Nic nie znaleziono
Sorry, no posts matched your criteria
Sorry, no posts matched your criteria
To krótki tekst więc pozwalam sobie podać go w całości. Pochodzi ze strony Fundacji Pro – prawo do życia, wiecie tych co mają na żółtych koszulkach małe czerwone płodziki – zwykle tak ubrani młodzi ludzie trzymają transparenty z treściami, mającymi wprowadzić oglądacza w błąd, i puszczają przez megafony nagranie zakłócające inną demonstrację, która ma zawsze gorszy sprzęt – zachowują się spokojnie i nie reagują na interwencje. Takie postawy bierno – agresywne to typowy anturaż ich pikiety. Robią to od wielu lat. Czy skutecznie? I tak i nie.
Jeśli zapytać młodą osobę co sądzi o aborcji to ta osoba mówi zwykle językiem prolayferskim, ale jeśli spojrzeć na statystyki to nic się tam nie zmienia – nadal nielegalne zabiegi idą w setki tysięcy, co pozwala mi śmiało twierdzić, że panienka jedna z drugą wprawdzie nie jest za zabijaniem dzieci, ale zarodek, zwłaszcza własny, to już śmiało usunie, za granicą, w dobrym otoczeniu i komfortowo. Tylko musi być ją stać na taki wydatek. I zwykle ją stać. Przynajmniej dopóki chce udawać nietkniętą, bo w podręczniku do WDŻ pani Król napisała jej, że puszczalskie nie mogą znaleźć męża. A hipokryzja to coś co akceptują w Polsce wszyscy, poza może Romami o ile się orientuję.
A wzmiankowany tekst brzmi tak:
15 września 2015 roku mija 80 lat od przyjęcia przez hitlerowskie Niemcy „ustaw norymberskich”, które pozbawiając Żydów większości praw obywatelskich, sprowadziły ich do kategorii podludzi. Jako obowiązujące prawo zaczęły w naturalny sposób kształtować również w ten sposób opinię Niemców o Żydach, doprowadzając wreszcie do masowej zagłady tych ostatnich, przy udziale, lub co najmniej przyzwoleniu, narodu niemieckiego.
Polska władza w podobny sposób, a więc jako przedmiot, a nie podmiot prawa, traktuje inną grupę osób, mianowicie część nienarodzonych jeszcze dzieci. Ustawa z 1993 roku dopuściła zabijanie niektórych z nich i podobnie jak w hitlerowskich Niemczech, liczba ofiar z roku na rok rośnie. Nasi rządzący tłumaczą się też podobnie jak hitlerowscy zbrodniarze. „Dzisiaj jest prawo regulujące ten obszar” –stwierdziła premier Kopacz, komentując próbę zmiany barbarzyńskiego prawa, podjętą przez ponad 400 tysięcy obywateli.
„Jeśli dzisiaj ktokolwiek próbuje burzyć ten kompromis, to tylko wyłącznie z pobudek czysto politycznych.” – dodała szefowa rządu. Czym jest to „burzenie kompromisu?”. Polega na domaganiu się, by półtora tysiąca ludzi rocznie nie otrzymywało wyroku śmierci tylko dlatego, że nasza polska wersja „ustaw norymberskich” zaliczyła ich do kategorii podludzi.
Bo pani Aleksandrze Musiał wszystko się pomieszało.
Do rzeczy – polska ustawa antyaborcyjna z 1993 roku sprowadziła do roli przedmiotu macice Polek, pozostawiając w nienaruszonym stanie członki Polaków. Odebrała połowie obywateli prawo do decydowania o sobie. Sprawiła, że postępujący proces infantylizacji kobiet zaczął się i nieustająco trwa – czego dowodem są takie głosy właśnie jak pani Aleksandry Musiał. I cała ta ustawa, jak i późniejsze zadymy wokół niej, to za każdym razem jest polityczna robota.
Handlowali kobietami wszyscy rządzący od 89 roku i zapewne dalej by to robili, gdyby nie fakt, że jakby to ująć, wyprztykali się z argumentów, no chyba żeby jeszcze KK zażądał umocowania ustawą prawa do kulturowego obijania ślubnej, albo prawa do gwałtu na takiej kobiecie co to dzieci nie chce rodzić i zabawia się w singla. I pani Aleksandra albo jest naiwna – co mogę zrozumieć w odniesieniu do osoby urodzonej i wychowanej w oparach absurdu polskiego, albo co gorsza cynicznie udaje, że chodzi o ochronę potencjału rozrodczego populacji. Otóż macice Polek to towar którym kupczy się od 25 lat w negocjacjach na komisji wspólnej Episkopatu i Rządu RP. Tyle razy już o tym pisałam, że może wystarczy link do raportu …. oczywiście jeśli go znajdę w moich zapiskach… O! mam go :
20 lat zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009
Tragiczne jest to, że dorosłe już Polki, urodzone po 89 roku, nie czują, że zabrano im wolność do decydowania o sobie, że cały czas próbuje się wziąć każdą z nich za rączkę i prowadzić nie koniecznie tam gdzie by chciały pójść. Często nawet nie myślą czego by mogły chcieć, tak tak, już na tym etapie widać skutki złej edukacji, czy wręcz brak edukacji. Nowy reżim zaprowadził swoje porządki, wyznaczył kobietom ich miejsce i jakby tego było mało zaprzągł je do własnej propagandy.
Działają w organizacjach pro life, wypowiadają się w sprawach kobiet w mediach, piszą książki, grają w serialach – są wszędzie tam gdzie trzeba potwierdzić jedynie słuszny przekaz kulturowy oraz potwierdzić swoim istnieniem równie słuszny mizoginizm decydentów. Grają nieswoje role, ale o tym nie wiedzą, bo skąd miały by wiedzieć. Feministki katolickie już któryś rok bezskutecznie próbują dostać się bliżej stołu pańskiego i uważają to za cel swojej działalności pod takim szyldem – korci mnie by zadać im pytanie czym się zajmą jak już osiągną swój cel, ale jedyna odpowiedź jest taka, że ponieważ nigdy swojego celu nie osiągną, nie muszą się zastanawiać po co i dla kogo robią to co robią.
Wzorzec kobiety akuratnej jest nam serwowany wszędzie – w tekstach łzawych piosenek niegdysiejszych buntownic rockowych, w serialach – jeśli o prowincji, to kobiety są poczciwe i dobrze znają swój gender. W nagrodę scenarzysta daje im rolę szczęśliwej i spełnionej kobiałki. Jeśli o wielkim mieście , to kobieta obowiązkowo robi karierę, która ją niezmiennie unieszczęśliwia tak, że koniec końców staje się ona ofiarą własnego sukcesu, co skutecznie może wypłakać na ramieniu swojego wyzwoliciela – przyszłego męża i ojca kilkorga dzieciaczków, albo i nie, bo odwlekanie macierzyństwa powinno się skończyć tragicznie bezpłodnością i haniebnym in-vitro z perspektywą urodzenia dziecka z wyraźnymi znamionami przestępstwa na twarzy…
A co mamy w życiu publicznym – ano mamy posłanki POPISU, ewentualnie od czasu do czasu dla kontrastu pokazuje się Wandę Nowicką, żeby nie było monotematycznie… ale przekaz jest jasny – kobiety nie podlegają dyskryminacji, być posłanką to przecież nobilitacja, panie są kwiatem ozdobnym i zajmują stanowiska w sprawach kobiecych, gdzie mężczyźni prawdopodobnie mają taki poziom wiedzy jak poseł Żalek, więc może i lepiej, że się nie wypowiadają zbyt często. Z drugiej jednak strony wiedza wyzwala i daje nową perspektywę , poza tym to ciągle oni, a nie my kobiety, decydują o ustawach, więc posiadanie wiedzy to ich obowiązek. koniec kropka.
No i wreszcie pierwsza liga kobiet walczących o godność nienarodzonych zlepków komórkowych… także te co nie chcą szczepić dzieci albo posyłać ich do szkoły, zwłaszcza żeby uczyły się idiotycznej teorii ewolucji gatunków… tak, to też jakaś osobliwość więc media chętnie pokazują.
Obraz dopełniają plejady celebrytek, część nawet publicznie eksponuje swój religijny pociąg do kościoła, a część nawet się publicznie nawraca – zdają się mówić- wszystkie drogi prowadzą …na mszę!
Tylko jednego nie ma w mediach- brakuje tam debaty na temat prawdziwych problemów kobiet w Polsce, brakuje historii polskich kobiet opowiedzianej przez kompetentne osoby, zamiast tego prezentuje się nam obwoźny cyrk osobliwości.
Wracając do pani Aleksandry Musiał. Zastosowała porównanie, które wg prawa Godwina wyrzuca temat i autorkę z wszelkiej dyskusji. I może dobrze, bo jakoś nieswojo się czuję gdy ją czytam. I w ogóle ostatnio, nie dość, że jestem chora i ledwo zipię, to jeszcze co rusz natrafiam na komentarze kobiet, które albo nie mają wglądu, jak naczelna Wysokich Obcasów Extra, albo piszą pod swoich idoli jak Aleksandra Musiał. Dobrze chociaż, że nie oglądam tv od wielu lat, bo z tego co słyszę to miałabym dziś dużo lepsze powody by wywalić szklane okno, niż pan Pospieszalski z jego programem ” warto rozmawiać”. A jeśli tak to przeaszam bardzo… i winszuję Państwu wszystkiego najlepszego.
PS. Niech mi wybaczą wszystkie te kobiety, o których tu nie piszę. Piszę o patologii w naszym społeczeństwie, więc Was tu nie ma. Wy jesteście nadzieją, że TO co tu opisuję nie będzie dyktowało stylu życia polskiej kobiecie. Nadal TO jest tylko zjawisko. Że mocno nagłośnione, że dobrze opłacone? Cóż, wiadomo gdzie są na to pieniądze, wiadomo komu TO służy. Pozdrawiam wszystkie zdrowe, mądre kobiety w Polsce – wychowujcie swoje córki na świadome kobiety i chrońcie te córki od początku edukacji przed praniem mózgu, podsuwajcie im dobre lektury, rozmawiajcie z nimi na każdy temat i nie traćcie dobrego z nimi kontaktu. Bo jestem przekonana, że nim się edukacja ogarnie i wyjdzie z ciemnogrodu, upłynie jeszcze wiele dekad, a taka jaka jest dziś, nie będzie w stanie formować zdrowej młodzieży. Tylko w Was moja nadzieja. Pozdrawiam serdecznie.
Pragnę dziś polemizować z tekstem mojego zacnego kolegi Mariusza, PiS – bo taką już mamy naturę. . Jestem odmiennego zdania.
Jarosław nikomu nie grozi w tym kraju. Mam takie przeczucie, czerpane z obserwacji sceny politycznej. Co chcę powiedzieć; otóż Jarosław uwielbia być wodzem, psuć politykę, dyrygować z boku i widzieć efekty swojej destrukcyjnej roboty. Nic bardziej go nie cieszy jak to, że komuś znowu nic nie wyszło. Pamiętam takich kolesi z piaskownicy – ty sobie postawisz babkę, albo zbudujesz zamek, a ten hyc! sfruwa nagle jak grom z jasnego nieba i po zabawie – znowu dokoła tylko piach.
Zawsze postrzegałam tego pana z pozycji piaskownicy- bo też ani to poważny polityk, ani poważny człowiek.
Myślę, że mamy tu do czynienia z wieczną OPOZYCJĄ. Bo:
1. to najwygodniejsza pozycja
2. najbezpieczniejsza pozycja
3. daje możliwość ciągłej kampanii wyborczej
4. nadal można rządzić na prowincji i wszędzie tam gdzie się zaloguje swoich ludzi
5. zachowuje się przywileje
6. nadal jest się ukochanym wodzem – Jarosław ma najlepszy elektorat wyborczy bo to STABILNY elektorat
7. ma się mnóstwo czasu dla kota i do obmyślania jak to zrobić żeby nie wybrali większością
8. zachowuje się dotacje finansowe na działalność
….czego chcieć więcej!!!
Jeśli GO wybiorą, to będzie to dla niego klęską. Dlaczego? BO:
1. będzie musiał się tłumaczyć z enigmy programowej
2. będzie musiał improwizować – a jako dobry strateg lubi być przygotowany – zaskoczony zwykle robi coś głupiego
3. bycie na świeczniku wymaga wyczyszczonych butów i zawiązanych sznurówek
4. trzeba bywać i brać udział w bezsensownych gremiach międzynarodowych, no i jak tu udawać, że coś się z tego rozumie
5. mając za prezydenta człowieka ze swojej stajni nie będzie miał na kogo bezpiecznie zwalić winy, a jeśli już to zrobi, to odrobina tego błota spadnie i na wodza. A fuj – nieskazitelny obraz zbawcy narodu z plamą? Nigdy!
6. po poprzednich dwóch latach rządzenia nie zapisał się w historii jako szczególnie zręczny polityk – może i jest psychopatyczny ale na pewno nie jest tak głupi, żeby robić swojej legendzie krzywdę.
I wobec powyższej tezy, nie zdziwiło mnie, że tuż przed wyborami wyciągnięto Macierewicza z ukrycia, a Pawłowicz wyciągnięto knebel z ust. I rzutem na taśmę sam wódz podjął próbę samoośmieszenia się w kolejnych wystąpieniach sejmowych w sprawie uchodźców.
Obawiam się jednak, że PIS może nie osiągnąć celu, albowiem jego elektorat uwielbia całą trójcę i im większe głupoty plotą tym bardziej im przyklaskują. Cóż, tak czasem bywa, że jest się ofiarą własnej wielkości.
I mam jeszcze jedną sugestię – od dawna podejrzewam, że POPIS to braterskie przymierze. PO udaje że chce coś zrobić, PIS jako wieczna opozycja skutecznie temu przeciwdziała, a beneficjentem tego teatru politycznego jest KK, którego celem jest sklerykalizowanie państwa. Jak widać na załączonym obrazku oddanie Polski w te lepkie ręce udało się znakomicie.
Tylko obywatele, do tej pory nie uczestniczący w wyborach, mogą przerwać ten kiepski i ograny spektakl. Wyklaskajcie ich wreszcie, bo robi się naprawdę nieciekawie.
Mam wrażenie, że już wszyscy się wypowiedzieli…, ale…
Nie podzielam lęków i frustracji moich rodaków. Jeśli się czegoś obawiam, to jedynie konsekwencji naszej dzisiejszej postawy wobec fali uchodźców. Oblaliśmy egzamin z humanitaryzmu, praw człowieka, solidaryzmu ogólnoludzkiego. Pokazaliśmy jak bardzo pozbawieni jesteśmy pozytywnych ludzkich odruchów, inteligencji emocjonalnej i człowieczeństwa. Choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie innego rodzaju – nasze zachowania świadczą o tym, że człowieczeństwo to idea, która nie jest nam dana, to coś co trzeba w sobie rozwijać, nie wystarczy deklarować, trzeba praktykować. Teraz mamy doskonałą okazję. Praktykujmy.
Polska, jako organizm państwowy, obnażyła wszystkie swoje słabości – inercję organizacyjną, niemoc logistyczną, brak umiejętności przewidywania skutków, skłonność do ignorancji oraz powszechny dyletantyzm.
W sobotę, 12.09.2015 roku, w ciągu kilku godzin zobaczyłam czym jesteśmy jako społeczeństwo. Pozytywny ładunek, pozyskany na zgromadzeniu ludzi dobrej woli, ludzi chcących wspierać uchodźców, wytracałam w miarę zbliżania się do konkurencyjnego protestu skierowanego przeciwko uchodźcom syryjskim. Po drodze, przed siedzibą Prezydenta, miałam okazję z bliska zobaczyć ekstremę katolicką – rycerzy Chrystusa, – i ci akurat ludzie nie wypowiadali się na temat uchodźców i nawet zaryzykowałabym twierdzenie, że nie wiedzą nic o tym co dzieje się w realnym życiu, ponieważ całą uwagę skupiają na staraniach o koronację Jezusa Chrystusa na Króla Polski… wstawiam to zgromadzenie w nawias… ci ludzie nie interesują się doczesnymi potrzebami wygnańców z Bliskiego Wschodu, tym bardziej tak trywialnymi jak zaspokojenie głodu czy zabezpieczenie dachu nad głową, cóż to znaczy wobec wieczności…
Parę kroków dalej, pod Kolumną Zygmunta, natykam się na narodowców – zorganizowali prawdziwe święto hejtu polskiego oraz najprawdziwszego faszyzmu. Z wielką pompą i według najlepszych wzorców, czerpanych z tradycji faszyzmu niemieckiego lat trzydziestych ubiegłego stulecia, dawali upust „patriotycznym” fantazjom na temat czystości rasy, podżegali do nienawiści i eksterminacji wszystkiego i wszystkich, którzy nie mieszczą się w ich własnej definicji Polaka-Katolika.
Mam tylko jedno pytanie – czy wojewoda, który udzielił zezwolenia na ewidentne łamanie prawa wynikającego z Konstytucji, poniesie konsekwencje? I nie interesuje mnie w tym momencie jak pan wojewoda swoja decyzję motywował. Wiem co widziałam i co słyszałam. Natomiast nie pytam czy pan wojewoda zdaje sobie sprawę z tego, że takimi decyzjami uwierzytelnia organizacje faszystowskie w Polsce, bo oczywiście pan wojewoda o tym wiedzieć powinien. Jeśli zatem podjął decyzję jaką podjął, to albo jest niezborny intelektualnie, albo dokładnie wie co robi.
Tak na marginesie tego spaceru po starówce warszawskiej – mam refleksję; chcę się podzielić jeszcze jednym spostrzeżeniem natury wizualnej. Czuję silny sprzeciw i niezgodę na to, że im więcej prymitywizmu, przemocy, mowy nienawiści i agresji, tym więcej wokół symboli narodowych – biało – czerwonych flag i orłów w rękach ludzi o tępym, zaciętym wyrazie twarzy, z gębami pełnymi „patriotycznych” bogoojczyźnianych deklaracji. To klasyczne zawłaszczenie symboli państwa polskiego, które dla młodego pokolenia obserwatorów jest niesłychanie deprawujące i jest to jeszcze jeden powód by pan wojewoda odpowiadał przed trybunałem za swoje, nieodpowiedzialne decyzje.
Dla mnie uchodźca to przerażony człowiek, który podejmuje ogromne ryzyko podróży w nieznane, człowiek głodny, bez perspektywy na rychłe złagodzenie dyskomfortu życiowego, jest chory ze stresu, za który odpowiedzialni są politycy i społeczeństwa, biernie poddające się dezinformacji systemowej. Dodatkowo, w tej konkretnej sytuacji mamy do czynienia z naznaczeniem, ze stygmatyzacją i dyskryminacją ze względu na wyznawaną religię, co w katolickim, wyznaniowym państwie, odbyło się według znanego nam schematu postępowania z wszelkimi mniejszościami, poprzez wywołanie paniki emocjonalnej i wskazanie danej grupy jako niebezpiecznego wroga. Takim wrogiem są już feministki, geje, cyganie, lewicowcy, ateiści, żydzi , masoni i ten dziwny, bezosobowy gender.
Wrogie nastawienia ludzi Europy wobec uchodźców syryjskich, to nie jest kwestia spontanicznej reakcji. To owoc polityki propagandowej ostatnich kilkunastu, może kilkudziesięciu miesięcy. To wtedy, wystarczająco dawno byście zapomnieli, nagle media i internet zostały zalane ogromną ilością obrazów, pokazujących działania islamskich ekstremistów. Obrazy, bez wyjaśnienia tła politycznego, epatujące okrucieństwem, wskazujące religię jako bezpośredniego sprawcę , miały się zalęgnąć w waszej wyobraźni i zalęgły się, miały stopniowo nastawić was przeciwko wszystkiemu co w jakikolwiek sposób łączy się z islamem i nastawiły, miały zamknąć was na rozsądny dyskurs o sytuacji na Bliskim Wschodzie i zamknęły, miały zasłonić prawdziwych winowajców i zasłoniły.
Dziś nikt nie pyta kto jest odpowiedzialny za skandaliczną politykę wobec imigrantów w Europie, nikt też nie mówi jak się zabezpieczyć przed skutkami tak bardzo ułomnej polityki, nikt też nie docieka dlaczego ten nowotwór – państwo islamskie wciąż istnieje… dlaczego trwa tam wojna… Tej fali uchodźstwa spodziewano się od dawna – czy to nie dziwne, że służby pomocnicze, są tak źle przygotowane? że nie zabezpieczono tłumaczy?, że nie istnieje spójny logistycznie plan postępowania z tym wielotysięcznym tłumem sponiewieranych psychicznie i wycieńczonych fizycznie ludzi? Bo to nadal są ludzie! Nie zapominajcie o tym.
Jak słucham wystąpień i gdy czytam komentarze nacechowane tępą nienawiścią, podszyte strachem, to zadaję sobie pytanie: o co im chodzi? Mają pretensję do ISIS, że mało skutecznie wyżyna ludność z tamtych terenów? Dlatego dziś Europejczycy mają problem? To oczywiście sarkazm, ale naprawdę trudno się powstrzymać od takiej , absurdalnej konkluzji, tym bardziej, że hejt wobec ISIS gładko przeszedł w hejt wobec ofiar ISIS – ten sam język, ten sam poziom głupoty i ten sam bezrefleksyjny sposób reakcji.
Mamy jakiś problem z poczuciem odpowiedzialności za tolerowanie przez lata takiej oto sytuacji, że gdzieś obok nas toczą się wojny, giną niewinni cywile, a my sobie tu żyjemy w pokoju, w strefie bezpiecznego komfortu ekonomicznego i nic nas to nie obchodzi. To klasyczny przykład sytuacji, kiedy odrzucając politykę jako taką, kiedy mówiąc, że się nią nie interesujemy, doczekaliśmy się tego, że ona w końcu i tak się nami zainteresowała. Stoi teraz na peronach i patrzy na nas tysiącem oczu, oczu głodnych dzieci, przerażonych kobiet i bezradnych, wściekłych, zdezorientowanych mężczyzn.
Ten widok nas przeraża. Uciekamy od odpowiedzialności za ich położenie i pokrywamy tę niezręczną sytuację krzykiem, brutalną przemocą słowną, jednoczymy się przeciwko nim… Czujemy moc, czujemy się silni w naszej niechęci, niezgodzie na… Można śmiało powiedzieć, że propaganda anty islamska święci tryumf. Tylko, że dziś to są oni , a jutro to będziemy my. Warto sobie to przyswoić i warto też sobie przypomnieć, że Polacy często bywali w przeszłości, a i dziś bywają emigrantami.
Skierujcie swój gniew w odpowiednim kierunku – zapytajcie polityków co zamierzają zrobić teraz i w przyszłości by taki eksodus się nie powtórzył, dopadnijcie w swych komentarzach media, odpowiedzialne za waszą histerię, zapytajcie ich jak zamierzają skorzystać z błędów tych państw, które z imigrantami mają problem od wielu lat…Bo właściwe pytanie nie brzmi dziś – CZY, tylko JAK pomóc uchodźcom…
„Obserwatorium”, jak przystało na „podglądacza”, widzi każdy problem, przynajmniej stara się go widzieć, z każdej możliwej strony.
Przeglądając materiały i chcąc ocenić ich zawartość muszę oddzielać emocje, jakie budzą, od wiedzy, jaką dysponuję. O ile emocje pojawiają się jak przysłowiowe króliki z cylindra iluzjonisty, o tyle po wiedzę trzeba sięgnąć, zrobić wysiłek by zrozumieć treści, prawie zawsze pozbawione waloru obiektywizmu… czyli w praktyce wymagające znowu oddzielenia emocji i intencji od opisywanych faktów.
Efekt odcedzania faktów jest taki: Na wschodzie powstało państwo islamskie (PI). Jest to państwo nieformalne, rządzone przez fanatyków religijnych, finansowane przez kogo? Oficjalnie nie wiadomo, nieoficjalnie mówi się o Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, Także Turcji Erdogana – wszak ISIS nazywa go obecnie zdrajcą- czyli dawniej nim nie był- czyli kim był? Przyjacielem, cichym dostawcą?
Można snuć tylko domysły. Prawdę widzą ci co maja dostęp do zdjęć satelitarnych i wgląd w porozumienia poza protokołem dyplomatycznym. Ci pierwsi mają wiedzę na temat dróg zaopatrzenia PI , ci drudzy znają sumy przelewów i kierunek przepływu tych sum, czyli znają ostatecznego beneficjenta wojen na bliskim wschodzie.
Z doniesień agencji informacyjnych można dowiedzieć się wiele o rozmaitych zdarzeniach, jak o zestrzelonych dronach made in Izrael; przejętym przez ISIS, ogromnej wartości ponad 1,5 mld dolarów, uzbrojeniu od armii irackiej, także o tym, że już w grudniu USA podpisało kontrakt z Irakiem na 175 czołgów M1A1 Abrams oraz 1000 Humvee… Dziesiątki drobnych informacji, można sobie układać w dowolną mozaikę wniosków…
I doprawdy wielką naiwnością jest traktowanie z powagą sugestii oraz łykanie insynuacji, jakoby radykalizacja wyznawców islamu stała za tym wszystkim, co nazywamy destabilizacją w regionie bliskowschodnim. Pamiętajmy, że religia, wszystko jedno jaka, zawsze była tylko skutecznym narzędziem w rękach tych, którzy pragnęli mieć kontrolę, władzę i krociowe zyski, generowane przez potrzeby wojenne. Tak jest i teraz. Amerykański sen ma swoją cenę…
Mapa współczesnych cywilizacji wg. Huntingtona
Jakby nie było – faktem jest, że ISIS zamienia życie muzułmanów i innowierców w koszmar, który można sobie obejrzeć na zdjęciach i filmach zamieszczanych od wielu miesięcy w przestrzeni internetowej. To co widzieliście w prasie, na internetowych stronach gazet to raczej informacje wyselekcjonowane na potrzeby propagandy anty islamskiej. Nie zobaczycie na nich jak bandyci ISIS traktują współwyznawców… Zobaczycie jak traktują chrześcijan…
Obecnie jesteśmy świadkami pierwszej, tak dużej fali imigrantów z tamtego obszaru; szacuje się optymistycznie, że to jakieś 160 tys. ludzi. Czy to znaczy, że wcześniej nie usiłowali oni przedostać się do naszego, bezpiecznego regionu? Nic podobnego. Ale unicestwienie pojedynczej łajby z uchodźcami na pokładzie, można było ukryć przed opinią publiczną. Teraz już ukryć by się tego nie dało. Skala zjawiska zbyt duża… I wygląda na to, że znowu ktoś sobie coś precyzyjnie zaplanował, ale nie uwzględnił czynnika ludzkiego, skutkiem czego mamy dziś w Europie chaos spowodowany falą imigracyjną z obszarów objętych terrorem militarnym z jednej i religijnym szaleństwem z drugiej strony. I miejmy świadomość, że zarówno terror militarny jak i religijne szaleństwo, to nie są zjawiska pojawiające się spontanicznie pod wpływem wiary.
W świetle pobieżnej nawet analizy sytuacji na świecie, staje się jasne dlaczego rządy państw europejskich biernie przyglądały się pełzającej islamizacji, miernie reagowały na akty terroru, nie były w stanie zlokalizować i zniszczyć komórek organizacyjnych w obrębie społeczności arabskich… Przecież trudno uwierzyć, że służby wyspecjalizowane w inwigilacji nagle stały się głuche i ślepe.
Cały, poprzedni, wielomiesięczny wysiłek by nastawić Europejczyków przeciwko islamowi, zbiera obecnie swoje żniwo. Bywalcy forów dyskusyjnych, stron FB-owych wiedzą o czym mówię, a kto nie miał jeszcze, wątpliwej z resztą, przyjemności obcować z rodzimym hejtem, może sobie go zlustrować, wchodząc na dowolne forum…
Efektem końcowym propagandy jest ten pan i dziesiątki podobnych mu osobników: polski patriota?,
…albo ten pseudopolityk: polski antysystemowiec
Warto, myślę, zapoznać się również i z tym tekstem: polska niepamięć wsteczna
…oraz koniecznie przeczytać list pastora Bema
A jeśli ktoś już ocenił ludzi z tego, szeroko rozpowszechnianego filmu: niewdzięcznicy?
…to tylko chciałabym zwrócić uwagę, że władze poszczególnych państw przez które przejdzie tranzyt uchodźców, kompletnie nie przygotowały służb pomocniczych do tego zadania. Nie pomyślano np. o tym, że bariera językowa może spowodować panikę, a także tego, że ludzie ci będą skrajnie wyczerpani, a także, że mogli się już dowiedzieć jak „serdecznie” Europejczycy maja zamiar ich przyjąć. W każdym razie mnie nie dziwi, że boją się przyjąć jedzenie i wodę, zwłaszcza, że wytrucie ich to pikuś w porównaniu z tym czego im się życzy, z komorami gazowymi włącznie…
Zobacz także: histeria
W zalewie hejtu jaki obecnie gotuje się na FB i innych forach, a także w rozmowach moich rodaków, od czasu do czasu można natknąć się na zgoła odmienne podejście. Jedną z takich nieoczekiwanych postaw znalazłam w osobie Pana o niku „Radek Wiśniewski” Pisze on tak:
A ja powiem Wam tak, ja bym chciał żeby Polska przestała być kartoflaną etniczną papką. Fajnie by było gdyby osiedliło się trochę ludzi i gdyby ten genotyp trochę się zróżnicował, odżył; gdyby jedynym serio branym związkiem wyznaniowym przestał być Kościół Katolicki (dlaczego nie Prawosławni, Hinduiści, Muzułmanie, wyznawcy kościołów autokefalicznych z Armenii czy Gruzji?), gdyby widok czarnoskórego na ulicy przestał być sensacją, gdyby nowi obywatele wnieśli coś więcej do kultury muzycznej poza naszym, rodzimym disco polo. Może powstałby wreszcie jakiś fajny polski czarny blues, polsko-senegalska scena jazzowa, no cokolwiek, bo ja mam juz dosyć tej nudnej jak flaki z olejem góralszczyzny braci Golców, Karpieli w kipieli. I gdyby do polskiego języka przeniknęło trochę gramatyki i leksykalnych przegłosów z innych języków – na przykład z bliskiego wschodu. I coś z arabskiej miłości do poezji. Wszyscy tylko o tych dwóch tysiącach imigrantów i żeby to byli koniecznie chrześcijanie. A jak nie będą to co? Zresztą, żeby polska kultura i społeczeństwo się trochę rozruszało powinniśmy przyjąć nie 2 tysiące, ale ze 200 tysięcy. Co roku do Polski przyjeżdża zbierać truskawki po 200, 300 tysięcy Ukraińców i Ukrainek, dziesiątki tysięcy mieszkańców krajów Kaukazu, Azji, Afryki. Ameryki wychodzą za mąż, żenią się z Polakami i Polkami – i co? I nic. Nawet ich za bardzo nie widać. To, co to znaczy te 2 tysiące? Nie ośmieszajmy się już, nie róbmy z siebie pośmiewiska, skończmy te niemoralną, żenującą dyskusję. Ci ludzie do nas i tak trafia – bo jak wielokrotnie to powtarzałem – są zdesperowani i nie mają nic do stracenia. Żadne mury w dziejach – ani Chiński, ani rzymskie, ani berliński, ani amerykański na granicy z Meksykiem nie zatrzymały biednych, którzy chcieli mieć udział w uczcie bogatych. Mówię tylko językiem pragmatyzmu, pomijam tu fakt, że jestem obywatelem państwa w którym podobno 90% ludzi jest osobistymi uczniami Galilejczyka Jeszui który mówił – i cokolwiek uczyniliście temu najmniejszemu z braci moich mnieście uczynili. I pomijam moralny wydźwięk wahań rządu kraju, którego 10 milionów obywateli żyje poza terytorium tego kraju, którego synowie i córki doświadczali przez wieki kolejnych wygnań, zesłań, upokorzeń i mogli przetrwać od Kaukazu po Isfahan i Syberię tylko dzięki temu, że inne ludy przyjmowały ich jak swoich. To są zupełnie żenujące okoliczności. Chodzi mi o czystą pragmatykę, bo aksjologia nie dociera do moich rodaków nad grillem.To przyjmowanie uchodźców będzie oznaczało oczywiście konkret, że za sąsiada będę miał być może Afgańczyka z jego rodziną a moja przybrana córka pójdzie do gimnazjum z Syryjką i Libijczykiem i to nie będzie łatwe. Ale nikt nie mówił że będzie łatwo. Wolę żeby te dzieci poszły u nas do szkoły, uczyły się języka polskiego niż żeby zaludniały dzikie obozowiska, tonęły w Morzu Śródziemnym albo ginęły na austriackiej autostradzie w ciężarówce. Nie będzie łatwo, ale wolę żeby mieszkali obok mnie niż żeby ginęli.
I jeszcze ciekawsza wymiana zdań pod tym postem:
Ja wiem, ze dużo klikania, ale naprawdę warto, bo poza sferą treści, jest to także przykład dyskusji z klasą, jakiej się nie spotyka często na FB.
To publikacja z niezależnych mediów, których jest niewiele, ale są i należy do nich sięgać… Dla tych, co nie lubią otwierać linków, kilka fragmentów z wywiadu przeprowadzonego przez Rafała Betlejewskiego (radia RDC) z Robertem Gouldem:
[…]
Zauważmy przy tym, że nikt inny nie zbierał danych w aktywny sposób. Amerykańskie władze, nasz rząd był zainteresowany tylko informacją o swoich stratach. Tak zresztą było w przypadku wszystkich wojen omawianych w raporcie, czyli Iraku, Afganistanie i Pakistanie.
Oba badania Lancet i następnie PLOS pokazują rozmiary zniszczeń i ilość zabitych, które społeczeństwa na Zachodzie także w Polsce powinny poznać, aby zrozumieć swoją odpowiedzialność za koszty wojny dla ludzi w Iraku, Afganistanie i Pakistanie. To się nie dzieje bez ofiar, a ofiar jest znacznie więcej niż się nam mówi.
[…]
Tu jest ilustracja. Associated Press przebadał średnich Amerykanów zadając im pytanie: jak dużo ludzi zginęło w Iraku w czasie amerykańskiej okupacji. I średnia odpowiedź wyniosła 10 000. W rzeczywistości to zaledwie nikły procent zabitych w tym kraju. Jak to zostało osiągnięte? – pytał dziennikarz RDC.
– W moim rozumieniu i w rozumieniu autorów raportu my tu, w USA, ale chyba w całym zachodnim świecie żyjemy w ciągłym propagandowym ataku. Media rządowe, współpracujące z rządem po prostu nie podają nam prawdziwego obrazu rzeczywistości. To chyba jest kombinacja z jednej strony braku informacji a z drugiej nieuczciwości w przekazywanych informacjach. Informacje były całkowicie zmanipulowane w czasie administracji Busha i Cheneya.
Niestety istnieje też brak zainteresowania tym co się dzieje za morzami w naszym społeczeństwie. Przypomina to jako żywo historię wojny w Wietnamie. Także wtedy nie wiedzieliśmy wiele o zniszczeniach jakie przynieśliśmy Wietnamowi, a wiedza o naszych własnych stratach powoli przesączała się do świadomości Amerykanów. W końcu jednak 59 000 zabitych żołnierzy USA zrobiło swoje i społeczeństwo odmówiło swojej zgody na tę wojnę.
[…]
Tak, oczywiście, jesteśmy świadomie okłamywani. Mamy z tym do czynienia cały czas. Nie tylko w przypadku Busha. Świetnym przykładem są działania administracji Obamy w sprawie ataków dronami, o których nic się oficjalnie nie mówi. Tej wojny nie ma. Nie wiemy ile osób ginie w powietrznych atakach, nie wiemy kto i gdzie zostaje zabity. Władze amerykańskie uznają wszystkich zabitych za terrorystów z definicji. Zamiast uczciwie przyznać, że giną również cywile. To co nazywa się “zniszczeniem przy okazji” głęboko czujemy, że jest złe.
W rezultacie nie wiele o tym wiemy. Nie wiemy, bo nie interesuje nas to, bo nie mamy informacji, bo mamy inne sprawy, jak chociażby problemy ekonomiczne na miejscu lub tematy zastępcze, które podsuwają nam media. Chodzi o to, żebyśmy nie byli świadomi naszej odpowiedzialności.
[…]
Znowu wrócę do wojny w Wietnamie. Po jej zakończeniu USA były tak dotknięte wewnętrznymi skutkami tej wojny, że nasz rząd zmienił politykę w tym zakresie i zaczął posługiwać się rządami klienckimi oraz obcymi armiami, które zbroił na odległość. Zamiast własnych chłopców wysyłaliśmy inne armie. W opinii publicznej w USA jest opór przeciwko wojnie. Nie chcemy wojen. Trzeba nam więc kłamać lub wykorzystywać inne metody, by prowadzić wojny.
[…]
– Jedną z najtrudniejszych lekcji jaka płynie z tego raportu jest lekcja odpowiedzialności. Ten raport wzywa, żebyśmy spojrzeli prawdzie w oczy i powiedzieli “to myśmy to uczynili”. Bardzo trudno jest to nam w Polsce zrozumieć. Zrozumieć jakie konsekwencje wywołują nasze działania. Nam Polakom się wydaje, że wysłaliśmy żołnierzy na słuszną wojnę u boku USA, gdzie walczyliśmy z terrorem o wolność i demokrację o bezpieczeństwo dla ludności Iraku. Co niestety nie jest prawdą. Moje pytanie chyba brzmi tak: gdyby obywatele USA znali prawdę o tym konflikcie, czy ich decyzje polityczne byłyby inne? – pytał dziennikarz RDC.
[…]
Niestety mamy w USA taki trend, który chyba charakteryzuje większość społeczeństw zachodnich, rozłączenia się społeczeństwa z dużą polityką z wydarzeniami na świecie. Myślę, że jesteśmy bardzo odizolowani od tego, co się dzieje na świecie. Nie interesuje nas to. Mamy własne problemy, bezrobocie, problemy z edukacją itd. Być może ta prawidłowość jest jeszcze silniejsza tu w Ameryce niż w Europie Zachodniej.
Mam szczerą nadzieję, że gdy obraz naszych czynów i odpowiedzialność za nie stanie się dla nas bardziej czytelna, zgoda na wojnę zupełnie wygaśnie.
Ludzie odpowiedzialni za wojny widzą to. Dlatego wymyślają bardziej zrobotyzowane wojny, posługują się innymi rządami innymi armiami do prowadzenia własnych interesów. Ale rząd, który nie podlega ocenie swojego społeczeństwa jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem.
Po 2001 roku mamy do czynienia w USA z niezwykłym zupełnie poziomem propagandy. Takie media jak FOX News na przykład sieją strach przed innymi, każą nam się bać i zbroić, w ten sposób wykuwając naszą zgodę na gigantyczne budżety zbrojeniowe. Zamiast na edukację i ochronę zdrowia my wydajemy na rakiety. Ludzie się z tym pogodzili. Machina propagandowa idzie pełnym gazem.
Chciałbym zabrzmieć trochę bardziej optymistycznie, ale po prostu nie mam z czego czerpać optymizmu.
Od siebie dodam tylko, że tak jak w planach strategii politycznych nikt nie bierze pod uwagę czynnika ludzkiego, a lubi on robić niemiłe niespodzianki, bo jest trudny, żeby nie powiedzieć, niemożliwy do przewidzenia, tak też nie bierze się pod uwagę skutków społecznych, które już z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć da się… np. takie jak pokazują poniższe ilustracje:
Jeśli ktoś chce może zapoznać się z oficjalnym stanowiskiem Prymasa Polski abp Wojciecha Polaka
… choć akurat ten głos wybrzmiewa słabiutko i mało przekonująco. Katolicy doskonale wyczuwają nutki poprawności politycznej i wolą utwierdzać się w przekonaniu o tym, że „muslimy to ścierwo nadające się tylko do krematorium” – cytat z pewnego forum wyznawców JCh. Szansę na przyjęcie w otwarte ramiona ma jedynie dzihadysta, nawrócony cudem ocalenia, nad którym czule pochyla się Fronda, by wycisnąć łzy wzruszenia, z kamiennych serc swoich czytelników. Dziwne są ścieżki moralności chrześcijańskiej i spuszczam na ten obrazek zasłonę milczenia.
***
I tak na chłopski rozum- przecież tolerowanie PI, to jakiś żart, niesmaczny dowcip. Ameryka Nixona, Cartera, Reagana i pozostałych, potrafiła sobie radzić w trzy dni i zniszczyć każde państwo w Ameryce Poł. jeśli … cokolwiek. Koszty wzięcia za twarz ISIS byłyby znacznie mniejsze niż są i będą w dalszej przyszłości w Europie i na Bliskim Wsch… Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że koszty społeczne, ludzkie po obu stronach, to w rozmowach kuluarowych w Waszyngtonie tzw. dopuszczalne straty i konieczność wyższa.
Niedorzeczność tej sugestii rodzi z kolei inne pytanie – Czy Pani Premier Ewa Kopacz powinna nagrodzić doktorat ks. Hołdy jako wybitne osiągnięcie naukowe w 2015 roku?
Pytanie jest retoryczne. Wszystko co się dzieje na Wiejskiej i Alejach Ujazdowskich ma wymiar polityczny. Dlaczego mielibyśmy podnosić larum z powodu spotkania ministra w kancelarii Prezydenta RP z ruchem Stop Nop , a przyjmować ze spokojem posunięcia Pani Premier Ewy Kopacz, które są jeszcze bardziej bulwersujące?
I jeśli już miała bym porównywać te dwa zdarzenia i ocenić, które z nich jest bardziej niestosowne, a implikacje poważniejsze, to palmę przewodnią przyznałabym jednak Pani Premier…
Albo zapytam inaczej – co jest niestosownego w wysłuchaniu przedstawicieli ruchu społecznego, który działa legalnie na terenie RP?
Bo, abstrahując od tego czym jest ten ruch, kto go finansuje, jakie ma cele i jak poważne są następstwa ich działalności, jest to ruch reprezentujący niepokój niektórych obywateli, którzy to obywatele nie godzą się na przymus systemowy. Proszę mnie poprawić jeśli się mylę, ale wygląda na to, że Stop Nop – to organizacja, upominająca się o poszerzenie zakresu swobód obywatelskich – chcą wolności wyboru. Czy taką wolność, odpowiedzialne za politykę zdrowotną państwo, może im przyznać, to już całkiem inna sprawa.
Jeśli pro-szczepionkowcy czują się zagrożeni i nie mają pewności czy parlament RP utrzyma swoje nieugięte stanowisko w sprawie obowiązkowych szczepień, już dawno powinni się organizować w lustrzany ruch i walczyć o utrzymanie systemu. Tym bardziej teraz, kiedy słychać tu i ówdzie, że wszyscy ludzie prezydenta jak i sam ruch Stop Nop, czerpią natchnienie do działania z tego samego źródła.
Ale, nie wnikając w szczegóły, nie grzebiąc się w tym wszystkim co stoi za fasadą organizacji Stop Nop, trzeba sobie zadać pytanie o to, co jest kością niezgody, czyli tak naprawdę jakie i czyje interesy ścierają się tak mocno, że nie ma w tym sporze wolnej przestrzeni dla poluźnienia tego klinczu, w którym strony trwają już od lat.
Na poziomie racjonalnej dyskusji, można by powiedzieć, że stoją naprzeciwko siebie dwa identyczne argumenty tj. dobro dziecka , z tym, że każda ze stron widzi je przez inne szkiełko i oko. Anty- szczepionkowcy stają w obronie jednostkowego interesu domniemanego dziecka, które może być potencjalną ofiarą powikłań poszczepiennych, zaś pro-szczepionkowcy zasłaniają własną piersią całe tłumy maluchów, które dzięki systemowi szczepień obowiązkowych mogą być skutecznie chronione przed groźnymi w skutkach chorobami epidemicznymi. Obie postawy nacechowane są brakiem empatii w stosunku do „dzieci” przeciwnej strony, obie samolubne są i wysoce nieetyczne. Obie też są nieracjonalne.
Jaki jest zatem racjonalny argument w tym sporze?
Jest jeden, bezdyskusyjny, namacalny i oczywisty dla każdego – że dzięki ogólnoświatowemu systemowi obowiązkowych szczepień wypleniliśmy epidemie i pandemie chorób, dziesiątkujących liczebność populacji. Jedyny kontr argument, tyleż racjonalny ile niehumanitarny, jest taki, że, biorąc pod uwagę iż świat jest mocno przeludniony, okresowe pandemie mogłyby być regulatorem liczebności populacji. Obrzydliwy argument? Oczywiście,że tak!
I teraz dopiero można się zacząć zastanawiać co powoduje tak silną determinację ruchów anty-szczepionkowych, że przeżywamy już trzecią jego falę na świecie. I to mimo, że każdy argument przeciwko szczepieniom jest systematycznie rozbierany na czynniki pierwsze i sprowadzany na półkę z falsyfikatami. Już dawno rozbrojone argumenty powracają jak bumerang w każdej dyskusji na ten temat. Co sprawia, że anty-szczepionkowcy są tak dalece nieprzemakalni?
I nie ma się co oszukiwać – spór będzie trwał także wtedy, gdy szczepionki zostaną idealnie oczyszczone, a skuteczność ich działania będzie stu-procentowa!
Szukając odpowiedzi na to pytanie zanurzyłam się w historii ruchów anty-szczepionkowych. Być może to, co tam znalazłam, w jakiś sposób wyjaśnia siłę tego ruchu, także fakt, że jest to ruch o zasięgu ogólnoświatowym i również to, że zawsze skupiał w swoich szeregach ludzi podatnych na fanatyzm. Fanatyzm, bo ludzie ci raczej wierzą niż wiedzą i są odporni na racjonalne myślenie.
Cóż więc czytamy w historii tego ruchu; np., że:
Doktor James Kirkpatrick w swoim dziele z 1761 roku The Analysis of Inoculation: Comprizing the History, Theory, and Practice of It: with the Occasional Consideration of the Most Remarkable Appearances in the Small Pocks, opisał sprzeciw duchowieństwa wobec szczepień ‒ miały one być buntem wobec woli Boga, karanym wiecznym potępieniem.” Źródło
Jak to zgrabnie wpisuje się w ciąg wydarzeń z polskiego podwórka … np. w taką deklarację wiary lekarzy… Tam też stoi jak byk, że ciało ludzkie podlega wyłącznie boskiej jurysdykcji.
I pozwolę sobie przypomnieć Państwu, że następujące po sobie, z dużą niekiedy częstotliwością, kolejne epidemie dziesiątkujące populację – były zawsze z radością wykorzystywane przez KK do straszenia maluczkich potęgą bożej mocy karania grzeszników… Dopiero po tych wyjaśnieniach i historycznych źródłach szaleństwa anty-szczepionkowego, można z czystym sumieniem zacząć się poważnie obawiać wizyty Stop Nop w pałacu prezydenckim.
Prezydent Duda, jak pokazały wydarzenia ostatnich tygodni, to nie jest jakiś tam „prezydencina” wszystkich Polaków. To pomazaniec boży i pokorny sługa kościoła. Gdybym była na jego miejscu przyjęłabym delegację Stop Nop, bo tak powinien postąpić urzędnik państwowy w demokratycznym państwie, podpisałabym nowy kalendarz szczepień i spokojnie napawałabym się efektem takiego zabiegu podwójnie PR-owskiego.
Następnie gorąco bym się modliła, żeby opozycja projekt zablokowała , dzięki czemu naród zobaczyłby jacy oni źli a prezydent dobry – szkoda, że nie ma większej władzy i możliwości wpływania na politykę państwa! – cyk! i mamy wzrost poparcia dla nowej koncepcji Ustawy Zasadniczej- Konstytucji, rozszerzającej znacznie uprawnienia prezydenckie.
Bo wszystko czego jesteśmy świadkami to tylko polityczny teatr. Widownia to my – obywatele. Pamiętajmy, że aktorzy to tylko ludzie pod gruba warstwą szminki i pudru, a role wykute na blachę… Po zakończeniu przedstawienia umyją się i wyjdą wszyscy razem do pobliskiego pubu… a może do kościoła?
Mamy rok 2015 . Dwadzieścia sześć lat minęło od jedynych, radosnych wyborów parlamentarnych w 1989 roku. Co poszło nie tak, że obywatel, co cztery lata, stawiany jest wobec wyboru mniejszego zła, że co cztery lata musieliśmy wybierać między dżumą a cholerą, że frekwencja była coraz mniejsza i jest obecnie żenująco niska?
Co uśpiło obywatelską czujność wtedy, i co musi się stać teraz, żeby ludzie się obudzili?
Czy to teorie ekonomiczne tzw. neoliberalizm gospodarczy , wciśnięty nam na chama, spowodował lawinę zdarzeń, których nawet nie zauważyliśmy, nie potrafimy i dziś jeszcze ogarnąć?
Czy może sztuczne podziały społeczności, tak chętnie uskuteczniane przez Jarosława – owo słynne – „oni są dziś tam gdzie kiedyś stało ZOMO” , albo ulubiony hejt prezesa pod adresem mądrzejszych od niego – „wykształciuchy”! Czy ktoś jeszcze pamięta słynne – „spieprzaj dziadu”? I dziś to społeczeństwo wcale nie jest jednolite jak głosi Konstytucja, tylko składa się z grup większych i mniejszych, przekonanych o jedynie słusznej własnej/cudzej racji. Cudzej, bo przeważnie też wmówionej przez zręczne manipulacje i oddziaływanie na najniższych instynktach ludzkich.
Nie zapominajmy też o Unii Europejskiej i Tusku – może winę za wszystkie nasze niepowodzenia ponoszą ci jacyś ONI, bo przecież nie my! To nie my łykaliśmy, z nienasyconym apetytem, każdą okazję żeby zjeść smaczniej, mieć więcej i lepiej niż sąsiad z naprzeciwka, i to nie my wylaliśmy dziecko z kąpielą nie raz nie dwa, to nie my harowaliśmy po 12 godzin, gdy tuż obok nas rosły nasze dzieci i nawet nie zauważyliśmy kiedy stały się pyskate, spakowały bambetle i pojechały w siną dal na zielone wyspy szczęśliwości…, bo tu nie znalazły swojego miejsca w długiej kolejce po pracę. Mamy dziś sytuację, w której społeczeństwo się starzeje, utraciliśmy zastępowalność pokoleń i nic, jak na razie, nie wskazuje na to, żeby miało się coś zmienić w tej kwestii.
A może to ojciec Dyrektor z toruńskiej rozgłośni uśpił nas swoją kołysanką o wrogach kościoła, Żydach, komuchach i czort wie o czym jeszcze. Poczuliśmy się ofiarami Złego. Ofiary muszą być bezradne, bo są tylko ofiarami. Mogliśmy jedynie naciągnąć nasze berety mocno na głowy i iść protestować pod krzyżem smoleńskim, albo przed Teatrem w Poznaniu… Wróg został pokazany paluchem wyroczni toruńskiej, najważniejsze, że jest, jasno określony, opisany kwiecistą mową nienawiści, wiadomo już komu zawdzięczamy naszą mizerię… i tylko jeszcze trzeba koniecznie zapamiętać numer konta… i co miesiąc wysupłać z bida emerytury okrągłą kwotę – przypomina o tym kilka razy na dobę, hipnotyzujący głos w reklamie Radia Maryja – „korzystasz? A czy wspierasz???”
A największy beneficjent neoliberalizmu, umowy konkordatowej, polityki historycznej oraz dziedzic zdobyczy transformacji polskiej – KK i KEP? Poza tym, że kościoły zamienił w wiecowisko, powołanie kapłańskie sprowadził do pobierania danin w zamian za sakramenty, stał się pozycją na liście plac w budżetówce, oraz oznaczył dokładnie, ciepłym moczem przemocy ideologicznej, wszystkie sfery życia społecznego? Zrobił znacznie więcej – wprowadził na szeroką skalę dezinformację pojęciową, zagnieździł się na stałe w parlamencie, a za chwilę wpłynie na kształt nowej Konstytucji RP. Dziś już nie pytam o granicę absurdu, wielokroć przekraczaną, bo nie ma w obecnej chwili żadnej instytucji, która by takie granice poważyła się wyznaczyć. Parlament, Trybunał Konstytucyjny, Uniwersytety, Wojsko, Policja – wszystko równo zadżumione oparem osobliwej, polskiej ideologii katolickiej.
No więc kto nas uśpił?
Prawda chyba jest taka, że to wszystko co wymieniłam jednym tchem powyżej, to wynik naszego biernego przyzwolenia, wynikającego przede wszystkim z przeświadczenia, że nie mamy na nic wpływu. Nie pierwszy to raz fałszywe przekonanie generuje samospełniającą się przepowiednię.
Czytałam gdzieś, że Polacy, jakby dobrze pogrzebać w biogramach rodzinnych, wszyscy w taki czy inny sposób są potomkami chłopów pańszczyźnianych i mają niewolnictwo we krwi. Może to odium z przeszłości wisi nad nami i ciągle mamy je z tyłu głowy, może kastruje nasze myślenie z takich pojęć jak wolność , równość i braterstwo.
Przez kilka ostatnich tygodni intensywnie kontaktuję się z współobywatelami, w czasie zbiórki podpisów pod komitetem wyborczym partii Razem. To bardzo cenne doświadczenie. Spotykam wszystkie odmiany niechęci, rezygnacji, seksizmu, ducha narodowego, obojętności, czasem ktoś się zainteresuje na moment, nawet weźmie ulotkę… Niekiedy ktoś sam, wcale nie nagabywany, podejdzie widząc nazwę i powie coś co pozwala podreperować zdeptane morale zbieracza podpisów… To na ogół ludzie, którzy się interesują, którzy w internecie nie tylko hejtują, ale też coś czytają, byli na stronie Razem i czytali, zadawali pytania i dostawali odpowiedzi, i są przekonani i wiedzą… ale to, niestety, nie jest średnia krajowa.
Bo średnia krajowa – świadomości społecznej nie posiada. Nie wie, że złożenie podpisu pod komitetem wyborczym jakiejś opcji nie jest – jednoznaczne ze zdradą stanu, nie jest oddaniem głosu za tą opcją, nie jest też psuciem sceny politycznej. A czym jest? To proste – jest tworzeniem szerokiej reprezentacji w parlamencie, jest też uprawianiem demokracji w najbardziej elegancki sposób, przez zapalenie zielonego światła dla nowego ugrupowania – jest powiedzeniem : wprawdzie popieram XY , ale nie widzę problemu, żebyście próbowali swoich sił i życzę wam powodzenia, bo każdy głos w demokracji się liczy – wasz także!
* * *
Nie będziemy nigdy państwem prawa, demokracją uczestniczącą, ani społeczeństwem obywatelskim jeśli nadal pozwolimy się dzielić tak jak jest wygodnie rządzącym, jeśli pozwolimy nadal szczuć jednych na drugich i jeśli nie będziemy wymagali od instytucji państwa, by robiły to za co im płacimy.
Flash-mob anty-TTIP w Belgii. W czasie oficjalnego propagandowego spotkania duża grupa „uczestników” wstała i pięknie zaśpiewała rewolucyjną pieśń ludu z „Nędzników”. Filmik i (angielski) opis zdarzenia znajdziecie tutaj:
A w Polsce media milczą na ten, najważniejszy w ostatnim czasie, temat, a jeśli już coś bąkną to raczej w tonie aprobaty, jak przystało na rządowe media, bo nasz rząd także nie widzi problemu. W sprawie ACTA też nie widzieli problemu…
Aktywiści anty TTIP będą próbowali do was dotrzeć z materiałami poświęconymi tej tematyce. Nie oganiajcie się od tej wiedzy – musimy, wszyscy, bo wszystkich nas to dotyczy, dać wyraz naszej niezgody na zamach na najważniejsze zdobycze – min.: demokrację, prawa pracownicze, ochronę środowiska, i kasę budżetu państwa. TTIP to nie jest zwykła umowa między partnerami handlowymi, to układ zawiązany między korporacjami EU i USA, gdzie panowie z korporacji, bez żadnych ograniczeń będą robić jeszcze większą kasę, a my staniemy się nowoczesnymi , a jakże, niewolnikami ich i tylko ich interesów. I nie dajcie sobie wmawiać, że dla obywatela z tej umowy wyniknie cokolwiek dobrego. Już daliśmy sobie wmówić przed laty, że każdy może być Kulczykiem jeśli się postara… i pokocha neoliberalizm gospodarczy i społeczny… wielu pokochało, wielu nadal kocha, a sukces coraz dalej i dalej, znika z horyzontu…
I już słyszałam głosy malkontentów, którzy machają obojętnie ręką na tą bulwersującą sprawę, bo niby co nam ma TTIP odebrać? Demokrację?!!! A gdzie ta rzeczona demokracja jest ? – pytają. Fakt. Z demokracją w Polsce nie jest najlepiej, ale wciąż jest szansa by to naprawić. Po wejściu w życie ustaleń TTIP takiej szansy już nie będzie.
Może Bernie Sanders was przekona?
A jeśli nie to poczytajcie sobie ten materiał albo zobaczcie co o TTIP mówi ekspert.
Proszę Państwa! Nie mogę uwierzyć w to co czytam… od wielu lat czekam… a tu proszę bardzo! Jest! Wciąż istnieje. Powiem szczerze- straciłam nadzieję, a ponieważ od wielu lat nie mam już bezpośredniego kontaktu ze środowiskiem akademickim, a po drodze przeżyłam nagonkę na „wykształciuchów „, jaką zorganizował Jarosław Kaczyński, będąc krótko premierem rządu, to myślałam, że albo wszyscy wielcy opuścili kraj, albo podkulili ogon i siedzą cicho.
A dziś taka niespodzianka! Okazuje się, że nie wszyscy ogłupieli w tym post transformacyjnym , neoliberalnym szaleństwie, które stosuje jak dogmat nowej wiary, zasadę, że każdy podmiot, każdy sektor aktywności społecznej MUSI się sam utrzymać. Przecież wiadomo było, i to bez empirycznego eksperymentu na żywym ciele, że są takie sektory służby publicznej, które MUSZĄ być utrzymywane z budżetu państwa. Ta mądra zasada i konieczność dotyczy sektora kultury, edukacji, nauki, polityki społecznej i opieki zdrowotnej. I przy tej okazji MUSZĘ podkreślić, że finansowanie z budżetu religii w szkole, oraz KK i innych wyznań, do tej klasy sektorów nie należy.
Oto co szczególnie mnie wzruszyło dziś, kiedy weszłam na portal www.natemat.pl
10 czerwca przedstawiciele polskich uniwersytetów wyruszą spod bramy Uniwersytetu Warszawskiego pod Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Protest został nazwany „Czarną Procesją Naukową”. Ma to być największe wydarzenie tego typu od października 1981 roku,
…bo, po pierwsze okazuje się, że większość ( 18! uniwersytetów i 40! instytutów ) potrafiło się dogadać we wspólnej sprawie, i po drugie, bo pamiętam tamte wydarzenia sprzed 34 lat i łza mi się zakręciła w oku…
…bo, powiedzieć „dość” jednym wspólnym głosem, to zupełnie inna jakość, niż np. moje pojedyncze popiskiwanie na tym portalu… czy nawet list protestacyjny, podpisany przez 20 światłych Profesorów, bo taki list był i wylądował prawdopodobnie w koszu, sądząc po braku reakcji, czy choćby sensownej odpowiedzi…
Czarna Procesja Naukowa to protest przeciwko polityce Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. O godzinie 12 równocześnie prawie we wszystkich miastach, w których znajdują się ośrodki uniwersyteckie, protestować będą studenci, doktoranci, wykładowcy – delegaci uniwersytetów publicznych w Polsce.
Organizatorzy, czyli Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej, apelują – stosunek uniwersytetów do nauki przypomina cichy pogrzeb! – Dlatego w Gdańsku protest nie przyjmie formy procesji, ale podczas happeningu ogłosi śmierć Uniwersytetu. W trakcie warszawskiego wydarzenia protestujący będą mieli wręczyć rządzącym swoje postulaty w milczeniu, co podkreśli powagę kryzysu.
W Gdańsku organizatorzy protestu ogłoszą śmierć uniwersytetu.•facebook.com/ Komitet Kryzysu Humanistyki Polskiej
-Nie godzimy się na feudalizację uczelni i podporządkowanie ich logice rynkowej oraz urzędniczej biurokracji. Nie prosimy – żądamy prawdziwych reform! – apeluje Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej.
… dokładnie na to czekałam od lat ! Jestem tak zbudowana, że nie zapytam – dlaczego tak późno !? Kurcze. Zapytałam. Może nikt nie zauważy. Już milczę.
– Najbardziej zależy nam na tym, żeby zmieniło się finansowanie. Kierunki na których nigdy nie było dużej liczby studentów takie jak filozofia, filologie itp., nie mają dużych szans na przetrwanie. Kiedy przyszedł niż demograficzny Ministerstwo nie zrobiło nic, żeby uchronić małe wydziały przed zamknięciem.
…tak, tak, dlatego jednak zapytam- dlaczego tak późno ! Wiem, że wiele kierunków już zamknięto, w tym te rzadkie, prawdziwe perełki, a kadrę o unikatowych umiejętnościach puszczono wolno. To są straty, nie do odtworzenia już, chyba, że ci ludzie zostali w kraju i żyją gdzieś z korepetycji… oby.
Młodzi naukowcy nie mają odpowiednich warunków do rozwoju naukowego i zawodowego – są zatrudniani na umowy śmieciowe.
Naukowcy marnują czas na wypełnianie sprawozdań, podań i wniosków. A tymczasem Ministerstwu Nauki i Szkolnictwa Wyższego – jak przekonują organizatorzy procesji – nie zależy na jakości badań, tylko na jak największej liczbie dyplomów. Kwestią, która oburza, jest również to, że uczelnie są uzależnione od reform, które nastawiają ośrodki edukacji na zdobywanie jak największej liczby studentów i na zdobywanie pieniędzy na pojedyncze projekty.
Wbrew pozorom nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale o rozwój intelektualny przyszłych pokoleń, o to, żeby Polska nie stała się intelektualną pustynią.
Jesteś zmęczony, powieki ciążą od czytania, oglądania, patrzenia na złuszczoną farbę, albo pęknięte lustro…
Nie masz ochoty. Na nic jej nie masz. Masz depresję, albo inną niedyspozycję… Tak masz i niech się wszyscy bujają, a świat niech sczeźnie…
A może wstajesz codziennie o czwartej, dajesz z siebie wszystko, złości Cię szef, koleżanka z pracy, i ta konieczność wstawania o nieludzkiej porze… Poranki są fajne, jak się już wstanie, ale ta konieczność, to jak chomąto dla zwierzęcia pociągowego, jak kajdany niewolnika na plantacji bawełny… tak… do kitu takie życie.
A Ty? Masz fajne życie co? Poukładane takie, z sensem poukładane. Wiesz co, gdzie i dlaczego. I nawet masz cel. To dobrze. Dobrze mieć cel. Wiadomo w którą stronę iść.
A jakiś tam TTIP masz w nosie. I dobrze. Niech tam zostanie.
To miłego dnia wszystkim życzę.
PS. Ja to już nawet nie dłubię w nosie- tak na wszelki wypadek. 😉
Elżbieta Kunachowicz
The day after … Wszyscy analizują kampanie wyborcze , zadają pytanie – dlaczego tak się to skończyło jak się skończyło… Jedni mówią, że Komorowski jako twarz PO został wypunktowany za wszystkie błędy tej formacji, niektórzy posuwają się nawet do tego, że biedactwo prezydent był izolowany od prawdy o kondycji i nastrojach w państwie, różni komentatorzy z ubolewaniem nie potrafią pogodzić się z vox populi, co odczytuję jako zupełny brak poczucia z kolei ich poczucia rzeczywistości. Dziennikarze opcji zwycięskiej nie ukrywają swojej radości i satysfakcji, czym dobitnie potwierdzają tylko, że nie rozumieją ani przyczyn tego rozdania ani konsekwencji wynikających z tego zwycięstwa. Niewiele mnie w zasadzie obchodzą te głosy, bo jak na prawdziwego obserwatora przystało, mam , to oczywiste, własne i do tego odrębne zdanie.
Komorowski, w moim odbiorze, był prezydentem bez własnego zdania, realizował linię swojej partii, nie stał na straży konstytucji i praw obywateli, co jest głównym zadaniem każdego, kto stoi na tym urzędzie. Nie był moim prezydentem i nie oczekiwałam od niego zbyt wiele, i w tym sensie mnie nie zawiódł – był takim prezydentem jakiego się spodziewałam w jego osobie doświadczyć.
Nie pierwszy to raz Platforma przeszacowała swoje szanse, nonszalancko zignorowała przeciwnika i poległa, zaskoczona głosem obywateli. Nie wystarczy straszyć ludzi PIS-em – przyznaję, że ten numer wielokrotnie przeważał w ciągu ostatnich kilku kampanii, ale tylko ciężki idiota mógłby wierzyć, że to zawsze wypali zgodnie z pobożnym życzeniem. Nie przewidziano np. że wmieszanie się w kampanię Kukiza odbierze tak znaczną ilość głosów… Romansowanie z Episkopatem i równocześnie puszczanie oczka do wyborców, to sztuka, którą trzeba mieć opanowaną do perfekcji. Platforma tej pantomimy nie potrafi skutecznie odgrywać. Spektakl skończony, zespół wybuczony przez widownię schodzi niepyszny ze sceny, nikt nie poprosi już o bis.
Duda – nie jest zwycięzcą – jest nikim. Teraz zacznie zbierać cięgi, ale nikogo to już nie zdziwi.
Prawdziwym zwycięzcą jest jeden człowiek. I nie jest nim Duda. Można o nim powiedzieć wiele złych rzeczy, można się z niego śmiać, można mu urągać – zasługuje na to wszystko po stokroć. Jednego tylko nie można mu odebrać – jest i zawsze był konsekwentnym graczem, tym który rozdaje głosy wyborców, który rozdziela swoje poparcie w zależności od własnego uznania. To w studio Radia Maryja rozegrała się prawdziwa walka wyborcza. I tak sobie myślę, że nowy prezydent jest nowym pionkiem na jego, Tadeusza Rydzyka, szachownicy, gdzie nadal będzie się toczyła gra wg. znanych reguł, jego reguł i dla jego rozrywki.
Czy my wyborcy potrafimy przerwać tę zabawę w rządzenie Polską? Odnoszę wrażenie, że ciągle nie jesteśmy do tego gotowi. Czy zechcemy zrobić wysiłek i ocenić nasze własne wybory w szerszym kontekście chociażby skutków bliższych i dalszych , głębszych i tych zupełnie płytkich? Niektórzy pewnie tak, ale większość? Nie sądzę. A przecież bez analizy i syntezy nie można wyciągnąć wniosków na przyszłość. Bez wniosków nie zrobimy korekty w myśleniu, nie zrobimy kroku do przodu w rozwoju społecznym.
I dlatego the day after- mój w każdym razie, jest smutnym dniem i bynajmniej nie z tego powodu, że Komorowski przegrał…
Większość z Was już wie, że 17.05.15 ukonstytuowała się nowa, budowana od podstaw, lewicowa partia Razem. Ponieważ mamy za sobą kilka dekad socjalizmu i ćwierć wieku bezhołowia w polityce, zrozumiałe jest, że wielu z nas odnosi się do nowego ugrupowania co najmniej z rezerwą. Ponieważ uczestniczę w tworzeniu struktur statutowych oraz przyglądałam się z bliska jak powstawał program, a także miałam szczęście być jedną z dwustu osób, uczestników Pierwszego Kongresu Założycielskiego, czuję, że moja rekomendacja, z założenia, może być dla większości czytelników mało wiary godna. Dlatego też, nie chcąc wyrażać własnej opinii, oddam głos innym komentatorom oraz przedstawicielom Razem. Nie muszę dodawać, że publikacji nie było zbyt wiele, nie było ich w wiodących mediach, tym niemniej przedstawię Wam to, co udało mi się wyhaczyć z sieci.
Optyczna większość – Kacper Pobłocki 20 maja 2015
Oldskulowe Razem – blog Wojciecha Orlińskiego
Nie wiem jak Wy drodzy czytelnicy, ale ja czekałam na taką lewicę ponad 20 lat i nie zamierzam tłumić swojej radości – tak! Cieszę się , cieszę się ogromnie, że mogę ich wspierać, przyglądać się i działać w obrębie tej wspaniałej reprezentacji ludzi zaangażowanych w prospołeczne działania, tym bardziej, że są to ludzie w wieku moich własnych dzieci. To ich czas i to do nich należy przyszłość.
16.05 i 17.05.2015 odbył się w Warszawie I Kongres Partii Razem. W trakcie dwudniowych obrad przyjęto Statut i Deklarację Programową, oraz odbyły się wybory do władz i innych struktur kolegialnych, nowej, lewicowej formacji, stworzonej w odpowiedzi na całkowity brak reprezentacji interesów ludzi młodych, wchodzących w ostry zakręt życiowy. Z uznaniem konstatuję, że nowa partia kładzie nacisk na demokratyczny tryb procedowania wszelkich postanowień, wypracowuje wspólne stanowisko, a statut gwarantuje, że nie przekształci się w partię wodzowską, z silnie umocowaną władzą centralną. Dziewięcioosobowy Zarząd w składzie: Jakub Baran , Marcelina Zawisza, Maciej Konieczny, Adrian Zandberg, Mateusz Mirys, Joanna Malińska, Katarzyna Paprota, Aleksandra Cacha i Alicja Czuba, wraz z 21 osobową reprezentacją regionów stworzą Radę Krajową partii „Razem”. Od dawna wyczekiwana zmiana urodziła się dziś na moich oczach – poród był wielkim wysiłkiem ale i radosnym wydarzeniem…
więcej dowiesz się wprost u źródła
Kibicuję i popieram tę inicjatywę, tym bardziej że, jak miałam okazję się przekonać osobiście uczestnicząc w pracach poprzedzających Kongres, ci młodzi stosunkowo ludzie odznaczają się bardzo dobrym przygotowaniem merytorycznym, wiedzą dokładnie czego chcą i wiedzą jak to zrobić. Jest moc i energia oraz wysoki poziom determinacji, wynikający nie tylko z trudnej sytuacji młodego pokolenia Polaków, ale także z wysokiego poziomu świadomości społecznej twórców tej inicjatywy.
Kilka fotek z życia kongresowego znalazło się tu dzięki uprzejmości Moniki Szymańskiej.
…obrady poprzedził bardzo ciekawy panel dyskusyjny z udziałem Marysia Świetlik, Wojciecha Orlińskiego i Rafała Wosia…
W publikacji ” Ciemny lud? Podwójna manipulacja”
– zapoznaliśmy się z prostym mechanizmem wpływania na opinię publiczną, poprzez emocje i wykluczenie racjonalnego myślenia. Ponieważ jednak ciągle intrygował mnie, spreparowany materiał z udziałem red. Tomasza Lisa, i bardzo chciałam obejrzeć materiał źródłowy, to poprosiłam moją przyjaciółkę o pomoc w dotarciu do tego dokumentu. (Jest niezawodna w takich razach.) Wkrótce otrzymałam pełny materiał filmowy i , dla odmiany, z przyjemnością i bez nadmiernej podejrzliwości, zamieniłam się, na dwie godziny, w uważnego oglądaczo – słuchacza.
Było to spotkanie ze studentami, w ramach debaty, zorganizowanej przez Panią Dyrektor Uniwersytetu Otwartego Uniwersytetu Warszawskiego, Katarzynę Lubryczyńską. Marzec 2010 ’
Prowadzący zadali swoim gościom 5 pytań.
1. Czy to prawda, że obecnie głupiejemy ?
2. Są Panowie przedstawicielami czterech grup społecznych, które kształtują sposób myślenia wielu ludzi. Jak Panowie sądzą, która z tych grup jest najbardziej odpowiedzialna za ogólne głupienie społeczeństwa ?
3. Kilka faktów; zamyka się teatry i w to miejsce powstaje supermarket; wartościowe filmy serwuje się po godz. 23; zamyka się biblioteki, domy kultury, rośnie ilość sklepów monopolowych; Jak połączyć te zjawiska – to głupota czy coś innego, co jest tu skutkiem , a co przyczyną ?
4. Kto jest najbardziej zagrożony głupieniem ?
5. Skoro wiadomo, że media mają ogromny wpływ na obniżenie poziomu odbiorców, dlaczego nadal ich poziom spada
DLACZEGO GŁUPIEJEMY, czy rozwój cywilizacyjny ogranicza myślenie
Obejrzyjcie i wysłuchajcie koniecznie! Podarujcie sobie dwie godziny na kurację oczyszczającą z resztek złudzeń. Bo lepsza bolesna prawda, niż trwanie w bezpodstawnej nadziei na zmiany.
Z mojej strony tylko taka refleksja:
Odniosłam wrażenie, że przedstawiciele opiniotwórczych środowisk, w osobach zaproszonych gości, nie czują się, każdy na miarę swojego wpływu, odpowiedzialni za wyprodukowanie głupoty, która naznacza nas, w naszej własnej opinii i w opinii zewnętrznej także. Odbieram kilka wypowiedzi ekspertów, jako próbę wybielenia swojego środowiska i zepchnięcia odpowiedzialności na inne. Bo o ile zgadzam się z opisem rzeczywistości tu i teraz, o tyle nie zgadzam się z tym, co w tym opisie jest skutkiem, a co przyczyną. Najkrócej mówiąc głupotę produkują: określona polityka, media jako tuba zależna od namaszczenia politycznego i pozbawiona misji prospołecznej, na nieustająco, żenującym poziomie, prasa i coraz wyraźniej… oświata, zdominowana przez proces klerykalizacyjny. Końcowym wytworem, takiego stanu rzeczy, jest głupi obywatel w sensie masowym.
A poza tą debatą, mam jeszcze inne wyjaśnienie powszechnego głupienia, które nie wyklucza z tej kategorii także szacownych gości UOUW. Mało tego, demokratycznie ogarnia także inne narody cywilizowane. Nim się wszyscy poczują obrażeni, poproszę o chwilkę cierpliwości…
Ale zanim wskażę winowajcę, popastwię się jeszcze chwilkę nad gośćmi debaty.
Rozumiem, że żaden z panów nie miał ani legitymacji, żeby się wypowiadać arbitralnie za całe swoje środowisko, ani też nie widzę powodu, żeby wymagać od nich, by osobiście czuli się odpowiedzialni za skutki zbiorowej… głupoty. Ale jednak spodziewałabym się, przynajmniej, zdarcia listka figowego – nic by się nie stało, gdyby red. Lis zreflektował, że słupki oglądalności, to jednak gwóźdź do trumny każdego programu autorskiego, jeśli producent poważyłby się na coś takiego jak np. misja edukacyjna… Pan Tomasz obrazowo wyjaśnił dlaczego publicystyka nie może być nudna dla … motłochu, ale nie wspomniał, że tylko wysokość kontraktu równoważy mu ten inteligencki odruch wymiotny, jaki niewątpliwie często go nawiedza podczas nagrania.
Tak więc swojego listka figowego nie ruszył, za to chętnie zerwał go z godnej figury Prof. Wróblewskiego, kiedy porównywał poziom świadomości obywatelskiej, między ludźmi, z którymi rozmawiał w Hali na Banacha, a tymi z dziedzińca UW. To ciekawe spostrzeżenie, możecie sobie wysłuchać oglądając debatę – warto to usłyszeć bezpośrednio z ust autora.
Z kolei Pan Prof. Wróblewski skwapliwie skorzystał z fragmentu anegdotycznej wypowiedzi Kazimierza Kutza o prywatnej uczelni, w miejscowości Wesoła, w aglomeracji śląskiej. Można powiedzieć – polityk Kutz podrzucił nieświadomie koło ratunkowe szkolnictwu wyższemu, którego status quo usiłował obronić Pan Profesor – otóż, okazuje się, że dewaluacja wyższego wykształcenia oraz rażąco niski poziom studentów to, uwaga!, wina prywatnych, pseudo wyższych uczelni.
Tak moi mili – trudno w to uwierzyć, ale taki argument padł – i nie ukrywam – wprawił mnie w osłupienie. Oczywiście nie ma wpływu na ten, spadający z każdym rocznikiem, poziom kształcenia: odpływ cennych kadr dydaktycznych, nepotyzm, dysproporcja między możliwościami lokalowymi, a ilością przyjmowanych studentów, stworzenie możliwości studiowania za opłatą. Że nie omieszkam wspomnieć o kuriozalnej praktyce dyscyplinowania grona profesorskiego, gdy ono zbyt wiele wymaga, zwłaszcza od płatnych studentów np. żeby się byli łaskawi przygotować do egzaminu i stawiać się nań w wyznaczonym od tygodni terminie… Tak, tego wszystkiego zdaje się Pan Prof. nie dostrzegać. Smutek.
I w ten sposób gładko możemy przejść do sedna problemu. Bo głupota, proszę Szanownych Państwa, nie jest dolegliwością zarezerwowaną li tylko dla pospólstwa i dotyka cały przekrój społeczny, zwłaszcza gdy jej źródłem jest jakaś, z pozoru, uniwersalna i jednocześnie fałszywa teza. Otóż zaryzykuję twierdzenie, że za masowe głupienie ludzi na całym, cywilizowanym świecie, odpowiadają idee ekonomiczne, wyprodukowane przez, bliżej mi nie znanych personalnie, amerykańskich specjalistów od psucia życia społecznego i gospodarczego boomu. To te właśnie idee stanęły u podstaw zasady, że każda działalność ludzka musi się sama utrzymać, wyżywić i jeszcze wyprodukować zysk. To dlatego finansowanie kultury, sztuki, oświaty, nauki, opieki zdrowotnej, dziedzin od zawsze pozostających pod opieką budżetu, przerzucono na poszczególne placówki – domy kultury, kina, teatry, biblioteki, szkoły, uczelnie wyższe, media, kluby sportowe, szpitale… i dlatego dzieje się to, co się dzieje. Klasyczny objaw domina.
Ryba psuje się od głowy… u nas przez 25 lat, od transformacji, cuchnie już po sam ogon. Bo my, rzeczony ogon, także uwierzyliśmy, że mamy być nowocześni, przedsiębiorczy i samowystarczalni. Uwijaliśmy się wokół kolejnych biznesików, nie dosypialiśmy, nie czytaliśmy książek, bankrutowaliśmy i znowu rozkręcaliśmy kolejne działalności, lawirowaliśmy, żeby przeżyć…, a tymczasem nasze dzieci rosły, chodziły do coraz gorszych szkół, zostawione same sobie, wyrosły na młodzież gadżeciarską, która naturalnie przejęła nasz konsumerski styl życia, styl, w którym nie ma czasu ani kasy na coraz droższą kulturę, sztukę, niszowy film, relaks…
Szkoda, naprawdę szkoda, że po odzyskaniu swobody i wolności, nie starczyło wyobraźni i instynktu. Szkoda, że nikt nie przyjrzał się jakie skutki niesie z sobą wdrażanie tej doktryny ekonomicznej, a było z czego czerpać natchnienie – takie Stany Zjednoczone na długo przed nami poległy pod naporem skutków ubocznych – wystarczyło chcieć je zauważyć i wyciągnąć wnioski, oraz przewidzieć co się stanie, gdy taki biedny kraj jak Polska zechce się na niej oprzeć. Teraz to już tylko płacz nad rozlanym mlekiem.
Na koniec chylę czoła przed Panem Krzysztofem Materną – i nie tylko dlatego, że stać go było na prawdziwie głębokie refleksje, ale także dlatego, że jako jedyny nie wrzucał kamyków do cudzego ogródka. Wielka klasa i wysoka kultura. Chapeau bas, Panie Krzysztofie!
Pani Dyrektor UOUW Katarzyna Lubryczyńska
o sukcesie Uniwersytetu Otwartego UW dla Gazety Wyborczej
Idąc tropem tego linku traficie na stronę , gdzie możecie odtworzyć sobie wszystkie dotychczasowe debaty zorganizowane przez UOUW.
Siostry Boromeuszki, Bernadeta, Patrycja, Monika, Scholastyka i inne… Zabrze. Specjalny Ośrodek Wychowawczy. Można zapisać wiele szpalt w prasie, przegadać kolejne godziny w redakcjach radiowych i telewizyjnych, snując kolejne ponure opisy aktów przemocy fizycznej i psychicznej, jakim poddaje się małe, osierocone, społecznie odrzucone dzieci. Zrobił to po raz kolejny Duży Format – dodatek do Gazety Wyborczej – już dzisiaj tj. w czwartek 10.04.2015 roku. Rok wcześniej także było o tej sprawie głośno. I co? I właściwie to nic.
Coś w rodzaju- przeżyjmy to jeszcze raz! Odgrzaliśmy sobie stary kotlet, zjedli z niesmakiem, bekniemy może teraz i… poczekamy na następne rewelacje w tej, albo innej, równie bulwersującej sprawie, co za różnica?
Ja mówię pass! Mam ogromny żal do mediów – lista win jest baaardzo długa. W takich sprawach jak ta, jednak to nie media są głównym adresatem moich pretensji.
Media są od informowania; mogłyby też być źródłem inspiracji do kształtowania właściwych postaw, powinny stawiać ważne pytania… zgódźmy się jednak, że funkcja informacyjna jest najważniejsza.
Czy Bóg wybaczy boromeuszkom? Kopińska wraca do złego sierocińca siostry Bernadetty
W zasadzie mam centralnie w tyle, czy Bóg wybaczy…
Wolę zapytać :
– Co państwo polskie ma zamiar z tym zrobić?
– Czy jest zadowolone z pracy niezawisłego sądu, wyroku i trybu egzekwowania prawa?
– Dlaczego inne oprawczynie nie grzeją ławy oskarżonych?
– Czy udzielono wszechstronnej pomocy psychologicznej i socjalnej wychowankom placówki?
– Czy pociągnięto do odpowiedzialności osoby, które złamały prawo i tym samym przyczyniły się do trwania procederu przemocy wobec dzieci?
– Czy urzędnicy państwowi nadzoru i prewencji będą kiedykolwiek osobiście odpowiedzialni za swoje decyzje lub brak decyzji? Ergo – czy doczekamy się wreszcie dnia, w którym państwo zacznie rozwiązywać problemy zamiast, jak to się dzieje obecnie, tworzyć wciąż nowe?
W artykule Justyny Kopińskiej te pytania pobrzmiewają między wierszami, nieśmiało wychylają się z niektórych wypowiedzi. Kilka pozwolę sobie zacytować.
O tym skąd się biorą takie wynaturzone jednostki jak Bernadeta, trafnie, moim zdaniem, opowiada Paweł Moczydłowski, socjolog i były szef więziennictwa:
– Zadziałał mechanizm tak zwanej kapralizacji. W wojsku jest to etap przygotowywania kaprali do panowania nad siedmioosobową drużyną. Obowiązuje wówczas żelazna dyscyplina. Nie można się sprzeciwiać, niezależnie od okoliczności. Stosuje się szereg kar, które mają zmienić tych ludzi w bezwolne postacie kierowane rozkazami. Na każdy sprzeciw reakcją jest ból. Następuje absolutna inwigilacja życia. Później kaprale przenoszą te zasady na swoją drużynę, stosują te same kary i zasady. Często zaprzeczają one ludzkiej godności. Według mnie właśnie na tej samej zasadzie siostra Bernadetta musiała zostać naznaczona przez siostrę Scholastykę lub inne siostry jeszcze podczas nowicjatu. Bo skąd miałaby to poczucie, że świetnie wypełnia swoje obowiązki? Myślała: ćwiczę ich charakter. Robię to najlepiej, jak potrafię.
Całkowicie zgadzam się – to oczywiste, że tacy ludzie jak Bernadeta nie biorą się z powietrza – żeby być takim oprawcą, zwykle najpierw jest się ofiarą. To znany w psychologii mechanizm.
Zgadzam się także z dalszym fragmentem jego wypowiedzi –
Przez lata obserwowałem okrutne zdarzenia w więzieniach i z takim koszmarem jak Ośrodek Sióstr Boromeuszek nigdy się nie spotkałem. Myślę, że instytucje kierowały dzieci do ośrodka, a wizytatorzy go nie kontrolowali, bo uwierzyli, że siła moralna sióstr zakonnych nie może budzić podejrzeń. I za tę głupią, nawiną wiarę powinni ponieść konsekwencje. Wypuściłbym z więzienia siostrę Bernadettę i wsadził tam tych wszystkich nauczycieli, wizytatorów, psychologów, którzy wiedzieli o sytuacji w ośrodku lub mogli ją sprawdzić. Niech na własnej skórze doświadczą tego, co przez lata czuły dzieci. A jak siostra będzie na wolności, to wreszcie poczują, co oznacza słowo „niesprawiedliwość”
– choć nie do końca wierzę, że to była głupia naiwna wiara w siłę moralną sióstr zakonnych. Oceniam to znacznie surowiej – według mnie kierowali się zasadą – co oczy nie widzą sercu nie żal. Innymi słowy wiedzieli, ale wypierali z świadomości. Wszak :
Siostra Bernadetta była tak ceniona w mieście, bo nigdy nie odmówiła przyjęcia dziecka. Nieważne, jaki był stopień upośledzenia.
Nie rozumiem, po co instytucje pakowały tam wszystko jak leci? Przecież my nie mieliśmy psychologa, seksuologa, nie było nawet przestrzeni dla tylu wychowanków.
– mogę odpowiedzieć siostrom – bo tak było wygodnie! Bo dzieci, zwłaszcza TAKIE dzieci – czytaj – z problemami, o które nikt się nie upomni, są tylko kłopotem, obciążeniem dla budżetu gminy. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A placówki prowadzone pod egidą duchowieństwa dostają kasę z innej puli. Proste.
Jest jeszcze inny powód – dobrze ilustruje to odpowiedź świeckiej wychowawczyni, na pytanie dotyczące jej biernej postawy wobec wszechobecnej przemocy w ośrodku, o której wiedziała i której się przyglądała pięć lat!
– To grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne.
Tak. To grzech………..cokolwiek to znaczy. Grzech zaniechania, grzech ślepoty funkcjonalnej, grzech błędnej racjonalizacji. Pani wychowawczyni wolała zdecydowanie nie mieć grzechu, zwłaszcza śmiertelnego, nawet jeśli przez to umrze zakatowane dziecko. To dobry moment by powiedzieć: – szanowni katolicy – oto w jakim celu wmawia się wam, że wasza wiara bez kościoła nie istnieje, ergo, krytyka duchownych to atak przeciwko waszemu Bogu! Co za horrendalna bzdura!
Nic więc dziwnego, że w kraju wyznaniowym, w Polsce, dyrektorka Specjalnego Ośrodka Wychowawczego w Zabrzu, może zachować się tak, jak to opisuje w swojej relacji Prokurator Joanna Smorczewska:
Gdy przyjechałam z policjantami do ośrodka, siostra dyrektor Bernadetta krzyczała: „To atak na Kościół i ktoś za to odpowie!”. Wcześniej prowadziłam sprawy zabójców, pedofilów, ale nawet oni odczuwali jakieś wyrzuty sumienia. A siostry były zupełnie zaskoczone naszą interwencją. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak szczerym przekonaniem u oprawcy, że postępuje właściwie, a działania prokuratury są zwykłą pomyłką, za którą prokurator i policjanci zostaną ukarani.
No z tą interpretacją to się trudno zgodzić – Pani Prokurator – z całym szacunkiem dla Pani, ale próba mataczenia ze strony Bernadety jeśli chodzi o zeznania dzieci, przeczy Pani odczuciom:
Siostra słuchała o wychowankach, którzy byli w ośrodku bici i gwałceni, z kamienną twarzą i lekkim uśmiechem politowania. Pytała: „Jak pani prokurator może wierzyć tym dzieciom, one są upośledzone, złe?!”
Przecież to wyraźny sygnał, że próbuje się wybielić, nie zaś, że uważa swoje metody wychowawcze za dobre skuteczne i moralnie bez zarzutu. Gdyby Bernadeta była przekonana, że czyni należycie tak jak ją nauczono/ kapralizacja/ nie widziała by potrzeby kłamać i udawać, że to co mówią dzieci jest ich wymysłem.
Wyrok 2 lat więzienia jest wyjątkowo łagodny. Budzi sprzeciw. I nie kupuję bajeczki o tym, że Bernadeta była, w jakimś znaczącym stopniu, niepoczytalna – ma zaburzenia osobowości – to oczywiste, ale była świadoma czynów jakich się dopuściła, i, że nie są one metodologicznie akceptowalne. Była też świadoma innej okoliczności – tej mianowicie, że jest w zasadzie bezkarna, pod ochroną władz kościelnych i, że nic jej nie można zrobić. Hulaj dusza- piekła nie ma? Ups! Faktycznie. Szkoda, że nie ma… bo w tym kraju na sprawiedliwy i adekwatny wyrok raczej nie mamy co liczyć za życia sprawcy. Osobiście nie liczę też na to, że ukarze tą panią Wielki Nieobecny.
A co w sprawie innych sióstr boromeuszek? Moniki, Patrycji, Scholastyki? Siostra Claret, przełożona generalna boromeuszek :
Zarzutu stosowania przemocy przez siostrę Monikę, Patrycję i Scholastykę nigdy nie potwierdziły stosowne organa państwowe, które gruntownie zbadały działalność ośrodka. Jednakże przeprowadzając restrukturyzację placówki, dokonano również wymiany kadry. Wspomniane siostry nie pracują z dziećmi”.
Tak więc mamy odpowiedź – siostry zostały przeniesione, ale nic nie wiemy o tym, czy przypadkiem nie „opiekują się” nadal jakimiś dziećmi, gdzie przebywają i czy ktokolwiek – mam na myśli – jakikolwiek prokurator, wystąpił o wszczęcie postępowania wobec nich. Prawdopodobnie siostry są posłuszne, a to wystarczający powód by je kościół chronił. Taka jest jego pragmatyka działania we wszystkich przypadkach pospolitych przestępców w habitach.
I nie mam pretensji do tej organizacji – takie mają prawo kanoniczne. Nie jest ono żadną tajemnicą. Pretensje mam do państwa, które ma do dyspozycji kodeks karny i cywilny, a z niego nie korzysta w przypadku zbrodniarzy w czerni, oraz nie chroni dzieci przed deprywacją ze strony duchownych. Gorzej, państwo dopuszcza systemową deprywację w szkole świeckiej, gdzie dwa razy w tygodniu od przedszkola do matury, dzieci podlegają nieprawdopodobnej indoktrynacji religijnej, w zamian za przychylne kazania przedwyborcze – jest to kupczenie polskimi dziećmi i to rękami ich rodziców i przy walnym współudziale ciała pedagogicznego.
Ta bulwersująca zbrodnia, jak wiele innych, ot choćby dzieci w beczkach, czy sprawa Madzi, nie doczekały się porządnej debaty nad stanem państwa i jego istotnych braków. Niczego się nie uczymy przy tych smutnych okazjach, newsy ulegają zbyt szybkiej obróbce, niechlujnej narracji w mediach. Nikt nie stawia trudnych pytań. Nikt z resztą na nie nie odpowiada – a jeśli już, to jedyną odpowiedzią bywa zwolnienie dziennikarki lub dziennikarza z pracy.
O take Polskę walczyliśmy?
Pogróżki i realne groźby Episkopatu pod adresem parlamentarzystów, którzy zechcą poważyć się przepchnąć ustawę o in-vitro, są jednym z dowodów, że kraj nad Wisłą jest państwem wyznaniowym. Stawianie polityków w kącie ośmiesza ich i sprowadza do roli marionetek w sprawnych rękach biskupów. I bardzo dobrze. Nie są oni bowiem ani elitą politycznie sprawną, ani poważnym gremium, które potrafiłoby prawidłowo zbilansować swoje pożycie w sakramentalnym związku z KEP.
Przypomnijmy sobie miłe złego początki – okres narzeczeństwa trwał od 1989 do 1993 roku, kiedy Rząd Hanny Suchockiej podpisał intercyzę przedmałżeńską, a następnie, pięć lat później tj. w 1998 roku odbył się ślub. Z rumieńcem wstydu trzeba przypomnieć, że współżycie przed ślubem było dość intensywne i z tych przedmałżeńskich stosunków urodziło się sporo potomstwa – w tym kilka wymagających „specjalnej troski”. Trzeba przyznać, że z początku strony obdarowywały się nawzajem przeróżnymi prezentami, choć nie da się zaprzeczyć – nie obyło się bez małżeńskiej prostytucji… Cóż bywa i tak.
Obecnie jednak mariaż przypomina związek toksyczny z przewagą przemocy po jednej stronie. Ponieważ wiem, co to są mechanizmy osaczania ofiary, to mimo iż trudno mi empatyzować z Rządem RP, potrafię zrozumieć, w jak trudnym położeniu się znalazł. Ubolewam jednocześnie nad kondycją społeczeństwa, które sprowadzone do roli petenta u drzwi, prawdopodobnie nie zechce wesprzeć Rządu w dążeniu do rozwodu, który wisi w powietrzu i jako ta cuchnąca kuropatwa kruszeje w promieniach bladego słońca oświecenia.
Ostatnie sondaże dają powody do umiarkowanego optymizmu, albowiem ponad połowa Polaków jest przeciwna angażowaniu się Kościoła w politykę Rządu, a poparcie dla in vitro deklaruje prawie 70% respondentów. Wprawdzie Rząd RP regularnie „olewa” opinię społeczną, ale być może opamiętanie nastąpi w okresie przedwyborczym i miejmy nadzieję, utrzyma się podczas kadencji. Ze swojej strony pragnę jedynie uświadomić Szanownemu Społeczeństwu, że nie wykorzystujemy nawet dziesiątej części możliwości wpływania na sposób prowadzenia polityki wewnętrznej kraju. I dopóki te proporcje się nie zmienią, Rząd RP nie będzie mógł liczyć na nas, a my nie będziemy mieć poczucia wpływu.
PS.: Wprawdzie rozwód najszybciej uzyskuje się bez orzekania o winie, ale w tym przypadku nie widzę innej możliwości jak pełne rozliczenie KK i kolejnych Rządów RP – obie strony mają sporo „za uszami” i mamy pełne prawo domagać się, jako społeczeństwo rekompensaty za stracone nadzieje i stracony bezpowrotnie czas.
W zeszłą sobotę, 07.03.2015, w samo południe, odbyła się w Krakowie, tradycyjnie już, Manifa. Święto Kobiet zainaugurował na Rynku Głównym Krakowski Chór Rewolucyjny.
Zgromadzenie ruszyło pochodem przez ul. Bracką, Gołębią, aż do Collegium Novum. Tu odbyło się wręczenie symbolicznych upominków w kilku kategoriach, m.in. dla matki z małym dzieckiem po raz pierwszy na Manifie, dla dziewczyny po raz pierwszy na Manifie … itp.
Odczytano listę problemów polskich kobiet z jakimi zawsze się borykały i wielu nowych, z jakimi muszą się borykać w nowej rzeczywistości post transformacyjnej. Nasze święto, już tradycyjnie, zostało zakłócone przez grupę dzieciaków z ruchu Pro live. Policja nie reagowała, również tradycyjnie.
Następnie pochód ruszył Plantami na PL. Szczepański, gdzie Manifa się zakończyła.
Słówko prywaty – dziękuję anarchistkom i anarchistom za udział w pochodzie – przyznam, że bez Was nie czułabym takiego poweru jak czułam – byliście jak zwykle wspaniali, znakomicie współgraliście z hasłami tegorocznej Manify i mam nadzieję, że nie zabraknie Was i w przyszłym roku. A kto nie wie o co chodzi może obejrzeć relację filmową. Zapraszam wkrótce.
Otworzyłam dziś fejsa i pierwsze co zobaczyłam, to była relacja z sali sejmowej gdzie odbywało się wysłuchanie zgłoszenia obywatelskiego. Na mównicy stała młoda kobieta i punktowała Rząd, Ministrę Edukacji i poszczególnych posłów RP. W temacie nie siedzę, dzieci mam już dorosłe. Słuchałam z wielką przyjemnością. Dawno nie widziałam nikogo na tej mównicy, kto by z równym zaangażowaniem, równie klarownie wypowiadał słuszne zarzuty i do tego kierował je we właściwą stronę.
Zamieściłam film na portalu (Refleksje pod aktem nieposłuszeństwa obywatelskiego) i już za chwilę zostałam pouczona przez komentująca internautkę, że to występ „kłótliwej baby, która nie dba o dzieci tylko o swój interes.” (???)
Zapoznałam się z historią działalności Państwa Elbanowskich, bo o nich i ich Stowarzyszeniu Praw Rodziców była mowa w materiałach prasowych i…
…usiadłam do napisania tego artykułu.
Bardzo dobrze się stało, że w chwili pisania komentarza do materiału filmowego nie miałam tak naprawdę pojęcia, kim jest kobieta na mównicy. Pewnie komentarz pozbawiony byłby kilku przymiotników i ogólnie nie brzmiałby tak entuzjastycznie – czyt. naiwnie.
Przypomniałam sobie, że faktycznie zetknęłam się z ich działalnością i że bardzo mnie wówczas zbulwersował forsowany przez SPR, absurdalny z mojego punktu widzenia, pomysł by dać rodzicom prawo do kształcenia dzieci w domu. W tym miejscu nie będę rozwijać tego wątku, bo nie o tym chcę pisać.
To moje niedoinformowanie czy amnezja raczej, spowodowało chcąc nie chcąc, że mogłam się ustosunkować do tego spektaklu w sejmie bez wcześniejszych uprzedzeń. Dzięki temu teraz mogę równie uczciwie przyjrzeć się własnym reakcjom oraz przeanalizować materiał prasowy na ten konkretny temat.
Po analizie, mam Wam coś do powiedzenia, i to już nie będzie na temat Państwa Elbanowskich.
Najpierw zadajmy sobie kilka pytań – dlaczego w Polsce demokracja nie działa? Dlaczego Polacy nie angażują się w życie społeczne, w inicjatywy oddolne, protesty, nie popierają słusznych żądań różnych grup ludzkich, jeśli nie mają w tym własnego interesu osobistego, a nawet jak go mają, to im się nie chce i wolą, żeby inni załatwili to za nich? I dlaczego co najmniej tak bardzo jak im się nie chce nic zrobić, tak bardzo chce im się krytykować, oceniać, hejtować na forach, krzyczeć, siedząc w ciepłych pantoflach przed televizornią?
I kilka faktów, pierwsze z brzegu; W Polsce odbyło się kilka, uznanych przez Sąd Najwyższy za ważne, referendów :
1946 rok …..3 X TAK……..frekwencja 90,1%
1987 rok……w sprawie zmian ustrojowych……frekwencja 67,3%
1996 rok……w sprawie powszechnego uwłaszczenia…frekwencja 32,4%
1997 rok……konstytucyjne….frekwencja 42,86%
2003 rok…..w sprawie przystąpienia Polski do U.E……frekwencja 58,85%
Wszystkie referenda jakie się odbyły w powojennej Polsce inicjowane były przez Rząd. Informacje na ich temat znalazłam w 5 sekund – dosłownie.
Na temat petycji referendalnych, spełniających wymogi ustawy ( co najmniej 1 milion podpisów), które skończyły swój żywot w niszczarce urzędu państwowego, informacje już nie są tak łatwo dostępne. Zatem przypomnę jedynie te, które pamiętam.
w sprawie ACTA
w sprawie odwołania Rządu Donalda Tuska
w sprawie Rospudy
w sprawie ustawy antyaborcyjnej
w sprawie funduszu alimentacyjnego
w sprawie sześciolatków
Podaję z pamięci i niechronologicznie… ale pewnie zaraz mnie poprawicie , może coś dołożycie nawet…
Odbyły się jedynie referenda lokalne dotyczące spraw społeczności lokalnych, i to tylko te popierane przez opcje polityczne, mające wpływ na decyzje w danej sprawie i na danym terenie.
To, że rozpisanie referendum jest przedsięwzięciem zarezerwowanym dla spraw szczególnej wagi, gdzie poparcie społeczne jest czynnikiem ważnym ze względu na charakter planowanych zmian, nie wymaga tłumaczenia. Natomiast inaczej ma się rzecz z protestem społecznym wobec planów Rządu. Do wyrażenia sprzeciwu mamy narzędzie w postaci PETYCJI zwykłej oraz PETYCJI w sprawie rozpisania referendum ogólnonarodowego.
Jak zatem mamy rozumieć fakt zignorowania kilku petycji o fundamentalnym znaczeniu ? I nie chodzi tylko o to, że skończyły w koszu – chodzi przede wszystkim o to, że nikt nie wziął ich pod uwagę. Ustawy wydano, mimo wyraźnego sprzeciwu społecznego i do dziś to nie kto inny tylko właśnie my ponosimy skutki tych ustaw. Szczególnie boli mnie ta w sprawie ustawy antyaborcyjnej, ponieważ arbitralnie zadysponowano moim nietykalnym osobistym dobrem, do tego w sposób bezpardonowy. To było ewidentne nadużycie wobec ponad 50% społeczeństwa, a jeśli doliczyć świadomych ojców to znacznie więcej… Ale nie o tym miało być. Przepraszam – zawsze się bulwersuję tą systemową przemocą wobec ludzi.
Idźmy dalej. Prócz relacji z sejmu, trafiłam dziś na coś jeszcze, co z jednej strony mnie ucieszyło, bo ustawa antyprzemocowa przeszła przez duszną salę Senatu, ale zaraz znowu natrafiłam na wyraźny znak, że demokracja w Polsce to fikcja. W notatce o konwencji dziennikarz wspomniał, i to chyba z pewną satysfakcją, jeśli dobrze odczytałam intencje, o senatorskich skrzynkach pocztowych zasypanych protestami przeciwko konwencji. I znowu to samo – moi przeciwnicy także zostali zignorowani. I jakoś mnie to martwi zamiast cieszyć. Martwi – bo oni też są obywatelami i mają prawo oczekiwać, że ich sprzeciw zostanie potraktowany tak, jak powinien być potraktowany każdy sprzeciw.
Zaraz się z tego wytłumaczę. Tak, macie rację – to ambiwalencja, ale nie brak zrozumienia, na czym polega gra polityczna i strategia pokonywania impasu. Ambiwalencja moja polega na tym, że z jednej strony mam poglądy, których jestem gotowa bronić wszelkimi dostępnymi środkami, ale też jednym okiem wciąż kontroluję poprzeczkę wyznaczającą granice praworządności. I widzę wyraźnie, że granice te, mój Rząd i Parlament ciągle przekracza. Robi to w stosunku do mnie i w stosunku do moich oponentów. Robi to w stosunku do nas wszystkich – w stosunku do społeczeństwa jako takiego.
Przypomnę pierwsze pytanie: dlaczego demokracja w Polsce nie działa?
Może kiedy odpowiemy sobie na pozostałe pytania coś się wyłoni z Waszych odpowiedzi.
Zapraszam do dyskusji …
Na marginesie doniesień o epidemii odry
Podzielę się dziś z Wami moimi przemyśleniami na temat awantury szczepionkowej, jaka trwa od dłuższego już czasu.
Film tvn24 w miarę obiektywnie pokazuje obie strony sporu.
Kto jest ciekawy szczegółów może poprosić wujka Google – hasło – wojna szczepionkowa – o komplet publikacji i filmów na ten temat. Tu podałam Wam pierwszy z brzegu – trochę stary bo z 2012 roku, ale nie ma to większego znaczenia dla bieżących rozważań, ponieważ nie zamierzam rozpatrywać, kto ma rację. Raz dlatego, że aby udowodnić rację którejkolwiek ze stron musiałbym dysponować wiarygodnymi badaniami naukowymi- a takie nie istnieją. Dwa – problem z wojną szczepionkową nie ma nic wspólnego z badaniami.
Skąd zatem problem? Przecież nie powstał z nudów czy z głupoty ludzkiej. Problem wynika z umiejętności postrzegania zjawisk przyczynowo- skutkowych z jednej strony i lekceważenia tych spostrzeżeń z drugiej. Rodzice i niektórzy lekarze od wielu lat żyją w przekonaniu o tym, że szczepionki o takim składzie jak dziś się stosuje są odpowiedzialne za nieprzewidywalne, trwałe skutki uboczne, dodajmy skutki poważne i nieodwracalne, a także często mówią też o tym, że niektóre z nich pojawiają się w odległym czasie od szczepienia. Mówić tak sobie można, trudniej lub zgoła nie sposób tego udowodnić. Czy to znaczy automatycznie, że nie mają racji? Oczywiście, że nie!
Druga strona sporu prezentując nieugiętą postawę lekceważenia sygnałów od rodziców i lekarzy, oraz histeryczne i agresywne reakcje na ich najlżejsze sugestie – osiągnęła efekt domina – zamiast uspokoić, zainteresować się, okazać minimum empatii, doprowadziła do eskalacji sporu. W 1998 roku ukazała się publikacja w The Lancet dr. Andrew Wakefield’a dotycząca sensacyjnych doniesień o szkodliwości szczepień. Dezawuować tę publikację było bardzo łatwo, szkoda tylko, że mało przekonująco, albowiem jak już mówiłam, brakuje badań nad skutkami długofalowymi szczepień, co pozostawia niestety nadal szeroką przestrzeń dla wszelkich spekulacji.
Jak widać obie strony trwają w klinczu od lat, przy czym front anty szczepionkowy zatacza coraz większe kręgi zwolenników, zaś obrońcy systemu szczepień nadal pomijają najważniejszy argument na obronę tego systemu. Zmienili wprawdzie ton, powoli zbliżają się do punktu, w którym będą musieli powiedzieć to, co jest dla mnie oczywiste i powinno od dawna być oczywiste także dla wszystkich stron sporu. Ale jeszcze trochę potrwa nim bomba wybuchnie.
Zapewne zielone światło pojawi się dopiero wówczas, gdy koncerny farmaceutyczne zabezpieczą się prawnie przed odpowiedzialnością za…domniemane skutki działania ich produktów. Piszę domniemane – bo nadal są to tylko domniemania. Jestem racjonalistką i do tego ateistką, więc łaska wiary w rzeczy nawet bardzo prawdopodobne mnie nie dosięga, tym niemniej stoję po stronie anty szczepionkowców. A stoję tam twardo, bo to strona słabsza, skopana z każdej strony i skazana na ośmieszanie – ale nie na porażkę. Co to to nie!
Epidemia odry w Niemczech propagandowo korzystna dla koncernów, zostanie bardzo szybko przewrócona w szeregu kostek domino – założymy się?
I wcale się z tego nie cieszę, jak można by przypuszczać. Pozwolę sobie zwrócić uwagę na proste i oczywiste konkluzje. Otóż dziecko rodzi się w określonych czasach, w określonym państwie i nim stanie się samosterującą się jednostka ludzką bardziej lub mniej uczłowieczoną, już jest, od zarania swojego istnienia wprzęgnięta w rozmaite systemy – kulturowy, prawny, edukacyjny, religijny, a także w system ochrony zdrowia. Odbywa się to rzecz jasna zanim może wypowiedzieć pełne zdanie podrzędnie złożone.
Zauważmy, że państwo jako jednostka organizacyjna bierze na siebie obowiązki ale też wymaga od obywateli posłuszeństwa. To rodzaj umowy społecznej. I im bardziej zindustrializowane państwo tym mniej swobody ma jej obywatel i tym więcej pozornego bezpieczeństwa. Nie ulega też żadnej kwestii, że godzimy się z tym stanem rzeczy, bo nie mamy większego wyboru, ponieważ zdajemy sobie sprawę z tego, że życie poza systemem oznacza automatycznie odcięcie nas od ochronnych skrzydeł państwa i w praktyce sprowadza nas do poziomu śmietnika, bezdomności, bezrobocia itd.
Zatem jeśli państwo tworzy warunki dla egzystencji swojego społeczeństwa, to myśli o nim jako o całej populacji, pomijając jednostkowe interesy jego składowych czyli nie interesuje się ani mną, ani Tobą jako osobnymi bytami. To zupełnie zrozumiałe. O swoich potrzebach człowiek dojrzały musi myśleć samodzielnie.
odkrywcy.pl
System szczepień, to jeden z tych obowiązków, jakie państwo nam narzuciło w latach pięćdziesiątych, i wówczas także nie obeszło się bez problemów. Ludność z oporami przyjmowała ten obowiązek, ale ostatecznie poddaliśmy się mu wierząc, że to dla naszego dobra, kompletnie nie rozumiejąc, że nikomu nie zależy akurat na naszym osobistym zdrowiu. Cały czas bowiem chodziło o interes populacyjny. I nadal tak jest.
Dlaczego tego się nie mówi wprost ? Bo państwo nie ma zamiaru brać na siebie kosztów ewentualnych roszczeń ludzi poszkodowanych z powodu nie do końca bezpiecznego systemu, o którym mowa. Koncerny farmaceutyczne w zasadzie już mają niemal wszędzie wymuszone gwarancje ochrony przed roszczeniami. Pamiętacie aferę Kopacz z czasów, gdy była ministrem zdrowia? Zażądała gwarancji, że szczepionka przeciwko ptasiej grypie jest skuteczna i takich gwarancji nie otrzymała – oszczędziła Polsce wydatku kilka milionów złotych. Wspominam ten fakt, bo jest on rzadkim przykładem, jak powinno się zachowywać państwo w sposób odpowiedzialny.
I wracając do tematu głównego – niestety, czy się to komu podoba czy nie, szczepienia będą nadal prowadzone w ramach wymuszonego obowiązku. I my się na to zgodzimy, wielu spośród nas nawet się będzie tego domagać. Tak moi drodzy – w interesie populacji jest chronić ją przed epidemiami, a jak na razie nie ma innego sposobu.
Natomiast powinniśmy popierać anty szczepionkowców ponieważ oni mają swoje racje, słuszne żale, i domagają się również w naszym, populacji interesie by nauka zrobiła wysiłek i sprawę wyjaśniła bez wątpliwości, by oficjalna medycyna nie kluczyła i nie ignorowała faktów statystycznych. Ludziom , którzy szczepią swoje dzieci dla dobra całej populacji, należy się opieka państwa, jeśli w wyniku tych działań, które są narzucone przez system, ponieśli szkodę najwyższą – trwałą utratę zdrowia przez dziecko. Jest niemoralne i nieetyczne obrzucanie tych ludzi błotem, jest wielką niesprawiedliwością zostawianie ich samym sobie.
Od tygodnia planowałam napisać drugą część macierzyństwa – tę radosną część, optymistyczną. Miałam Wam opowiedzieć historię ulubioną, taki piękny, jasny sygnał, że można się podnieść…
…ale musicie jeszcze poczekać. Nie potrafię pisać tej historii w takim podłym nastroju.
Bo przyszedł oto dzień, kiedy, jak wiele razy wcześniej, wszystko dociera do mnie z całą jaskrawością, uderza z całą mocą, nie mogę sparować żadnego ciosu, ręka nie chce machnąć z lekceważeniem. I już po chwili jestem jak Dwie Wieże jedenastego września – jeszcze przed momentem stałam górując nad City, pławiąc się w słońcu, a już mnie nie ma, płonę, i tylko kurzawa znaczy ślad po mnie…
I gdzie podziały się te zbawienne mechanizmy obronne?! No gdzie one są? Gdzie jest dystans, ironia, zdolność do oszukiwania samej siebie, gdzie zdrowy egoizm, koszula bliższa ciału, po mnie choćby potop…?
I dlaczego właśnie dzisiaj- dlaczego nie załamało mnie tyle wcześniejszych zdarzeń, faktów, informacji – o wiele bardziej podłamujących niż ta… Jak na ironię, ta akurat powinna cieszyć! No przecież wszyscy się cieszą, ogłoszono nawet sukces : „nasza petycja przyniosła efekt!!!”
A ja konstatuję, że to nie jest żaden sukces i mam podejrzenia graniczące z pewnością, że petycja wylądowała w koszu – jak wszystkie poprzednie. Pan minister ogłosił z nie ukrywanym smutkiem, że pigułka „dzień po” będzie w Polsce dostępna bez recepty i zaraz dodaje, że do takiej decyzji „zostaliśmy zmuszeni”…
I jak tu się cieszyć – kiedy czytam coś takiego. W głowie pojawia się natychmiast zasłyszana opinia o nas Polakach- „ wy Polacy macie niewolnictwo we krwi ” … tak… Moi przodkowie przewracają się w grobach, ale choćby walili pięściami w wieko, tej prawdy nie da się zamieść pod dywan.
Więc postanowiłam, zamiast się poddać depresji, zrobić coś, na co od dawna mam ochotę. A będzie to podróż w czas przeszły dokonany i trzeba się tam wybrać, zanim tchórze różnej maści zaczną zasypywać prawdę tonami relacji ociekających bielą i czerwienią, pośród której dumnie, a jakże, będzie sobie dreptał koronowany orzełek.
Zapraszam Cię na spacer w głąb pamięci. Zróbmy sobie retrospekcję. Może trochę zaboli, ale to dobry ból, może trochę zawstydzi, ale to dobry wstyd, może przypomnisz sobie siebie, wtedy, gdy nie interesowała Cię polityka i byłeś/ byłaś ponad to, ale dzisiaj ta sama polityka zainteresowała się Tobą, chyba już to czujesz? Nie? Tym bardziej zapraszam.
***
Cofnijmy się do 4 czerwca 1989 roku …
Czas radosnych uniesień i nadziei po okresie przaśnej komuny
Tadeusz Mazowiecki w nowej roli …
Prawda, że ładnie mówił?
To, co działo się potem, zweryfikowało moje zdanie na temat dysydentów i doradców „Solidarności” – to było moje wielkie rozczarowanie i koniec mojej radości…
***
1993 rok – ustawa antyaborcyjna, złagodzona w 1996 bardzo krótko, bo jedynie do orzeczenia T.K , które stało się podstawą do ponownego zaostrzenia ustawy. Czy ustawa ta była zgodna z ówczesną wolą narodu? Nie!
75 % – 2/3 obywateli wg badań C.B.O.S -u z 1989 roku uznało,
że kobieta ma prawo do stanowienia w tej sprawie,
52% obywateli uznało ponadto, że wypowiadać się powinny wyłącznie kobiety
Prof. Barbara Stanosz :
„ Zebrano 1,5 miliona podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie karalności aborcji. Podpisy te zostały dostarczone do Sejmu RP, który je całkowicie zignorował. Zignorowanie przez władze wielkiej akcji społecznej na rzecz referendum, a potem wycofanie się z próby liberalizacji ustawy w tej sprawie, wywołały postępującą bierność społeczeństwa w kwestiach neutralności światopoglądowej państwa. Zamilkła też lub zanikła, większość stowarzyszeń, które broniły tej idei. Pozwala to politykom nazywać „ rozsądnym kompromisem restrykcyjną ustawę antyaborcyjną oraz inne prawa ograniczające wolność jednostki w imię racji czysto religijnych. „
2006 rok – przetoczyła się dyskusja nad absurdalną propozycją Ligi Polskich Rodzin dotyczącą zmiany art.38 Konstytucji R.P. poprzez wprowadzenie nowego przepisu „ o ochronie życia od momentu poczęcia „ – projekt zmierzał do całkowitego zakazu przerywania ciąży.
Do czerwca 2007 roku organizacje kobiece zorganizowały 11 demonstracji i współorganizowały Wielki Marsz Solidarności Kobiet 4 marca.
W tym samym roku zapadł wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu w sprawie Alicji Tysiąc.
Nakazał on państwu polskiemu wypłacić odszkodowanie i dostosować prawo tak, by kobiety zagrożone utratą zdrowia, miały swobodny dostęp do zabiegu przerywania ciąży.
Wszyscy obywatele powinni zapoznać się z treścią tego raportu:
20 lat zmian. Kobiety w Polsce w okresie transformacji 1989-2009
…by prześledzić raz jeszcze drogę uprzedmiotowiania kobiet w wolnej demokratycznej
Polsce! Zwracam uwagę, że jesteśmy już całkiem w zgodzie z biblijną interpretacją pojęcia – kobieta.
***
Według ankiety wykonanej przez Centrum Badania Opinii Społecznej pod koniec października 1997 52% respondentów uważało, że na sali posiedzeń Sejmu RP powinien wisieć krzyż,
29% było przeciw,
16% było to obojętne,
3% zaś nie miało zdania.
W której grupie byłeś/ byłaś? Warto sobie przypomnieć …
Wg. mnie Tomasz Wójcik i Piotr Krutul, panowie, którzy powiesili, bez niczyjej zgody krzyż w sejmie R.P. oraz 71% obywateli otworzyło Episkopatowi drzwi na salony polityczne, a w dalszej perspektywie – także drzwi do naszych domów i mieszkań, a nawet sypialni…
To co mnie nieustająco dziwi, to fakt, że najwyraźniej rozum odjęło pierwszemu rządowi, w składzie którego nie brakowało ludzi dobrze wykształconych, znających historię kościoła rzymsko-katolickiego. Obywatelom muszę wybaczyć tę krótkowzroczność, rządowi nie potrafię.
Potem krzyże zawieszono w urzędach państwowych i w placówkach oświatowych, gabinetach lekarskich, aptekach itd. słowem wszędzie… i to mimo wyroku Trybunału Europejskiego w tej sprawie…
***
Następnie – co my tu mamy? Aaaa – humorystyczny , choć wcale nie śmieszny epizod – kolejne wyznaczenie granicy absurdu ?
Był 2006 rok… lato, upały i no oczywiście modlitwa o deszcz! Przy późniejszych modlitwach na każdą okoliczność, niezależnie od stanu pacjenta, czy też stanu rur kanalizacyjnych, ten epizod akurat blednie 😉
***
A potem mieliśmy totalny zjazd poziomu, i tak już mocno w stanach niskich, debaty sejmowej…
Wybrałam jako spektakularny przykład Krystynę Pawłowicz , ale równie wstyd mi za panią Kruk, Wróbel, Kępę, Rokitę czy Sobecką…
Panowie z resztą nie są wcale lepsi…
„Wielkie żarcie”,”siadaj kurduplu”
itd. itp…. jedna wielka żenada i lekceważenie obowiązków.
***
Następna burza i kolejna granica absurdu to DEKLARACJA WIARY
i pierwszy męczennik za wiarę …
I tu taka dygresja- obywatele RP z lekka zaczęli się budzić ; lepiej późno niż wcale… niestety z ręką w nocniku. Okazało się bowiem, że niewinne złego początki, czyli powieszenie krzyży w instytucjach państwowych, to jednak znaczące przekroczenie granic. Skutki są dalekie od przewidywanych, nawet przez takich czepialskich obserwatorów jak ja… Dzisiaj już nawet nie próbuję wróżyć z fusów, kreatywność ojców kościoła przekracza bowiem najbardziej fantastyczne pomysły na jakie stać normalnego człowieka.
***
Oczywiście w tej 25-letniej historii najnowszej było mnóstwo innych ważnych i pomniejszych afer, i skandalicznych wypowiedzi polityków, i hierarchów kościoła, ale stwierdzenie użyte przez ministra zdrowia w sprawie dopuszczenia do sprzedaży bez recepty pigułki „dzień po” jest dla mnie klamrą spinającą ten okres – jest kwintesencją skutków indolencji, inercji, niekompetencji rządu i naszej obywatelskiej bierności. Nie będę się też rozwodzić na temat komisji wspólnej Episkopatu i Rządu, bo w swoim czasie nie mieliśmy wglądu w protokoły, a lektura ich treści w GW nie należała do ulubionych rozrywek obywateli, czemu nawet trudno się dziwić, tym nie mniej zwracam uwagę, że jeśli coś warto było przeczytać, to właśnie te teksty źródłowe, bez komentarzy i bez manipulacji medialnej- mówię to tak na przyszłość.
Jeśli dotrwaliśmy do tego momentu, to muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona! 🙂
Bardzo chciałabym dożyć czasów, kiedy zjawiska, postawy, fakty, odzyskają swoje prawidłowe nazwy np.
– wojna nie będzie nazywana bohaterską obroną ojczyzny, tylko zabijaniem ludzi
– ustawa antyaborcyjna nie będzie ustawą o ochronie życia poczętego, tylko prawną przemocą wobec kobiet
– religia w szkole nie będzie nazywana troską KK o rozwój duchowy dzieci, tylko indoktrynacją z terrorem politycznym wobec oświaty i rodziców tych dzieci w tle.
– gender przestanie być seksualizacją dzieci w przedszkolu , tylko cenną wiedzą o tym jak kształtuje nasze zachowania przekaz kulturowy… itd…
Nie stanie się tak, jeśli w naszym najbliższym środowisku nadal będziemy tolerować mowę nienawiści, jeśli nie przywrócimy do obiegu społecznego słów z ich prawidłowym znaczeniem, jeśli dla świętego spokoju będziemy hipokrytami i konformistami. Nastały czasy mroczne, przepełnione terrorem medialnej głupoty na różnych poziomach poznawczych. Ustępując tej atmosferze, poddając się jej, ośmieszamy się w oczach naszych dzieci, uczymy je miałkości i dehumanizujemy.
Z takim narodem nikt się nie liczy- ani własny rząd, ani społeczność międzynarodowa. Ludzie, w których pokładamy nasze nadzieje, nic nie zrobią bez szerokiego poparcia społecznego. Czy stać nas na utratę tego potencjału?
Z drugiej strony trudno się dziwić mojemu pokoleniu, że już nie ma siły i optymizmu- jedno i drugie zostało wszak zmarnowane w okresie transformacji ustrojowej. Wielu z nas dużo zaryzykowało w tamtych czasach, poświeciło młodość i rodzinę, niektórzy tracąc zdrowie, pracę, przyjaciół… I mało mnie dziś satysfakcjonuje swoista spowiedź Macieja Króla, w której min. stwierdza, że z haseł : wolność, równość i braterstwo, zrealizowano jedynie wolność, o równości i braterstwie zapominając całkowicie.
I to już koniec obrachunku. Mam serdecznie dość biadolenia, hejtowania, wyważania otwartych drzwi…wiem jak jest i Wy to wiecie. Czas najwyższy podnieść się z kolan, otrzepać pył, nabrać powietrza do płuc i dać nura w pracę u podstaw – jedyny rodzaj wysiłku, który może z czasem przynieść efekty. Dziś to oznacza ochronę przedszkolaków przed uzależnieniem od doktryny kościoła, naukę tolerancji, budowania dobrych relacji z ludźmi, krytycznego myślenia, korzystania z dobrodziejstwa wolności bez przekraczania cudzych granic – jednym słowem – wartości humanistycznych. I tego sobie i Wam życzę na Nowy 2015 rok.
Nie ma to jak tabloid na dzień dobry! Poważnie! 🙂
Od razu człowiek się budzi do życia tu i teraz, a do tego, z odpowiednim nastawieniem do bliźnich.
A nie tam jakieś poważne tygodniki powszechne, albo sieriozna GW… Te tytuły wymagają co najmniej dwóch rzeczy- dużo wolnego czasu i zdrowia, nie zawadzi też mieć normę intelektualną …
Tygodnik „wSieci” zabawia się dziś wizerunkiem Anny Grodzkiej. Robi to podobno obrzydliwie, powtarzam za Moniką Olejnik i Tomaszem Nałęczem, ale ma go usprawiedliwiać troska o nasze dobro – podobno, ja i ty drogi Czytelniku, koniecznie musimy wiedzieć, jak wygląda życie Pani Anny i to w każdym aspekcie, a przede wszystkim w tych sferach, które nie mają wpływu na jej obowiązki jako posłanki. No i oczywiście nie ma z tym nic wspólnego fakt, że iluś ludzi pracujących dla tej gazety ma rachunki do zapłacenia, w tym zapewne niejeden ma raty we frankach… przy okazji – współczuję tym, którzy je mają 😉
Podobno Pani Anna ma być kandydatką Zielonych w wyborach prezydenckich – i to niejako ma usprawiedliwiać to niezdrowe zainteresowanie tabloidu Jej osobą. Właściwie, to nie rozumiem skąd to oburzenie wśród dziennikarzy i poważnych polityków – jeśli ktoś pretenduje na tak prestiżowe stanowisko, musi liczyć się z tym, że dziennikarze będą węszyć za sensacją. I myślę, że Anna Grodzka przejdzie nad tym z właściwą sobie godnością, jak wiele razy poprzednio.
A piszę o tym tylko dlatego, że się rozmarzyłam – wyobraziłam sobie przyszły rząd z premierem Biedroniem i Prezydent Grodzką – dysydenci już byli i krasnale także, nawet stare tuzy postkomuny dały z siebie wszystko – że akurat po równo dali ciała, to szczegół, na który nikt już dziś nie rzuca światła fleszy, i którym tabloidy z właściwym sobie wyczuciem nie zawracają czytelnikom głowy, ale tak się składa, że akurat ja nie potrafię o tym zapomnieć. I stąd moje dzisiejsze rozmarzenie. Prezydent Biedroń zadziwia swoją pracowitością i kompetencjami, a Anna Grodzka dała się już poznać jako solidna parlamentarzystka- więc czemu nie?
Cały ranek śpiewam sobie: ale cóż kiedy ryby śpiewały tylko na niby…, Żaby tak aby aby…, a Rak byle jak…
A …idę wyrzucić śmieci
Miłego dnia ziomale! 🙂