Ćwiczenia z ateizmu

Mit mesjasza

W czasach Jezusa z Nazaretu wśród Żydów powszechnie oczekiwano nadejścia mesjasza, wybawiciela i zbawiciela, który z woli Boga odbuduje niepodległe królestwo Izraelitów. Oczekiwano też nadejścia rajskiego królestwa bożego pod jego panowaniem.

Wierzenia te były oparte na niejasnych proroctwach zawartych w Starym Testamencie, w świętej księdze Żydów. Owocowały one dość częstym pojawianiem się ekscentryków, którzy twierdzili, że to oni są owymi mesjaszami. Jedną z takich osób był też Jezus z Nazaretu. Chrześcijanie wierzą, że był on mesjaszem prawdziwym. Natomiast żydzi nie uznają, by jakikolwiek prawdziwy mesjasz już się pojawił i ciągle oczekują jego nadejścia.

Mitowi mesjasza i rajskiego królestwa bożego warto przyjrzeć się nieco bliżej. Przedstawię tu, jak wyobrażano sobie mesjasza w judaizmie i w chrześcijaństwie, oraz czym jest on w świeckim, niereligijnym rozumieniu.

Zobaczymy, na jak niewiarygodnych podstawach opiera się wiara w mesjasza i przyszłe rajskie królestwo boże, A opiera się ona na poetyckich zwidach, fantazjach i mitach, spisanych grubo ponad 2500 lat temu, włączonych następnie do kanonu świętych ksiąg żydów i chrześcijan.

Społeczne funkcje mitów mesjasza i królestwa bożego są całkowicie zrozumiałe. Miały one budzić nadzieję na lepszą przyszłość na ziemi i na życie wieczne po śmierci. Może nie dziwić, że mity te wymyślono w starożytności. Nie dziwi też, że rabini, księża i pastorzy kultywują je do dziś. Oni z tych mitów żyją. Natomiast dziwić może, że mity te znajdują wyznawców także obecnie.

Zaznaczmy na wstępie, że greckim odpowiednikiem hebrajskiego słowa mesjasz (maszijach) jest chrystus (christos).

1. Mesjasz po żydowsku

Mit mesjasza powstał – jak oceniają badacze Starego Testamentu – w VIII-V w.p.n.e. Pojawił się w księgach zawierających proroctwa. Nie ma go w najstarszych tekstach, których powstanie datuje się na kilka wieków wcześniej.

Trochę proroctw. Przytoczę najpierw kilka fragmentów z najsławniejszych proroctw, interpretowanych przez religijnych teologów jako mówiące o mesjaszu. Można wtedy posmakować, czym są te proroctwa. Chcę jednak ostrzec, że są one pełne metafor, egzaltacji i obłędnych wizji. Sprawia to, że są ciężkostrawne. Są też przydługie. Dlatego serwuję tylko kilka małych porcji z morza obfitości.

Oto w proroctwie Izajasza czytamy: „I wyrośnie różdżka z pnia Jessego (tj. z rodu Dawida, największego króla Izraelitów), wypuści się odrośl z jego korzeni. I spocznie na niej Duch Pański, duch mądrości i rozumu” (Iz 11,1-2). Ta różdżka to ma być właśnie boski mesjasz z rodu króla Dawida. Odbuduje on królestwo Izraela. Sprawi, że powrócą z wygnania wszyscy Izraelici. Będzie to władca sprawiedliwy. Przyjdą do niego po radę inne ludy.

Z nieokiełznaną fantazją Izajasz kreśli obraz rajskich warunków, jakie wówczas zapanują: „Wtedy wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, krowa i niedźwiedzica przestawać będą przyjaźnie, lew też jak wół będzie jadał słomę”. (cytuję dokładnie, ale ze skrótami Iz 11,6-7). W innym proroctwie o przyszłej Jerozolimie: Już się nie usłyszy w niej odgłosów płaczu ni krzyku narzekania. Nie będzie już w niej niemowlęcia, mającego żyć tylko kilka dni, ani starca, który by nie dopełnił swych lat; bo najmłodszy umrze jako stuletni, a nie osiągnąć stu lat będzie znakiem klątwy” (Iz 65,19-20).

W licznych wizjach Izajasz przepowiada klęskę wrogów Izraelitów, upadek wszystkich wrogich królestw i władców. Ulubionym tematem proroctw są też srogie kary, które Bóg zsyła na Izraelitów, bowiem nie są mu dość wierni.

Inny prorok, Daniel, wieszczy nadejście Syna Człowieczego. To ktoś, kto jest – jak można przypuszczać – zarazem istotą nadprzyrodzoną i człowiekiem. Bóg ma powierzyć mu wieczne panowanie nad swoim królestwem. Będzie to jednocześnie panowanie ludu bożego, Izraelitów, na całej ziemi.

Oto wizja Daniela w skrócie: „Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny (tj. Bóg) zajął miejsce. … Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. … a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy (tj. boski mesjasz). Podchodzi do Przedwiecznego … Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie”. I dalej: „panowanie i władzę, i wielkość królestw pod całym niebem, otrzyma lud święty Najwyższego” (Dn 7,9-27). W Starym Testamencie to Izraelici nazywani są ludem świętym, bożym, bowiem Bóg zawarł z nimi wieczne przymierze i uczynił swoim narodem wybranym.

Co znaczy „mesjasz”? Nazwa „mesjasz” znaczyła pierwotnie tyle co namaszczony oliwą. W starożytności na Bliskim Wschodzie praktykowano namaszczanie oliwą wybitnych osób. Był to akt sakralny, wskazujący na rzekomy związek tej osoby z bogiem lub nadający jej cechy boskie. W hebrajskim tak wyróżnioną osobę nazywano maszijach, czyli mesjaszem, pomazańcem (tradycyjnie w polskich tłumaczeniach używa się słowa pomazaniec, które kojarzy się dość zabawnie). Jak już pisałem, greckim odpowiednikiem hebrajskiego słowa mesjasz (maszijach) jest chrystus (christos) – nazwa dobrze znana chrześcijanom.

W czasach Jezusa pojęcie mesjasza nabrało wśród Żydów szczególnego znaczenia. Najkrócej mówiąc, to oczekiwany wybitny wódz, władca lub święty mąż, którego przysłać ma Bóg – albo wręcz postać boska, która z woli Boga przyniesie zbawienie. To jakby postać ludzka i boska zarazem.

Postać mesjasza pojawia się dopiero w proroctwach. Postać mesjasza nie występuje w pierwszych pięciu księgach Starego Testamentu, najważniejszych dla Żydów (księgi te nazywane są przez Żydów Torą lub Pięcioksiągiem Mojżesza). Nie ma tam też mowy o przyszłym rajskim królestwie bożym. Księgi te zawierają mit o stworzeniu świata i człowieka przez Boga, oraz o zawarciu przez Boga przymierza z Izraelitami. Żydzi stali się w ten sposób narodem wybranym przez Boga: „będziecie szczególną moją własnością pośród wszystkich narodów … będziecie Mi królestwem kapłanów i ludem świętym” – miał powiedzieć Bóg do Mojżesza (Wj 19,3-6). Księgi te zawierają też mnóstwo praw, które Bóg miał im przekazać, oraz są mitologiczną kroniką najdawniejszych dziejów Izraelitów.

Postać mesjasza pojawia się dopiero w późniejszych księgach, przypisywanych starotestamentowym prorokom, pochodzących z VIII-V w.p.n.e. Bibliści dopatrują się w Starym Testamencie nawet kilkuset odniesień do postaci mesjasza. Najważniejsze proroctwa mesjanistyczne znajdują się w księgach Izajasza i Daniela. W proroctwach tych boski wybawiciel i zbawiciel nie jest nazywany mesjaszem, ale – zależnie od kontekstu i upodobań proroka – w inny sposób.

Zwróćmy uwagę, że proroctwa tworzą chaos, ubrane są często w obłędne wizje. Prorocy piszą tak, jakby doświadczali halucynacji i chorobliwych urojeń. Trudno ocenić, czy jest to kwestia stylu literackiego, czy zaburzeń psychicznych, czy jedno i drugie. W rezultacie obraz wybawcy daleki jest od jakiejkolwiek przyzwoitej jednoznaczności. Kapłani i rabini starali się później ten proroczy chaos uporządkować.

Model standardowy. Jak wygląda standardowa postać mitu mesjasza, ukształtowana w końcu starej ery, żywa w czasach Jezusa i trwająca w judaizmie do dziś?

Mesjasz ma pochodzić z rodu Dawida, największego króla Izraelitów. Ma odbudować niepodległe królestwo Izraelitów, zapewnić mu wielkość i wieczne trwanie. Wszyscy Izraelici mają wrócić z wygnania, a wszystkie ludy uznają Boga Izraelitów. Mesjasz ów ma być namaszczony przez proroka Eliasza, który przebywa w niebie, dokąd został zabrany na ognistym wozie. Powróci on na ziemię, by namaścić mesjasza i obwieścić dzień sądu ostatecznego przed końcem świata.

Odbudowa królestwa Izraelitów, to – można powiedzieć – zadanie polityczne, które ma wykonać mesjasz.

Ale w proroctwach mówi się też o kwestiach eschatologicznych. Boży wysłannik, mesjasz, pojawić się ma przed „końcem dni”, w „czasach ostatecznych”, tj. przed sądem ostatecznym i końcem świata. Jego nadejście ma być poprzedzone wielkimi katastrofami i cierpieniami. Po sądzie ostatecznym ma nastać rajskie królestwo mesjańskie, czas zbawienia, wiecznego życia po śmierci, końca cierpień, wiecznej szczęśliwości. Bóg stworzy wówczas nowe niebiosa i nową ziemię” (Iz 65,17). Mesjasz będzie wykonawcą bożych przedsięwzięć i będzie panował w niebiańskim królestwie bożym bez końca.

Mówi się tu nie o zadaniach politycznych (odbudowy wielkiego królestwa Izraelitów), ale o kwestiach eschatologicznych. W teologii i filozofii eschatologią nazywane są zagadnienia losów człowieka po śmierci i końca świata.

Jak widać, w standardowym modelu mesjasz występuję w dwóch rolach: jako mesjasz polityczny i jako mesjasz eschatologiczny. Ma do wykonania zadania polityczne (odbudowa wielkiego królestwa Izraelitów) oraz zadania eschatologiczne (realizowanie bożych planów dotyczących „końca świata” i zapewnienia wiernym życia wiecznego w niebiańskim królestwie bożym).

Komentarz: Trudno powiedzieć, by standardowy model mitu mesjasza był dopracowany i spójny, ale nie wymagajmy zbyt wiele. Chaos w proroctwach nie sprzyja stworzeniu zwartej wizji wydarzeń i dla rabinów był to wielki problem.

Historycy judaizmu sygnalizują, że próbując opanować proroczy chaos, rabini zaczęli przydzielać zadania polityczne i eschatologiczne dwom różnym mesjaszom, gdyż jeden – jak sądzili – nie mógłby się zmieścić w czasie. Jak widać, rabini, parający się tymi problemami, dają upust fantazji nie mniejszej niż starotestamentowi prorocy.

Przykłady mesjaszy. Mit mesjasza zyskał wśród Żydów duże znaczenie w ostatnich wiekach starej ery. Wskutek mody na mesjasza wśród Żydów pojawiło się wielu pretendentów do odegrania roli boskiego wysłannika, rojących sobie, że mają do spełniania wielką misję powierzoną im przez Boga. Byli to albo buntownicy, podburzający do walki z rzymskim okupantem, a więc mesjasze polityczni. Albo byli to mesjasze eschatologiczni, głosili nadzieję na zbawienie pozaziemskie, duchowe, w rajskim królestwie bożym. Jezus był mesjaszem eschatologicznym: Królestwo moje – mówił – nie jest z tego świata” (J 18,36).

W czasach Jezusa Żydzi oczekiwali przede wszystkim mesjasza politycznego, kogoś, kto z bożej woli wyzwoli ich spod okupacji rzymskiej. To epoka buntów i powstań żydowskich, na czele których stawali samozwańczy mesjasze.

Żydowski historyk Józef Flawiusz (ur. w 37 r., zm. po 94 r. nowej ery) wspomina o kilku niewielkich powstaniach przeciwko Rzymowi, na czele których stali przywódcy podający się za mesjaszy. To Szymon z Perei, który wszczął bunt na przełomie starej i nowej ery (Flawiusz nie podaje dokładnych dat). Na czele innego buntu w tym samym okresie stał Athronges. Jeszcze innemu powstaniu około 45 r.n.e przewodził Theudas.

W latach 132-135 n.e. przywódcą wielkiego żydowskiego powstania był Szymon Bar Kochba, namaszczony uroczyście na mesjasza przez sławnego wówczas rabina Akibę ben Josefa.

Mesjasze-powstańcy ponosili jednak klęski, nie zdołali odbudować niepodległego królestwa Izraelitów. W rezultacie byli uważani później za mesjaszy fałszywych. Prawdziwy mesjasz miał bowiem z woli Boga zwyciężyć. Jak nie zwyciężył, to znaczy że mesjaszem nie był.

Jezus – jak pisałem – był mesjaszem eschatologicznym. Ale byli też inni tego rodzaju. Największym był Sabataj Cwi, który ogłosił się mesjaszem w 1648 r. w Smyrnie (miasto w zachodniej Turcji). Sabataj Cwi był inicjatorem wielkiego ruchu religijnego wśród Żydów. Głosił ideę duchowego zbawienia, a nie odbudowy królestwa Izraelitów i królestwa bożego na ziemi. Historia tego mesjasza i jego ruchu była nader burzliwa, co mogę tu tylko zasygnalizować.

Mesjanizm, wyrastający ze starotestamentowych proroctw, jest do dziś obecny w judaizmie i w chrześcijaństwie (wszak mesjaszem, czyli z grecka chrystusem, jest dla chrześcijan Jezus z Nazaretu).

Mesjanizm dzisiaj. W dzisiejszym judaizmie reformowanym (liberalnym) występuje silna tendencja do pomniejszania roli mesjasza i mesjanizmu, usuwania na margines. Ale mesjanizm kołacze się nadal w głowach żydowskich tradycjonalistów. Co więcej, został pobudzony i utrwalony w XX w. przez ruch na rzecz utworzenia państwa żydowskiego, tj. przez syjonizm. Ten świecki ruch polityczny, budując nowoczesne państwo żydowskie pod nazwą Izrael, nie stronił od tradycyjnej mitologii religijnej, w tym od żydowskiego mesjanizmu. Powód wydaje się dość jasny. Syjoniści, jak można sądzić, traktowali religię instrumentalnie, by pobudzić emigrację do Izraela i uwiarygodnić państwo w oczach religijnych Żydów. Ale dla bardziej skrajnych religijnych tradycjonalistów świeckie państwo żydowskie było raczej czymś obcym, a nawet budzącym sprzeciw. Dla nich obecny Izrael nie ma nic wspólnego z realizacją mesjańskiej obietnicy odbudowy królestwa Izraelitów. Większość religijnych Żydów uznała jednak państwo izraelskie, chociaż konflikty wokół kwestii mesjanizmu i religii zapewniają Izraelowi wieczny zamęt.

Moja dobra znajoma, niepokorna teolożka Celestyna sądzi, że mesjasz, którego wyczekują religijni Żydzi, nigdy się nie pojawi. „Jest tylko – mówi – jedno jedyne dobre wyjście z tej trudnej sytuacji. Rabini powinni zgodnie ogłosić, że mesjasz już przyszedł i żyjemy w rajskiej nowej ziemi i nowym niebie”.

2. Mesjasz po chrześcijańsku

Wiara w mesjasza, którym ma być Jezus z Nazaretu, odgrywa w chrześcijaństwie rolę kluczową. O ile w judaizmie mesjasz to temat jednak poboczny, to w chrześcijaństwie jest tematem centralnym.

Ewangeliści, teolodzy chrześcijańscy oraz Katechizm Kościoła katolickiego jednoznacznie stwierdzają, że mesjaszem, o którym mówią proroctwa Starego Testamentu, jest Jezus z Nazaretu. Trzeba powiedzieć, że jest to przekonanie pozbawione podstaw – i to podwójnie.

Po pierwsze: Jezus nie był i nie może być prawdziwym mesjaszem, tak jak nikt nie był i nie będzie prawdziwym Posejdonem, bogiem mórz, jezior i rzek. Jak ktoś chce, może wierzyć w bogów z mitów greckich albo w boga i mesjasza ze Starego Testamentu. Ale jest to – przepraszam za mocne określenie – dziecinada, infantylizm. Dlaczego? Bowiem nie ma nawet cienia dowodów wskazujących, że takie postacie istniały lub mogą zaistnieć w przyszłości. Wiara w to, że przed około 2000 lat pojawił się w ludzkiej postaci Jezus Chrystus, bóg posłany na ziemię przez Boga-Ojca, jest tak samo pozbawiona jakichkolwiek wiarygodnych podstaw, jak wiara w bogów, o których śpiewano pieśni w starożytnej Grecji. Jezus mógł być co najwyżej kaznodzieją, ale nie synam bożym czy Bogiem.

Po drugie: Załóżmy jednak, że – jak wierzą żydzi i chrześcijanie – proroctwa zawierają prawdę. Otóż także wtedy nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że Jezus z Nazaretu był mesjaszem zapowiadanym w starotestamentowych proroctwach.

Warto wobec tego przyjrzeć się nieco bliżej, jak wyznawcy Jezusa uzasadniają, że Jezus jest mesjaszem prawdziwym.

Dowodzenie mesjańskości Jezusa. Ewangeliści, teolodzy chrześcijańscy i autorzy Katechizmu Kościoła katolickiego uznają za niewątpliwe, że wersety Starego Testamentu mówiące o mesjaszu dotyczą Jezusa. Nie podzielają tego przekonania Żydzi. Według nich starotestamentowe proroctwa nie mówią o Jezusie, a stanowisko chrześcijan jest dla nich chyba czymś w rodzaju uzurpacji: bezpodstawnym przywłaszczeniem postaci mesjasza. Mamy tu zadawniony konflikt między dwiema pokrewnymi religiami.

Wykazanie mesjańskości Jezusa było jednym z najważniejszych – jeżeli nie najważniejszym – celów ewangelii. Naiwność tych zabiegów może zadziwiać, ale trzeba wziąć pod uwagę, że żadnych wiarygodnych argumentów nie da się w tej sprawie znaleźć. Argumenty muszą być naiwne, fikcyjne, bo fikcją jest mit mesjasza.

Jak ewangeliści dowodzą, że Jezus jest prawdziwym mesjaszem?

1. Potwierdzenie przez Ducha Bożego. Mesjasz, zgodnie z wierzeniami Żydów, powinien być namaszczony, potwierdzony w swym boskim posłannictwie. I ewangeliści piszą, że tak się właśnie stało. Jezus miał być namaszczony „Duchem Świętym” podczas chrztu udzielonego mu w Jordanie przez Jana Chrzciciela.

W ewangelii Mateusza czytamy: A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego. A głos z nieba mówił: <Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie>” (Mt 3,16-17). A według ewangelii Łukasza, kiedy narodził się Jezus, anioł obwieścił pasterzom pilnującym owiec:dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan” ( Łk 2,11).

Jak widać, fantazja dopisywała ewangelistom. Potrafili nie tylko opisywać wydarzenia, ale także je zmyślać.

Ale pomijając naiwność, w powyższych opisach mamy zgrzyt, odstępstwo od panujących wśród Żydów przekonań, opartych na proroctwach. Według ówczesnych wierzeń i proroctw najpierw powinien przyjść prorok Eliasz i to on, zstąpiwszy z nieba, ma ogłosić nadejście prawdziwego mesjasza. Nie Duch Święty! Wiara Żydów w posłannictwo Eliasza znajduje oddźwięk także w ewangeliach, gdzie mówi się o tym kilkakrotnie. Natomiast ewangeliści zignorowali Eliasza, zastąpili go Janem Chrzcicielem i Duchem Świętym.

2. Cuda. Argumentem za mesjańskością Jezusa mają być cuda, które rzekomo czynił. Cudów tych, opisanych w ewangeliach, jest zatrzęsienie. Jezus zbiorowo uzdrawia, wypędza złe duchy, wskrzesza zmarłych, rozmnaża chleb i wino, chodzi po wodzie, w cudowny sposób narodził się i zmartwychwstał. Jeden przykład: „Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił” (Mk 1,32-34). Cuda – jak piszą wprost ewangeliści – miały przekonywać i przekonywały, że Jezus jest rzeczywiście przysłanym przez Boga mesjaszem, czyli chrystusem.

3. Zgodność z proroctwami. Ewangeliści uważali, że proroctwa rzeczywiście mówią o Jezusie, bo wydarzenia przedstawione w ewangeliach są zgodne z tym, co mówią starotestamentowe proroctwa. Jest to argumentacja złudna lub wręcz oszukańcza. Dlaczego?

Ewangeliści stosowali metodę pisania o Jezusie, którą można nazwać ściąganiem z proroctw. Na czym to polega? Ewangeliści chcieli udowodnić, że starotestamentowe proroctwa, mówiące o mesjaszu, odnoszą się do Jezusa – wprowadzali więc odpowiednia tematy, zaczerpnięte z proroctw, do tekstów swoich ewangelii. W ten kuglarski sposób powstawała zgodność między proroctwami a ewangeliami.

Podam tylko dwa przykłady. Według proroctw mesjasz ma pochodzić z rodu króla Dawida. Ewangeliści pisali więc, że tak właśnie było. Mateusz i Łukasz zamieszczają nawet dokładną listę przodków Jezusa, wśród których był też król Dawid. Łukasz wymienia listę tych przodków począwszy od Adama, pierwszego człowieka!! (ciekawe, ilu katolików gotowych jest wierzyć, że lista mówi prawdę). Mateusz jest skromniejszy, podaje listę poczynając od Abrahama.

Fikcyjność tych list jest uderzająca. Są to, po pierwsze, przodkowie Józefa, który według ewangelii był ojcem Jezusa prawnie, ale nie biologicznie. Ale co ważniejsze, rodowody Jezusa, podane przez Łukasza i Mateusza, nie zgadzają się ze sobą w sposób kompromitujący nawet w przypadku przodków najbliższych. Kościelni teolodzy w pokrętny sposób próbują usprawiedliwić te rozbieżności. Nie da się. Pochodzenie Józefa – a tym bardziej Jezusa – z rodu Dawida ma charakter legendy. Rodowody wymyślano, by fikcyjnie wykazać, że zgodnie z proroctwami Jezus pochodzi z rodu króla Dawida.

Dodajmy na marginesie. To na podstawie tych rodowodów żydzi i chrześcijanie do XIX w. ustalali, że Ziemia liczy nieco ponad 6 tys. lat. Fundamentaliści religijni głoszą to do dziś.

Inny przykład. W proroctwie Zachariasza (VII/VIII w. p.n.e) mamy następującą scenę: „Raduj się wielce, Córo Syjonu … Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy. On … pokój ludom obwieści. Jego władztwo sięgać będzie od morza do morza, od brzegów Rzeki aż po krańce ziemi” ( Za 0,9-10).

I oto w ewangelii Łukasza znajduje się znana scena: Jezus triumfalnie wjeżdża na osiołku do Jerozolimy (Łk 19,29-40).

Postawmy pytanie: Czy scena ta oznacza, że spełniło się starotestamentowe proroctwo, czy też Łukasz napisał tak, bo tak mówiło proroctwo?? Jeśli chrześcijanie powiedzą, że jest to dowód spełniania się proroctw, to posługują się tzw. logiką katolicką, którą zawdzięczają duchowi świętemu. Inaczej mówiąc: posługują się wiarą religijną wbrew rozumowi.

Podkreślmy: Ewangeliści, pisząc o Jezusie, nagminnie stosowali metodę ściągania z proroctw. Wydarzenia dotyczące Jezusa przedstawiali na podstawie starotestamentowych proroctw (ściągali z proroctw), a następnie twierdzili że opisane przez nich wydarzenia miały miejsce dlatego, by wypełniło się proroctwo, czyli słowo boże i wola boża.

Na tej podstawie wyznawcy Jezusa umacniali się w przekonaniu, że Jezus jest rzeczywiście mesjaszem zapowiedzianym w proroctwach Starego Testamentu. Pomagał im chyba duch święty, ale nie rozum. Rozum na czas działania ducha świętego usypiał.

Zauważmy, że sama postać mesjasza, którym miał być Jezus, została ściągnięta z proroctw Starego Testamentu. To w proroctwach występuje mityczna postać mesjasza i Jezus jest przedstawiony przez ewangelistów jako mesjasz. I to na podstawie starotestamentowych proroctw Jezus – bohater ewangelicznych opowieści – uroił sobie, że jest zapowiedzianym w tych proroctwach mesjaszem.

Komentarz: Wydarzenie, opisane przez proroka Zachariasza, ma charakter poetyckiej alegorii symbolizującej los Izraelitów. Oto znaleźli się w trudnej sytuacji, są uciśnieni i biedni, ich wymarzony król jedzie na oślątku, a nie w królewskiej karocy. Ale Izraelitów czeka wielka przyszłość, ich królestwo sięgać będzie po krańce ziemi.

Ciekawa pomyłka. W ewangeliach czytamy, że Jezus został poczęty w ciele matki w sposób cudowny za sprawą ducha świętego. Jego matka Maria, mimo że zaszła w ciążę i urodziła syna, pozostała dziewicą.

Warto powiedzieć, że mit o dziewiczym poczęciu Jezusa powstał w wyniku błędnego rozumienia jednego ze starotestamentowych proroctw. Warto tej sprawie przyjrzeć się bliżej. Jest ona kompromitująca dla Kościoła.

Otóż w proroctwie Izajasza, pochodzącym z VIII w. p.n.e., znajduje się zdanie, które w Biblii Tysiąclecia przetłumaczono następująco: „Oto Panna (w oryginale hebrajskim alma) pocznie i porodzi Syna, i nazwie go Emmanuel” (Iz 7,14). Teolodzy chrześcijańscy zaczęli to zdanie odnosić do Jezusa (w ewangeliach Jezus jest nawet nazywany Emmanuelem) i potraktowali jako zapowiedź dziewiczego poczęcia Jezusa.

Jest to horrendalna pomyłka. Prorok Izajasz wygłosił swoje poetyckie proroctwo wobec jerozolimskiego króla Achaza, walczącego właśnie z licznymi wrogami. Z kontekstu wynika jednoznacznie, że prorok mówi o młodej żonie króla Achaza, która właśnie spodziewa się potomka. Nie mówi ani o pannie ani o dziewicy, ani o Emmanuelu, którym miałby być Jezus lub inny nieznany mesjasz. Izajasz zapowiada górnolotnie (jak przystało na proroka), że młoda żona króla Achaza urodzi mu syna, następcę tronu, który wybawi kraj z ciężkiego położenia i zapewni królestwu Achaza wielkość. Nie ma tam mowy o żadnym dziewiczym poczęciu. Proroctwa nie da się też odnieść do Jezusa.

Dlaczego powstał błąd w rozumieniu proroctwa?

W biblijnym hebrajskim istnieje słowo „alma”, które – jak powszechnie zgadzają się bibliści – nie oznacza dziewicy, tylko młodą kobietę lub młodą mężatkę, która jeszcze nie urodziła dziecka. Prorok, mówiąc do króla Achaza, użył słowa „alma”, a nie dziewica w dzisiejszym rozumieniu („Oto alma pocznie i porodzi Syna”). Mówił więc, że młoda żona króla niebawem urodzi mu syna.

Natomiast w greckim tłumaczeniu Biblii, dokonanym przez Izraelitów około pięć wieków po ogłoszeniu proroctwa i 200 lat przed narodzinami Jezusa (tzw. Septuaginta), słowo alma zostało przetłumaczone na grecki jako parthenos, dziewica, kobieta, która nie odbyła jeszcze stosunku seksualnego.

Z czasem powyższe proroctwo zaczęto rozumieć – niezgodnie z jego pierwotnym znaczeniem – jako zapowiedź przyjścia mesjasza, którego urodzi dziewica. Tak rozumieli je, zgodnie z greckim tekstem, ewangeliści. Np. Mateusz wyraźnie cytuje proroctwo Izajasza według greckiego tłumaczenia Biblii, w którym jednoznacznie mówi się o dziewicy (pathenos): „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel” (Mt 1,23). Podkreślmy, Mateusz popełnił ewidentny błąd. Proroctwo Izajasza mówi nie o dziewicy, ale o młodej żonie króla Achaza, która oczekuje syna. Nie mówi o żadnym dziewiczym poczęciu. Mówi o synu króla Achaza, a nie o Jezusie. Jak widać, duch święty nie uchronił ewangelisty Mateusza przed popełnieniem strasznego błędu.

Dodajmy, że Mateusz także w tym wypadku stosuje metodę ściągania z proroctw i tzw. logikę katolicką, którą zawdzięczać ma duchowi świętemu. Pisze, że Jezus urodził się z dziewicy dlatego, że tak mówi proroctwo: „stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka” (Mt 1,22-23).

Sprawa błędnego tłumaczenia i rozumienia słowa alma, występującego w proroctwie Izajasza (nie idzie tam o dziewicę), jest dobrze znana biblistom. Ale kościelni teolodzy wolą błędu Mateusza nie korygować, tylko tkwić w nim do końca.

Błędne rozumienie proroctwa Izajasza, przyjęte przez ewangelistów, miało duże konsekwencje dla chrześcijaństwa. Wiara w dziewicze poczęcie Jezusa stała się jednym z głównych dogmatów i obowiązuje w Kościele do dziś. A teolodzy także dziś dokładają starań, by na różne sposoby uzasadnić dziewicze poczęcie Jezusa.

Jezus Mesjasz. Jakim mesjaszem był Jezus? O Jezusie możemy mówić tylko na podstawie źródeł pochodzących od jego wyznawców, tj. na podstawie Nowego Testamentu (Ewangelii, Dziejów apostolskich i listów apostołów). Nie ma bowiem żadnych innych źródeł historycznych, pochodzących z czasów Jezusa, mówiących o jego działalności. Nie brak więc głosów, że Jezus w ogóle nie istniał (nie podejmuję tu tej kwestii).

O Jezusie nie ma najmniejszej wzmianki w dziełach Filona z Aleksandrii, żydowskiego teologa i filozofa żyjącego dokładnie w czasach Jezusa (od około 10 r. przed nowa erą do 50 r.n.e.), autora wielu zachowanych dzieł, dobrze znającego sytuację panującą w Jerozolimie.

Chrześcijańscy autorzy przywiązują często dużą wagę do krótkiej wzmianki o Jezusie, znajdującej się w dziele żydowskiego historyka Józefa Flawiusza „Dawne dzieje Izraela”. Fragmenty te nie mają jednak istotnej wartości jako pozachrześcijańskie źródło historyczne. Flawiusz urodził się w 37 r., a „Dawne dzieje Izraela” napisał po 90 r., a więc ponad pół wieku po śmierci Jezusa. Pisał w Rzymie, informacje o Jezusie z cała pewnością mógł zaczerpnąć ze źródeł chrześcijańskich. W Rzymie przebywali już wtedy wyznawcy Jezusa oraz przypuszczalnie istniały także co najmniej niektóre ewangelie i teksty je poprzedzające. Ponadto wzmianka o Jezusie została – jak wskazują historycy – z całą pewnością w części sfałszowana przez kopistów, albo wręcz w całości dopisana.

Co możemy powiedzieć o Jezusie, zakładając, że Jezus był taki, jak opisują go ewangeliści?

1. Z ewangelii wynika, że działalność Jezusa była głośna, szeroko znana. Ewangeliści chyba jednak poważnie przesadzili. Ponieważ żadne inne źródła z czasów Jezusa nie wspominają o jego działalności, musiała mieć niewielkie rozmiary. Źródeł historycznych dotyczących ówczesnej Palestyny, w tym rzymskich, jest sporo. A o Jezusie nic, tylko pisma apostołów, które ponadto powstały kilkadziesiąt lat po jego śmierci. Trzeba przyjąć, że dopiero działalność apostołów przysparzająca mu zwolenników, uczyniła postać Jezusa szerzej znaną.

2. Jezus, przedstawiony w ewangeliach, nie jest mesjaszem-buntownikiem. Nie jest mesjaszem politycznym, tylko eschatologicznym. Nie obiecywał odbudowy ziemskiego królestwa Izraelitów, nie podburzał – jak niektórzy inni mesjasze – do buntu przeciw rzymskim okupantom. Unikał kwestii politycznych, głosił daleko idącą lojalność wobec władz rzymskich.

”Program” Jezusa miał charakter eschatologiczny, dotyczył losów człowieka po śmierci i końca świata. Jezus obiecywał zbawienie po śmierci i życie wieczne w pozaziemskim królestwie bożym po sądzie ostatecznym i końcu świata.

Jak wynika z Nowego Testamentu, wyznawcy Jezusa nie brali udziału w buntach. Nie oczekiwali zwycięstwa w powstaniach. Oczekiwali zbawienia po śmierci i „końca świata”. Czasy, kiedy zaczną organizować agresywne wojny, podboje i krucjaty, miały dopiero nadejść w średniowieczu.

3. Zwolennicy Jezusa początkowo byli jedną z żydowskich grup religijnych, a dopiero z czasem stali się odrębnym wyznaniem. Jak twierdzi wielu badaczy, z ewangelii wynika jasno, że Jezus i jego uczniowie nie zamierzali opuszczać judaizmu. Można powiedzieć, że Jezus zamierzał judaizm zmienić, chociaż nie tak głęboko, jak się czasami sądzi. Na pewno nie chciał zastępować judaizmu nową religią.

Na czym miały polegać zmiany proponowane przez Jezusa?

Otóż Jezus miałby być uznany przez Żydów za mesjasza, miałby stanąć ponad ówczesnymi kapłanami i ugrupowaniami  religijno-politycznymi (wśród nich szczególne znaczenie mieli faryzeusze). Konflikt z kapłanami i faryzeuszami był więc oczywisty i jest o nim głośno w ewangeliach.

Jak wynika z ewangelii, Jezus – a za jego życia także apostołowie – nie kwestionowali tradycyjnych praw religijnych, obowiązujących wówczas Żydów. Np. nie sprzeciwiano się obrzezaniu, wymaganemu w judaizmie od wszystkich Żydów. Do konfliktu na tle obrzezania doszło – jak wynika z Dziejów apostolskich (roz.15) – około 50 r. n.e., a więc sporo po śmierci Jezusa. Wtedy to apostołowie Paweł i Piotr przeforsowali zasadę, że wyznawcy Jezusa nie muszą się obrzezywać. Apostołowie zamierzali pozyskiwać wyznawców także poza społecznością żydowską, a wymóg obrzezania – jak mówili wprost – hamuje ekspansję.

Jezus, podkreślmy, nie odrzucał ani nawet nie reformował religijnych praw żydowskich. Odrzucał natomiast faryzejski formalizm (koncentrowanie się na przestrzeganiu zwyczajów). Pozostawało to w zgodzie z wieloma wypowiedziami starotestamentowych proroków, którzy także krytykowali dominację formalizmu nad wiarą. Zarzucali Izraelitom skłonność do trzymania się litery przepisów, a ignorowania treści wiary religijnej.

Według ewangelii Jezus ogłosił kilka zasad etycznych odmiennych od tradycyjnych. W skondensowanej postaci zawiera je Kazanie na Górze (Mt 5,1-48). Świętym radykalizmem Jezus „przelicytował” kapłanów i faryzeuszy. Posługuje się przy tym stylem hiperbolicznym, tj. przesadnym do granic absurdu. Głosi – można powiedzieć – hiperetykę, etykę absurdalną w swym maksymalizmie.

Dwa przykłady tylko: „Słyszeliście – mówi Jezus – że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb! A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!” ( Mt 5,38-39).

Jezus mówi też: „Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa. Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła”( Mt 5,27-30). Zauważmy na marginesie, że Jezus, którego przedstawia się jako głosiciela miłości, straszy mężczyzn piekłem, jeżeli tylko pożądliwie spojrzą na kobietę.

Podkreślmy wady etyki ogłoszonej przez Jezusa w Kazaniu na Górze. Zasady etyczne podaje Jezus stylem hiperbolicznym, absurdalnie przesadnym, co praktycznie pozbawia je mocy regulacyjnej. Nie są one reformą żydowskiego prawa religijnego. Ale dzięki etycznemu maksymalizmowi i dzięki ostrej krytyce faryzejskiego formalizmu, Jezus przedstawia się swym słuchaczom jako świętszy od kapłanów i faryzeuszy. Chcąc jako mesjasz zapanować nad Żydami, przedstawia się jako maksymalista, religijny radykał, prawdziwie wierzący Żyd, podczas gdy wokoło pełno obłudników. Jezus przypomina pod tym względem tych polityków, którzy walczą o władzę w partii głosząc, że obecne kierownictwo jest nie dość radykalne, nieszczerze wierzy w partyjne ideały, dba tylko o stołki.

Podsumujmy ten fragment. Jak wynika z Nowego Testamentu, Jezus zmierzał do władzy nad Żydami uroiwszy sobie, że jest mesjaszem i synem bożym. Głosił, że jest świętszy od kapłanów i faryzeuszy, którzy nie żywią w sercach prawdziwej wiary. Zaś on, Jezus, szczerze wierzy w żydowską religię i jej misję. Ale nawet po ukrzyżowaniu Jezusa jego wyznawcy pozostawali judaistyczną grupą religijną. Do otwartego zerwania doszło stopniowo w ciągu kilku dziesięcioleci już po śmierci Jezusa.

4. Związki chrześcijaństwa z judaizmem są bardzo głębokie. Chrześcijanie odrzucili pewne tradycyjne rytuały żydowskie, ale zachowali zasadniczy zrąb judaizmu. Uznają Stary Testament na równi z Nowym za swoje pismo święte i identyfikują się ze starotestamentowymi opowieściami. Katechizm Kościoła katolickiego podkreśla głęboką więź katolicyzmu z judaizmem. Jezus był w swoim mniemaniu żydowskim mesjaszem i zamierzał stać się w tej roli boskim zwierzchnikiem judaizmu. W znanym fragmencie ewangelii Jezus mówi do apostoła Piotra:Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” ( Mt 16,18). Jezus nie mówi, że ma to być Kościół odrębny od judaizmu. Ma to być, zgodnie ze starotestamentowymi proroctwami, Kościół żydowski, sięgający po krańce ziemi.

Silne związki chrześcijaństwa z judaizmem są ewidentne, a w tym splocie niewątpliwym fundamentem jest judaizm. Pozwala to powiedzieć coś zaskakującego: Chrześcijaństwo można trafnie nazwać judaizmem Jezusowym. Jest to judaizm, który uznał Jezusa z Nazaretu za mesjasza zapowiedzianego w starotestamentowych proroctwach.

Wprawdzie, jak pisałem, Jezus został przez swych wyznawców uznany za mesjasza bezpodstawnie. Nie spełnił też politycznych i eschatologicznych oczekiwań, wynikających z tych proroctw. Ale nie ma to żadnego znaczenia. Mamy tu do czynienia z fikcją w fikcji, iluzją opartą na iluzji. Bowiem także mesjasz, którego oczekują Żydzi, oraz przymierze, które Bóg miał z nimi zawrzeć – to całkowicie bezpodstawne mity i urojenia utrwalone w judaizmie.

3. Mesjasz po świecku

W świeckim, niereligijnym rozumieniu, postać mesjasza – boskiego wysłannika czy boga w ludzkiej skórze – to mit religijny, fikcja literacka, fantazja, iluzja. Nie ma bowiem dowodów, które chociażby w części potwierdzały, że postać taka pojawiła się lub może się pojawić. Podobnie jest z wyobrażeniami rajskiego królestwa bożego, piekła, sądu ostatecznego, „końca świata”, boga, aniołów, złych duchów i wieloma innymi. Wszystkie te wyobrażenia mają charakter urojeń zinstytucjonalizowanych.

Czym są urojenia? Czym są urojenia zinstytucjonalizowane?

Pisałem o tym nieco szerzej w „Teorii boga krótko wyłożonej” (link na końcu). Tu tylko w największym skrócie.

Urojenia (ang. delusions) to bezpodstawne, niepotwierdzone żadnymi dowodami przekonania o istnieniu określonych zjawisk, istot czy wydarzeń, które postrzega się jako prawdziwe. Najczęstszą przyczyną są zaburzenia psychiczne, ale incydentalnie doświadczać ich mogą także osoby zdrowe psychicznie.

Mózg ludzki potrafi wytwarzać nie tylko pojęcia i informacje, które mówią o otaczającej człowieka rzeczywistości i są potwierdzone dowodami. Psychiatrzy notują, że człowiek może doświadczać wzrokowych i głosowych omamów (halucynacji). Może słyszeć głosy np. kosmitów, szpiegów, zmarłych osób, boga. Może widzieć wyimaginowane postacie i wydarzenia. Albo może być przekonany, że bóg powierzył mu jakąś misję, lub że jest wielką postacią historyczną, Jamesem Bondem, aniołem lub w ciało jego wstąpił diabeł (to tzw. opętanie przez szatana). Doznania te powstają w mózgu samoistnie, nie są informacjami o rzeczywistości otaczającej doznającego. Natomiast przez doznającego są traktowane jako mówiące prawdę. To są właśnie urojenia. Mogą one pojawiać się incydentalnie i bez istotnych konsekwencji dla doznającego, ale mogą być efektem poważnych zaburzeń psychicznych, związanych np. ze schizofrenią. Mogą też być wywołane środkami farmakologicznymi, narkotykami, alkoholem.

Pierwotnie wyobrażenia religijne, takie jak wiara w duchy osób zmarłych i „życie po śmierci”, powstawały najpewniej pod wpływem snów. W snach widziano osoby zmarłe oraz różne przedziwne wydarzenia i postacie.

I teraz rzecz najważniejsza. Niektóre wyobrażenia, powstające ze snów, halucynacji i urojeń, zyskiwały w określonych społecznościach szczególne znaczenie: były uznawane za mówiące prawdę, kultywowane i utrwalone w kulturze tych społeczności. Oznacza to – zgodnie z pojęciami używanymi w naukach społecznych – że zostały zinstytucjonalizowane (stały się urojeniami zinstytucjonalizowanymi). Są przedmiotem kultu, nauczania, przekazuje się je z pokolenia na pokolenie. Uchodzą za prawdziwe, mimo że nie zostały w jakikolwiek wiarygodny sposób potwierdzone. Na tym właśnie polega instytucjonalizacja wyobrażeń i przekonań religijnych.

Urojeniem zinstytucjonalizowanym w judaizmie i chrześcijaństwie jest wiara w mesjasza, a także w życie wieczne po śmierci, w rajskie królestwo boże, w piekło i oczywiście w Boga, anioły, złe duchy itd.

Wskutek kultywowania, nauczania jako „prawdy”, przekazywania z pokolenia na pokolenie, czyli wskutek instytucjonalizacji – zanika poczucie, że jest to fikcja, urojenie. Nawet jeżeli ktoś w te urojenia nie wierzy, oswaja się z nimi, często nie widzi ich dziwaczności i śmieszności.

Powstaje pytanie, dlaczego urojenia religijne spotykają się z uznaniem? Dlaczego są akceptowane?

Są oczywiście po temu poważne powody. Najogólniej można powiedzieć, że niektóre urojenia zaspokajają istotne potrzeby psychiczne, społeczne i polityczne: dostarczają psychicznego wsparcia, tłumaczą niezrozumiałe zjawiska przyrody, dają pozór rozumienia świata. Mogą jednoczyć wielkie zbiorowości ludzkie oraz służyć kapłanom, władcom i politykom do panowania nad wiernymi, poddanymi i obywatelami. Mogą mobilizować do wspólnego działania, obrony, wojny.

Urojenia religijne to podaż. I niektóre z urojeń, tak jak niektóre towary na rynku, spotykają się znacznym popytem, zapotrzebowaniem. Podaż trafia na popyt.

Takie same funkcje pełni magia oraz wróżby. Różnica polega na tym, że magia i wróżby straciły już sporo na znaczeniu, zeszły na margines, przynajmniej we współczesnych społeczeństwach wysoko cywilizacyjnie rozwiniętych. Religia zachowuje ciągle znacznie mocniejszą pozycję, chociaż w krajach zachodnich jej wpływy topnieją. I bardzo dobrze!

Urojony mesjasz, wykreowany przez starotestamentowych proroków, stwarzał nadzieję na odzyskanie przez Izraelitów niepodległości i wielkość. Miał też – w wersji eschatologicznej – stwarzać nadzieję na życie wieczne w rajskim królestwie bożym.

Mesjasz Jezus, kreowany w ewangeliach, spotkał się z odzewem nie tyle wśród Żydów, ale raczej poza społecznością żydowską. Żydzi oczekiwali przede wszystkim mesjasza, który odbuduje niepodległe królestwo Izraelitów. Np. w 132 r. n.e. ogłosili mesjaszem – jak już wspominałem – Szymona Bar Kochbę, przywódcę wielkiego powstania żydowskiego.

Natomiast Jezus, mesjasz eschatologiczny obiecujący zbawienie i wieczne życie po śmierci, cudotwórca, bóg w ludzkiej skórze, to produkt, na który – jak się okazało – było znaczne zapotrzebowanie społeczne na rozległych terenach imperium rzymskiego.

4. Słowo na zakończenie

Czy Jezus z Nazaretu był prawdziwym mesjaszem? Czy prawdziwy mesjasz dopiero się pojawi? Niepokorna teolożka Celestyna mówi, że jest tylko jedno trafne rozwiązanie tych problemów. Powinny trafić do przepastnego archiwum religijnych mitów, fantazji i urojeń. Tam gdzie spoczywają bogowie, w których nikt już nie wierzy. – Alvert Jann

*Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Polecam:

Teoria Boga krótko wyłożona” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Dziewicze narodziny Jezusa” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Mit narodu wybranego i przymierza z Bogiem https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/mit-narodu-wybranego-i-przymierza-z-bogiem/

Dusza nieśmiertelna i życie po śmierci” https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dusza-niesmiertelna-i-zycie-po-smierci/

Stary i Nowy Testament cytuję za Biblią Tysiąclecia http://biblia.deon.pl/

……………………………………………………………………………..

Chrześcijaństwo mitologią stoi!

Chrześcijaństwo, tak jak wiele innych religii, opiera się na starożytnych mitach. Jezus mógł być postacią realną, ale mitem jest, że był synem bożym i Bogiem, narodził się z dziewicy, czynił cuda, zmartwychwstał, przebywa w niebie i powróci przed końcem świata, by sądzić wszystkich ludzi (na ten sąd zmartwychwstać mają wszyscy umarli). To jest mitologia. Jezus, nawet jeśli istniał realnie, stał się postacią mitologiczną.

Co więcej, postać Jezusa jest ściśle związana z mitami zawartymi w Starym Testamencie. Autorzy ewangelii przedstawiają Jezusa jako mesjasza, jako zbawiciela zapowiedzianego w proroctwach Starego Testamentu. Także dziś Jezus nazywany jest powszechnie Chrystusem, a chrystus to greckie tłumaczenie hebrajskiego słowa mesjasz. Ewangeliści dokładali wszelkich starań, by wykazać, że Jezus jest właśnie mesjaszem zapowiedzianym w Starym Testamencie.

Papież Benedykt VI pisze: „Jezus nie jest mitem, jest Człowiekiem z ciała i krwi, tkwi mocno w historii. Możemy się udać do miejsc, gdzie On bywał, dzięki świadkom możemy słyszeć Jego słowa. Umarł i powstał z martwych” (1).

Stanowisko Benedykta XVI jest obarczone oczywistym błędem. Jezus mógł istnieć realnie, ale to, że zmartwychwstał i – jak głosi Kościół – był synem bożym, został poczęty mocą Ducha Świętego, przebywa w Niebie i powróci przed końcem świata sądzić żywych i umarłych – to jest mit. Jezus został w ewangeliach zmitologizowany, stał się postacią mityczną. Papież miesza realia z mitem („powstał z martwych”) i próbuje przedstawiać mit jako coś realnego.

Chrześcijańska mitologia obejmuje oczywiście nie tylko postać Jezusa, ale także fantastyczne opowieści zapisane w księgach Starego Testamentu. Najważniejsze z nich mówią o stworzeniu świata i człowieka przez Boga; o raju i „grzechu pierworodnym” (tj. o nieposłuszeństwie Bogu, jakiego mieli dopuścić się pierwsi ludzie, za co zostali wygnani z raju); o tym, jak Bóg ukarał ludzi potopem (zginęli wszyscy, także niemowlaki i dzieci nienarodzone, z wyjątkiem rodziny Noego). Są tam opowieści o tym, jak Bóg zawiera przymierze z Izraelitami, przekazuje im Dekalog i inne prawa, oraz nakazuje, by oddawać mu cześć. Ustami starotestamentowych proroków Bóg zapowiada przyjście mesjasza, którym według chrześcijan był właśnie Jezus.

Ponadto w chrześcijaństwie bardzo ważną rolę odgrywają mity o „życiu wiecznym po śmierci”; o niebie, piekle i czyśćcu; o sądzie po śmierci i o sądzie ostatecznym; o końcu świata i wiecznym królestwie bożym, czekającym ludzkość.

Mitologicznych opowieści i wątków jest w Piśmie Świętym mnóstwo. Główną mityczną postacią jest Bóg – potężna, niewyobrażalna, niewidzialna istota. Jak głosi Katechizm „Bóg wszystko stworzył, wszystkim rządzi i wszystko może” (pkt 268). Chrześcijański Bóg to postać mitologiczna w pełnej krasie.

Czym są mity? Wiemy co to są mity greckie. Nikt chyba nie wierzy w ich prawdziwość, chociaż niektóre mają związek z realiami. Mity to fantastyczne opowieści o niezwykłych i nadnaturalnych wydarzeniach i postaciach. Ich realność, ze względu na fantastyczny charakter, nie jest i nie może być wiarygodnie potwierdzona (są pod tym względem podobne do bajek o zaczarowanych księżniczkach i śpiących królewnach).

Mity religijne mówią przede wszystkim o bogach i rzeczywistości nadprzyrodzonej. Nie są one w sposób wiarygodny potwierdzone np. za pomocą metod empirycznych stosowanych we współczesnej nauce (obserwacje, doświadczenia, eksperymenty, analizy spełniające kryteria obowiązujące w badaniach naukowych).

Mity mogą powstawać na kanwie realnych wydarzeń i realnych postaci, ale wiele mitów nie ma żadnego związku z realiami. Biblia zawiera pewne potwierdzone fakty historyczne i geograficzne, ale oprócz tego jest tam mnóstwo opowieści baśniowych. Stworzenie świata i człowieka przez Boga, opowieść o raju i grzechu pierworodnym, o przymierzu Boga z Izraelitami i przekazaniu im praw, a także wiele innych opowieści – to są mity, które nie opierają się na żadnych realiach. Podobnie chrześcijańskie opowieści o „życiu po śmierci” i o sądzie ostatecznym przed końcem świata.

Mity i wierzenia chrześcijańskie pozostają w sprzeczności z wiedzą naukową. Badania naukowe nie potwierdzają, by ktokolwiek mógł być poczęty mocą Ducha Świętego; by ktokolwiek mógł zmartwychwstać lub być wzięty z duszą i ciałem do nieba (Biblia mówi, że za życia do nieba został wzięty patriarcha Henoch i prorok Eliasz, a Jezus „został uniesiony do nieba” na oczach uczniów; w Kościele za dogmat uznano wniebowzięcie Maryi z duszą i ciałem).

Teolodzy mówią często, że tekstu Pisma Świętego nie można rozumieć dosłownie – są tam przenośnie, symbole, alegorie. To fakt, ale podstawowe mity nie są tak traktowane. Nie wiadomo też, co według teologów jest, a co nie jest przenośnią. Teolodzy wyraźnie jako przenośnie traktują co najwyżej szczegóły biblijnych opowieści, ale główną treść mitów uważają za „prawdy wiary” i dogmaty, w które katolik jest zobowiązany wierzyć (nie są to według nich przenośnie!). Np. teolodzy nie każą rozumieć dosłownie stworzenia świata w ciągu sześciu dni, ale to, że Bóg stworzył świat, ma być rozumiane dosłownie: Bóg stworzył świat. Biblijne cuda, „grzech pierworodny”, dziewicze narodziny Jezusa i jego zmartwychwstanie, istnienie aniołów i złych duchów jako istot osobowych, istnienie duszy nieśmiertelnej, powtórne przyjście Jezusa i sąd ostateczny – to nie są według władz kościelnych przenośnie, tylko „prawdy wiary” i dogmaty.

Współczesne przykłady mitologizacji. Spotkać można pogląd, że ewangelie nie zawierają mitów, bowiem oparte są na wcześniejszych tekstach i świadectwach osób, które spotykały Jezusa.

To słaby argument. Nietrudno zauważyć, że fantastyczne opowieści powstają nierzadko nawet w toku lub niebawem po wydarzeniu, którego dotyczą lub za życia mitologizowanej osoby. Podam dwa przykłady dość świeżych fantazji z gatunku tych, jakie znajdują się w ewangeliach. Podatność ludzi na cudowne opowieści jest bowiem zaskakująco duża.

W 1981 r. w Medziugorie (miejscowość na terenie byłej Jugosławii) sześciorgu dzieciom zaczęła się – jak twierdziły – ukazywać Matka Boża. Objawienia te mały mieć miejsce nieprzerwanie przez wiele lat. Medziugorie stało się celem masowych pielgrzymek. Watykan wstrzymuje się z oficjalnym uznaniem objawień, budzą one dużo nieufności w Kościele. Jednak skoro objawienia stały się obiektem tak wielkiego kultu, władze kościelne przypuszczalnie je wprost lub pośrednio uznają i będą starały się wykorzystać (tak jest zresztą już obecnie).

Drugi przykład to katolicki ksiądz Bashobora z Ugandy, który na zaproszenie biskupów regularnie odwiedza Polskę w aureoli uzdrowiciela wskrzeszającego zmarłych. Skoro gromadzi tłumy ludzi, to znaczy, że ludzie w jakiejś mierze wierzą w jego cudowne możliwości. Bashobora to żywy mit, przykład człowieka mitologizowanego za życia.

Dorzucę jeszcze przykład mitologizacji przystający charakterem bardziej do Starego niż Nowego Testamentu. W 1920 r. wojsko polskie odniosło zwycięstwo nad armią bolszewicką. Natychmiast powstały opowieści o „Cudzie nad Wisłą”, o Matce Bożej, która ukazała się atakującym żołnierzom bolszewickim i spowodowała wśród nich takie przerażenie, że rzucali broń i uciekali w popłochu. Do dziś ukazują się publikacje i książki na ten temat (to jakby narodowe ewangelie ukazujące bożą moc).

Jak ktoś chce, może w te trzy opowieści wierzyć.

Czy muszę wierzyć w ….? Młodzi ludzie pytają często: czy muszę wierzyć w dziewicze narodziny Jezusa, w jego zmartwychwstanie, w sąd ostateczny? W Kościele mity te nazywane są „prawdami wiary” i dogmatami. Pytający zdają sobie sprawę, że są to starożytne opowieści, w które dziś trudno uwierzyć. Nie chcą bezrefleksyjnie przytakiwać i zaprzeczać własnym wątpliwościom.

Czy katolik ma obowiązek wierzyć w tego rodzaju „prawdy wiary” i dogmaty, mity podawane przez Kościół? A co, jeżeli w niektóre uwierzyć nie może? Jakiej odpowiedzi udzielają kościelni teolodzy?

Robią mniej lub bardziej zawiłe wstępy, a następnie stwierdzają, że trzeba wierzyć, bo to podstawa wiary chrześcijańskiej, bez której nie jest się chrześcijaninem albo jest się chrześcijaninem tylko pozornie.

Na oficjalnej stronie jezuitów można przeczytać groźnie brzmiące słowa: „w ścisłym znaczeniu (…) dogmat oznacza doktrynę, w której Kościół wykłada w sposób definitywny prawdę objawioną, w formie, która obowiązuje wierzących w taki sposób, że jej zanegowanie jest odrzucane jako herezja, pod sankcją anatemy (wykluczenia z Kościoła – AJ)). I tak jeśli chrześcijanin twierdziłby na przykład, że Matka Boża nie została z ciałem i duszą wzięta do nieba, tak jak to ogłosił uroczyście Pius XII w 1950 roku (…), to popełniłby herezję” (2).

Świecki teolog, uznany w Kościele, pisze na katolickim portalu: „Ogłaszając dogmaty, Kościół nie narzuca niczego, lecz podaje, w co trzeba wierzyć, jeśli chce się w ogóle być chrześcijaninem. Treść dogmatów należy do treści chrześcijaństwa, a kto dogmaty odrzuca, powinien wiedzieć, że w ten sposób staje się chrześcijaninem wybiórczym albo w ogóle przestaje nim być. (…) Zawartość dogmatów stanowi informację dla chrześcijan i dla innych, czego uczy Kościół. Wiara chrześcijańska tworzy bowiem pewną całość, nie przypomina menu w restauracji, z którego się wybiera to, co komuś pasuje” (3).

Znany teolog ks. prof. Jacek Salij odpowiada na pytanie czytelnika: „Oczywiście, że musisz wierzyć w Trójcę Świętą, bo tak wierzy nasza Matka Kościół – najlepsza, natchniona przez Ducha Świętego czytelniczka Ewangelii” (4). Dodajmy, że wypowiedzi ks. prof. Salija sprawiają często wrażenie niezamierzonej satyry na kościelną teologię.

Według Katechizmu dogmaty to „prawdy zawarte w Objawieniu Bożym”, podawane przez Urząd Nauczycielski Kościoła, w które lud chrześcijański zobowiązany jest wierzyć (5). Zalicza się do nich główne ustalenia soborów i papieży. Dogmaty potwierdzają i doprecyzowują mity religijne, zapisane w Piśmie Świętym.

Nie ma jakiegoś pełnego wykazu dogmatów. Są to ustalenia soborów i papieży, podawane jako objawione przez Boga i obowiązujące wyznawców. Omawiają je podręczniki teologii i kościelne publikacje.

Dogmaty ogłaszały sobory i papieże od IV w.n.e. Na soborach w Nicei (325 r.) i Konstantynopolu (381 r.) uznano Jezusa za Boga „współistotnego Ojcu” i ustanowiono dogmat o Trójcy Świętej. Inne najważniejsze dogmaty: o istnieniu piekła i kary wiecznej (553 r.); o dziewictwie Maryi i poczęciu Jezusa „z Ducha Świętego” bez aktu seksualnego (649 r.); o transsubstancji, czyli przeistoczeniu chleba i wina w ciało i krew Chrystusa w czasie mszy świętej (1251 r. – jest to być może najdziwniejszy z dogmatów); o nieśmiertelności duszy (1513 r.); o grzechu pierworodnym (1546 r.); o niepokalanym poczęciu Maryi, głoszący, że Maryja była wolna od grzechu pierworodnego już od chwili poczęcia (1854 r. – dogmat ten nie dotyczy poczęcia Jezusa, tylko poczęcia Maryi); o nieomylności papieskiej (1870 r.); o wniebowzięciu matki bożej Maryi z duszą i ciałem (1950 r.).

Na zakończenie

Z punktu widzenia władz Kościoła katolickiego sprawa jest jasna: katolik ma wierzyć w kościelne dogmaty – inaczej stawia się poza Kościołem i chrześcijaństwem.

A jak na to spojrzeć może ktoś, kto w takie lub inne dogmaty nie może uwierzyć i nie chce „żyć w kłamstwie”, nie chce udawać, że wierzy? Wniosek jest dość oczywisty: nie powinien identyfikować się z Kościołem, nie powinien poczuwać się do członkostwa w Kościele. Nie wyklucza to religijności czy wiary w Boga. Dodajmy, że prawo w Polsce wyróżnia kategorię osób bezwyznaniowych, nie należących do żadnego kościoła czy związku wyznaniowego. Np. Kodeks karny zakazuje znieważania, stosowania groźby przemocy i przemocy wobec osób lub poszczególnej osoby „z powodu jej bezwyznaniowości” (art. 119 i 257).

Aby być osobą bezwyznaniową nie jest potrzebne formalne wystąpienie z Kościoła, wystarczy własne przekonanie, niepoczuwanie się do członkostwa w Kościele. Dlaczego? W zdecydowanej większości katolicy do Kościoła nie wstępowali, członkostwo w Kościele jest nieformalne i nie wymaga formalnego wystąpienia.

Dodajmy, że władze Kościoła katolickiego uważają za członków Kościoła wszystkich ochrzczonych, co jest nadużyciem i nonsensem, gdyż najczęściej chrzest dotyczy niemowląt i dzieci. Na tej podstawie do Kościoła zaliczane są osoby w dorosłym życiu niepraktykujące, nie wierzące w Boga lub w inne kościelne zasady wiary, ochrzczeni ateiści, osoby nie identyfikujące się z Kościołem.

Można oczywiście przestać poczuwać się do członkostwa w Kościele (przestać nazywać siebie katolikiem/katoliczką) z innych powodów niż brak wiary w kościelne dogmaty czy „prawdy wiary”, np. ze względu na demoralizację wśród księży, albo ze względu na krytyczny stosunek do działalności Kościoła. Można też z Kościoła wystąpić formalnie, składając odpowiednie dokumenty w parafii (w rozumieniu kościelnej teologii jest to tzw. apostazja). – Alvert Jann

……………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu”https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ . Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia. 

Na blogu znajduje się w tej chwili ponad 60 artykułów, m.in.:

Kim był Jezus?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/kim-byl-jezus/

Dziewicze narodziny Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dziewicze-narodziny-jezusa/

Zmartwychwstanie Jezusa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/ateista-o-zmartwychwstaniu-jezusa/

Przenośnie w Biblii: 12 przykładów” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/przenosnie-biblii-12-przykladow/

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/

……………………………………………………………..

Przypisy

1 Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, Kraków 2012.

2 Ks. Dariusz Kowalczyk „Po co są dogmaty?” http://www.rozmawiamy.jezuici.pl/articles/52/n/17

3 Michał Wojciechowski „Czym są dogmaty? – http://www.idziemy.pl/wiara/czym-sa-dogmaty-/14901/2/

4 Ks. Jacek Salij „Dziewicze poczęcie Syna Bożego” – http://teologia.jezuici.pl/dziewicze-poczecie-syna-bozego/

5 Katechizm, pkt 88 – http://www.katechizm.opoka.org.pl/

…………………………………………………………………………………