Ćwiczenia z ateizmu

Ćwiczenia z ateizmu część 32 „Co zamiast religii?”

Papież -małe1Według konserwatywnych polityków i Kościoła, religia katolicka ma być podstawą etyki życia prywatnego i publicznego w Polsce. Dobitnie wyraził to Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze w lipcu 2015: nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół (…) nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat”.

To nieprawda. Najbardziej dynamiczną koncepcją etyczną, prawną i polityczną są we współczesnym świecie prawa człowieka. Politycy nie powinni zapominać, że obowiązują także w Polsce i mają charakter świecki. Czasy Mieszka I i średniowiecze dawno minęły.

Polskę i przekonania moralne Polaków trzeba budować na fundamencie praw człowieka. Nie na religii i Kościele.

A w życiu osobistym? W życiu osobistym drogowskazem lepszym od religii jest tak zwany zdrowy rozsądek. Dzięki niemu ludzie nie stają się marionetkami w rękach władz kościelnych.

Etyka praw człowieka

Współcześnie najdonioślejszą świecką etykę prezentują prawa człowieka. Nie są one tylko przepisami prawnymi – są to zasady etyczne i wartości przekładane na język przepisów prawa.

Główne zasady etyki praw człowieka to: zakaz dyskryminacji i równe traktowanie bez względu na narodowość, rasę, światopogląd, religię, płeć, orientację seksualną, majątek; wolność ograniczona tylko wolnością innych; wolność myśli, sumienia i wyznania; wolność słowa, zgromadzeń i stowarzyszeń; prawo do wolności osobistej i do sprawiedliwego procesu; prawo do regularnych wolnych wyborów; zakaz tortur; zakaz niewolnictwa; współcześnie bardzo wysoką rangę zyskują prawa socjalne.

Prawa człowieka mają regulować – zgodnie z wartościami i etyką praw człowieka – stosunki między ludźmi. Ograniczają władzę państwową i mają chronić przed jej nadużywaniem, ale mają chronić człowieka także przed kościołami, wspólnotami, organizacjami, przed społecznością lokalną, rodziną i innymi grupami, także tymi, do których należy się dobrowolnie. Można powiedzieć, że mają chronić człowieka przed człowiekiem. U podstaw etyki praw człowieka leży idea ograniczenia krzywd doświadczanych przez ludzi w życiu społecznym. Deklaracje i konwencje praw człowieka dotyczą właśnie powyższych spraw.

france-63022_960_720Podstawy etyki i polityki praw człowieka stworzyli w Europie w XVIII w. myśliciele okresu Oświecenia. Przyjęta w 1789 r. przez francuskie Zgromadzenie Narodowe „Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela” stwierdza m.in.:

„Ludzie rodzą się i pozostają wolni i równi w swych prawach. Zróżnicowania społeczne mogą być oparte wyłącznie na pożytku powszechnym” (art.1).

„Wolność polega na możności czynienia wszystkiego, co nie szkodzi drugiemu (…) nie ma innych granic niż te, które zapewniają korzystanie z takich samych prawa innym członkom społeczeństwa” (art.4).

To nie kościelni teolodzy sformułowali zasadę równości wobec prawa i wolności ograniczonej tylko wolnością innych, w tym wolności słowa i wolności wyznania. Takich zasad nie ma w Piśmie Świętym i w katolickiej tradycji. Jeżeli są one tam odszukiwane, to teolodzy robią to w nierzetelny, naciągany sposób. Prześmiewczo można powiedzieć, że teolodzy nawet w działalności inkwizycji dopatrzyliby się genezy wolności słowa i wyznania. Do połowy XX w. władze kościelne otwarcie potępiały prawa człowieka.  

Kościelni autorzy oburzają się do dziś, że Kościół doznał krwawych represji w toku rewolucji francuskiej 1789 r., a rewolucja nie przestrzegała praw człowieka. Co najkrócej można odpowiedzieć? Że nie chcą dostrzegać, jak opresyjny był feudalny i stanowy ustrój, w którym Kościół był wielkim posiadaczem dóbr materialnych i wyzyskiwaczem. Że w historii jest też zasada: „gwałt niech się gwałtem odciska” (Adam Mickiewicz „Oda do młodości”). Że przeciw wolności i równości zbrojnie wystąpili arystokraci i europejscy monarchowie, a Kościół był po ich stronie. Zbrojne walki i wojny nie sprzyjają przestrzeganiu praw człowieka, sprzyjają za to okrucieństwu.

Zamiast religii

Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r., jak i Powszechna Deklaracja Praw Człowieka przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 1948 r. oraz późniejsze konwencje międzynarodowe i dokumenty takie jak Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej, nie powstały pod dyktando władz kościelnych, nie opierają się na religii, nie odwołują się do rzekomego bożego objawienia, do żadnych pism świętych, do żadnej religii, mają charakter świecki.

Można powiedzieć, że świeckie społeczeństwo wzięło sprawy etyki, prawa i polityki w swoje ręce, odrzucając roszczenie władz kościelnych do panowania nad umysłami i państwem. Stało się to nie bez powodu. Duchowieństwo ulegało i ulega dewiacjom, pazerności, korupcji, żądzy władzy. To dlatego powiedziano Kościołowi „dziękujemy, spadajcie”.

Społeczność księży nie potrafi bez nacisku z zewnątrz korygować własnych błędów i dewiacji. Jak diabeł święconej wody boi się wszelkiej kontroli. Np. zawzięcie broni się przed ujawnianiem i karaniem seksualnego wykorzystywania dzieci przez księży. Z trudem czasami udaje się to na Kościele wymusić.

Do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965) Kościół zdecydowanie odrzucał prawa człowieka. Ale także dziś władze kościelne próbują stawiać się ponad prawem, powołują się na rzekomo znane im prawdy objawione i prawo boże. Prawa człowieka uznały tylko dlatego, że ich negowanie groziło Kościołowi marginalizacją. Próbują formułować je po swojemu i stawiać się ponad nimi. Zauważmy, że dla własnego dobra Kościół od początku nie powinien był praw człowieka negować.

Nie ma powodu, by polegać na uczciwości i mądrości władz kościelnych i duchowieństwa. Nic nie wskazuje, że zasługują na to. Już lepiej polegać na świeckiej etyce i polityce praw człowieka, niezależnej od jakichkolwiek kościołów i religii.

Nie widać, by papież Franciszek wprowadzał rzeczywiste zmiany. Rzucane luźno powiedzonka nie zmienią kościelnej rzeczywistości. A zapowiedziana większa niezależność kościołów krajowych od Watykanu może spowodować, że Kościół w Polsce będzie jeszcze większym zadupiem moralnym niż jest.

Katolicki fundamentalizm

Warto pamiętać, że katoliccy fundamentaliści ciągle praw człowieka nie uznają. Dawał temu wyraz np. pisowski poseł Stanisław Pięta: Są ludzie, do których ja siebie zaliczam, którzy uważają, że prawa człowieka nie istnieją. Istnieją obowiązki człowieka i lepiej definiować człowieka poprzez jego obowiązki”.

Po 1989 r. działała zapomniana dziś partia Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, hołdujące idei państwa chrześcijańskiego (w 1991 r. miała 49 posłów i senatorów). Dziś gdzieś w niszowych pismach i umysłach kołacze wizja Polski jako „republiki wyznaniowej”, będąca katolickim odpowiednikiem republiki islamskiej.

Nie tak dawno polscy biskupi uznali schizofreniczne wizje Rozalii Celakówny za rzeczywiste objawienia boże i uroczyście dokonali aktu intronizacji Jezusa na króla Polski. Twierdzą, że „Polska … uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa” (podkreślmy, według nich to Polska uznała, a nie ci, którzy ten akt ogłosili i uznali za swój). Biskupi nie wyzbyli się maniery mówienia za wszystkich Polaków, chociaż nie mają do tego żadnych podstaw; nie zostali wybrani ani przez ogół obywateli, ani nawet przez społeczność katolików. Biskupi przywołali też średniowieczną ideę panowania Jezusa nad wszystkimi narodami. Piszą, że Jezus jest jedynym prawowitym władcą wszystkich państw i narodów, co było i jest niedorzecznością.

revolution-30590_960_720Jak słychać, pisowski rząd przygotowuje wypowiedzenie „Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”, zwanej konwencją antyprzemocową. W kościelnych głowach majaczy całkowity zakaz aborcji i karanie więzieniem kobiet za aborcję, zakaz używania środków antykoncepcyjnych (zdołali  zakazać sprzedaży bez recepty tabletki „dzień po”), zakaz in vitro, zakaz badań prenatalnych (także USG), w nieco dalszej perspektywie karalność stosunków homoseksualnych oraz przed i pozamałżeńskch (tak jest w państwach islamistycznych, a najostrzejsze kary dotyczą kobiet), odrzucenie zasady równości kobiet i mężczyzn, zakaz rozwodów, klerykalizacja szkolnictwa, wprowadzenie w znacznym zakresie cenzury kościelno-państwowej.

To są wszystko śmieciowe koncepcje, wywlekane na światło dzienne, ale przegrywające z etyką i polityką praw człowieka. Również obecna fala demagogicznego radykalizmu w Polsce, Europie i Ameryce może odnosić tylko częściowe i chwilowe sukcesy. Nie ma powrotu do społeczeństwa, w którym władze kościelne dyktowały prawa i zasady moralne.

Słowo na zakończenie

Twierdzenie, że nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż katolicka, jest propagandowym kłamstwem. Świecka etyka i polityka praw człowieka istnieje realnie; PiS, Kościół i kościelni fundamentaliści muszą się z nią liczyć. Czasy dominacji Kościoła w dziedzinie etyki i wartości dawno minęły.

Od epoki Oświecenia Kościół utracił w tych dziedzinach, a także w innych, inicjatywę. Cofa się, próbuje się dostosowywać, ale nie tworzy nowych wartości. Broni starożytnych wierzeń i mitów, którym brak wiarygodności. W najlepszym wypadku poprzestaje na głoszeniu, że chce, by ludzie byli uczciwi i dobrzy. Ale do tego nie jest potrzebna żadna religia ani Bóg.

Nakazy takie jak: bądź uczciwy, nie kradnij, nie rabuj, nie morduj, pomagaj potrzebującym, bądź przyjazny ludziom, to są zasady uniwersalne, starsze niż religie i niezależne od religii. Człowiek nie musi się tych zasad uczyć na lekcjach religii, uczy się ich w rodzinie, szkole i praktycznie w życiu społecznym. Nie trzeba korzystać z nauk kościelnych, by wiedzieć, że kradzież jest czymś złym.

W Polsce, tak jak w krajach zachodnich, zamiast etyki kościelnej wystarczy etyka praw człowieka, powszechne zasady etyczne (nie kradnij, pomagaj potrzebującym itp.) oraz zdrowy rozsądek. Zresztą w Polsce i tak większość ludzi nie kieruje się zasadami i naukami Kościoła. To, czy ktoś postępuje etycznie lub nieetycznie, nie zależy od tego, czy jest wierzącym katolikiem. Zaś społeczność księży sama nie potrafiła i nie potrafi leczyć się z błędów i wypaczeń. Za to skrupulatnie ukrywa zło we własnych szeregach.

Widać też, że w niereligijnych krajach Europy zachodniej żyje się przyjemniej niż w krajach religijnych. Akty terroryzmu są dziś dziełem przede wszystkim religijnych fanatyków.Alvert Jann

………………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się.  Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów artykułów, m.in.:

Teoria Boga krótko wyłożona” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teoria-boga-krotko-wylozona/

Złe skutki lekcji religii (część 1)”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/zle-skutki-lekcji-religii

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

„Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/

Argumenty przeciw istnieniu Boga. Komentarz do podręczników religii” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/

Kim jest Bóg?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/podreczniki-religii-bog/

…………………………………………………………………………..

Ćwiczenia z ateizmu 12. Komentarz do debaty przedwyborczej: Republika wyznaniowa

W przedwyborczej debacie telewizyjnej 19 października 2015 r. kandydatki unikały kontrowersyjnych tematów. Wyszła z tego parodia debaty. Jeden przykład. Pani Kopacz zarzuciła wprawdzie pisowi dążenie do ustanowienia republiki wyznaniowej, ale nie próbowała drążyć tematu. Pani Szydło w ogóle nie podjęła kwestii. A było po temu miejsce w części poświęconej sprawom konstytucyjnym. Temat jest ważny.

PiS optuje zdecydowanie na rzecz tzw. wartości chrześcijańskich i chce pełni władzy. Uczynił katolicyzm swoją ideologią, robi z katolicyzmu ideologię państwową. Skoro inne ideologie przeżywają kryzys, rodzi się pokusa, by lukę wypełnić religię z mocnym dodatkiem nacjonalizmu i dumy narodowej. Sojusz z kościołem staje się podstawową strategią. Podobną politykę prowadzi w Rosji Putin (tam oczywiście prawosławie i cerkiew). To ma być ta ryba na ideowym bezrybiu.

Również w PO poważna frakcja chce uczynić z katolicyzmu naczelną ideologię polityczną i państwową. Nie tak dawno poseł Niesiołowski (PO) ogłosił, że „nie ma alternatywy moralnej dla chrześcijaństwa”. Jarosław Kaczyński też niedawno: „Nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół”’. A biskup Ryczan pytał retorycznie: „Na kim oprzemy wartości? Na feministkach, Greenpeace, ekologach, a może stowarzyszeniu wegetarian?”. Przezornie, jak na katolika przystało, nie wymienił nazwy „etyka świecka”, bo nie jest nacechowana negatywnie wśród przeciętnych polskich katolików, i nie daj boże mogłoby niektórym przyjść do głowy, że lepiej może na niej się oprzeć.

Powiedzmy wyraźnie, w kraju takim jak Polska ludzie najczęściej praktycznie kierują się potoczną etyką świecką i tzw. zdrowym rozsądkiem – nie kierują się etyką katolicką, wybierają z niej co najwyżej to, co im odpowiada, nie myślą w kategoriach religijnych. Wiedzą, że nie wolno kraść, bo to złe, a ponadto można zostać ukaranym. Oczywiście wiedzą, że norma „nie kradnij” jest w Dekalogu, ale jest to zasada moralna uniwersalna (przynajmniej w wersji: „nie kradnij swoim bliskim”). Polska jest krajem na tyle świeckim, że myślenie w kategoriach religijnych nie ma większego znaczenia, co potwierdzają zresztą także wyniki sondaży opinii publicznej.

Warto byłoby pociągnąć w debacie przedwyborczej temat republiki wyznaniowej, zobaczyć, co PiS chciałoby wprowadzić zgodnie z doktryną/ideologią Kościoła katolickiego. Nie wnikając w szczegóły, chciałoby podporządkować kościelnej ideologii wszystkie sprawy bioetyczne, także związane z płcią i z małżeństwem. Nauczanie religii w szkołach będzie kwitło, całkowicie pod dyktando Kościoła. Rozwijać się będzie kościelne szkolnictwo wyższe, które finansuje i finansować będzie budżet państwa (szkolnictwo wszystkich szczebli daje mnóstwo miejsc pracy dla ludzi Kościoła). Będzie przybywało w nieskończoność różnego rodzaju kapelanów i asystentów kościelnych, może np. w każdym oddziale banków. Do prawa stanowionego przez organy państwowe będą inkorporowane przepisy prawa kościelnego. Wielu polityków odwołuje się wprost do tzw. społecznej nauki Kościoła. Zauważmy, że nie jest to żadna nauka, tylko kościelna doktryna/ideologia dotycząca spraw społecznych i politycznych. Idzie tu więc o kierowanie się ideologią Kościoła, a nie jakąkolwiek nauką.

Za poparcie Kościoła PiS będzie musiał się odpłacać ciągłymi ustępstwami. Na horyzoncie jest właśnie republika wyznaniowa, katolicka. Istniała w latach 1990. taka partia – Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, ZChN – która miała początkowo w programie ustanowienie w Polsce państwa chrześcijańskiego, później to wykreśliła, bo nie chwyciło, partia nie notowała sukcesów i upadła. PiS chce państwo katolickie ustanowić po cichu, wprowadzić tylnymi drzwiami, nie umieszczając tego hasła w programie. To niewątpliwie sprytniejsza taktyka. Pisowi wydaje się, że w katolicyzmie i Kościele zyska mocne podstawy władzy na długo.

A może polska rzeczpospolita katolicka byłaby państwem i społeczeństwem lepszym niż obecnie? Można żyć złudzeniami, ale warto na jedno chociażby zwrócić uwagę. Istnieje państwo watykańskie, kościelne, katolickie, oparte na silne władzy szefa, wręcz na zasadach absolutyzmu. I co? Pół biedy, że panuje tam wszechobecny kicz, kiczowate stroje, pantofelki, kiczowate obyczaje, kiczowata tzw. duchowość. Ale dzieje się tam wiele zła, któremu katolicyzm jak widać nie zapobiegł. Wysoki funkcjonariusz, arcybiskup Wesołowski okazał się pedofilem, nie brak afer korupcyjnych. Nie ma nic złego w stosunkach homoseksualnych, ale okazuje się, że w Kościele nie brak aktywnych homoseksualistów, co jest wskaźnikiem hipokryzji. To nie są incydenty. Wspomnijmy też o przemożnej skłonności Kościoła do eksploatowania państw, w których Kościół działa, i do strzyżenia owieczek. Książa – mówi się – muszą przecież z czegoś żyć, nie ma się czemu dziwić.

Katolicyzm niczego nie naprawi ani nie poprawi. Gołym okiem widać, że państwa i społeczeństwa, które przeszły cywilizacyjny proces laicyzacji i budowane są na demokratycznie wybranych zasadach świeckości, prosperuję lepiej niż te, w których religia i kościoły odgrywają wielką rolę. – Alvert Jann

* Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

„Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia”.

Stulecie objawień fatimskich już za chwilę!!

800px-Jacinta_marto_lucia_santos13 maja 2017 r. mija sto lat od pierwszego objawienia w portugalskiej Fatimie. W Kościele odbędą się z tej okazji liczne uroczystości. Czy katolicy wiedzą, że każe im się czcić halucynacje, jakich miała doznać trójka dzieci w wieku 7-10 lat, spisane ponad 20 lat później? Warto, żeby wiedzieli, bo władze Kościoła robią z nich – trzeba to powiedzieć jasno – durniów. Zresztą nie tylko władze Kościoła. Także posłowie PiS sądzą najwyraźniej, że ciemny lud wszystko kupi.

PiS 7 kwietnie 2017 r. uczcił w Sejmie, przy sprzeciwie klubów PO i Nowoczesnej, rocznicę objawień fatimskich uchwałą, podkreślającą ich rzekomą doniosłość (tekst uchwały zamieszczam na końcu). Poseł Jacek Żalek, uzasadniając w telewizji TVN słuszność sejmowej uchwały, powołał się na autorytet nauki. Twierdził, że są opracowania naukowe potwierdzające realność objawień. Ale posłowie nigdzie tych opracowań nie zamieścili, ani nawet nie wymienili, a powinni.

Żalek powiedział też: „Nauka mówi, że są zjawiska niewytłumaczalne”, czyli nadprzyrodzone, np. objawienia. Poprawmy wypowiedź posła. Nauka nie mówi, że są zjawiska niewytłumaczalne. Mówi tylko, że są zjawiska, których przy dzisiejszym stanie wiedzy nie można wyjaśnić (np. głębsze przyczyny niektórych chorób). Tego, że są zjawiska niewytłumaczalne, nauka powiedzieć nie może, bo niby na jakiej podstawie. Na podstawie przekonań osób religijnych? Trzeba powiedzieć wyraźnie: jeżeli nauka czegoś nie wyjaśnia, to nie znaczy, że wyjaśnienia religijne są trafne i że mamy do czynienia z cudem.

Czym są objawienia?

Nauka wyjaśnia, czym są objawienia. Oto co mówi neurologia i psychiatria:

„>Na schizofrenię cierpi 1 proc. społeczeństwa. Ponad trzy czwarte z tych osób doświadcza w pewnym okresie choroby halucynacji słuchowych czy wzrokowych< – mówi w rozmowie z PAP psycholog dr Łukasz Gawęda z II Kliniki Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu SWPS. (…)

Badacz podkreśla, że chorzy pochodzenie głosów mogą różnie wyjaśniać. >Niektórzy sądzą, że mówi do nich mafia z Moskwy. Innym wydaje się, że mówi do nich sąsiad przez ścianę. Niektórzy uważają, że ktoś przesyła im myśli przez nadajnik radiowy. A czasem ludzie są pewni, że słyszą głos Boga lub szatana. Mechanizm słyszenia halucynacji jest podobny, ale różne są przekonania co do pochodzenia tych głosów. Najprawdopodobniej znaczenie ma tutaj historia życia pacjentów, ich doświadczenia, związki z innymi i przekonania na temat ludzi i siebie w ogóle< (…).

>Wiemy, że jak kora słuchowa jest pobudzona, zaczyna produkować doświadczenia słuchowe. Czasem – na razie nie wiemy dlaczego – ta część mózgu pobudza się spontanicznie. Oznacza to, że bez odpowiednich dźwięków, słów z otoczenia możemy słyszeć głosy< – mówi rozmówca PAP i zapewnia, że zdrowa osoba zaczęłaby słyszeć głosy lub dźwięki, gdyby wszczepiło się jej odpowiednią elektrodę do kory słuchowej. Pobudzenie pierwszorzędowej kory słuchowej sprawiłoby, że osoba ta słyszałaby trzaski i szumy, a przy pobudzeniu drugorzędowej kory słuchowej – bardziej złożone wrażenia słuchowe, np. głosy”. (Fragmenty artykułu: Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy. „Nauka w Polsce”, Servis PAP, 22.07.2015 – link na końcu).

Objawienia to właśnie halucynacje, omamy, których doświadczają osoby cierpiące na schizofrenię lub na inne, łagodniejsze zaburzenia psychiczne. Zanim powiem o objawieniach w Fatimie, krótko o dwóch przypadkach objawień, głośnych w Polsce.

Objawienia św. Faustyny Kowalskiej i Rozalii Celakówny

W Polsce ostatnio kultywuje się objawienia, jakich miały doznać św. Faustyna Kowalska (1905-1938) i Rozalia Celakówna (1901-1944). Przeczytajcie, co pisały, a zrozumiecie, że cierpiały na poważne zaburzenia psychiczne.

W „Dzienniczku” św. Faustyny co i rusz mamy spotkania i rozmowy z Jezusem i Matką Boską. Np. podczas nowicjatu w zakonie doświadczyła następującej wizji (1925 r.):

„Po chwili jasno się zrobiło w mojej celi i ujrzałam na firance Oblicze Pana Jezusa bolesne bardzo. Żywe rany na całym Obliczu i duże łzy spadały na kapę mojego łóżka. Nie wiedząc, co to wszystko ma znaczyć, zapytałam Jezusa: Jezu, kto Ci wyrządził taka boleść? – A Jezus odpowiedział, że ty mi wyrządzisz taką boleść, jeżeli wystąpisz z tego zakonu. Tu cię wezwałem, a nie gdzie indziej i przygotowałem wiele łask dla ciebie (Dz 19)”.

Inne objawienie: ” W jednej chwili duch mój został porwany jakoby w zaświaty, ujrzałam Jasność nieprzystępną, a w niej jakoby trzy źródła jasności, której pojąć nie mogłam. A z tej Jasności wychodziły słowa w postaci gromu i okrążyły niebo i ziemie. Nic nie rozumiejąc z tego zasmuciłam się bardzo. Wtem z morza jasności wyszedł nasz ukochany Zbawiciel w piękności niepojętej, z Ranami jaśniejącymi. A z onej jasności było słychać głos taki: Jakim jest Bóg w Istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki. Jezus mi powiedział: Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego. Po chwili Jezus zakreślił ręka znak krzyża i znikł (Dz 30)”.

Rozalia ZdjęciePodobnie wyglądały wizje Rozalii Celakówny z lat 1930. (beatyfikacja wizjonerki jest w toku):

„Zbliżył się do mnie Pan Jezus, ujął mnie za ramię i wyszedł z tej sali na korytarz ze mną. Był ubrany w suknię białą i płaszcz bordo. Nie mogę określić z czego względnie jaki był materiał. W boku Jezusowym była Rana. O z jakąż miłością i słodyczą przemówił do mnie, do tak ogromnie nędznej duszy (…): >Moje drogie dziecko popatrz, jak straszną boleść zadają mi grzechy nieczyste<„.

„Pytam z bojaźnią tej osoby (Jezusa), czy Polska się ostoi? Odpowiada mi, że Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu, jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego miłości; inaczej, moje dziecko, nie ostoi się”. 

To własnie objawienia Rozalii Celakówny z 1937 r. stały się podstawą intronizacji Chrystusa w czasie kościelnej uroczystości 19 listopada 2016 r. w sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach.

Kościół nie zaprzecza, że schizofreniczne wizje religijne, urojenia i halucynacje mają rzeczywiście miejsce. Władze kościelne upierają się jednak, że są także objawienia prawdziwe, nadprzyrodzone. Twierdzą też oficjalnie, że są prawdziwe opętania przez szatana, rzucanie uroku (czyli czary), doświadczanie Ducha Świętego w postaci „mówienia językami” (jest to wydawanie niezrozumiałych dźwięków pod wpływem religijnego pobudzenia – piękne słowo bełkot jest tu najodpowiedniejsze, a praktykuje się to w kościelnych grupach Odnowy w Duchu Świętym).

Objawienia fatimskie

13 maja 1917 r. w Fatimie, małej miejscowości w Portugalii, objawienia Matki Boskiej miała doświadczyć trójka dzieci w wieku 7-10 lat. Dzieci twierdziły, że za wsią na łąkach, gdzie pasały owce, widziały na drzewie wspaniałą postać w bieli i rozmawiały z nią. Postać ta kazała im przychodzić na łąkę co miesiąc, do października. Okazało się, że to Matka Boska. Rzecz stawała się głośna, co można zrozumieć, mając w pamięci rozgłos, jaki od czasu do czasu zyskują wieści o objawieniach Matki Boskiej współcześnie w Polsce, np. gdzieś w oknie czy na działkach.

Pozytywne zainteresowanie, z jakim spotkała się ta opowieść (podaż trafiła na popyt), musiało stanowić dla dzieci olbrzymią zachętę do kontynuowania cudownych spektakli. Przez kolejne sześć miesięcy, każdego trzynastego, z dziećmi na łąkę przychodziło coraz więcej ludzi, w końcu tłumy. Nie chcę być złośliwy, ale w tej sytuacji dzieci miały silną motywację, by mówić, że Matkę Boską widzą i słyszą, nawet gdy żadnego objawienia nie widziały.

Spisane relacje o objawieniach pochodzą od Łucji dos Santos (dwoje młodszych dzieci zmarło dwa/trzy lata później, podczas epidemii grypy hiszpanki). Łucja była najstarsza i odgrywała główną rolę w objawieniach. Rzecz w tym, że notatki Łucja zaczęła robi dopiero po 1925 r., kiedy wstąpiła do zakonu. Właściwy tekst objawień pochodzi z 1941-1944 r., spisany został po ponad dwudziestu latach od objawień. Mamy sytuację, kiedy to dorosła już osoba mówi szczegółowo o tym, co widziała i słyszała jako dziesięcioletnie dziecko.

Na coś bardzo ważnego trzeba zwrócić uwagę. W relacjach Łucji, obok dziecięcych jakby bajkowych opowieści, mamy także wizje piekła i kataklizmów, charakterystyczne dla wielu cierpiących na schizofrenię.

Oto pierwsze objawienie w relacji Łucji dos Santos, która w momencie wydarzenia miała 10 lat, a relację spisywała jako osoba dorosła:

13 maja 1917 r. bawiliśmy się z Hiacyntą i Franciszkiem na szczycie zbocza Cova da Iria. Budowaliśmy murek dookoła gęstych krzewów, kiedy nagle ujrzeliśmy jakby błyskawicę.
– „Lepiej pójdźmy do domu – powiedziałam do moich krewnych. – Zaczyna się błyskać, może przyjść burza”.
– „Dobrze!” – odpowiedzieli.
Zaczęliśmy schodzić ze zbocza, poganiając owce w stronę drogi. Kiedy doszliśmy mniej więcej do połowy zbocza, blisko dużego dębu, zobaczyliśmy znowu błyskawicę, a po zrobieniu kilku kroków dalej, ujrzeliśmy na skalnym dębie Panią w białej sukni, promieniującą jak słońce. Jaśniała światłem jeszcze jaśniejszym niż promienie słoneczne, które świecą przez kryształowe naczynie z wodą. Zaskoczeni tym widzeniem zatrzymaliśmy się.
Byliśmy tak blisko, że znajdowaliśmy się w obrębie światła, które Ją otaczało, lub którym Ona promieniała, mniej więcej w odległości półtora metra.

Potem Nasza Droga Pani powiedziała:
– „Nie bójcie się! Nic złego wam nie zrobię!”
– „Skąd Pani jest?” – zapytałam.
– „Jestem z Nieba!”
– „A czego Pani ode mnie chce?”
– „Przyszłam was prosić, abyście tu przychodzili przez 6 kolejnych miesięcy, dnia 13 o tej samej godzinie”
(Objawienia fatimskie– link na końcu).

 W kolejnych miesiącach z dziećmi przychodziło coraz więcej ludzi, w końcu kilkutysięczny tłum.

Co naprawdę wydarzyło się w Fatimie?

Dzieci nie musiały zmyślić wszystkiego od podstaw. Neurologii znane są dokładnie różnego rodzaju zaburzenia percepcji. Nie są to zjawiska częste, ale zdarzają się. Jak już była o tym mowa, człowiek może widzieć rzeczy, których nie ma. Słyszeć rozmowy, których nie odbył w rzeczywistości. Są też osoby bardzo podatne na sugestię i wpływ ze strony innych osób (ludzie różnią się zdolnościami sugerowania i podatnością na sugestię).

Oto kilka informacji z zakresu neurologii:

Gdy ludzie doznają uszkodzenia nakrywki – części mózgu powyżej tworu siatkowatego – mają bajecznie kolorowe skomplikowane halucynacje dotyczące scen z życia codziennego. Jeden z pacjentów obserwował rozgrywające się na jego dłoni przedstawienie cyrkowe z klownami, linoskoczkami, żonglerami. W podręcznikach neurologii można znaleźć opis mężczyzny, który widywał ducha przypominającego jego własną twarz. (…) W lewym płacie czołowym kory mózgowej znajduje się obszar odpowiadający za sprawdzanie, co jest rzeczywiste, a co wymyślone. Uszkodzenie go może pogorszyć zdolność mózgu do odróżniania bodźców z zewnątrz od generowanych wewnętrznie” (Olga Woźniak, Skąd się biorą halucynacje? Magazyn „Focus”- link na końcu).

Halucynacje mające za przedmiot Chrystusa, Matkę Boską, piekło, szatana itp. nie należą do rzadkości. Wśród tych, które stają się głośne, Kościół dokonuje selekcji. Niektóre uznaje za autentyczne i otacza oficjalnie kultem. Nazwano je objawieniami prywatnymi, tzn. doświadczanymi indywidualnie przez wybrańców Boga, w odróżnieniu od objawienia publicznego, bożego, jakie stanowią według Kościoła czyny i słowo samego Boga. Objawienia św. Faustyny, Rozalii Celakówny, dzieci z Fatimy i sporo innych, zostały oficjalnie uznane przez Kościół. Są to według Kościoła oczywiście objawienia prywatne, bo publiczne przynależą tylko Bogu.

Objawienia należą do patologicznych przeżyć religijnych. Oprócz osób ewidentnie cierpiących na schizofrenię, inną najliczniejszą chyba kategorię stanowią dzieci. Np. w Polsce rozwija się kult objawień w Gietrzwałdzie, gdzie w 1877 r. dwóm dziewczynkom w wieku 12 i 13 lat Matka Boska miała objawić się na klonie przy kościele.

U dzieci objawienia są zwykle nie tyle skutkiem schizofrenii, lecz efektem lżejszych zaburzeń psychicznych, w szczególności skutkiem podatności na halucynacje/omamy oraz trudnością w odróżnianiu rzeczywistości od fikcji i własnych wyobrażeń. W pewnych wypadkach objawia się to silną skłonnością do konfabulacji (konfabulacja to bezwiedne kłamstwo, opowiadanie o zdarzeniach, które nie miały miejsca, przy czym osoba ta jest przekonana, że mówi prawdę, lub bardzo szybko utwierdza się w tym; wynika to z braku dostatecznej kontroli nad własną wyobraźnią, oraz z zaburzeń w odróżnianiu zdarzeń rzeczywistych od fikcji).

U dzieci mamy też często silną podatność na sugestię ze strony innych osób. Stąd objawienia mają często charakter grupowy. Dziecko o silniejszych zdolnościach oddziaływania i manipulacji sugeruje skutecznie swoje wizje innym (zwykle nie wchodzi w grę większa grupa, a najwyżej kilkoro zżytych ze sobą dzieciaków). W przypadku Fatimy, z trójki dzieci Łucja była najstarsza i najbardziej wpływowa; mogła sugestywnie wpływać na dwójkę młodszych.

U dzieci skłonność do halucynacji, konfabulacji, ulegania sugestii i autosugestii, nie musi wiązać się z poważniejszymi zaburzeniami psychicznymi. Jest raczej skutkiem niestabilności układu psychicznego. Na ogół dzieci z tego „wyrastają”, ale czasami jest to zapowiedź trwalszych zaburzeń i wywiera poważny wpływ na późniejsze życie (np. Łucja z Fatimy utwierdziła się w wierze w objawienia i wstąpiła do zakonu).

W przypadku objawień fatimskich mamy wyraźnie do czynienia z dziecięcymi halucynacjami, konfabulacjami i kłamstewkami, które spotkały się z bardzo pozytywną reakcją otoczenia.

W przypadku Łucji dos Santos pojawia się jednak poważne pytanie o jej rzeczywisty stan psychiczny. Niektóre fragmenty spisanych przez nią relacji, w szczególności wizja piekła, są typowymi objawami ostrych zaburzeń schizofrenicznych i występują w analogicznej postaci u wielu osób cierpiących ewidentnie na te zaburzenia, w tym także u św. Faustyny i Rozalii Celakowny. Ludzie zdrowi psychicznie nie doświadczają wizji piekła.

Oto wizja piekła w relacji Łucji dos Santos:

Matka Boska „rozłożyła znowu ręce jak w dwóch poprzednich miesiącach. Promień światła zdawał się przenikać ziemię i zobaczyliśmy jakby morze ognia, a w tym ogniu zanurzeni byli diabli i dusze w ludzkich postaciach podobne do przezroczystych, rozżarzonych węgli, które pływały w tym ogniu. Postacie te były wyrzucane z wielką siłą wysoko wewnątrz płomieni i spadały ze wszystkich stron jak iskry podczas wielkiego pożaru, lekkie jak puch, bez ciężaru i równowagi wśród przeraźliwych krzyków, wycia i bólu rozpaczy wywołujących dreszcz zgrozy. (Na ten widok musiałam krzyczeć «aj», bo ludzie to podobno słyszeli.) Diabli odróżniali się od ludzi swą okropną i wstrętną postacią, podobną do wzbudzających strach nieznanych jakichś zwierząt, jednocześnie przezroczystych jak rozżarzone węgle”.

Jeśli wizja piekła jest rzeczywiście opisem doznań, jakich Łucja doświadczyła w wieku dziesięciu lat, wskazywałoby to, że już wówczas miała typowe epizody schizofreniczne.

Ale wizji tej mogła Łucja doświadczyć dużo później, w czasie pobytu w zakonie – i włączyć nieświadomie lub świadomie do objawień z dzieciństwa. Wskazywałoby to na problemy z odróżnianiem zdarzeń z dzieciństwa od zdarzeń znacznie późniejszych (jest to zaburzenie znane neurologii), albo na nierzetelność.

Łucja mogła też w ogóle wizji piekła nie doświadczyć, będąc święcie przekonana, że wizję taką miała (piekło jest częstym tematem objawień i siostra Łucja z pewnością opisy piekła znała). Byłaby to wtedy nieświadoma konfabulacja lub urojenie wpisane to tekstu objawień.

W końcu siostra Łucja mogła, naruszając zasadę rzetelności, wpisać wizję piekła do swoich relacji, by je wzmocnić lub uatrakcyjnić (osoby głęboko religijne potrafią ostro kłamać i manipulować otoczeniem w imię – w ich mniemaniu – wyższego celu).

Nie można dziś rozstrzygnąć, która z tych wersji jest prawdziwa.

Nie budzi zaufania, że siostra Łucja po wielu latach relacjonuje słowo w słowo dość długie rozmowy, jakie prowadziła z Matką Boską podczas objawień. Trudno oprzeć się podejrzeniu, że Łucja nie mogłaby tak dokładnie rozmów pamiętać. Dialogi brzmią na ogół dziecinnie, co przemawia na ich rzecz, ale z kolei niektóre wizje, jak ta dotycząca Rosji, nie odpowiadają pod względem sposobu wyrażania i myślenia umysłowości dziesięcioletniego dziecka.

Siostra Łucja tłumaczy: „Wiele ludzi było zdumionych pamięcią, którą Bóg mi raczył dać. Dzięki nieskończonej dobroci Bożej jest to pod każdym względem naprawdę wielki dar”. I rzeczywiście, tylko bezkrytyczna wiara religijna może skłaniać do uznania jej relacji za wiarygodne.

Podsumujmy: Objawienia w Fatimie to przypadek dziecięcych halucynacji, konfabulacji i kłamstewek, zdobywających coraz większy rozgłos i urosłych do rozmiarów kultu religijnego uznanego urzędowo przez Kościół. To historia o tym, jak trójka dzieci w wieku 7-10 lat, doświadczających zaburzeń psychicznych urozmaiconych domieszką kłamstw, dostarczyła iskry, z której wybuchł płomień. W przypadku Łucji dos Santos wiele wskazuje na zaburzenia schizofreniczne.

Są jeszcze inne fakty dyskwalifikujące kościelną teorię, że w Fatimie dokonał się cud objawienia.

Fatimski „cud słońca”

W pisowskiej uchwale sejmowej mówi się o „spektakularnym cudzie słońca”, który miał zdarzyć się w Fatimie. W czym rzecz?

Latem 1917 r. w kolejnych miesiącach, jak już pisałem, na łące wraz z trojgiem dzieci gromadziło się coraz więcej ludzi. Odmawiano różaniec, następnie dzieci miały widzieć błysk i na dębie skalnym miała objawiać się im Matka Boska. Łucja dokładnie relacjonuje dość długie rozmowy, jakie z nią prowadziła. Jak wynika z relacji, zebrani ani błysku ani Matki Boskiej nie widzieli i nie słyszeli. Zbiorowa ekscytacja musiała być jednak duża, co warto podkreślić.

Oto Łucja relacjonuje: 13 września 1917. Kiedy zbliżyła się godzina, przeciskałam się z Hiacyntą i Franciszkiem przez tłum ludzi, który nam ledwo pozwalał przejść. Ulice były pełne ludzi. Wszyscy chcieli nas widzieć i rozmawiać z nami. Tam się jeden drugiego nie bał. Wiele osób, nawet zacne panie i panowie przeciskali się przez tłum, który nas otaczał. Padali na kolana przed nami, prosząc, byśmy Matce Bożej przedstawili ich prośby”.

Łucja ogłosiła, że w czasie ostatniego objawienia (tj. 13 października 1917 r.) będzie miał miejsce szczególny cud. Matka Boska miała jej powiedzieć, że „W październiku przybędzie również Nasz Pan (Jezus), Matka Boża Bolesna i z Góry Karmelu, św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, żeby pobłogosławić świat (…) uczynię cud, aby wszyscy uwierzyli”.

sun-451441_960_720Zebrało się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Jak zwykle nikt żadnego objawienia nie widział, ale w pewnym momencie Łucja zawołała, by spojrzeć na Słońce. Z opisów tego wydarzenia wynika, że wielu zebranych widziało przez kilka minut niezwykłe drgania Słońca, ale wielu nic takiego nie dostrzegło. I to właśnie miał być ten „cud Słońca”, o którym mówią w uchwale posłowie PiS.

Chciałoby się powiedzieć, że jak na wielki cud, wydarzenie było mało efektowne. Poza fatimską łąką nigdzie nie dostrzeżono jakichś szczególnych perturbacji słonecznych w tym czasie, a i na łące dalece nie wszyscy widzieli. Żadne też obserwacje astronomiczne niczego szczególnego nie zanotowały.

Zebrani nie widzieli Matki Boskiej, św. Józefa i Chrystusa. Za to, według relacji Łucji, trójka dzieci widziała wszystko, o czym powiedziała Łucji Matka Boska. Łucja mówi: „zobaczyliśmy po stronie słońca św. Józefa z Dzieciątkiem Jezus i Naszą Dobrą Panią ubraną w bieli, w płaszczu niebieskim. Zdawało się, że św. Józef z Dzieciątkiem błogosławi świat ruchami ręki na kształt krzyża. Krótko potem ta wizja znikła i zobaczyliśmy Pana Jezusa z Matką Najświętszą. Miałam wrażenie, że jest to Matka Boska Bolesna”.

Czy autorzy pisowskiej uchwały rzeczywiście w fatimskie objawienia i cud słońca wierzą, czy łżą, próbując żerować na ludzkiej naiwności? Jaki mają cel, podejmując uchwałę o uczczeniu objawień fatimskich? Możemy się tylko domyślać.

„Tajemnice fatimskie”, czyli proroctwa

W Fatimie, jak głosi oficjalna kościelna wersja wydarzeń, Matka Boska miała dzieciom przekazać trzy tajemnice, czyli trzy proroctwa. Spisała je siostra Łucja. Mówienie o tajemniczych proroctwach do dziś sprzyja podtrzymywaniu atmosfery ekscytacji wokół objawień fatimskich.

Tekst „tajemnic fatimskich” zamieszczam poniżej na końcu. To w nich, jak głosi pisowska uchwała sejmowa, Matka Boża miała w 1917 r. objawić „największe wydarzenia XX w.”

Przeczytajcie, warto wiedzieć, czym są te tajemnice. Zauważycie, że tajemnice fatimskie mają postać obłędnych, chorobliwych wizji. Jeżeli posłowie głosujący za uchwałą uważają, że rzeczywiście „w swoim orędziu (tj. w tajemnicach fatimskich) Matka Boża objawiła największe wydarzenia XX w.”, to albo nie czytali objawień fatimskich (czego nie można wykluczyć), albo sądzą, że ciemny lud wszystko kupi, albo są niespełna rozumu. Wydaje się, że w sejmowym klubie PiS wszystkie te opcje mają swoich reprezentantów.

W chwili rzekomych objawień w 1917 r. Łucja dos Santos miała 10 lat, a objawienia spisała dopiero w 1944 r. Tajemnice, jak przystało na proroctwa i wróżby, są niejasne i mają ewidentnie postać schizofrenicznych, religijnych przywidzeń.

Co zawierają?

Jest tam na początku wizja piekła, typowo schizofreniczna, mówiłem już o niej. Następnie mamy niejasne, obłędne wizje, w których ogólnikowo mówi się o możliwości następnej wojny i zagrożeniu ze strony Rosji. Nie sposób uznać, że to – jak głosi pisowska uchwała – prorocza zapowiedź największych wydarzeń XX w.

Są tam też strofy wyrażające uwielbienie Niepokalanego Serca Maryi.

Charakter tych relacji, styl, sposób wyrażania i myślenia nie pozwalają uznać, że relacje chociażby w przybliżeniu odzwierciedlają to, co Łucja jako dziesięcioletnie dziecko mogła opowiadać w 1917 r. Są to wypowiedzi osoby dorosłej, zakonnicy, spisane w 1944 r., kiedy druga wojna światowa była w toku, a Rosja znajdowała się pod rządami Stalina. Jest to rzutowanie teraźniejszości w przeszłość.

Dodajmy jeszcze, że przepowiedni nowych wojen, kataklizmów i zagrożeń ze strony tego lub innego kraju, nigdy nie brakowało i nie brakuje. Wystarczy dziś posłuchać Świadków Jehowy oraz wielu innych przepowiadaczy przyszłości. Chorobliwe, paranoiczne wizje zagrożeń nie muszą mieć charakteru religijnego, często mają charakter wyłącznie polityczny.

Trzecia tajemnica fatimska jest najbardziej tajemnicza. To całkowity odlot w stylu apokalipsy św. Jana (księgi wchodzącej w skład Nowego Testamentu). Siostra Łucja mówi tam – w konwencji obłędu – o jakimś kataklizmie i o zabiciu przez jakichś żołnierzy papieża, biskupów i wielu osób świeckich. Wielu katolików zaczęło tę scenę przedstawiać jako proroczą przepowiednię zamachu terrorystycznego na Jana Pawła II. Powiem zdecydowanie, ci, którzy to głoszą, ujawniają bezgraniczną oszukańczą skłonność do tworzenia kłamliwych mitów religijnych. Analogiczną skłonność ujawniają w polityce ci, którzy stworzyli oszukańczy mit smoleński.

„Tajemnice fatimskie” nie zawierają żadnych proroczych przepowiedni. Niejasne, ogólnikowe wizje, których miała doznać dziesięcioletnia dziewczynka, nie są żadnym objawieniem największych wydarzeń XX w. Ich charakter wskazuje, że autorka doświadczała różnorakich zaburzeń psychicznych, przede wszystkim wizji schizofrenicznych oraz zaburzeń łagodniejszych, objawiających się skłonnością do omamów (halucynacji) i konfabulacji, a także trudnościami z odróżnianiem zdarzeń z dzieciństwa do zdarzeń znacznie późniejszych, oraz zdarzeń realnych od wyobrażeń. Ponadto wiele wskazuje, że już w 1917 r., jak i później, mogła dużo i świadomie zmyślać.

Słowo na zakończenie

Doznawanie objawień to patologiczna, chorobliwa forma religijności. Wbrew temu, co sądzi poseł Żalek, objawienia, opętania przez szatana, wizje religijne, halucynacje, omamy i tym podobne zjawiska – są na gruncie nauki wytłumaczalne. Są to skutki zaburzeń psychicznych. Posłowie PiS mogą oczywiście wierzyć, że Jezus i inne boskie postacie realnie objawiają się niektórym ludziom. Lepiej jednak byłoby, gdyby nie głosili swoich religijnych poglądów w formie uchwał sejmowych. Nawet prymas abp Wojciech Polak powiedział w Polskim Radiu, że „takie akty powinny być w Kościele, a nie w Sejmie” („Sygnały Dnia” 14.04.2017 – link na końcu).

Coś jednak warto dodać. Kultywowanie dziś w Kościele starożytnych, patologicznych form religijności, takich jak objawienia, wręcz urąga godności człowieka jako istoty rozumnej i czyni z Kościoła moralne i cywilizacyjne zadupie.

Dodam na koniec, że jeżeli ktoś osobiście wierzy w objawienia, to – o ile sam nie ma tego typu doznań – nie jest to objaw schizofrenii czy halucynacji. Jest to stosunkowo lekkie zaburzenie racjonalnego sposobu myślenia, zły skutek wychowania i nauki religii w szkole. Można się tego pozbyć, krytycznie spojrzeć na religię i dać sobie spokój z wiarą w te rzeczy, a najlepiej w ogóle dać sobie spokój z Kościołem i religią. – Alvert Jann

………………………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się w tej chwili 46 artykułów, m.in.:

Chrześcijaństwo obłędu” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/chrzescijanstwo-obledu/ (o odlotowych wierzeniach i praktykach w chrześcijaństwie)

Wypędzanie szatana” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/wypedzanie-szatana/ (o tzw. opętaniach przez szatana)

Jeszcze o intronizacji Chrystusa. Kim była mistyczka Rozalia Celakówna?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jeszcze-o-intronizacji-chrystusa-byla-mistyczka-rozalia-celakowna/ (o objawieniach Rozalii Celakówny)

Pismo Święte jakiego nie znacie” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/pismo-swiete-jakiego-nie-znacie/ (mało znane lub pomijane fragmenty Biblii)

………………………………………………………………………………….

Uchwała Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej z dnia 7 kwietnia 2017 r.

w sprawie uczczenia objawień fatimskich w ich 100. rocznicę

W 2017 r. przypada 100. rocznica objawień fatimskich. W swoim orędziu Matka Boża objawiła największe wydarzenia XX w., a jego przesłanie jest nadal aktualne. W sposób niezwykle dramatyczny, poprzez przekazanie trzyczęściowej tajemnicy oraz spektakularny cud słońca, Matka Boża przypomniała ewangeliczną prawdę, że ludziom do szczęścia tak naprawdę potrzebny jest tylko wszechmocny Bóg, który stworzył nas dla siebie i pragnie podzielić się z nami pełnią szczęścia. Rzadko które wydarzenie religijne odegrało tak ważną rolę w dziejach Kościoła i całego świata, jak objawienia fatimskie. Mają one także istotny wymiar dla naszej Ojczyzny. Z powodu wagi i doniosłości orędzia z 1917 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o jego szczególnym znaczeniu, pragnie uczcić objawienia fatimskie w ich 100. rocznicę.

(Źródło: http://orka.sejm.gov.pl/opinie8.nsf/nazwa/1372_u/$file/1372_u.pdf )

………………………………………………………………………………..


Trzy części fatimskiej tajemnicy

na podstawie Wspomnień Siostry Łucji

 

1. Pierwsza część fatimskiej tajemnicy – wizja piekła

A więc tajemnica składa się z trzech odmiennych części. Z tych dwie teraz wyjawię. Pierwszą więc była wizja piekła. Pani nasza pokazała nam morze ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze jakby były przezroczystymi czarami lub brunatnymi żarzącymi się węgielkami w ludzkiej postaci. Unosiły się w pożarze, unoszone przez płomienie, które z nich wydobywały się wraz z kłębami dymu. Padały na wszystkie strony jak iskry w czasie wielkich pożarów, bez wagi, w stanie nieważkości, wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego, krzyku. Na ich widok można by ogłupieć i umrzeć ze strachu.
Demony miały straszne i obrzydliwe kształty wstrętnych, nieznanych zwierząt. Lecz i one były przejrzyste i czarne. Ten widok trwał tylko chwilę. Dzięki niech będą Matce Najświętszej, która nas przedtem uspokoiła obietnicą, że nas zabierze do nieba (w pierwszym widzeniu). Bo gdyby tak nie było, sądzę, że bylibyśmy umarli z lęku i przerażenia.
Następnie podnieśliśmy oczy ku naszej Pani, która nam powiedziała z dobrocią i ze smutkiem: «Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca św. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii św. w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Sprawiedliwi będą męczeni, Ojciec św. będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec św. poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju.

2. Druga część fatimskiej tajemnicy – Niepokalane Serce Maryi

Druga tajemnica odnosi się do nabożeństwa Niepokalanego Serca Maryi. Jak już poprzednio mówiłam, Nasza Pani 13 VI 1917 r. zapewniła mnie, że nigdy mnie nie opuści i że Jej Niepokalane Serce będzie zawsze moją ucieczką i drogą, która mnie będzie prowadziła do Boga.
Mówiąc te słowa, rozłożyła swe ręce i przeszyła nasze serca światłością, która z nich płynęła. Wydaje mi się, że tego dnia to światło miało przede wszystkim utwierdzić w nas poznanie i miłość szczególną do Niepokalanego Serca Maryi, tak jak to było w dwóch innych wypadkach odnośnie do Boga i do tajemnicy Trójcy Przenajświętszej. Od tego dnia odczuliśmy w sercu bardziej płomienną miłość do Niepokalanego Serca Maryi. Hiacynta mówiła mi nieraz: «Ta Pani powiedziała, że jej Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga. Kochasz ją bardzo? Ja kocham Jej Serce bardzo. Ono jest tak dobre!» Kiedy Pani w lipcu powiedziała nam w tajemnicy, jak to już wcześniej opisałam, że Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca, aby zapobiec przyszłej wojnie, i że przyjdzie, aby żądać poświęcenia Rosji jej Niepokalanemu Sercu i Komunii św. wynagradzającej w pierwsze soboty, Hiacynta słysząc to powiedziała do mnie: «Tak mi żal, że nie mogę przyjmować Komunii św. na zadośćuczynienie za grzechy popełnione przeciwko Niepokalanemu Sercu Maryi». Mówiłam też już, że Hiacynta spośród aktów strzelistych, które O. Cruz nam polecił, wybrała następujący: «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem». Gdy te słowa wypowiadała, dodawała ze swoją zwykłą prostotą: «Lubię tak bardzo Serce Maryi! Jest to przecież Serce naszej Matki Niebieskiej. Czy ty też lubisz powtarzać: «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem? Ja to tak chętnie czynię. Tak bardzo lubię».
Często zrywała kwiaty polne i śpiewała sobie na melodię, którą spontanicznie sama wymyślała «Słodkie Serce Maryi, bądź moim ratunkiem. Niepokalane Serce Maryi nawróć grzeszników, wybaw dusze z piekła».

 3. Trzecia część fatimskiej tajemnicy

J.M.J.
Trzecia część tajemnicy wyjawionej 13 lipca 1917 w Cova da Iria-Fatima.

Piszę w duchu posłuszeństwa Tobie, mój Boże, który mi to nakazu­jesz poprzez Jego Ekscelencję Czcigodnego Biskupa Leirii i Twoją i moją Najświętszą Matkę.
Po dwóch częściach, które już przedstawiłam, zobaczyliśmy po lewej stronie Naszej Pani nieco wyżej Anioła trzymającego w lewej ręce ognisty miecz; iskrząc się wyrzucał języki ognia, które zdawało się, że podpalą świat; ale gasły one w zetknięciu z blaskiem, jaki promieniował z prawej ręki Naszej Pani w jego kierunku; Anioł wskazując prawą ręką ziemię, powiedział mocnym głosem: Pokuta, Pokuta, Pokuta! I zobaczyliśmy w nieogarnionym świetle, którym jest Bóg: „coś podobnego do tego, jak widzi się osoby w zwierciadle, kiedy przechodzą przed nim” Biskupa odzianego w Biel „mieliśmy przeczucie, że to jest Ojciec Święty”. Wielu innych Biskupów, Kapłanów, zakonników i zakonnic wchodzących na stromą górę, na której szczycie znajdował się wielki Krzyż zbity z nieociosanych belek jak gdyby z drzewa korkowego pokrytego korą; Ojciec Święty, zanim tam dotarł, przeszedł przez wielkie miasto w połowie zruj­nowane i na poły drżący, chwiejnym krokiem, udręczony bólem i cier­pieniem, szedł modląc się za dusze martwych ludzi, których ciała napo­tykał na swojej drodze; doszedłszy do szczytu góry, klęcząc u stóp wiel­kiego Krzyża, został zabity przez grupę żołnierzy, którzy kilka razy ugo­dzili go pociskami z broni palnej i strzałami z łuku i w ten sam sposób zginęli jeden po drugim inni Biskupi Kapłani, zakonnicy i zakonnice oraz wiele osób świeckich, mężczyzn i kobiet różnych klas i pozycji. Pod dwoma ramionami Krzyża były dwa Anioły, każdy trzymający w ręce konewkę z kryształu, do których zbierali krew Męczenników i nią skrapiali dusze zbliżające się do Boga.
Tuy-3-1-1944

Tłumaczenie odtwarza wiernie tekst oryginalny, w tym także niedokładności interpunkcji, co zresztą nie przeszkadza w zrozumieniu tego, co widząca chciała powiedzieć.

Orędzie fatimskie, Kongregacja Nauki Wiary, Citta del Vaticano 2000

(Źródło: http://www.sekretariatfatimski.pl/fatima-objawienia-403/264-trzecia-cz-tajemnicy-fatimskiej )

…………………………………………………………………………………

Linki do tekstów cytowanych:

Osoby ze schizofrenią swój głos w głowie uznają za obcy. „Nauka w Polsce”, Servis PAP, 22.07.2015 – http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news,405857,psycholog-osoby-ze-schizofrenia-swoj-glos-w-glowie-uznaja-za-obcy.html

– Olga Woźniak, Skąd się biorą halucynacje? Magazyn „Focus” – http://www.focus.pl/sekrety-nauki/skad-sie-biora-halucynacje-12176

– Rozmowa z prymasem abp Wojciechem Polakiem – http://www.polskieradio.pl/13/53/Artykul/1752551,Sygnaly-Dnia-14-kwietnia-2017-roku-rozmowa-z-prymasem-Polski-Wojciechem-Polakiem

– Wypowiedź posła PiS Jacka Żalka – http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/babilon-o-projekcie-uchwaly-o-fatimie,724721.html

– Objawienia św. Faustyny Kowalskiej – http://www.zaufaj.com/dzienniczek-swietej/529.html?task=view

– Objawienia Rozalii Celakówny: Ewa Wieczorek: „Służebnica Boża Rozalia Celakówna. Życie i misja” – http://www.regnumchristi.com.pl/celakowna.pdf

– Objawienia fatimskie – http://www.sekretariatfatimski.pl/fatima-objawienia-403/397-objawienia-matki-boej-w-fatimie-1917 ; http://www.sekretariatfatimski.pl/fatima-objawienia-403/264-trzecia-cz-tajemnicy-fatimskiej

Zdjęcia pochodzą ze stron:

Zdjęcie Łucji i Hiacinty – https://en.wikipedia.org/wiki/Sister_L%C3%BAcia

Zdjęcie Rozalii Celakówny pochodzi z Oficjalnej Strony Biura Postulacji Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny – http://celakowna.pl/

………………………………………………………………………………………………………..

„Prawie polegli”

rally mini-841240_960_720Przybywa nam zasłużonych polityków, którzy o mało nie zginęli w katastrofach komunikacyjnych. Będzie ich coraz więcej, dlatego potrzebna jest nowa nazwa, odpowiednio wzniosła, którą będzie można ich określać przy okazji różnych uroczystości partyjnych i państwowych. Nieważne, że pozwalali na bardzo nieostrożną jazdę, narażając innych i siebie. Ważne, że ledwo uszli z życiem. Proponuję nazwę: prawie polegli. Nie można ich wszak nazwać „poległymi”, ale „prawie poległymi” można.

A oto lista >prawie poległych<:

Andrzej Duda

Antoni Macierewicz

Beata Szydło.

W elegii poświęconej tym katastrofom czytamy:

A jak dobrze pójdzie

To naród nasz zyska

Nowych poległych

W historii igrzyskach

(Cała elegia: https://polskiateista.pl/peryferiadaleszka/drugim-obiegu-bor/ )

PS. Bywam pytany, dlaczego na liście „prawie poległych” nie ma b. premiera Leszka Millera. Wyjaśnienie jest proste. Honorowy tytuł poległego w katastrofach komunikacyjnych pisowscy politycy wprowadzili dopiero po 2010 r. i nie należy go stosować wstecz. Dotyczy to logicznie także tytułu „prawie poległy” (Leszek Miller doświadczył katastrofy w 2003 r.). Ponadto Leszek Miller należy do „gorszego sortu” i  żadne honorowe tytuły tego rodzaju mu się nie należą. „To oczywiste” – jak mawiał znany polityk pierwszego sortu.

Podsumowując: Nie ma dostatecznego powodu, by Leszka Millera umieszczać na liście >prawie poległych<. Jasne? 

Intronizacja Chrystusa już 19 listopada!!

19 listopada 2016 r., podczas kościelnych uroczystości w sanktuarium w Krakowie-Łagiewnikach, Polska – jak głosi episkopat – ma uznać królowanie Jezusa Chrystusa. Kulminacyjny punkt, to odmówienie „Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana”. Następnego dnia podobne obchody mają się odbywać we wszystkich kościołach. Później „Jubileuszowy Akt” będzie propagowany w parafiach oraz w ruchach i grupach przykościelnych. Dokument ten kończy się słowami: „Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa”.

Uroczystości te Kościół połączył z jubileuszem chrztu Mieszka I. Chrzest władcy Kościół nazywa – wbrew prawdzie historycznej – „Chrztem Polski”. Podobnie bezpodstawnie twierdzi, że to Polska uzna królowanie Jezusa Chrystusa.

Trzeba powiedzieć wyraźnie, ani chrzest Mieszka nie był chrztem Polski, ani obecne uroczystości nie są uznaniem przez Polskę królowania Chrystusa. 

„Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” i obchody z nim związane, tylko w niewielkim stopniu mają charakter religijny. „Jubileuszowy Akt” zawiera ideologię polityczną wyznawaną przez biskupów, wyrażoną językiem religijnym, oraz określa kierunek ich politycznej działalności. Jaka to ideologia? Jaki kierunek? Niedwuznacznie celem jest klerykalizacja państwa i społeczeństwa polskiego, tj. jak najdalej idące podporządkowanie władzom Kościoła państwa, prawa, życia publicznego i prywatnego.

Europa w ciągu dwóch ostatnich stuleci wyzwoliła się z praw wprowadzanych pod dyktando kościołów, przeciwstawiając im prawa człowieka. Prawa te Kościół katolicki zdecydowanie zwalczał aż do drugiego soboru watykańskiego (1962-1965), kiedy to uznał je w ograniczonej postaci. Klerykalizacja nie przestała jednak straszyć. Chociaż dziś budowa państw wyznaniowych w Europie jest na szczęście utopią, w krajach takich jak Polska Kościół może osiągać częściowe sukcesy, na szkodę ogółu.

Poza drenowaniem społeczeństwa, by utrzymać rozdęty kościelny aparat, księży, katechetów, kapelanów, parafie, kurie biskupie, instytucje, kościoły i budynki kościelne, których ciągle przybywa, coś innego może zacząć dolegać zwykłym obywatelom. To opresyjność w sferze obyczajowej i religijnej. Wystarczy wsłuchać się w głos ludzi Kościoła, by zrozumieć, jakie skrywane pomysły mogą ujrzeć światło dzienne.

Na horyzoncie majaczy całkowity zakaz aborcji i karanie więzieniem kobiet za aborcję, całkowity zakaz używania środków antykoncepcyjnych, represjonowanie homoseksualizmu, zakaz in vitro, zakaz prowadzenia badań prenatalnych (także USG), klerykalizacja szkolnictwa, w nieco dalszej perspektywie zakaz rozwodów, karalność seksu przed i pozamałżeńskiego (tak jest w państwach islamistycznych, a najostrzejsze kary dotyczą kobiet), odrzucenie zasady równości kobiet i mężczyzn, ograniczenie wolności religijnej i wprowadzenie w znacznym zakresie cenzury kościelno-państwowej. Co jeszcze?

Władze kościelne mogą dziś sprawiać wrażenie, jakby nie chciały stosować represji. Ale gdyby mogły, to by chciały.

Biskupi polscy nie pogodzili się z rozdziałem państwa i Kościoła. Uznają doktrynę wyższości „prawa bożego” nad prawem stanowionym w demokratycznym państwie, zgodnym z prawami człowieka ustalonymi w dokumentach międzynarodowych. Mówią otwarcie, że chcą daleko idących zmian prawa obowiązującego w Polsce. I to oni mieliby decydować, jakie to prawo ma być, interpretując zgodnie ze swoim interesem Pismo Święte. Zasady zawarte w Piśmie Świętym, także w Dekalogu, są zwięzłe, nieprecyzyjne i niedostosowane do współczesnych warunków. Władze kościelne interpretują je jak chcą, tak zresztą jest od wieków.

W Polsce, jak na razie, biskupie „prawo boże” (nazywane też „prawem naturalnym”, co jest mylące) nie stoi ponad prawem stanowionym, które ma respektować prawa człowieka ustalone w dokumentach międzynarodowych. Biskupom to nie w smak. Są przekonani, że w obecnej sytuacji politycznej – pisowska większość w Sejmie – mogą dokonać daleko idącej klerykalizacji Polski.

Co można powiedzieć katolikom? Nie powtarzajcie bez zastanowienia słów „Aktu Przyjęcia Chrystusa za Króla”. Tam nie idzie o pogłębienie wiary religijnej, ani o przywrócenie zdrowych zasad moralnych. Idzie o klerykalizację Polski. Kościelna opresyjność dotknie także katolików.

Tylko społeczny sprzeciw może powstrzymać biskupów i pisowskich polityków przed daleko idącą klerykalizacją Polski. Jeżeli sprzeciw będzie słaby, będziemy żyć w coraz bardzie opresyjnym państwie i społeczeństwie. Odczują to wszyscy.

Uroczystości „przyjęcia Chrystusa za króla” same z siebie nie stwarzają bezpośredniego zagrożenia. Ale są sposobem oddziaływania władz kościelnych na polskie społeczeństwo, promowania klerykalizmu. Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” ujawnia polityczne ambicje, ideologię i dążenia biskupów polskich. Nie łudźmy się, biskupi nie wyzbyli się snu o katolickim państwie wyznaniowym. – Alvert Jann

* * *

O intronizacji Chrystusa na króla Polski piszę w dwóch artykułach:

Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/

Gra królem Chrystusem” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/gra-krolem-chrystusem/ . W artykule tym szerzej komentuję treść „Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana” oraz zamieszczam pełny jego tekst.

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/

Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

…………………………………………………………………………………………………

* * *

Gra królem Chrystusem

 

 hearts-884196_960_720Podczas uroczystości kościelnych w listopadzie 2016 r. ma być odmówiony „Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana”. Dokument ten, przygotowany przez episkopat, warto przeczytać uważnie. Jest on efektem ciągnącej się od lat sprawy intronizacji Chrystusa na „Króla Polski”. Warto zobaczyć, jak królem Chrystusem grają dziś biskupi.

O kwestii intronizacji pisałem przed miesiącem. Dziś o samym „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” (będę używał tej skróconej nazwy).

My, Polacy”?

W pierwszym zdaniu czytamy: „my, Polacy, stajemy przed Tobą (Jezusem Chrystusem)… by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu”. (…) „uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem”. W zakończeniu stwierdza się: „Oto Polska w 1050. rocznicę swego chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa”.

Dlaczego „my, Polacy”, a nie „my, polscy katolicy”? Dlaczego mówi się, że Polska uznała królowanie Jezusa? Uznali ci, którzy „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” uważają za swój.

Ani episkopat katolicki w Polsce (tj. ogół biskupów), ani katoliccy aktywiści nie są uprawnieni do wypowiadania się w imieniu Polaków, ani do składania symbolicznych deklaracji oddających Polskę i naród pod panowanie Jezusa. Episkopat nie został wybrany przez naród, a chociaż katolicy stanowią w Polsce większość, mit utożsamiający Polaków z katolikami zawsze był fałszywy.

Uznanie panowania Jezusa nad Polską i polskim narodem ma wręcz humorystyczny charakter. „Uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem”. A może polski episkopat uznałby panowanie Jezusa Chrystusa nad Niderlandami? Kiedyś pan Zagłoba podarował Szwedom Niderlandy, dlaczego dziś nie podarować Niderlandów Jezusowi?

spider-1195429_960_720Totalizm

Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” to całkowity odlot (pełny tekst zamieszczam na końcu). Chrystus ma królować wszędzie, we wszystkich dziedzinach życia prywatnego, publicznego i politycznego. Sfera życia świeckiego wolna od jego panowania nie istnieje. Inaczej mówiąc, ma to być panowanie totalne.

Zważywszy, że to władze Kościoła występują w imieniu niewidocznego Chrystusa – jest to akt głoszący panowanie władz kościelnych, a nie panowanie Jezusa. Jak zobaczymy, nie idzie tu o panowanie symboliczne. Władze Kościoła roszczą sobie prawo do ustawowego regulowania życia prywatnego, publicznego i polityki. „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” nie jest tekstem religijnym. To wykład ideologii politycznej wyznawanej przez biskupów polskich, podanej w religijnym sosie.

Przyjrzyjmy się tekstowi Aktu.

Wzywa się, by Chrystus królował „W naszych sercach” i „W naszych rodzinach”, czyli w życiu prywatnym (o ile wiem, dalece nie wszyscy katolicy mają ochotę poddać swoje życie prywatnie pod dyktando władz kościelnych). „W naszych parafiach” – OK.

Dalej mamy rzeczy horrendalne: „W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!”. Z kontekstu wynika, że nie idzie tylko o szkoły i uczelnie katolickie, ale wszystkie, „nasze” znaczy polskie. Wygląda na to, że wszystkie miałyby być poddane kurateli Chrystusa, czyli w praktyce biskupom, bo przecież Chrystus nie może tej kurateli sprawować.

Podobnie w następnym punkcie: „W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!”. Tu nawet nie jest powiedziane „w naszych”. Bez wątpienia idzie nie tylko o katolickie środki komunikacji, ale o wszystkie.

Następnie: „W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku” – Króluj nam Chryste!”. Niedwuznacznie idzie tu o „nasze” w znaczeniu wszelkie. A dalej: „W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!”, czyli wszędzie.

No i dochodzimy do poziomu najwyższego: „W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!” Czyli cały naród i państwo polskie miałyby być poddane panowaniu Chrystusa, co może oznaczać tylko jedno – panowanie episkopatu, biskupów.

Ma obowiązywać prawo boże – i basta!

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” mówi się, na czym królowanie Chrystusa w państwie polskim miałoby polegać. Wzywa się Chrystusa: „Spraw, aby wszystkie podmioty władzy (…) stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi”. O tym, jakie są te prawa, decydować miałyby władze Kościoła. Inaczej być nie może, przecież Chrystus się nie wypowie.

Ostatnio biskupi wielokrotnie ogłaszali doktrynę polityczną, według której „prawo boże” stoi wyżej niż prawo stanowione przez demokratyczne organy państwowe, szanujące prawa człowieka zapisane w dokumentach międzynarodowych. Prawo stanowione – głosi doktryna – ma być zgodne z „prawem bożym”.

Doktryna ta daje władzom kościelnym nieograniczone prawo decydowania o tym, jakie ustawy mają obowiązywać, a jakie nie. Bo trzeba powiedzieć wyraźnie: to, jakie „prawo boże” jest, ustalają władze Kościoła zgodnie ze swoim interesem. Mówią, że robią to na podstawie Pisma Świętego. Ale jest to źródło niejasne, metaforyczne, skrótowe, archaiczne. Władze kościelne i teolodzy znajdują w „Piśmie Świętym” to, co chcą znaleźć. Interpretują jak chcą. Tak jest od wieków. Dowolnym interpretacjom i manipulacjom podlega także Dekalog, czemu sprzyja jego skrótowość i niejasność. Każdy punkt Dekalogu interpretowano i przekręcano w ciągu wieków na wszelkie możliwe sposoby.

Na szczęście w Polsce nie obowiązuje doktryna wyższości prawa bożego nad prawem stanowionym. Obowiązuje w Iranie, gdzie prawo boże (szariat) wywodzone jest z Koranu. Przynosi to opłakane skutki, degraduje Iran, na dłuższą metę nie przetrwa.

W krajach demokratycznych, szanujących prawa człowieka ustalone w dokumentach międzynarodowych, prawo stanowione stoi ponad tzw. prawem bożym, a kościoły muszą podporządkować się prawu stanowionemu, a nie prawo stanowione rzekomemu prawu bożemu.

Żeby nie było wątpliwości, powtórzmy: „prawo boże” (lub koncepcje podobne, jak np. „prawo naturalne” w rozumieniu teologii katolickiej) jest ustalane przez kościoły. Nie ma powodu, by przyznawać kościołom tak wielki przywilej, jak decydowanie o treści ustaw.

broom-1294880_960_720Porządkowanie wszystkiego

Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” mobilizuje wiernych do agresywnej polityki: „Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa”. No, jeżeli katoliccy aktywiści i biskupi wezmą się za „porządkowanie” życia narodowego, a także osobistego i rodzinnego, to możemy oczekiwać zaskakujących propozycji. Owo porządkowanie to jakby zapowiedź ostrej walki, mającej wprowadzić w Polsce prawo boże ustalone przez władze Kościoła.

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” nie ma nawet wzmianki o tym, że porządkując życie osobiste, rodzinne i narodowe władze Kościoła będą szanować prawa człowieka ustalone w dokumentach międzynarodowych, uznawanych również przez Polskę.

Przydałoby się wpisanie do omawianego dokumentu następującego przyrzeczenia: >Przyrzekamy, że będziemy przestrzegać praw człowieka, ustalonych w dokumentach międzynarodowych, w tym praw osób wyznających inne religie, niereligijnych oraz osób o różnych orientacjach seksualnych<. Zamiast tego czytamy: „Przyrzekamy budować Twoje (tj. Chrystusa) królestwo i bronić go w naszym narodzie”, „Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw”.

Biskupom wyraźnie zabrakło chęci, by zatroszczyć się o prawa innych, pamiętali tylko o prawach swoich. Jakby chcieli powiedzieć: To my będziemy panować w imieniu Chrystusa, a wy macie słuchać – i basta. Uderza brak wrażliwości na prawa wszystkich innych poza duchownymi i władzami Kościoła.

bishops-1343063_960_720Superwładza

Królowanie Chrystusa to niedwuznacznie metafora politycznego panowanie episkopatu. Episkopat miałby być czymś na kształt partyjnego komitetu centralnego w państwie komunistycznym – nie rządzi wprost, ale decyduje o wszystkich ważnych sprawach. Albo jak w Iranie, w republice islamskiej, gdzie najwyższą władzę dzierży organ islamskiego duchowieństwa, decyduje jakie ustawy mogą wejść w życie, komu wolno startować w wyborach itp.

Biskupi najwidoczniej uznali, że rządy PiS to doskonała okazja, by zaszaleć, spróbować sklerykalizować wszystko, co się da. By stać się superwładzą stojącą ponad państwem, demokracją i prawami człowieka ustalonymi w dokumentach międzynarodowych. Pod pozorem królowania Chrystusa episkopat uzurpuje sobie rolę najwyższego organu władzy. „Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” ujawnia te niezdrowe dążenia.

psychics-1036496_960_720Panowanie nad światem

W „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” Jezus Chrystus nazywany jest jedynym Władcą państw i narodów. Są tam też następujące słowa: „zawierzamy Tobie (Jezusowi) wszystkie narody świata (…). Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu”. „Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królowanie (…)”.

Warto zastanowić się nad tymi słowami.

Przekonanie, że Jezus Chrystus, bóg chrześcijan, jest prawowitym panem i królem wszystkich narodów, brzmi niedorzecznie. Jezus nie jest prawowitym panem i królem wszystkich narodów świata. To chorobliwa mitomania religijna rodem ze średniowiecza, a zarazem demonstracja religijnej buty. Niedwuznacznie przywołane zostały aspiracje chrześcijaństwa do panowania nad całym światem. A właściwie nie chrześcijaństwa, tylko władz Kościoła katolickiego. Bo przeciętnemu chrześcijaninowi czy katolikowi idea panowania jego religii nad światem jest obca. To władze kościelne takimi wypowiedziami jak powyższa sączą – można powiedzieć bez przesady – jad zatruwający umysły wiernych. Nie powinno być na to zgody wśród samych chrześcijan i katolików. Ci, którzy podobne mamidła głoszą na gruncie jakiejkolwiek religii, źle kończą.

explosion-139433_960_720Straszenie

Mało tego, episkopat nie tylko wzywa wszystkie narody świata do nawrócenia się, ale straszy końcem świata i tym, że nie zostaną zbawione. Oto przyzywa się Jezusa: „Spraw, by (wszystkie narody światarozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu”. No właśnie, bo skończy się czas dany przez Ojca, nastąpi koniec świata i jak do tego czasu nie nawrócą się na katolicyzm, nie zostaną zbawieni. Jezus ma bowiem królować „w każdym narodzie (…) dla zbawienia ludzi”. Sugeruje się dość jasno: te narody świata, które nie nawrócą się, nie dostąpią zbawienia.

Śmiać się? Płakać? Episkopat z całą powagą głosi, że będzie armagedon, koniec świata, wszyscy niewierni zginą marnie. Teolożka Celestyna, moja znajoma, twierdzi na podstawie Pisma Świętego, że Bóg rozliczy najpierw biskupów i księży. „Niektóre metafory w księdze Apokalipsy – mówi Celestyna – wyraźnie odnoszą się do duchowieństwa katolickiego i wskazują, że źle ono skończy, nie przetrwa zawieruchy armagedonu, którą dziś straszą wszystkie narody świata”.

Retoryka? Modlitwa? Metafora?

A może to tylko uroczysta retoryka, styl modlitewny mający wyłącznie znaczenie religijne? Może to wszystko na niby, dla dodania sobie animuszu? A może idzie tylko o pogłębienie wiary religijnej? Nieprawda. Za religijnymi frazami kryją się partykularne interesy władz kościelnych, dążenie do klerykalizacji państwa i społeczeństwa, do zmiany prawa, kontrolowania ustawodawstwa i najważniejszych dziedzin życia społecznego, do umacniania i poszerzania własnych wpływów.

Królowanie Jezusa Chrystusa to z pewnością metafora. Czego? Już wspomniałem. To metafora politycznego panowania episkopatu. O to idzie. Bo przecież Chrystus nie będzie królował, prawo do występowania w jego imieniu rezerwują sobie władze Kościoła. Królowanie Chrystusa ma proste przełożenie na królowanie biskupów. Zgodnie z kościelną ideologią polityczną, wyrażoną językiem religii, to oni mieliby nadzorować wszystkie dziedziny życia osobistego, publicznego i politycznego. Mieliby królować – jak wymieniono w „Akcie Przyjęcia Jezusa za Króla” – w szkołach, uczelniach, mediach, urzędach, miejscach pracy i służby, w miastach i wioskach, w narodzie i państwie polskim, w rodzinach i w umysłach ludzi poddawanych kościelnej indoktrynacji.

Summa summarum:

Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana” brzmi jak napisany w amoku przez katolickiego ekstremistę. Warto zdać sobie sprawę, że w dokumencie tym episkopat głosi ideologię polityczną. Jaką? Panowanie katolickiego episkopatu i przebudowa Polski w państwo i społeczeństwo poddane władzom kościelnym. To katolicki odpowiednik islamizmu. Nie stroni się nawet od średniowiecznej idei panowania chrześcijaństwa na całym świecie.

Akt Przyjęcia Jezusa za Króla” ma być wykorzystywany – jak komentują biskupi – w pracy parafialnej, w diecezjach, w ruchach i wspólnotach katolickich w całej Polsce. Treść tego dokumentu tylko w niewielkim stopniu może służyć autentycznym potrzebom religijnym osób wierzących. Służy przede wszystkim propagowaniu ideologii, której celem jest podporządkowanie życia prywatnego, publicznego i politycznego władzom Kościoła katolickiego.

Nie wiadomo, jak daleko klerykalizacja w Polsce zajdzie. Za radykalizmem biskupów kryje się kalkulacja, że w czasach rządów PiS można grać o wysoką stawkę i dużo wygrać. Episkopat gra królem Chrystusem. „Miłe złego początki, lecz koniec żałosny?” – Alvert Jann

*   *   *

Konferencja Episkopatu Polski

Jubileuszowy Akt Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana

Nieśmiertelny Królu Wieków, Panie Jezu Chryste, nasz Boże i Zbawicielu! W Roku Jubileuszowym 1050-lecia Chrztu Polski, w roku Nadzwyczajnego Jubileuszu Miłosierdzia, oto my, Polacy, stajemy przed Tobą [wraz ze swymi władzami duchownymi i świeckimi], by uznać Twoje Panowanie, poddać się Twemu Prawu, zawierzyć i poświęcić Tobie naszą Ojczyznę i cały Naród.

Wyznajemy wobec nieba i ziemi, że Twego królowania nam potrzeba. Wyznajemy, że Ty jeden masz do nas święte i nigdy nie wygasłe prawa. Dlatego z pokorą chyląc swe czoła przed Tobą, Królem Wszechświata, uznajemy Twe Panowanie nad Polską i całym naszym Narodem, żyjącym w Ojczyźnie i w świecie.

Pragnąc uwielbić majestat Twej potęgi i chwały, z wielką wiarą i miłością wołamy: Króluj nam Chryste!

W naszych sercach – Króluj nam Chryste!

W naszych rodzinach – Króluj nam Chryste!

W naszych parafiach – Króluj nam Chryste!

W naszych szkołach i uczelniach – Króluj nam Chryste!

W środkach społecznej komunikacji – Króluj nam Chryste!

W naszych urzędach, miejscach pracy, służby i odpoczynku – Króluj nam Chryste!

W naszych miastach i wioskach – Króluj nam Chryste!

W całym Narodzie i Państwie Polskim – Króluj nam Chryste!

Błogosławimy Cię i dziękujemy Ci Panie Jezu Chryste:

Za niezgłębioną Miłość Twojego Najświętszego Serca – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za łaskę chrztu świętego i przymierze z naszym Narodem zawarte przed wiekami – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za macierzyńską i królewską obecność Maryi w naszych dziejach – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za Twoje wielkie Miłosierdzie okazywane nam stale – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Za Twą wierność mimo naszych zdrad i słabości – Chryste nasz Królu, dziękujemy!

Świadomi naszych win i zniewag zadanych Twemu Sercu przepraszamy za wszelkie nasze grzechy, a zwłaszcza za odwracanie się od wiary świętej, za brak miłości względem Ciebie i bliźnich. Przepraszamy Cię za narodowe grzechy społeczne, za wszelkie wady, nałogi i zniewolenia. Wyrzekamy się złego ducha i wszystkich jego spraw.

Pokornie poddajemy się Twemu Panowaniu i Twemu Prawu. Zobowiązujemy się porządkować całe nasze życie osobiste, rodzinne i narodowe według Twego prawa:

Przyrzekamy bronić Twej świętej czci, głosić Twą królewską chwałę – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy pełnić Twoją wolę i strzec prawości naszych sumień – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy troszczyć się o świętość naszych rodzin i chrześcijańskie wychowanie dzieci – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy budować Twoje królestwo i bronić go w naszym narodzie – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Przyrzekamy czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw – Chryste nasz Królu, przyrzekamy!

Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi.

Chryste Królu, z ufnością zawierzamy Twemu Miłosierdziu wszystko, co Polskę stanowi, a zwłaszcza tych członków Narodu, którzy nie podążają Twymi drogami. Obdarz ich swą łaską, oświeć mocą Ducha Świętego i wszystkich nas doprowadź do wiecznej jedności z Ojcem.

W imię miłości bratniej zawierzamy Tobie wszystkie narody świata, a zwłaszcza te, które stały się sprawcami naszego polskiego krzyża. Spraw, by rozpoznały w Tobie swego prawowitego Pana i Króla i wykorzystały czas dany im przez Ojca na dobrowolne poddanie się Twojemu panowaniu.

Panie Jezu Chryste, Królu naszych serc, racz uczynić serca nasze na wzór Najświętszego Serca Twego.

Niech Twój Święty Duch zstąpi i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. Niech wspiera nas w realizacji zobowiązań płynących z tego narodowego aktu, chroni od zła i dokonuje naszego uświęcenia.

W Niepokalanym Sercu Maryi składamy nasze postanowienia i zobowiązania. Matczynej opiece Królowej Polski i wstawiennictwu świętych Patronów naszej Ojczyzny wszyscy się powierzamy.

Króluj nam Chryste! Króluj w naszej Ojczyźnie, króluj w każdym narodzie – na większą chwałę Przenajświętszej Trójcy i dla zbawienia ludzi. Spraw, aby naszą Ojczyznę i świat cały objęło Twe Królestwo: królestwo prawdy i życia, królestwo świętości i łaski, królestwo sprawiedliwości, miłości i pokoju.

Oto Polska w 1050. rocznicę swego Chrztu uroczyście uznała królowanie Jezusa Chrystusa.

(Źródło: Konferencja Episkopatu Polski – http://episkopat.pl/jubileuszowy-akt-przyjecia-jezusa-chrystusa-za-krola-i-pana-2/ )

…………………………………………………………………… 

O intronizacji Chrystusa na portalu polskiateista.pl:

Mariusz „Intronizacja, czyli jak manipuluje >plebsem< Episkopat” – https://polskiateista.pl/kaprawymokiem/intronizacja-czyli-manipuluje-plebsem-episkopat/ 

Alvert Jann „Intronizacji Chrystusa nie będzie …” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/intronizacji-chrystusa-bedzie/ 

„Prawdziwa Ameryka”, „Prawdziwa Polska”. Komentarz na gorąco.

uncle-sam-159463_960_720Przed chwilą wysłuchałem głosu korespondenta TVN24 w Nowym Jorku. Mówił, komentując wynik wyborów (cytuję z pamięci, ale wiernie), że prawdziwa Ameryka to nie Nowy Jork, to małe miasteczka. Rozumiem, że to pewien zwrot retoryczny, ale nie mogę powstrzymać się od uwagi, że należałoby z niego zrezygnować, a nie powielać (nie pierwszy raz ten korespondent to mówi). Zarówno Nowy Jork, Kalifornia i wielkie miasta, w których w większości głosowano na Clinton, jak i małe miasteczka i rejony rolnicze, gdzie głosowano częściej na Trumpa – to Ameryka. Nie można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z prawdziwą i nieprawdziwą Ameryką. Takie etykietowanie to absurd. Amerykanie są podzieleni w bardzo wielu sprawach, nie tylko w preferencjach wyborczych. Dzielenie na prawdziwą i nieprawdziwą Amerykę jest niemądre.

Czy w Polsce Warszawa, Wrocław, Gdańsk i inne duże miasta, to nieprawdziwa Polska? Zaś wsie i miasteczka białostockie, podlaskie, podkarpackie, to prawdziwa Polska? Absurd.

Rozumiem retorykę języka komentatorów i ich dążenie do ubarwienia swoich korespondencji. Ale mogliby się powstrzymać od retoryki absurdu. – Alvert Jann

PiS nie jest mocny

38 proc. badanych ufa prezydentowi Dudzie, a 50 proc. dobrze ocenia jego pracę. To słaby wynik, świadczy, że prezydent po czterech miesiącach sprawowania urzędu nie zyskuje na popularności. W wyborach w I turze uzyskał 34,76 proc. głosów, w drugiej turze 51,55 proc. Porównując obecne notowania prezydenta z wynikami wyborów, trudno mówić o wzroście poparcia. A Ryszard Petru, wyrastający na lidera opozycji, zyskał 32 proc. zaufania. To niewiele mniej niż prezydent (sondaż Millward Brown z 3 grudnia br).

Artykuł redakcyjny na portalu wPolityce.pl: 38 proc. badanych ufa prezydentowi Andrzejowi Dudzie” to próba odwracania kota ogonem, a nie poważna ocena. Zwykle po wyborach zwycięscy politycy poprawiają swoją pozycję, zyskują swoistą premię za sukces. PiS drepce w miejscu, ma w Sejmie większość, może przegłosować ustawy, ale nie jest tak mocny, jak się często obserwatorom wydaje.

Również notowania PiS i rządu są słabe, nie wskazują na wzrost poparcia.

Poparcie dla PiS utrzymuje się na poziomie uzyskanym w wyborach sejmowych – nie można tego nazwać sukcesem. PiS uzyskał w wyborach 37,58 proc. głosów i wyniki sondażowe oscylują wokół tej wielkości; w ostatnich dwóch sondażach z 27-28 listopada i 3 grudnia (IBRiS i Millward Brown) jest to mniej – 35 i 32 proc. Pisowski sojusznik Kukiz’15 (w wyborach 8,81 proc.) nie zyskuje, raczej słabnie. Bardzo duży wzrost poparcia notuje natomiast Nowoczesna, zdecydowanie opozycyjna wobec PiS (w wyborach 7,60 proc., w sondażach obecnie ok. 20 proc.). Łącznie poparcie dla Nowoczesnej i PO jest wyższe niż dla PiS. Scena polityczna nie jest zabetonowana, możliwe są znaczne zmiany, nowi mają szansę.

Rząd i pani premier Szydło rządzą krótko, ale nie zdołali wzbudzić nadziei na lepszą przyszłość. Po miodowym miesiącu pani premier ufa 30 proc. badanych, to bardzo słaby wynik.

 PiS nie jest mocny.

Wprawdzie wyniki sondaży w Polsce z różnych powodów różnią się, to jednak dają dobre rozeznanie w pozycji/rankingu partii politycznych i polityków. Wskazują też trendy, kierunki, w jakich zmienia się poparcie udzielane partiom politycznym i politykom. Nie powinno się ignorować sondaży, trzeba natomiast pamiętać, że wynik jest zawsze tylko przybliżeniem do rzeczywistości. Sondaże, które uwzględniłem, zasługują na uwagę. Dodam, że zostały przeprowadzone na reprezentatywnej próbie osób pełnoletnich, inaczej nie byłoby warto nimi się zajmować w tym miejscu.

Alvert Jann

Blog „Ćwiczenia z ateizmu” – https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi/cwiczenia-z-ateizmu/: „Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia”.

O polityce piszę w: „Komentarz do debaty przedwyborczej: Republika wyznaniowa” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/komentarz-do-debaty-przedwyborczej-republika-wyznaniowa/

Ponadto zachęcam do przeczytania:

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

Wpisy Obserwatorium

Bez recenzji… reedycja z 2015 roku

Powtórzę za Agnieszką Wiśniewską ( GW ) – recenzji nie będzie – to zbyt ważny film.

Mowa o efektach pracy Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego, którzy przez trzy lata próbowali dowiedzieć się co robiły, jak żyły i czego dokonały kobiety w ruchu „Solidarność”, wszak było ich 50%, a jednak historia o nich milczy.

Ja „miętka” jestem – oczywiście poryczałam się, ale to były zdrowe łzy i taki spust emocji, gdzieś przez lata ukrytych głęboko, i nawet nie żal stał na straży słonego akwenu, tylko jakaś zawziętość w obronie poczucia godności. Obrazy, dźwięk, atmosfera tamtych wydarzeń, pewna prawda tamtego czasu, pomijana uporczywie przez ćwierć wieku – wszystko to sprawiło, że tama puściła, i polały się rzęsiste…

Podczas spotkania z autorami filmu, Martą Dzido i Piotrem Śliwowskim w Piwnicy Pod Baranami w Krakowie, mogliśmy zadać pytania, usłyszeć wyczerpujące odpowiedzi, posłuchać o trzech latach pracy nad filmem, o dziesiątkach godzin spędzonych w archiwach IPN-u i innych, polskich i zagranicznych…

taśmy

To co mnie uderzyło to informacja, gdzie znajdowały się filmy pokazujące kobiety solidarności – otóż znajdowały się w kasetach podpisanych – ” materiały odrzucone” – zostawiam to bez komentarza, bo przychodzą mi do głowy wyłącznie określenia uważane powszechnie za wulgarne.

Pokuszę się natomiast o próbę odpowiedzi na pytanie : dlaczego kobiety pozwoliły na taką marginalizację, mimo, że ich rola, jak pokazuje film, była fundamentalnie ważna i co ważniejsze skuteczna.

indeks2

Po pierwsze dlatego, że kobiety mają silnie zasymilowane przekonanie, że ich miejsce jest u boku, na zapleczu, gdzieś z tyłu, gdzie nie dochodzi światło reflektorów, nie mówiąc już o fleszach… Kiedy skończyła się walka, nerwy, strajki i zadymy, kiedy opadł pył, to przy okrągłym stole zasiedli panowie. Kobietom nawet nie przeszło przez myśl, że to nie jest w porządku, że do tego stołu zaproszono literalnie – jedną kobietę ! Fantastycznie tę postawę zaprezentowała Janina Jankowska, autorka Rozmów z twórcami „Solidarności”, ale ten kobiecy rys trzeba zobaczyć na własne oczy- słowa nie wystarczą…

images3

 

Kiedy sięgam pamięcią do tamtych wydarzeń, przypominam sobie jakie mieliśmy obawy co do dalszych kroków Wałęsy, ale dopiero wczoraj zobaczyłam, że były to obawy słuszne. Otóż obawialiśmy się że stoczniowcy z Gdańska pękną, co byłoby powtórzeniem błędów poprzednich ruchów wolnościowych jakie miały miejsce w Polsce Ludowej.

 

indeks6

Tymczasem nie tylko, że nie pękli, ale po załatwieniu swoich postulatów strajkowych ogłosili strajk solidarnościowy z innymi zakładami pracy w całym kraju, co oznaczało, że strajk generalny trwa do odwołania. Ale dopiero wczoraj zobaczyłam jak było blisko do katastrofy i zaprzepaszczenia osiągniętej pozycji negocjacyjnej. Otóż prawda jest taka, że komitet strajkowy po podpisaniu porozumienia z rządem odtrąbił sukces i miał zamiar zakończyć strajk. Ludzie zaczęli opuszczać zakład, wiadomo zmęczeni, brudni, głodni, zapewne cieszyli się, że mogą wrócić do domu… Ale tu wkroczyły trzy kobiety: Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska i Ewa Ossowska , które podbiły stawkę, zatrzymały ludzi i strajk trwał nadal, ku radości całej Polski, która obserwowała w napięciu bieg wydarzeń.

Z dzisiejszej perspektywy był to najistotniejszy moment w historii Solidarności.  Tylko dzięki przytomności umysłu tych trzech kobiet, Solidarność odniosła swój spektakularny sukces. To od tego momentu władza ludowa zaczęła naprawdę liczyć się z Solidarnością, bo zobaczyli, że ten ruch jest poważnym graczem.

powielacz2

Zobaczycie w tym dokumencie także inny wątek – solidarność podziemną, drukarnie, kolportaż, organizacje miejsc noclegowych dla ukrywających się członków ruchu – i to jest dziedzina w której dominują kobiety. To one działały bez jednej chwili przerwy, gdy mężczyzn pozamykano w więzieniach.

Natomiast kiedy  Solidarność zarejestrowano jako legalny związek zawodowy, kobiety zajęły swoje zwykłe miejsce w szeregu…czyli na samym końcu. I tkwią tam do dziś, niektóre miały mniej szczęścia i żeby je znaleźć musiały emigrować z wolnej Polski, wiele straciło pracę lub zdrowie lub jedno i drugie. I też o nich nikt nie pamięta, lub nie chce pamiętać.   Zrobiły to nie mając chyba świadomości, że swoją postawą, rozwagą, mądrością i wyczuciem dały wystarczający powód by je doceniono i by je zaproszono do tworzenia nowej rzeczywistości.

A co zrobili panowie Solidarności dla kobiet w wolnej Polsce? O tym można poczytać tutaj

Jeśli będziecie mieli okazję zobaczyć ten dokument – „Solidarność według kobiet” – zróbcie to koniecznie. Jeśli urodziłeś/aś  się po transformacji masz jedyną w swoim rodzaju okazję zobaczyć historię z perspektywy kobiecej definicji prawdy – zobaczysz, że to zupełnie inna historia od tych jakie znasz. Jeśli pamiętasz tamten czas nie zapomnij zaopatrzyć się w chusteczki.

Tu nie ma żadnej polityki. Tu jest hucpa i bezprawie. Polska stała się pyskatym parweniuszem Europy.

Kiedy po raz pierwszy Prawo i Sprawiedliwość przyssało się do władzy w 2005 roku, mówiłam  partnerowi na pocieszenie – nie martw się. Może Polacy muszą zobaczyć na własne oczy, poczuć na własnej skórze czym pachnie ta formacja. No wiesz, czasem im gorzej tym lepiej. 

Skwitował moje  gadanie tak – PIS to najgroźniejszy psuj pod słońcem. Rozwalić, zniszczyć jest bardzo łatwo. Naprawić będzie bardzo trudno.

 

 

Potem był 2007 rok, potem osiem lat rządziło PO. Rządy PO też mnie rozczarowały… Priorytety PO, to nie były moje priorytety. Ale to była jakaś polityka. Mogła się podobać, albo nie. W 2015 roku głosowałam na Razem – młodą formację, podobno lewicową. Byłam tak spragniona innego podejścia do ludzi, że nawet wstąpiłam w szeregi tej partii. Tak, tak! Miłość jest ślepa…

 

 

 

W tamtych wyborach wygrała partia Kaczyńskiego. Platforma Obywatelska przegrała, bo wyborcy nie kupili tym razem strategii straszenia PIS-em, a poza tym nie byłam jedyną, która czuła się oszukana i wykorzystana… I przede wszystkim – co to za wybór miedzy dżumą a cholerą? Większość uprawnionych  do głosowania nie wzięła udziału w wyborach. Przez cztery lata PIS miała większość w sejmie i zrezygnowała z polityki na rzecz destrukcji systemu demokratycznego państwa. Zrobiła to koncertowo, nie niepokojona przez opozycję, ignorując wielotysięczne demonstracje uliczne obywateli. Po drodze wielokrotnie ośmieszyła Polskę na forum międzynarodowym, i sądząc z wyniku wyborów w 2019 roku – musiało się to bardzo podobać jej wyborcom.

 

 

Kiedy patrzę na scenę polityczną, to niestety nie widzę jakiegoś specjalnego zróżnicowania. Przeważa generalnie POPULIZM  we wszystkich możliwych narracjach. Lewica opowiada o tym jak się troszczy o ludzi, choć wcale tego nie robi;  centrum straszy wyborców upadkiem gospodarki, czyli jak zwykle, a partie konserwatywne / prawicowe populizm mają we krwi – on ją napędza, czaruje, odpowiednio wcześniej sformatowany, elektorat. A co łączy wszystkie partie? Wszystkie partie włażą, z wazeliną lub bez, w tyłek kościołowi katolickiemu. Kościół trzyma zaś wszystkich na dystans, mocniej lub słabiej, chętniej lub mniej chętnie za jajca. Czując ten czuły uścisk, politycy jak ognia unikają słowa – świeckość, neutralność światopoglądowa, prawo do aborcji, równość, solidarność, katastrofa klimatyczna, a ostatnio nawet ekologia nie przechodzi im przez gardło.

 

 

Miałam kiedyś okazję zadać mądrej kobiecie z lewicy pytanie – co sprawia, że politycy tak się boją kościoła? Dlaczego zachowują się jakby nie wiedzieli, że to państwo w państwie istnieje wyłącznie z powodu tego ich nieuzasadnionego strachu. Zostałam poinformowana, że dziesięć tysięcy parafii to bardzo groźna i bardzo wydajna agitacja w okresie wyborów i nikt, żadna formacja, nie chce być z tych ambon napiętnowana i wskazana wyborcom, jako ta zła, najgorsza i potępiona przez Boga i kościół.

 

 

 

I wtedy potwierdziło mi się, że politycy są odklejeni od rzeczywistości. że nie umieją liczyć, oraz że są zwyczajnie leniwi, mało kreatywni i zaślepieni własnym strachem. Nie umieją liczyć, bo 24% elektoratu głosującego na PIS  to nie jest większość społeczeństwa; Są leniwi, bo nie chce im się dotrzeć do pozostałych 76% uprawnionych, w tym około 50% stale olewających wybory. Kreatywni nie są, bo wciąż trzymają się kurczowo swoich nieuzasadnionych wyobrażeń o potędze kościoła, co naturalnie powoduje coś w rodzaju paraliżu i brak otwartości na inne opcje rozwiązania tego swoistego węzła gordyjskiego.

 

 

I co ciekawe – teraz kiedy mamy przed sobą termin nielegalnych wyborów ustalony na 10 maja – „opozycja” , przynajmniej jej część, nawołuje  byśmy wzięli w nich udział, chociaż akurat tym razem nie są to żadne wybory, tylko logistyczne przedsięwzięcie za ciężkie, nasze(!) pieniądze, są kropką nad „i” całego zestawu fanaberii Kaczyńskiego, w wyniku czego nie dokona się absolutnie żaden wybór. Wynik jest ustalony, wiadomo, że nikt go nie zaskarży – nie ma do kogo i nie ma odpowiedniej procedury – zatem do czego tak naprawdę nawołuje „opozycja” ? Czy opozycja w ogóle wie co robi? Wątpię.

 

Czy zauważyliście, że kosciół schował się za węgłem, zamknął się za spiżowymi bramami swoich wypasionych siedzib? Oni, tak chętnie wypowiadający się na każdy temat, nagle nabrali wody w usta i niezbornie coś tam bąkają niezrozumiale… Wiecie co się dzieje? Kościół się przyczaił. Zajął z góry ustalone pozycje i zastanawia się do kogo się przyklei kiedy minie kryzys epidemiczny, klęska żywiołowa i ustanie bujanie na politycznych falach. A przyklei się do tego, kto będzie gwarantował im dalszą prosperity na kolejne dekady. Ciekawe kto obejmie funkcję po PIS-ie i nadal będzie oddawał haracz  kościelnej mafii, za ochronę interesów politycznych swojej formacji…

Kościół zachowa się dokładnie tak, jak ma to w zwyczaju i jak zachował się w latach 80-tych – wtedy też nie wiedział jak się skończy rozróba solidarnościowa, zwłaszcza, że dysydentami byli ludzie z KIK-u – a więc wykształceni inteligenci, a ci nie byli do końca przewidywalni. Jak wiecie z najnowszej historii – owi dysydenci nie okazali się być wystarczająco przewidujący i oddali Polskę w łapy hierarchów. Podobno nie wzięli pod uwagę, że kościół nie potrafi się samoograniczać – czyli że weźmie wszystko co się mu zaoferuje…  i jeszcze więcej.

 

 

I w tym momencie sugerowałabym jednak, żeby politycy zdali sobie sprawę z tego, że  nawet jeśli mamy w Polsce dziesięć tysięcy parafii i tyleż propagandzistów w koloratce – to jednak słuchaczy jest drastycznie mało. Że wobec tego, istnieje pilna potrzeba budowania relacji z pozostałym elektoratem, którego pozyskać można dziś jedynie przekonującym programem i narracją, w której nie straszy się PIS-em, tylko odsłania nowe perspektywy rozwoju dla Polski i dla każdego obywatela z osobna. Jeżeli opozycja tego nie potrafi – może się rozwiązać, oddać mandaty poselskie i pójść w odstawkę, jako nikomu do niczego nie potrzebna siła bez mocy przerobowych, bez koncepcji i pomysłu na konstruktywną działalność polityczną.

 

 

Czemu piszę tak nieładnie o wszystkich? Bo jestem wściekła. Bo nie chce mi się już gadać o politykach, o uśpionych, a także sprzedajnych elitach, o inteligentach kolaborujących z kościołem, o naukowcach, którzy szukają „boskiej cząstki” i kropią wodą święconą wszystko co się da w instytutach, i o cwaniaczkach, którzy nie wiadomo kiedy zmienili statuty wyższych uczelni po to, by  wpisać do nich obronę wartości chrześcijańskich i wyrzucić z nich humanizm.

 

 

Martwię się, jak będę żyła po odtrąbieniu pandemii, gdy wirus pozostanie w naszej populacji, która nabędzie odporność zbiorową. Każdy będzie dla mnie zagrożeniem, bo moja odporność będzie żadna, dopóki nie pojawi się dobra 100% skuteczna szczepionka. A co jeśli wirus zacznie gwałtownie mutować? Co roku będzie nowa szczepionka? Tak jak na grypę? Za dużo pytań bez odpowiedzi, za dużo.

 


Tak wyglądają tulipany po 27 godzinach od ścięcia – usychają stojąc w wodzie po szyję

Susza. To jest temat. To jest prawdziwy widoczny gołym okiem problem. A nasz rząd właśnie wyprzedaje gigantyczne ilości zboża. Za chwile rozpoczną się zbiorowe modły o deszcz… I oby nie stało się tak jak przed laty – modlili się w sejmie o deszcz, wiadomość poszybowała do niebios, ale miała cholernie duże opóźnienie i potem mieliśmy powodzie i trąby powietrzne… Oj coś z tą relacja z bogiem nie najlepiej im idzie. A może ich bóg się wkurzył na ich głupotę i posłał im odpowiedź w postaci znaków – czytajcie więc znaki świętoszkowaci, kryptoateiści – hipokryci… Wciąż wam to mówię – czytajcie znaki.

 

Kuna2020Kraków

 

 

 

Pięć lat prezydentury Andrzeja Dudy i jego udział w łamaniu prawa i destrukcji sądownictwa w Polsce. TVN24 zaleca powtórkę wiedzy na ten temat.

 

Znakomita kompilacja materiałów prasowych i filmowych relacji pochodzących z TVN 24

 

… dotycząca udziału prezydenta RP Andrzeja Dudy w procesie rozkładu trzeciego filaru władzy w demokracji państwa prawnego.

Nie mówię, że sądownictwo w Polsce działało idealnie. Ono od dawna wymagało reformy i przemyślenia od początku przyczyn dysfunkcji w zakresie jego działania. Jednakowoż, to co zrobił PIS nie jest reformą, tylko całkowitym jej zaprzeczeniem oraz przejęciem kontroli nad jego funkcjonowaniem. A to już proszę Państwa jest działanie zmierzające do dyktatury i władzy autorytarnej i nie ma nic wspólnego z demokratycznym ustrojem, na który się umówiliśmy zgodnie z konstytucją.

Ponieważ nasza wspólna pamięć jest ograniczona i krótka – zalecam powtórkę z najnowszej historii pięciu ostatnich lat przypadających na okres prezydentury Andrzeja Dudy. Powtórka matką wiedzy!

 

https://tvn24.pl/programy/piec-lat-prezydentury-andrzeja-dudy-ijego-rola-wsadowej-rewolucji-pis-3100812?fbclid=IwAR30EDHe0KKOfXzFZOUPHLEgGEb6eEn1mU6Pl6UGENw3S5opMdKgE6B0alY

 

Kuna 2020 Kraków

 

Fot. Michał Mutor / Agencja Gazeta

Tomasz Raczek tłumaczy Gowinowi co to jest satyra i że w „Pierwszym kuszeniu Chrystusa” nie chodzi o propagowanie homoseksualizmu, a wręcz przeciwnie

A mówiłam weźcie oglądajcie film, bo za moment może go nie być. Chociaż jak umowa to umowa. A wydaje się , że skoro Netlix może udostępniać na swoim portalu takie filmy jak  „Smoleńsk”, nieprawdopodobną, absurdalną chałę,  opartą o bredzenia naprutego ministra, to może udostępniać w ramach konsensusu doskonałą satyrę jako bonus na święta dla swoich odbiorców, ewentualnie jako rekompensatę, że musieli trafić na tej zacnej platformie wspomnianą produkcję propagandy PIS-owskiej.

Posłuchajcie jak Tomasz Raczek orze Gowina – czysta przyjemność, na którą zasługujemy, żeby nie powiedzieć –  należy nam się jak psu buda, za to, że jesteśmy ustawicznie narażani na życie w tym samym kraju z zastępami idiotów na najwyższych urzędach państwowych, że nie wspomnę o kurator Małopolski. Amen.

Kuna 2020

 

Obowiązkowa religia w szkole?

Abp Wiktor Skworc przewodniczył w mszy świętej w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. W homilii poruszył temat religii i etyki w polskich szkołach.

Zdaniem metropolity katowickiego szkoła ma za zadanie kształcić i wychowywać, a religia właściwie ustawia relacje zarówno z Bogiem, jak i otaczającymi nas ludźmi. Ponadto, szkoła ma wprowadzać ucznia w kulturę, a jej nieodłącznym elementem jest religia. Trzecim argumentem był fakt, że religia niesie za sobą odpowiednie wartości i dzięki temu jest możliwe utrzymanie pokoju.

 

PolskaTimes

Po moich osobistych kontaktach z Narodem, kiedy to jadąc tramwajem nawiązałam dialog na temat pór roku, które zniknęły i globalnego ocieplenia, które jak usłyszałam jest bardzo korzystną zmianą – doszłam do wniosku, że edukacja w Polsce to nietrafiona inwestycja i strata nie do odrobienia w bieżącym stuleciu. Zatem  zgadzam się z hierarchą – a nawet posunęła bym się dalej – proponuję by w szkole nauczać wyłącznie religii. Po ostatnich zmianach w opiece zdrowotnej, dążącej do depopulacji Narodu polskiego, byłaby to kolejna usługa publiczna do skasowania, co przełożyłoby się na wielomilionowe oszczędności w budżecie oraz poparcie kościoła dla jedynie słusznej opcji politycznej, co z kolei oszczędziłoby nam cyrku wyborczego i całego tego udawania, że rozumiemy co to jest demokracja. Po ustanowieniu Jezusa Chrystusa Królem Polski będziemy kryci z każdej strony. I czego chcieć więcej!?

Nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji – wojna informacyjna to efekt złej polityki historycznej

Nie będę was zanudzać szczegółami ostatnich doniesień na froncie wojny informacyjnej jaką wypowiedział Polsce prezydent Rosji Władimir Putin – macie te informacje wszędzie. Skupię się na własnej refleksji, wnioskach i nauce jaka z tej awantury wynika.

Refleksja

Polityka historyczna, której metodą jest zakłamanie, przemilczanie, nadinterpretacja i półprawda służy zawsze rozerwaniu tkanki społecznej, a następnie rozeznaniu <kto jest z nami a kto przeciwko nam>, ergo, na kogo można liczyć, a kogo trzeba uciszyć. A dalej to już tylko zabieg kosmetyczny – ci co łyknęli knoty z przeszłości, to patrioci, a ci co mówią jak było naprawdę – to wrogowie Polski.

Jeśli się rozumie, że siłą społeczeństwa jest m.in. jego zdolność do zmierzenia się z własną historią, że z prawdy, zwłaszcza tej trudnej, czerpie ono mądrość niezbędną, by budować lepsze jutro, to rozumie się także, że odcięcie od tych ważnych źródeł buduje fałszywą tożsamość i pozbawia narody siły.

W świetle ostatnich wydarzeń – oświadczenia Putina – dodać należy, że taka polityka historyczna jaką uprawia IPN, czyli ukrywanie trupów w szafie i zamiatanie niewygodnych dowodów pod dywan, jest naiwna i niebezpieczna. Naiwna, bo przecież nasi sąsiedzi też mają swoje źródła historyczne, dokumenty, nagrania, zdjęcia, co jak widać po Putinie może być niebezpieczne. Oczywiście, że to co robi Putin to mocno naciągane nadinterpretacje – ale tak wygląda wpadanie we własne dołki. Ergo – sami włożyliśmy Putinowi argumenty do łapki, a to dopiero początek. Licho wie co jeszcze ma w rękawie.

 

Tak się używa półprawd w walce politycznej. I tak się przegrywa prowadząc brudną politykę historyczną.

Moja refleksja brzmi dokładnie jak znana maksyma

TYLKO PRAWDA NAS WYZWOLI

Wnioski

 

Kiedy Gross wydał książkę „Sąsiedzi” o tym jak Polacy, sąsiedzi właśnie, dokonywali zbiorowych mordów na Polakach pochodzenia żydowskiego, doznałam szoku, bo ani w PRL-u, ani w wolnej Polsce nie mówiło się o tym, nie uczyło się w szkole, nie kręcono filmów, nie analizowano tej zbrodni. Szambo wybiło i zmierzyliśmy się z tragiczną prawdą. Ja cieszyłam się. To było oczyszczające. Ten granat z opóźnionym zapłonem musiał kiedyś wybuchnąć.

Wspominam o tym, bo chcę podkreślić, że IPN niczego się nie nauczył po tamtej lekcji i nadal prowadzi politykę zakłamywania naszej historii. I oto teraz mamy kolejne pokłosie tej głupoty. A wystarczyło nie ukrywać, że ambasador RP  w Moskwie, Wacław Grzybowski był antysemitą, że założył Unię Narodowo – Państwową w 1922, i zapewne wiele innych szczegółów. A dziś taki Putin wyciąga tego trupa z szafy i nakręca złą opinię o antysemickiej Polsce, machając nim przed nosem europejskich polityków i Kaczyńskiemu, mając słuszną nadzieję, że jest w tym potencjał, by wzburzyć jednych i  wkurzyć tego ostatniego.

I co dziś się dzieje w mediach? Od lewej do prawej, wszyscy zapewniają się wzajemnie o tym, że trzeba trzymać się wspólnej narracji. Że nie należy napadać na siebie na wzajem, że nie powinno się tego wykorzystywać w walce politycznej i wizerunkowej. Pozwolę sobie przetłumaczyć – trzeba stać murem za PISem, żeby oszukać zachód. Trzeba mówić jednym głosem, że Putin pieprzy głupoty i, że to wszystko o czym on gada to kłamstwa i próba wybielenia się, a przy okazji stłamszenia Polski na arenie międzynarodowej. I biorąc pod uwagę ignorancję historyczną zachodnich polityków, trudno zaprzeczyć, że to słuszny zabieg, tym bardziej, że Putin faktycznie mocno przestrzelił.

Ale jest jedno ale… Kiedy opadnie pył po tej wojnie informacyjnej, byłoby wskazane poddać działalność IPN-u krytyce ze względu na przyszłe skutki ich szkodliwej działalności. Byłoby to wielce korzystne dla Polskiej racji stanu i dla nas, obywateli tego kraju. Nie wiem co jeszcze IPN ukrywa, czego się wstydzi, czego nie potrafi wyjaśnić, ale wiem już wystarczająco dużo by mieć poważne obawy. Nie da się dłużej wmawiać Polakom, że są

WIELKIM NARODEM CIERPIĄCYM PRZEZ SĄSIADÓW. 

I nie musimy tak o sobie myśleć, żeby się rozwijać, żyć szczęśliwie, realizować marzenia itd. Zapewne jednak nie o nas tu chodzi i o nasze dobre samopoczucie. Treści produkowane przez IPN służą od początku innym celom – są pokarmem dla kilku skrajnych ugrupowań narodowych, endeckich, faszystowskich i skrajnie prawicowych konserwatystów, antysemickich, antyniemieckich z definicji i praktyki. Tymczasem jednak konsekwencje błędnej polityki historycznej poniesiemy wszyscy, a na to się nie pisałam.

 

Nauka czyli mądrość

 

Powiada się w mojej profesji, że najwięcej uczą nas błędy w sztuce. Myślę, że to jest prawidłowość powszechna w zawodach obdarzonych wysoką odpowiedzialnością i wymagających profesjonalizmu. Idealny polityk powinien teoretycznie posiadać obie te cechy, oraz zdolność do uczenia się właśnie na błędach. O naszej klasie politycznej trudno mieć dobre zdanie. O społeczeństwie także nie można powiedzieć wiele dobrego, zwłaszcza w świetle wyniku ostatnich wyborów do parlamentu. Na czym więc moglibyśmy oprzeć nadzieję na jakąś godną przyszłość? Nie mam pomysłu, nie widzę światełka w tunelu.

Ale mam coraz większy zbiór doniesień na temat dobrych praktyk wśród funkcjonariuszy publicznych niższego szczebla, które są jakąś jaskółką nadziei. Prezentujemy też doniesienia na temat oddolnych aktów demokracji bezpośredniej czyli mówiąc wprost – informujemy tu o demonstracjach nieposłuszeństwa obywatelskiego, pokazujemy także organizacyjny mozół z obszaru świeckich organizacji pozarządowych, które wielkim nakładem sił i całkowicie bezinteresownie utrzymują temat świeckości państwa na powierzchni konfesyjnego bagna jakim stał się nasz kraj. Jest jeszcze jedna ciekawa okolica, na którą warto spoglądać z nadzieją – to młodzież, która pokazuje od czasu do czasu co jest dla niej ważne i która, co ciekawe, potrafi sama się realizować, która nie pozwala prowadzić się na pasku żadnej propagandy, żadnej partii.

Być może jedynym racjonalnym wyjściem jest dla nas mądrość zawarta w tekście Wojciecha Młynarskiego

RÓBMY SWOJE

 

Zenon Kalafaticz : „W oczekiwaniu na kolejną bogobojną głowę państwa”

Koniec roku już bliski. Dobry czas na podsumowania. Retrospektywa, czyli rzut okiem za siebie i szacowanie przyszłości na podstawie przesłanek – nie wróży nam rychłego powrotu świeckiego państwa prawa …

Do kolejnej pogadanki krytycznej Zenona wypada dodać jeszcze tylko kilka drobnych szczegółów. Potęga religii objawia się zawsze proporcjonalnie do poziomu tragedii populacji ogarniętej zdewoceniem w obliczu nieszczęść. Władze kościelne czyli Episkopat, po raz kolejny w dziejach tego kraju, spychają nas rękami polityków ku całkowitej izolacji, wykluczeniu z Unii Europejskiej, osłabieniu bezpieczeństwa i wystawieniu nas na atak z każdej strony.

Żaden sojusz z USA nam nie grozi. To mocarstwo ma długą tradycję wykorzystywania słabych, by budować własną siłę. I jeśli gdzieś, komuś udało się wykorzystać moc boskiej iluzji to właśnie im. Przy czym mechanizm ich sukcesu nie polega na modlitwie, co chętnie i z uporem manifestują…

Od Aleksandra Wielkiego, Czyngis-chana, Hitlera i Stalina – „sukces”zawsze polegał na przemocy, bezwzględności i patriarchalnym przekonaniu, że jego cena nie gra roli, jeśli sukces jest tego wart. Dziękczynienie bogom po udanym najeździe, podobnie jak święcenie środków do zabijania ludzi przed najazdem – to za każdym razem udana próba legitymizacji zbrodni przez iluzorycznego stwórcę.

To podczepianie się pod bogów i jednocześnie wciskanie wiary ludowi miało i nadal ma ten sam cel – sakralizację ludobójstwa,  poświęcenie ludzkiego życia na ołtarzu egoistycznych i samolubnych dążeń chorych, psychopatycznych jednostek. I mimo tej wiedzy, intelektualnie wysoko funkcjonujące jednostki powiedzą i dziś jeszcze, że tylko na takiej drodze ludzkość mogła dokonać skoku cywilizacyjnego. Mam tylko taką wątpliwość, czy aby faktycznie był to skok w odpowiednią stronę. Wszystko zdaje się bowiem wskazywać, że przed nami już tylko zapaść i … nowy początek?

 

Jędraszewski i jego ideologia antyekologiczna – w obronie kultury wymierzonej przeciwko ludzkości.

Polskie duchowieństwo katolickie nie jest jednolite jeśli chodzi o świadomość ekologiczną.  Niektórzy proboszczowie od dekady i dłużej stosują czyste energie, obniżając koszty utrzymania kościołów. Małe to jednak pocieszenie, zważywszy na generalną zasadę bezwzględnego posłuszeństwa wobec zwierzchników. A tak się składa, że abp Marek Jędraszewski właśnie ogłosił kolejnego wroga chrześcijaństwa, a ma nim być ideologia ekologiczna.

Biblia podlega interpretacji – od wieków wygina się ją i przekręca jak hierarchom wygodnie – ten niefortunny zapis „czyńcie sobie ziemię poddaną” papież Franciszek rozumie  inaczej niż polski hierarcha, zamierza nawet ogłosić i wpisać do katechizmu wiary rzymskokatolickiej grzech przeciw ekologii…

To, jak abp Jędraszewski uzasadnia swój atak na ekologów to jedna strona medalu. O wiele bardziej interesujące są źródła jego lęków. Sam najlepiej o nich opowiada. Oddaję mu głos, niech sam się opowie:

Jak bumerang powraca jednak także temat zagrożenia ideologicznego, jakie niosą za sobą „nowe poglądy i ruchy”. Tym razem obrywa się ekologii. – To się próbuje narzucać jako obowiązującą doktrynę. I to już jest bardzo niebezpieczne. To już nie jest tylko kwestia nastolatki, która głosi takie poglądy [chodzi o Gretę Thunberg], nie, to jest narzucane, a ta aktywistka staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych i społecznych. Mówi, jak należy myśleć i postępować tłumaczy abp Jędraszewski.

 

No, szanowny panie – trzeba było samemu zająć to miejsce w dyskursie. Trzeba było napisać list do głoszenia we wszystkich parafiach, że nie wolno palić w piecach byle czym – plastikami, szmatami, tworzywami sztucznymi, że nie godzi się wylewać gnojówki do rzek – uświadomić swoich wiernych, że wszyscy jesteśmy jednym połączonym organizmem, pijemy z tego samego źródła i oddychamy tym samym powietrzem…

Ale nieeee! Oczywiście, że nie! Bo jak się powie „A” to trzeba też powiedzieć „B” – potępić holokaust zwierząt rzeźnych, wybijanie zwierzyny leśnej, górnictwo węglowe itd. itp. A mięsko się lubi, postrzelać też, bo czemu by nie – wszak czyni się ziemię poddaną, a jakże! Tylko, że za chwilę ludzkość może dostać eksmisję z tej pięknej planety i na nic się zda cytowanie dwuznacznych fraz biblijnych. Rozumie to nastolatka Greta, której tak obawia się Jędraszewski, że gotów jest wytoczyć działa przeciwko kolejnej grupie działaczy.

Hierarcha uważa, że dbałość o środowisko oznacza, że:  I teraz to wszystko się kwestionuje, czyli kwestionuje się naszą kulturę.

I tu akurat muszę się z nim zgodzić. Ma chłop rację. I taką kulturę, która niszczy, zabija życie planety, pozwala na głupie używanie jej zasobów bez opamiętania, która zmusza kobiety do rodzenia dzieci w sytuacji gdy mamy totalne przeludnienie i epidemię AIDS w krajach biednych i zapóźnionych cywilizacyjnie, gdy co minutę umiera z głodu pięcioro dzieci na świecie – tak, taką kulturę trzeba kwestionować, zmieniać w kulturę pełnej świadomości nie tylko ekologicznej, zresztą.

W następnej odsłonie usłyszymy zapewne stek równie inteligentnych wywodów z ust  Jędraszewskiego na temat wegan i wegetarian… ale nie uprzedzajmy faktów.

A oto jaką Jędraszewski stosuje nakładkę na swoje leki i wciska mniej refleksyjnym odbiorcom –

Metropolita krakowski nazywa to „odwracaniem porządku świata”: – Bo neguje się istnienie Boga jako stwórcy, kwestionuje się także rolę i godność każdego człowieka. To jedna wielka inżynieria, próba przekształcenia człowieka i świata na swoją modłę. Ma się jakąś ideę i za pomocą przemocy próbuje się ją przekuć w rzeczywistość, to jest właśnie ideologia. 

 

Słyszycie ten mętny wywód, te niedopowiedzenia, nadinterpretacje, ten zlepek słów z pustą zawartością merytoryczną – tak, to brzmi jak ideologia i to jest styl kościelnych mentorów. Tak piszą swoje listy pasterskie. Kupa słów – wytrychów, które mają budzić wyłącznie  emocje, fałszywe skojarzenia i niczego nie uświadamiać, przede wszystkim niczego wartościowego nie uczyć.

Jeszcze raz – Ma się jakąś ideę i za pomocą przemocy próbuje się ją przekuć w rzeczywistość, to jest właśnie ideologia. – i to właśnie robił i nadal robi kościół katolicki – pan Jędraszewski dobrze wie co mówi, zna ten styl i ten cel. Wyspecjalizował się zwłaszcza w uprawianiu przemocy słownej – tylko jakoś nie udaje mu się przekuć jej w rzeczywistość. Nie ta epoka, nie te środki.

Masz się katoliku bać, masz stawać bezmyślnie po stronie Jędraszewskiego. Ze strachu. Z nienawiści, która jest odmianą strachu. Bez nadziei na radość i wybawienie z jakiejkolwiek innej strony niż kościół – ale dopiero po twojej śmierci. Twoje życie tu i teraz nic nie jest warte. Nie masz zabiegać o swój rozwój – ma ci wystarczyć rozwój twojej duchowości – tylko jak dotąd nikt nie umie powiedzieć co to takiego i ty nie musisz tego rozumieć jakkolwiek. Masz być dumny, że to masz – życie duchowe – cokolwiek to jest, wyróżnia cię i stawia ponad innymi.

Takie pitu pitu słyszą katolicy bez przerwy i łykają jak pokarm duszy. Dlaczego się tym interesuję? To proste – bo moi bliźni nie są mi obojętni, bo są częścią większej całości i dość skutecznie hamują jej rozwój. Bo owa kultura chrześcijańska, która uzurpuje sobie prymat w rozwoju cywilizacji, co potwierdzają gorliwie naukowcy i politycy, to tak naprawdę kultura zbrodni na żywym organizmie ludzkości. I to od wielu stuleci. Mówi o tym historia. Mówią o tym skutki współczesnej narracji, szczególnie tej mocno wyrytej w encyklikach Jana Pawła II. Czy Franciszek zdoła odwrócić ten trend? Bardzo w to wątpię. Nawet marketingowo użyteczny film ” Dwóch Papieży” z nutką rozliczeniową może nie być wystarczającym bodźcem.

 

Źródła:

GW.ekolodzy jak naziści

GW.Ekologizm jest sprzeczny z biblią

 

 

Najtańsza knajpa w Polsce, ale nie dla każdego. Świeża krew i nowy styl relacji z wyborcami. Popieramy.

Od jakiegoś czasu często zdarza mi się powtarzać, że jeśli chcemy żeby parlament pracował z zaangażowaniem jakiego od posłów i radnych urzędów miast oczekujemy – powinniśmy stawiać na świeżych, nie umoczonych w żadnym szambie ludzi. Że przede wszystkim możemy, mimo  fatalnej ordynacji, głosować na konkretnych ludzi zamiast na jedynki, które są rzecz jasna z klucza partyjnego, ale nie koniecznie odpowiednie dla nas, i w ten sposób przebić się z naszą wolą przeciwko kombinacjom liderów partii. I naprawdę wszystko jedno w zasadzie jakie mamy poglądy. Dziś w Polsce potrzebujemy ludzi, którym się chce coś robić dla nas, a nie wyłącznie dla siebie i swojej partii.

Poza tym obserwując inercję starych działaczy partyjnych, odnoszę wrażenie, że siedząc od lat w sejmie, wiedzą o sobie na wzajem wszystko- także to, co każdego z nich jakoś kompromituje, że mają na siebie haki i trzymają się razem na zasadzie- kruk krukowi oka nie wykole. Coś tam na mównicy odgrywają, ale słabiutko, czasem coś tam komuś zarzucą, ale mało skutecznie, za to po sesji idą wszyscy na wódkę do sejmowej, najtańszej (sic!) knajpy w Polsce!

Dziś chcę przedstawić Państwu dwie kobiety – finkel nówki – pierwsza z nich to Radna miasta Warszawy Agata Diduszko – Zyglewska – tytan pracy, konsekwentna i pomocna, niezłomna gdy chodzi o zasady i pryncypia. Pod koniec roku znalazła czas, by zdać sprawę swoim wyborcom ze swojej całorocznej pracy – tu możecie się zapoznać z tym dokumentem.

 

 

 

 

 

 

 

Ja tylko zamieszczę fragment :

 

Religia w szkole – moja interpelacja skłoniła Miasto do wydania stanowiska wyznaczającego rekomendowane granice abordażu kościoła na szkoły i uczniów, a sama interpelacja, stanowisko Miasta i moje wzory pism pomogły wielu warszawskim rodzicom w negocjowaniu konstytucyjnej neutralności religijnej w publicznych szkołach – pomogły też radnym z kilku innych miast, którzy ich użyli zmagając się z podobnymi sprawami 🙂 Myślę, że to m.in. dzięki moim aktywnościom (ale także w związku z niesłychanym zagęszczeniem w szkołach na skutek pisowskiej deformy edukacji) Miasto po raz pierwszy zgromadziło dane dot. liczebności chodzących na religię uczniów i dzięki temu wiemy, że w szkołach średnich na religię uczęszcza 45% uczniów czyli mniejszość a zatem umieszczanie tych nienaukowych zajęć w środku planu nie jest już nawet dyskryminowaniem mniejszość – jest dyskryminowaniem większości (a wlaściwie wszystkich, bo religia odbiera najlepsze godziny innym przedmiotom, których uczenie się wymaga skupienia o co trudniej o 7.15 rano niż o 11)
dzięki za wsparcie 
Fundacja Wolność od Religii

Neutralność religijna podczas sesji Rady Warszawy – razem z kilkorgiem innych radnych wytrwale prosiliśmy o to, żeby przedświąteczne spotkania radnych nie zawierały elementów religijnych oraz przemów księży, bo tylko bezstronność religijna sprawujących władzę gwarantuje wolność religijną obywatelom (co zresztą jasno zapisano w art. 25 i 53 konstytucji) a podziały religijne niszczą każdą wspólnotę, także wspólnotę radnych – udało nam się przekonać do naszych racji Panią Przewodniczącą za co jestem jej bardzo wdzięczna:)
dzięki za wsparcie Warszawski Strajk Kobiet

? neutralność religijna Urzędu Stanu Cywilnego – w Warszawie większość par już od jakiegoś czasu nie chce brać ślubów w obrządku religijnym, wolą przysięgać sobie wierność wobec państwa, właśnie w USC. Niestety w jednym z USC anonimowy urzędnik postanowił wiele lat temu, że w sali ślubów zawiśnie stempel kościoła katolickiego a w Polsce jak wiadomo każdy i bez żadnego trybu może powiesić krzyż w imię swoich osobistych wierzeń religijnych gdziekolwiek, natomiast zdjęcie go w imię konstytucyjnej wolności religijnej wszystkich jest niesłychanie trudne – a jednak udało mi się formalnie doprowadzić do powrotu neutralności w USC także ku radości nowożeńców, którzy prosili mnie o tę interwencję.
(Anna Dryjańska<3)

Złożyłam wniosek o odebranie honorowego obywatelstwa Warszawy arcybiskupom Głódziowi i Hoserowi (obydwaj obecni w raporcie o tuszowaniu pedofilii przez biskupów, którego jestem współautorką z Joanna Scheuring-Wielgus – polityk i Anna Frankowska) – razem ze mną działają w tej sprawie także radni Nowoczesnej – sprawa w toku:)

 

To tylko jeden obszar działania Radnej Diduszko – inne to m.in –  kultura i prawa kobiet, edukacja, ekologia. O wielu pozostałych obszarach Radna nie napisała bo i tak był to bardzo długi post. Może nie powinnam chwalić Radnej Diduszko, bo taki raport należy się wyborcom jak psu buda, ale chwalę bo to wielka rzadkość – szacunek do wyborcy. Dlatego podnoszę ten temat. Bo wreszcie mogę kogoś pochwalić, powiedzieć- patrzcie – można? Można!

 

 

Druga postać to kontrowersyjna dla wielu trolli prawicowych Klaudia Jachira – nasz sprawozdawca sejmowy- kobieta, która wprawdzie nie ma żadnego doświadczenia politycznego, za to jest wytrwała, niezłomna, przyzwoita i uczciwa do bólu, nawet do śmieszności czasem – i nie ma żadnych kompleksów, wydaje się, że wie doskonale po co tam poszła- żeby nam pokazać jak to wygląda od środka. I jeśli dziś wiemy tak wiele o skandalicznych praktykach sejmu – to wiemy to także, a może przede wszystkim dzięki jej relacjom. Czujemy, że jest tam dla nas. Jest łącznikiem i komentatorem, sprawna w tej roli i jak dla mnie nic innego nie musi dla mnie tam robić. Jestem jej bardzo wdzięczna.

Tu jedna z jej licznych transmisji

Drogi opłatek w Sejmie na chwilę przed dorżnieciem sądów w Polsce.

Opublikowany przez Klaudię Jachirę – #JachirawSejmie Czwartek, 19 grudnia 2019

Dysfunkcyjny parlament RP nie zarządza już państwem. Dla kogo PIS dobija ten kraj?

Jeśli ktoś ma ochotę i dużo siły, by zmierzyć się z przebiegiem nocnych obrad Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w polskim sejmie – wystarczy, że kliknie link, który widnieje na dole strony. Jednak ostrzegam, że skutki tej lektury mogą być szkodliwe dla zdrowia.

Kilka refleksji. Styl pracy, metody działania, relacje interpersonalne, tryb podejmowania decyzji – czyli to wszystko co decyduje o jakości pracy posłów jako zespołu zarządzającego państwem, nie gwarantuje nam bezpieczeństwa ani tego, że podejmowane działania będą racjonalne, zgodne z interesem Polski i jego racją stanu.

W świetle tego co możemy zobaczyć w licznych relacjach z sejmu, postulat delegalizacji obecnego rządu i postawienie go przed Trybunałem Stanu, wydaje się całkiem racjonalnym pomysłem na zażegnanie kryzysu w polskim parlamencie. Przecież wciąż mamy wysoko kwalifikowanych sędziów i prokuratorów, organy ścigania i narzędzia przymusu bezpośredniego. Proponuję użyć ich, zanim oni użyją tych samych środków, by dobić ten kraj, a jego truchło oddać innym do dyspozycji.

Pytanie – dla kogo PIS to robi, bo przecież nie dla nas, obywateli, – pozostanie zapewne bez odpowiedzi, przynajmniej do czasu ostatecznej klęski. Być może Jarosław Kaczyński, zwyczajny poseł, który wyróżnia się tym, że ogólnie nienawidzi wszystkiego i wszystkich, spełni swoje marzenie i stanie się zbawcą narodu. I kiedy wszyscy już stracą nadzieję na ratunek – ten stanie na czele armii złożonej z myśliwych, oddziałów WOT, rodziny radia Maryja i ochotników z terenów zalewowych, by przegonić „zdradliwe mordy” swoich niegdysiejszych kolegów z partii, którzy doprowadzili kraj na kraj przepaści…

 

 

 

OKOpress relacjonuje nocne obrady

 

Ustawa kagańcowa przechodzi dalej. Opozycja nieskuteczna. Rozczarowanie walczącej ulicy.

Reakcja z FB na gorąco…

 

Można być zaskoczonym metodą działania PIS-u raz, można dać się zrobić w buca drugi raz, ale po tylu numerach z nocnymi głosowaniami, nieobecność posłów opozycji jest postawą naiwnych ignorantów. Choćbyście mieli spać w gmachu sejmu na styropianie, choćbyście mieli nie widzieć się z dziećmi, partnerami i kochankami, nie dojadać i cuchnąć starym potem – macie tam być, zawsze gotowi. Jeśli nie potraficie się zorganizować i dostosować do sposobu działania PIS-u, to nie jesteście ludziom do niczego potrzebni w sejmie. Idźcie do uczciwej roboty. Róbcie to, co naprawdę potraficie robić dobrze i nie wciskajcie nam więcej kitu o tym czego to nie zrobicie, jak już się tam, do tego sejmu dostaniecie. To nie pierwszy raz gdy opozycja jest nieobecna na ważnym głosowaniu – ostatni taki potężny blamaż zrobiła, kiedy było głosowanie nad projektem Baśki Nowackiej „Ratujmy kobiety” … tego nie da się odzobaczyć i zapomnieć, nie da się wybaczyć i żyć dalej w poczuciu, że mamy swoich ludzi – reprezentantów/ki w sercu polityki. Dodatkowo, wszystko wskazuje na to, że zignorowaliście tych ludzi, którzy wczoraj protestowali w całym kraju przeciwko ustawie, na głosowaniu której was zabrakło. Nie wiem jak chcecie to udźwignąć i nie zazdroszczę wam pozycji jaką dziś zajmujecie. Radziłabym jednak dobrze się zastanowić zanim zaczniecie się pocieszać, że „ciemny lud wszystko kupi”. Nie tym razem!

 

Do pamiętania

Posłowie KO, których dzisiaj w Sejmie zabrakło, to:

  • Jerzy Borowczak
  • Joanna Frydrych
  • Jerzy Hardie-Douglas
  • Joanna Kluzik-Rostkowska
  • Tomasz Kostuś
  • Gabriela Lenartowicz
  • Jagna Marczułajtis-Walczak
  • Grzegorz Napieralski
  • Paweł Poncyljusz
  • Witold Zembaczyński
  • Tadeusz Zwiefka

 

Na sali plenarnej zabrakło też dwanaściorga posłów Lewicy:

  • Magdalena Biejat
  • Monika Falej
  • Maciej Gdula
  • Maciej Kopiec
  • Katarzyna Kotula
  • Anita Kucharska-Dziedzic
  • Marcin Kulasek
  • Wanda Nowicka
  • Andrzej Rozenek
  • Andrzej Szejna
  • Katarzyna Ueberhan
  • Anna Maria Żukowska

 

Siedmioro nieobecnych było z kolei z klubu PSL-Kukiz’15:

  • Jolanta Fedak
  • Paweł Kukiz
  • Dariusz Kurzawa
  • Radosław Lubczyk
  • Jarosław Sachajko
  • Czesław Siekierski
  • Piotr Zgorzelski

 

W głosowaniu nad wprowadzeniem ustawy pod obrady nie głosowało też dwóch posłów Konfederacji:

  • Krzysztof Bosak
  • Robert Winnicki

 

Sonar  podaje szczegóły z nocnego posiedzenia sejmu

 

„1983” i dwadzieścia lat potem – czyj sukces i czyja porażka – refleksje wokół miniserialu.

Sukces to pojęcie względne. Dostrzeżenie sukcesu, jak i jego ocena zależy od punktu widzenia. Sukces niejedno ma imię i smakuje rozmaicie – słodko, gdy można go konsumować bez ograniczeń, kwaśno jeśli przypadną nam tylko okruchy, gorzko gdy jedynie pozostaje nam posprzątać po wielkim balu beneficjentów.

Weźmy taki kościół katolicki…

 

Kwitnąca kultura Słowian, ulegając ekspansji nowej religii chrześcijan, została przemielona i przemocą wcielona w nowy porządek, by służyć jedynemu bogu. Oddała mu swoje atrybuty i odeszła w niepamięć historyczną.  Nie mogło być inaczej – wszak tysiące ofiar przemocy religijnej i ich następcy, to ludzie bez wykształcenia, nie umiejący czytać ani pisać, ludzie odarci z godności przez wieczną biedę i skazani na niewolniczą pracę dla swoich panów. Nie oni pisali kroniki, nie oni zostawili po sobie ślady.  A pany jak to pany – bratają się i wchodzą w alianse, które uznają za dobre, bez względu na koszty społeczne i bez jakiejkolwiek  za nie odpowiedzialności. To oni napisali historię i zadbali o swoje dobre imię. Dziś nasze dzieci uczą się z podręczników historii, które nadal piszą  zwycięzcy.

Nihil novi!

 

******************************************

Polityka KRK, to spójna, konsekwentna kampania, której celem zawsze była i jest ekspansja ideologiczna, rozpisana w długiej perspektywie czasowej,  nieznająca  ograniczeń terytorialnych. Skrojona zwykle w kilku wariantach, nie pozwala się zaskoczyć. Kiedy kościół napotyka  silnego przeciwnika – ustępuje z drogi, przysiada na ogonie, nie warczy i nie szczeka, ale zawsze gotowy skoczyć  do gardła, gdy nadarzy się okazja.

Współczesny obserwator tej hierarchicznej instytucji, doznaje dysonansu poznawczego, o ile oczywiście nie ignoruje dyscypliny intelektualnej, jak to zdarza się niekiedy nawet profesorom. Dysonans ów wynika z braku podatności na bezkrytyczne przyjmowanie falsyfikowanych treści, ujętych w sofizmaty i podanych z zastosowaniem taniej dość erystyki. Innymi słowy – każdy ogarnięty i poważny człowiek XXI w. patrzy na polski kościół katolicki w nieustającym osłupieniu, jak na osobliwość i fenomen całkowicie nieprzystający do oczekiwań i wyzwań teraźniejszości. Fenomen tym większy im dłużej trwa w oparach polskiego absurdu politycznego i degrengolady społecznej.

O przyczynach takiej sytuacji w Polsce pisałam na PolskiAteista.pl wielokrotnie i z różnych punktów widzenia. Ale dziś chcę jedynie zachęcić Was, do obejrzenia serialu „1983” , w którym wątek kryminalno – sensacyjny rozgrywa się na tle rzeczywistości alternatywnej, jaka mogłaby zaistnieć w przypadku, gdyby prymas Józef Glemp i stworzona przez niego Prymasowska Rada Społeczna w 1981 roku,  znalazła dobry odbiór w kręgach PZPR-owskich kacyków. W 81 roku w radzie Prymasowskiej nie było ani jednej osoby z N.Z.Z. Solidarność, a dokumenty produkowane przez 28 członków tego organu pisane były w tonie otwartym na współpracę i opisywały rzeczywistość w taki sposób, że działaczka KOR i poetka Anka Kowalska ( (1932-2008),  pod wpływem tej lektury napisała znany wiersz pt. „Zdrada”, dedykowany hierarchom kościoła katolickiego.

Czytaj także Deprywacja państwa -1989 – proces w toku

 

Popatrzcie na wizję fantasy i odpowiedzcie sobie na pytanie – co wam to przypomina, oraz,  po czyjej stronie stoi kościół katolicki. Te i  inne refleksje jakie pojawią się podczas oglądania serialu polecam szczególnie uwadze tym spośród nas, ateistów, którzy nadal są skłonni przyjmować bez dyskusji tezę o wielkim wsparciu KRK dla społeczeństwa w walce o lepsze jutro … dla wszystkich.

Kilka kadrów …

Nawiasem –  kadry pochodzą z 2 odcinka  – obrazy z  nadętej imprezy rocznicowej z udziałem najważniejszych osób i organów państwa- SB, armii, kacyków partyjnych i hierarchów KRK, ich żony, kochanki i dzieci – w filmie zmontowane na przemian z obrazkami z prawdziwego życia społecznego, z półświatka itd… całkiem niezły kolaż wyszedł. Film polecam uwadze Państwa.

 

 

PS. Moje osobiste refleksje z którymi nikt nie musi się zgadzać, są następujące:

 

KRK stoi zawsze po swojej własnej stronie.

Rozgrywa społeczeństwo dla własnych korzyści.

Jest mu wsio rawno z kim kolaboruje, byleby gwarantował kościołowi profity…

 

Ponad to taka wersja wydarzeń mogła mieć miejsce. Pokazane ofiary, poniesione koszty społeczne, brak perspektywy na przyszłość i taki sam brak suwerenności jaki mamy w rzeczywistości tu i teraz, mówią nam dużo o naszej kondycji jako społeczeństwa. Więcej już nie przeszkadzam. Oglądajmy i przeglądajmy się w tym miniserialu, bo póki co na lepszą edukację społeczną nikt nie wyłoży złamanego grosza.

 

E.K. Kraków 03.12.2018

Czy Róża Thun już wie? Prezentacja I

Smerfując po falach internetu, szukam ciekawych spojrzeń, punktów widzenia, tzw. pluralizmu w różnych dziedzinach, czegoś co mnie zaskoczy, zauroczy, oburzy, wkurzy, zezłości, ale też uspokoi, ukoi, zadowoli, wyrówna nastrój, zadość uczyni, sprawi mi osobiste katharsis oraz odkryje nieznane… Oferta jest z pozoru bogata, niestety niezmiernie trudno znaleźć coś naprawdę dobrego jakościowo. Pod słowem jakość rozumiem pochodzenie treści, najlepiej rzetelne źródło informacji, poziom przetworzenia treści i odpowiedzialność za słowo. Nie bez znaczenia jest dla mnie także oryginalna forma, temat i styl.

Ktoś powie, słusznie skądinąd, – a co to za źródło! Taki FB czy inne zbiory ludzkie, bardziej śmietnik rozmaitości niż poważna agora! Jeszcze nie dawno pewnie bym się zgodziła, ale nie dziś. Dziś uznaję to wielorakie środowisko publicystyczne za najbardziej wiarygodne, bo tam każda informacja jest dziś sprawdzana przez czytelników, tam nikt nie ufa nikomu na słowo, a pogląd, swoje stanowisko w sprawie, każdy musi umieć obronić. W książkach i mediach profesjonalnych,  w agencjach informacyjnych więcej się poświęca dziś czasu na ocenę co powiedzieć a co nie, jak powiedzieć lub jak pokazać, żeby utrzymać się na stanowisku, można pieprzyć co komu ślina na jęzor przyniesie, byleby podobało się właścicielowi, szefowi, prezesowi itd. Spadła jakość elit, spadła już dawno temu jakość publicystyki, poziom rozrywki, ale ludzie nadal chcą wiedzieć, usłyszeć prawdę, chcą też odzyskać wpływ i swój głos.

Pan Jarosław prowadzi grupę GMŻ – Gwarantowane Minimum Życiowe. Kiedy w opisie grupy przeczytałam oryginalny projekt zabezpieczenia obywateli pod względem socjalnym bez względu na to czy mają własne źródła dochodu czyli pracują zarobkowo, czy też nie są beneficjentami systemu gospodarczego, wiedziałam, że Pan Jarosław to człowiek posiadający oryginalne spojrzenie i kreatywny umysł.

Dziś mam przyjemność, za pozwoleniem Pana Jarosława Wociala, przedstawić pewien pogląd i nieco szerszy kontekst z jakiego on wynika, a  dotyczy awantury wokół Pani Róży Thun i dziwowiska jakie nastąpiło po emisji programu  Bez retuszu, a następnie w programie Studio Polska.  

Uznając każdy pogląd za słuszny z czyjegoś, osobistego punktu widzenia, jeśli jest on logicznie uzasadniony, uczymy się szanować różne perspektywy widzenia tych samych problemów. To dziś rzadka umiejętność i jednocześnie bardzo pożądana w społeczeństwie z tak zniszczoną jednością, że nawet religia miłości i wiara dziadów nie są w stanie być już dłużej spoiwem Polaków.     


 

Ciągłość zidiocenia.
Usuwanie skutków orkanu w kujawsko-pomorskim i awantura polityczna wokół zaniechań i opóźnień w niesieniu pomocy poszkodowanym, skutecznie odwraca uwagę od innych wydarzeń w naszym wspaniałym kraju. Nawet… tylko gdzieś na marginesie pojawiają się doniesienia o 30 000 zwalnianych nauczycieli.
Mnie tradycyjnie… jako jednostkę przewrotną i z wypaczonym umysłem, uderzyło zestawienie dwóch, pozornie odległych od siebie wydarzeń.

 

Róża Maria Barbara Thun wyszła.
Pani Róża Woźniakowska, Córka Jacka Woźniakowskiego –
profesora KUL, współzałożyciela wydawnictwa „Znak”, redaktora „Tygodnika Powszechnego” i pierwszego Prezydenta Krakowa oraz hrabianki Marii Karoliny Plater-Zyberk herbu Plater, obrażona przez pętaka wzięła i wyszła ze studia TVP.
Pani Róża jako mgr. filologii angielskiej UJ, prezes zarządu Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, członek Klubu Inteligencji Katolickiej, długoletni europoseł… etc… zapewne nieźle zrozumiała zarzuty o „wyzbyciu się polskości”, reprezentowaniu niemieckich interesów i „wyśmiewaniu się” z polskich ofiar II wojny światowej. Pani Róża nie wytrzymała rozmowy z idiotą i opuściła studio.
Nie ona pierwsza i zapewne nie ostatnia i cała sprawa nie byłaby może warta uwagi gdyby nie…
W sobotni wieczór odbył się sabat o nazwie „Studio Polska” – programie TVP Info opisywanym przez twórców w taki oto sposób:

„program publicystyczny, którego ideę główną da się sprowadzić do jednego zdania: szukamy punktów wspólnych”.

W programie tym sporo miejsca poświecono „sprawie pani Róży”. Ludzie, których zasługi dla kraju sprowadzają się do akcyzy na alkohol odprowadzanej w dużych ilościach, z lubością skandowali nazwisko i tytuły męża pani Róży, usiłując zdobyć się na właściwy akcent, i powtarzali pytanie:
jak pani Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein może być polską europosłanką i kto do cholery ją wybrał???
Taki sobie ściek.

 

Choć pani Róża nie jest kobietą z mojej bajki, doprawdy nie wiem jakie uczucie było u mnie silniejsze – współczucie dla zainteresowanej, obrzydzenie dla padających słów czy… zdumienie nad chichotem historii.
To dzięki działalności pani Róży oraz jej kolegów i koleżanek…
pokrzykujących z zadowoleniem „precz z komuną” i odmawiającej prawa do patriotyzmu a czasem i zwykłej ludzkiej przyzwoitości mnie i takim jak ja – co jest może jakąś uzasadnioną sankcją za strach jaki budziliśmy niezależnie od rzeczywistych czy urojonych krzywd…
punkt kulminacyjny osiąga właśnie proces „rozliczeń po latach”. To właśnie to środowisko rozpoczęło drogę zwieńczoną dziś pozbawianiem przez IPN za pośrednictwem ZUS, na podstawie ustawy uchwalonej przez kolumnowy sejm, możliwości w miarę przyzwoitego życia dziesiątkom a może i setkom tysięcy ludzi.
Ludzi, pracujących często przez ostatnie 28 lat dla Polski z nowym ustrojem, znacznie ciężej niż dla nielubianego przez POPiS PRL.
Nawet część z moich „znajomych” odczuwa dziś zapewne satysfakcję, że ktoś wreszcie „dobrał się do dupy” esbekom. Z pozbawiania emerytur ludzi, którzy zgodnie z idiotyczną propagandą mają gigantyczne świadczenia „za znęcanie się nad współrodakami w czasach parszywej komuny”… jak usłyszałem w jakimś głupawym programie TVPiS.
Tymczasem…

Nigdy nie liczyłem na emeryturę. Prowadziłem prywatną działalność i zbierałem na zabezpieczenie ostatnich dni wiedząc, że prędzej czy później zostanę ogłoszony „wrogiem publicznym”… choćby z powodu braku innych „wrogów”. Wiedziałem, że niezależnie od tego co naprawdę robiłem… od pozytywnych weryfikacji… od braku dowodów jakichkolwiek win – zapłacę.
Dlatego mnie wisi emerytura a dzisiejsze sankcje ni mnie ziębią ni grzeją.
Tak naprawdę dotkną one przede wszystkim tych, którzy uwierzyli w „nowa Polskę” i pracowali nadal uczciwie dla tej nowej… często na tych samych stanowiskach co w czasach „czarnej, peerelowskiej dziury”. Tych którzy przez ostatnich 28 lat zamykali kryminalistów (czasem tych samych), sporządzali te same dokumenty, gasili pożary czy choćby malowali te same ściany.
Wolna Polska płaci im za pracę.

W TV Polsat News ustalono wreszcie kto ma te gigantyczne esbeckie emerytury. Znaleziono jednego podleca z 20 000 emeryturą – generała a jakże.
Dorobił się on stopnia i świadczenia gasząc pożary… jako że jest generałem straży pożarnej. Widać gasił nie te budynki co trzeba.
Czy pani Róża i jej środowisko zrozumiało już, że „kto mieczem wojuje od miecza ginie”??? Że wykluczanie z grona „dobrych polaków” ludzi którzy pracowali na rzecz Polski z przymiotnikiem „ludowa” skończy się kolejnymi wykluczeniami??? Że prędzej czy później ktoś także ich wykluczy z „narodu aktualnie rządzącego”???
Niestety wątpię. Przebrzydłym komuchom „wpierdziel” się po prostu należy…. ale MY???

 

TVP program Bez retuszu 

 

Autorowi wypada pogratulować szczęśliwego farta lub możliwości, dzięki którym mógł skutecznie zabezpieczyć się przed chichotem historii oraz skorzystać z nauki jaką wszyscy z niej powinniśmy czerpać.

Uderz w stół…

Wybaczcie drodzy czytelnicy, że posuwam się do reedycji mojego starego tekstu z 02.02,2015 roku. Czynie to, ponieważ jest znowu, a może raczej – wreszcie – aktualnym, żywym tematem na czasie. Biorąc pod uwagę, że nic od tamtego czasu się nie zmieniło, jeśli chodzi o stosunek KK do konwencji antyprzemocowej, a jedyna zmiana na scenie politycznej jest wyłącznie kosmetyczna – na miejsce PO wskoczyła PIS – co jak dla mnie, nie wnosi żadnej nowej jakości tak w sensie woli politycznej, jak w sensie odpowiedzialności za nasz kraj, pozwalam sobie …

Dwa lata temu nikt nawet tego tekstu nie skomentował, może nawet nikt go nie czytał, a tymczasem problem nabrzmiewał i rósł i potężniał… Po fali społecznego #czarnegoprotestu, po tych miesiącach otwierania kobiet i mężczyzn na kwestie ich świadomości, godności, na problem przemocy prawnej, łamania praw człowieka itd… chcę ten tekst odświeżyć i przypomnieć. Może się mylę, a może mam rację, że jakby się nie odwracać od tego trudnego tematu, on wciąż będzie wracał i będzie zatruwał życie społeczne, dopóki jakaś partia, organizacja, nie wiem- siła sprawcza! , nie spowoduje, że kobiety i mężczyźni – Polki i Polacy – odzyskają głos w sprawie własnego odpowiedzialnego, dojrzałego życia, przypomną sobie co to znaczy mieć godność i nauczą się jej bronić przed zakusami hipokrytów pokroju Chazana, Godek, Kwaśniewskiego i wielu, wielu innych wyrosłych na fali obłędu i terroru religijnego.

 

Uderz w stół …. a KEP się odezwie

 

Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

zapoznaj się z treścią konwencji/

 

Dzisiaj, dzięki serwisowi Fronda.pl, mogę pozwolić sobie przeanalizować zestaw pretensji Komisji Episkopatu Polski pod adresem wzmiankowanej Konwencji Rady Europy, popularnie zwanej antyprzemocową. I nie żebym uważała akurat ich opinię za ważną merytorycznie, bo nie jest merytoryczna, ale ważna już tak – a to dlatego, że liczą się z nią ci, którzy o losach konwencji decydują w Sejmie. Przypomnę jedynie, że są to nasi przedstawiciele, bo podobno mamy w Polsce demokrację.

***
Ludzie Kościoła w Polsce – biskupi i świeccy – od samego początku dyskusji nad Konwencją odnosili się do niej krytycznie. Dlaczego?

 

Argumentowali, że dokument nie przyniesie pozytywnych rozwiązań, ugodzi natomiast w rodziny i podważy wartości, na których zbudowana jest nasza cywilizacja.

 

No to przyjrzyjmy się tym rodzinom, wartościom i cywilizacji , którą zbudowaliśmy na tych wartościach…

***

Dokument wskazuje m.in., że przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura.

 

I jest to prawda.

***

Biskupi wskazali m.in. na art. 12 konwencji, który zobowiązuje sygnatariuszy do walki z dorobkiem cywilizacyjnym, traktowanym jako zagrożenie i źródło przemocy.

 

I to także jest prawda

***

Konwencja wprowadza także definicję płci jako „społecznie skonstruowane role, zachowania i cechy, które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn” (art. 3),

 

A tu już nie do końca mówi się prawdę – albowiem konwencja nie definiuje w ten sposób płci, tylko role społeczne przypisane do płci – a to już jest faktycznie konstrukt zmontowany dla kobiet i mężczyzn przez system społeczny.

***

…przy czym całkowicie pomija naturalne, biologiczne różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną i zakłada, że płeć można dowolnie wybierać lekceważąc biologię.

 

A to już kłamstwo – po pierwsze konwencja nie mówi nic o biologii, ani o jej lekceważeniu, ani o tym, że można płeć wybierać dowolnie- to są wymysły i nadinterpretacje stworzone i upowszechnione ustami ks. Oko w celu stworzenia mylnego wrażenia, zmącenia umysłów niezbyt dociekliwych obywateli, w tym Rada_Stala2także obywateli spoza kręgów katolickich. I ta sztuczka socjotechniczna udała się nadspodziewanie dobrze. Przeniesiono bowiem akcent, z tego co jest w konwencji na to, czego w niej kompletnie nie ma, natomiast brzmi jakby było. Każdy światły umysł musi się oburzyć na takie idiotyzmy – no i się oburzyło społeczeństwo – dodajmy dość leniwe społeczeństwo – bo gdyby tylko sięgnąć po tekst konwencji – a nie jest on żadną tajemnicą – okazałoby się, że nie ma tam takiego przekazu, ani w treści dosłownej, ani w najlżejszej nawet sugestii. Idźmy dalej…

 

***

Szczególny niepokój wzbudziło nałożenie na sygnatariuszy obowiązku edukacji (art. 14) i promowania m.in. „niestereotypowych ról płci”, a więc homoseksualizmu i transseksualizmu.

 

Oczywiście, że musiało wzbudzić niepokój tych, którzy stoją na straży standardów katolickich – homofobii, ksenofobii, rasizmu, dyskryminacji kobiet itd. Nadal mamy być takimi ludźmi, mamy rozwijać w sobie te nasze zajebiste cechy narodowo-katolickie, które tak pięknie nas odróżniają od cywilizacji zachodnich. Nie ma to jak taplać się w ciepłym błotku narodowej dumy z tego, że wszyscy jesteśmy normalnymi heterykami, dzięki czemu rodzą się czyste rasowo białe dzieciaczki. Precz z pedałami i innymi dewiantami – nie mylić z dobrodziejstwem pedofilii w sutannie, jako dobrego rozwiązania, w przypadku gdy niefortunnie rodzice jakiegoś dziecka nie za bardzo się kochają – kościół – ciocia – dobra rada, na taką sytuację ma swoje sprawdzone od wieków sposoby. Jak milusio – i żeby nie było – są takie kręgi katolików, które całkiem otwarcie popierają tę metodę i nie mają nic przeciwko. Widzieliśmy i słyszeliśmy to w TV i każdy przyzwoity człowiek miał opad szczęki.

 

***

Prezydium KEP przypomniało w swoim oświadczeniu, że Kościół katolicki od wielu lat prowadzi dziesiątki placówek w całym kraju, które pomagają ofiarom przemocy w rodzinie.

 

 

Lubuska-tarcza-wobec-przemocy_site_rotatorTo prawda – dziesiątki placówek wykazują ogromne wydatki na ten cel, nie wykazują natomiast zysków ze sprzedaży dzieci do adopcji zagranicznych, nie wspomina się o traktowaniu kobiet w tych placówkach i nikt się nawet nie zająknie, że istnienie takich placówek podtrzymuje skandaliczny obyczaj, że to kobieta i dzieci musi nadal opuścić dom – ich dom, w którym oprawca pozostaje nie tknięty przez prawo. A podobno mamy prawo, które znakomicie i wystarczająco zabezpiecza kobiety przed przemocą. Ciekawe, kiedy ktoś wreszcie zapyta te kobiety, co one o tym sądzą. Raczej się nie doczekamy.

 

Na dowód cytuję:

 

Rząd, chcąc zminimalizować ponure zjawisko przemocy wobec kobiet, powinien skupić się m.in. na doinwestowaniu istniejących już inicjatyw oraz powołać nowe, skoncentrować wysiłek zmierzający do tworzenia miejsc pracy dla kobiet – ofiar przemocy, udostępniając im mieszkania socjalne i dokonać skuteczne uregulowania prawne, gdy wskutek agresywnych działań muszą uciekać z mieszkań, będących wspólną własnością małżonków – podkreślono w stanowisku biskupów.

 

Pozwolę sobie przetłumaczyć: a zatem co nakazuje Episkopat rządowi? Po pierwsze DOINWESTOWAĆ istniejące i powołać nowe placówki – oczywiście w łonie kościoła, państwo ma dać kobiecie pracę i mieszkanie , gdy ta MUSI uciekać z domu, bo jej facet przecież NIE MUSI zmieniać miejsca pobytu – to tak oczywiste w naszej uświęconej kulturze chrześcijańskiej , że nie ma o czym dyskutować.

 

***

Uważamy, że
Rząd powinien wzmacniać pozycję rodzin, …………………………najlepiej się wzmacnia pozycję rodzin przez odebranie kobietom funduszu alimentacyjnego, w razie gdy przyjdzie jej do głowy taki szalony pomysł, żeby się rozwieść z oprawcą- nieprawdaż?*

poprawiać poziom opieki zdrowotnej kobiet i dziewcząt, …….aż się boję zapytać jakich lekarzy mają na myśli , no bo jeśli tych spod znaku deklaracji, to dziękuję uprzejmie.

wspierać edukację zawodową kobiet,………………chyba zapomnieli, że akurat kobiety są znacznie lepiej wykształcone niż mężczyźni i to raczej ich trzeba edukować, no chociaż im z deka pomóc, bo statystyki mówią, że nie za bardzo dobrze im to idzie.

realizować programy wychowawcze, oparte na wzajemnym szacunku i współdziałaniu obydwu płci, w tym przygotowania do życia w rodzinie – zaznaczyli hierarchowie.

 

A ja uważam, że akurat tradycyjne dogadywanie się płci mamy opanowane do obłędu, natomiast gdzieś zapomnieliśmy, że jesteśmy przede wszystkim ludźmi i musimy nauczyć się budować relacje międzyludzkie. Episkopat uważa inaczej – mamy tylko jeden cel – znaleźć partnera płci przeciwnej, spłodzić dziecko, a najlepiej jedenastkę piłkarską; wszak powyżej trzeciego dziecka wszystko się samo już toczy. Edukacja może być lada jaka, chlebusia z masełkiem starczy dla wszystkich, poza tym jak Bóg dał dziecko to i da na dziecko – przecież to pewnik, przynajmniej jeśli chodzi o katolików, więc najlepiej być katolikiem i nie wydziwiać z nowomodą na samotne macierzyństwo, a jak już się rozwiedziesz to sobie radź!!

 

***

Reasumując to co dotychczas rozkminiliśmy:

KEP dostrzega proceder przemocy w rodzinie i nie uważa, że problemu nie ma. O! jak miło! Brawo !
ALE : wszystkim się już dawno zajął :
– spowodował, że mamy najbardziej restrykcyjną ustawę antyaborcyjną;
– odebrał kobietom fundusz alimentacyjny;
– prowadzi placówki opiekuńcze dla ofiar przemocy domowej;
– prowadzi placówki dla chorych dewiantów;
– chroni troskliwie pedofilów w sutannach jako pożytecznych inaczej;
– uczy przedszkolaki i małe dzieci, jak mają widzieć swoje role płciowe.

 

fotolia_18105297_subscription_xl_800x600_4

 

Dodam tylko, że sporo nas jako społeczeństwo, kosztuje ta działalność, oraz, że mimo takiego wkładu troski KEP i udziału budżetu państwa statystyki rozwodów – rosną, dzietność spada, zaś przemoc domowa kwitnie w najlepsze, a mniejszości seksualne odnotowują epidemię wychodzenia z szafy – to ostatnie akurat mnie bardzo cieszy. 🙂

A teraz powiem coś bez sarkazmu i śmiertelnie poważnie. Wszystkie przejawy aktywności KEP – jak się dobrze temu przyjrzycie – to różne oblicza tej samej przemocy, jaką konwencja pragnie zwalczać. Nie dziwi więc, że akurat takie nożyce się odezwały, gdy UE uderzyła w stół. Bo przemoc ma różne oblicza. Ta, którą para się od zawsze KK, jest wyjątkowo wredna.

Konwencja zwalcza nie tylko przemoc domową jako taką, ale przede wszystkim zwalczać chce źródło tej przemocy – była o tym mowa na wstępie analizy – przypomnę

 

Dokument wskazuje m.in., że przemoc wobec kobiet jest systemowa, zaś jej źródłem są religia, tradycja i kultura.

 

Bingo! I właściwie mogłabym sobie darować całą powyższą analizę, bo oskarżonym o zjawisko przemocy w rodzinie jest, akurat w Polsce, tradycja i kultura przesiąknięta dusznym kadzidłem katolickim.

Pamiętacie z jaką furią zaatakował tę konwencję ks. Oko? I jak skutecznie zdeformowano wszystkie pojęcia związane z treścią konwencji? Jak wypaczono pojęcie gender? BTW – czy wszyscy już wiedzą, co to pojęcie znaczy? Że jest to wiedza, a nie ideologia? Że to właśnie dzięki gender studies udowodniono naukowo ścisły związek między kulturą, obyczajem, a systemem wierzeń i ich wpływ na zachowania ludzkie, także te ujęte pod hasłem: przemoc domowa? Czy trzeba jeszcze komuś tłumaczyć, że religia jest z definicji przemocowym systemem kontroli społecznej na różnych poziomach aktywności ludzkiej , że jest w końcu także ostatecznie skierowana przeciwko jednostce, przeciwko tobie i przeciwko mnie?

 

A tu masz skutek odległy planowej dezinformacji propagandysty Oko

 

 

***

Poniżej podaję za Fronda.pl listę sygnatariuszy rozmaitych petycji, listów, protestów – słowem FRONT OPORU PRZECIWKO KONWENCJI – nie jest to jakiś wielki tłum, mimo, że lista organizacji jest imponująca, ale to tylko nazwy i nie wiadomo w zasadzie co się pod tymi nazwami kryje. Domniemam, że niewiele,  zwłaszcza, że podobnie jak niezrzeszeni i wolni strzelcy, także wielu ateistów i racjonalistów, posługuje się pojęciami, których nie rozumieją, lub które zostały stworzone specjalnie na okazję tej wielkiej rozróby społecznej.

 

A najbardziej ubawił mnie argument wytoczony przez jedną z tych organizacji, że pan Tusk konsultuje konwencję z Kongresem Kobiet . Bu ch cha!!  Dobre, naprawdę dobre macie źródło informacji- i co wy na to kobiety z kongresu? Pewnie są tak samo zaskoczone jak i ja. 😉

 

Członkinie Rady ds. Duszpasterstwa Kobiet Episkopatu Polski
Danuta Baszkowska ze Stowarzyszenia Effatha,
Ewa Bednarkiewicz i prof. Maria Ryś ze Stowarzyszenia Fides et Ratio,
Jadwiga Chołodniuk, Jolanta Jesiotr-Bulikowska, Alina Petrowa-Wasilewicz – ze Stowarzyszenie Amicta Sole,
Ewa Kowalewska z Human Life International
Maria Wilczek z Polskiego Związku Kobiet Katolickich.
Krajowa Rada Katolików Świeckich
Krajowy Zarząd Akcji Katolickiej,
Forum Kobiet Polskich,
Polska Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich,
Polska Federacja Ruchów Obrony Życia
Związek Dużych Rodzin 3+.

 

Specjalne podziękowania dla serwisu Fronda.pl za bardzo porządne przygotowanie zestawienia zastrzeżeń KEP pod adresem Konwencji Rady Europy … z tym, że chodzi o zapobieganie i zwalczanie, a nie jak byliście łaskawi napisać o zapobieganiu i przeciwdziałaniu – może to drobiazg, moim zdaniem jednak zasadnicza różnica.

* fundusz alimentacyjny przywrócono w 2007 roku – było duże zapotrzebowanie na kiełbasę wyborczą – tak, wiem , wiem przyznaję się – jestem złośliwa 😉 , ale okoliczności odebrania kobietom funduszu są  prawdziwe i była to zarówno przemoc wobec kobiet , jak i zwykły handel polityczny – i wcale nie wskażę paluchem która partia się tak zasłużyła, albowiem wszystkie rządy kolejne, przez całe 25 lat używały kobiet jako karty przetargowej podczas obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu.

Czas na lans?

Lans nie jedno ma imię, ale w sprawie aborcji jest szczególnie niestosowny, bo kwestia przemocy prawnej wobec kobiet i mężczyzn w zakresie ich praw reprodukcyjnych nie powinna być okazją, tylko jest ważnym powodem byśmy wszyscy stanęli murem za kobietami, zwłaszcza tymi, które głosu są pozbawione, które siedzą w swoich domach, zamknięte ze swoim bólem, gdzieś tam , daleko od szosy, w Polsce B, zostawione same sobie, bez wsparcia partnerów, rodziny, uzależnione ekonomicznie, uwikłane w przekaz kulturowy, który każe im dźwigać swój krzyż bez skargi, ten sam krzyż, w obecności którego 23.09.2016 roku politycy i polityczki wszystkich opcji przyjęli do dalszych prac projekt bezwzględnego zakazu  aborcji Ordo Iuris i jednocześnie odrzucili projekt inicjatywy „Ratujmy kobiety”.

Dobrze zapamiętajmy jak głosowali posłowie i posłanki na sejm VIII kadencji na 26 sesji …

 

głos15głos16głos17

 

Odnoszę wrażenie, że wszystko już zostało powiedziane, wielokrotnie powtórzone, odmienione przez wszystkie przypadki i zanotowane gdzie należy. Pył bitewny nadal unosi się nad polem walki o przywrócenie kobietom ich, podobno niezbywalnych, praw człowieka. Czas na refleksje, wnioski, zadanie ważnych pytań.

12063680_10209251955038805_5176669603155047948_n

Czy wydarzenia ostatnich miesięcy, rozgrywające się na ulicach miast i w przestrzeni internetowej, to antrakt w spektaklu  patriarchat ma się dobrze? Bo ma się dobrze, bez wątpienia. Czy może była to czkawka po niestrawnym posiłku, serwowanym społeczeństwu od 89 roku, bo masa krytyczna została przekroczona i nawet najbardziej naiwni przekonali się, że deklaracja w rodzaju – Mnie kościół nie przeszkadza byleby nie właził mi do domu, zdecydowanie jest passe?  A może było to tylko wzmożenie wysiłków organizacyjnych w różnych środowiskach, które na co dzień nie mają żadnego wpływu, za to przy okazji jaką stworzyło Ordo Iuris, potrafią wykorzystać lęki kobiet by przypomnieć o swoim istnieniu?

 

DSCN5616

 

 

Nie, żebym uważała takie działania za złe, niewłaściwe i niezrozumiałe – wręcz przeciwnie – życie organizacyjne płynie w tych środowiskach od dotacji do dotacji, egzystują na skraju wytrzymałości i w oparciu o energię i zasoby intelektualne działaczek/y, więc jakby nie patrzeć okazja wyśmienita. Ale niepokoi mnie, że w tak ważnej sprawie, która powinna łączyć wszystkich w zwarty front by mówić jednym głosem, dochodziło do przepychanek w kolejce do mikrofonu, a nawet strzelania focha w kierunku tych, których akurat się nie lubi…  Jakaś zaraźliwa choroba roznoszona drogą kropelkową czy ki pies? Mam nadzieję, że to tylko wysypka i alergia minie bez śladów na gładkiej twarzy organizacji. Gdyby jednak okazać się miało, że to nawracająca opryszczka – marnie widzę przyszłość naszej sprawy.

 

DSCN5624

 

Znacznie mniej  dziwi mnie fakt,  że zgromadzenia protestujących były mało liczebne, często też mało poważne, że na podestach, obok autentycznie zaangażowanych bojowniczek o prawa kobiet stawały też te, które nie specjalnie widziały sens akcji „ratujmy kobiety” zwłaszcza gdy łączyło się to z wysiłkiem zbierania podpisów w przestrzeni publicznej – albowiem można się mylić co do oceny sytuacji i dojrzeć z poślizgiem. Pewnie, że to nie świadczy najlepiej, pewnie, że może być cyniczną kalkulacją, ale chcę wierzyć, że nie jest, a wiedzieć będziemy za chwilę, bo to dopiero początek, długiej i wyczerpującej drogi…więc czas, który ostatecznie weryfikuje hipotezy pokaże czy, komu i na czym zależy.

 

Zatem, kiedy pył opadnie, wszyscy gracze pogratulują sobie sukcesu na polu wysiłków PR-owych, przeanalizują słupki w sondażach i odłożą temat ad akta, zostaniemy nadal z otwartym pytaniem – quo vadis Polko?

 

DSCN5557

 

PS. Nie podaję nazwisk, nazw organizacji, dat, ani cytatów z wypowiedzi wiecowych – kto był – widział i słyszał, kto nie był zapraszam do działania. Zegar tyka.

foto: Tomasz Zawada, Elżbieta Kunachowicz.

 

 

 

 

 

 

Po co komu świeckie państwo?

Na temat państwa wyznaniowego napisano wiele artykułów, ksiąg, traktatów itd. I jakkolwiek by nie podchodzić do tego zagadnienia jedno jest dla mnie oczywiste – nie istnieje jednobrzmiąca definicja tego rodzaju państwa. Wypada mi się zgodzić ze stwierdzeniem Wikipedii, że jest to termin potoczny. A jeśli potoczny, to i mnie niech będzie wolno opisać go tak jak to odczuwam, jako laik – ignorant , ktoś kto nie pozując na filozofa czy prawnika, jest uwikłany, dotknięty, czasem zbulwersowany, czasem sponiewierany przez takie właśnie państwo.

wyznaniowe

Zadając sobie pytanie – od kiedy czuję się obywatelem państwa wyznaniowego – cofam się do lat 90-tych… Pamiętam dokładnie dzień, w którym powieszono krzyż w sejmie. Pamiętam, że nie miałam wątpliwości, że stało się coś niestosownego. Obawiałam się następstw, wiedziałam z historii, że nie wróży to niczego dobrego. W sierpniu 1990 roku wprowadzono religię do szkół i przedszkoli, wbrew wówczas obowiązującej konstytucji i ustawie o rozwoju oświaty i wychowania.

religia w szkole

W 1998 r. ratyfikowano Konkordat.  Niepokojące w tamtym czasie były też doniesienia- fakt, że nieliczne i enigmatyczne – na temat odrzucenia szeregu inicjatyw strony lewicowej i liberalnej, dążących do resekularyzacji państwa i prawa. Moje zaufanie do państwa topniało coraz bardziej, a kolejne lata jedynie potwierdzały, że nie można spodziewać się z tej strony niczego konstruktywnego.

politycy politycy1 politycy2

Na naszych oczach i bez zachowania choćby pozorów, dochodziło do zacieśnienia stosunków między politykami wszystkich ówczesnych opcji, a hierarchami Kościoła Rzymsko-katolickiego. Większość z nas nie widziała w tym nic nadzwyczajnego, wielu i dziś nie dostrzega w tym przekroczenia dopuszczalnej granicy w stosunkach państwo-kościół. Nadal utrzymano instytucję z poprzedniej epoki,  Komisję Wspólną Episkopatu i Rządu, a niewielu obywateli orientowało się na jakie tematy i w jakim stylu prowadzone są w tym gremium rozmowy, a już na pewno społeczeństwo nie miało pojęcia, że jest to rodzaj targowiska, gdzie sprzedaje się przywileje w zamian za poparcie w różnych kwestiach politycznych i gospodarczych.

Dopiero po latach GW zamieściła pełne zapisy stenogramów z tych posiedzeń, a mam przeświadczenie, że ze zrozumieniem przeczytało je niewielkie grono czytelników. Skąd to przeświadczenie? Może stąd, że nie słyszałam żadnych głosów oburzenia, lęku o przyszłość, zniesmaczenia.  Nikt w tamtym czasie nie mówił, że najwyższe władze sprzedają interesy społeczne za obietnicę wsparcia dążeń polityków, że oddano równouprawnienie, zasadę tolerancji, prawa człowieka za bezcen…

komisja

Politycy, zamiast komunikować się bezpośrednio ze społeczeństwem, rozpoczęli haniebny „dialog” przez rozgłośnię Rydzyka, listy biskupów odczytywane podczas mszy w kościołach, oraz przez szepty w konfesjonałach. Media publiczne przerobiono na polityczną tubę i w takiej postaci funkcjonują one nieprzerwanie do dziś. Z dzisiejszej perspektywy można śmiało powiedzieć, że rząd oddał społeczeństwo pod kuratelę kościoła, tak jak w dawnych czasach sprzedawało się ziemię razem z chłopami.

rydzyk rodzina RM

Państwo polskie już przed 89 rokiem stawiało podwaliny pod przyszły, agresywny kapitalizm. Wprowadzono do obiegu społecznego pozytywnie zabarwione hasła neoliberalne, zaimportowane prosto z ukochanych USA, z świętym prawem własności i wolnym rynkiem na czele. Państwo zrzuciło z barków kilka szczególnie uciążliwych sektorów – oświatę , kulturę, naukę i szkolnictwo wyższe oraz ochronę zdrowia publicznego… czyli całość usług publicznych.

Od tamtego momentu domy kultury, teatry, galerie, producenci filmowi, teatry, szkoły i uczelnie, a także szpitale i przychodnie miały zacząć utrzymywać się same i zgodnie z tym założeniem zaczęto mocno przykręcać strumień środków na rozwój w tych obszarach. Tam gdzie kurek przykręcono jednym, dla innych strumień środków popłynął rzeką. Największym beneficjentem neoliberalnej gospodarczo Polski jest nie kto inny jak KK. Komisja majątkowa – twór dziwaczny i jedyny w swoim rodzaju, nie podlegający absolutnie żadnej kontroli, uwłaszczyła  KK , dzięki czemu jest on dzisiaj posiadaczem ogromnego kapitału i najbogatszym właścicielem ziemi oraz posiadaczem najintratniejszych nieruchomości.

„Obserwatorium” widzi i analizuje zawsze w szerokiej perspektywie. To co może nie być wyraźnie widoczne dla przeciętnego zjadacza chleba, jawi się w ostrych konturach, jeśli fakty poddać procesowi analizy i syntezy. Naukowo zajmują się tym procesem socjolodzy, psychologia społeczna, czasem coś opracują ludzie zrzeszeni w NGO-sach, ale wyniki ich pracy to dopiero materiał do dalszej obróbki, i na koniec, jeśli w ogóle, dociera do opinii publicznej, to jest to jakiś, bardziej lub mniej, popularnie ujęty raport, zwykle już historyczny.

Obywatele tymczasem żyją w błogiej nieświadomości procesów jakim podlegają i jakie kształtują na koniec społeczeństwo. Ponieważ jednak mój osobisty, głęboki sceptycyzm odnosi się także do wyników prac naukowych, od lat polegam raczej na własnej spostrzegawczości i doświadczeniu życiowym. To wyjaśnienie jest konieczne ze względu na to, że opisuję tu swój własny matrix i mam świadomość, że dla specjalistów musi to być dość  chaotyczna i dyletancka praca. Trudno. Jestem tylko pojedynczym elektronem, obywatelką, która się nie poddaje i nie ulega formowaniu wg. pożądanego wzorca i gdzieś muszę wylać nagromadzone zasoby żółci.

I cóż widzę? Po pierwsze, że państwo polskie nie zajmuje się problemami społecznymi, zostawiło na pastwę złego prawa i ustaw swoich obywateli, dopuściło do degradacji i utraty prestiżu kształcenia wyższego, nie dba o szkolnictwo podstawowe i średnie, skazuje pacjentów na źle funkcjonujący system ochrony zdrowia, cenzuruje kulturę i sztukę hamując jej rozwój, stygmatyzuje mniejszości, nie liczy się z przejawami aktywności społecznej i w ogóle ze zdaniem obywateli na jakikolwiek temat. Tak zachowuje się złe państwo, państwo opresyjne, kontrolujące i wykluczające. Władze nie zarządzają państwem, tylko korzystają z władzy i dla tego przywileju gotowi są poświęcić każdą wartość, nawet swoją autonomię. I, żeby było jasne- dotyczy to wszystkich opcji politycznych.

Po drugie, że obywatele po 1989 roku, odcięci natychmiast od wpływu na cokolwiek, poddali się formowaniu wg. twierdzenia, skądinąd słusznego, że o wiele łatwiej przyswajają treści propagandowe niż edukacyjne, w wyniku którego zostali rozdzieleni na grupy silnie antagonizowane, przez co z kolei społeczeństwo straciło swoją spójność, jedność i jako takie nie może być solidarne, a co za tym idzie nie ma siły przebicia, nie może mieć wpływu, nie może też kontrolować skutecznie władzy. Wszyscy rzuciliśmy się na kość jaką nam rzucono – i wielu z nas nadal bije się o nią – mowa o „nowych” możliwościach jakie miał stworzyć wolny rynek i zasady neoliberalnej gospodarki. Wielu z nas połamało sobie na tej kości zęby, ale tylko nieliczni wyciągnęli z tego wnioski. Zbyt wielu nadal gotowych jest bronić tego systemu bez względu na widoczne gołym okiem skutki społeczne.

Kilka z nich nazwę po imieniu;-

zanik relacji społecznych = brak solidarności społecznej

kwitnąca homofobia, ksenofobia, faszyzm, nietolerancja, egoizm i nepotyzm

wzrost wskaźnika samobójstw w grupie +50 i -25

spadek dzietności i brak zastępowalności pokoleń

stygmatyzacja grup wykluczonych

dyskryminacja ekonomiczna

brak równości wobec prawa

poszerzający się obszar biedy

podział na Polskę A i B

Chciałoby się krótko powiedzieć – BEZHOŁOWIE, FOLWARK ZWIERZĘCY I CAŁA PRAWDA O PLANECIE KSI… wysypałam te zagadnienia jak z rękawa- wiem, że to groch z kapustą, ale systematyką zjawisk niech się zajmują specjaliści. To co dla mnie istotne, to to, że wszystkie one mają swoje źródło w źle zarządzanym państwie.

Zatem mamy taką oto sytuację, że z jednej strony państwo zostawiło społeczeństwo samemu sobie, z drugiej to samo państwo zaprosiło Kościół Rzymsko-katolicki na salony polityczne i uczyniło go wyrocznią w każdej sprawie, a dając niewyobrażalnie wielki kapitał uczyniło go także możnym sponsorem, który od czasu do czasu dzieli się z maluczkimi, ale tylko tymi których uzna za godnych…

Nie dziwi  w tej sytuacji, że coraz więcej szkół wszystkich szczebli zarządzanych jest wg. jedynie słusznej doktryny, że jak kultura to tylko katolicka, że jak Polak to Katolik. Zwęszyły ten trend niektóre gwiazdy i gwiazdki pop-kultury, aktorki/aktorzy, publicystki/publicyści, profesorki/profesorzy, nauczycielki/nauczyciele, dyrektorki/dyrektorzy, prezydentki/prezydenci, premierki/premierzy – wszyscy od góry do samego dołu. Wszyscy ketmanują jak za komuny stalinowskiej i potem… Paralela nie jest przypadkowa- otóż…

państwa totalitarne opierają się na tych samych zasadach co państwa wyznaniowe i budzą te same mechanizmy przetrwania.

BTW – nieźle przetrenowani w poprzednim ustroju w zasadzie gładko przeszliśmy spod jednego reżimu pod drugi – w zasadzie te same zagrożenia, ten sam język propagandy, te same metody osłabiania woli i siły społecznej.  Zmieniły się gadżety, symbole, ideologia,  reszta bez zmian. I o tą całą resztę należy się martwić. Jak zawsze… człowiek i jego podstawowe potrzeby, perspektywa rozwoju, dobrostan społeczny – leżą w rowie i kwiczą. Kiedy w cywilizowanym świecie dostosowuje się i ustawicznie doskonali prawo, tak by nie było tylko pustym zabazgranym papierem, ale służyło urzeczywistnieniu praw człowieka i sprawiedliwości społecznej rozwiniętych demokracji, w Polsce w XXI wieku wydaje się kolejne dzienniki ustaw ograniczających swobody obywatelskie, kieruje się ostrze prawa przeciwko niemu i traktuje go a priori jak przestępcę.

Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości czy Polska jest państwem wyznaniowym, to może sobie poczytać znacznie lepsze, bo profesjonalne analizy na ten temat. Szczerze polecam. A komu się nie chce może przyłożyć jeden z szablonów jaki znalazłam w bibliografii na ten temat np. taki:

 Barbara Stanosz :

W zakresie terminu „państwo wyznaniowe” wyróżniono cztery zasadnicze elementy świadczące o dominacji w takich państwach zasad i norm regulujących praktykę wyznaniową nad sposobem funkcjonowania państwa. Są następujące elementy:

— 1. uprzywilejowanie jednej instytucji wyznaniowej w porównaniu do innych instytucji i organizacji, a wiec np. finansowanie z budżetu państwa,

— 2. dostosowanie stanowionego prawa do interesów i aspiracji wyznaniowych wspólnot religijnych, a więc np. wprowadzenie zasady konfesyjnego zawierania związków małżeńskich, powoływanie pozaprawnych organów i instytucji państwowo-kościelnych,

— 3. materialne uprzywilejowanie kleru wobec innych grup społecznych, np. zwolnienia podatkowe, finansowanie ubezpieczeń społecznych,

— 4. represyjna bądź dyskryminacyjna polityka wobec innych religii i ich wyznawców, np. pozbawienie prawa pełnienia urzędów państwowych wyznawców religii mniejszościowych,

 Pytanie w tytule niniejszego artykułu, to pytanie retoryczne oczywiście, tym niemniej warto sobie uświadomić przy tej okazji jedno – że bez przywrócenia świeckości, państwo nie będzie dobrze funkcjonować, że nie będzie możliwy dialog i nasze nabrzmiałe problemy nigdy nie doczekają się racjonalnego rozwiązania. Być może niektórym obywatelom za całą poradę wystarczy skwitowanie ich losu zdaniem o boskim planie, albo truizm, że cierpienie jest nieodłączną częścią życia, ale nie podniesie to dzietności ani nie spowoduje, że ludzie w depresji przestaną odbierać sobie życie, tym bardziej nie załatwi to problemów socjalnych czy mieszkaniowych ogromnej części społeczeństwa.

Do szczególnie oburzających nadużyć władzy wobec społeczeństwa dochodzi wszędzie tam, gdzie dotknięta nimi grupa jest wyjątkowo mała, statystycznie nie licząca się w 40-milionowej społeczności. Z tego co sami gołym okiem możemy zobaczyć lub własnym uchem podsłuchać tu i ówdzie, przychodzą mi do głowy następujące przykłady:

eksmisjeW dużych miastach,  takich jak Kraków, Poznań, Gdańsk, Lublin, Opole, Łódź i inne, po klepnięciu ustawy reprywatyzacyjnej NIE objęto realną ochroną lokatorów posiadających legalny przydział i od 26 lat trwa niekończąca się tragedia kilkudziesięciu tysięcy rodzin, które z dnia na dzień stały się obywatelami drugiej kategorii, i są do dzisiaj wyrzucani na bruk lub gnębi się ich rozmaitymi szykanami jak wyłączanie gazu, wody, mediów, podnoszeniem czynszów do absurdalnie wysokich kwot itd… zależnie od fantazji nowych „właścicieli”.

Co ciekawe, ci nowi nie wiedzieć dlaczego uzyskali moc prawną do takich działań – dziwne? Wcale nie! Państwo uznało, że nie musi się przejmować losem swoich niegdysiejszych lokatorów – jest ich niewielu, coraz mniej, bo jako posiadacze starych peseli, obciążeni często marną emeryturą i słabym zdrowiem, a dodatkowo nie mając możliwości i dostępu do bezpłatnej obrony prawnej NIE są przeciwnikiem ani głosem z którym państwo musi się liczyć. A co!!

W podobnie rozpaczliwej sytuacji są rodziny opiekujące się niepełnosprawnym dzieckiem, zwykle jest to samotna matka lub ojciec, bo dzieci npspartner często się stlenia od początku problemu lub nie wytrzymuje nowych okoliczności przyrody, czego nie śmiałabym nawet poddawać ocenie etycznej, bo tak naprawdę wiemy tylko tyle o sobie ile nas życie przeczołga… Ale społeczeństwo, jego poziom kultury, w tym solidaryzm i poczucie odpowiedzialności, tak za dzieci jak i za ludzi starych i niedołężnych, mierzyć można poziomem zorganizowania się wokół takich m.in. problemów jak powyższej. A nasze państwo co na to? Ano, podobnie jak w przypadku lokatorów  kamienic prywatnych  – nie ma silnego przeciwnika – nie ma sprawy – namiastka opieki społecznej musi wystarczyć. No i oczywiście – modlitwa.

Walka z przemocą domową – temat znany i  skandal na miarę europejską – katolicka Polska nie widzi problemu, nie zamierza poważnie się nim zajmować, trochę, mam wrażenie, na zasadzie że jak czegoś nie pokażemy, nie nazwiemy, to tego po prostu nie ma! O! alkoholizm to co innego! To jest problem! Dopalacze i gram marychy – to jest coś na czym można budować narrację państwa zatroskanego o zdrowie społeczeństwa. Ale przemoc? Jaka przemoc! – toć to tylko uświęcony kulturowo obyczaj.

przemoc1 przemoc2 przemoc

A w ogóle to kobiety są sobie same winne, a jak ten problem dotyczy mężczyzny- to co to za facet! Tworzyć spójny system  prewencji, to zachęcać do zgłaszania aktów przemocy- i co? statystyki się pogorszą, okaże się jaka jest skala problemu, a w ogóle toby kosztowało budżet sporo kasy, a przecież potrzebujemy kasy na ważniejsze rzeczy np. taki ŚDM albo kolejne igrzyska, stadiony, centra biznesowe itd. To są istotne marketingowo cele. Można wpisać sobie do zasług dla miasta i w razie kampanii  się pochwalić. Ale przemoc? Apage satanas!

Problem bezrobocia wśród wykształconej młodzieży opędzono za pomocą otwartej dla polskich emigrantów UE, a ci co jeszcze zostali w kraju wierzą (sic!) w mit możliwości jakie daje neoliberalna gospodarka, także w to, że każdy jest sobie winien i jeśli mu nie idzie to jest nieudacznikiem, leniem, beztalenciem itp… Kiedy tego typu przekonania zagnieździły się na dobre w chłonnych, ale niezbyt krytycznych umysłach młodych, nie trzeba było już martwić się np. o to, że nie rozwija się budownictwo komunalne pod wynajem. Wszak raz na zawsze wbito nam do głowy, że tylko ciasne ale własne się liczy. A prawda jest taka, że młodzi nie zakładają rodzin, nie rozmnażają się i nie planują swojego rozwoju, no bo jak można coś planować nie mając żadnych perspektyw? Trudno nazwać perspektywą pracę na śmieciówce, brak możliwości wynajęcia, nie mówiąc już o kupnie własnego locum, a posiadanie potomstwa to kosztowny luksus dla nielicznych.

 

IMAG0237_BURST001

 

Ignoruje się nie tylko małe i rozproszone grupy wykluczonych, środkowy palec pokazuje państwo także dobrze zorganizowanej grupie zawodowej pielęgniarek i położnych, bo to kobiecy zawód, można więc marnie opłacać, dopuszczać do łamania prawa pracy, nie przejmować się, że średni wiek białej służby to 45 lat i wciąż się podnosi… a jak zacznie brakować kadr, to się zorganizuje outsourcing czy inny desant z krajów na wschód od Wisły i po problemie.

I to wszystko ma miejsce w kraju, gdzie politycy i hierarchowie kościoła katolickiego mają gęby pełne frazesów na temat świętości rodziny.

Hipokryci!

Czym więc zajmuje się państwo, władza, kościół? Ano głównie skupia uwagę obywateli na tematach takich jak:

Ochrona życia od poczęcia do… urodzenia. W tym celu zaostrza ustawę antyaborcyjną, wprowadza i rozszerza zakres działania klauzuli sumienia lekarzy, tak by mogli nie informować, nie przepisywać leków i środków antykoncepcyjnych, nie wykonywać zabiegów przerywania ciąży nawet kiedy są ewidentne wskazania zdrowotne. Problem aborcji nielegalnej dotyczy szacunkowo 150 tyś kobiet rocznie – to te, które nie mogą z różnych względów lub nie chcą zostać matkami.

Restrykcyjna ustawa naraża je na utratę zdrowia i życia. Także na stres związany z pozyskaniem środków oraz wynikający z konieczności utrzymania tajemnicy wokół tego tematu. Te, których nie stać na luksus świadomego decydowania o swojej reprodukcji –  chodzą w ciąży bez należytej opieki zdrowotnej, nie mogą liczyć na badania prenatalne, a kiedy wylądują wreszcie w szpitalu nie mogą liczyć na znieczulenie , cesarkę czy inne luksusy, które są standardem w cywilizowanym świecie.

Ochrona społeczeństwa przed zgubnymi skutkami ideologii gender – cokolwiek to jest, nie wymyśliły tego ani feministki, ani UE tylko ks. Oko, a reszta biskupów przyklepała i dołożyła do pieca histerii wśród niezbornych obywateli. Owa niezborność obywateli polega na tym, że zamiast sobie wygooglać termin gender jednym kliknięciem i poczytać o co chodzi, siedzą przed szklanym ekranem TV i spijają „wiedzę” z krynicy „mądrości” ks.Oko. Kampania zohydzania  powiodła się znakomicie i potwór gender straszy dziś małe dzieci groźbą seksualizacji w żłobkach i przedszkolach, których z resztą nie ma i raczej nie będzie. Chociaż nie. Będą, nawet już jest ich sporo, ale zupełnie inne, wolne od gender, prywatne, pod nadzorem kościoła i z jego obsługą. A co najważniejsze – żadna instytucja państwowa nie ma i mieć nie będzie wglądu ani w program ani w metodologię zajęć. Fajnie?

Polityka historyczna- to następny pomysł na zajęcie obywateli, żeby z jednej strony ciągle mieli powód do kłótni, a z drugiej żeby nie mieli czasu i głowy zajmować się krytyką władzy. Dziś przerabiamy żołnierzy wyklętych, a jutro podrzucą nam coś innego – specjalnie nie rzucam pomysłów, żeby nie ułatwiać im roboty – poza tym muszą się w końcu czymś zajmować, skoro nie mają kompetencji by zarządzać państwem.

Ostatnio sporo uwagi społecznej skupia się wokół 500 pln na każde dziecko, a właściwie tylko na niektóre i pod warunkiem, że wszystkie są wspólne… ergo, władze zajmują się kombinowaniem jak nie zdemolować budżetu przez spełnienie tej obietnicy, czyli jak dać i nie dać jednocześnie. Perpetuum mobile politycznej fikcji. Kiełbasa wyborcza stoi kością w gardle zwolennikom PIS-u, ale udają, że się nie krztuszą, można zatem pogratulować specom od kampanii wyborczych doskonałego pomysłu na deal, a wyborcom życzyć, aby następnym razem nie dopadła ich pomroczność jasna i żeby wykazali się w przyszłości jasnością myślenia.

Prawie bym zapomniała – SMOLEŃSK! – niekończący się serial z powtórkami… szkoda słów…

Nowe władze, nowe porządki, to z kolei coś co elektryzuje i spiętrza co chwilę tłumy obywateli, którzy postanowili bronić demokracji na ulicy. To dobrze, że  oczywiste naruszenia konstytucji potrafią oni zreflektować, ale martwi mnie nieco, że wielu innych naruszeń, takich jak choćby łamanie postanowień konkordatu, łamanie praw obywatelskich oraz praw człowieka – już niekoniecznie, w każdym razie nie wszyscy, a nawet nie większość… I od razu chce podkreślić, że to nie tylko ich wina… ale o tym już wielokrotnie pisałam.

KOD

Nie mogę odnaleźć się w Polsce po transformacji. Mam wciąż jakieś deja vu. Oglądam na żywo powtórki z historii, mam co chwilę wrażenie, że za moment rozsypie się zamek z piasku, a wiatr dziejowy i fale zamętu ostatecznie posprzątają plażę. I zalegnie wielka ciszaaaa. Zaczynam marzyć o tej ciszy.

materiały pomocnicze:

DEMOKRATYCZNE PAŃSTWO ŚWIECKIE

ŚWIECKIE PAŃSTWO CZYLI CO?

Nie pojechałam na marsz KOD-u

Nie pojechałam na marsz KOD-u do Warszawy.

marsz1

Rozumiem wszystkich, którzy wzięli w nim udział. Rozumiem ich radość z bycia po właściwej stronie, że fajnie jest poczuć się częścią wielkiego zgromadzenia, że dawno już tak się nie czuli wspaniale, idąc i pohukując pod adresem nowych władz mocne hasła, że mogli dać upust frustracji ostatnich miesięcy. Naprawdę łza się kręci ze wzruszenia. I mówię to bez sarkazmu, całkiem poważnie to mówię.

Mam tylko problem ze wzrokiem i słuchem. Bo patrzę – autobus, na nim politycy z pierwszych stron, znani i w sumie sympatyczni – Rysiu i Basia. I słucham jak mówią swoje płomienne przemowy z wykrzyknikami na końcu każdej frazy. Ale problem w tym, że jak patrzę to jednocześnie widzę, jak słucham to jednocześnie słyszę. A widzę Ryszarda P. i Barbarę N. w zgodnym uścisku i obraz ten zgrzyta mi jak cholera… I słyszę jak mówią do tłumu – patrzcie jacy jesteśmy fajni, jesteśmy dziś z wami, zapamiętajcie jak było wam z nami fajowo!

Marsz apolityczny? Naprawdę?

marsz2

I choć nie mam cienia wątpliwości, że zasad demokracji należy zawsze bronić, niezależnie od tego jak i kto je gwałci, niezależnie od tego jak bardzo te, konkretne instytucje ( Trybunał Konstytucyjny)  i akty prawne ( Konstytucja) pozostają dziś w sprzeczności z moimi oczekiwaniami. Dla tych, którzy być może jeszcze nie skonstatowali faktów: TK w ostatnich dwóch dekadach, wydał kilkanaście orzeczeń niezgodnych z duchem konstytucji, a i sama Konstytucja nie jest aktem satysfakcjonującym ogół społeczeństwa, począwszy od Preambuły skończywszy na kilkudziesięciu pułapkach semantycznych, umieszczonych sprytnie w treści Ustawy Zasadniczej… ,przez co można ją dość elastycznie interpretować.

Preambuła bez ukrytych i jawnych pułapek brzmi tak:

PREAMBUŁA
W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny,

odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie,

my, wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego –

Polski,

zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku,
świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej, 

pomni gorzkich doświadczeń
pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność,
ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej

jako prawa podstawowe dla państwa 

oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym
Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali,

wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka,

jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi,

a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.

Jak dla mnie – taka preambuła byłaby do przyjęcia przez wszystkich obywateli, nadto nie wykluczałaby spośród nich nikogo i stanowiłaby jasny przekaz, że budujemy państwo świeckie, działające w oparciu o demokrację i współistnienie wszystkich dla dobra wspólnego.

***

A dziś dowiadujemy się, że planuje się dalsze upupienie kobiet w Polsce :

Przygotowywana przez Ministerstwo Sprawiedliwości nowelizacja Kodeksu karnego proponuje zmiany w artykule 152, dotyczącym nielegalnego przerwania ciąży. Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości proponuje, by zapis: „Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech” zastąpić następującym: ”Kto powoduje śmierć dziecka poczętego niezdolnego do samodzielnego życia poza organizmem matki, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”

źródło

…a także, że przepchnięto błyskawiczną ustawę o TK . Zmiany w funkcjonowaniu tego organu, zmierzają do paraliżu i obstrukcji – zamiast trzech zespołów po pięciu sędziów, sprawy będzie rozpatrywać jeden, co najmniej 13 osobowy skład, co wydłuży rozpatrywanie wniosków co najmniej trzykrotnie.

***

I już po wzruszeniu obrazkami z marszu KOD-u… W to miejsce rozlewa się jak gęsta lawa, całe morze moich pretensji – o to, że nie było solidarnego marszu…

– w obronie praw reprodukcyjnych kobiet, kiedy wprowadzono ustawę antyaborcyjną z pogwałceniem nie tylko praw człowieka i obywatela, ale także zasad demokracji, bo przecież petycji z kilku milionami podpisów nie sposób nie zauważyć;

 – w obronie praw pacjenta, kiedy TK na wniosek NIL ( Naczelna Izba Lekarska) usunął wykluczenia z klauzuli sumienia;

 – w obronie świeckiego państwa, gdy wprowadzano religię do szkół świeckich, wieszano krzyże w urzędach państwowych, ogłoszono listę lekarzy sygnatariuszy deklaracji wiary;

…i przy wielu innych okazjach, znacznie bardziej uzasadnionego sprzeciwu.

Ale może się czepiam. Może jest tak, że w Polsce nie ma obywateli, jest tylko naród z korzeniami chrześcijańskimi, do tego poszatkowany jak po masakrze piłą mechaniczną i niezdolny, w związku z tym, do prostych reakcji na łamanie praw obywatelskich i zasad demokracji, niezdolny także do solidarności społecznej. I niestety, biorąc pod uwagę co wyprawia się w tym kraju z edukacją młodego pokolenia, społeczeństwo zdolne do prawidłowych reakcji, a zatem krytyczne, wyczulone, uważne, to mrzonka, którą należy schować między bajki…

Polska

 

kuna 2015 Kraków

Nie w moim imieniu

Witajcie ponownie. Ostatnio rzadko bywam na portalu, jeszcze rzadziej coś publikuję, z różnych z resztą powodów, a głównym jest brak czasu. Dziś też wpadłam tylko na chwilkę, żeby się z Wami podzielić wrażeniami z krakowskiego marszu ” Nie w moim imieniu”.

MANIFEST: Nie w moim imieniu. Dialog zamiast agresji.

W ostatnich miesiącach obserwujemy niepokojące przemiany zachodzące w debacie publicznej. Liczne demonstracje, nierzadko organizowane przez radykalne środowiska, przemieniają się w pokazy otwartej nienawiści. Internet i ulice przesycone są jawną agresją (czego najbardziej jaskrawymi przykładami są spalenie kukły Żyda na wrocławskim Rynku, napis “Pray for Islamic Holocaust” w Poznaniu czy pobicie muzyka Chillu pod okrzykiem “wypierd… do Syrii”). Wraz z tymi zjawiskami obserwujemy coraz większą społeczną akceptację dla zachowań, na które w demokratycznym społeczeństwie nie może być miejsca.

Kryzys imigracyjny i tragiczne wydarzenia w Paryżu są trudnym testem dla społecznej solidarności. Wszyscy mamy prawo do strachu i licznych wątpliwości. Możemy zajmować różne stanowiska i spierać się w kwestiach, które mogą na zawsze zmienić rzeczywistość, w jakiej żyjemy. Nie możemy jednak zgodzić się na przemoc i nawoływanie do nienawiści. Nie możemy pozwolić na oddanie przestrzeni publicznej radykałom i środowiskom żerującym na ludzkim strachu i niepewności.

Niech ten sprzeciw połączy nas bez względu na to, jakie stanowiska zajmujemy w sprawie aktualnych wydarzeń politycznych i społecznych. Stwórzmy koalicję przeciwko nienawiści – wyjdźmy solidarnie na ulice Krakowa i pokażmy, że debatę publiczną można i należy prowadzić bez agresji.

DSCN4779

Lista organizacji oraz autorytetów

DSCN47871. Organizacje, stowarzyszenia, fundacje, media

Miesięcznik Znak
Krytyka Polityczna
Korporacja HaArt
Stowarzyszenie Rodzin Wielokulturowych
Centrum Muzułmańskie w Krakowie
Jewish Community Centre
Stowarzyszenie Wszechnicy Oświeceniowo-Racjonalistycznej
Fundacja Manowce Kultury
Małopolskie Stowarzyszenie na Rzecz Integracji Obcokrajowców
DSCN4798Kraków Przeciwko Igrzyskom
Spółdzielnia “Ogniwo”
ROCKagainstHate
Kraków Expat Community (nieformalna społeczność obcokrajowców w Krakowie)
Chlebem i Solą
Fundacja Otwarty Plan
Fundacja Autonomia
Stowarzyszenie Strefa Wenus z Milo
Fundacja Machina Fotografika
Stowarzyszenie Młodych dziennikarzy „Polis” (koordynator Kampanii Rady Europy „Bez nienawiści” w Polsce)
DSCN4869Fundacja Biuro Inicjatyw Społecznych Kraków
Fundacja Dobra Wola
Fundacja Animatornia
Fundacja Kultura dla Tolerancji
Popmoderna (portal kulturalny i stowarzyszenie)
Autoportret (czasopismo)
PROwincja (czasopismo kulturalne)
Fundacja Biuro Inicjatyw Społecznych
Centrum Międzykulturowe
Witajcie w Krakowie
Fundacja Pozytywnych Zmian
Barbarzyńca. Pismo antropologiczne
Fundacja Przestrzeń Kobiet
Pracownia Obywatelska

DSCN49142. Osoby ze świata kultury, religii, mediów i nauki.

Bartosz Szydłowski (dyrektor Teatru Łaźnia Nowa)
prof. dr hab. Halina Grzymała-Moszczyńska (Instytut Religioznawstwa UJ)
prof. dr hab. Irena Borowik (Instytut Socjologii UJ)
ojciec Maciej Zięba (działacz opozycyjny z czasów PRL, Instytut Tertio Millenio)
Ziemowit Szczerek (pisarz, publicysta)
Ks. Adam Boniecki (redaktor senior – Tygodnik Powszechny)
DSCN4927dr hab. Beata Kowalska (Instytut Socjologii UJ)
Anna Lipowska-Teutsch (psycholożka, działaczka antyprzemocowa)
prof. dr hab. Włodzimierz Sady (rektor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie)
prof. dr hab. Tadeusz Słomka (rektor Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie)
prof. dr hab. Ewa Kutryś (rektorka PWST w Krakowie)
Prof. dr hab. med. Wojciech Nowak (rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego)
Prof. dr hab. Maria Flis (Instytut Socjologii UJ)

Marsz zgromadził zaledwie około 500 osób – nic nie szkodzi, nikogo z nas to nie zdziwiło specjalnie. Smutne to, ale oddaje dobrze DSCN4794stan świadomości obywateli. Dodajmy – świadomości formowanej pracowicie przez taki a nie inny przekaz medialny. Marsz był bardzo energetyczny, a turyści zaniosą do swoich krajów wiadomość o tym, że nie wszyscy Polacy zgadzają się z tym co mówią nasi przedstawiciele w parlamencie europejskim i nasz obecny rząd oraz prezydent. Uczestnicy i uczestniczki marszu to zwyczajni obywatele i obywatelki. Przyszli, bo poczuli  potrzebę by zaprotestować przeciwko agresji i mowie nienawiści, która ostatnimi czasy wylała się na ulice miast jak gęste pomyje. Brak reakcji na obecność grup faszyzujących, nawołujących jawnie do agresji, gorzej nawet – przyzwolenie na tę obecność w przestrzeni publicznej, wiele mówi o władzach miast i parlamencie RP. Był to marsz sprzeciwu obywatelskiego, marsz niezgody na kierunek w jakim zmierza Polska.

DSCN4852DSCN4844DSCN4897

DSCN4952DSCN4953DSCN4932

 

 

 

List otwarty pod lupą

Bardzo szanuję Pana Stefana Bratkowskiego. Szanuję go od czasu stanu wojennego kiedy to po raz pierwszy usłyszałam o nim, a to przy okazji jego listu otwartego do… .Niestety nie pamiętam do kogo był adresowany, ale pewnie także do mnie, bo odebrałam go bardzo osobiście, nawet wzruszyłam się, bo zaczynałam wątpić czy ktokolwiek widzi i czuje tak jak ja, a jeśli jestem z tym sama to znaczy, że jestem co najmniej dziwna, żeby nie powiedzieć szurnięta i pozbawiona racji jakiejkolwiek. Przecież miałam dwadzieścia lat, żadnego doświadczenia, nawet jeszcze nie czułam się obywatelem. Ale obserwatorium to mój stan naturalny od zawsze i jakieś zdanie na temat sytuacji w kraju miałam. Wtedy  pełne porozumienie z Panem Stefanem Bratkowskim przyniosło mi ulgę i podniosło upadającego ducha.

okrągły stół

Dziś, kiedy przygotowywałam się do tej publikacji, szukając tamtego listu otwartego w przeglądarce Google, stwierdziłam, że Stefan Bratkowski jest autorem wielu ważnych listów otwartych, że pisze je w ważnych sprawach państwa i adresuje wprost do odpowiednich gremiów… . Poraził mnie szczególnie list w sprawie ustroju mediów publicznych. Koniecznie powinniście go przeczytać. Są tam rzeczowe argumenty i słuszne sugestie, a także diagnoza czym stały się media po transformacji…tekst, dla mnie dołujący, bo choć wiedziałam, że jest bardzo źle, to jednak czym innym są zwykłe moje obserwacje, a czym innym zderzenie z twardymi faktami.

list otwarty S. Bratkowskiego 2009

Najnowszy głos Stefana Bratkowskiego – krótki, treściwy i samo gęste – przeczytałam łapczywie i bezkrytycznie. Potem wysłuchałam jeszcze dyskusji na ten temat, w programie red. Żakowskiego i trochę mnie zaskoczyło, że panowie umiarkowanie się nim przejęli i poszukali uspokojenia w opinii Pani Henryki Bochniarz. Kolejne czytanie przepowiedni Bratkowskiego powoduje, że gdzieś rodzi się we mnie sprzeciw wobec niektórych stwierdzeń. I chociaż ogólnie podzielam pogląd i dość katastroficzną wizję przyszłości Polski, to jednak muszę się odnieść do tych sformułowań, z którymi się nie zgadzam.

Nasze państwo, nasza cywilizacja i demokracja dalekie są od ideału. Rządzący czasem coś partolą. Ale ta cywilizacja jest naszą cywilizacją – jak ją zrobiliśmy. Oni chcą obalić, zniszczyć to państwo ze wszystkimi jego strukturami, wymienić urzędników prawie do czysta. Zwolnią wszystkich pracowników radia i telewizji – kilkuset – jak to już raz zrobili. Wymienią skład prokuratur i sądów, zmienią ich ustrój, żeby wszystko kontrolować. Już raz to robili, tyle że nie zdążyli do końca. Przejmą władzę nad policją i wojskiem. Żeby miał kto pacyfikować zamieszki!

” demokracja daleka od ideału” delikatnie mówiąc – a dosadnie – brak demokracji, brak komunikacji między społeczeństwem a rządzącymi, nieczynne narzędzia demokracji bezpośredniej takie jak petycje, inicjatywy oddolne ustawodawcze, bardzo niska frekwencja wyborcza, brak debaty publicznej z udziałem kompetentnych gremiów eksperckich itd… Trybunał Konstytucyjny zdominowany przez ludzi służących kościołowi a nie stojących na straży Konstytucji i jej postanowień, upolitycznione media, zideologizowana edukacja, brak edukacji społecznej – to tylko niektóre przejawy patologii w naszej demokracji- faktycznie dalekiej od ideału…

„Rządzący czasem coś partolą” – czasami?!! To bardzo łagodna ocena. Moja jest inna. Rządzący doznają paraliżu decyzyjnego z powodu toksycznego związku z „ołtarzem”. Stracili powagę, ośmieszają się i to nie tylko rządzący akurat , ale wszystkie opcje, bez wyjątków – obserwuję to od trzech dekad i jest tylko coraz gorzej. Panie Stefanie skąd tak łagodna ocena? Zadziwia mnie to, ale pewnie mi Pan nie odpowie.

Najbardziej jednak nie potrafię przyjąć stwierdzenia, że : „ Ale ta cywilizacja jest naszą cywilizacją – jak ją zrobiliśmy.” Jeśli autor miał na myśli tych co rządzą i mieli wpływ na decyzje – to zgoda. Ale jeśli próbuje wmówić nam wszystkim, że jesteśmy autorami naszej rzeczywistości, my wszyscy, obywatele, to muszę wstać i powiedzieć swoje votum separatum.

 1. To nie my sprzedaliśmy pod stołem świeckość państwa, to nie my wprowadziliśmy religię do szkół i to nie my szczodrą ręką płacimy katechetom z naszych podatków.

2. To nie my wytyczyliśmy liberalny i neoliberalny kierunek przemian gospodarczych. To nie my zrujnowaliśmy kluczowe gałęzie gospodarki i nie my jesteśmy bohaterami tych wszystkich afer gospodarczych. To nie my jesteśmy beneficjentami reprywatyzacji i prywatyzacji. To nie my ustanowiliśmy komisję majątkową i nikt nie słuchał i nadal nie chce słuchać naszego sprzeciwu…

3. To nie my wprowadziliśmy zasadę, że każda działalność ludzka ma się sama utrzymać i generować zysk – przez co skomercjalizowała się kultura, lecznictwo, szkolnictwo, gospodarka komunalna, przewozy regionalne itd…

Ktoś powie, że oczywiście, że mieliśmy wpływ, bo przecież są wybory, więc wybraliśmy sobie tak a nie inaczej… I wtedy także powiem, że to nadużycie, bo demokracja u nas nie istnieje, a dlaczego? Patrz wyżej… Że mogliśmy się zbuntować, wyjść na ulice?  Że co proszę? Jakie my!?? Nie ma żadnego MY! Zostaliśmy podzieleni, dostaliśmy numerek, ksywkę, znaczek – cokolwiek – i stoimy tam gdzie nas ktoś zaszufladkował. Zawsze kiedy optuję za dobrem społecznym, albo za dobrem pojedynczego obywatela, gdy staję w jego obronie dowiaduję się, że jestem lewacką k…..ą.

Dlaczego na to pozwoliliśmy? Bo ufaliśmy? Bo wydawało nam się po 89 roku, że nasi wiedzą co robią, że nie sprzeniewierzą się dobru społecznemu, że uszanują społeczeństwo i będą działać w zgodzie z jego interesem?

Myliliśmy się. Wprawdzie przemiana ustrojowa odbyła się bezkrwawo, ale ostatni punkt każdej rewolucji jest taki sam – w przeręblu, na powierzchnię wypływają bobki. Od wielu lat patrzymy na te bobki i wybieramy raz żółte, raz zielone, a raz brązowe – ale to wciąż nie jest wybór – to wciąż jest próba szacowania zła- większego lub mniejszego, zależy kto szacuje, z jakiego punktu siedzenia. Jest 30% społeczeństwa, które nie szacuje, które jest posłuszne i wierne. To oni zdecydują za tych, którzy zniesmaczeni sceną polityczną, nie ruszą się z domu w dniu wyborów. I to oni dyktują nam od lat swoje warunki. Można więc powiedzieć, że mamy dyktaturę bezmyślnego elektoratu, na który składa się te 30% posłusznych jedynej opcji i cała reszta milcząca.

Polską rządzono i nadal rządzi się ponad naszymi głowami. Mamy w kraju różne światy – świat warszawki, świat toruńskiej rozgłośni, Polskę A i B. Według innej siatki Polska dzieli się na uprzywilejowany świat lobbystów, dużego biznesu, polityków, hierarchii kościelnej, korporacji, bankowości, czyli świat beneficjentów neoliberalnej gospodarki rynkowej i świat planktonu czyli drobny biznes, budżetówka,  mniejszości i strefa biedy, czyli ofiary tej samej gospodarki… Można Polskę dzielić wzdłuż i wszerz, po przekątnej, w pionie i w poziomie… Jak kto chce i w zależności do jakich celów potrzebuje tego podziału. Jedno zaś jest pewne – nie stanowimy na obecną chwilę spójnego narodu, ani nawet nie jesteśmy zaczynem zdolnym tworzyć społeczeństwo obywatelskie.

Do jakiego więc mrowiska Bratkowski wrzuca wiązkę granatów,  mówiąc o dekonstrukcji państwa? Zastanawiam się głośno. No bo tak: ja już dostałam po głowie – ustrój gospodarczy zredukował mnie do roli planktonu, kościół wlazł mi we wszystkie części intymne, siedzi pod moją kołdrą, wydziera się dzwonami co niedzielę, i zmusza do wysłuchania kazania, przez co poranna kawa jest niestrawna. Zajmuje niemal całą przestrzeń publiczną, irytując prymitywnym przekazem. Na szczęście nie może już skrzywić moich dzieci, bo w samą porę dorosły i uciekły z tego piekła.

Czy autor sugeruje, że może być jeszcze gorzej? Kolejne przesunięcie granic absurdu? Tym razem będzie to dzieło prezydenta i prezesa? Cóż, wszystko jest możliwe w kraju nad Wisłą. Naprawdę nic już mnie nie zdziwi. Czy powinnam się martwić, że zrobią czystki w mediach, wymiarze sprawiedliwości, szkolnictwie, kulturze, uczelniach wyższych? Czy powinnam drżeć z powodu przejęcia kontroli nad wszystkim? Ja mogę się martwić i nawet drżeć mogę, ale to nie wpłynie na tych, a jest ich wielu, którzy będą się z tego cieszyć.

Nie zmartwi ich jeśli wylecą dzisiejsi animatorzy mediów publicznych, ani  że parę papug ktoś oskubie z piór, ewentualnie jakiś utytułowany profesor, co stosuje nepotyzm i zachowuje się jak nadzorca w prywatnym folwarku, poleci ze stołka – Polacy lubią jak innym się dostaje. To nacja zawistnych i zawziętych chłopów pańszczyźnianych, którzy zamieniwszy chodaki na lakierki, zapomnieli wytrzepać słomę z między palców. Sama pochodzę w prostej linii od chłopa pańszczyźnianego, wiem co mówię.

Nie zgadzam się z taką postawą, ale widzę ją wszędzie… I wobec powyższego to ostrzeżenie może obejść jedynie tych, których bezpośrednio dotyczy. Na wyobraźnię zbiorową społeczeństwa bym raczej nie liczyła, a już na pewno nie na to, że to społeczeństwo ujmie się i piersią własną zasłoni. Formatowane przez polityków i media przez ćwierć wieku, zostało wyposażone w język nienawiści, jakim posługują się politycy, a także w zestaw fałszywych argumentów tego samego pochodzenia. I poza wszystkim to społeczeństwo lubi nie tylko rytuały kościelne ale także igrzyska, myśleć nie chce i nie potrafi zobaczyć skutków działania partaczy. Nie Panie Stefanie – na społeczeństwo zdecydowanie bym nie liczyła.

A zatem, wracając do wieszczych sentencji Stefana Bratkowskiego – to co dziś zapowiada, czyli :

Parę lat temu ostrzegałem. Ale dziś to nie ostrzegawcze iluzje. Sami to zapowiedzieli. Nie łudźcie się. To ma być koniec tego państwa, naszej cywilizacji. I nic nie ma wrócić, to nie plan jakiegoś ustroju przejściowego. Można to wyczytać w planach ideologa nowego państwa. Dosłownie w takich planach, jak tu rysuję. Ciepła woda nie popłynie z kranów, nawet w przenośni. I nie wyobrażajcie sobie, że to minie. Ma nie minąć właśnie.

…jak dla mnie, z mojego punktu widzenia i siedzenia jest już faktem . Z mojego kranu już dawno nie płynie ciepła woda, nawet się już przyzwyczaiłam i nie oczekuję ze nagle popłynie.

Miałeś, chamie, złoty róg, Miałeś, chamie, czapkę z piór. Czapkę wicher niesie, Róg huka po lesie, ostał ci się ino sznur

Nie nawołuję do walki z nimi. Są wśród nich moi dawni przyjaciele. Jeden chce wieszać, drugi chce przeczekać, bo „chrześcijaństwo zabijało, a przeszło jednak na cywilizację”. Trzeba ich nawrócić. To nasi współobywatele. Tylko z innej cywilizacji. I to krąg psujów, może nam się nie ostać nawet sznur. Jeśli tego sami chcecie, nie ma rady

Rozumiem, że nie nawołuje do walki z nimi, bo to znajomi? Cóż to za argument?

Kto ma ich nawracać? Wyborcy? Jacy? Ten żelazny elektorat PIS-u? On nie słucha nikogo poza Radiem Maryja, internetu nie tyka, jest odcięty od innych źródeł informacji.

Reszta wyborców? Ten wkurzony elektorat oszukanych przez PO? Wolne żarty!

I nie uprawnione jest to rozkładanie rączek na koniec – „ Jeśli tego sami chcecie, nie ma rady” – to brzmi jak spychologia… Nie zgadzam się z takim przesunięciem odpowiedzialności, bo jest ona po stronie elit rządzących, które stworzyły przestrzeń na nonsens katolicki, zniszczyły tym samym język poważnej debaty, a także zdradziły społeczeństwo odcinając je od edukacji obywatelskiej.

***

Prawdopodobnie czynni wyborcy ubiorą ten kraj w DUPOPIS, polityka europejska  jakoś upora się z tym infant terible i przemieli nas na swoje potrzeby, Putin dogada się z Obamą i jakoś podzielą między siebie strefy wpływów… Osobiście bardziej obawiam się, że w tym morzu niekompetencji, złości, pośród przepychanek i dbałości o własny koniec nosa, zjednoczona Europa wpuści TTIP do naszego domu, co zakończy w zasadzie wszelkie spory, zniszczy ostatecznie demokrację, a nas uczyni niewolnikami korporacji. I ten temat bardziej mnie elektryzuje niż wizja Polski pod rządami „psujów”, bo do partactwa politycznego w Polsce już przywykliśmy, a bankructwo państwa to coś zupełnie nowego.

Nagroda Darwina dla KK w Polsce

Abp Jędraszewski na Jasnej Górze

Miesiąc temu abp Jędraszewski:

-W imię neutralności światopoglądowej przeprowadzana jest ateizacja naszego narodu. To próba odcięcia nas od korzeni, a przecież każda roślina odcięta od korzeni jest skazana na śmierć – mówił abp Marek Jędraszewski na Jasnej Górze, podkreślając przy tym, że nie zrozumie się Polski bez chrześcijaństwa, ani bez krzyża.

BTW ; Tak dla ścisłości – abp Jędraszewski robi w tym jednym zdaniu dwa nadużycia erystyczne – ateizacja naszego narodu? Jakiego waszego? Nie ma czegoś takiego! Jest naród polski. I drugie nadużycie to stwierdzenie, że nie rozumie się Polski bez chrześcijaństwa? Czyżby? Ja nigdy nie miałam z tym problemu.

ale do rzeczy; To co twierdzi Jędraszewski brzmi jak brzmi, może jednak jest w tym ziarno prawdy, albo nawet cała prawda? Sprawdźmy czy  możliwy jest przewód logiczny skojarzenia neutralności światopoglądowej z procesem ateizacji narodu.

Neutralność światopoglądowa to ustalenie pewnego modelu relacji między państwem a światopoglądem czyli także religią, a wyraża się doktryną polityczno-prawną stojącą na gruncie oddzielenia tego co wyznaniowe od tego co wyraża władzę świecką.

Geneza pomysłu na neutralność światopoglądową sięga rewolucji francuskiej (1789) i pierwszej poprawki do Konstytucji USA(1791).

Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997 roku wyraża tę zasadę w artykule 25 ust.2, gdzie czytamy, że władze publiczne są bezstronne religijnie, światopoglądowo i filozoficznie, co oznacza jednocześnie, że obywatel ma takie same prawa i obowiązki bez względu na wyznanie i światopogląd – i tu proszę zwrócić uwagę na to, że aby obejść zasadę neutralności światopoglądowej państwa, kościół musiał znaleźć inną drogę by narzucić całemu społeczeństwu swoją doktrynę katolicką. Kiedy każdy obywatel bez względu na wyznanie i światopogląd konfrontuje się z zasadą równości obywateli? No jasne! Wtedy, gdy staje przed prawem stanowionym przez to państwo!

Dlatego też KK w Polsce, chcąc jednak narzucić swoją doktrynę wszystkim obywatelom, usilnie zabiega i używa najmocniejszych argumentów, łącznie z ekskomuniką, w stosunku do tych parlamentarzystów, których wspierał w kampaniach wyborczych, i którzy rzecz jasna podkreślali przy każdej okazji jaki wyznają światopogląd, co już samo w sobie było i nadal jest nadużyciem wobec Konstytucji i obywateli / obywatelek oraz przekłada się bezpośrednio na styl uprawiania polityki w Polsce.

bohdanowicz_20_d

Ergo, KK wypracował sobie metodę nacisku na swoich parlamentarzystów i tą drogą majstruje w ustawach, blokuje umowy międzynarodowe, konwencje i stara się nie dopuścić np. do zmiany kulturowej, poprawy poczucia bezpieczeństwa kobiet polskich, mniejszości etnicznych i seksualnych, za to chętnie popiera ubój rytualny, a w przyszłości kto wie? Może poprze gorliwie kamienowanie kobiet w mniejszości muzułmańskiej?

BTW tak dla przypomnienia przewodniczący TK został uhonorowany krzyżem zasługi dla państwa watykańskiego za oddane …usługi temu państwu. No coment for this …

A teraz zastanówmy się kto łamie tak naprawdę ustalenia konstytucyjne.?

Obrońcy KK powiadają – kościół ma prawo, a nawet obowiązek głosić swoją prawdę, doktrynę i dążyć do własnych celów, ma to zagwarantowane konstytucyjnie oraz w konkordacie. Powiem tak: gdyby KK w Polsce dotrzymywał umowy konkordatowej nie byłoby tak źle jak jest, ale kościół ustawicznie łamie postanowienia tego dokumentu to po pierwsze.

Po drugie błędnie założył, że wszystkie owieczki biorące udział w rytualnej części życia religijnego, to z automatu jednostki bierne, bezmyślne i pogodzone z regułą posłuszeństwa, zapominając jakby, że ta reguła dotyczy jedynie duchownych.

I po trzecie najważniejsze- KK w Polsce najpierw porzucił swoich wiernych, stracił ich z oczu, wyrzucił z serca, i szparko zabrał się do zarabiania pieniędzy, gromadzenia kapitału, nieruchomości i ziemi, korzystając z niesłychanie uprzywilejowanej pozycji jaką dostał w prezencie od pierwszego rządu po wyborach 1989 roku.

Potem nastąpiła fala doniesień o przestępstwach gospodarczych, korupcji w łonie kościoła oraz karnych, takich jak znęcanie się nad dziećmi w sierocińcach, domach dla niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie, przypadkach molestowania i pedofilii – dużo tego było… dla wielu – za dużo. Do tego władze kościelne nie zachowały się wobec tych doniesień w sposób akceptowalny przez wiernych. Krótko mówiąc- zamiatały wszystko pod przysłowiowy już dywan.

Wreszcie kolejnym nadużyciem wobec tego narodu, a osobliwie wobec kobiet polskich, była inicjatywa pani Półtawskiej … no dobrze ktoś powie – ta pani to osoba świecka! No i co z tego – odpowiem! Jest zbyt drobną kobietą, by nie widać było tej całej kościelnej wierchuszki jaka się za nią schowała. Rozmawiajmy poważnie – nikt w Polsce nie kupi takiej gadki. Była przyjaciółka JP2, doradzała mu w kwestiach dotyczących kobiet w kościele katolickim. Nikt mi nie powie, że to nie jest istotny fakt.

Doktor

Wysmarowała deklarację wiary lekarzy, a potem posypały się głosy z innych kluczowych sektorów – nauczyciele chcieli mieć deklarację, farmaceuci, aktorzy, sędziowie…itd… wszystko poszło w absurd. Ludzie zapomnieli, że pełnią ważne funkcje publiczne w świeckim państwie, które gwarantuje wszystkim obywatelom konstytucyjną neutralność światopoglądową!! I stało się coś jeszcze gorszego – obywatele stracili poczucie bezpieczeństwa, a to z tego powodu, że uświadomili sobie, że nawet jak lekarz nie ma napisane na czole, że jest sygnatariuszem deklaracji wiary, to może nim być i działać zgodnie z tym paradygmatem o nienaruszalności ciała ludzkiego bo tylko bóg może sobie na to pozwalać,…itd

Zatem będę twierdzić, że KK sprawił, że wielu polaków poczuło się dziwnie we własnym kraju, w kraju w którym duchowni z najwyższego pionu oświadczają, że nie obowiązuje ich prawo stanowione tylko boskie – cokolwiek to znaczy… I żeby nie było to tylko buńczucznym wymachiwaniem gołosłowiem – oni faktycznie nie podlegają prawu. kropka. Taki stan rzeczy ośmiesza  państwo , ludzi odpowiedzialnych za to trzeba szukać wśród parlamentarzystów, przywódców wiodących partii politycznych, ale także wśród katolików, którzy legitymizują nadal taką sytuację, nie zadają pytań, nie wymagają odpowiedzi.

Wracając do tezy abp Jędraszewskiego – masz on rację – wymóg neutralności światopoglądowej ostatecznie przyczynia się do ateizacji narodu, ale też bij się pan w klatkę i zauważ, że dzieje się to na wyraźne kościoła życzenie, bo jak mam rozumieć postępowanie hierarchów, wymuszających od polityków ich deklaracje wiary i wierności doktrynie katolickiej, jak mam rozumieć mowę nienawiści i stygmatyzację grup społecznych, jak rozumieć całość polityki wobec kwestii kontroli rozrodczości kobiet w Polsce?

To wszystko co właśnie wymieniłam to jest jedna, wcale nie subtelna, a wręcz nachalna PRZEMOC wobec tego narodu. I pan ma czelność stawać na mównicy, w najważniejszym miejscu kultu katolików polskich i narzekać, że ateizacja w tym kraju postępuje w zastraszającym tempie? No sorry Winnetou – taki zrobiliście klimat – kto sieje wiatr ten zbiera burzę – kto mieczem wojuje od miecza ginie sam.

królKościółkatolicki

Jaki mieliście problem z pozostaniem formacją służebną wobec narodu, który was utrzymuje, gości na naszej ziemi i otacza szacunkiem, że upadliście tak nisko i poszli za przykładem ojca dyrektora z Torunia, za mamoną, za chciwością i nienasyceniem oligarchicznym, co się stało, że zdradziliście boga Jahwe dla bożka neoliberalnej gospodarki rynkowej?

To pytania retoryczne. Stało się to co zwykle – nie pierwszy to raz się dzieje. Poczuliście się pewnie i zrobiliście użytek z głupoty, dobroci, naiwności i upodobania do tradycji – ulepiliście z tego tworzywa ideologię obleganej twierdzy , a następnie wymusiliście wszystko na czym wam zależało. Teraz spadacie po równi pochyłej, ale niestety będziecie mieli jak zwykle miękkie lądowanie, niczego was to nie nauczy, historia zatoczy koło.

A teraz oddaje głos komentatorom, ludziom, którzy przeczytali notatkę z wystąpienia na Jasnej Górze. Tylko kilka tych, moim zdaniem, reprezentatywnych:

pimpao

W imię neutralności światopoglądowej mamy konkordat, lekcje religii od przedszkola i religijnie podyktowane zapisy w prawie, a biskupi układają podstawę programową i opiniują podręczniki dla „świeckich” szkół. W imię tej neutralności dotujemy KK na kilka miliardów rocznie, a na kolejne setki miliardów rozdaliśmy im majątków. 

Badania genetyczne dowiodły jasno, że Polacy, ten naród ta haplogrupa jest na tych ziemiach już około 10 tyś lat. Tak więc tysiąc lat okupacji watykańskiej, nie powinno mieć znaczenia. W jednym tylko ten kłamliwy cap ma rację. Naród polski jest naznaczony krzyżem, to symbol zaborcy, oprawcy i złodzieja, oraz biedy i głupoty jakiej jest sprawcą.                                             

Zbigniew 

Im więcej ten człowiek mówi, tym szybciej następuje ateizacja. Tak trzymać.

harimau666

ale jak w imię niewidzialnego bóstwa jest przeprowadzana krucjata religijna i watykanizacja to jest ok. obłudny krętaczu…??

posiadanie światopoglądu innego niż katolicki to dla was zagrożenie ale jakoś dziwnym trafem tylko w tym polskim grajdole z którego zrobiliście bagno kołtuństwa i nieuctwa.
zatem wypad do Watykanu jak się wam nie podobają konstytucyjne prawa bo cosik mi się widzi,że ta gadka jest zapowiedzią gmerania w Konstytucji łapami kato-prezydenta i pisu.
obym się mylił.

precz_z_komunia

Krzyż to symbol totalitaryzmu i mordowania Polaków!

Powinien być tak samo zabroniony jak swastyka oraz sierp i młot!

jezierskiadam

Lawiny, która ruszyła, zatrzymać się nie da.

Biskupi walinie przyczynili się do rozkręcenia procesu ateizacji narodu polskiego …-:)))

waclawa_obrotna

Biskupich bredni komentować nie ma sensu, bo jak tu polemizować z grepsami o „zanurzeniu w krzyżu polskiej historii”, pytyjskim bełkotem albo truizmami o roślinach, które umrą, jeśli je odciąć od korzeni – choć tutaj akurat można by wnioskować, że kościół umiera, bo się od swoich korzeni odciął 🙂

Mam natomiast całkiem poważne pytanie do redakcji: dlaczego mówicie kościelnym żargonem? W słowniku języka polskiego PWN próżno szukać sformułowania „msza święta” (co dopiero pisanego wielką literą!). Jest „msza” – może więc PT żurnaliści Tokefemu zaczną pisać poprawnie po polsku, nie po kościelnokatolicku!

lukasz_patrykus

nikt tak udanie nie ateizuje Polaków jak KK, a z tą próbą odcięcia nas od korzeni to się wielebnemu coś pomyliło – nic tak nas, Słowiańskiego narodu z Północy Europy, nie odcięło od korzeni jak przywieziona z bliskiego wschodu w „teczce” wiara żydowskich plemion pustynnych w boga zwanego przez nich Jahwe

 
malpa-z-paryza

po 5 latach prezydentury, prezydenta na cztery litery oraz jego kumpli z PiS, Polska moze stac sie wrescie wolna od KK!

pan.szklanka

Precz z ateizacją! Cieszę się, ze są jeszcze tacy ludzie jak Abp Jędraszewski, którzy upominają się o uznanie pastafarianizmu. Durszlak na drogę księże arcybiskupie!

zmieniesobielogin

Nie, laleczko w damskich ciuchach. Nie ateizacja. Wierzący po prostu powolutku idą sobie do protestantów bo dopiero TAM mają poczucie, że FAKTYCZNIE szanuje się Słowo Boże. Co ciekawe – nie ma sprzeczności ze świeckim państwem. Z wywaleniem w niebyt konkordatu czarną sekta i powrotem do lekcji matematyki i fizyki (tudzież biologii) Zamiast sekciarskiego prania mózgów. A jeszcze ciekawsze – ateistom i tak to zwisa, a protestantom NIE PRZSZKADZA NIJAK, że ateistom to zwisa…

okoni

Chciałbym tylko przypomnieć temu panu arcybiskupowi że ta jego chrześcijańska roślina o ktorej mówi,została tu zasiana 1050 lat temu nie na ziemi jałowej, lecz na pięknej i ciekawej kulturze. Wiara którą posiadali nasi pradziadowie została wypalona ogniem i wycięta mieczem. Wypisz wymaluj ISIS, albo będziesz z nami albo będziesz trupem.

margo_lyson1963

PIS najlepszym narzedziem do dechrystianizacji Polski tak trzymac ksieze biskupie idzcie dalej ta droga pod reke z PISEM….ateisci nic nie musza robic w tej mater

salsolo.4

„Nasza historia jest przepełniona świadectwami tych, którzy broniąc chrześcijaństwa, bronili naszego kraju”

Tak tak. Targowica była tego przykładem

I coś specjalnego na deser :

kozaznostra

Wszyscy którzy plujecie na kościół katolicki jesteście Zakompleksieni,Zakłamani, Żałośni !!!! bo nie daj Boże ,jak pojawi sie w przyszłości zagrożenie dla naszego kraju w postaci Wojny z Rosją lub innego zagrożenia, min. islamskich terrorystów pod postacią imigrantów!!! To wtedy niezależnie czyś wierzący czy ateista będziesz klęczał w kościele i odmawiał RÓŻANIEC, bo przed Panem Bogiem każde kolano się zgina,Bo jak trwoga do to Boga!!!

Drogi internauto! Tak się składa, że naród polski ma już swoje doświadczenie w podobnych sytuacjach i wiadomo jak się kościół w takich razach zachowuje- zachowuje się w dobrym stanie, nienaruszony, on po prostu dba o monstrancję – czyli złoty kielich z mąką + woda w środku…

W podsumowaniu taka myśl: Biskupi wypowiadają się od dawna na różne tematy i to co mówią,  sposób w jaki mówią, cała ta bezczelność i buta, arogancja a nawet wsiowe prostactwo – to jakiś rozbudowany marketing? Czy zmierza do jakiegoś celu? A może  to nic innego, jak PROWOKACJA? Od dawna kościół głosi, wbrew oczywistym faktom, że jest obleganą twierdzą. Strasznie to irytujący PR , ale też groźny, bo wyzwala faktyczne, złe emocje wśród co bardziej pobudzonych.

Kiedy pierwszy kamień trafi w okno JP2 w Krakowie i posypie się szkło –  kościół ogłosi okupację i atak terrorystów: ateistów, gejów, feministek, singli, aborcjonistów, żydów,  masonów i czort wie kogo jeszcze. Będzie to klasyczna samospełniająca się przepowiednia…  Nie rozumiem tylko motywu takiego postępowania. Ale w końcu nie muszę rozumieć. Jestem ateistką. Niech się o odpowiedź na to pytanie martwią religianci. To w końcu ich SPA – jak  o nie nie zadbają, to je stracą. A jeśli jednak przeceniam KK i w tym szaleństwie nie ma metody ani celu ? Wtedy dostaną nagrodę Darwina za autodestrukcję na własne życzenie – czyli jak kreatywnie się wykończyć – widowiskowo i z przytupem.

I myśl druga i ostatnia już, słowo daję, jest następująca; Ponieważ Jędraszewski powiedział swoją kwestię zaledwie miesiąc temu, czyli mając świadomość, że szykuje się fala uchodźców wojennych z terenów Bliskiego Wschodu, czy jest możliwe, że Episkopat wpadł na to samo co moja znajoma, że tak naprawdę tylko świeckie państwo może poradzić sobie z odmienną kulturą napływową?

Będąc świeckie może pominąć wszystko co jest związane z takim czy innym kultem religijnym i zwyczajnie egzekwować prawo, jeśli ktokolwiek i w jakikolwiek sposób je łamie.  Zasada równego traktowania… Tylko co zrobić, żeby zniknęło prawo do urażonych uczuć religijnych, bo to oczywiste, że zniknąć musi, jak również prawo do rytualnego uboju, eksponowanie symboli religijnych w przestrzeni publicznej -także musi się skończyć.

Może więc to przesłanie od bp Jędraszewskiego  to  takie, rzucone przez ramię, na odchodnym, przypomnienie, że nie ma Polski bez chrześcijaństwa i krzyża! Może biskupi czują, że nadeszła taka ciężka dla nich godzina, kiedy oczy wszystkich zwrócone są w ich stronę, kiedy wszyscy oczekują, że KK otoczy uchodźców swoim ciepłym ramieniem, podzieli się dachem nad głową , nakarmi zmęczonych i uleczy chorych. Nie tak dawno temu przecież KK w jednym zdaniu potrafił na jednym wydechu wymienić wszystkie swoje zasługi na polu opieki nad zbłąkanymi, nad sierotami, nad matkami z dziećmi – słowem charytatywny kościół w pełni. Nie tam jakiś Owsiak i jego Orkiestra….

No i jak tu zjeść ciastko i mieć ciastko? Ej! Coś mi mówi, że zobaczymy jak się robi taką sztuczkę.

man-599299_1280

Spotkania przy trzepaku

Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie. A co ludziom?

Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie. A co ludziom?

( Stanisław Jerzy Lec, Myśli nieuczesane)

 

 

Katoliczki i katolicy w Polsce przeżywają ostatnio ożywienie ze względu na stanowcze NIE! wykrzyczane przez Polki i Polaków w protestach Strajku Kobiet, które oparły się o, lub wprost przekroczyły mury kościołów.

Wiedzą, że kościołowi pali się pod tyłkiem, bo tuż za NIE ! zaraz stoi WON !

Intensywnie więc główkują, na jakich zasadach się utrzymać w życiu politycznym i jak zreformować swój kościół – w końcu są wierzący. I pokazują światu coraz częściej on-line swoje oblicza, co wypada różnie, często zabawnie, ale im bardziej jest zabawnie, tym bardziej groźnie dla obywatelek i obywateli niekatolików. Swój program dotyczący „uporządkowania” relacji państwo – kościół, przedstawił już Hołownia i cóż, bez zaskoczenia – zabezpiecza on, gdzie tylko można, interesy kościoła. Szykuje się również Kongres Katoliczek i Katolików, na którym będą oni dyskutować o reformach kk w duchu „krytycznej lojalności” oraz pojawiają się on line dyskusje różnych środowisk katolickich.

 

 

W lutym b.r. na przykład odbyła się dyskusja Więzi pod tytułem „Z wiarą w politykę”.

Czy warto było z samej ciekawości wysłuchać? Oceńcie sami.

W dyskusji udział wzięli :

prowadzący Grzegorz Pac – z-ca redaktora naczelnego Więzi

Konstanty Pilawa – redaktor naczelny Pressji i członek Klubu Jagiellońskiego

Sławomir Sowiński – politolog z Uniwersytetu Kardynała Stanisława Wyszyńskiego

Daria Gosek Popiołek – posłanka z Lewicy Razem

 

Rozmówcy rozpatrywali różne formuły uczestniczenia katolików w polityce, np. za pomocą:

1. katolicko- konserwatywnej rewolucji

2. rekonstrukcji konfliktów ideowych

3. modelu bizantyjskiego

4. modelu różnych dróg politycznych

5. przebudzenia!

 

Oraz próbowali odpowiedzieć sobie na pytania :

– Który model uczestniczenia katolików w polityce preferują ?

– Czy jest potrzeba i możliwość utworzenia w Polsce partii chadeckiej ?

– Jakie są granice zaangażowania katolików w polityce?

– Czy polityka powinna być miejscem realizacji misji chrześcijan, czy też nie, w myśl zasady„ królestwo jego nie jest z tego świata”?

 

Nie wchodząc w zaskakujące zawiłości typologii różnych postaw katolików uczestniczących w polityce, można w skrócie podsumować, co konkretnego powiedzieli sami paneliści :

 

KONSTANTY PILAWA – z PRESSJI i KLUBU JAGIELLOŃSKIEGO –

młody, gniewny, zaangażowany konserwatysta, oczekuje od Hołowni większego nawiązywania do przesłania ewangelicznego i praktykowania „otwartej ortodoksji”.

Uważa, że w debacie społecznej za bardzo jest obecna tematyka osób LGBT, która jest dla katolików „nieznośna”, a za mało w niej „ katolickiej nauki społecznej, mającej cechy wspólne z programem lewicy”. Chciałby szerszej dyskusji społecznej nad dokumentami KEP, np. dotyczącymi wpływu pandemii na katechezę (!) . Poza tym oczywiście uważa, że polityk jest zobowiązany reprezentować „cywilizację życia”, według nauki Jana Pawła II.

Cóż, ten młody człowiek jest już stracony dla świata, ale jeszcze tego nie wie.

 

 

 

SŁAWOMIR SOWIŃSKI, POLITOLOG Z UKSW stwierdza z szerszej perspektywy, że

katolicy są skazani na „bezdomność ” w polityce, ponieważ mają „budować namioty, nie pałace”- czyli nie przywiązywać się do żadnej opcji politycznej. W sumie logiczne, pragmatyczne i jakże charakterystyczne dla koscioła katolickiego.

Twierdzi, że polska lewica nie ma oferty dla katolików, ponieważ „rytualnie odgrywała antyklerykalizm oraz akceptowała nowinki obyczajowe” – czyli prawa kobiet i osób LGBT, a także, że kościół wcale nie ma obsesji na punkcie aborcji i eutanazji, tylko „ reaguje na sytuację”, natomiast przy wejściu Polski do UE „służył polskiej demokracji”. I pochwala działania KEP , po czym górnolotnie stwierdza, że polityk katolik powinien pokazywać szacunek dla godności człowieka, prawa do życia i wolności oraz mieć gotowość do budowania dobra wspólnego.

Ten starszy człowiek również myślał i myśli raczej o budowaniu dobra wspólnego przez kościół, w kościele oraz z kościołem katolickim . I dla kościoła. Temu panu też podziękujemy.

 

DARIA GOSEK POPIOŁEK, POSŁANKA LEWICY RAZEM – dokonała, jak podkreślił prowadzący panel, religijnego coming outu w czasopiśmie Kontakt, w którym, jak się okazuje, również opisała, że kilka lat temu udała się na spotkanie z papieżem Franciszkiem ze swoją małą córką, jako „ Matka Polka na wyrębie”- aby oddać polskie lasy pod opiekę, a polskie ministerstwo pod przewodnictwo Watykanu. Zaiste, jaki szeroki szpagat intelektualny musi wykonywać na co dzień posłanka, jednocześnie deklarując się jako polska demokratka oraz obrończyni praw kobiet w Polsce.

 

Chyba, że panu bogu świeczka i diabłu ogarek, to po prostu instynktowna strategia przetrwania, bez konieczności angażowania procesów myślowych.

 

Dobrze, że wykazała się chociaż pewną znajomością ABC współczesnej historii Polski, grzecznie wyjaśniając, że lewica była ostrożna, a nie krytyczna w latach 90tych wobec kk, a popieranie „nowinek obyczajowych” to faktycznie obrona praw człowieka oraz wspomniała, że kościół po 1989 roku zajął się zabezpieczaniem swoich interesów ekonomicznych. Uważa też, że każdy polityk katolik powinien podejmować swoje decyzje polityczne indywidualnie, w „ swoim sumieniu”.

Ale co to jest właściwie to „ sumienie katolika”? Nie wiadomo…

 

Wszyscy rozmówcy zgodzili się, że nie ma sensu budowania jednej partii katolików czyli chadecji, bo historia negatywnie zweryfikowała takie projekty.

PILAWA chciałby rozwijać NGO sy katolickie, lobbujące za wprowadzeniem przez politykę zasad katolickiej nauki społecznej .

SOWIŃSKI uważa, że katolik polityk powinien prezentować szacunek dla godności człowieka, prawa do życia i wolności oraz mieć gotowość do budowania dobra wspólnego.

GOSEK POPIOŁEK również twierdzi, że politycy katolicy muszą stworzyć ramy, w których da się żyć w godności i wolności. Dodaje również, że trzeba być świadomym, że każda zmiana dotyka również ”innych ludzi”. Ale jakich, których – tego nam posłanka nie zdradza.

Jak widać, katoliczki i katolicy w każdej sytuacji dziejowej bawią się świetnie i gruchają na swojej niebiańskiej grzędzie, byle dalej od „tego świata”, który nie jest wart ich uwagi – choć płonie.

A słowa <godność> i <wolność> padają dowolnie,oraz bez wyjaśnienia zawartości i kontekstu. Chociaż kontekst polityczny mamy akurat zabójczy.

W sytuacji, kiedy Polska w XXI wieku stała się właśnie faktyczną niewolnicą katolickiej ideologii religijnej, kiedy bezprecedensowo cofnęliśmy się w historii i stosowaniu praw człowieka, kiedy wiara polityków dokonała gwałtu na polskim społeczeństwie – wyznawcy Jezusa nadal piją sobie z dzióbków i mataczą.

Nawet, podobno lewicowej, posłanki nie stać, aby kierując się „własnym sumieniem”, wykrzyczeć kolegom katolikom, w jakże bezpiecznej i pełnej przecież miłości bliźniego przestrzeni kościoła katolickiego, o upodlaniu Polek przez kościół, o niszczeniu przez niego przez lata demokracji, o dyskryminacji nie – katolików, o wprowadzeniu państwa wyznaniowego i w końcu o konieczności zbudowania państwa świeckiego – dla wszystkich obywatelek i obywateli, przytoczyć jego definicję, cele i sposoby tworzenia tego

 

DOBRA NAPRAWDĘ WSPÓLNEGO.

 

Katoliczki i katolicy idą w politykę z wiarą i bez rozumu. Ale tym razem nie naszym kosztem, katoliccy współobywatele. Zapamiętajcie sobie bardzo dobrze : już nigdy więcej nie pozwolimy na zło wynikające w waszej głupoty.

Macie non possumus, a my : No pasaran !

 

WaszWonsz

 

System się wali, rząd nie ma kompetencji, studenci mają rację. A kryzys kwitnie jak grzyb na ścianie w chlewie.

To czego nie zrobili od początku pandemii dyrektorzy szpitali, ani ordynatorzy oddziałów specjalistycznych, bo uznali  że muszą  czekać i nadal czekają na to co powie rząd – robić teraz muszą studenci i stażyści po medycynie.Musieć nie muszą, ale dobrze, że to robią. Przywracają mi nadzieję, że może oni kiedyś zrobią porządek w ich przyszłym środowisku zawodowym,  w tym samym, które dziś  ogarnięte jest niemocą decyzyjną i jakąś nieznośną inercją, wynikającą chyba z lęku przed samodzielnością działania poza centralą.

 

 

Tak Panowie i Panie z wysokich stołków w hierarchii społecznej – to wy jesteście odpowiedzialni za ten bałagan, za brak skutecznych i sensownych procedur, za brak rozporządzeń z mocą ustawy dyscyplinujących w rozsądny sposób społeczeństwo nie nawykłe do dyscypliny. Za medialne uspokajające bzdury na temat pandemii, za fałszywe informacje dotyczące czterech prostych zaleceń WHO dotyczących maskowania twarzy, mycia rąk, dystansu społecznego i odkażania pomieszczeń pracowniczych. Wreszcie to wy odpowiadacie za wyłączenie kościoła spod dyscypliny – to ostatnie szczególnie bulwersujące w kontekście tak wielu zgonów i zarażeń związanych z działalnością parareligijną korporacji katolickiej konserwy.

Przecież wiedzieć powinniście jaką jestesmy zbiorowością – pomijanie tej wiedzy i pobożne życzenia, kierowane do tego nie tam gdzie trzeba – czyli modły i awans dla Jezusa Chrystusa na stanowisko króla Polski, ani tez powierzanie opieki zdrowotnej matce boskiej nie mogło być skuteczną metodą przekupstwa za odmianę nieuchronnego losu, jaki ignoranci i dyletanci sprowadzają nieustająco na nasze głowy.

Żeby było jasne – dyrektorzy szpitali mają, a przynajmniej powinni mieć odpowiednie narzędzia i wiedzę, by przygotować w zarządzanych przez siebie placówkach skuteczne procedury na okoliczność nadchodzącej pandemii – nie zrobili tego. Czekali na ruch polityków i swojego ministra. Czyli mówiąc lapidarnie – czekali na Godota.

Po tym jak się nie doczekali nadal czekali… aż przyszła druga fala i wszyscy są w … szoku? Nie umieliście przewidzieć skutków frywolnych zachowań stada, które się rozlazło wakacyjnie po całej Polsce w poszukiwaniu wrażeń? Głowa przy głowie na plażach, w klubach nocnych, na wszystkich nadmorskich molo, a także  w kolejkach  po bilety na wejście do dolin tatrzańskich i tych na szlakach przeładowanych ponad miarę? GOPR też nic nie mógł na to poradzić? Naprawdę nic? Może formalnie faktycznie nic nie mogli, ale poza uprawnieniami jest jeszcze coś takiego jak dobra wola, chęć działania, zapobieganie, informowanie… Coś? Ktoś?

 

 

Może jestem niesprawiedliwa, ale niestety nie słyszałam i nie czytałam o podobnych działaniach. Widziałam natomiast jak rośnie poziom zgłuptania narodu. Walczyłam z tym zjawiskiem 7 miesięcy. Byłam obrażana werbalnie setki razy, posądzana o sianie paniki na zamówienie rządu, o branie kasy od Putina- tak, nawet o to! Ale mnie to nie wzrusza- nie mam prawie empatii, nie jestem zbyt wrażliwa na formę – chamstwo toleruję do pewnego momentu, więc raczej po mnie spływa i raczej martwiłam się o tych biednych pomyleńców, niż byłam żądna zemsty. No bo po co kopać kogoś, kto sam siebie awansem znokautował.

 

 

Przeszło mi przez myśl, że może tylko z mojego wysokiego obserwatorium widać było wyraźnie nadchodzące czarne chmury. Może wcale nie mamy głębokiego kryzysu, przecież ludzie nie umierają na ulicy rażeni covidem19, i nikt przecież nie zna żadnej ofiary katastrofy Titanica… więc może ani Titanic nigdy nie utonął, ani żadnej epidemii nie ma?

Serio? Nadal tak myślicie drodzy moi ateiści w oparach teorii spiskowych?

 

 

„Sasin do dymisji”, „może czas wziąć przykład z rolników”, ” czy zaczną nas szanować, jak będziemy protestować jak górnicy?”. „Dwoimy się i troimy, aby ogarniać to całe, delikatnie mówiąc, zamieszanie. A widać, że oni już kombinują, aby całą winą obarczyć lekarzy. To niektóre reakcje na słowa ministra Sasina

„Czy ktoś widział, żeby w przypadku pożaru poniżano strażaków i straszono ich odpowiedzialnością? Żeby przydeptywano na wąż z wodą i pośrednio zachęcano gawiedź do podlewania benzyną tu i ówdzie? Chyba tylko gdy rządzą podpalacze.”

Był czas, kiedy można było stawiać wielkie namioty i tam umieszczać chorych. Szkolić wojsko, chętnych obywateli do pomocy, a przez kilka miesięcy nic się nie działo. Dlaczego lekarze z wojskiem i rządem nie siedli w sztabie kryzysowym i nie dyskutowali na ten temat?

ŹRÓDŁO

 

To sensowne głosy, mądrych młodych ludzi z wyobraźnią i wiedzą. Z tego co słyszałam tu i ówdzie, wezwano studentów do pomocy – nie dostali jednak odpowiednich zabezpieczeń i podstawowych środków osobistej ochrony. To są kpiny i działania pozbawione elementarnych zasad.

Nie wiem, nikt dziś nie wie czym to się skończy, ale jednego jestem pewna – ten rząd nie poradzi sobie ani z kryzysem jaki sam stworzył na swoje polityczne potrzeby, ani z tą, obiektywnie już bardzo trudną, sytuacją. Może jednak czas abdykować, oddać stery specjalistom, którzy wiedzą jak uniknąć rozbicia tej łajby z podartym żaglem i wielką dziurą w bocznej burcie, przez którą nieprzerwanie wycieka paliwo i zatruwa wszystko dokoła?

 

Kuna2020Kraków

 

 

Zawaliliśmy sprawę. Pozostaje minimalizować straty i wyciągnąć wnioski na przyszłość

W cyklu – „Różne punkty widzenia – jeden cel – przetrwanie” prezentujemy spojrzenie Marcina Popkiewicza, redaktora naczelnego Ziemia na Rozdrożu

 

 

W PUŁAPCE, NA WŁASNE ŻYCZENIE

Różne kraje różnie sobie radzą z epidemią. Najlepiej jest ją oczywiście zdusić. Można w tym celu zastosować metody autorytarnego państwa masowej inwigilacji, jak zrobiły to Chiny; można też przydusić łagodniejszymi metodami masowych testów oraz sprawnego wyłapywania i izolowania pojawiających się przypadków zachorowań, jak w Korei Południowej, Singapurze czy na Tajwanie.
Kraje Zachodu mają jednak poważny problem, bo obie drogi są dla nich praktycznie niedostępne.
Droga chińska? Nie ma ani przyzwolenia na radykalne ograniczenie wolności osobistych i powszechną inwigilację ani systemu (budowanego przez Chiny całymi latami), który mógłby temu posłużyć.
Droga południowokoreańska? Po epidemii SARS w 2003 roku kraje Azji południowo-wschodniej wyciągnęły wnioski i zbudowały zaawansowany system zapobiegania i kontroli epidemii. Procedury były dopracowane i przećwiczone, testy są powszechnie dostępne i robione praktycznie natychmiast, osoby chore są szybko i skutecznie izolowane, a ich kontakty we wcześniejszych dniach sprawnie analizowana, co pozwala wychwycić osoby zarażające. Nie zbudowaliśmy takiego systemu i nie da się tego zrobić z dnia na dzień, a co gorsza, o ile takie precyzyjne, zindywidualizowane podejście jest możliwe do zastosowania w skali setek czy tysięcy zachorowań, to już nie dziesiątek czy setek tysięcy. (Skalę naszego monumentalnego braku przygotowania do epidemii doskonale obrazuje historia, jak szpital w Grójcu padł pod ciężarem własnych seryjnych błędów dotyczących procedur bezpieczeństwa względem koronawirusa.

Polecam ku refleksji: https://wiadomosci.onet.pl/…/koronawirus-w-polsce-s…/lhfbyfc).

W rezultacie w krajach Zachodu: USA, Europie czy Australii, epidemia rozprzestrzeniła się, a do jej wyhamowania konieczne było zamrożenie kontaktów społecznych. Łagodna wersja „zamrożenia”, z częściowym zamrożeniem gospodarki, taka jak w Polsce czy USA, powoduje spadek tempa przyrostu nowych zachorowań, ale ich liczba i tak rośnie. Działania prowadzą więc do „zamrożenia” problemu, ale nie rozwiązania.

 

Taka „łagodna” wersja działań, w miarę ujawniania się jej nieskuteczności, przechodzi w wersję bardziej zdecydowaną, z daleko idącą kwarantanną i zawieszeniem działalności gospodarczej całych sektorów, jak we Włoszech czy Hiszpanii. Może pozwolić to na przyduszenie epidemii, ale do jej wygaszenia trzeba jeszcze bardziej zdecydowanych działań. Po tym, jak dżin wyrwał się z butelki, wpychanie go tam z powrotem – o ile w ogóle jest wykonalne – zajmie długie miesiące radykalnych działań. Oznacza to wielomiesięczny paraliż gospodarki, bezrobocie, bankructwa, spadek popytu na towary i usługi, zaburzenia łańcuchów dostaw itd. O konsekwencjach tej sytuacji dla firm, pracowników i budżetów napisałem sporo (https://ziemianarozdrozu.pl/…/pandemia:-katastrofa-zdrowotn…), nie będę więc tu powtarzał. Dość powiedzieć, że są one katastrofalne.

 

Reakcja rządów i banków centralnych na spadek aktywności gospodarczej była jakościowo szablonowa: obniżenie stóp procentowych i dodruk pieniądza. Ilościowo poszła jednak dalej niż kiedykolwiek wcześniej w historii. Kongres USA uchwalił pakiet stymulacyjny w wysokości 2 bilionów (tysięcy miliardów) dolarów, FED zaś zadeklarował, że kupi tyle długu rządowego, „ile tylko będzie trzeba”. Europejski Bank Centralny ogłosił na najbliższe miesiące pakiet stymulacyjny na blisko 1 bilion dolarów (870 mld euro). Kraje grupy G7 w swoim komunikacie ogłosiły, że „zrobią wszystko, co trzeba, żeby przywrócić zaufanie [do systemu finansowego] i wzrost gospodarczy”.

 

ROSNĄCA DESPERACJA

Powrót do biznesu-jak-zwykle w warunkach zamknięcia całych sektorów gospodarki jest jednak – oględnie mówiąc – problematyczny. Politycy priorytetyzujący gospodarkę uznają więc, że należy zrezygnować z prób zduszenia epidemii. Najdalej w tym momencie idzie Donald Trump, który stwierdził: „nasz kraj nie został zbudowany tak, by go zamknąć. Ameryka zostanie znów, i to wkrótce, otwarta dla biznesu. I nie mówię tu o miesiącach.”, dodając, że chce skończyć z działaniami ograniczającymi biznes do Wielkanocy, czyli w ciągu kilkunastu dni.

 

Wszystko to w sytuacji, gdy liczba zachorowań na koronawirusa w USA wciąż rośnie, podobnie jak liczba ofiar śmiertelnych, a WHO prognozuje, że kraj ten może stać się nowym epicentrum pandemii.
Trumpa wspierają republikanie, tak jak np. wicegubernator Teksasu, który stwierdził, że lepiej żeby starsi ludzie umierali, niż żeby działania na rzecz ochrony zdrowia i życia zaszkodziły gospodarce.
https://www.theguardian.com/…/older-people-would-rather-die…

 

Uderzające, że mówią to bogaci i wpływowi ludzie, którzy mogą liczyć na najlepszą opiekę medyczną, podczas gdy miliony Amerykanów nie mają do niej dostępu, ze względu na brak ubezpieczenia i konieczność ponoszenia astronomicznych kosztów leczenia, praktycznie w ogóle.

Przyjmując śmiertelność na poziomie 3% oraz zarażenie 2/3 z 330 mln mieszkańców USA, w epidemii straciłoby życie kilka milionów ludzi. Dla porównania: Stany Zjednoczone toczyły wiele wojen – od wojny o niepodległość przez wojnę secesyjną, dwie wojny światowe, konflikty w Korei i Wietnamie po inwazje na Irak i Afganistan. We wszystkich tych konfliktach zginął milion amerykańskich żołnierzy, ułamek tego, co mogłaby pochłonąć obecna epidemia.

W tej sytuacji nie ma już dobrych rozwiązań. Pomimo wielokrotnych ostrzeżeń naukowców, zbyt długo zwlekaliśmy z działaniami i znaleźliśmy się w sytuacji, w której będziemy musieli uregulować rachunek, zarówno w gospodarce jak i życiu ludzkim. Pozostaje nam tylko zminimalizować go (o tym, jak w mojej opinii to zrobić, napisałem w https://ziemianarozdrozu.pl/…/pandemia:-katastrofa-zdrowotn…) i wyciągnąć wnioski na przyszłość.

 

 

WNIOSKI NA PRZYSZŁOŚĆ

Powinniśmy potraktować epidemię jako sygnał ostrzegawczy. Obecnie, po upartym ignorowaniu ostrzeżeń (polecam np. ostrzeżenie przed pandemią podobną do obecnej z raportu ONZ sprzed kilku miesięcy: https://foreignpolicy.com/…/the-world-knows-an-apocalyptic…/), działamy reaktywnie. Powinniśmy zacząć proaktywnie zarządzać ryzykiem i nie liczyć, że „jakoś to będzie”. Dotyczy to nie tylko zaprzestania handlu żywymi dzikimi zwierzętami na „mokrych targowiskach”, ale też ochrony ekosystemów, gleb, łowisk czy klimatu. Iluzja, że jesteśmy koroną stworzenia, doskonale odizolowaną w naszej technosferze od problemów środowiskowych jest tylko iluzją, bardzo niebezpieczną. Dostaliśmy ostrzeżenie. Następna katastrofa może być dużo poważniejsza.

Musimy zacząć odpowiedzialnie zarządzać ryzykiem. Musimy podejmować decyzje w oparciu o wiedzę naukową. Musimy skończyć z mierzeniem postępu tempem wzrostu PKB i konsumpcji materialnej. Musimy zmienić system finansowy, tak, żeby nie wymagał wzrostu. Musimy skończyć z narastającymi nierównościami i rajami podatkowymi. Musimy stosować zasadę „zanieczyszczający/szkodzący płaci”, niezależnie czy mówimy o smogu, destrukcji lasów deszczowych i oceanów czy o nadużywaniu antybiotyków w hodowli. Musimy skierować środki na ochronę ekosystemów i klimatu (jak widać po uruchomieniu od ręki tysięcy miliardów dolarów na stymulowanie gospodarki – w tym kontekście wykłócanie się o każdy miliard podczas negocjacji klimatycznych wygląda po prostu żałośnie).

Żeby było jasne: wiele musi się zmienić, żebyśmy mieli działający i bezpieczny świat. I wiele się zmieni, choć, niestety, taka jest natura ludzka, że zmiany następują dopiero w sytuacji kryzysów. Wykorzystajmy dobrze ten kryzys, żeby zmiany były zmianami na lepsze.

Wiele osób w ostatnich dniach wypowiedziało się na ten temat, warto przeczytać i pomyśleć
https://www.theguardian.com/…/coronavirus-nature-is-sending…
https://www.theguardian.com/…/covid-19-is-natures-wake-up-c…
https://www.theguardian.com/…/the-coronavirus-is-leading-to…
https://www.theguardian.com/…/covid-19-climate-crisis-gover…

https://polskatimes.pl/przezycie-jako-zysk-k…/…/c15-14878933
https://antymatrix.blog.polityka.pl/…/pandemia-i-europejsk…/

 

Marcin Popkiewicz

Polityka historyczna generuje pytania. Jak z dekomunizacją poradzili sobie mieszkańcy Wielunia..

Jeśli ktoś wyobrażał sobie, że pisanie nowej historii państwa polskiego, to proste zadanie, polegające na  – odwracaniu kota ogonem, pomijaniu całych okresów, jak PRL chociażby, nadawaniu heroicznej interpretacji faktom, świadczącym raczej o barbarzyństwie i ludobójstwie – to był naiwnym optymistą – dyletantem. Bo chociaż target odbiorców, tak wykoślawionej opowieści o naszych przodkach, całkiem nie źle ją przyswaja, to jednak nawet oni czują, że coś w tej historii nie styka. I nie pomaga  świadomość, że dzieje wcale nie muszą układać się w bardzo logiczną całość. Mogą być zaskakujące, ale jednak rodzą pytania, na tyle ważne, by je zadawać i szukać na nie odpowiedzi…

Przykładowo takie jak te:

 

 

Tak sobie myślimy, że obecna „polityka historyczna” generuje cały szereg pytań, które ktoś w końcu musi zadać. I musi je zadać, chociaż by nie wiadomo jak głupio brzmiały.

– Jeżeli w latach 1944 i 1945 nie doszło do żadnej korzystnej z punktu widzenia egzystencji narodu polskiego zmiany sytuacji, jeżeli nie doszło do usunięcia z Polski okupacji przez same swe istnienie zagrażającej istnieniu narodu polskiego, jeżeli nie ma, jak twierdzą niektórzy, żadnej różnicy między okresem okupacji niemieckiej a okupacją sowiecką, jeżeli, cytując premiera Morawieckiego, przez kilkadziesiąt powojennych lat po prostu „Polski nie było”, to ustalmy w końcu: co tu było? Musimy „to” przecież jakoś nazwać.

– Burzymy się dziś (i słusznie!), że w kontekście II wojny światowej mówi się czasami o „polskich obozach zagłady”. Zwracamy uwagę, że odpowiedzialność za te obozy ponoszą nie „polskie”, a okupacyjne władze niemieckie, i nie możemy brać żadnego rodzaju odpowiedzialności za coś, co władze te wyczyniały w okresie obcej okupacji na naszych ziemiach. Komu jednak przypisać powinniśmy odpowiedzialność za działania władz państwowych w Polsce lat 1944-1989. Związkowi Radzieckiemu? Czy może przyjmiemy, że dobre rzeczy to polska „zasługa”, a złe to radziecka (bądź komunistyczna) „wina”?

– Jeżeli w roku 1944 czy 1945 nie doszło do żadnego rodzaju „wyzwolenia”, to jak określać powrót dużej części ziem polskich w granice państwa polskiego i jak określać ustanowienie nowej władzy na tzw. Ziemiach Odzyskanych? Czy to też „okupacja”? I czyja? Polska czy radziecka? A jeżeli to była „okupacja”, to kiedy się skończyła? Czy może w ogóle się nie skończyła?

– Czemu za te lata nieistnienia państwo polskie nie żąda reparacji ani zadośćuczynienia od Federacji Rosyjskiej, jako od kontynuacji Związku Radzieckiego? Żądamy przecież reparacji od Republiki Federalnej Niemiec, uznając ją za kontynuację Rzeszy Niemieckiej.

A jeżeli Polska dziś jednak już jest (no bo chyba jest, prawda?), to trzeba też odpowiedzieć sobie na pytania:

– Od kiedy Polska „jest”? Kiedy Polska stała się niepodległa? Czy Polskę wyzwolił Okrągły Stół? Czy demokratyczny wybór Lecha Wałęsy na prezydenta? Czy może wyjazd ostatniego żołnierza radzieckiego? A może dopiero wybory z 2005 czy 2015 roku? Kiedy nastąpił moment, który nazwać możemy „wyzwoleniem” Polski?

– I chyba najtrudniejsze: kto dał Polsce wolność i niepodległość? Kto miał na tyle duży udział w tych wydarzeniach, że stanie się symbolem tych wydarzeń? Solidarność? Wałęsa? Mazowiecki? Jaruzelski? Olszewski? Gorbaczow? Margaret Thatcher? Kaczyński? Prokurator Piotrowicz?

Wiemy, że te pytania brzmią na pierwszy rzut oka absurdalnie. Ale myśl, że państwo polskie burzyć będzie pomniki polskich żołnierzy walczących z Trzecią Rzeszą, bo uznawać je będzie za „jednoznacznie i bezspornie symbolizujące komunizm” też wydawała się kiedyś absurdalna.

 

I, żeby nie być gołosłownym, pierwszy z brzegu przykład…

 

W Wieluniu zburzono pomnik poświęcony „pogromcom hitleryzmu”.

Takie newsy już nikogo nie dziwią, prawda?

Nikogo też zdziwić nie powinno, że odpowiedzialność za zburzenie monumentu ponosi naturalnie PiS-owski wojewoda łódzki, a także Instytut Pamięci Narodowej. W ich mniemaniu pomnik pogromców hitleryzmu „w sposób jednoznaczny i bezsporny symbolizuje komunizm, a co za tym idzie nie może pozostawać w przestrzeni publicznej demokratycznego państwa prawa”.

Do stanowiska IPN-u i wojewody żadnych zastrzeżeń nie zgłosiły władze Wielunia, co podobno dla wojewody było potwierdzeniem, że „krytyczna wobec pomnika opinia została sporządzona w sposób rzetelny, zrozumiały i wyczerpujący”.

Zburzony pomnik postawiono w roku 1966, przedstawiał dwóch żołnierzy, polskiego i radzieckiego, i był wyrazem hołdu dla ludzi, którzy oswabadzali ziemię wieluńską spod okupacji niemieckiej.

Poczekajmy trochę, może za jakiś czas na ich miejscu stanie pomnik Brygady Świętokrzyskiej, która w tym samym momencie gdy „komunizm” wypędzał Niemców z Wielunia, bohatersko uciekała u ich boku na zachód.

 

Idąc tym tropem natrafiłam na ciekawą, obiektywną ocenę sytuacji wydaną przez mieszkańców i działaczy z samego Wielunia. Pomnika nie zburzono- tylko zdemontowano. Przetrwa dzięki mieszkańcom Wielunia…

 

Zapytaliśmy mieszkańców Wielunia, co sadzą o demontażu pomnika?

Wojewoda tego nie budował i nie miał prawa wydawać takiego rozkazu, żeby go zburzyć – mówi wzburzona mieszkanka Wielunia.

Historii się nie zmieni, choć byśmy chcieli. Jest 18 stycznia, gdzie została wyzwolona Warszawa, niestety przez wojska sowieckie i Wieluń też. Rozmawiałem z panem Henrykiem Strózikiem, który pamięta te czasy. W 1944 roku czytał prasę niemiecką, w której Goebbels (minister propagandy i oświecenia publicznego w rządzie Adolfa Hitlera jeden z jego najbliższych współpracowników i doradców, przyp.red.), mówił, że teren Warty, w tym Ziemi Wieluńskiej ma być oczyszczony z Polaków przede wszystkim – dodaje Stanisław Pioruński, wieluński historyk, regionalista, nauczyciel.

Był to pomnik „Pogromcom hitleryzmu” i historii nie powinno się wykreślać, powinniśmy o tym pamiętać. Uważamy, że my jako Wieluniacy powinniśmy o tej dacie pamiętać. Przecież były listy przygotowane, jak ma wyglądać eksterminacja poszczególnych ulic, poszczególnych miejscowości. O tym się nie mówi, przekłamuje się tę historię w prawo, w lewo. Czas płynie, życie się zmienia, ale są wartości, które zostają.

Jak pan Rau został wojewodą, to się cieszyłam bardzo, bo to prawnik, państwowiec, ale to, co zaczął robić i to, co zrobił, to tak się nie robi. To jest nasz Wieluń, nasze miasto i nasze sprawy – podsumowuje kolejna mieszkanka Wielunia.

Pomnik znalazł swoje miejsce na prywatnej działce.

 

 

Pozwolę sobie dodać, że postawa Wielunian jest godna naśladowania, pochwały i szerokiego propagowania. Takie akty niezgody na odgórne zarządzenia sprzeczne z wiedzą i odczuciami ludzi, którzy pamiętają jak było naprawdę, to poza wszystkim też dobra lekcja historii dla młodego pokolenia, które bez takiego przekazu skazane będą jedynie na bajki o wielkiej Polsce i złych sąsiadach. Nie wolno dopuścić do tego, żeby nasze dzieci rosły w fałszywym poczuciu dumy z przegranych kampanii, zaprzepaszczonych zwycięstw, nieporadnej polityki zagranicznej, ludobójstwa i barbarzyństwa na rubieżach wschodnich.

Nie chodzi też o to, by czuły kompleksy i odpowiedzialność za poprzednie generacje. Chodzi o to raczej, by znały dobrze swoją historię, wyciągnęły z niej wnioski i racjonalnie podejmowały przyszłe decyzje na jakimkolwiek będą stanowisku, gdziekolwiek będą pracować, w jakiejkolwiek sytuacji politycznej czy gospodarczej. Prawda historyczna, to czyste złoto doświadczeń poprzednich pokoleń – haniebne jest jej fałszowanie pod tezę, bo odbiera młodzieży dostęp do źródeł czystej wiedzy o życiu społecznym ich ojczyzny.

Trochę przeraża, że wychowuje się te nasze dzieci do wiary i ignorowania wiedzy. Ale może niepotrzebnie się martwię – z tego co obserwuję, młodzież jest mądrzejsza od systemu oświaty i dość dokładnie ignoruje  ich zapędy na wypaczanie ich świadomości historycznej. W zasadzie podatne środowiska lokalizuję wyłącznie wśród słuchaczy kursów dla prawdziwych Polaków, w organizacjach harcerskich, w Klubie Jagiellońskim. Jeszcze gdzieś? A przepraszam – jeszcze czytelnicy Ziemkiewicza i słuchacze Michalkiewicza, mogą być zagrożeni infekcją fikcji historycznej… jak np. Grzegorz Braun, który nie potrafi skonstatować jakie będą skutki izolacji Polski dla Polaków.

 

ŹRÓDŁA

grillowany IPN – czytaj, bądź świadomy

skutki kłamliwej obróbki IPN

Co się stało z pomnikiem „Pogromcom hitleryzmu” w Wieluniu?