Andrzej Gerlach. „Pedofilia po tarnowsku” Część 5 i 6
PEDOFILIA PO TARNOWSKU –część V.
Corocznie w okresie wakacyjnym tarnowska kuria biskupia dokonuje licznych zmian wśród swoich księży. Jedni proboszczowie odchodzą na emerytury, na ich miejsce przychodzą inni, często są to dotychczasowi wikarzy, ale najwięcej zmian personalnych i przenosin jest corocznie wśród tarnowskich wikarych. Wiadomo bowiem nie od dziś, że polityka kurialna jest taka, że kto zostaje już proboszczem i jest odpowiednio oceniany przez władze diecezji, nie podpadnie jakimś wywołanym publicznie skandalem i dostarcza kurii odpowiedni dochód ze swojego beneficjum, może liczyć na stabilizacje w życiu i nie grozi mu już żadne przeniesienie, no chyba że na lepsze probostwo ze znacznie większym dochodem. Kto z proboszczów wywoła jakiś publiczny skandal lub rozczarowuje biskupa dostarczanymi „ofiarami”, chociażby mniejszymi niż jego poprzednicy, powraca do szeregu wikariuszy i długo oczekuje na rehabilitacje w oczach swojego ordynariusza.
Zdecydowanie w najgorszej sytuacji kadrowej jest najliczniejsza grupa tarnowskich wikariuszy. Są zmieniani często, najbardziej podpadli nawet co kilka miesięcy, a ci grzeczniejsi co kilka lat. Wszyscy jednak robią wszystko, aby jak najszybciej wyrwać się z kręgu wikariuszy i dołączyć do grona proboszczów. Czasami metody awansu niewiele mają wspólnego z moralnością…
W miesiącach letnich na stronach wszystkich naszych diecezji, także w Tarnowie, pojawia się długo wyczekiwana lista zmian personalnych dokonywanych przez biskupa diecezjalnego. Wywołuje ona corocznie szereg emocji i komentarzy. Tak też było i w tym roku w tarnowskiej diecezji. Ale na próżno było wyszukiwać na niej nazwisk skazanych seksualnych dewiantów, takich jak ks. Mariusz G. Piszę seksualnych dewiantów, a nie seksualnego dewianta, bo opisany przeze mnie przypadek ks. Mariusza G. nie jest jedyny. W miesiącu wrześniu, po cichu i w zupełnej dyskrecji, biskup tarnowski Andrzej Jeż (rocznik 1963), poprzenosił na różne parafie, najczęściej wielkomiejskie, księży o których miał pełną wiedzę o ich dewiacjach, potwierdzonych często przez biegłych sądowych czy lekarzy, o ich skłonnościach pedofilskich, o ich niedojrzałości psychoseksualnej i tym podobnych bulwersujących opinię publiczną kwestiach moralnych.
Opisywany przeze mnie w tym cyklu ks. Mariusz G. został umieszczony, zaledwie kilka dni temu, z polecenia ordynariusza tarnowskiego, w znanej w całym kraju, starej parafii bocheńskiej, pod wezwaniem Św. Mikołaja Biskupa.
Parafii wyjątkowej pod wieloma względami, między innymi dlatego, że to znana w kraju kolegiata przy której jest znane Kolegium Kanoników Kolegiackich. Kolegium prałatów i kanoników, którzy latami ubiegali się o te godności, większość z nich wydała na to fortunę, ubierają się w swoje fioletowe mucety, peleryny, nakładają na siebie dystynktoria kanonickie przypięte do złotych łańcuchów, a przewodniczy całemu temu szacownemu gronu prepozyt kapituły.
No właśnie prepozyt kapituły jest tutaj postacią kluczową, gdyż we wspomnianej Kolegiacie Bocheńskiej jeszcze do niedawna funkcję tę pełnił ks. infułat Zdzisław S., ulubieniec i pupil naszego obecnego i poprzedniego biskupa. To właśnie biskupowi tarnowskiemu ksiądz infułat zawdzięcza tytuł Protonotariusza Apostolskiego i infułacką mitrę, którą załatwiono mu w samym Watykanie. I nie było by w tym nic nagannego, bo nie mnie ustalać kościelne listy biskupich pupili i ulubieńców, gdyby nie fakt, że księdza infułata od lat oskarża grono byłych ministrantów z Brzeska, gdzie wówczas pracował w parafii pod wezwaniem Św. Jakuba, o relacje…, no powiedzmy, bynajmniej nie duszpasterskie. O ile mi wiadomo sprawa utknęła w sądzie, nie wiem na jakim jest obecnie etapie, ale byli brzescy ministranci są także aktywni na moim profilu, więc nie będę tu ich reprezentował, gdyż to teraz dorośli mężczyźni.
Gdy sprawa księdza infułata z Bochni stała się medialna, to zniknął on nagle z Bochni i uczynił to tak szybko, że nawet się nie pożegnał ze swoimi bocheńskimi parafianami, a na jego miejsce pojawił się nagle i niespodziewanie kolejny biskupi pupil, do niedawna dyrektor jednego z wydziałów kurii biskupiej w Tarnowie. I jest tam już od lat, a żeby być precyzyjnym, od 2017 roku.
Tyle od lat się mówi, pisze, a nawet głośno krzyczy na całym świecie, a od kilku lat coraz częściej także w naszym kraju, o kościelnej polityce „dyskretnego przerzucania” skompromitowanych duchownych, także pedofilów, alkoholików, narkomanów i innych upadłych moralnie księży z parafii do parafii. Najwięcej emocji budzi ta kościelna polityka w odniesieniu do księży oskarżonych o seksualne kontakty z naszymi dziećmi. I wydawać by się mogło, że po tylu skandalach z udziałem kościelnych dewiantów, po tylu opublikowanych na świecie raportach, konferencjach naukowych i prasowych na ten bulwersujący temat, coś w nas pękło i nie ma prawa wydarzyć się znowu.
Wielu z nas zapewne wierzyło, że nie zrobi nam tego hierarcha, który niemal w każdym swoim publicznym wystąpieniu opowiada od lat o bezpardonowym ataku na Matkę Kościół. O tym jak musimy tę Matkę bronić przed Jej wrogami. I bronić Jej kapłanów…
Gdyby sprawa dotyczyła tylko Bochni, tylko byłego tam prepozyta, a obecnie ks. Mariusza G., to być może naiwni z nas, mogliby uznać to za jedynie niedopatrzenie ze strony ordynariusza diecezji, ale takich przenosin w ostatnich tygodniach mieliśmy znacznie więcej. Nawet niektórzy księża tarnowskiej diecezji mają tego dosyć, bo kto lubi celebrować przy ołtarzu i pić publicznie z jednego kielicha z pedofilem, dewiantem czy innym psychopatą. Kiedy zacząłem pisać o ks. Mariuszu G., zasypali mnie wprost kolejnymi przykładami polityki kadrowej obecnego tarnowskiego biskupa. Tak, świadomej polityki personalnej, bo to co się dzieje od pewnego czasu w tej diecezji to nie może być przypadek.
Matka Kościół nie wymaga obrony przed urojonymi wrogami, jeżeli jest oparta na Ewangelii, miłości płynącej z nauczania Jezusa, to poradzi sobie sama. Jeżeli już mielibyśmy Jej bronić, to przed ludźmi niegodnymi, niemoralnymi, zakłamanymi i obłudnymi. Nawet jeżeli chodzą w złotych ornatach, noszą złote mitry na swoich głowach, głoszą wzruszające mowy, są największym zagrożeniem dla Kościoła. Dewianci, psychopaci, pedofile i ich wpływowi obrońcy. To dzisiaj największe zagrożenie dla przyszłości Kościoła Powszechnego, także tego partykularnego, tarnowskiego… A ty do jakiej grupy należysz Księże Biskupie Andrzeju…?
W wyniku publikacji medialnych i protestów parafian bocheńskich ks. Mariusz G. został w trybie natychmiastowym zabrany w tym tygodniu z bocheńskiej fary. Po „cichym” odejściu przed czterema laty byłego bocheńskiego infułata, teraz historia tego miasta zatoczyła wręcz koło i odwołano z niej kolejnego biskupiego nominata. Czy zatem zostaną odwołani teraz kolejni, z innych miast? Jeżeli nie, mój profil się o nich na pewno upomni.
Ale do pięknej, starej Bochni jeszcze powrócę w tym cyklu, bo ta cała sprawa bocheńska ma jeszcze swoje inne odsłony, a mieszkańcy tego pięknego miasta mają prawo by wiedzieć wszystko. Bo prawda Was wyzwoli.
Ciąg dalszy nastąpi…
PEDOFILA PO TARNOWSKU –część VI.
Okazuje się, że moje wpisy na temat Kościoła, umieszczane na tym profilu, są niezwykle uważnie czytane od lat przez przedstawicieli duchowieństwa, choć równocześnie muszę stwierdzić, że duchowni jak ognia unikają jakiegokolwiek ich publicznego komentowania. Niemal codziennie dostaję relacje o tym, jak się je głośno czyta i komentuje w kuriach biskupich, seminariach, zakonach, a najczęściej księża i osoby duchowne czytają je w zaciszach własnych pokoi.
Także cykl o pedofilii w diecezji tarnowskiej budzi niezwykłe emocje, co zrozumiałe, największe w szeregach jego duchowieństwa. Jestem mile zaskoczony jak wielu księży z tej diecezji życzy mi powodzenia, jak wielu prosi o dalsze wpisy, a nawet domaga się ostrego „dokopania” samemu ordynariuszowi tej diecezji, którego osobiście oskarżają o moralny upadek tarnowskiego Kościoła. Po moim wczorajszym wpisie spędziłem w dniu dzisiejszym kilka godzin na telefonie komórkowym, także z nieznajomymi mi osobiście księżmi. Doprawdy jestem pod dużym wrażeniem, zarówno tego jak nieznane mi osoby zdobywają mój prywatny numer telefonu, a także tego ile nowych informacji otrzymuję od samych księży tej diecezji. Oczywiście wszystkie sprawy wymagają sprawdzenia przed ewentualną publikacją, ale z drugiej strony świadczy to najlepiej o tym, że chyba wreszcie pękł wrzód na ciele diecezji. Jaki jest w tym mój osobisty wkład nie mnie oceniać, ale jestem bardzo wdzięczny wszystkim, także osobom duchownym, za ich życzliwość i zaufanie. Mam pełną świadomość, że są oni zdecydowaną mniejszością, ale równocześnie cieszy mnie fakt, że chociaż kilku księży tej diecezji dostrzega konieczność, aby z pękniętego wrzodu na ciele diecezji wypłynęła cała śmierdząca ropa. Dopiero wówczas rana się zabliźni. Pozostanie zapewne widoczna blizna, ale wyleczymy w ten sposób pacjenta.
Dostaję też życzliwe zgłoszenia o tych księżach, którzy głośno wyrażają pogróżki pod moim adresem, mówią o konieczności uciszenia mnie i przerwania moich publikacji. Padają przy tym ostre argumenty, które najlepiej świadczą o tym, że moje wpisy bolą, oj bolą bardzo. Czyli były bardzo celne. Zapewniam więc wszystkich pomstujących, że doceniam ich krytycyzm i postaram się, aby w przyszłości nadal zgrzytali mocno zębami. Zrobię wszystko, aby przewielebni prałaci i dostojni kanonicy, ale także nieutytułowani wiejscy proboszczowie i liczni wikarzy o mnie nie zapomnieli.
O tym jak bardzo dokładnie czyta się wszystkie moje wpisy w kręgach kościelnych, przekonałem się chociażby przy okazji wczorajszego wpisu o Bazylice Kolegiackiej Św. Mikołaja Biskupa w Bochni. Otóż w części dotyczącej pamiętnego ks. infułata Zdzisława S. (rocznik 1953) napisałem, że odszedł niechlubnie w 2017 roku, a na jego miejsce przyszedł obecny proboszcz i kustosz sanktuarium. Czuwający nad moimi tekstami tarnowscy duchowni, ci życzliwi mi i ci, którzy utopiliby mnie w każdej większej rzece na terenie diecezji, od razu wychwycili błąd. Błąd do którego się zresztą sam przyznaję, bo kto jest nieomylny. Tylko papież (ha, ha, ha…), a mnie do Tronu Świętego Piotra jeszcze daleko.
Wyjaśniam więc, że były infułat i prepozyt bocheński o którym wczoraj pisałem, „zniknął” niespodziewanie z Bazyliki Świętego Mikołaja w Bochni w marcu 2015 roku, a nie jak pisałem w 2017 roku. Zdjęcie pięknego wnętrza bocheńskiej bazyliki dołączam do tego wpisu.
Niemal natychmiast na jego miejsce został mianowany dotychczasowy prefekt tarnowskiego seminarium duchownego i dawny misjonarz, ks. Leszek Leszkiewicz (rocznik 1970), który szybko został kanonikiem gremialnym tejże kapituły kolegiackiej i niemal równocześnie jej prepozytem. Nie pełnił tych funkcji zbyt długo, gdyż za „ugaszenie moralnego pożaru” po swoim poprzedniku, został nagrodzony przez tarnowskiego ordynariusza, bp Andrzeja Jeża (rocznik 1963), bullą papieską i sakrą biskupią. Już w dniu 19 grudnia 2015 roku została ta papieska bulla publicznie ogłoszona, a w dniu 6 lutego 2016 roku, sam bp Andrzej Jeż konsekrował go na swojego biskupa pomocniczego i tytularnego Bosse.
Zanim jednak konsekrowano nowego biskupa nominata w tarnowskiej katedrze, biskup tarnowski zamianował w dniu 9 stycznia 2016 roku, na jego następcę do bocheńskiej bazyliki kolegiackiej, ówczesnego wykładowcę tarnowskiego seminarium, ks. Wojciecha Gałdę (rocznik 1966), który po kilku miesiącach niespodziewanie i w nie do końca jasnych okolicznościach zrezygnował z zajmowanego stanowiska (lub zrezygnowano z jego usług), i powrócił on do dawnych obowiązków do tarnowskiego seminarium. Był czerwiec 2017 roku.
I dopiero wówczas ogłoszono nominacje do Bochni dotychczasowego dyrektora tarnowskiego Caritasu, ks. Ryszarda Podstołowicza (rocznik 1965), który co ciekawe i ważne, dopiero po dwóch miesiącach został zainstalowany na nowe stanowisko. Do końca wakacji spekulowano nad tą nominacją i rzekomo do końca nie wiadomo było czy do niej dojdzie. Ale doszło i teraz od czterech lat nowy kustosz bazyliki czuwa, aby nie wspominano publicznie o jego poprzedniku sprzed 2015 roku i jego burzliwej przeszłości.
Jak więc widzicie drodzy czytelnicy, skazany sądowo przed kilku laty pedofil, ks. Mariusz G., trafił przed zaledwie miesiącem, z nominacji biskupa tarnowskiego do bocheńskiej parafii, która słynie nie tylko ze swoich historycznych walorów. Gdyby mury tejże kolegiaty, a przede wszystkim jej plebanii, mogły mówić, dowiedzielibyśmy się wielu niezwykle ciekawych rzeczy. Niejedno kościelne lico musiałoby się wówczas zarumienić.
W dzisiejszym wpisie padło nazwisko jednego z obecnych biskupów pomocniczych w diecezji tarnowskiej, więc omawiając kwestie pedofilii w tej diecezji, następny wpis poświęcę w tym kontekście jej biskupom pomocniczym. Wszystkich księży diecezji tarnowskiej, zarówno tych mi życzliwych jak i tych, którzy jeszcze mnie nie docenili w pełni, już dziś zachęcam do odwiedzenia mojego profilu. Nie będziecie zawiedzeni.
Ciąg dalszy nastąpi…
Andrzej Gerlach