Apostazja- dane statystyczne nie są uaktualniane od dekady. Państwo jest gwarantem naszych praw konstytucyjnych – także prawa do wystąpienia z KK.
Monika Bujak – mieszkanka Tarnowa odkryła, że jej apostazja nie została od trzech lat wpisana w księgi parafialne. To ewidentne łamanie praw człowieka i obywatela. Prawo do opuszczenia związku ( jakiegokolwiek zresztą) jest gwarantowane konstytucją. Ale wygląda na to, że w każdym aspekcie kler nie podlega ani konstytucji, ani prawom ogólnym. Polski kler pod protektoratem władz ugruntował swoją polityczną pozycję na fałszywym przekonaniu polityków, że ma on wpływ na 98% obywateli, zatem mogą wywierać nacisk w sprawie każdych wyborów. To klasyczny chwyt podjajeczny, albo szantaż polityczny – jak kto woli.
Druga okoliczność tego nieporozumienia bierze się stąd, że partie żyją własnym życiem, we własnej bańce warszawskiej i mają nikłe pojęcie o tym, jaka jest w istocie struktura społeczna pod względem światopoglądowym. Nie korzystają z prac socjologów i badaczy kultury. Ba, nie korzystają z wiedzy swoich akolitów, nie mają czasu? kompetencji? wiedzy? – cóż to trochę wstyd, ale takie są fakty. Politycy nic nie wiedzą o tym jak my, tu na ziemi żyjemy z minimalnej pensji – dlatego pewnie nie czują, jaki to obciach wypowiadać się na temat jak też im, posłom jest ciężko związać koniec z końcem.
Fałszywe twierdzenie – „jak Polak to katolik” – ma swoje konsekwencje. Są one policzalne i oficjalne, oraz niepoliczalne i pod stołem lub pozornie obok. Dość powiedzieć, że kler utrzymywany przez budżet państwa stanowi ogromne obciążenie dla wszystkich podatników. I jedynie zmiana optyki polityków na tę kwestię może sprawić, że pozbędziemy się tego problemu. Tak się bowiem składa, że zarówno Konkordat, jak i instrukcja o religii w szkole powszechnej, czy rozporządzenia na temat ustanowienia kapelanów we wszystkich służbach państwowych, zostały uchwalone przez posłów i tylko oni mogą się z tego wycofać dokładnie tą sama drogą, jaką dokonali rozdawnictwa etatów pod wpływem wspomnianego szantażu.
Dokonywanie apostazji, to jedna z możliwych dróg rozbrojenia kościoła z argumentów szantażu. Kiedy stanie się jasne, że do katolicyzmu lgnie nie 98% a powiedzmy 40% społeczeństwa, kościół będzie musiał stanąć w prawdzie – nie tylko o pustych kościołach, ale także o tym, że nie stanowi już żadnej ostoi dla biednego ludu. Jego polityka i sojusz z najbardziej poddańczą partią, doprowadziły do zniszczenia demokracji, a w efekcie do naruszenia zasad podstawowych obowiązujących w Unii Europejskiej, do której chcieliśmy przystąpić i w której chcemy nadal pozostać. To głębokie naruszenie może nas kosztować wyproszeniem z zacnego grona i odcięciem całkowitym od funduszy, bez których po pierwsze PIS nie będzie miał czym kupować wyborców, po drugie rolnicy nie będą mieli z czego spłacać swoich długów w bankach, nie mówiąc o samorządach, które i tak niewiele dostają, a mogą nie dostać w konsekwencji nic.
– Przynależność do Kościoła czy związku wyznaniowego jest z gruntu dobrowolna. A Konstytucja gwarantuje nam możliwość jej swobodnego opuszczenia – przypomina Stanisław Obirek, był duchowny i teolog. Problem upatruje jednak w mariażu Kościoła z polityką oraz hołdowaniu zasadzie „semel catholicus, semper catholicus” („kto raz się stał katolikiem, pozostaje nim na zawsze”). – Bycie katolikiem jest w naszym kraju niemal tożsame z byciem Polakiem. Stąd tak niewielki odsetek osób decydujących się na wystąpienie z Kościoła. Presja społeczna, odczuwalna zwłaszcza w niewielkich miejscowościach, oraz trudna i często nieprzyjemna procedura zniechęcają ludzi do formalnego odejścia od Kościoła – przyznaje prof. Obirek i dodaje, że uporczywe odmawianie wpisu do ksiąg jest łamaniem praw człowieka.
Bycie katolikiem utożsamiane jest z byciem Polakiem? Nawet prof. Obirek nie może wyzwolić się z tej propagandowej kalki. Otóż nie jest tak. To nie z tego powodu jest stosunkowo mało apostazji. Ludzie rezygnują z procedury kościelnej z dwóch zasadniczych powodów. Pierwszy jest taki, że nie widzą powodu, by poddawać się skomplikowanej procedurze, naszpikowanej koniecznością kontaktowania się osobistego z księżmi, którzy często zachowują się nie na poziomie, jaki człowiek kulturalny jest w stanie znosić. Po drugie dlatego, że mają świadomość, że kościół i tak łamie prawo stosując swoją własną zasadę „semel catholicus, semper catholicus” („kto raz się stał katolikiem, pozostaje nim na zawsze”).
Presja społeczna natomiast, zwłaszcza ta dotycząca prowincji i wsi, to objaw przystosowawczy – ludzie myślą prosto i logicznie- rządzą pleban i POPISowiec – więc nie będę się kopał z koniem. Są bogaci, silni i mogą mnie zniszczyć – administracyjnie i z ambony. Teść może mnie pozbawić schedy, ale tylko jeśli tak mu doradzi ksiądz na spowiedzi. Ateistę i każdego odmieńca nie pasującego do obrazka, gdzie Polak znaczy katolik, wspólnota zaszczuje tylko wtedy, gdy na czele sfory stoi ksiądz. Zatem presja – i owszem, ale tylko wtedy gdy jest takie oczekiwanie ze strony kościoła. I zdarza się równie często jak i się nie zdarza wcale, zwłaszcza na terenach północno-zachodnich, gdzie panuje odmienna atmosfera i kościół nie jest tak oczywistym władcą absolutnym. Na pozostałych obszarach bywa różnie.
Wniosek z tego jeden – to że propaganda ukuła z powodzeniem slogan o katolikach Polakach nie przekłada się na to, jak faktycznie czują się z tym twierdzeniem obywatele w różnych częściach Polski, ani nawet w tej samej wsi, nawet we wsi na Podkarpaciu. Faktycznie presja zorganizowana religijnym szantażem jest skutecznym odstraszaczem. Trudno się ludziom dziwić. Państwo ma ich w tyle od zawsze, oferta alternatywna nie istnieje. Kościół jest wszystkim co mają poza własnymi problemami. A ze łzą w oku wspominam panią Szczyptową i jej męża Szczyptę z podkarpackiej wsi, którzy potrafili wywieźć z probostwa źle prowadzącego się pasterza. Zrobili to całą wsią, solidarnie bronili swojego kościoła. Mieli świadomość, że to ICH kościół, a księża są tylko sługami i mają ludziom pomagać, wspierać ich i pocieszać. Ale to było w PRL-u…
Zatem jeszcze raz, żeby nie było wątpliwości-
Polak Katolik – „to prawda, cała prawda
i gówno prawda… „
jak niekiedy mawiał sam ks.Tischner…
Kwestia swobodnego występowania z kościoła to problem, za który odpowiedzialne jest państwo, bo państwo ma podporządkować się konstytucji. Jeśli coś nam konstytucja gwarantuje, to te gwarancje są w rękach parlamentu. I posłowie oraz senatorowie są w pełni odpowiedzialni za to, że takiej procedury skutecznego wyjścia z kościoła wciąż nie ma. Przyszłym kandydatom do samorządów, na posłów, senatorów i prezydentów radziłabym zadawać pytanie – jak zamierzają wypełnić to konstytucyjne prawo. Do wyborów jeszcze daleko, więc być może należałoby zacząć o tym rozmawiać już z obecnymi ludźmi, obdarzonymi mandatem naszego zaufania. A jeśli nie, to możemy już tylko zarzucić Unię Europejską naszymi indywidualnymi aktami woli wystąpienia z KK. Niech chociaż oni wiedzą, jak to jest naprawdę z tymi Polakami…
Dane dotyczące liczby osób, które dokonały apostazji w Polsce, są nieznane. Dysponuje nimi Kościół, który niechętnie je podaje. Ostatnie takie dane, upublicznione przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, mówią o 1516 apostatach (chodzi o lata 2006-2010). Od dekady tej liczby nie uaktualniono.
– Hierarchowie polskiego Kościoła katolickiego są przekonani, że podlega im całe społeczeństwo. Dlatego są tak liczącym się głosem dla rządu i polityki. Upubliczniona informacja o tym, że odsetek wiernych czy uczęszczających na religię uczniów jest coraz mniejszy, osłabiłby wpływy Kościoła. Gdyby ten reprezentował 70, a nie 98 proc. Polaków, nie mógłby żądać uniwersalizacji przepisów dotyczących aborcji, rozwodów czy choćby handlu w niedzielę – przyznaje prof. Obirek.
Z całym szacunkiem dla pana Obirka, ale nawet gdyby był tylko jeden ateista w całej społeczności zamieszkującej Polskę, na taką uniwersalizację demokratyczne państwo prawa nie mogłoby pozwolić. Przypominam Panu Profesorowi, że choć wiele wskazuje na to, że akolitom i beneficjentom KrK w Polsce taki stan prawny bardzo by się spodobał, to jednak póki co jesteśmy państwem świeckim z wieloma zniszczonymi instytucjami demokratycznymi, ale wciąż władza kościelnych osób prawnych jest nieformalna i jedynie dobrze tolerowana przez władzę i niewielką część społeczeństwa. Proszę łaskawie nie zapominać, że żyją tu również ludzie, nie podzielający wartości wywodzonych z narracji katolickiej – humaniści, agnostycy, innowiercy oraz ateiści od urodzenia..
kuna2020Kraków