuję odpowiedź: to nie jest koniec świata ani piekło, tylko straszna wojna, która ma dopełnić dzieła zniszczenia. Granice Polski były nienaruszone – Polska ocalała. Ta osoba nieznana mówi jeszcze do mnie: >Państwa oddane pod panowanie Chrystusa i Jego Boskiemu Sercu dojdą do szczytu potęgi i będzie już jedna owczarnia i jeden pasterz<. Po tych słowach wszystko znikło”.

I na koniec fragment, z którego pochodzi cytat eksponowany przez episkopat w „Komentarzu do Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla” (tekst zaznaczony kursywą):

„Zdawało mi się, że ten ogień zniszczy całkowicie cały świat. Po pewnym czasie ten ogień ogarnął całe Niemcy niszcząc je doszczętnie tak, że ani śladu nie pozostało z dzisiejszej Trzeciej Rzeszy. Wtem usłyszałam w głębi duszy głos i równocześnie odczułam pewność niezwykłą, że tak się stanie, czego nie potrafię opisać: >Moje dziecko, będzie wojna straszna, która spowoduje takie zniszczenie. Niemcy upadną i już nigdy nie powstaną za karę, bo Mnie nie uznają jako Boga Króla i Pana swego. Wielkie i straszne są grzechy i zbrodnie Polski. Sprawiedliwość Boża chce ukarać ten naród za grzechy, a zwłaszcza za grzechy nieczyste, morderstwa i nienawiść. Jest jednak ratunek dla Polski, jeżeli Mnie uzna za swego Króla i Pana w zupełności przez Intronizację nie tylko poszczególnych części kraju, ale całego Państwa z Rządem na czele. To uznanie ma być potwierdzone porzuceniem grzechów i całkowitym zwrotem do Boga”. (…)

Szerzej z objawieniami Rozalii Celakówny można zapoznać się w obszernej publikacji, przygotowanej w środowisku wspólnot intronizacyjnych: Ewa Wieczorek, Służebnica Boża Rozalia Celakówna. Życie i misja, Ustroń 2006. Stamtąd pochodzą przytoczone wyżej cytaty.

Ksiądz, duszpasterz wspólnot intronizacyjnych, w wymienionej przed chwilą publikacji z 2006 r., tak podsumowuje sens objawień: „Przesłanie Rozalii do Narodu Polskiego jest wyjątkowo alarmujące: na świat może nadejść kara, a jego losy w dużej mierze zależne są od nas, od tego, czy wypełnimy zleconą nam przez Boga misję Intronizacji.” (…)

schizophrenia-388869_960_720Psychiatria

„>Na schizofrenię cierpi 1 proc. społeczeństwa. Ponad trzy czwarte z tych osób doświadcza w pewnym okresie choroby halucynacji słuchowych czy wzrokowych< – mówi w rozmowie z PAP psycholog dr Łukasz Gawęda z II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu SWPS. (…)

Badacz podkreśla, że chorzy pochodzenie głosów mogą różnie wyjaśniać. >Niektórzy sądzą, że mówi do nich mafia z Moskwy. Innym wydaje się, że mówi do nich sąsiad przez ścianę. Niektórzy uważają, że ktoś przesyła im myśli przez nadajnik radiowy. A czasem ludzie są pewni, że słyszą głos Boga lub szatana. Mechanizm słyszenia halucynacji jest podobny, ale różne są przekonania co do pochodzenia tych głosów. Najprawdopodobniej znaczenie ma tutaj historia życia pacjentów, ich doświadczenia, związki z innymi i przekonania na temat ludzi i siebie w ogóle< (…).

Neuropsycholodzy omamy słuchowe wyjaśniać mogą pobudzeniem kory słuchowej. >Wiemy, że jak kora słuchowa jest pobudzona, zaczyna produkować doświadczenia słuchowe. Czasem – na razie nie wiemy dlaczego – ta część mózgu pobudza się spontanicznie. Oznacza to, że bez odpowiednich dźwięków, słów z otoczenia możemy słyszeć głosy< – mówi rozmówca PAP i zapewnia, że zdrowa osoba zaczęłaby słyszeć głosy lub dźwięki, gdyby wszczepiło się jej odpowiednią elektrodę do kory słuchowej. Pobudzenie pierwszorzędowej kory słuchowej sprawiłoby, że osoba ta słyszałaby trzaski i szumy, a przy pobudzeniu drugorzędowej kory słuchowej – bardziej złożone wrażenia słuchowe, np. głosy”.

Fragmenty artykułu: Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy. „Nauka w Polsce”, Servis PAP, 22.07.2015.

Od siebie dodam, że dopiero w klinice psychiatrycznej możemy zobaczyć, co potrafi ludzki mózg, co mogą widzieć i słyszeć ludzie.

Objawienia Rozalii Celakówny to halucynacje typowe dla schizofrenii.

Memento

To, że episkopat i ruchy przykościelne robią sobie polityczny i religijny spektakl, wykorzystując przeżycia kobiety doznającej halucynacji i słyszącej „głosy”, źle świadczy przede wszystkim o episkopacie. Wykorzystywanie zaburzeń psychicznych, doświadczanych przez wiernych i kapłanów, ma miejsce w Kościele od wieków. Nie znaczy to, że tak musi być nadal. Dziś przynosi to wstyd. – Alvert Jann

…………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów.

Linki do artykułów o intronizacji Chrystusa na króla Polski:

Intronizacja Chrystusa już 19 listopada!!” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacja-chrystusa-juz-19-listopada/

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Gra królem Chrystusem” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/gra-krolem-chrystusem/ . W artykule tym szerzej komentuję treść „Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” oraz zamieszczam pełny jego tekst.

Akt-Jubileuszowy-2016_full.

Zdjęcie Rozalii Celakówny pochodzi z Oficjalnej Strony Biura Postulacji Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Powyższe ogłoszenie – z oficjalnej strony Konferencji Episkopatu Polski. 

Ćwiczenia z ateizmu. Część 26. „Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii”

Bóg, jak twierdzą teolodzy, jest niedostępny badaniom naukowym, jednak z całą pewnością istnieje. Hm! To ciekawe. Może istnieć rzeczywistość niedostępna jakimkolwiek badaniom empirycznym, nie ma problemu. Ale żeby ot tak, z definicji przyjmować, że niedostępny naukowym badaniom jest Bóg, to wygląda na intelektualne kuglarstwo, chytrą sztuczkę, trik.

Tradycyjnie takie chytre sztuczki nazywa się sofistyką. W starożytnej Grecji działali wędrowni filozofowie, nauczyciele retoryki, sztuki przekonywania, filozofii. Nazywano ich sofistami. Nie stronili od filozoficznego krętactwa i kuglarstwa. Dlatego przyjęło się, że sofistyka to pokrętne, oszukańcze rozumowanie.

Kościelne nauki i teologia toną w sofistyce. Bóg ma istnieć w rzeczywistości, obiektywnie, ale jest z założenia niewykrywalny za pomocą metod empirycznych (obserwacji, doświadczeń, eksperymentów). To tak jakby powiedzieć, że istnieje żaba, która wszystko może, ale jest z definicji niedostępna naszym zmysłom. Czy musimy tę żabę zjeść? Nie musimy.

Przedstawiam 10 argumentów przeciw istnieniu Boga, o którym naucza Kościół katolicki, oraz przeciw prawdziwości kościelnych nauk. Nie znaczy to, że inne religie głoszą prawdę.

Czy argumenty te wystarczą, by uznać, że Boga nie ma, a nauki kościelne są fałszywe? Tak, zgodnie z zasadą: ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka.

* * *

1. Może istnieć rzeczywistość, która nigdy nie będzie dostępna badaniom empirycznym. Ale przypuszczenie, że jest to rzeczywistość nadprzyrodzona lub jakikolwiek bóg (w tym Bóg, o którym naucza Kościół) jest tyle samo warte, co domniemanie, że istnieje Krasnal, który wyczarował świat. W obu przypadkach brak jakichkolwiek argumentów wspierających te przypuszczenia. Dodajmy, że istnienie Boga wymaga argumentacji, bowiem w przekonaniu osób religijnych Bóg istnieje obiektywnie, tj. niezależnie od człowieka i jego wyobrażeń. Inaczej jest w przypadku np. wartości, zasad moralnych, idei, postulatów. Są one wytworem ludzkiego umysłu i kultury. Uzasadniać trzeba ich słuszność, zaś ich istnienie jest równoznaczne z ich głoszeniem. Tak nie jest w przypadku Boga. To, że głosi się wiarę w Boga, nie znaczy, że Bóg istnieje.

2. Podając argumenty na rzecz istnienia Boga, ma się często na myśli nieznaną wieczną rzeczywistość, nieokreśloną nadnaturalną siłę wyższą, boga bezosobowego lub „coś”, co stanowi prapoczątek świata i podstawę ładu panującego w przyrodzie. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że argumenty tego rodzaju nie odnoszą się do Boga, o którym naucza Kościół. Kościół odrzuca pojęcie boga jako abstrakcyjnej, bezosobowej siły wyższej. Mówi się o tym wprost w podręcznikach religii. Według Kościoła Bóg jest osobą, opiekuje się światem i ludźmi, nagradza, karze.

3. Argumenty, przytaczane na rzecz istnienia boga, są błędne i niewiarygodne. Podam jeden przykład. Teolodzy powołują się na zasadę, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę. Na tej podstawie twierdzą, że przyczyną istnienia świata jest Bóg, który świat stworzył. Jest to argumentacja bezzasadna.

Dlaczego?

 Skoro wszystko musi mieć swojego stwórcę, to trzeba zapytać, kto stworzył Boga. A jeżeli Bóg nie musiał być – jak twierdzą teolodzy – przez nikogo stworzony, to równie dobrze świat jako całość nie musiał być przez nikogo stworzony. Teolodzy bezpodstawnie, z definicji przyjmują jednak, że tylko Bóg nie musiał być przez nikogo stworzony. Nie ma powodu, by się z nimi zgadzać.

W ten właśnie sposób na bezzasadność argumentacji teologicznej wskazywał Bertrand Russell (logik, matematyk, filozof,1872-1970) i wielu późniejszych krytyków religii (1).

Świat jest rzeczywistością niezwykłą. Jest bardzo możliwe, że w ciągle zmieniającej się postaci świat istnieje wiecznie (także przed tzw. wielkim wybuchem). Przekonanie, że wszystko musi mieć swoją przyczynę, swojego stwórcę, można odnieść co najwyżej do obiektów istniejących wewnątrz świata, ale nie do świata jako całości. Świat ma cechy rzeczywistości niezniszczalnej, wiecznej, samoistnej, nie stworzonej przez nikogo. Teza, że świat musiał być przez kogoś stworzony, a tym kimś jest Bóg, jest bezpodstawnym urojeniem, nie wytrzymującym logicznej, a tym bardziej empirycznej, krytyki.

4. Kościół każe wierzyć nie tylko w Boga, ale w wiele innych „prawd” wiary. Np. w istnienie aniołów i szatana, w duszę nieśmiertelną, w życie wieczne po śmierci, w sąd boży, w Jezusa Chrystusa, który jest synem Boga-Ojca, został poczęty bez stosunku seksualnego, a po śmierci zmartwychwstał. W szkolnym podręczniku religii czytamy, że poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny” (2).

Wszystko to pozbawione jest wiarygodnej argumentacji. Kościół może powoływać się tylko na Pismo Święte. Brak argumentów, które wskazywałyby, że to coś więcej niż mity religijne. Np. kościelne nauki o duszy nieśmiertelnej i życiu wiecznym są tyle samo warte, co greckie opowieści o Hadesie, hinduskie o reinkarnacji i ludowe o duchach zmarłych, odwiedzających ziemię.

5. Potrafimy powiedzieć, kim jest Zeus. To bóg z mitologii greckiej, postać fikcyjna. W jego istnienie dziś chyba nikt nie wierzy. A kim jest Bóg, o którym naucza Kościół? To postać ze starożytnych ksiąg Izraelitów, modyfikowana przez tysiąclecia zgodnie z wyobrażeniami kolejnych epok. Wiara w jego istnienie jest tyle samo warta, co wiara w istnienie Zeusa, bóstw hinduistycznych i innych. Żadne argumenty nie wspierają przekonania, że to byty istniejące w rzeczywistości. Fakt, że Bóg, w którego każe wierzyć Kościół katolicki, to postać ze starożytnych mitologii, można uznać za wystarczający dowód, że nie istnieje on w rzeczywistości. Bogowie z mitów istnieją tylko w mitach.

6. Wierzenia religijne, podawane przez Kościół, opierają się na Piśmie Świętym i jego interpretacjach. Są to księgi pochodzące sprzed około 2-3 tys. lat. Przypuszczenie, że zawierają rzeczywiście treści objawione przez Boga, jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Księgi Pisma Świętego, jak wiele innych starożytnych tekstów, zawierają pewne historyczne i geograficzne fakty, ale mamy tam mnóstwo zmyśleń i religijnych mitów. Uznanie Pisma Świętego za mitologię religijną jest jak najbardziej uzasadnione.

7. Jezus mógł być postacią rzeczywistą, bo w tamtych czasach – jak i dziś – działało wielu tzw. proroków, guru, założycieli sekt. Ale mitem religijnym jest twierdzenie, że był synem bożym, został poczęty bez stosunku seksualnego, wskrzeszał zmarłych, uzdrawiał chorych, po śmierci zmartwychwstał i będzie sądzić ludzi przed końcem świata. Jak ktoś chce, może w to wierzyć, ale jeżeli nie ulegliśmy religijnej indoktrynacji, możemy to uznać wyłącznie za mity i urojenia.

8. Kościół podaje mitologiczne wyjaśnienia dotyczące przyrody, świata i człowieka. Opierają się one na opowieściach biblijnych i nie mają żadnego uzasadnienia w racjonalnej, sprawdzonej wiedzy. Karykaturalnym przykładem jest – powtarzane także w podręcznikach – wyjaśnianie chorób i śmierci grzechem pierworodnym, tj. nieposłuszeństwem, jakiego mieli się dopuścić wobec Boga pierwsi ludzie. Kościół bożym aktem stworzenia wyjaśnia powstanie i koniec świata. Wprawdzie biblijny opis stworzenia świata został uznany za przenośnię, to samo stworzenie świata przez Boga jest podawane jako wiedza prawdziwa. Nie mówi się jednak, w jaki to sposób Bóg świat stworzył. Upodabnia to całkowicie stworzenie świata do bajkowych opowieści o czarownikach, którzy potrafią wszystko, a Boga – do czarownika z bajki. Trochę więcej dowiadujemy się o końcu świata. Chrystus ma ponownie zstąpić na ziemię, osądzić ludzi, po czym z bożej woli obecny świat przestanie istnieć. Bajkowy, mitologiczny charakter tych wydarzeń jest uderzający, ale Kościół nie podaje tego jako przenośni. Inny przykład. Kościół uznał fakt ewolucji, ale naucza, że Bóg w toku ewolucji tchnął duszę nieśmiertelną w ciało człowieka, dzięki czemu człowiek zyskał właściwe ludziom zdolności myślenia i świadomość. Znów Bóg występuje jak czarownik z bajki, który w magiczny sposób zapewnił ludziom umiejętności myślenia i nieśmiertelność w Królestwie Bożym. Są to wszystko wyjaśnienia mitologiczne, nie oparte na jakichkolwiek racjonalnych przesłankach. Bajkowa fikcja i fantazja.

9. W swoim nauczaniu Kościół pomija lub przeinacza kompromitujące treści zawarte w Piśmie Świętym. Np. według Biblii Bóg nakazywał masowe rzezie. Oto co kazał Izraelitom zrobić z ludami zamieszkującymi ziemię obiecaną: Pan, Bóg twój, odda je tobie, a ty je wytępisz (…), nie okażesz im litości” (Pwt 7,1-2). Biblijny Bóg w potopie zgładził wszystkich ludzi, z wyjątkiem Noego, jego najbliższych i zwierząt uratowanych w arce. Zginęły wszystkie niemowlaki i dzieci nienarodzone. I na dodatek wszystkie zwierzęta. W Biblii czytamy: Wszystkie istoty poruszające się na ziemi (…) wyginęły wraz ze wszystkimi ludźmi” (Rdz 7,21). Podobnych przykładów można podać więcej. Kościół naucza, że „Bóg jest Miłością”, ale nawet jeśli powyższe opisy potraktujemy jako przenośnie, nie przystają do obrazu miłosiernego i mądrego Boga. Jaki z tego wniosek? Kościół manipuluje zawartością Pisma Świętego, teolodzy żonglują cytatami, znajdują w Piśmie Świętym to, co chcą znaleźć.

10. Kościół naucza, że wierzenia katolickie są racjonalne. Wielką wagę nadawali tej tezie Jan Paweł II i Benedykt XVI. Zwróćmy jednak uwagę, że źródłem katolickich wierzeń jest – jak głosi Kościół – objawienie boże i poznanie religijne, które Kościół ma zawdzięczać łasce bożej. Wierzeń tych nie można racjonalnie uzasadnić, pozostają one w sprzeczności z racjonalną wiedzą o świecie i człowieku. Przykładem jest chociażby wiara w to, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, a Jezus zmartwychwstał i przed końcem świata będzie ludzi sądzić. W encyklice Jana Pawła II można przeczytać: ludzki rozum nie musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć, aby przyjąć treści wiary” (3). Nieprawda. Można uznać dające się racjonalnie uzasadnić normy etyczne, podawane przez Kościół (nie znaczy to, że wszystkie, które Kościół nakazuje). Ale wiara w podawane przez Kościół „prawdy” jest nie do pogodzenia z godnością istoty rozumnej jaką jest człowiek. Dlaczego? Bo wiara w duszę nieśmiertelną, zmartwychwstanie Jezusa, cuda, sąd ostateczny itp., jest pozbawiona racjonalnej argumentacji i sprzeczna z racjonalną wiedzą o świecie i człowieku. Aby te „prawdy wiary” uznać, człowiek musi zaprzeczyć własnemu rozumowi i upokorzyć się.

Komentarz

Obowiązek udowodnienia, że istnieje Bóg osobowy, dusza nieśmiertelna, a Pismo Święte zawiera boże objawienie, spoczywa na Kościele. Wiarygodnych argumentów brak. Nie ma też argumentów uzasadniających, że Jezus mógł być poczęty bez aktu seksualnego, mógł wskrzeszać zmarłych, mógł zmartwychwstać. Zdarzenia te pozostają w sprzeczności z racjonalną wiedzą o człowieku i przyrodzie. Za to dobrze wpisują się w nurt wyobrażeń mitologicznych. Wszystko to, czego naucza Kościół katolicki, ma taki sam status jak opowieści o bogach starogreckich, krasnoludkach i reptilianach.

Każde twierdzenie wymaga argumentacji, uzasadnienia. A jaką argumentacją posługuje się Kościół? Nie ma co do tego wątpliwości. W podstawowych sprawach Kościół powołuje się na boże objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na poznanie religijne, które zawdzięczać ma łasce bożej. Tak twierdzą władze kościelne, teolodzy i podręczniki religii.

Nie jest to argumentacja racjonalna, nie opiera się na ludzkich zdolnościach rozumowania i myślenia, ani na badaniach empirycznych. Kościół odwołuje się do nadprzyrodzonych źródeł wiedzy. Dlatego trzeba powiedzieć wyraźnie, że wiedza religijna, podawana przez Kościół, należy do tej samej kategorii, co wiedza różnego rodzaju magów, guru, proroków. Czym innym zresztą mogłyby być kościelne nauki o duszy nieśmiertelnej, zmartwychwstaniu Jezusa, wniebowzięciu Maryi Panny, sądzie ostatecznym, który ma się odbyć przed końcem świata itp.

Katecheci wbijają uczniom do głów irracjonalne wierzenia, starożytne mity zapisane w Starym i Nowym Testamencie. Nie jest to żadna racjonalna wiedza. Mity te trzeba traktować tak samo jak mity greckie. Kościół nie może tego zrobić. W programach nauczania religii wprost stwierdza, że celem jest katecheza, nauczanie wiary katolickiej. Dlatego nie powinno być religii w szkole.

W cytowanym już podręczniku religii czytamy: To, że czegoś nie potrafimy wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, nie oznacza, że tego nie ma!” (4). I co z tego, że nie oznacza? Nic. Żeby uznać, że Bóg istnieje, a ludzie mają duszę nieśmiertelną i przed końcem świata będą sądzeni przez Chrystusa, trzeba podać argumenty wskazujące, że nie są to jedynie starożytne mity. Nie wystarczy powiedzieć, że chociaż nie możemy tego wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, to jednak być może jest to prawda. W ten sposób można by tłumaczyć uczniom, że być może istnieją krasnoludki, reptilianie i duchy grasujące po lasach.

Zamiast humoru

– Czy ksiądz może zajść w ciążę?

– Ależ oczywiście. To, że czegoś nie potrafimy wyjaśnić za pomocą ludzkiego rozumu, nie oznacza, że tego nie ma lub nie może się zdarzyć!

– A z jakiego powodu Bóg jest niedostępny badaniom naukowym?

– Z tego samego, co krasnoludki. – Alvert Jann

……………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dowód na nieistnienie. Kogo?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Ilu naukowców wierzy w Boga?”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ i inne.

……………………………………………………………

Przypisy

1 B. Russell „Dlaczego nie jestem chrześcijaninem?” – http://bacon.umcs.lublin.pl/~lukasik/wp-content/uploads/2012/09/Russell-Dlaczego-nie-jestem-chrześcijaninem3.pdf 

2 Podręcznik religii dla liceum: „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, jezuickie Wydawnictwo WAM, notes ucznia, s. 69.

3 Jan Paweł II, Encyklika „Wiara i rozum” – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/encykliki/fides_ratio_0.html

4 Cyt. wyżej podręcznik religii, s. 36.

………………………………………………………………………………

Cwiczenia z ateizmu. Część 25. „Katolicki Uniwersytet Lubelski zajmie się magią”

Nie uwierzycie, na wydziale filozoficznym KUL pojawił się tubylec z Wysp Trobriandzkich (Zachodni Pacyfik) i chce robić doktorat nie o magii, ale z magii. Przywiózł dziełko, w którym dowodzi, że moce magiczne istnieją naprawdę, a tradycyjna magia odprawiana od wieków w jego kraju jest skuteczna.

Magię trobriandzką dokładnie badał i opisał przed laty nasz rodak Bronisław Malinowski (1884-1942). Za badania kultur tamtego regionu otrzymał katedrę na Uniwersytecie Londyńskim. Tubylec nie omieszkał zaznaczyć, że niedawno minęło  100 lat od uzyskania przez Malinowskiego doktoratu na Uniwersytecie Londyńskim. „Ta okrągła rocznica zobowiązuje Polaków” – mówił na posiedzeniu rady wydziału.

Tubylec nie w pełni zgadzał się z wielkim etnologiem. „Cenię bardzo Bronisława Malinowskiego – powiedział – ale różnię się od niego. Bronisław Malinowski nie wierzył w magię, tylko ją wnikliwie opisywał. Ja postępuję inaczej. Nie tylko analizuję, ale dowodzę, że praktyki magiczne, zaklęcia, mają moc realną i są skuteczne, o ile tylko są prawidłowo wykonywane”.

Zebrani filozofowie i teolodzy ze szczególnym uznaniem przyjęli następującą ideę, mocno akcentowaną przez tubylca: „Wy dowodzicie istnienia mocy Bożej, a ja mocy magicznych. To bliskie sobie zagadnienia, właściwie tożsame. Dziś, Czcigodna Rado, czas zjednoczyć siły. Musimy działać wspólnie, ponad historycznymi podziałami. Dotychczas podkreślaliśmy różnice, a pomijaliśmy podobieństwa. Niesłusznie. Magia i religia to jedno”.

– Obiektywnie patrząc, ma rację – szeptano na sali ze zrozumieniem.

„Przyjrzyjmy się. Podobieństwa są fundamentalne, różnice tylko formalne – kontynuował tubylec. – W magii idzie o bezbłędne wypowiedzenie właściwego zaklęcia, by wpłynąć na rzeczywistość. W waszej religii zwracacie się do świętego o wstawiennictwo u Boga, by spowodować uzdrowienie. Co więcej, odpowiednio wykonana czynność, jaką jest chrzest, powoduje związek z Bogiem, którego nie da się odkręcić. W innej znanej religii bez tzw. obrzezania, obcięcia napletka, nie ma przymierza z Bogiem. Ale wróćmy do katolicyzmu. Kościelni egzorcyści słowem i święconą wodą wypędzają szatana z ciał opętanych. Egzorcysta i mag to różne odmiany tego samego gatunku. Co więcej, Kościół wierzy w magię, wierzy, że człowiek może rzucić mocą szatana urok na drugiego człowieka. Nie tak jak ateiści, którzy podważają wiarę zarówno w religię, jak i w magię. Magię trzeba udoskonalić, ucywilizować, a nie zwalczać”.

Wniosek ten zebrani przyjęli ze zrozumieniem.

„Zarówno w magii, jak i w religii – kontynuował tubylec – moc nadprzyrodzona tkwi w czynnościach religijnych lub magicznych, co na jedno wychodzi. Ale religia i magia mają jeszcze głębsze wspólne podstawy. Łączy nas starożytna wiara w nadprzyrodzone moce tajemne, w rzeczywistość inną niż przyrodnicza, zwyczajna. To rzeczywistość, która jest boska i magiczna zarazem”.

Na posiedzeniu rady wydziału wywiązała się ciekawa dyskusja. Zgodzono się, że pojęcia Boga i mocy magicznych nie są ze sobą sprzeczne, lecz uzupełniają się. Uznano, że moce magiczne, tak samo jak moce boskie, usytuowane są tam, gdzie rozum nie sięga, logiczna zasada sprzeczności nie obowiązuje, badania empiryczne są niemożliwe. Można więc twierdzić, że istnieją z całą pewnością.

Na zakończenie wyrażono ubolewanie, że magia nie jest nauczana w szkołach. Zgodzono się, że trzeba to zmienić. Aby przygotować kadry zdolne nauczać nie tylko religii, ale i magii, postanowiono powołać Katedrę Filozofii Boga i Mocy Magicznych (katedry filozofii Boga istnieją na katolickich uczelniach, np. na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie). – Alvert Jann

Warszawa, 1 kwietnia br.

.………………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/

Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Savage-Memory

Bronisław Malinowski na Wyspach Trobriandzkich, 1916.

Ćwiczenia z ateizmu. (część 24) „O religii i nauce. Komentarz do podręczników religii”

angel-910805_960_720Autorzy podręczników do religii starają się przekonać uczniów, że religia katolicka i nauka pozostają ze sobą w zgodzie. Jest to oficjalne stanowisko władz Kościoła katolickiego, a jego gorącym orędownikiem był Jan Paweł II. Pisałem już na ten temat, dziś skupiam uwagę na podręcznikach.

Sprzeczności

W podręcznikach pomija się liczne sprzeczności między nauką a religią. Podam kilka przykładów i spróbuję powiedzieć, na czym polega sprzeczność zasadnicza.

W jednym z podręczników czytamy, że „poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny”. Na jakiej podstawie nauka miałaby to uznać za prawdę? Nauka i racjonalna wiedza nie pozostają tu w zgodzie z religią.

W encyklice Jana Pawła II „Wiara i rozum” czytamy: „ludzki rozum nie musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć, aby przyjąć treści wiary”. To nieprawda. Aby uznać, że Jezus został poczęty bez aktu seksualnego, trzeba zaprzeczyć rozumowi, upokorzyć rozum i siebie.

Podręczniki, które cytuję w tym artykule, to: „Drogi świadków Chrystusa w Kościele” i „Drogi Świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM (dla liceum i technikum, płyta DVD i notes ucznia). Inne podręczniki zawierają podobne treści. Smakowity cytat dotyczący poczęcia Jezusa pochodzi z pierwszego z podręczników, notes, s.69.

Inne przykłady sprzeczności:

Władze kościelne uznały w końcu XX w., że ewolucja w przyrodzie rzeczywiście ma miejsce. Obstają jednak przy twierdzeniu, że Bóg ingeruje w proces ewolucji. Bóg miał (czytamy o tym w podręczniku) tchnąć duszę w istotę ukształtowaną w toku ewolucji, dzięki czemu zyskała ona właściwe ludziom umiejętności. Na gruncie nauk biologicznych jest to nie do przyjęcia.

Przypomnijmy też, że według Kościoła ludzkie cierpienia, choroby i śmierć to skutek grzechu pierworodnego, nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie (inaczej zapewne ludzie żyliby w zdrowiu i byli nieśmiertelni). Kościół nie traktuje grzechu pierworodnego jako metafory, podaje jako rzeczywiste wyjaśnienie. Jest to wyjaśnienie mitologiczne, nie do przyjęcia na gruncie nauki.

Władze kościelne kultywują wiarę w cuda, we wskrzeszanie zmarłych, w możliwość opętania człowieka przez szatana (szatan ma realnie wstępować w ludzkie ciało, mówią o tym oficjalne dokumenty kościelne), w duszę nieśmiertelną, objawienia, zmartwychwstanie ludzi przed sądem ostatecznym itp. Są to treści pochodzące z Pisma Świętego, czyli sprzed tysięcy lat. Nie da się ich pogodzić ze współczesną nauką. Dobrze daje temu wyraz następująca wypowiedź Alberta Einsteina: „Słowo >Bóg< jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”.

Neurologia i psychiatria dobrze wyjaśniają tzw. opętania, objawienia, widzenia, mistyczne kontakty z bogiem, postrzeganie „światła w tunelu” itp. Najkrócej mówiąc, są to doznania powodowane procesami zachodzącymi w ludzkim mózgu, można je wywołać także środkami farmakologicznymi. Kościół z uporem próbuje wyjaśniać je działaniem sił nadprzyrodzonych. Także Jan Paweł II mówił, że szatan może realnie owładnąć ludzkim ciałem. W podręcznikach religii nigdzie nie prostuje się absurdów, od których roi się w katolickim piśmiennictwie. Dlaczego? Z pewnością dlatego, że te same lub podobne absurdy mamy w papieskich encyklikach i oficjalnych kościelnych dokumentach.

Kościół nie odpuszcza, nie chce zrezygnować ze starożytnych mitów. Tam, gdzie głosi niedorzeczności, mówi, że to tajemnica wiary, albo że Bóg jest wszechmocny i może wszystko. Niestety, to wykręt, unik, a nie wyjaśnienie czegokolwiek. Kościół brnie w absurdy do kwadratu.

A może sprzeczności nie ma, bo religia zajmuje się czymś zupełnie innym niż nauka? Religia – światem nadprzyrodzonym, zaś nauka – przyrodą. Pogląd ten nazwano akomodacjonizmem (łac. accommodatiodostosowanie), chociaż lepiej byłoby nazwać go separacjonizmem. Nie jest on trafny. Katolicyzm i inne religie zajmują się przyrodą, światem, człowiekiem – i wchodzą w konflikt z nauką. Podałem przykłady, można je mnożyć. Fundamentalne dla wielu religii twierdzenie, że bóg stworzył świat, dotyczy przyrody. Nauka nie może uznać go za prawdziwe, kościoły twierdzą, że jest prawdziwe. Mamy sprzeczność.

Podsumujmy: W podręcznikach i kościelnych publikacjach mówi się ogólnikowo, że „nauka i religia mogą iść ze sobą w parze”. To nieprawda. Dlaczego?

jesus-christ-1149720_960_720Religie, także katolicyzm, opierają się na mitologii, na fantastycznych opowieściach o bogach i świecie nadprzyrodzonym, na „prawdach objawionych”. Nauka opiera się na badaniach empirycznych (łac. empiricus – oparty na doświadczeniu). Powoduje to, że religia mówi coś innego niż nauka – nie da się jednego z drugim pogodzić.

Naukowiec może wierzyć w Boga i godzić tę wiarę z prowadzeniem badań naukowych, bo większość badań nie dotyczy wprost zagadnień związanych z religią. Można badać DNA – i nie ma znaczenia, czy się wierzy lub nie wierzy w boga. Ale nie oznacza to – podkreślmy – że nauka i religia pozostają w zgodzie. Sprzeczność jest faktem.

Po pierwsze, w sprzeczności z nauką pozostają same wierzenia i dogmaty religijne (podałem kilka przykładów).

Po drugie, głęboka sprzeczność występuje w metodach uzyskiwania wiedzy. Religie nie opierają się na źródłach empirycznych, nauka – tak. Np. teologia katolicka za źródło wiedzy przyjmuje święte księgi i tzw. poznanie religijne, które wierzący mają zawdzięczać łasce bożej. Nauka tych metod nie akceptuje, bo są niewiarygodne.

Warto dodać, że na temat religijności naukowców pojawiają się często informacje z badań nie spełniających elementarnych wymogów rzetelności. Trzeba uważać. Wyniki dwóch dobrze wykonanych badań przedstawiam w artykule „Ilu naukowców wierzy w Boga?” (link na końcu).

„Prawdy objawione”

Chrześcijaństwo i katolicyzm opierają się na Piśmie Świętym, które ma zawierać prawdy objawione przez Boga. Jak twierdzi Kościół, nie podlegają one możliwościom empirycznego sprawdzenia. Również w podręczniku czytamy: „Bóg nie może być przedmiotem bezpośredniego i jednoznacznego poznania”, „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”.

Nauka nie może uznać za prawdziwe twierdzeń, które nie zostały sprawdzone, potwierdzone, zweryfikowane w drodze badań empirycznych. „Prawdy objawione” nie mogą być uznane na gruncie nauki. Mamy tu głęboką sprzeczność, której nie da się zaprzeczyć gołosłownymi zapewnianiami o zgodności między nauką a religią.

pope-309611_640Sprzeczność między nauką a religią dobrze pokazuje wypowiedź Jana Pawła II, zacytowana w podręczniku. Papież mówi: „nie ma sprzeczności między ewolucją a nauką wiary o człowieku i jego powołaniu pod warunkiem, że nie zgubi się pewnych niezmiennych prawd”. Jakie to prawdy? Papież powołuje się na objawienie boże i poucza, że człowiek „został stworzony na obraz i podobieństwo Boże”, czyli posiada nieśmiertelną duszę daną mu przez Boga itd. Nauki przyrodnicze musiałyby tę „prawdę objawioną” uznać.

Żadne badania naukowe nie potwierdzają, że człowiek posiada duszę nieśmiertelną. Ale co z tego, teolodzy mówią przecież, że religia nie podlega możliwościom empirycznego sprawdzenia, w prawdy objawione trzeba wierzyć bez sprawdzania. Takie postawienie sprawy to próba uniknięcia moralnej odpowiedzialności za to, co się głosi. Kościół bez wstydu głosi mity sprzed tysięcy lat. A może wypadałoby się wstydzić?

Słyszy się czasem, że Pismo Święte to nie mitologia – zawiera fakty historyczne i relacje naocznych świadków.

Stary i Nowy Testament rzeczywiście zawiera, tak jak Iliada i Odyseja Homera, pewne fakty historyczne, geograficzne i etnograficzne. Ale główny przekaz Pisma Świętego to opowieści o Bogu i cudownych zdarzeniach. To fantazje, nie fakty. A relacje świadków? Są tak samo wiarygodne jak w mitach greckich, także w Iliadzie i Odysei, relacje ze spotkań z greckimi bogami.

Można uznać, że Jezus był postacią historyczną, chociaż brak na to wystarczających dowodów w historycznych źródłach. Proroków w tamtych czasach było wielu (tak jak i dziś), Jezus mógł być jednym z nich. Ale tego, że Jezus był rzeczywiście synem bożym, w żaden sposób nie da się uznać za fakt. A czy zmartwychwstanie Jezusa to fakt? O zmartwychwstaniu Jezusa piszą tylko autorzy ewangelii. Robią to nadzwyczaj wstrzemięźliwie. Widzieli go nieliczni i tylko swoi, grób był pusty … To fantazje autorów ewangelii, a nie fakt. Nie istnieją żadne wiarygodne źródła historyczne  potwierdzające zmartwychwstanie Jezusa.

Traktowanie Biblii jako mitologii religijnej jest jak najbardziej uprawnione.

Podsumujmy: Kościół uznaje prawdy objawione przez Boga. Nauka prawd objawionych uznać nie może. Dlaczego? Bo właściwe współczesnej nauce empiryczne metody sprawdzania wiedzy nie potwierdzają tych „prawd”. Ich uznanie byłoby sprzeczne z podstawową zasadą nauki. Jaką? Nauka może uznać za prawdziwe tylko te twierdzenia, które zostały w wymagany sposób zweryfikowane, sprawdzone, uzasadnione. Tak nie jest w przypadku prawd objawionych.

Mamy tu głęboką sprzeczność między współczesną nauką a religią katolicką i każdą inną. Sprzeczność dotyczy podstaw całej wiedzy o przyrodzie, świecie i człowieku. Ot co!

Czy to prawdy??

Kościół i podręczniki głoszą, że to, czego nauczają, to „prawdy objawione” lub – inaczej mówiąc – „prawdy wiary”. Nie ma jednak żadnej możliwości sprawdzenia, że mamy rzeczywiście do czynienia z prawdą, a nie z mitologią i fantastycznymi opowieściami. Kapłani wszystkich religii podają swoje wierzenia jako prawdę.

Jaki wniosek?

Nie powinno się mówić, że kościelne nauki to prawda. To wierzenia, których prawdziwość w żaden sposób nie została potwierdzona. Władze kościelne, teolodzy, katecheci dokonują intelektualnego nadużycia, nazywając to, czego nauczają, prawdą.

Na jakiej podstawie twierdzą, że uczą prawdy?

Kościół przyjmuje, że są dwa rodzaje poznania: Jedno naturalne, oparte na ludzkich zmysłach i rozumie (tu mieści się nauka). Drugie to poznanie nadprzyrodzone, nazywane też religijnym lub teologicznym, którego źródłem ma być boże objawienie. To na nie powołują się władze kościelne i zalecają wiernym. W podręczniku czytamy, że tam, gdzie nauka nie znajduje odpowiedzi, udziela jej „najwyższy Autorytet – Bóg. Odpowiedź taką nazywamy prawdą wiary, bo jej pewność wynika z przyjęcia i wyznawania wiary w Boga”.

Wierzenia religijne można sobie nazwać „prawdami wiary”, ale jest do nadużycie słowa prawda. Z wiary w Boga w żaden sposób nie wynika, że to, w co się wierzy, jest prawdą. Co najwyżej może się tak wierzącym wydawać.

Nietrudno zauważyć, że tzw. poznanie nadprzyrodzone nie jest w ogóle poznawaniem czegokolwiek. To wyobrażenia religijne, grzeszą one subiektywnością. Każdy może twierdzić, że jego wierzenia są prawdziwe. Kościelni teolodzy mówią, że dysponują poznaniem obiektywnym, bo pochodzącym od Boga. Czy tak? Nie ma żadnej możliwości wiarygodnego potwierdzenia, że rzeczywiście pochodzi od Boga. Setki proroków, guru, założycieli sekt powoływały się na objawienie nadprzyrodzone. Nie ma żadnego powodu, by właśnie katolickie nauki uznawać za prawdziwe.

Nazywanie wierzeń religijnych „prawdami wiary” to – powtórzmy – intelektualne nadużycie, manipulacja. Nazywa się prawdą coś, co w żaden sposób nie zostało sprawdzone, potwierdzone. Stawia się słowo „prawda” obok słowa „wiara”, by sugerować, że wierzenia religijne, które się głosi, są prawdziwe. To manipulowanie słowami, tworzenie fałszywych skojarzeń, oszukańcza technika perswazji, przekonywania, wmawiania. Słowo „prawda” nie powinno być w tym kontekście użyte. Mamy do czynienia z wierzeniami religijnymi bezpodstawnie nazwanymi prawdami. Na myśl przychodzi świat Orwellowski, tam prawdą nazywano nieprawdę – i odwrotnie.

Również autorzy Ewangelii nazywali nauki Jezusa „prawdą”. Sam Jezus miał je tak określać. Nie ma w tym nic szczególnego. Na ogół każdy prorok, guru, wróżbita, astrolog, magik, także wielu cierpiących na zdiagnozowaną paranoję, mówi, że głosi prawdę. Nie ma podstaw, by właśnie nauki ewangelistów i Jezusa uznawać za prawdziwe.

Podkreślmy ponadto, że teologia katolicka wypowiada się na temat przyrody, świata, człowieka – podałem przykłady na początku. Także twierdzenie, że Bóg stworzył świat, dotyczy przyrody. Nauka tych twierdzeń nie może uznać za prawdziwe – Kościół naucza, że są prawdziwe. To ewidentna sprzeczność. Alvert Jann

PS. Dziesięć przykładów sprzeczności między nauką a religią przedstawiam w artykule pt. „Sprzeczności między nauką a religią: 10 przykładów” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sprzecznosci-miedzy-nauka-a-religia-10-przykladow/

………………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Inne artykuły z cyklu „Podręczniki do religii”:

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Co wyjaśnia teologia?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-wyjasnia-teologia/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/

Grzech pierworodny” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-grzech-pierworodny/

Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/

Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne/

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Ilu naukowców wierzy w Boga?”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ i inne.

……………………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu (część 23) . „Podręczniki do religii. Co wyjaśnia teologia?”

magic-790704_960_720

W podręczniku czytamy, że duża część filozofii ostatnich trzystu lat to ataki na religię i „zastępowanie jej światopoglądem naturalistycznym, który całkowicie eliminuje wyjaśnienia teologiczne”. Tak jest rzeczywiście. Naturalizm to dziś bardzo ekspansywny światopogląd, a eliminowanie wyjaśnień teologicznych odbywa się nie bez powodu. Przyjrzyjmy się.

Cytuję podręcznik religii dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia.

Co to jest naturalizm?

Naturalizm to stanowisko filozoficzne uznające, że istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości – ta, w której żyjemy i której jesteśmy częścią. Nie istnieje jakaś inna rzeczywistość, nadprzyrodzona czy boska.

universe-1044107_960_720Jak nazwać tę jedyną istniejącą rzeczywistość? Najlepiej przyrodą, czyli naturą. Obejmuje ona makro i mikrokosmos, wszechświat i cząstki elementarne, giganty i kwanty; przyrodę nieożywioną i organizmy żywe, a także doznania psychiczne i świadomość, będące pochodnymi funkcjonowania organizmów biologicznych (nie istnieją niezależnie do organizmów żywych). Mówiąc najkrócej, naturalizm uznaje, że istnieje tylko przyroda i jej pochodne, psychika i świadomość.

Z punktu widzenia filozofii naturalizm jest monizmem ontologicznym (mono– jedno; onto– byt, istnienie). Ontologia to najogólniejsza teoria bytu, rzeczywistości, istnienia. Monizm ontologiczny przyjmuje, że istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości. Według monizmu naturalistycznego istnieje tylko przyroda/natura. Według monizmu idealistycznego naprawdę istnieją tylko idee, bóg, duch, świadomość.

Odmiennym stanowiskiem jest dualizm/pluralizm ontologiczny. Przyjmuje istnienie wielu rodzajów rzeczywistości. Na stanowisku dualizmu ontologicznego stoi teologia chrześcijańska – przyjmuje, że istnieją dwa rodzaje rzeczywistość: nadnaturalna (nadprzyrodzona) i naturalna (przyrodzona/przyrodnicza).

Wyjaśnianie

Na czym polega wyjaśnianie? Wyjaśnić to uczynić coś zrozumiałym, podać powód, przyczynę, powiedzieć, dlaczego coś zaszło lub ma miejsce. Np. pytamy, skąd się biorą trzęsienia ziemi. Wszelkie klęski żywiołowe frapowały ludzi od zarania dziejów. Wyjaśnienia mogą być różne. W mitologii greckiej, tworzonej przez poetów, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, grzmoty i błyskawice przypisywano działalności i walkom bogów.

abracadabra-484969_960_720

Wyjaśnienia teologiczne

Na czym polega wyjaśnianie teologiczne? Twierdzi się, że to lub owo sprawił Bóg. Wskazuje się na boże sprawstwo.

Warto zapytać, czy wyjaśnienia teologiczne cokolwiek wyjaśniają. Bo jeżeli nic nie wyjaśniają lub – inaczej mówiąc – dają wyjaśnienia pozorne, to nie ma się czemu dziwić, że są eliminowane i zastępowane przez światopogląd naturalistyczny.

W katechizmie i w podręcznikach mamy wiele przypadków wyjaśnień teologicznych. Ich źródłem jest przede wszystkim Stary i Nowy Testament, bardzo często cytowane. Warto pamiętać, że jeszcze w czasach Newtona (XVII/XVIII w.) Biblię traktowano jako wiarygodne źródło wiedzy o świecie. Np. Newton na podstawie Biblii obliczył wiek świata na kilka tysięcy lat i fundamentaliści biblijni do dziś powołują się na te ustalenia. We współczesnej nauce jest to nie do przyjęcia nawet jako hipoteza, bo hipoteza naukowa wymaga poważnego uzasadnienia, a tego brak.

Czego współcześnie dotyczą najczęściej wyjaśnienia teologiczne?

Bożym aktem stworzenia wyjaśnia się powstanie świata. Chociaż niektóre biblijne opisy traktowane są jako przenośnie, to samo stworzenie świata przez Boga podawane jest jako wiedza prawdziwa.

Czy wyjaśnienie to da się obronić? Nie, na jego poparcie brak wiarygodnej argumentacji. Równie dobrze można uznać (wierzono tak w starożytnej Grecji), że świat istniał wiecznie i nie został przez nikogo stworzony.

Opowieści o stworzeniu świata mamy w różnych religiach tysiące. Nie sposób uzasadnić, dlaczego właśnie wyjaśnienia podawane przez chrześcijańskich teologów miałoby być prawdziwe. Wyjaśnienia religijne nie opierają się na wartościowej wiedzy. Lepiej uczciwie powiedzieć, że nie wiemy, jak świat powstał, czy może w jakiejś postaci istniał wiecznie, niż przyjmować religijne interpretacje.

A teologiczne wyjaśnienia dotyczące końca świata, podawane w katechizmie i podręcznikach, to – chciałoby się powiedzieć – całkowity odlot, fantastyka. Chrystus ma ponownie zstąpić na Ziemię, osądzić ludzi, po czym z bożej woli świat na zawsze przestanie istnieć. Jak czytamy w podręczniku, będzie to „absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. Teolodzy i podręczniki nie traktują biblijnego opisu końca świata jako metafory. Wszystko ma nastąpić realnie. Starożytną mitologię religijną podaje się jako rzekomo prawdziwą wiedzę o świecie.

paradise-146120_960_720A oto inny przykład teologicznych wyjaśnień. To, że ludzie doświadczają cierpień, chorób i są śmiertelni, wyjaśnia się grzechem pierworodnym. Przypadłości te mają być skutkiem nieposłuszeństwa Bogu, jakiego dopuścili się pierwsi ludzie. „Grzech pierworodny spowodował – czytamy w podręczniku – że człowiek podlega fizycznemu cierpieniu, a jego życie kończy się śmiercią. Ograniczone zostały jego możliwości poznawcze”, nabrał „skłonności do grzechu”. Opowieści o grzechu pierworodnym nie są przedstawiane jako przenośnie, lecz jako rzeczywistość.

Nietrudno zauważyć, że teologiczne wyjaśnienia mają charakter mitologiczny, odwołują się do fantastycznych opowieści, w przypadku teologii chrześcijańskiej do opowieści biblijnych. Nie są oparte na jakiejkolwiek sprawdzonej wiedzy.

W wielu przypadkach teolodzy uciekają się do sofistycznych (tzn. naciąganych) reinterpretacji. Dobrego przykładu dostarcza stosunek teologów do ewolucji biologicznej. Władze Kościoła katolickiego pogodziły się z tym, że ewolucja jest faktem, a nie hipotezą. Ale nie rezygnują z wyjaśnień teologicznych w tej dziedzinie. Przyjmują, że Bóg w proces ewolucji ingeruje. W ważnym dokumencie kościelnym, cytowanym także w podręczniku, czytamy: „ewolucja wiedzie ku pojawieniu się człowieka jako istoty wolnej, odpowiedzialnej i świadomej. Ale sama z siebie tego progu nie pokonuje. W celu powołania do życia człowieka Bóg mógł posłużyć się jakąś istotą przygotowaną na planie cielesnym przez miliony lat ewolucji i tchnąć w nią duszę – na swój obraz i podobieństwo”.

Teolodzy nie są w stanie podać żadnych zadowalających argumentów świadczących, że Bóg tchnął duszę w istotę ukształtowaną w toku ewolucji. I że tylko dzięki bożej ingerencji człowiek stał się istotą o wyjątkowych zdolnościach umysłowych i wyjątkowo rozwiniętej świadomości.

Nie ma potrzeby przyjmowania „na wiarę” teologicznych wyjaśnień. Wiedza dotycząca ewolucji biologicznej pozwala zrozumieć, jak stopniowo kształtowały się układ nerwowy, mózg, psychika – od form najprostszych po charakterystyczne dla człowieka. Teologia oferuje mitologiczne wyjaśnienia, które nic nie wyjaśniają.

brick-83696_640

Bóg luk”

Jeżeli nauka czegoś nie wyjaśnia, teolodzy i osoby religijne uznają, że mamy tam do czynienia z bożą ingerencją. Luki w wiedzy traktowane są jako dowody mające świadczyć o bożym sprawstwie. Można powiedzieć, że w lukę w wiedzy wstawia się boga. W tej roli nazwano go Bogiem luk (ang. God of the gaps). Jest to wnioskowanie błędne. Z tego, że nauka czegoś nie wyjaśnia, nie wynika, że mamy do czynienia z bożym sprawstwem. W grę mogą wchodzić przyczyny jak najbardziej naturalne, tyle że jeszcze niezbadane.

Współcześnie metodą „Boga luk” religijni autorzy próbują wyjaśniać na przykład powstanie życia, pierwszych organizmów żywych. Krótko o tej kwestii.

Nauce wytyka się, że nie wyjaśnia jak powstało życie. Wymaga się dokładnego opisania tego procesu (i słusznie), co na dziś nie jest możliwe. Wypada jednakowoż zapytać, czy powiedzenie, że życie stworzył Bóg, cokolwiek wyjaśnia? Teolodzy nie opisują procesu stwarzania, nie podają, jakie to reakcje chemiczne i procesy uruchomił Bóg. Mówią tylko, że stworzył. Jak czarownik z bajki. Mamy tu do czynienia z Bogiem-Czarownikiem.

Powiedzmy wyraźnie, teologiczne wyjaśnienia nie wyjaśniają jak powstało życie. W podobnie nieprecyzyjny sposób może dziś wyjaśnić powstanie życia także nauka. Jak? Naukowiec może powiedzieć, że życie powstało w drodze procesów zachodzących w przyrodzie, nie podając szczegółów. Inaczej mówiąc: zostało stworzone przez przyrodę w drodze ewolucji.

Różnica między nauką a teologią jest jednak w tym punkcie wyraźna. Badania naukowe czynią olbrzymie postępy i zagadka powstania życia zostanie przypuszczalnie wyjaśniona. Natomiast teolodzy powtarzają mitologiczne wyjaśnienia, które niczego nie wyjaśniają i nie wyjaśnią. Nie zmieniają tego podejmowane przez religijnych autorów próby podawania wyjaśnień w filozoficznym i naukowy sosie, unowocześniania. Encykliki papieskie, kościelne dokumenty, a także publikacje religijnych naukowców, nie wnoszą nic nowego. Powtarza się tam stare religijne koncepcje, pochodzące najczęściej z czasów scholastyki, z czasów św. Tomasza z Akwinu (XIII w.).

Teolodzy i religijni autorzy mówią/powtarzają, że Bóg to i owo stworzył, wykorzystują luki w wiedzy naukowej, cytują dzieła teologiczne i Pismo Święte na przemian z publikacjami naukowymi. Powstaje przedziwny galimatias mający sprawiać wrażenie naukowości. Przedstawianie tego jako wyjaśnień jest intelektualnym nadużyciem. Nasuwa się przypuszczenie, że teolodzy i religijni filozofowie popełniają to nadużycie świadomie i każą wiernym żyć w kłamstwie.

sigonella-81772_960_720

Wyjaśnienia naturalistyczne

Zgodnie ze stanowiskiem naturalistycznym wszelkie zjawiska należy wyjaśniać przyczynami naturalnymi, a nie nadnaturalnymi (nadprzyrodzonymi). Jest to praktyka uznawana w nauce współczesnej powszechnie. Naukowcy w badaniach nie przyjmują wyjaśnień teologicznych. Dlaczego? Bo działania czynników nadprzyrodzonych nie stwierdzono. Nie idzie tu więc o „założenie” przyjmowane przez naukowców, ale o fakt, że przyczyn nadprzyrodzonych nie stwierdzono. Gdyby ktoś je odkrył w sposób spełniający wymogi obowiązujące w nauce, naturalizm w badaniach naukowych przestałby obowiązywać.

Rozróżnia się często naturalizm ontologiczny i naturalizm metodologiczny. Ten pierwszy uznaje, że istnieje tylko przyroda i jej pochodne. Ten drugi mówi, że w badaniach naukowych nie bierze się pod uwagę przyczyn i wyjaśnień nadnaturalnych.

Badacz może oczywiście wierzyć w istnienie sił nadprzyrodzonych. Wielu dawniejszych i współczesnych naukowców wierzyło w Boga (ciekawe badania na ten temat przedstawiam w innym artykule – link poniżej). Ale faktem jest, że nic z tej wiary dla badań nie wynika. Prowadząc badania religijny naukowiec zachowuje się jakby był naturalistą ontologicznym – w praktyce badawczej nie bierze pod uwagę przyczyn nadnaturalnych. Może domniemywać, że np. reakcje chemiczne zachodzą dzięki mocom bożym. Ale nic to do badań nie wnosi i nic tych domniemywań nie potwierdza. Sytuacja jest więc poniekąd – chciałoby się powiedzieć – schizofreniczna. To jakby rozdwojenie jaźni, świadomości. Religijny badacz wierzy, że przyczyny nadnaturalne działają, ale nie bierze ich pod uwagę i nie stwierdza ich istnienia. Postępuje, jakby przyczyn nadnaturalnych nie było.

Badacz stojący konsekwentnie na gruncie naturalizmu tego rozdwojenia nie doświadcza.

To, że badania naukowe nie potwierdzają obecności przyczyn nadprzyrodzonych, podważa wiarę w ich istnienie. Cokolwiek naukowcy odkryją, okazuje się zjawiskiem naturalnym. Nie tak dawno boską cząstką nazywano bozon Higgsa – ale była to tylko metafora. Nie odkryto prawdziwie boskiej cząstki. Również mechanika kwantowa dotyczy wyłącznie przyrody, nie stwierdza istnienia bytów nadprzyrodzonych. Tzw. obserwator, o którym mówi się w fizyce kwantowej, nie jest bogiem czy istotą nadnaturalną.

Naturalizm metodologiczny trzyma się mocno. Można powiedzieć, że dostarcza poważnych argumentów na rzecz naturalizmu ontologicznego. Bo skoro nauka nie stwierdza istnienia przyczyn naturalnych i nie wymaga, by brać je pod uwagę, to najpewniej nie istnieją. Naturalizm metodologiczny prowadzi w konsekwencji do naturalizmu ontologicznego. Więcej, jest w istocie z naturalizmem ontologicznym tożsamy, chociaż na pierwszy rzut oka trudno to uznać.

Wygląda na to, że wyjaśnienia teologiczne są i będą eliminowane z naszej wartościowej wiedzy o świecie i człowieku. Rozwój nauki sprawia, że tracą i będą tracić na znaczeniu. Nie ma czego żałować. Wyjaśnienia teologiczne nie oferują wartościowej poznawczo wiedzy.

Podsumowując:

Wyjaśnienia teologiczne – także te zawarte w podręcznikach – niczego nie wyjaśniają. Są to wyjaśnienia pozorne, oparte na mitologii biblijnej. Nie ratują ich próby podawania w filozoficznym i naukowym sosie. Nie można poważnie traktować wyjaśnienia chorób i śmierci grzechem pierworodnym. Podobnie jest z innymi wyjaśnieniami teologicznymi.

Co więcej, samo pojęcie Boga ma mitologiczne pochodzenie. W starożytnych mitologiach bogowie byli głównymi postaciami. W mitologii Izraelitów bóg Jahwe stworzył świat, wygnał ludzi z raju za nieposłuszeństwo, jest wszechmocny jak czarownik z bajki. Filozofowie starogreccy, a następnie chrześcijańscy, mitologiczne pojęcie boga zaczęli ubierać w filozoficzne szaty. Jest to jednak ta sama starożytna mitologia religijna, tylko podana w innej formie.

Wprawdzie nauka nie wyjaśnia wszystkiego, ale teologia nic nie wyjaśnia. Bardzo dobrze, że wyjaśnienia teologiczne są zastępowane przez wyjaśnienia naukowe.

australia-695178_960_720

Zamiast humoru

Może już zapomnieliście? Warto przypomnieć.

„Przed rozpoczęciem najbliższych obrad Sejmu, w sejmowej kaplicy zostanie odprawiona msza święta w intencji deszczu, zamówiona przez klub parlamentarny PiS. Komunikat odczytał sekretarz obrad. Sala zareagowała gromkim śmiechem. Marszałek Sejmu Marek Jurek podkreślił, że >kpina z liturgii razi bardzo wielu posłów na tej sali<. Zaapelował o >odrobinę kultury<„ (Źródło: wiadomosci.wp.pl 19-07-2006). – Alvert Jann

……………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiat artykułów, m.in.:

Podręczniki do religii. Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

Podręczniki do religii. Ewolucja według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-ewolucja-wedlug-kosciola/

Podręczniki do religii. Grzech pierworodny” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-grzech-pierworodny/

Podręczniki do religii. Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/

Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Ilu naukowców wierzy w Boga?”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/

Z okazji rozpoczęcia roku akademickiego mogę polecić:

„Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

enforce-46910_640.

 

Ćwiczenia z ateizmu. Kim jest Bóg? Część 22

W jednym z podręczników religii pada pytanie: Kim jest Bóg? Spróbujmy odpowiedzieć, nie sugerując się katechezą.

flowing-abstract-artAbstrakcyjny bóg deistów

Mówiąc „Bóg”, często ma się na myśli nieznaną siłę, która spowodowała powstanie świata i także dziś podtrzymuje jego istnienie. Na forach można przeczytać, że musi istnieć „coś”, co stanowi prapoczątek świata i podstawę jego istnienia. Ten Bóg-Coś przypomina boga deistów.

Deistami nazwano filozofów i ludzi wykształconych, którzy w czasach Oświecenia twierdzili, że bóg stworzył świat, ale nie ingeruje w ziemskie sprawy. Kwestionowali też inne podstawowe nauki kościołów chrześcijańskich: wiarę w cuda, sąd ostateczny, zbawienie, potępienie, w to, że Pismo Święte zawiera boże objawianie itd. W epoce Oświecenia wśród sławnych ludzi deistami byli Denis Diderot, Jan Jakub Rousseau, Voltaire, Maksymilian Robespierre, Napoleon Bonaparte, Benjamin Franklin, Jerzy Waszyngton, Thomas Jefferson. Do XX w. deiści, podobnie jak ateiści, ukrywali swoje poglądy. W państwach islamistycznych ma to miejsce do dziś.

Bóg deistów nie jest osobą. Jest niezwykłą siłą, nadzwyczajną rzeczywistością. Współcześnie utożsamia się go często z „mózgiem” sterującym światem za pomocą praw przyrody, z ładem rzekomo panującym w przyrodzie, z transcendencją (rzeczywistością całkowicie innego rodzaju niż rzeczywistość fizyczna czy przyroda), z absolutem rozumianym jako rzeczywistość wieczna, niezmienna, stanowiąca podstawę wszystkiego, co istnieje. Deizm często trudno odróżnić od panteizmu, od utożsamiania z bogiem całego wszechświata rządzącego się prawami przyrody.

Bóg według Kościoła katolickiego

Kościół uznaje Boga osobowego, który opiekuje się ludźmi i sądzi ich po śmierci. Naucza ponadto – a jest to sprawa kluczowa – że człowiek posiada duszę nieśmiertelną, daną mu przez Boga. Dzięki temu będzie mógł istnieć wiecznie. Obietnica „wiecznego życia” jest wręcz głównym tematem kościelnego nauczania.

moses-1564373_960_720Z pojęciem Boga w katolicyzmie wiąże się wiele innych wyobrażeń i dogmatów, np. wiara w cuda, w istnienie aniołów i szatana, w grzech pierworodny, w niepokalane poczęcie, w objawienie zawarte w Piśmie Świętym, w Trójcę Przenajświętszą, w Jezusa Chrystusa, który został zasłany przez Boga ojca, by odkupić świat, następnie zmartwychwstał i w przyszłości będzie sądził ludzi itd. Jest to, jak widać, obszerna mitologia religijna.

Pod wpływem starożytnej filozofii greckiej teolodzy chrześcijańscy zaczęli w Średniowieczu przedstawiać Boga za pomocą pojęć filozoficznych. Za Biblią pisze się, że jest niewidzialnym, wszechpotężnym duchem, z którym rozmawiał Mojżesz, prorocy, Jezus. A za starożytną filozofią pisze się (także w podręcznikach), że jest absolutem, transcendencją, immanencją. W ten sposób Bóg z wszechpotężnego ducha bytującego gdzieś w niebiesiech, stał się nadnaturalną rzeczywistością, bytem istniejącym poza czasem i przestrzenią, a zarazem przenikającym wszechświat jakby był rodzajem promieniowania.

Czy to prawda?

W podręczniku czytamy, że „Bóg nie może być przedmiotem bezpośredniego i jednoznacznego poznania”, oraz że „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. Wiedza o Bogu ma pochodzić z bożego objawienia zawartego w Piśmie Świętym, oraz z poznania religijnego (teologicznego) odbywającego się za pomocą nadzwyczajnego „zmysłu wiary”, danego przez Boga.

Kościelni autorzy nie chcą spojrzeć prawdzie w oczy: istnienie Boga może być przyjęte tylko „na wiarę”, nie „na rozum”. Nie ma na to rady. Poznanie religijne jest całkowicie subiektywne, chociaż w podręczniku pisze się, że jest obiektywne. Dlaczego obiektywne? „Obiektywny charakter wiary potwierdza Nauczycielski Urząd Kościoła”, a biblijna prawda o stworzeniu świata i człowieka przez Boga „jest zagwarantowana nieomylnym Bożym natchnieniem”. No tak, nic dodać, nic ująć. Jak władze kościelne i Biblia coś mówią, to jest to na pewno obiektywna prawda. Hej!

Cytuję podręcznik religii dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia (w innych podręcznikach jest podobnie). Jeden z podrozdziałów nosi tytuł: „Człowiek pyta, kim jest Bóg”.

W jakiego boga wierzyć?

Jeżeli już musimy wierzyć w boga, to tylko w abstrakcyjnego boga deistów. I najlepiej nie nazywać go bogiem. Idzie bowiem o nieznaną pierwotną, fundamentalną siłę jak najbardziej naturalną, należącą do świata przyrody. Nazwa „Bóg” sugeruje, że jest to siła nadnaturalna. I że jest to Bóg osobowy. Dlatego lepiej nie nazywać tej siły bogiem (szczególnie przez duże B). Może nazwa supersiła byłaby odpowiednia?

W żadnym przypadku nie warto wierzyć w boga utkanego z zabobonów, należącego do którejkolwiek ze znanych religii – katolicyzmu, chrześcijaństwa, judaizmu, islamu, hinduizmu lub innych. Wiara w istnienie nieznanej supersiły ma w sobie łut racjonalności. Coś takiego może istnieć. Natomiast wiara w biblijnego Boga osobowego, nawet przekształconego za pomocą pojęć filozoficznych, to jakby wiara w krasnoludki lub we wszechpotężnego czarownika z bajki (o tym, dlaczego nie wierzymy w krasnoludki, próbowałem napisać w innym miejscu, w artykule „Dowód na nieistnienie. Kogo?” – link poniżej). Nie warto wierzyć w starożytne mity religijne, nawet jeżeli zostały „unowocześnione” przez filozofów i teologów.

Warto przyjrzeć się bogowi Arystotelesa i Einsteina.

albert-einstein-1145030_960_720Einstein nie identyfikował się z żadną z istniejących religii. Nie wierzył w Boga, o którym nauczały kościoły chrześcijańskie, judaizm czy jakakolwiek inna znana religia. Ale … po pierwsze, często używał słowa „bóg” jako przenośni, alegorii, jak w sławnym powiedzeniu „Bóg nie gra w kości”. Wyrażał w tej sposób przekonanie, że w przyrodzie panuje powszechnie determinizm. Przeciwstawiał się indeterminizmowi zyskującemu wówczas na znaczeniu wśród fizyków i filozofów.

Po drugie, Einstein nazywał „bogiem” swoisty ład, który przyroda zawdzięcza zadziwiającym zasadom/prawom. Chciał wiedzieć, skąd ten ład pochodzi. Są to poglądy o charakterze deistycznym lub panteistycznym. Sugerowanie, że Einstein wierzył w Boga, o którym mówi Biblia, jest intelektualnym nadużyciem i wprowadzaniem w błąd. Einstein nie był „wierzący”.

„Słowo >Bóg< jest dla mnie – napisał – niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić”.

Jednak Einstein nie unikał słowa „bóg”. Można powiedzieć, że był niekonsekwentny, co wynikało chyba stąd, że nie próbował przedstawić swoich poglądów na temat boga w pełniejszy i systematyczny sposób. Za to w telegraficznym skrócie napisał: „Wierzę w Boga Spinozy, który ujawnia się w harmonii wszystkiego, co istnieje, a nie w Boga, który interesuje się losem i uczynkami ludzi”. Spinoza (XVII w.) to czołowy przedstawiciel panteizmu. Podręcznik wymienia go jako jednego z głównych krytyków teizmu w czasach nowożytnych.

W jednym z wywiadów Einstein powiedział: „Jesteśmy w sytuacji dziecka wchodzącego do olbrzymiej biblioteki wypełnionej książkami w wielu językach. (…) Dziecko niewyraźnie dostrzega tajemniczy porządek w układzie ksiąg, ale nie wie, co to jest”. Bóg Einsteina to coś, co ujawnia się w „tajemniczym porządku” zauważalnym w przyrodzie, czy też jest tym porządkiem.

Einstein nie chciał nazwać się ateistą, bo ateizm kojarzył z niedostrzeganiem tajemniczości świata i życia. Niesłusznie, tak jak bywają prymitywni teiści, w tym prymitywni katolicy i biskupi katoliccy, tak też bywają prymitywni ateiści. Ale ateizm nie wyklucza zadziwienia światem, a nawet swoistego mistycyzmu, rozumianego nie jako wrażenie kontaktu z Bogiem, ale jako poczucie, że jesteśmy częścią świata, którego nie potrafimy do końca zrozumieć (to mistycyzm naturalistyczny, jak można by go nazwać).

Ateizm nie wyklucza zafrapowania „tajemniczym porządkiem” panującym w przyrodzie i jego źródłem. Ateista zauważy co najwyżej, że w przyrodzie ładowi towarzyszy bezład. I nie wiadomo, co leży u podstaw. Może ład jest po wierzchu, zaś bezład u podstaw? Na pewno ateista nie przyjmie wyjaśnienia, że porządek został stworzony przez boga, bo na istnienie boga brak dowodów.

Einsteinowi przypisuje się deizm, panteizm (utożsamienie boga ze światem) lub agnostycyzm. Żadne z tych określeń nie jest zadowalające. Przekonania Einsteina to pogranicze deizmu i panteizmu, w żadnym wypadku teizm. Fundamentem teizmu, w tym judaizmu i chrześcijaństwa, jest pojęcie boga osobowego, ingerującego w sprawy świata i ludzi.

Przeskakując do starożytności zauważmy, że dla Arystotelesa bóg to bezosobowy byt najdoskonalszy, wieczna, niezmienna rzeczywistość. To nieruchomy „pierwszy poruszyciel”, który utrzymuje cały świat w ciągłym ruchu. Nie jest to bóg osobowy, nie sądzi ludzi, nie karze, nie zbawia, nie czyni cudów, nie wskrzesza zmarłych, nie objawia się w pismach świętych. Arystotelesowi nie idzie o bogów znanych z mitologii greckiej. Ma na uwadze coś zupełnie innego niż jakiegokolwiek boga z mitów greckich lub z Biblii.

Bóg deistów, Arystotelesa, Einsteina, nie reaguje na ludzkie zachowania i nie wymaga, by go czcić. Nie ma sensu modlić się do niego. Modlitwa do tego boga przypominałaby modlitwę do energii elektrycznej.

Z powodu domniemanego istnienia deistycznego boga (supersiły, nieznanego „coś”) nie ma sensu należeć do Kościoła katolickiego lub jakiegokolwiek innego.

Teologiczne pomyłki

Dla Arystotelesa bóg (theos) to byt bezosobowy. A co zrobił św. Tomasz z Akwinu (XIII w.)? Utożsamił Arystotelesowskiego bezosobowego boga – z Bogiem chrześcijańskim. Czy to celowa sofistyczna (oszukańcza) zmyłka? Po części ten kamuflaż trwa do dziś. Np. św. Tomasz zapożyczył od Arystotelesa argumentację na rzecz istnienia boga, chociaż w grę wchodzą całkowicie odmienne pojęcia boga. Argumentacja ta przekazywana jest w nauczaniu kościelnym także dziś, także w podręczniku. Jest błędna formalnie i merytorycznie, na co wskazuje się powszechnie. Mimo to nadal jest w obiegu.

Św. Tomasz przyjmuje za Arystotelesem, że każda rzecz ma swoją przyczynę, musi więc istnieć pierwsza przyczyna sprawcza. Przyjmuje też, że ruch zawsze wymaga siły poruszającej – musi więc istnieć „pierwszy poruszyciel”, który wprawił świat w ruch. Mają to być argumenty przemawiające za istnieniem Boga. Bo tą pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem musi być – twierdzi św. Tomasz – Bóg.

Otóż nie. Pierwszą przyczyną i pierwszym poruszycielem może być równie dobrze nieznana nam samoistna pierwotna rzeczywistość, jak najbardziej naturalna. Św. Tomasz i teolodzy katoliccy tendencyjnie przyjmują/sugerują, że musi to być Bóg – i to Bóg, o którym mówi Pismo Święte i Kościół katolicki.

Na coś jeszcze warto zwrócić uwagę. Nawet jeżeli przyjmiemy za św. Tomaszem, że Bóg istnieje i jest pierwszym poruszycielem i pierwszą przyczyną, to w żaden sposób nie wynika z tego, że człowiek ma duszę nieśmiertelną; że Jezus był synem bożym; że przed końcem świata odbędzie się sąd ostateczny itd. Te wszystkie „prawdy”, podawane do wierzenia przez Kościół, wymagałyby odrębnej argumentacji – a tej brak. Kościół powołuje się na objawienie zawarte w Piśmie Świętym i na „zmysł wiary”, który zawdzięcza się łasce bożej (czytamy o tym także w podręczniku).

Jest to argumentacja bezwartościowa. Dlaczego? Bo przekonanie, że Pismo Święte rzeczywiście zawiera boże objawienie, jest pozbawione jakiegokolwiek sensownego uzasadnienia. A świadectwa „zmysłu wiary” to bez reszty subiektywne doznania.

Na koniec sięgnijmy do katechizmu. Mówi się tam, że istnieje rzeczywistość, która „nie ma ani początku, ani końca”, jest „pierwszą przyczyną i ostatecznym celem wszystkiego”. I stwierdza się, że tę właśnie rzeczywistość „wszyscy nazywają Bogiem” (KKK 34).

No właśnie – nazywają. Co z tego, że wszyscy nazywają to Bogiem? Być może istnieje wieczna rzeczywistość, która nie ma początku ani końca i jest przyczyną wszystkiego, ale nazywanie jej Bogiem i sugerowanie, że to Bóg, o którym naucza Kościół, jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Hipotetyczną wieczną rzeczywistością może być przyroda, nieznana nam dziś jej postać. Nie musi to być jakikolwiek bóg.

Najlepiej …

Najlepiej nie wierzyć w żadnego boga, nie wyznawać żadnej religii, żadnych religijnych filozofii, nie wierzyć w żadne zabobony i przesądy, wróżby, magię, astrologię, ezoterykę, w żadne duchy. Niczym to nie grozi. Nie słyszałem, żeby ktoś cierpiał z powodu utraty wiary w boga, w „prawdy” religijne, zabobony, moce tajemne. A ludzi niereligijnych jest sporo.

Nie wiemy, jak świat powstał, czy może w jakiejś postaci był wieczny. To jednak nie powód, by ulegać kościelnej indoktrynacji i wierzyć w religijne mity.

PapieżBiskupiNa deser porcja humoru

Dopiero dziś wiemy, jak przebiegało spotkanie papieża Franciszka z polskimi biskupami na Wawelu 27 lipca 2016 r. podczas Światowych Dni Młodzieży (jak donosiła prasa, spotkanie odbyło się na życzenie papieża za zamkniętymi drzwiami).

Biskupi zapytali papieża:

– Co mamy zrobić, by naród polski pozostał wierny Bogu?

– Nic nie da się zrobić. Boga nie ma! – odpowiedział papież.

Alvert Jann

…………………………………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – 

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.

– Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ i inne.

enforce-46910_640.

………………………………………………………………………………………………………………

Ćwiczenia z ateizmu. Cz.19. Prawo naturalne według abp Gądeckiego

Biskupi, rozpoczynając obecną kampanię o całkowity zakaz aborcji, powołują się na prawo naturalne. Co to takiego? Arcybiskup Gądecki w jednej z homilii powiedział, że „Prawo naturalne nie jest wymysłem Kościoła”. Powiedział na odwrót. Bo to, co Kościół rozumie przez prawo naturalne, jest wymysłem Kościoła. Przyjrzyjmy się.

Co to jest prawo naturalne?

Według Kościoła prawo naturalne to zasady moralne stworzone przez Boga i wpisane w naturę człowieka. Zawiera je Dekalog. Katechizm wprost stwierdza: „Prawo naturalne, będące doskonałym dziełem Stwórcy, dostarcza solidnych podstaw, na których człowiek może wznosić budowle  zasad moralnych”. „Główne przepisy prawa naturalnego zostały wyłożone w Dekalogu” (art. 1959 i 1955). Interpretują je władze Kościoła.

Prawo naturalne nazywane jest też prawem bożym. Jest to nazwa mniej myląca. Bowiem nazwa „prawo naturalne” sugeruje, że są to zasady wywodzące się z biologicznej natury człowieka. Tymczasem według Kościoła jest to prawo moralne pochodzące od Boga i wyłożone w Piśmie Świętym. W homiliach księża grają nieczysto tym nieporozumieniem – kościelne ustalenia przedstawiają jako wynikające „z natury ludzkiej”. Można sądzić, że to świadoma manipulacja. 

Abp Gądecki mówił, że prawo naturalne to „uniwersalne, pierwotne prawo (zbiór norm) wynikające z natury ludzkiej, z samej natury człowieka”, a dalej stwierdzał, że „uprzywilejowanym wyrazem prawa naturalnego jest Dekalog”.

Biskupi, podejmując obecną krucjatę antyaborcyjną, powołują się na prawo naturalne i wskazują na przykazanie „Nie zabijaj”. Uważają też, że współczesne prawo cywilne powinno opierać się na Dekalogu. Problem w tym, że ze względu na starożytność Pisma Świętego i liczne niejasności, nie sposób ustalić, jakie normy prawa naturalnego są. Nie ma też żadnych dowodów, że Pismo Święte, w tym Dekalog, mają boskie, a nie ludzkie pochodzenie – i że jakikolwiek bóg stworzył jakiekolwiek prawo naturalne, moralne czy inne.

Nazwę „prawo naturalne” wzięto z filozofii starogreckiej i przekształcono w średniowieczu na użytek teologii katolickiej. 

Podsumowując: Głoszone przez Kościół katolicki prawo naturalne (czy też prawo boże) to, w świeckim rozumieniu, zasady ustalane przez władze kościelne w oparciu o dowolną interpretację Pisma Świętego. Trzeba powiedzieć zdecydowanie, że prawo naturalne, o którym mówią księża i teolodzy, jest – wbrew opinii abp Gądeckiego – wymysłem Kościoła.

Co zawiera Dekalog?

Abp Gądecki mówił, że „uprzywilejowanym wyrazem prawa naturalnego jest Dekalog”. A następnie ogłaszał, że prawo naturalne to „jedyny autentyczny fundament życia jednostek, społeczeństw i narodów (…) zachowuje swoją obowiązującą moc w każdym czasie i w każdym miejscu”. Ma być niezmienne.

Zajrzyjmy do Dekalogu (pełny tekst jest w biblijnej Księdze Wyjścia). Co znajdujemy?

„Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! (…) Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą” (Wj 20;3-5).

Zacytowana zasada Dekalogu neguje prawo do wolności wyznania i jest sprzeczna z prawami człowieka. Nie sposób zgodzić się z nią również ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia. A nakaz karania do czwartego pokolenia za odstępstwo od właściwej wiary religijnej, to barbarzyństwo w pełnej krasie.

Dziwicie się, że w niektórych krajach islamskich nawet dziś śmiercią karze się odstępstwo od islamu, np. przyjęcie katolicyzmu? Skąd się to wzięło? Islam zapożyczył wiele z Biblii, z judaizmu i chrześcijaństwa.

Ktoś może powiedzieć, że czepiam się Dekalogu, idzie tylko o jeden dziwaczny punkt. Nie, problem jest głębszy. Kościół dopiero po drugim soborze watykańskim (1962-1965) uznał w ograniczonej wersji prawa człowieka, w tym wolność wyznania. Ale dążenie do dominacji w państwie i społeczeństwie pozostało.

Biskupi chcą o wiele za wiele

Gądecki przypomina, że według Kościoła prawo naturalne „dostarcza koniecznej podstawy dla prawa cywilnego”, „stoi przed wszelkim prawem stanowionym. Każdy porządek prawny musi się na nim opierać”. Na nim? To znaczy na czym? Co to znaczy? Znaczy tyle, że podstawą dzisiejszego prawa miałyby być księgi pochodzące sprzed 2-3 tys. lat, ich interpretacja dokonana przez Kościół. To obłędne stanowisko. Nie ma podstaw, by władzom kościelnym przyznawać takie uprawnienia. Biskupi rezerwują sobie tytuł do definiowania prawa pochodzącego rzekomo od samego Boga, jakby mieli dostęp do bożych prawd. To dość śmieszne roszczenie, można dopatrywać się w nim chęci wprowadzanie współobywateli w błąd.

Zapytajmy, czy można się na to zgodzić? Konsekwencje przyjęcia proponowanej przez Kościół zasady byłyby nieobliczalne, otwarłyby drogę do wcielania w życie najróżnorodniejszych norm uzasadnianych Pismem Świętym. W państwach islamistycznych ma to miejsce w odniesieniu do Koranu.

O aborcji w Piśmie Świętym

Biskupi, powołując się na prawo naturalne, podjęli obecnie kampanię na rzecz całkowitego zakazu aborcji. Czy to argumentacja sensowna?

Pismo Święte nigdzie nie mówi o zakazie aborcji, chociaż w czasach biblijnych aborcja była znana (m.in. stosowano środki pochodzenia roślinnego). Dlatego biskupi starają się całkowity zakaz wyprowadzić z przykazania „Nie zabijaj”. Do Dekalogu odwołuje się Konferencja Episkopatu Polski, żądając ustawy bezwzględnie zakazującej aborcji: „Życie każdego człowieka jest chronione piątym przykazaniem Dekalogu: Nie zabijaj!” (Komunikat KEP z 30.03.2016).

Jest to uzasadnienie naciągane, bardzo rozszerza interpretację przykazania. Wobec braku w całym Piśmie Świętym nawet wzmianki o zakazie aborcji, jest to interpretacja bezpodstawna. Trzeba też przypomnieć, że przykazanie „Nie zabijaj” nie było i nie jest interpretowane przez Kościół bezwzględnie, są od niego wyjątki, np. nie dotyczy wojny i kary śmierci, którą Kościół akceptował przez wieki (w pewnym zakresie także dziś). Bezwzględny zakaz zabijania przyjmowały, powołując się na Pismo Święte, chrześcijańskie wyznania pacyfistyczne. Kościół katolicki do nich nie należy.

Faktem jest, że Dekalog malowniczo i dość szeroko mówi o nakazie czczenia Boga, świętowania szabatu i o tym, czego nie należy pożądać (domu bliźniego swego, jego żony, niewolnika, niewolnicy, wołu, osła, innych rzeczy). Zaś zakaz zabijania brzmi sucho: „Nie będziesz zabijał”, kropka. Nie ma wzmianki o zakazie aborcji. Może Bóg nie natchnął autorów Pisma w tym kierunku?

Biskupi, żądając bezwzględnego zakazu aborcji, postępują w myśl zasady: wiem, czego chcę, a uzasadnienie w Piśmie Świętym zawsze się znajdzie.

Pismo Święte mówi tylko o poronieniu w bardzo szczególnym kontekście. Idzie o poronienie spowodowane pobiciem:Gdyby mężczyźni bijąc się uderzyli kobietę brzemienną powodując poronienie, ale bez jakiejkolwiek szkody, to [winny] zostanie ukarany grzywną, jaką <na nich> nałoży mąż tej kobiety, i wypłaci ją za pośrednictwem sędziów polubownych. Jeżeli zaś ona poniesie jakąś szkodę, wówczas on odda życie za życie (…)” (Wj 21;22-23).

Stary Testament zawiera wielostronicowe prawo mojżeszowe, często bardzo szczegółowe i ilustrowane przykładami. O zakazie aborcji nie ma wzmianki. Według Biblii prawo to zostało Mojżeszowi przekazane przez Boga. Wygląda na to, że Bóg lub autorzy Biblii zakazu nie chcieli lub przeoczyli.

Niewiarygodne jest wyjaśnienie, że aborcja była wśród Izraelitów czymś niewyobrażalnym, zakaz był więc niepotrzebny. Aborcja była w tamtych czasach i społeczeństwach praktykowana. Czyżby tylko wśród Izraelitów nie zagościła? Z Biblii wynika, że wśród Izraelitów występowały wszelkie bezeceństwa i naganne praktyki. Akurat aborcja miałaby być wyjątkiem?

Także w Nowym Testamencie nigdzie nie mówi się o aborcji. Jest nieprawdopodobne, by aborcja uprawiana wówczas w całym świecie rzymskim i greckim, nie miała miejsca wśród Żydów w czasach Jezusa i ewangelistów. Brak wzmianki o aborcji może znaczyć tylko jedno: autorzy – kimkolwiek byli – nie chcieli lub dyplomatycznie zapomnieli ustanowić zakaz aborcji. Wygląda na to, że dzisiejsi biskupi wiedzą lepiej. Co chcą, to w Piśmie Świętym znajdą.

Problem aborcji dziś

Sprawa ustawodawstwa dotyczącego aborcji nie jest prosta. Ale prawo w tej kwestii, jak i w innych, powinno być rezultatem współczesnych dyskusji, a nie zapisów czy interpretacji Pisma Świętego.

Stanowienie prawa wymaga wyważenia wielu racji. Tymczasem biskupi traktują kobietę ciężarną jako inkubator, maszynę, której racje się nie liczą. Żądają bezwzględnego zakazu aborcji.

Na czym polega wyważanie różnych racji? W większości krajów ustawodawstwo zakazuje aborcji w pewnych sytuacjach, szczególnie w późnym okresie ciąży, ale dopuszcza w innych okolicznościach we wczesnym okresie. Różnie te racje są wyważane. W Polsce prawo dotyczące aborcji jest bardzo restrykcyjne i jeżeli by je zmieniać, to w kierunku przeciwnym niż żąda Kościół katolicki. Stanowisko władz kościelnych jest wyjątkowo jednostronne, niezrównoważone, nie znajduje też uzasadnienia w Piśmie Świętym.

Środki antykoncepcyjne

Ale kościelne władze idą dalej, potępiają używanie jakichkolwiek środków antykoncepcyjnych, nawet prezerwatyw – i chcą zakazać ich stosowania. Pismo Święte nie zawiera nigdzie zakazu antykoncepcji, chociaż środki antykoncepcyjne (roślinne, tampony, pęcherze rybne podobne do prezerwatyw itp.) były w starożytności znane i stosowane.

Władze kościelne próbują zakaz antykoncepcji uzasadnić rzekomym prawem naturalnym. Szczególne miejsce zajmuje tu encyklika „Humanae vitae”, ogłoszona przez Pawła VI w 1968 r. Papież ucieka się do kuriozalnych wywodów, by zakaz uzasadnić. Wywód sprowadzić można do stwierdzenia, że antykoncepcja jest niezgodna z Bożym planem natury.

Ciekawe tylko, skąd papież wie, że antykoncepcja nie mieści się w planie bożym? Moja znajoma teolożka Celestyna twierdzi, że teza Pawła VI to bezpodstawne domniemanie. Jej zdaniem antykoncepcja ułatwia ludziom życie i rozważne planowanie dzietności, co wskazuje, że jest efektem zamysłu Bożego.

Do księży nie przemawia argument, że stosowanie środków antykoncepcyjnych zmniejsza przypadki niepożądanych ciąż i w rezultacie przyczynia się do zmniejszenia liczby legalnych lub nielegalnych aborcji. Zamiast zakazywać stosowania środków antykoncepcyjnych, Kościół powinien zalecać je szczególnie tam, gdzie niepożądanych ciąż – i w konsekwencji aborcji – jest ciągle dużo. Wbrew temu kościelni autorzy wkładają dużo wysiłku, by dowodzić, że antykoncepcja prowadzi do zwiększenia liczby aborcji. Trzeba być zaślepionym kościelnymi naukami, by coś takiego głosić.

Podsumowując, szerokie stosowanie środków antykoncepcyjnych jest najlepszym sposobem zmniejszenia liczby aborcji. Nie ma żadnego prawa bożego, które zakazywałoby ich stosowania.

Prawo naturalne a prawa człowieka

Abp Gądecki mówił:Dzisiejsza doktryna prawa nie wykazuje większego zainteresowania kwestią prawa naturalnego, ponieważ opiera się ona na koncepcjach woluntarystycznych, do których należy pozytywizm prawniczy i relatywizm etyczny. Według tych koncepcji każdy ma prawo uważać za dozwolone wszystko, co mu się podoba”. Wygląda na to, że Gądecki nie chce widzieć tego, co powinien. Tendencyjnie nie zauważa, że doktryna prawna obowiązująca w ustroju liberalno-demokratycznym (takim jak m.in. w Polsce) nie opiera się na woluntaryzmie i relatywizmie etycznym, ale na prawach człowieka. Nie jest tak, że według tej doktryny władze państwowe i obywatele mają prawo uważać za dozwolone wszystko, co im się podoba. Również etycznie nie wszystko jest dopuszczalne. Aż dziw bierze, że arcybiskup powiedział, co powiedział. A jak jest?

Według doktryny prawnej obowiązującej w liberalnych demokracjach obywatele, władze państwowe, a także kościoły, mają przestrzegać praw człowieka. Mogą tego nie chcieć, jak ostatnio PiS, ale wtedy muszą się liczyć ze sprzeciwem, również międzynarodowym. Obywatel za czyny niezgodne z prawem jest karany. Księża za seksualne wykorzystywanie dzieci są karani więzieniem przez sądy państwowe, chociaż Kościół i papieże przez wieki przymykali na to oczy. I robiliby tak nadal, gdyby nie naciski z zewnątrz. Dziś starają się nie dostrzegać i bagatelizować nadużycia.

Wbrew poglądom Gadeckiego, krytykowany przez niego w homilii liberalizm nie polega na tym, że wszystko wolno. Sednem liberalizmu są prawa człowieka.

Czym są prawa człowieka?

Powtórzę w skrócie, co pisałem gdzie indziej. Prawa człowieka to nie tylko przepisy prawne, są to zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa. Ich sednem jest świecka etyka i aksjologia. Jaka?

Podstawowe znaczenie ma idea ograniczenia przemocy i krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Prawa człowieka regulują w pożądany etycznie sposób stosunki między ludźmi, przede wszystkim ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem.

Szczególne znaczenie ma wolności słowa i przekonań, prawa socjalne, oraz zasada równego traktowania bez względu na narodowość, rasę, religię, światopogląd, płeć, orientację seksualną.

Kościół katolicki odrzucał zdecydowanie prawa człowieka aż do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965 ). Zmienił stanowisko, bo sprzeciw wobec praw człowieka groził mu marginalizacją. Ale do dziś władze kościelne przyjmują wsteczną, konserwatywną interpretację praw człowieka. Nadal przeciwstawiają prawom człowieka prawo naturalne, boże, próbując stawiać je wyżej niż prawa człowieka.

Tzw. prawo naturalne, boże, ustalają władze Kościoła zgodnie z własnym punktem widzenia, powołując się dowolnie na święte księgi. Prawa człowieka ustalane są w dyskursie publicznym niepoddanym kontroli kościołów, w państwach o liberalno-demokratycznych ustrojach są podstawą prawa stanowionego, stoją wyżej niż rzekome prawo naturalne. Konflikt jest głębszy niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka.

Podsumowując, abp Gądecki przekonuje, że „prawo naturalne nie jest wymysłem Kościoła”, „stoi przed wszelkim prawem stanowionym”. Otóż jest ono wymysłem Kościoła i nie może stać wyżej niż prawa człowieka. – Alvert Jann.

*Link do cytowanej homilii abp Gądeckiego z 3.04.2016 – http://abpgadecki.pl/homilia-tresc-prawa-wypisana-jest-w-ich-sercach-matka-boska-trybunalska/

……………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”: – 

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili 20 artykułów, m.in.:

Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne/

Podręczniki do religii. Koniec świata według Kościoła” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-koniec-swiata-wedlug-kosciola/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

laughter-995213_960_720

Ćwiczenia z ateizmu. Cz. 18. Podręczniki do religii. Koniec świata według Kościoła

Kościół nie głosi już, że Bóg stworzył świat w ciągu sześciu dni, uznał to za metaforę. Ale nadal naucza, że „powtórne przyjście Chrystusa będzie (…) absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu”. W podręczniku do religii, który zacytowałem, czytamy też: „Według religii chrześcijańskiej Bóg Stwórca jest zarazem Wybawicielem i Tym, który doprowadza historię do celu”. Przed końcem świata ma nastąpić zmartwychwstanie wszystkich ludzi i sąd ostateczny: „Zmartwychwstanie człowieka dokonuje się przy końcu świata, bo jego źródło tkwi w zmartwychwstaniu Chrystusa”. „Dla wierzących Paruzja (tak nazywane jest powtórne przyjście Chrystusa) nieodłącznie oznacza sąd Boży. Kościół naucza, że jedynie Bóg zna czas sądu i tylko On decyduje o jego nadejściu” (cytaty powyższe pochodzą z podręcznika dla liceum i technikum „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM, płyta DVD i notes ucznia; w innych podręcznikach jest podobnie).

Nigdzie nie pisze się, że to przenośnie. Opisany w Piśmie Świętym i podręcznikach koniec świata ma nastąpić realnie.

W teologii katolickiej przedstawione wyżej wizje końca świata oznaczają koniec istnienia człowieka na Ziemi lub nawet koniec istnienia kosmosu. Czasami twierdzi się, że nastanie nowy, lepszy kosmos. Ponieważ wizje te zakrawają na nonsens, niektórzy teolodzy poszukują nowych interpretacji. Nie zmienia to faktu, że nadal jest to religijna mitologia, a nie wartościowa wiedza o świecie.

Można spodziewać się, że młodzież przyjmuje kościelne nauki ze zdrowym poczuciem humoru. Ale powstaje pytanie, czy ten opis powinien być nauczany w szkołach jako prawda o przyszłości świata? A tak jest obecnie.

Trzeba powiedzieć wyraźnie. Chrześcijańskie mity o końcu świata powinny być prezentowane w ten sam sposób jak mitologia grecka. Należą one do kultury europejskiej i dobrze co nieco o nich wiedzieć. Ale sposób, w jaki robią to podręczniki do religii, jest skandalem. Archaiczne mity, pochodzące sprzed 2-3 tys. lat, przedstawiane są jako wiedza prawdziwa.

hand-65689_960_720

Mity różne

Mity końca i zagłady świata nie są tylko domeną Pisma Świętego. Nie tak dawno w internecie duże zainteresowanie budziła wiadomość, że według mitologii Majów świat, w którym żyjemy, zakończy się kataklizmem w 2012 r. Według Azteków świat ulega cyklicznie zagładzie, a następnie się odradza. W mitologii staroegipskiej bóg Atum stworzył świat i każdą istotę, i on przypuszczalnie spowoduje koniec świata. Można go od tego powstrzymać zaklęciami i darami. W starożytnej Grecji wierzono, że świat jest wieczny, ale byli też filozofowie, którzy głosili, że cyklicznie ulega zagładzie i odradza się. W islamie, który dużo zaczerpnął z Biblii i chrześcijaństwa, koniec świata wygląda podobnie jak w chrześcijaństwie, ale bez udziału Chrystusa. Buddyzm przewiduje stopniowe zanikanie świata, a opis podany jest za pomocą skomplikowanych pojęć.

Nauka

Co mówi nauka? Nie ma w tej chwili dostatecznie uzasadnionej teorii, która pozwalałaby powiedzieć, jaka będzie przyszłość wszechświata. Pewniejsza jest przyszłość Ziemi. Za około 6 miliardów lat wygaśnie Słońce, bo naszej gwieździe zabraknie paliwa, którym jest wodór. Dużo wcześniej, ale z ludzkiej perspektywy w niewyobrażalnie odległym czasie, na Ziemi zapanują warunki uniemożliwiające istnienie żywych organizmów. Czy ludzie zdołają przenieść się w inne rejony naszej galaktyki? Bierze się pod uwagę taki scenariusz.

Co z wszechświatem? Obserwacje wskazują, że galaktyki oddalają się od siebie, wszechświat rozszerza się, obejmuje coraz większą przestrzeń. Czym to się skończy? Wszechświat może ulec rozproszeniu albo zacznie zacieśniać się. Za ponad 100 trylionów lat wszystkie galaktyki wygasną. Wspomnijmy jeszcze o hipotetycznych teoriach cykliczności wszechświatów. Przyjmuje się, że obecny wszechświat powstał około 14 miliardów lat temu w efekcie tzw. wielkiego wybuchu. Według teorii cykliczności możliwe jest, że przedtem istniały inne wszechświaty lub nieznane nam formy rzeczywistości przyrodniczej. Również obecny wszechświat może nie być ostatnim. Wydarzenie, jakim był wielki wybuch, może powtarzać się.

W sumie nie wygląda to dobrze, ale można spać spokojnie. Człowiek jako tako wolny od zaburzeń psychicznych nie będzie zamartwiał się tak odległymi perspektywami końca świata.

Czy Chrystus przyjdzie ponownie?

Jeżeli ktoś bardzo chce, może wierzyć, że Chrystus w bliżej nieokreślonym czasie ponownie zstąpi na Ziemię, osądzi ludzi, po czym nastąpi koniec świata. Na rzecz tego przekonania nie można przytoczyć żadnego argumentu poza tym, że tak mówi Pismo Święte, które według Kościoła zawiera prawdę, bo zostało spisane pod bożym natchnieniem. Jak zaznaczałem w poprzednim artykule, także autorzy podręcznika piszą wprost: „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. A nie ma żadnych innych możliwości sprawdzenia prawdziwości religijnych wierzeń, nie ma żadnych argumentów rozumowych, logicznych lub rzeczowych przemawiających na ich rzecz. Dlatego nie ma podstaw, by jakiekolwiek wierzenia religijne uznawać za prawdziwe. Można je przyjąć wyłącznie >na wiarę<. Dotyczy to także powtórnego przyjścia Chrystusa i związanego z tym końca świata.

Jezus mógł być postacią rzeczywistą, mógł nauczać i jak wielu kaznodziei zyskać grono wyznawców. Ale to, że był synem bożym, a jego powtórne przyjście będzie „absolutnym zakończeniem ciągu wydarzeń historii i czasu” – to są religijne mity pozbawione jakichkolwiek argumentów przemawiających za ich prawdziwością.

Kościół głosi, że nie ma sprzeczności między nauką a religią katolicką. To nieprawda. To, co o przyszłości świata może powiedzieć nauka, jest całkowicie sprzeczne z tym, co głosi Kościół.

Apokalipsa

Wydarzenia związane z sądem ostatecznym i końcem świata są tematem obszernej księgi znanej pod nazwą Apokalipsy św. Jana, wchodzącej w skład Nowego Testamentu. Jest to obłędna halucynacja przypisywana apostołowi Janowi. Zawiera rzeczy dziwaczne i straszne, a jej treść – o ile potraktować ją poważnie – musi budzić przerażenie. Sąd ostateczny poprzedzony jest budzącymi grozę kataklizmami sprowadzonymi na ziemię i ludzi przez Boga. Kościół katolicki współcześnie próbuje pomijać i łagodzić te opisy. Teolodzy wyjaśniają, że to tekst metaforyczny, pełen symboliki, nie należy go brać dosłownie. Podręczniki pomijają kompromitujące treści.

Oto ilustracja apokaliptycznych zwidów. Po wielu niesamowitych zdarzeniach do dzieła przystępują aniołowie:

„I pierwszy zatrąbił. A powstał grad i ogień – pomieszane z krwią, i spadły na ziemię. A spłonęła trzecia część ziemi i spłonęła trzecia część drzew, i spłonęła wszystka trawa zielona” (Ap 8; 7). „I zostali uwolnieni czterej aniołowie, gotowi na godzinę, dzień, miesiąc i rok, by pozabijać trzecią część ludzi. (…) I tak ujrzałem w widzeniu konie (…) a z pysków ich wychodzi ogień, dym i siarka. Od tych trzech plag została zabita trzecia część ludzi” (Ap 9; 15-18).

Powstaje pytanie, czy te obrazy bestialstwa, nawet jeżeli mają charakter symboliczny a nie dosłowny, dobrze świadczą o Kościele, który te teksty uznaje za święte?

Millenaryzm

Od wieków opisy Apokalipsy pobudzały niezdrowo wyobraźnię chrześcijan. Co jakiś czas wiernych ogarniało wielkie poruszenie. Z dnia na dzień spodziewano się przyjścia Chrystusa, wyznaczano daty. Do dziś powstają tu i ówdzie kościoły, ruchy i grupy oczekujące rychłego końca świata. Religioznawcy nazywają to millenaryzmem lub chiliazmem (od łac. mille lub gr. chilioi – tysiąc). Bo według księgi Apokalipsy, przed końcem świata diabeł zostanie uwięziony i nastanie tysiącletnie panowanie Chrystusa na ziemi: ujrzałem anioła, zstępującego z nieba (…) pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat (…) by już nie zwodził narodów”. Sąd ostateczny ma nastąpić dopiero „gdy się skończy tysiąc lat” (Ap 20;1-7).

W religioznawstwie pojęcie millenaryzmu/chiliazmu odnosi się nie tylko do chrześcijaństwa lub religii odwołujących się do Biblii. Jest to owocujące ruchami religijnymi poczucie upadku lub oczekiwanie zagłady istniejącego świata, połączone z nadzieją na lepszy, rajski świat, na zbiorowe zbawienie. Ruchy millenarystyczne/chiliastyczne związane są z mitami końca świata, z poczuciem ogólnego upadku, z lękami doświadczanymi przez ludzi w różnych czasach i kulturach.

Chrześcijanie oczekiwali rychłego ponownego przyjścia Chrystusa od początku istnienia wyznania. Na podstawie Pisma Świętego starali się przewidzieć datę. Ale mijały wieki i tysiąclecia – i nic. Nawet Świadkowie Jehowy po kilkakrotnych nieudanych próbach zadowalają się dziś stwierdzeniem, że nastąpi to wkrótce. Niektóre kościoły nastrój oczekiwania bardzo eksponują, np. Adwentyści Dnia Siódmego, Świadkowie Jehowy, kościoły baptystyczne i ewangelikalne w USA. Powstają też mniejsze charyzmatyczne ruchy, skupione wokół proroka, guru, animatora, oczekujące przyjścia Chrystusa lada dzień. Księga Apokalipsy, zapowiadane tam kataklizmy, sąd ostateczny – to ulubione tematy Świadków Jehowy, ale nie stroni od nich także Kościół katolicki, teolodzy i portale katolickie.

Kościół katolicki nastrój oczekiwania świadomie pobudza (widać to także w podręczniku), ale jednocześnie stara się nie eksponować nadmiernie, żeby się nie ośmieszyć.

Millenaryzm w podręcznikach

Oczekiwanie „ostatecznego spełnienia Bożych obietnic”, paruzja, zmartwychwstanie ciał, sąd ostateczny, królestwo Boże, to główne tematy ostatnich rozdziałów podręcznika. Czytamy m.in: „Chrześcijanie nie tylko wierzą, że w Jezusie Chrystusie przyszedł do ludzi Mesjasz, by ich zbawić, ale oczekują też Jego powtórnego przyjścia w chwale”, tj. w dniach apokalipsy. Tematy te upodabniają szkolną katechezę do nauk Świadków Jehowy i nadają jej sekciarskie oblicze. Autorzy podręcznika i ogólnopolskiego programu nauczania religii są, jak można zauważyć, pod wrażeniem Świadków Jehowy. Nawet podręcznikowi nadano tytuł „Drogi Świadków Chrystusa w świecie”, a program ogólnopolski nosi tytuł „Świadek Chrystusa w świecie”. Zamiast Świadków Jehowy (tj. Świadków Boga nazywanego w Biblii Jahwe), mamy Świadków Chrystusa. Znaczny sukces Świadków Jehowy w zdobywaniu wyznawców (w Polsce 122 tys., ale od lat nie ma już wzrostów) pobudza wyobraźnię ludzi Kościoła.

Zanim rodzice zdecydują się na udział dziecka w lekcjach religii, warto zapoznać się dokładniej z podręcznikami i zastanowić się, czy warto, by córce lub synowi wtłaczano do głowy obłędne treści. Zastanowić powinna się także młodzież, czy chce w tym uczestniczyć.

Na zakończenie

mała porcja humoru. Oto nius. W małym miasteczku w Teksasie grupa charyzmatyczna dowiedziała się od kościelnego animatora, że najbliższej nocy nastąpi koniec świata. Niektórzy wypili z tej okazji za dużo drinków. Rano przecierając oczy spotyka się przed domem dwóch wyznawców polskiego pochodzenia:

– Ale pierdolnęło – mówi jeden.

– O kurwa, nie zauważyłem – odpowiada drugi.

……………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” –

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Dwa inne artykuły z cyklu „Podręczniki do religii”:

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-do-religii-czy-sa-wiarygodne/

Na blogu znajduje się w tej chwili 18 artykułów, m.in.:

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/

Lekcje religii w szkołach wyższych”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

enforce-46910_640

Ćwiczenia z Ateizmu część 17. Podręczniki do religii. Czy są wiarygodne?

Podręczniki do religii zawierają wiele treści wymagających sprostowania i krytycznej oceny. Dziś kluczowy temat: Skąd Kościół czerpie wiedzę o Bogu? I czy to wiedza wiarygodna? Biorę pod uwagę program nauczania religii w liceach i technikach, cytuję podręcznik „Drogi świadków Chrystusa w świecie”, jezuickiego Wydawnictwa WAM (w innych jest podobnie).

W podręczniku czytamy, że Kościół i wierni zyskują wiedzę o Bogu dzięki poznaniu religijnemu, nazywanemu też poznaniem teologicznym. To szczególny rodzaj poznania, który zawdzięczać mają łasce bożej, „zmysłowi wiary” kształtowanemu przez Boga, otwarciu się na Boga, „na światło Bożego objawienia” zawarte w Piśmie Świętym. Źródłem wiedzy, określanej jako prawdziwa, jest więc Pismo Święte.

Wątpliwości

Trzeba zapytać, czy poznanie religijne prowadzi do uzyskania wiedzy prawdziwej? W podręcznikach pisze się wprost, że „Bóg nie może być przedmiotem bezpośredniego i jednoznacznego poznania ludzkiego”, oraz że „Religia nie podlega żadnym możliwościom empirycznego sprawdzenia”. Nie ma więc żadnych możliwości sprawdzenia/udowodnienia, że wiedza religijna jest prawdziwa. Ma być przyjęta >na wiarę<. Poznanie religijne opiera się na przyjętym z góry i bez dowodu założeniu, że Bóg w Piśmie Świętym przekazał prawdziwą wiedzę, którą odczytuje i głosi Kościół. Pisze się o tym wielokrotnie, ot chociażby: „Poznanie religijne (teologiczne) charakteryzuje zatem w punkcie wyjścia uznanie przewyższającego człowieka Autorytetu, czyli Boga, oraz tego, co On ludziom przekazał o sobie, świecie i przyszłości – jako niepodważalnych założeń, nad którymi snuje się rozumną refleksję”. Czytamy też, że biblijna prawda o stworzeniu świata i człowieka „jest zagwarantowana nieomylnym Bożym natchnieniem”. Zagwarantowana? Nie ma takiej gwarancji.

Zwróćmy uwagę, że podawane przez Kościół katolicki wierzenia religijne zawierają bardzo ważne twierdzenia egzystencjalne (tak nazywa się twierdzenia mówiące, że coś istnieje lub nie istnieje). Kościół głosi, że istnieją aniołowie, złe duchy, Bóg. Głosi, że są to byty osobowe, osoby. To twardy orzech do zgryzienia. Rozumnie człowiek może uznawać za prawdziwe tylko te twierdzenia, które zostały sprawdzone, udowodnione, dobrze uzasadnione. Dotyczy to w szczególności twierdzeń egzystencjalnych, chociaż nie tylko ich. Nie ma podstaw, by uznać za prawdziwe twierdzenia o istnieniu aniołów, złych duchów, Boga. Nie ma też podstaw, by uznać, że Pismo Święte zawiera boże objawienie; że ludzi czeka sąd ostateczny i rajskie Królestwo Boże; że Jezus był synem bożym zesłanym by odkupić świat; że prawdziwe są kościelne dogmaty. Dlaczego? Bo nie można tego sprawdzić.

Warto powiedzieć o olbrzymiej różnicy, jaka istnieje między religią a nauką.

W dziedzinie nauki są ustalone procedury sprawdzania prawdziwości twierdzeń i teorii – na tej podstawie jedne z nich uznaje się za prawdziwe, inne mają status hipotez, mogą być odrzucone, zmodyfikowane lub potwierdzone. Wprawdzie nikt nie jest w stanie sam sprawdzić wiedzy z różnych dziedzin nauki, ale wiedza naukowa podlega ciągłemu sprawdzaniu w toku prowadzonych badań.

W dziedzinie wierzeń religijnych panuje całkowita dowolność. Nie ma możliwości sprawdzenia czegokolwiek, np. czy Pismo Święte zawiera rzeczywiście boże objawienie. Każda religia, każdy kościół, każdy prorok, guru twierdzi, że jego wiedza jest prawdziwa. Nie ma kryteriów, które pozwalałyby powiedzieć, że to katolicyzm, a nie kościoły protestanckie, judaizm, mormonizm, islam, hinduizm lub buddyzm głoszą prawdę. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że w odniesieniu do wszelkich wierzeń religijnych, także tych podawanych przez Kościół katolicki, nie można mówić o prawdzie. Nazywanie wierzeń religijnych „prawdą” jest nieuzasadnione.

Nie są wiarygodne interpretacje Pisma Świętego podawane przez Kościół. Dobiera się cytaty, ukrywając to, co niewygodne (niżej podaję link do tekstu zawierającego takie kłopotliwe cytaty). Podaje się pokrętne interpretacje. Całkowita dowolność panuje w sprawie uznania lub odrzucenia tego, co zawiera Stary Testament. Twierdzi się też, że tekstu Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie, mamy tam np. dużo przenośni i symboli. Ale nie wiadomo, jakie rozumienie jest właściwe, oraz co jest, a co nie jest przenośnią. Władze kościelne podają tę interpretację, która aktualnie im odpowiada. Jaki jest rezultat tego zamieszania? Trudno mówić tu o jakiejkolwiek prawdzie. Mamy dziwną sytuację. Kościół głosi, że Pismo Święte zawiera prawdę, ale nie wiadomo, jaka ta prawda jest.

Osoby religijne twierdzą często, że ateiści nie rozumieją, czym jest poznanie religijne, bo nie jest im dane. Zapytajmy, czym jest doświadczane przez osoby religijne poznanie religijne? Jest to przeżycie psychiczne, doznanie, polegające na nabraniu poczucia, że wyznawane wierzenia religijne są prawdziwe. W żaden sposób nie znaczy to, że wierzenia te są prawdziwe.

Powiedzmy też, że tzw. przeżycie mistyczne (mistycyzm religijny), czyli poczucie bezpośredniego kontaktu z Bogiem, doświadczane czasami przez osoby religijne, jest niczym więcej niż szczególnym stanem psychicznym. Można go wywołać środkami farmakologicznymi z kategorii narkotyków. Pod ich wpływem osoba zafascynowana religią może mieć wrażenie łączności z Bogiem.

Sofistyka religijna

Warto zwrócić uwagę, że teologiczne i filozoficzne rozważania dotyczące religii grzeszą często sofistyką. Najkrócej mówiąc, sofistyka to wymyślanie bałamutnych lub wręcz oszukańczych argumentów i teorii. Sofistami nazywano w starożytnej Grecji i Rzymie wędrownych filozofów-nauczycieli. Wielu nie stroniło od intelektualnego kuglarstwa. Stąd sofistyka to filozoficzne krętactwo.

Przykład sofistyki: Oto mówimy, że krasnoludki nie istnieją w rzeczywistości, są postaciami z bajek. Na to ktoś odpowiada, że krasnoludki to postacie duchowe, są niewidoczne, ich istnienia nie można empirycznie stwierdzić. Ale istnieją naprawdę. Skąd o tym wie? Ze starożytnych legend i kronik.

Możemy być zaskoczeni, ale w filozofii i teologii roi się od sofistycznych pomysłów. Dlaczego? Wierzenia religijne od dawien dawna budziły wątpliwości, trzeba było jakoś uzasadnić, że są prawdziwe (także Biblia wspomina o notorycznych niedowiarkach, których oczywiście przedstawia w jak najgorszym świetle). Ponieważ Boga nie można było nigdzie dostrzec, przed kapłanami i teologami stało zadanie wytłumaczenia, że jednak istnieje naprawdę.

Najlepszy okazał się pomysł, że Bóg istnieje, ale jest niewidzialny i niedostępny ludzkim zmysłom, ludzkiemu poznaniu. Za teologią wyobrażenie niepoznawalnego Boga przekazują podręczniki szkolne. Mamy tu do czynienia z sofistyką, ze sprytnym, ale niezbyt rzetelnym rozumowaniem. Oto mówi się, że coś jest faktem, istnieje naprawdę, a jednocześnie, że nie można tego w żaden sposób sprawdzić. W takim razie nie powinno się mówić, że to prawda.

Argumenty św. Tomasza z Akwinu

W podręcznikach przytacza się argumenty za istnieniem Boga, podane przez św. Tomasza z Akwinu w XIII w. Nawet teolodzy i religijni filozofowie nie uważają ich za wystarczające. Podręczniki stwarzają jednak sugestię, że są to trafne dowody istnienia Boga (przypuszczalnie dlatego są zamieszczane). Nie poddaje się ich krytycznej ocenie. Nie mówi się, że są błędne, nie wytrzymują krytycznej analizy, nie dowodzą istnienia Boga. Nie mówi się, że mają charakter sofistyki, pokrętnego filozoficznego rozumowania. Przyjrzyjmy się.

Argument 1 (nazywany „z ruchu”). W podręczniku czytamy: „Musi istnieć ktoś/coś, co wprawiło istniejący świat w ruch. Tym pierwszym >poruszycielem< jest Bóg”. Dowód zakłada, że istniał nieruchomy świat i dopiero pierwszy poruszyciel wprawił go w ruch. Tę teorię można by uważać co najwyżej za poetycką metaforę, ale nie za argument na rzecz istnienia Boga. Nietrudno zauważyć, że jeżeli nawet przyjmiemy pojęcie pierwszego poruszyciela, który wprawił istniejący świat w ruch, to równie dobrze mogłaby to być nieznana nam bezosobowa siła, pierwotna energia, której nie można nazwać bogiem. Nawet w cytowanym zdaniu mówi się, że musi to być „ktoś” albo – podkreślmy – „coś”. Owo „coś” to raczej nieznana siła, a nie Bóg.

Natomiast św. Tomasz bez żadnych podstaw nazywa pierwszego poruszyciela Bogiem.

To nie wszystko. Kościół przyjmuje pojęcie Boga osobowego, który zajmuje się światem i opiekuje ludźmi, ma ich sądzić i obiecuje zbawienie. Tymczasem pierwszego poruszyciela można wyobrazić sobie – jak robili to deiści – jako istotę boską, która wprawiła świat w ruch lub go stworzyła, ale później nie zajmuje się światem i ludźmi. Takie pojęcie Boga niewiele ma wspólnego z Bogiem uznawanym przez chrześcijan, żydów czy muzułmanów. Kościół katolicki odrzuca zdecydowanie takie rozumienie Boga.

Podsumowując, w powyższym argumencie wniosek nie wynika z przesłanki, która – podkreślmy – została przyjęta bez dostatecznej podstawy. W żadnej mierze nie mamy tu do czynienia z argumentem za istnieniem Boga, a w szczególności Boga, w jakiego wierzą chrześcijanie. Nie pisze się o tym w podręczniku.

Argument 2. głosi: „Każda rzecz ma swą przyczynę. Jeżeli tak, to musi też istnieć pierwsza przyczyna sprawcza – Bóg”. Zauważmy, po pierwsze, że znów bez żadnych podstaw ową pierwszą przyczynę nazywa się Bogiem. I po drugie, można zasadnie zapytać, kto w takim razie stworzył Boga? Teolodzy na mocy definicji przyjmują, że Bóg istniał wiecznie. Wobec tego równie dobrze na mocy definicji można by przyjąć, że wieczna jest cała przyroda.

Co na to teolodzy? Mówią, że Bóg jest istotą nadzwyczajną i tylko on istnieje wiecznie. Łatwo zauważyć, że to założenie dowolnie przyjęte, sprytne – sofistyka w pełnej krasie.

W istocie nie wiemy, jak powstała przyroda, czy może była w jakiejś formie wieczna. Powiedzenie, że to Bóg stworzył wszystko, niczego nie wyjaśnia. Jest to wyjaśnienie pozorne, fikcyjne. Równie dobrze można powiedzieć, że stwórcą był brodaty czarownik z zaświatów. Lepiej uczciwie powiedzieć „nie wiem”, niż głosić starożytne mity o stworzeniu świata przez Boga.

Argument 3. mówi, że wszystko na świecie przemija, musi więc istnieć byt nieprzemijający – jest nim Bóg. Znów bezpodstawnie przyjmuje się, że ten trwały składnik to Bóg. Zapytajmy, a dlaczego nieprzemijającą rzeczywistością nie może być przyroda? Są dziś przypuszczenia, że przed tzw. wielkim wybuchem (przed powstaniem naszego wszechświata) istniały inne wszechświaty, lub też nieznane nam formy rzeczywistości przyrodniczej.

Kościół nie chce uczciwie powiedzieć, że nie znamy dziś odpowiedzi na wiele podstawowych pytań. Zamiast tego podaje mitologiczne wyjaśnienia, mówi że to Bóg jest stwórcą wszechrzeczy i jedynym bytem wiecznym. To są wyjaśnienia pozorne, gołosłowne, niczego nie wyjaśniają. To tak, jakby na pytanie, skąd się biorą dzieci, odpowiadać, że Bóg je stwarza. Kilkuletnie dziecko może w tę odpowiedź uwierzyć.

Argument 4. jest najbardziej zaskakujący i absurdalny: „Jeśli istniejące w świecie rzeczy wykazują różną doskonałość, to musi istnieć byt najdoskonalszy – Bóg”. Wnioskowanie, jakie tu przeprowadzono, jest karykaturalnie błędne. Z tego, że wykoncypujemy sobie, iż najdoskonalszą istotą jest Bóg, nie wynika że Bóg istnieje. W ogóle z tego, że coś sobie wyobrazimy, nie wynika, że to istnieje. Ponadto pojęcie doskonałości jest tak nieokreślone i niejasne, że jego sofistyczny charakter ujawnia się w całej pełni (sofistyka opiera się często na niejasności pojęć i słów). Z przedstawionego argumentu w żaden sposób nie wynika, że musi istnieć Bóg.

W końcu argument 5. głosi, że „ład i porządek panujący w działaniu bytów świadczy o istnieniu Boga kierującego światem”. Znów mamy nieuprawnione wnioskowanie. Względny ład i porządek świadczy tylko o tym, że taka jest właśnie postać świata. Jeżeli świat istnieje, pewien ład i porządek należy do właściwości przyrody. Nie wynika z tego, że Bóg kieruje światem.

Podsumowując, powyższe argumenty na rzecz istnienia Boga są może i pomysłowe, ale zwróćmy uwagę, że mają one charakter sofistyki, tzn. opierają się na filozoficznych mistyfikacjach, manipulowaniu pojęciami, niejasności pojęć, bezpodstawnym wyciąganiu wniosków. Argumentacji brakuje dostatecznego uzasadnienia. Św. Tomasz zawsze dochodzi do wniosku, że musi istnieć Bóg, ale wniosek nie wypływa z przyjętych przesłanek.

Na zakończenie

W jednym z liceów na lekcji religii niegrzeczny uczeń zapytał księdza katechetę:

– Proszę księdza, skąd ksiądz wie, że Pismo Święte naprawdę zawiera Boże objawienia?

– Kościół tak naucza – odpowiedział katecheta.

– A skąd Kościół to wie? – pyta uczeń.

– Z Pisma Świętego – odparł katecheta.

W podręcznikach religii często cytuje się Pismo Święte. Ale zarówno katolicy jak i ateiści mogą być zaskoczeni tym, co zawiera. Są tam rzeczy obłędne i straszne. Podręczniki i katechizm pomijają kompromitujące treści, a warto o nich wiedzieć. Garść zaskakujących cytatów przytaczam w krótkim artykule pt. „Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie . Do podręczników religii będę jeszcze wracał. – Alvert Jann

……………………………………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili 17 artykułów, m.in.:

„Jan Paweł II bez taryfy ulgowej – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

„Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

„Sens według teologów i nie tylko” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/sens-wedlug-teologow-i-nie-tylko/

enforce-46910_640

Ćwiczenia z Ateizmu 15. Ateizm na dziś.

Chciałbym napisać, jaki ateizm we współczesnej Polsce jest potrzebny i ma perspektywy rozwoju. Dziś ateizmowi najlepiej w towarzystwie naturalizmu, nauki i praw człowieka.

Naturalizm

Najlepszą filozoficzną podstawą ateizmu jest naturalizm. Główne twierdzenie naturalizmu mówi, że istnieje tylko przyroda, natura. Do przyrodniczej rzeczywistości należą także doznania psychiczne i wszelkie formy myślenia. Są to pochodne funkcjonowania układu nerwowego i mózgu, nie istnieją poza organizmami biologicznymi.

Na dobrą sprawę zamiast o ateizmie można by mówić właśnie o naturalizmie, chociaż nie postuluję takiej zmiany. Bez potrzeby nie warto burzyć językowych zwyczajów.

Przyroda (natura) to rzeczywistość, która nas otacza i której jesteśmy częścią. Obejmuje ona mikro i makrokosmos, wiele niepoznanych i trudnych do zrozumienia form. Nie ma żadnych uzasadnień, żadnych dowodów, by wierzyć, że istnieją jakiekolwiek byty nadprzyrodzone, nadnaturalne, bez względu na to, czy nazywa się je bogiem lub inaczej. To, że bóg nie istnieje, można dowieść/uargumentować bardzo dobrze (link poniżej). Natomiast tego, że bóg istnieje, nie można dowieść/uzasadnić w żaden sposób.

Bóg

Wyobrażenie boga występuje w świadomości ludzi w dwóch postaciach:

Po pierwsze, jako abstrakcyjna rzeczywistość nadprzyrodzona. To jakby bóg abstrakcyjny, nieokreślony. Nazywany jest transcendencją, absolutem, pierwszą przyczyną, pierwotną energią, siłą wyższą, uniwersalnym duchem, rozumem rządzącym wszechświatem, bytem przenikającym wszystko lub wręcz utożsamianym z przyrodą. To w zasadzie bóg bezosobowy, właściwy deizmowi i panteizmowi, ale bywa  eklektycznie łączony z wierzeniami chrześcijańskimi.

Pojęcie boga abstrakcyjnego występuje zarówno w umysłach niektórych dzisiejszych filozofów i naukowców, jak i w kulturach prymitywnych, w wyobrażeniach niepiśmiennych tubylców badanych przez etnologów i w pospolitych ludowych emocjach. W tej prostej postaci jest to wyobrażenie mocy tajemnych, zazwyczaj powiązane z magią. Pojęcie tzw. boga filozofów i fizyków jest niczym innym niż przetworzeniem owego pierwotnego wyobrażenia niepojętych mocy.

Po drugie, mamy pojęcie boga znane z wielu religii, w tym chrześcijaństwa. To istota duchowa, rozumna, ingerująca w życie ludzi, w szczególności opiekująca się nimi, ale także karząca za przewinienia. Każda religia nadaje bogu odmienne cechy. W judaizmie, chrześcijaństwie i islamie bóg wywodzi się z mitologii biblijnej, występuje jako wszechmocny stwórca świata i prawodawca. Pojęciu boga towarzyszy wiele innych wierzeń. W chrześcijaństwie są to wyobrażenia nieba, piekła, aniołów, szatana, duszy nieśmiertelnej, grzechu pierworodnego, sądu ostatecznego, zmartwychwstania, zbawienia, potępienia, cudów itp. Katolik powinien w to wszystko wierzyć.

Bóg abstrakcyjny i bóg ze znanych religii nie mają ze sobą nic wspólnego, poza może jednym – jest to przetworzenie pierwotnego wyobrażenia niepojętych mocy.

Z punktu widzenia chrześcijaństwa wiara w boga abstrakcyjnego jest ciężkim błędem i w średniowieczu można było za to spłonąć na stosie. Dziś, wobec kryzysu religii, Kościół katolicki toleruje te herezje także wśród wiernych, o ile zachowują lojalność wobec Kościoła i składają publiczną deklarację właściwej wiary.

Współcześnie idea boga abstrakcyjnego, np. nieokreślonej siły wyższej, bezosobowego ducha, transcendencji, stała się dość popularna w krajach zachodnich. Nie ma żadnych uzasadnień, dowodów, które świadczyłyby, że byty tego rodzaju istnieją realnie.

Można natomiast hipotetycznie brać pod uwagę, że istniała czy istnieje nieznana nam dziś pierwotna czy podstawowa forma rzeczywistości przyrodniczej, np. rzeczywistość kwantowa albo też rzeczywistość poprzedzająca tzw. wielki wybuch. Zauważmy jednak, że w obu przypadkach idzie o rzeczywistość jak najbardziej naturalną, a nie o boga i podobne mu wyobrażenia. Fizyka kwantowa, teoria cyklicznych wszechświatów poprzedzających powstanie naszego wszechświata i inne, dotyczą przyrody, rzeczywistości naturalnej, w żaden sposób nie uprawdopodobniają istnienia boga czy bytów nadnaturalnych.

Również transcendencję można by pojmować jako pierwotną czy podstawową rzeczywistość naturalną, przyrodniczą, chociaż kłóci się to z dotychczasowym rozumieniem tego słowa.

Naturalizm, odrzucający istnienie bytów nadprzyrodzonych, odgrywa we współczesnej kulturze i świadomości ludzi coraz większą rolę. Jest to skutek przede wszystkim rozwoju nauki.

Nauka

Konsekwentny ateizm odrzuca wiedzę pochodzącą z tzw. objawienia bożego, doświadczenia mistycznego, iluminacji, źródeł tajemnych, ezoteryki itp. Tylko wiedza zdobyta w sposób akceptowany na gruncie nauki współczesnej może być uznana za prawdziwą. Metody i procedury naukowe nie są czymś nadzwyczajnym, pozostają w zgodzie z naszym codziennym sposobem zdobywania wartościowej wiedzy za pomocą obserwacji, doświadczeń, eksperymentowania, racjonalnego myślenia. Poznanie naukowe, dzięki konsekwentnie przemyślanym metodom badawczym oraz instrumentom służącym obserwacji i analizie danych, osiąga znacznie wyższy poziom wiarygodności niż poznanie dostępne nam na co dzień.

Nauka współczesna, podobnie jak ateizm, stoi na stanowisku naturalizmu, tzn. przyjmuje w praktyce, że istnieje tylko przyroda i jej pochodne. Nie bierze pod uwagę rzeczywistości nadprzyrodzonej. Dlaczego? Bo nigdzie nie znajduje przyczyn nadprzyrodzonych, duchów, boga. Naturalizm nauki harmonizuje z ateizmem, natomiast kłoci się zdecydowanie z teizmem.

Wbrew poglądom teistów, naturalizm nauki nie jest założeniem czy rezultatem światopoglądu naukowców, ale wynikiem naukowej działalności, faktu, że badania naukowe nie wskazywały i nie wskazują na istnienie bytów i przyczyn nadprzyrodzonych. Byty nadprzyrodzone nie dają o sobie znać. Naukowiec może wierzyć, że bóg czy boska transcendencja istnieją. W wywiadach dla mediów może mówić, że jest o tym przekonany. Są to jednak wyłącznie jego osobiste przekonania nie mające nic wspólnego z nauką, podobnie jak sympatyzowanie z tym lub innym klubem piłki nożnej. Religijni naukowcy nie potrafią przytoczyć żadnych dowodów czy uzasadnień przemawiających za istnieniem rzeczywistości nadnaturalnej. Nic dziwnego, że religijnych naukowców jest niewielu. Np. wśród członków amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk wiarę w boga zadeklarowało 7% (link poniżej).

Różnica między nauką a religią polega m.in. na tym, że nauka uznaje za prawdziwe tylko te twierdzenia, które przeszły procedury sprawdzania. Jeżeli nie znajdują dostatecznego uzasadnienia, mają status hipotez, przypuszczeń. Hipoteza naukowa nie jest jednakowoż dowolnym przypuszczeniem, musi znajdować oparcie w analizach i badaniach.

Twierdzenie głoszące, że bóg istnieje, nie jest w żaden sposób potwierdzone i nie może być uznane za prawdziwe. Nie ma nawet powodów, by uznawać je za hipotezę.

Na gruncie religii tzw. prawdy wiary uzasadniane są na podstawie fantastycznych opowieści, które nie wytrzymują żadnych racjonalnych prób sprawdzenia. Np. chrześcijaństwo i judaizm opierają się na przypuszczeniu, pozbawionym jakichkolwiek podstaw, że Biblia zawiera objawienie boże. Także uznając nawet historyczność Jezusa, nie da się potwierdzić czy uzasadnić, że był on synem bożym poczętym z Ducha Świętego, zesłanym by odkupić świat. Nie można uznać, że to prawda albo hipoteza – to wyłącznie fantastyczna mitologia.

Nauka współczesna nie potwierdza żadnych przypuszczeń, że istnieje bóg, który stworzył świat i życie, kieruje ewolucją, ustanowił prawa przyrody, ingeruje na poziomie kwantów, przenika wszystko i jest obecny wszędzie. Przypuszczenia te nie mogą być uznane za prawdziwe.

W żaden sposób nie jest potwierdzone stanowisko tych religijnych filozofów, którzy uważają, że prawdziwe poznanie – w tym naukowe – człowiek zawdzięcza bogu. Nieuprawnione jest przekonanie, że pojęcie prawdy wymaga istnienia boga czy transcendencji. Założenie, że istnieje boska skarbnica wiedzy, którą człowiek odsłania, jest wyłącznie literacką fikcją. Teistyczna teoria poznania ma cechy sofistyki, tj. filozoficznego krętactwa. Nauka i poznanie nie mają teistycznych podstaw

Nauka czyni olbrzymie postępy, ale nie wyjaśnia wszystkiego – przede wszystkim nie wiemy, jak przyroda powstała, czy może w jakiejś formie była wieczna. Trzeba jednak powiedzieć wyraźnie, że religia nic nie wyjaśnia, nie odpowiada na te pytania, podaje co najwyżej wyjaśnienia fikcyjne, podtrzymuje archaiczne wyobrażenia i mity.

Etyka praw człowieka

Ateizm stoi na gruncie etyki świeckiej. Współcześnie najdonioślejszą świecką etykę i aksjologię prezentują prawa człowieka. Nie są one tylko przepisami prawnymi – są to zasady etyczne przekładane na język przepisów prawa.

U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia przemocy i krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Prawa człowieka regulują – zgodnie z wartościami i etyką praw człowieka – stosunki między ludźmi, przede wszystkim ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem.

Nie sposób tu przedstawiać szerzej wartości i etyki praw człowieka. Wspomnijmy tylko o wolności słowa i przekonań, prawach socjalnych oraz zasadzie równego traktowania bez względu na narodowość, rasę, religię, światopogląd, płeć, orientację seksualną itp.

Kościół katolicki przeciwstawiał się zdecydowanie prawom człowieka aż do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965 ). Zmienił stanowisko z konieczności. Od zakończenia drugiej wojny światowej znaczenie praw człowieka we współczesnym świecie wzrosło na tyle, że ich otwarte negowanie groziło Kościołowi marginalizacją. Przedtem w encyklikach papieskich roiło się od zdecydowanego sprzeciwu wobec tych praw. Ciekawy przykład to papież Pius IX, który w encyklice „Quanta cura” z 1864 r. wymienił osiemdziesiąt dokładnie ponumerowanych błędnych – jego zdaniem – poglądów, których wierni nie mogą uznawać. Odrzucał prawa człowieka, uważał, że religia katolicka powinna mieć status religii państwowej, odrzucał wprost wolność słowa, wyznania, sumienia.

Kościół przyjmuje wsteczną, konserwatywną interpretację praw człowieka. Nadal przeciwstawia prawom człowieka tzw. prawo boże (nazywane też prawem naturalnym). Konflikt jest głębszy niż na pierwszy rzut oka może się wydawać. „Prawo boże” ustalają kościelni hierarchowie zgodnie z własną wolą, powołując się dowolnie na objawienie boże i święte księgi. Prawa człowieka ustalane są w dyskursie publicznym niepoddanym kontroli kościołów, w państwach o liberalno-demokratycznych ustrojach są one podstawą prawa stanowionego, stoją wyżej niż rzekome prawo boże. Kościół próbuje stawiać tzw. prawo boże ponad prawem stanowionym. Widać tu dążenie Kościoła do klerykalizacji państwa.

Warto podkreślać, że chociaż prawa człowieka są wynalazkiem zachodnim, zyskują uniwersalny charakter. Ich rola we współczesnym świecie jest olbrzymia, są atrakcyjne także dla bardzo wielu muzułmanów i obywateli państw niedemokratycznych. Nie jest oczywiście łatwą sprawą wcielanie praw człowieka w życie, budzą one też wiele szczegółowych kontrowersji, ale stanowią najbardziej dynamiczną ideę moralną i polityczną współczesnego świata. – Alvert Jann

……………………………………………………………………

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili 16 artykułów, m.in.:

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Ilu naukowców wierzy w boga?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/

Ćwiczenia z ateizmu 11. Ewolucja i moralność.

Badania nad zachowaniami zwierząt potwierdzają tezę, że nasze ludzkie zachowania moralne kształtowały się ewolucyjnie jako właściwość gatunków żyjących w grupach, tj. gatunków społecznych, do których należymy także my. Są one owocem rozwoju sięgającego naszych przedludzkich przodków

Czym jest ludzka moralność? To oceny i normy mówiące, co jest dobre, a co złe. Odnoszą się one do zachowań, mają regulować postępowanie ludzi. Zachowania zgodne z normami moralnymi nazywamy zachowaniami moralnymi.

Podobieństwa

Wśród zwierząt bliskich nam ewolucyjnie obserwujemy wiele zachowań bliźniaczo podobnych do naszych zachowań moralnych. Więcej. W zachowaniach zwierząt można odnaleźć podstawowy zrąb ludzkich zachowań moralnych. Są to zachowania starsze niż gatunek homo sapiens.

bali-1969975_960_720Najprostszy przykład. Jeżeli rodzice opiekują się dziećmi, jeżeli ktoś udziela pomocy osobie znajdującej się w potrzebie, mamy do czynienia z zachowaniami moralnymi. Nakaz opiekowania się dziećmi jest jedną z najsilniejszych ludzkich norm moralnych. I ludzie na ogół dziećmi się opiekują. Podobne zachowania obserwujemy wśród innych zwierząt, a w przypadku gatunków nam najbliższych podobieństwo bywa uderzające. Czasami mówi się, że opiekę nad dziećmi mamy „w genach”. Zwierzęta też to mają. Owe „geny opieki” (nie ma pojedynczego genu odpowiedzialnego za te zachowania) to ewolucyjne dziedzictwo, wspólne nam i wielu innym gatunkom.

Tak jak można prześledzić rozwój układu krwionośnego czy nerwowego od form najprostszych do najbardziej złożonych i ewolucyjnie najpóźniejszych, tak samo można śledzić rozwój zachowań moralnych. Formy zaczątkowe, pierwotne, przedmoralne i quasimoralne, występują zwłaszcza wśród ssaków, w rozwiniętej postaci wśród naczelnych, w tym najbliższych nam ewolucyjnie szympansów.

Czy, poza troską o dzieci, znajdziemy wśród zwierząt inne zachowania, które są wyraźnie pokrewne ludzkim zachowaniom moralnym? Tak, jest ich sporo.

Na podstawie badań w ostatnich kilku dziesięcioleciach opisano dość dokładnie życie społeczne naczelnych, w tym szympansów i goryli żyjących na wolności. Mamy wśród nich do czynienia z współpracą, pomocą bezinteresowną, pomocą wzajemną, objawami sympatii, altruizmu, współczucia, empatii. Zwierzęta te dzielą się jedzeniem, pomagają czyścić rany, usuwać pasożyty, uwalniać się z sideł kłusowników, adoptują niespokrewnione sieroty. Szczególne miejsce zajmują objawy sympatii, np. iskanie, towarzyskość, zabawa. Zwierzęta społeczne wspólnie bronią terytorium i przeciwstawiają się drapieżnikom, a także wspólnie polują, czasami w dość przemyślny sposób. Zwierzak broniący z wielką odwagą stada niewiele różni się pod względem emocji i zachowań od człowieka występującego w obronie swoich bliskich, co jest jednym z nakazów ludzkiej moralności.

Wśród niektórych gatunków ssaków – szczególnie szympansów i psów – zaobserwowano wyraźną zdolność do empatii, współczucia, rozumienia cierpienia innych i reagowanie pomocą i pocieszaniem. Szympansy pocieszają cierpiących i pokonanych w walce, udzielają pomocy.

Jak się przypuszcza, empatia rozwinęła się pierwotnie jako zachowanie sprzyjające opiece nad potomstwem.

Współpraca, udzielanie pomocy i inne wymienione wyżej umiejętności okazywały się zachowaniami funkcjonalnymi, adaptacyjnymi, sprzyjającymi wzrostowi liczebności gatunku. Utrwalały się one w toku długotrwałych procesów ewolucyjnych niektórych gatunków, pozwalały przetrwać i zwiększać populację.

Trzeba podkreślić, że ludzie dziedziczą po zwierzęcych przodkach – sami będąc gatunkiem zwierząt – także zachowania agresywne i pełne przemocy. Dotyczą one nie tylko wrogów zewnętrznych, ale także członków grupy własnej, w tym najbliższej. Zwierzęta społeczne konkurują i walczą o miejsce w grupie i w hierarchii społecznej, biją się, są kłótliwe.

Czasami sądzi się, że w ewolucji główną rolę odgrywa agresja i przemoc, przysłowiowa „walka na kły i pazury”. Tak jednak nie jest. W procesie ewolucji istotną rolę odgrywają bardzo różne czynniki, w tym współpraca i pomoc, co prowadziło do powstania gatunków społecznych. Także Karol Darwin nie widział ewolucji przez pryzmat agresji, ale jako proces adaptacji organizmów do otoczenia. Pisał także o współpracy jako jednym z istotnych mechanizmów ewolucji.

Głębokie podobieństwo emocji ludzi i innych ssaków potwierdzają prowadzone obecnie badania mózgu.

Różnice

Różnimy się od innych zwierząt tym, że nasze zasady moralne ujmujemy w kodeksy, w systemy wierzeń, ubieramy w skomplikowane i niejasne pojęcia, słowa, maksymy – religijne, filozoficzne, potoczne. Ale praktyka wśród ludzi zdaje się wyglądać zasadniczo podobnie jak wśród wielu innych gatunków zwierząt. Ludzka moralność to, można by powiedzieć, późniejsze wariacje na tematy zakorzenione w naszej odległej ewolucyjnej przeszłości.

Na czym polega zasadnicza różnica? Często sądzi się, że życie społeczne ludzi jest mniej brutalne. Zważywszy jednak na liczbę śmiertelnych ofiar powodowanych przez wojny i brutalną przestępczość kryminalną, trudno być optymistą w ocenach. Także Europa, w tym Polska, nie tak dawno, bo w pierwszej połowie XX w., naznaczona została niezmiernie krwawymi wojnami. Dopiero od kilkudziesięciu lat możemy mówić o istotnej poprawie.

Główna różnica polega na czymś innym.

Zachowania ludzi są w znacznej mierze kształtowane przez czynniki kulturowe, w tym przez normy zwyczajowe i prawne, formułowane za pomocą pojęć/słów i przekazywane za pośrednictwem środków komunikacji symbolicznej. Normy te pozostają w sprzężeniu zwrotnym z zachowaniami – wpływają na zachowania i znajdują się pod wpływem zachowań. Biologiczną podstawę kultury stanowi wyjątkowo rozwinięty u człowieka mózg, zdolny do abstrakcyjnego myślenia, do tworzenia i posługiwania się złożonymi systemami symboli, pojęć, słów.

Tylko ludzie dysponują tego rodzaju właściwościami i możliwościami. U innych gatunków znajdziemy zaczątki tych umiejętności. Zwierzęta uczą się, modyfikują świadomie swoje zachowania, porozumiewają się za pomocą symboli, ale wszystko to występuje w nieporównanie skromniejszej i niezwerbalizowanej postaci.

Konsekwencje wymienionych właściwości gatunku ludzkiego są przeogromne. Trzeba jednak przypomnieć przysłowie: nie ma róży bez kolców. Wspaniała ludzka zdolność do abstrakcyjnego myślenia umożliwiła rozwój nauki i poprawę warunków bytu materialnego, ale jednocześnie umiejętności te służą wojnie, zabijaniu i niszczeniu, przemyślnym formom agresji.

Ludzi stać na wiele. Możliwe jest doskonalenie i postęp moralny, ale – zauważmy – z jak zadziwiającą inwencją wymyślano normy nacechowane okrucieństwem. Umysł ludzki może służyć dobrej albo złej sprawie, pozwala obmyślać okrucieństwa, jakich nie są w stanie wymyślić inne zwierzęta. Składanie ofiar z ludzi, kary okrutne (m.in. przez kamienowanie, księgi biblijne nakazują je wielokrotnie), niewolnictwo, palenie wdów wraz z ciałami mężów, palenie na stosach, pojedynki honorowe, to najbardziej drastyczne przykłady norm świadomie wprowadzonych w wielu społeczeństwach i znoszonych często dopiero od czasów Oświecenia. To wszystko było gdzieś i kiedyś moralne.

Nie można powiedzieć, że człowiek jest „z natury” zły albo dobry. Ewolucja wyposażyła nas zarówno w zachowania agresywne i egoistyczne, jak i w zachowania altruistyczne i empatię. Jedne i drugie dają o sobie znać.

Religia i ewolucja

Moralność nie jest dana przez boga czy jakieś siły nadprzyrodzone, lecz wyewoluowała w procesach zmian, którym podlega przyroda. Ewolucyjne spojrzenie na naszą moralność jest niewątpliwym wielkim osiągnięciem nauki i ma duże znaczenie dla światopoglądu współczesnego człowieka. Stanowi nie lada wyzwanie dla Kościoła katolickiego i tych religii, które tradycyjnie przyjmowały, że to bóg objawił ludziom zasady moralne.

Moralność jest w dziejach człowieka zjawiskiem starszym niż religia w ściślejszym tego słowa znaczeniu. Religie nie stworzyły moralności lecz włączały do kanonu wierzeń zwyczajowe zasady moralne. Nie zabijaj swoich, nie kradnij swoim, pomagaj, szanuj rodziców, bądź uczciwy, lojalny, sprawiedliwy – wszystkie te zasady są starsze niż religie, zostały do religii inkorporowane ze zwyczajowej moralności grupowej, mającej odległe ewolucyjne korzenie.

W materiałach Soboru Watykańskiego II (Gaudium et spes 16) czytamy, że człowiek „ma w swym sercu wypisane przez Boga prawo, wobec którego posłuszeństwo stanowi o jego godności i według którego będzie sądzony” . Ta często powtarzana koncepcja boskiego pochodzenia moralności, oparta na religijnej mitologii, jest dziś nie do obrony. Podstawowe ludzkie wartości i normy, owo prawo wpisane w serce człowieka, to efekt długiego ewolucyjnego rozwoju i kultury. Nic nie wskazuje, że jest to dzieło jakiegokolwiek boga.

Dwie uwagi na zakończenie

Czasami można usłyszeć, że ewolucja organizmów biologicznych „to tylko teoria”. Jakkolwiek sceptycyzm nie jest czymś nagannym, to w tym wypadku trzeba podkreślić, że teoria ewolucji jest bardzo dobrze uzasadniona i udokumentowana. Wszystko wskazuje, że jest to teoria prawdziwa. Nic natomiast nie wskazuje, by prawdziwa była teoria stworzenia świata przez boga czy siły nadprzyrodzone. Jerry A. Coyne, jeden z wybitnych biologów badających procesy ewolucji, napisał książkę pt. „Ewolucja jest faktem” (wydaną także w języku polskim).

Na koniec pytanie: Czy w naszym ludzkim świecie ma miejsce postęp moralny? Czy można to badać? Można, chociaż jest to trudne. Trzeba przyjąć sensowne kryteria/wskaźniki postępu moralnego i przeprowadzić badania. Impresyjnie można uznać, że w starożytności czy średniowieczu, a i później, nie było lepiej niż teraz. W Europie porównanie pierwszej połowy XX w. z drugą i z chwilą obecną, zdecydowanie przemawia na rzecz czasów nam bliższych.

Są teorie, np. teoria rozwoju moralnego Lawrenca Kohlberga, które można wykorzystywać w badaniach sondażowych/ankietowych obejmujących wielkie populacje. Takie przedsięwzięcia badawcze są na dużą skalę trudne do zrealizowania. Ponadto, by coś pewniejszego na tej podstawie powiedzieć, trzeba badania prowadzić przez dość długi okres czasu. Na razie musimy zadowolić się impresjami. Jedno warto powiedzieć: popularny pogląd, że „kiedyś było lepiej” i „z moralnością jest coraz gorzej”, nie jest przekonujący. Gdyby tak było, ludzkość by prawdopodobnie już nie istniała.  –  Alvert Jann

Blog „Ćwiczenia z ateizmu” –  https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Zachęcam do przeczytania:

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Ćwiczenia z ateizmu 10. Bóg przed trybunałem nauki

Na czym polega największy wkład nauki w zaprzeczenie istnieniu boga? Nauka zakwestionowała i odrzuciła podział na rzeczywistość naturalną i nadnaturalną. Dokonała tego w praktyce badawczej. Naukowcy, prowadząc badania, konstruując teorie naukowe, przestali brać pod uwagę przyczyny i byty nadprzyrodzone. W praktyce przyjęli, że istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości – przyroda, rzeczywistość naturalna. Postępowali tak nie dlatego, że nakazywał im to ich światopogląd lub że przyjęli takie założenie. Raczej przeciwnie, wielu naukowców było ludźmi religijnymi. Rezygnowali z uwzględniania bytów nadprzyrodzonych, bowiem – podkreślmy mocno – nic nie przemawiało za ich istnieniem. Bóg, najznamienitszy z bytów nadnaturalnych, odszedł w niebyt, wraz z innymi nadprzyrodzonymi istotami i wierzeniami – duchami, bóstwami, aniołami, szatanem, niebem, piekłem, sądem ostatecznym, reinkarnacją, magią, przeznaczeniem, wróżbami. Na gruncie nauki nastąpiła głęboka zmiana obrazu świata. Wykreślona została cała rzeczywistość nadnaturalna, pozostała tylko natura (przyroda) i jej pochodne, np. przeżycia psychiczne i pojęcia, które nie istnieją samodzielnie, a są pochodnymi funkcjonowania układu nerwowego i mózgu.

*

Naturalizm nauki

Nauka współczesna stoi na gruncie naturalizmu. Odrzucono dualizm ontologiczny, tj. stanowisko zakładające istnienie dwóch rodzajów rzeczywistości – naturalnej i nadnaturalnej (nadprzyrodzonej). Dlaczego? Bo nic nie świadczy o istnieniu rzeczywistości nadnaturalnej, boga, transcendencji itp. Istnieje tylko jeden rodzaj rzeczywistości, rzeczywistość naturalna, tj. przyroda i jej pochodne.

Często rozróżnia się naturalizm ontologiczny i metodologiczny. Ten drugi, to metodologiczna zasada, zgodnie z którą w badaniach i teoriach naukowych nie należy brać pod uwagę przyczyn i bytów nadnaturalnych. Zasada ta ma sens tylko dlatego, że byty i przyczyny nadnaturalne nie istnieją. Gdyby istniały, zasada byłaby pozbawiona podstaw. Dlatego naturalizm metodologiczny wiąże się z naturalizmem ontologicznym.

Są jednak naukowcy, którzy w badaniach stosują się do zasady naturalizmu metodologicznego, ale jednocześnie wierzą w istnienie rzeczywistości nadnaturalnej. Jest to brak konsekwencji zadziwiający, ale zrozumiały. Naukowcy zajmują się zwykle szczegółową dziedziną i mogą wierzyć, że gdzieś tam poza sferą ich badań bóg występuje, chociaż nie daje o sobie znać w ich badaniach. Wskazuje to też, że nasz mózg, ukształtowany w toku dość chaotycznej ewolucji, pozwala myśleć logicznie i nielogicznie zarazem. Odsetek naukowców religijnych jest niewielki („Ilu naukowców wierzy w Boga?” (link na końcu).

Bóg znikł nie tylko z nauk o przyrodzie, ale także z nauk społecznych, historycznych i humanistycznych. Przekonanie, że bóg kieruje zdarzeniami historycznymi i życiem społecznym, należy szczęśliwie do przeszłości, podobnie jak domniemanie, że jest sprawcą reakcji chemicznych i ruchu gwiazd. Wskazuje to na istotną jedność nauki nowożytnej.

Naturalizm nauki wywiera znaczny wpływ na sposób myślenia i światopogląd współczesnych ludzi. Bo skoro nauka zrezygnowała z pojęcia przyczyn i bytów nadprzyrodzonych, to może wiara w ich istnienie jest bezpodstawna? Naturalizm nauki podrywa zaufanie do „prawd” religijnych, przekształca religię, sprzyja sekularyzacji i przekonaniom ateistycznym. Można powiedzieć, posługując się retoryką Oświecenia, że bóg stanął przed trybunałem nauki i przegrywa proces.

Oskarżyciele boga zwracają uwagę, że współczesna nauka odkrywa zadziwiający mikro i makrokosmos, trudną do wyobrażenia fascynującą rzeczywistość. Ale wszystko okazuje się przyrodą, rzeczywistością naturalną. Tylko w przenośni nazywa się czasami jakiś obiekt boskim, np. boską cząstką. Nie odkryto jednak niczego, co byłoby prawdziwie boskie. To poważny argument – mówią oskarżyciele – że bóg to fikcja, pojęcie bez pokrycia. Gdyby istniał, dałby się metodami naukowymi zauważyć. Tymczasem na jego rzecz przytacza się jedynie argumenty spekulatywne, powtarzane od czasów św. Tomasza z Akwinu, zdecydowanie nieprzekonujące. Tak naprawdę pozostaje tylko argument wiary pozbawionej podstaw – przekonanie, że bóg jest, bo jest, chociaż brak na to dowodów.

*

Fałszywe prawdy społeczne”

Oskarżyciele wskazują, że ludzie potrafią wierzyć w najdziwniejsze nieprawdziwe historie. Nie zawsze są to tylko indywidualne złudzenia. Niektóre fantazyjne wyobrażenia podlegają instytucjonalizacji, tzn. stają się przekonaniami kultywowanymi w pewnej społeczności, uznaje się je za prawdziwe, przekazuje z pokolenia na pokolenie, naucza. Obrastają w rytuały, obrzędy, zwyczaje. W ten sposób powstają „fałszywe prawdy społeczne”. Są to przekonania, które dzięki ciągłemu powtarzaniu, nauczaniu i kultywowaniu, uchodzą za „prawdziwe”, chociaż nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Tak powstają mity, legendy i „prawdy plemienne”, właściwe zarówno ludom archaicznym, jak i współczesnym. Taka „prawda” nie jest już indywidualnym złudzeniem, urojeniem, halucynacją. To mitologia. Oskarżyciele mówią, że „bóg” to właśnie mit plemienny, fałszywa prawda społeczna.

Największy absurd może stać się fałszywą prawdą społeczną, mitem plemiennym. Jest to istotna różnica w porównaniu z nauką. W nauce istnieje obowiązek konfrontowania tez i teorii z rzeczywistością, respektowania zasad logiki, krytycznej analizy. Nie każda niedorzeczność może być uznana za prawdę, są granice fantazji i absurdu. Natomiast w religii i teologii nie ma granic absurdu. Dlatego teolodzy lubią mówić o granicach nauki i przenosić się poza te granice, gdzie za „prawdę” może uchodzić wszelka niedorzeczność. Teologia brnie w absurdy. Nie przesadzam. Np. w poważnym tekście rozważa się skutki grzechu pierworodnego i stwierdza, że przez ten grzech „wszyscy ludzie utracili łaskę uświęcającą, a tym samym prawo do nieba (…) odtąd musieli ciężko pracować, cierpieć, chorować i umierać”.

Dzisiejsze pojęcia boga, transcendencji, absolutu itp. nie zawierają żadnej wiedzy o świecie. To wyłącznie kontynuacja archaicznych mitów kulturowych, pierwotnych wyobrażeń mówiących o siłach tajemnych rządzących światem, i o bóstwach, które te siły ucieleśniały. Wskutek nawyku sądzi się nierzadko, że pojęcia te zachowały ważność. Warto spojrzeć krytycznie. Otóż wyobrażenie boga czy transcendencji wnosi do naszej wiedzy tyle samo, co wiara w duchy krążące po lasach. Podkreślmy, pojęcia takie jak bóg, transcendencja, idee platońskie, to mity kulturowe, a nie wiedza o rzeczywistości, mająca jakiekolwiek walory poznawcze.

Nauki społeczne i przyrodnicze dostarczają wystarczająco dużo informacji, by powiedzieć w zarysie, jak powstało wyobrażenie dwóch rzeczywistości – naturalnej oraz nadnaturalnej, boskiej. To ciekawa legenda. Równie ciekawe, że kilku fizyków i kosmologów legendę tę opowiada dziś, ubierając w nowe szaty, mieszając z naukowymi teoriami. To tak, jakby biolog-genetyk podtrzymywał na poważnie opowieści o wilkołakach, ludziach przemienionych w krwiożercze wilki.

*

U źródeł legendy o bogu

Nauki historyczne i społeczne wskazują, że pojęcie boga, jakie znamy z naszego kręgu kulturowego, pojawiło się stosunkowo późno. Przytaczany czasami pogląd, że w boga wierzono od zarania dziejów człowieka, jest pozbawiony podstaw. Bóg znany jest co najwyżej od kilku tysięcy lat.

Pojęcie boga ma charakter partykularny, a nie uniwersalny, także w tym znaczeniu, że pojawiło się tylko w niektórych, chociaż bardzo wpływowych, kulturach. W kulturze chińskiej nigdy chyba nie zakorzeniło się na dobre. Matecznikiem bogów/boga był w szczególności region dzisiejszego Bliskiego Wschodu. Przed trybunałem nauki wytknięto bogu, że gdyby nie inwencja rosnących w siłę korporacji kapłanów, chyba by o nim dziś w ogóle nie mówiono. Jest więc bóg pojęciem swojego czasu i swojego ludu, a nie uniwersalną postacią, za jaką chciałby uchodzić.

Badania sugerują natomiast, że dużo starsza i powszechniejsza była wiara w różne istoty, siły, byty i zdarzenia, które łączyło jedno: były nadzwyczajne, zasadniczo odmienne od tej rzeczywistości, której ludzie doświadczali zmysłami na co dzień. Czy to religia? Niekoniecznie, co najwyżej quasi-religia. Była to niejasna wiara w moce tajemne oraz w duchy, szczególnie w duchy ludzi zmarłych i przodków. Znalezione przez archeologów groby neandertalczyków świadczą o ceremoniach pogrzebowych i chyba także o wierze w życie po śmierci, chociaż na podstawie wykopalisk trudno powiedzieć coś więcej. Na pewno nie świadczy to o wierze w boga/bogów, zbyt pochopnie mówi się o religii i religijności. Wiara w życie pozagrobowe mogła powstać np. pod wpływem snów i należy do najbardziej elementarnych wyobrażeń protoreligijnych, ale nie oznacza wiary w bogów czy boga. Tego rodzaju powszechnie występujące imaginacje przypominają bardzo ludowe wierzenia w duchy, czary itp. Sam słyszałem, jak skądinąd normalna kobieta opowiadała, że przyszedł do niej w nocy zmarły niedawno mąż, stał w drzwiach, następnie powiedział: „Spotkamy się tam przed Wielkanocą”. Kobieta była przerażona. W dawnych społeczeństwach wierzenia te zostały zinstytucjonalizowane, stały się ważnymi składnikami ich kultury, a nie tylko pokątnymi opowieściami.

Badania etnologiczne prowadzone od połowy XIX w. w egzotycznych społecznościach tubylców, pozostających na prymitywnym poziomie rozwoju gospodarki i techniki, wskazywały – poza wiarą w duchy – na ważną rolę wiary w magię, w siły tajemne, które przenikają wszystko (Melanezyjczycy nazywali je „mana”), w tabu, totemizm, legendy. Czasami, np. wśród Indian Ameryki Płn., pojawiało się wyobrażenie istot duchowych, przypominających bóstwa.

Czy te dalece niejednorodne wierzenia miały jakiś wspólny mianownik? Jeżeli tak, to jest nim niejasne wyobrażenie rzeczywistości nadnaturalnej. Skłonność ku tego rodzaju fantazjom jest rzeczywiście pierwotna i szeroko rozpowszechniona. Wykazują ją też – na szczęście nieliczni – współcześni profesorowie fizyki i kosmolodzy.

Wyobrażenia i kulty bogów pojawiły się lokalnie przed kilkoma tysiącami lat w kulturach Bliskiego Wschodu. Stamtąd pochodzi znany nam bóg, w Biblii występujący często pod imieniem Jahwe.

Bogowie są postaciami antropomorficznymi, ale jednocześnie ucieleśniają moce nadnaturalne, nadprzyrodzoną rzeczywistość. Już w starożytności wyobrażeniom bogów i rzeczywistości nadnaturalnej zaczęto nadawać bardziej abstrakcyjny kształt, a z powstaniem filozofii przekształcać i opowiadać za pomocą pojęć filozoficznych. Bóg w tych filozoficznych opowieściach zamienia się np. w transcendencję lub absolut. Pojawia się bóg filozofów, deistów, panteistów. Ale nawet w najbardziej abstrakcyjnej postaci zachowuje on cechy ludzkie, jest np. tym, który jak rzemieślnik stworzył świat i nadał mu ruch. Albo jest najwyższą inteligencją, umysłem na kształt ludzki, tylko nieskończenie doskonalszym. Ten abstrakcyjny bóg, pozornie obdarty z ludzkich szat, pozostaje – jak bóg z archaicznych religii – głęboko antropomorficzny.

Trybunał nauki ogłosił, że bóg – także ten abstrakcyjny, transcendencja – to jedno z wielu wyobrażeń istoty nadnaturalnej, jakie pojawiały się i pojawiają w różnych religiach. Bóg jest dzieckiem swojego czasu i ludu. Bóg chrześcijan jest postacią mitologiczną tak samo jak Zeus, Ozyrys i inni. Czy stanie się kiedyś bogiem „martwym”, jak ci dwaj? Tacy bogowie przypominają nieużywane „martwe” języki.

W żadnym wypadku bóg nie jest istotą nadnaturalną, bo – jak twierdzi trybunał – istnienia rzeczywistości nadnaturalnej, nadnaturalnych sił i przyczyn nie stwierdzono. Bóg i transcendencja to tylko pojęcia, wytwory ludzkiego umysłu i kultury, a nie jakakolwiek rzeczywistość nadprzyrodzona, bo ta nie istnieje.

Nauka – twierdzi trybunał – odebrała pojęciu boga i transcendencji jakąkolwiek wartość poznawczą. Zaliczyła do kategorii archaicznych mitów, a nie pojęć z dziedziny wiedzy o świecie i nauki. Trybunałowi nie zabrakło poczucia humoru. Zwrócił uwagę, że nazywanie boga transcendencją może przynieść zaskakujące efekty. Niebawem ksiądz, pasjonujący się fizyką, powie do wiernych, że po śmierci będzie ich sądzić transcendencja. Kogo trybunał miał na myśli?

*

Boski eksperyment?

Nauka wymaga, by twierdzenia, które uznajemy za prawdziwe, były należycie uzasadnione. By spełniały wymogi logiki i metodologii badań naukowych. Czy twierdzenie, że bóg istnieje, jest wystarczająco uzasadnione? Czy opiera się jedynie na bezpodstawnej wierze i równie bezpodstawnych spekulacjach?

W naukach dedukcyjnych, formalnych, takich jak logika i matematyka, twierdzenia uzasadniamy przez poprawne wyprowadzenie z innych twierdzeń i aksjomatów. W naukach o rzeczywistości, tj. w naukach indukcyjnych, uzasadnianie opiera się na wynikach bezpośredniej lub pośredniej obserwacji, którą można wielokrotnie powtarzać, poddawać krytycznej analizie, sprawdzać, czy została prawidłowo wykonana (obserwacja pośrednia polega na badaniu objawów czy wskaźników dotyczących badanego obiektu, chociaż sam obiekt może być niedostępny obserwacji).

Na tej podstawie uznajemy dziś kulistość Ziemi, promieniowanie rentgenowskie, istnienie bakterii itp. Ale skąd wiemy, że Rzym istniał już w odległej starożytności? Wiemy pośrednio, na podstawie zabytków, wykopalisk, różnych dokumentów analizowanych krytycznie przez historyków. Mimo to, jeżeli ktoś bardzo chce, może wątpić w starożytność Rzymu. Może też nie wierzyć w istnienie bakterii. Rozmawiałem kiedyś z chrześcijańskim fundamentalistą, który twierdził powołując się na Biblię, że ludzkość liczy zaledwie kilka tysięcy lat. Powiedziałem, że badania naukowe wskazują na dużo dłuższą historię. Odpowiedział, że naukowcy popełniają błąd w datowaniu. Dla niego autorytetem było Pismo Święte, nie wyniki naukowych obserwacji i analiz.

Najlepszą metodą, stwierdzającą rzeczywiste istnienie boga, byłby eksperyment. Eksperymentalnie potwierdzono np. rzeczywiste istnienie takich cząstek, jak neutrino i cząstka Higgsa. Ich występowanie przewidywano na podstawie teorii i analiz, ale uznano dopiero na podstawie doświadczeń.

Nikt, jak dotąd, nie przedstawił możliwości eksperymentalnego potwierdzenia istnienia boga. Sfinansowaniem takiego eksperymentu powinna być zainteresowana wspierająca religię fundacja Templetona. Dotyczy to także takich pojęć, jak transcendencja, absolut czy platońskie idee, które pod względem istotnych treści utożsamiane są z bogiem. Czy projekt takiego doświadczenia, spełniającego wymogi przyjęte w nauce, pojawi się? Trybunał sądzi, że nie. Stanowi to poważny argument na rzecz tezy, że bóg to wyłącznie pojęcie, a nie rzeczywista istota.

*

Argumenty obrońców

Wszystkie argumenty, przytaczane na rzecz istnienia boga, to spekulacje, w których operuje się tzw. „bogiem luk”. Kto to taki? Jeżeli nauka czegoś nie wyjaśnia (luka w wiedzy), teolodzy i osoby wierzące przypisują sprawstwo bogu, wstawiają w lukę boga, „boga luk”. A istnienie luk w wiedzy miałoby dowodzić istnienia boga.

Łatwo zauważyć, że takie wyjaśnienia nic nie wyjaśniają. Np. zamiast uczciwie przyznać, że nie wiemy, jak świat powstał, mówi się, że to bóg go stworzył. To pozorne wyjaśnienie. To tak, jakby na pytanie, kto stworzył piramidy w Egipcie, odpowiedzieć, że stworzyciel. A dlaczego żelazo rdzewieje? Bóg to sprawia.

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, ale religia nic nie wyjaśnia. Na gruncie nauki dokonuje się jednak postęp wiedzy o świecie, teologia nic nie wnosi, oferuje mitologię.

Obrońcy boga mówią, że świat musiał mieć stwórcę, ale pomijają pytanie, kto w takim razie stworzył boga? Twierdzą, że bóg to rzeczywistość ostateczna, nie musiał być już stworzony. To manipulowanie definicjami, a nie merytoryczne wyjaśnienie. Nie ma powodu, by uznawać taką definicję boga. Co więcej, skoro mielibyśmy przyjąć, że bóg nie musiał być już stworzony, to dlaczego nie uznać, że świat nie musiał być stworzony przez kogokolwiek? Równie dobrze świat, przyroda, może być rzeczywistością samoistną i ostateczną.

Ostatnio obrońcy boga szczególnie dużo mówią o prawach przyrody. Według nich o istnieniu boga świadczy istnienie praw przyrody, oraz to, że te prawa poznajemy. Prawa i zdolności poznawcze człowieka muszą – jak twierdzą – pochodzić od boga. Są to, powiedzmy wyraźnie, tylko spekulacje, za którymi nic nie przemawia. Prawa przyrody są nieodłącznym atrybutem przyrody, ich istnienie w żaden sposób nie świadczy o istnieniu boga czy transcendencji. Bez tych praw przyroda nie mogłaby istnieć.

Niektórzy obrońcy boga, używając frazy „prawa rządzące przyrodą”, dokonują przy tym intelektualnego nadużycia. Sugerują, że „prawa” są bytami istniejącymi poza przyrodą i realnie „rządzą” przyrodą. Takie prawa, to ma być boska rzeczywistość. Otóż nie ma praw jako odrębnych bytów. To, co często nazywa się prawami, to pewne właściwości przyrody. Rozróżnijmy, istnieje np. grawitacja jako właściwość przyrody, oraz – po drugie – prawo grawitacji (prawo nauki), które jest twierdzeniem sformułowanym przez naukowców, czyli przez ludzi.

Nie świadczy o istnieniu boga także tzw. matematyczność świata. Prawa przyrody są często ujmowane w matematyczne formuły/wzory, ale z tego w żaden sposób nie wynika istnienie boga. A co wynika? Niestety, tylko to, że naukowcy pewne właściwości przyrody odkrywają i zapisują w formie matematycznej. Podobnie jak w matematyczny sposób, za pomocą liczb, określamy temperaturę powietrza. Nie ma czegoś takiego, jak „matematyczność” świata w postaci istniejących niezależnie od przyrody praw matematycznych rządzących przyrodą.

Czasami mówi się, że w przyrodzie panuje zadziwiający ład. Ma to dowodzić istnienia boga, który ten ład zaprojektował. Ale – zauważmy – zachwyt nad ładem wynika z niedostrzegania nieładu. Tyle kosmicznych kolizji, zderzeń, wybuchów, żywiołowości, ile mamy w przyrodzie, nie świadczy o ładzie, ale co najwyżej o współwystępowaniu ładu i bezładu. Być może świat jest systemem otwartym, a to znaczyłoby, że ład ma charakter względny, częściowy, zaś cały system charakteryzuje się czymś w rodzaju bezładu.

A może nie jesteśmy w stanie zrozumieć ładu i doskonałości wszechświata (księża mówią, że „niezbadane są wyroki boże” lub „bóg ma swój plan zbawienia”)? Wszelki absurd można uzasadniać tą równie absurdalną metodą argumentacji.

Nie jest żadnym argumentem na rzecz istnienia boga to, że świat poznajemy. Mamy zdolność poznawania świata, bowiem jesteśmy jego częścią, z niego wyewoluowaliśmy i jesteśmy z nim „z natury” kompatybilni. Bez zdolności poznawczych nie moglibyśmy powstać i istnieć. Wszelkie zwierzęta, a w pewien sposób nawet rośliny, poznają swoje otoczenie. W żaden sposób nie dowodzi to istnienia boga. Można śledzić, jak ewolucyjnie zmieniał się układ nerwowy i mózg, jak rozwijało się życie psychiczne, świadomość i zdolności poznawcze. Teoria ewolucji, a nie bóg, to najlepsze wyjaśnienie, jakie znamy.

Przyroda, świat, jest skomplikowaną rzeczywistością. Może urzekać i zadziwiać. Nauka odsłania coraz to bardziej zaskakujące zjawiska. Czy są jakiekolwiek podstawy, by sądzić, że wszechświat rozwija się zgodnie z kosmicznym „planem”, wielkim „projektem”? Jak ktoś bardzo chce, może w to wierzyć, ale nic nie wskazuje, żeby istniał nadnaturalny umysł, który wszystko zaprojektował. Nie ma „inteligentnego projektu”. Nie wiemy, czy i jak świat powstał, ale twierdzenie, że taki „projekt” istnieje, jest niczym więcej niż kolejną wersją archaicznego mitu o stworzeniu świata przez boga.

*

Summa summarum

Bóg przed trybunałem nauki wypada fatalnie. Podsumujmy, pamiętając, że dotyczy to nie tylko boga, ale także pokrewnych mu wyobrażeń, takich jak transcendencja i absolut.

Po pierwsze, nic nie przemawia za istnieniem boga. Dlatego zarówno na gruncie nauki, jak i w praktyce w życiu codziennym, nie bierze się pod uwagę jego istnienia, nawet jeżeli bez dowodów w niego się wierzy.

Po drugie, pojęcie boga jest celowo przedstawiane niejasno, by można było powiedzieć, że może jednak w nieokreślonej postaci i nieokreślonym miejscu bóg istnieje.

Po trzecie, pojęcie boga to absurd, obciążone jest wewnętrzną sprzecznością, ma wszelkie cechy sofizmatu (triku, sprytnej kuglarskiej sztuczki). Według teologów bóg istnieje obiektywnie, ale nie ma żadnych właściwości obserwowalnych bezpośrednio lub pośrednio, jest niewykrywalny, jest niepojętą rzeczywistością nadnaturalną. Cóż to takiego? Mamy tu do czynienia z rozumowaniem niedorzecznym, a zarazem chytrym wybiegiem, w którym można dostrzec chęć oszustwa. Taka istota nie może istnieć, tak jak nie istnieje kwadratowe koło. Bóg to tzw. pojęcie puste, pozbawione desygnatów, tj. obiektów istniejących realnie.

I po czwarte, badania historyczne i religioznawcze wskazują, że bóg to pojęcie mitologiczne, postać fikcyjna. Zostało wykreowane w kulturach Bliskiego Wschodu, tak samo jak Ozyrys, Zeus i inni, a następnie przetworzone przez wieki w toku sofistycznych zabiegów. Nie ma żadnych dowodów i uzasadnień wskazujących, że te mitologiczne postacie istniały lub istnieją w rzeczywistości.

Trybunał nauki uznaje, że przedstawione zarzuty stanowią wystarczający dowód na nieistnienie boga. Półżartem trybunał dodaje, że według tzw. logiki religijnej, bóg istnieje, nawet jeżeli go nie ma.

*

Epitafium

Istnieje tylko jedna rzeczywistość. Jest to rzeczywistość naturalna, przyroda i jej pochodne, np. właściwe rozwiniętym organizmom biologicznym przeżycia psychiczne i świadomość. Nie ma rzeczywistości nadprzyrodzonej. To dlatego nauka nie może odkryć boga, ani nie można zaplanować doświadczeń, które by jego istnienie potwierdziły. Nie można odkryć czegoś, czego nie ma. To dlatego wszystko, co nauka odkrywa, okazuje się przyrodą, formą natury, a nie boską transcendencją. Rzeczywistość nadnaturalna w jakiejkolwiek postaci – bóg, transcendencja, absolut, idee platońskie, pierwszy poruszyciel – nie istnieje. To wyłącznie kulturowe mity i ludzkie złudzenia, które nie mają żadnej wartości poznawczej.

Z pewnością oczom nauki ukażą się niewyobrażalne dziś formy istnienia przyrody. Np. badania astrofizyczne wskazują na istnienie tzw. ciemnej energii, o której niewiele jeszcze wiadomo. Nie słyszałem, by teolodzy na poważnie uznali, że idzie tu o byt nadprzyrodzony. Zawsze okazuje się, że nowo odkryta forma rzeczywistości to postać przyrody, a nie coś boskiego. Dlaczego? Bo rzeczywistość nadprzyrodzona, bóg, transcendencja, to starodawne wyobrażenia mitologiczne, co najwyżej aktualizowane. Mają to do siebie, że nie istnieją realnie, podobnie jak duchy leśne, wilkołaki i krasnale.

Nauka odsłania zdumiewającą budowę naszego świata i nas samych, fascynującą rzeczywistość przyrody i jej pochodnych, ludzkiej psychiki i umysłu. To bez porównania ciekawsze niż religijne fantazje, nawet w filozoficznych wariantach. Czasami z nostalgią mówi się, że racjonalne myślenie i nauka odczarowują świat, niszczą wyobrażenia zakorzenione w religii i magii. Nie ma czego żałować. Lepiej mówić o odfałszowaniu, i nie żałować odczarowania. Obraz świata, który kreśli nauka, jest bardziej ekscytujący, ciekawszy i ma walor prawdy.

Strofy poetyckie czasami ujmują problem lepiej niż jakakolwiek analiza. Dlatego naukowcom, skłonnym dziś jeszcze wierzyć w boga lub transcendencję, polecam alegoryczny wiersz Juliana Tuwima (skróty i tytuł pochodzą od A. Janna):

SEN O TRANSCENDENCJI

Pomnę dzieciństwa sny niewysłowne

Baśń lat minionych wstaje jak żywa

Bajki czarowne, bajki cudowne

Opowiadała mi niania siwa

              O złotym smoku, śpiącej królewnie

              O tym jak walczył rycerzy huf

              A gdy skończyła, płakałem rzewnie

              Prosząc, nianiusiu, mów dalej mów

Mów dalej, mów dalej, mów jeszcze

Aż usnę i dalej śnić będę

Niech we śnie spokojnym wypieszczę

Złocistą tajemną legendę

               Złóż z marzeń wzorzystą mozaikę

               Niech przyjdą rycerze tu do mnie

               Mów dalej czarowną swą bajkę

               Ja bajki tak lubię ogromnie

Alvert Jann

……………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : „Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia”.

Polecam pierwszy artykuł z cyklu ćwiczeń z ateizmu pt. „Dowód na nieistnienie. Kogo?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/ 

Podaję też link do artykułu pt. „Ilu naukowców wierzy w Boga?”  – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ilu-naukowcow-wierzy-w-boga/ ).  

Ćwiczenia z ateizmu 9. Czy wiara w Boga jest racjonalna?

„Wiara katolicka – czytamy w katechezie papieża Benedykta XVI – jest racjonalna i pokłada ufność w ludzkim umyśle”. Jan Paweł II pisał: „ludzki rozum nie musi zaprzeczyć samemu sobie ani się upokorzyć, aby przyjąć treści wiary”. Czy tak? Jak bez upokarzania rozumu uwierzyć w istnienie czegoś, czego w żaden sposób nie dowiedziono? Jak uwierzyć w istnienie Boga, aniołów, szatana, nieba, piekła? Jak uwierzyć, że Biblia zawiera rzeczywiście objawienie boże? Można co najwyżej przyjąć to wszystko „na wiarę”. A jeśli wierzy się w katolickie „prawdy wiary”, to równie dobrze można wierzyć we wróżby tarota, astrologię lub najdziwaczniejszą magię. Tak się zresztą działo i dzieje. Ludzie łatwowierni wierzą nie tylko w „prawdy” podawane przez Kościół, ale także w najprzeróżniejsze wróżby i znaki.

Jak odróżnić, które twierdzenia/wierzenia są prawdziwe, które bałamutne? Kluczowe znaczenie ma weryfikacja, sprawdzanie prawdziwości. Otóż zarówno tarot, astrologia, magia, jak i chrześcijańskie wierzenia dotyczące rzeczywistości nadprzyrodzonej, nie wytrzymują elementarnej weryfikacji. Nic nie wskazuje, że zawierają wiedzę prawdziwą.

Kiedy wiara jest racjonalna?

W najszerszym rozumieniu, zauważalnym także u Benedykta XVI, racjonalność to posługiwanie się rozumem. Rzecz w tym, że ludzie posługują się rozumem również wtedy, kiedy wierzą we wróżby, magię, a także w zdiagnozowane psychiatrycznie urojenia. Posługiwanie się rozumem, rozumowanie, nie jest więc wystarczającym argumentem na rzecz „racjonalności wiary w Boga” (to fraza użyta przez papieża Benedykta)

Kiedy można uznać, że wiara – nie tylko wiara religijna – jest racjonalna? Z pewnością wtedy, gdy jej przedmiotem są twierdzenia, które spełniają kryteria prawdy przyjęte w logice i nauce współczesnej. Wiara w istnienie krasnoludków (tj. w twierdzenie głoszące, że krasnoludki istnieją realnie) z pewnością nie jest racjonalna. Wiara w istnienie bakterii i wirusów jest racjonalna.

Podsumowując: Racjonalne jest tylko takie rozumowanie/myślenie które spełnia kryteria ustalone w logice i/albo jest w pewnej przynajmniej mierze  potwierdzone empirycznie, doświadczalnie (niekoniecznie na 100%). Nie jest racjonalna wiara w istnienie krasnoludków, aniołów, boga, bo ani logika, ani badania naukowe nie potwierdzają ich istnienia. Natomiast pogląd, że istnieje np. promieniowanie rentgenowskie, jest jak najbardziej racjonalny, bowiem potwierdzają to doświadczenia spełniające kryteria metodologii naukowej.

Czy istnieje życie w kosmosie?

Nie ma do tej pory dowodów, że organizmy biologiczne istnieją gdziekolwiek poza Ziemią. Wiara w istnienie życia w kosmosie byłaby nieracjonalna, bo pozbawiona dostatecznych podstaw. Ci, którzy wierzą bez dowodów, są jak błogosławieni, o których mówi Ewangelia: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20,29).

Badania wskazują natomiast, że we wszechświecie może istnieć olbrzymia liczba planet, a na niektórych z nich mogą panować warunki dopuszczające egzystencję organizmów biologicznych. Dlatego istnienia życia poza Ziemią nie można wykluczyć (jeżeli życie powstało na Ziemi, to w podobnych warunkach mogłoby powstać także gdzie indziej). Jest to hipoteza poważna, wsparta badaniami astrofizycznymi, ale – podkreślmy – tylko hipoteza.

Pogląd dopuszczający możliwość istnienia życia w kosmosie jest więc racjonalny. Wiara, że ono tam faktycznie istnieje, jest przy dzisiejszym stanie wiedzy nieracjonalna.

A jeżeli ktoś będzie snuć przypuszczenia, że być może istnieją cywilizacje, które kolonizują wszechświat, docierają do Ziemi, infekują nas szkodliwymi lub stymulującymi substancjami, szkodzą lub wspomagają, będzie to tylko czcza fantazja, na której rzecz nic nie przemawia. Nazwanie tych fantazji hipotezami byłoby przesadą, trzeba mówić o fantastyce. Wartościowa hipoteza powinna być wsparta istotną argumentacją.

A co, jeżeli ktoś powie, że kosmici istnieją, są wśród nas, ale są całkowicie niewykrywalni, nie można więc wskazać na ich istnienie żadnych dowodów? Taką sprytną argumentację nazywa się w logice sofistyką/sofizmatami. Jest to rozumowanie pozornie bez zarzutu, a w istocie obarczone błędem logicznym i oszukańcze. To celowe krętactwo, z którym można jednak sobie poradzić. Np. pojęcie istoty niewykrywalnej, na istnienie której z definicji nie może być dowodów, nie spełnia elementarnego wymogu logiki, jakim jest podanie poprawnej, w miarę jasnej definicji. Widoczna jest też sprzeczność, bo jeżeli na istnienie tego stworu nie może być dowodów, to na jakiej podstawie twierdzi się, że istnieje? Wiara w takie alogiczne istoty jest nieracjonalna.

Trzeba koniecznie odróżnić: fantazje, hipotezy, twierdzenia, sofizmaty

Jakkolwiek mogą być z tym poważne problemy, ludzie mają ukształtowaną w toku ewolucji zdolność odróżniania fantastycznych wyobrażeń od wiedzy sprawdzonej realnie, na której można polegać. Zdolność tę ujawniają dzieci już w bardzo wczesnym okresie życia. Nie może więc być zaskoczeniem, że także na gruncie logiki i metodologii nauki odróżnia się czcze fantazje od wartościowych hipotez, a wartościowe hipotezy od dobrze uzasadnionych twierdzeń. Ponadto zarówno w życiu codziennym, jak i w logice, powszechne jest przekonanie, że ludzie potrafią świadomie posługiwać się pokrętną, z pozoru logiczną, a w istocie niedorzeczną argumentacją (to sofistyka/sofizmaty).

A co z bogiem?

Czy przekonanie, że istnieje bóg i rzeczywistość nadprzyrodzona jest racjonalne? Jest nieracjonalne? A może to racjonalna hipoteza? Czy tylko fantazja? Sofizmat?

Nie ma wytrzymujących krytykę dowodów/uzasadnień wskazujących, że bóg czy rzeczywistość nadprzyrodzona istnieją. Np. koronny argument, że wszechświat musiał mieć stwórcę i tym stwórcą był bóg, opiera się na założeniu, że wszystko, co istnieje, musiało mieć stwórcę. Jeżeli tak, to można zapytać, kto w takim razie stworzył boga? Teolodzy robią unik, na mocy dowolnie przyjętej definicji twierdzą, że bóg to istota, która nie musiała już być przez nikogo stworzona. Nie ma powodu, by definicję taką przyjmować. Zauważmy ponadto, że skoro na mocy dowolnie przyjętej definicji uznaje się, że bóg nie musiał być stworzony, to równie dobrze można uznać, że cała przyroda nie musiała być stworzona przez kogokolwiek i jest rzeczywistością samoistną.

A może istnienie boga to hipoteza, którą można racjonalnie brać pod uwagę? Nie można. Dlaczego? Żeby jakąś hipotezę można było traktować poważnie i racjonalnie, muszą na jej rzecz przemawiać istotne argumenty. Nie można brać na serio wszystkiego, co komukolwiek przyjdzie do głowy, np. że w kosmosie krąży czajnik (znany przykład Bertranda Russella), że na Marsie żyją ludzie, że po lasach grasują wilkołaki, lub że gdzieś tam żyje czarnoksiężnik, który wyczarował świat i niebawem go zniszczy.

Nie ma argumentów, które uzasadniałyby, że istnienie boga można traktować poważniej niż istnienie duchów leśnych i czarodzieja, który stworzył wszechświat.

A co w szczególności miałoby przemawiać za rzeczywistym istnieniem tego boga, o którym mówi Biblia, Kościół katolicki czy jakakolwiek inna religia? W toku historii powstało co najmniej kilka tysięcy religii, każda z własnymi „prawdami wiary” – nie sposób w nich widzieć racjonalne hipotezy. Próba wyróżnienia wierzeń katolickich jako racjonalnych, jak chce Benedykt XVI, nie może być sensownie uargumentowana.

Religijne wyobrażenia są czystymi fantazjami, chociaż – co trzeba podkreślić – okraszonymi smakowitymi sofizmatami.

Sofizmaty religijne

Na forach spotykamy pogląd, że nie można wykluczyć istnienia czegokolwiek, co ktoś wymyśli. Jakby w myśl zasady „wszystko jest możliwe”. Albo że nie można udowodnić, że coś nie istnieje. Chętnie mówią to osoby religijne, bowiem wzmacnia to ich przekonanie, że mimo braku dowodów bóg być może istnieje. Pojawia się też pogląd, że logika wyklucza możliwość udowodnienia, że coś nie istnieje. Kwestię tę przedstawiałem w innym artykule (link poniżej), tu tylko kilka uwag.

Można udowodnić, że coś nie istnieje, jeżeli obiekt ten jest w miarę dobrze zdefiniowany i dobrze poznany jest teren, na którym ma występować. Możemy np. udowodnić, że na Ziemi nie istnieje góra wyższa niż Mount Everest. Problem pojawia się wtedy, gdy teren nie jest wystarczająco poznany. Tak jest w przypadku kosmosu i występowania organizmów żywych na innych planetach.

Ale innego rodzaju problem napotykamy, jeżeli ktoś twierdzi, że interesujący go obiekt istnieje, ale celowo definiuje go tak, by uniemożliwić jego zbadanie. Mówi się, jak w przypadku boga, że to istota duchowa, należąca do rzeczywistości innej kategorii niż obiekty poznawalne metodami naukowymi. Głosi się, że istnieje „coś” (bóg, rzeczywistość nadnaturalna, absolut, transcendencja), czego z definicji badać się nie da. Otóż trzeba powiedzieć zdecydowanie, że taki koncept to fantazja szczególnego rodzaju. To pojęciowe kuglarstwo, trik, zmyłka. Na gruncie logiki tego rodzaju krętactwo nazywa się sofistyką/sofizmatami. Idzie o rozumowanie pozornie poprawne, logiczne, ale w istocie obarczone błędem logicznym. Jakim? Jeżeli mówi się, że coś istnieje, to powinno się podać w miarę jasną definicję, opis, parametry (to podstawowy wymóg logiki). Teolodzy i filozofowie religijni, mówiąc o bogu, nie robią tego, uciekają celowo w niejasne formuły, pokrętne rozumowania. Np. podają cechy boga, a jednocześnie skorzy są zapewniać, że bóg jest niepojęty ludzkim umysłem.

Pokrętna sofistyka, pojęciowe manipulacje nie zmieniają faktu, że na rzecz prawdziwości wierzeń religijnych brakuje dowodów. Wiara w „prawdy wiary” pozostaje nieracjonalna.

Słowo na zakończenie

Mówiąc o religii wskazuje się często na pożytki, jakie ma dawać (mówi o nich także Benedykt XVI w cytowanej katechezie). Wierzenia religijne są w ten sposób postrzegane jako racjonalne, ale nie dlatego, że są prawdziwe, lecz dlatego że są pożyteczne czy przydatne. Nazywa się to racjonalnością pragmatyczną, użytecznością. To odrębny temat.

Zaznaczmy tylko, że pozytywny wpływ religii jest zwykle wyolbrzymiany, pomijane są mankamenty. Jeżeli spojrzymy na religię z pragmatycznego punktu widzenia, to trzeba powiedzieć, że jej pragmatyczna racjonalność jest bardzo ograniczona. Podkreślmy też, że ewentualnie pozytywna rola wierzeń religijnych nie stanowi argumentu na rzecz istnienia boga. To dwie różne sprawy.

Żeby wierzenia religijne uznać za racjonalne nie tylko pod względem pragmatycznym (instrumentalnym), trzeba by udowodnić/uzasadnić ich prawdziwość, przede wszystkim prawdziwość podstawowych tez mówiących, że istnieje bóg i rzeczywistość nadprzyrodzona. Nikt tego nie zrobił. Wierzenia religijne nie są racjonalne. A czy można udowodnić, że coś, np. bóg, nie istnieje? Polecam na ten temat: „Dowód na nieistnienie. Kogo? https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Alvert Jann

Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/„Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia”.

Zachęcam do przeczytania:

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

O sobie piszę w: „Jak zostałem ateistą. Część 1”: https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jak-zostalem-ateista-czesc-1/

PS. Link do katechezy Benedykta XVI pt. „Racjonalność wiary” – http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/benedykt_xvi/audiencje/ag_21112012.html