Spotkania przy trzepaku

Święte prawo własności sprzyja rabunkowej działalności i niszczy środowisko w którym żyjemy.

Pod Pabianicami wycięto 10 ha lasu, by mogła tam powstać kopalnia piasku. Przeciwko kościelnej inwestycji protestują mieszkańcy wsi i Partia Zieloni.

Źródło czytaj dalej…

 

Pewnie zacznie się znowu nagonka na ekologów, biologów, ludzi chroniących dobra przyrody i naszego dobra przy okazji…

Ekologom domalują gębę jakiejś ideologii, bo ten numer sprawdza się jak mało co, w szczuciu przeciwko każdemu, kto zechce zaprotestować przeciwko samowoli kleru, na ponad 140 tys. hektarów ziemi. Dodajmy, że chodzi o ziemię oddaną najpierw w ramach nie zawsze legalnej działalności komisji majątkowej, oraz  darowanej za darmo przez samorządy terytorialne nie wiadomo w zasadzie po jaką cholerę i za co? Żeby choć ich modły były skuteczne, ale każdy widzi, że nie są! Więc? Chciałabym znać odpowiedź na pytanie czym się kierowały samorządy, ich poszczególni radni. Co mieli w zamian? Zapytać ich, czy się opłacało?

Święte prawo własności to hasło wytrych wszędzie tam, gdzie chce się wyhamować zdrowy rozsądek nakazujący roztropność i odpowiedzialne działanie. Bo święte – znaczy nienaruszalne – czyli w wolnym tłumaczeniu – właściciel może robić co chce, nikt nie ma prawa mu niczego zabronić, nawet jeśli to wysoce szkodliwe i niebezpieczne dla reszty świata. Bo jak ktoś jest właścicielem, to reszta świata przestaje go na ogół interesować.

 

 

Z powodu świętego prawa własności w takim Krakowie na przykład wiele kamienic niszczeje w oczach, bo właściciele nie potrafią podzielić nieruchomości, nie potrafią się dogadać w kwestii sprzedaży, rozbiórki czy przeznaczenia jej na jakieś cele społeczne. Bo święte znaczy nienaruszalne, moje, i tylko ode mnie zależy itd itp… A tak naprawdę, to prawo reprywatyzacyjne nie zostało do dziś uregulowane, w sposób który nie urągałby poczuciu sprawiedliwości i uwzględniałby również interes społeczny mieszkańców, nie wspominając już nawet o zdrowym rozsądku. Tak więc całe stare miasto opustoszało, nie ma w nim jego mieszkańców, a wiele kamienic stoi pustych, choć miasto cierpi na brak lokali komunalnych, a ilość bezdomnych rośnie z roku na rok.

 

 

Podobnie rzecz się ma z terenami rolniczymi, obszarami leśnymi, łąkami na podmokłych terenach – jak jesteś właścicielem, możesz sobie teren osuszyć, postawić na nim każdego szpetnego gargamela, nie martwiąc się o to, że psujesz krajobraz i urok okolicy… i niszczysz być może nisze rzadkich gatunków… Zmyślam teraz – nie mam nic konkretnego na myśli, ale pewna jestem, że takie poczynania mają miejsce, bo dlaczego nie? Przecież każdy plan zagospodarowania miejscowego przy odpowiednich wejściach i znajomościach, albo przynajmniej gdy się ma tupet, a prawo w tyle… da się obejść, zlekceważyć, a jak się jest duchownym, to w ogóle można wszystko. Taka jest w Polsce praktyka.

 

 

I to nie jest dobra praktyka. Całe święte prawo własności jest mało święte i ma na swoim koncie wiele drwin z ludzkiej niemocy w przeciwstawianiu się jego mocy sprawczej.

 

 

W łódzkiej sprawie, gdzie wycięto już 10 hektarów zdrowego lasu planuje się zrobić kopalnię piasku? A jak się hierarcha rozmyśli, drewno sprzeda, a 10 hektarów piachu odsprzeda – wszak wolnoć Tomku w swoim domku!? Po co archidiecezji kłopot z jakąś kopalnią. Oni zawsze woleli gotowy, twardy pieniądz. Za taki twardy grosz kupują najlepsze nieruchomości w dużych miastach na całym świecie. Nie tylko w Rzymie, Londynie czy Nowym Yorku, wszędzie, w Krakowie też. W zasadzie w Krakowie to kler jest właścicielem 70 % miasta. Zwolnieni od podatków. Wyobrażacie sobie jakie straty ponosi miasto  tylko z tego jednego powodu?

Póki co nie ma większego sensu brnąć w tą krytykę. Musimy przemyśleć prawo własności od początku i sprawić, żeby było mniej święte, a więcej zwyczajne, pożyteczne, dające właścicielowi poczucie stabilizacji i bezpieczeństwa, gdzie współpraca z odpowiednim sektorem gospodarki zasobami, w oparciu o głos doradczy i pomoc specjalistów w różnych dziedzinach, będzie dla właściciela pomocą, a nie zmorą, która spać nie daje i dusi po nocy.

Bo skąd u licha taki pierwszy lepszy właściciel czegokolwiek ma wiedzieć, że reklamy wielkopowierzchniowe w terenie otwartym psują krajobraz, albo, że sklecony byle jak, za marne grosze płot rani oczy przechodnia, albo piętnastopiętrowy  budynek ze szkła i aluminium nijak się ma do górskiego pejzażu. Przecież tego w szkole nie uczyli, a kapitał kulturowy wyniesiony z domu pozostawia wciąż wiele do życzenia. Zwłaszcza jak się przez kilkadziesiąt lat co jakiś czas słyszy od księdza z ambony i czyńcie sobie ziemię poddaną. Amen.

kuna2020Kraków