Ćwiczenia z ateizmu

Lekcje religii w szkołach wyższych (Ćwiczenia z ateizmu 1)

Minęło kilka lat od czasu pierwszych publikacji z cyklu „Ćwiczenia z ateizmu”. Postanowiliśmy powtórzyć ten cykl, dla nowych chętnych do pogłębienia wiedzy merytorycznej, koniecznej gdy trzeba zmagać się z aprioryczną tautologią religijną, i sofizmatami obrońców wiary. Cykl stworzył nasz stały współpracownik Alvert Jann, któremu składamy nieustająco podziękowania za wkład do, niezbędnej naszym zdaniem, edukacji młodzieży akademickiej…

Kuna2020Kraków

 

Alvert Jann

Ekspansja Kościoła w państwowym szkolnictwie wyższym i w instytucjach naukowych umyka uwadze opinii publicznej. Pisze się o religii w szkołach podstawowych i średnich, zapominając o szkołach wyższych.

Mamy w Polsce trzy duże uniwersytety katolickie, ponadto na sześciu państwowych uniwersytetach działają wydziały teologii katolickiej. Wszystkie są kościelnymi placówkami w całości finansowanymi przez budżet państwa. Kościół okopał się w wielu instytucjach naukowych. W Narodowym Centrum Nauki (państwowej instytucji finansującej badania naukowe) teologia figuruje jako pełnoprawna dziedzina nauki. Centralna Komisja Do Spraw Stopni i Tytułów nadaje tytuły i stopnie naukowe w zakresie teologii. Są to praktyki zakorzenione w czasach średniowiecza, ale współcześnie nieuzasadnione. Za pieniądze podatników stwarza się pozór naukowego charakteru teologii. Nie każda tradycja jest dobra. Teologia nie jest nauką, a jej ekspansja służy wyłącznie partykularnym interesom Kościoła. Powiedzmy wyraźnie, nie powinno się teologii finansować z budżetu państwa.

Jak do tego doszło?

Jak powstało rozdęte państwowe szkolnictwo wyższe podporządkowane Kościołowi? Gotowość do finansowania kościelnego szkolnictwa ujawniła się tuż po transformacji. W 1991 r. finansowaniem z budżetu państwa objęto, na mocy odrębnej ustawy, Katolicki Uniwersytet Lubelski, a w 1997 r. Papieską Akademię Teologiczną w Krakowie (dziś jest to Uniwersytet Papieski). Korzystną dla Kościoła sytuację stwarzał Konkordat zawarty między Rzeczpospolitą Polską a Państwem Watykańskim, który wszedł w życie 25 kwietnia 1998 r. (rządził AWS i premier Jerzy Buzek). Na tej podstawie zawarto umowy między Rządem RP a Konferencją Episkopatu Polski dotyczące szkolnictwa wyższego. Konkordat nie określał szczegółów, nie przesądzał o finansowaniu uczelni i wydziałów kościelnych przez budżet państwa, nie przesądzał o ich całkowitym podporządkowaniu Kościołowi. W umowach z episkopatem rząd oddał te uczelnie i wydziały pod kierownictwo władz kościelnych polskich i watykańskich. Zgodził się na ich zdecydowanie wyznaniowy charakter. Jednocześnie zobowiązywał się do finansowania. W państwowym szkolnictwie wyższym powstało państwo kościelne, utrzymywane z pieniędzy publicznych.

Oprócz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, powstał i rozrósł się Uniwersytet Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie oraz Uniwersytet Papieski Jana Pawła II w Krakowie. Wydziały teologii katolickiej utworzono na państwowych uniwersytetach w Poznaniu, Toruniu, Katowicach, Opolu, Szczecinie, Olsztynie, a w Białymstoku powołano Katedrę Teologii Katolickiej oraz Katedrę Teologii Prawosławnej. Uczelnie te i wydziały są w całości finansowane przez budżet państwa. Ponadto państwo dofinansowuje takie kościelne instytucje mające uprawnienia szkół wyższych, np. dwa Papieskie Wydziały Teologiczne w Warszawie, jezuicką Akademię Ignatianum w Krakowie, a także inne placówki kościelne.

Za powoływanie wydziałów teologii na państwowych uniwersytetach odpowiedzialność ponoszą także senaty i władze tych uczelni. Mogły się nie zgodzić, ale wolały akceptować lobbystyczne zabiegi Kościoła. W głosowaniach mało kto decydował się na podniesienie ręki „przeciw”. Ekspansja Kościoła w państwowym szkolnictwie wyższym nie budziła sprzeciwu. Środowiska uniwersyteckie i naukowe, a także opinia publiczna i media, wykazały się co najmniej biernym przyzwoleniem. W ten sposób, obok religii w szkołach podstawowych i średnich, mamy lekcje religii w państwowych szkołach wyższych. Przyjrzyjmy się dokładniej, jak to działa.

Kościelne szkoły wyższe (nazwa oficjalna)

KUL, UKSW, Uniwersytet Papieski w Krakowie, oraz wydziały teologiczne na państwowych uczelniach, respektują przepisy ustawy o szkolnictwa wyższego w zakresie pozwalającym uznawać dyplomy tych uczelni. Pozostają natomiast pod ścisłym kierownictwem Kościoła katolickiego – są domeną Kościoła finansowaną przez państwo. Gwarantują to porozumienia między episkopatem a rządem polskim, oraz statuty tych uczelni i wydziałów, zatwierdzane aż w Watykanie, ale także przez ministerstwo w Warszawie. Ścisły nadzór ze strony Stolicy Apostolskiej (watykańskiej Kongregacji Wychowania Katolickiego) może zaskakiwać. Działalność tych uczelni i wydziałów opiera się na przepisach watykańskich i prawie kanonicznym (kościelnym), nadających państwu watykańskiemu olbrzymie prerogatywy. Zgodził się na to rząd polski. Formy kościelnego nadzoru są zadziwiające. Rektorzy, dziekani, nauczyciele akademiccy przed objęciem funkcji lub zatrudnieniem muszą być zatwierdzeni przez wielkiego kanclerza (jest nim arcybiskup metropolita lub biskup diecezjalny), a na wielu wydziałach także przez Watykan. Kanclerz i Watykan zatwierdzają statuty uczelni i wydziałów. W działalności naukowej ma być respektowana wiedza pochodzącą z Objawienia oraz doktryna Kościoła katolickiego. Zostało to jasno zapisane w dokumentach, nie jest to moje domniemanie.

Rząd polski nie musiał się zgadzać na takie podporządkowanie tych uczelni i wydziałów Kościołowi, skoro je finansuje. Ale się zgodził. Konkordat stwierdzał tylko: Status prawny szkół wyższych (…) oraz status prawny wydziałów teologii katolickiej na uniwersytetach państwowych regulują umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Konferencją Episkopatu Polski upoważnioną przez Stolicę Apostolską” (art. 15).

Przyjrzyjmy się kilku kluczowym sprawom. Dla jasności skupię się na KUL, ale identycznie jest na innych uczelniach i wydziałach podporządkowanych Kościołowi.

Decydującą władzę na KUL posiada wielki kanclerz, którym jest arcybiskup metropolita lubelski (obecnie ks. dr hab. Stanisław Budzik). Władza wielkiego kanclerza jest ogromna, przypomina absolutyzm papieski. Co robi?

Wielki kanclerz „udziela misji kanonicznej lub zezwolenia na uczenie, a w razie konieczności zawiesza lub odbiera je nauczycielom akademickim”. Praktycznie więc od kanclerza zależy przyjęcie i zwolnienie nauczyciela akademickiego. Jakimi kryteriami się kieruje wielki kanclerz? W statucie czytamy, że kanclerz „troszczy się, aby doktryna katolicka była uprawiana i wykładana zgodnie z nauczaniem Urzędu Nauczycielskiego Kościoła i przepisami prawa kanonicznego”. Kanclerz ma olbrzymi wpływ na całą działalność KUL, także na merytoryczną stronę nauki. Czuwa – jak czytamy – nad sprawami nauki, nauczania i wychowania, a także nad przestrzeganiem przepisów Stolicy Apostolskiej.

Warto wspomnieć o czymś jeszcze. Wielki kanclerz przyjmuje wyznanie wiary od nowego rektora. To kuriozalne potwierdzenie klerykalizmu, podporządkowania uczelni Kościołowi. Zatwierdza też uchwały senatu o wyborze rektora, a także prorektorów (wcześniej wspominałem o zezwalaniu na nauczanie i odbieraniu tego zezwolenia w stosunku do wszystkich nauczycieli akademickich). Kanclerz zatwierdza też plan rzeczowo-finansowy uniwersytetu.

Ale wielki kanclerz nie jest wierzchołkiem piramidy władzy. Nad nim czuwa Wielki Brat, Watykan. Władza Watykanu jest olbrzymia. O najważniejszych sprawach KUL decyduje Rzym. Wszystkie ważniejsze decyzje wielkiego kanclerza muszą być potwierdzone przez Watykan. Statut wprost stwierdza, że uniwersytet podlega Stolicy Apostolskiej. Watykan zatwierdza statut uniwersytetu, a także wybranego przez senat uczelni rektora. Kuriozalny wymóg to zatwierdzanie przez Rzym dziekanów (tzw. nihil obstat) oraz wyrażanie zgody na zatrudnienie profesora nadzwyczajnego i zwyczajnego na wydziałach kościelnych. Na innych wydziałach konieczna jest zgoda na wykładanie dyscyplin dotyczących wiary i moralności (formułę tę można odnieść dowolnie do bardzo wielu dyscyplin, w tym np. do biologii).

Wydziały kościelne, poddane szczególnie silnej kontroli Rzymu, to Wydział Teologii oraz Instytut Prawa Kanonicznego, a także – co najciekawsze – Wydział Filozofii (zatrudnianie profesorów filozofii decyduje się aż w Rzymie). Wydziały kościelne mają szczególny przywilej, na który zgodził się nasz rząd. Nie dość, że działają na podstawie prawa kanonicznego (kościelnego), to w przypadku kolizji tego prawa z prawem państwowym, pierwszeństwo ma – jak zapisano – prawo kanoniczne.

Watykan musi być informowany „o poważniejszych sprawach Uniwersytetu” oraz otrzymuje okresowo sprawozdania. Można powiedzieć, że Wielki Brat czuwa bez przerwy.

Podsumowując, KUL podporządkowany jest bez reszty Kościołowi i doktrynie katolickiej. Podkreślmy, że jest to zależność wprost od Watykanu. Nie ma żadnej autonomii uniwersytetu wobec Kościoła, jest jednostronna podległość. KUL jest folwarkiem Kościoła finansowanym przez państwo polskie z pieniędzy podatników.

A co z uprawianą tam nauką? Działalność naukowa jest podporządkowana formalnie i merytorycznie doktrynie katolickiej i Kościołowi. Nie tylko teologia i filozofia, ale także inne dyscypliny naukowe są zobowiązane respektować doktrynę kościelną. Warto pamiętać, że problemy światopoglądowe pojawiają się często także na gruncie nauk przyrodniczych (najwyraźniej dotyczy to biologii, szczególnie teorii ewolucji, którą Kościół co najwyżej toleruje w wersji teistycznej, tzn. podkreślając moc sprawczą Boga).

Warto wspomnieć, że na KUL pod nazwą filozofii i Wydziału Filozoficznego kryje się w znacznej mierze teologia. Wydział Filozofii zaliczony jest – jak już zaznaczałem – to kategorii wydziałów kościelnych, poddanych szczególnej kontroli, gdzie np. nie można zatrudnić profesora bez zgody Watykanu. Na wydziale tym „pod przykrywką” filozofii w znacznym zakresie uprawiana jest teologia, bronione są rozprawy doktorskie z zakresu teologii i doktryny Kościoła. Jeszcze niedawno była tam Katedra Filozofii Boga (obecnie katedra taka działa na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie).

Nasuwa się pytanie, co to za nauka, co to za uniwersytet, który bez reszty jest podporządkowany Kościołowi i kościelnej doktrynie/ideologii? Zniewolenie nauki dosadnie zapisano w Statucie KUL: „Realizacja zasady wolności nauki powinna pozostawać w zgodzie z Objawieniem i nauczaniem Kościoła” (par. 14). W Statucie Uniwersytetu Papieskiego czytamy: „Celem Wydziału Nauk Społecznych jest wszechstronne i systematyczne zgłębianie społecznych zagadnień w świetle Objawienia Bożego” (pkt. 167). To są teksty jak z kabaretu. A jeśli ktoś miał złudzenia co do wolności nauki na tych uczelniach, to powinien przypomnieć sobie słowa:„porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie” (Dante „Boska komedia”).

W statucie jednego z wydziałów teologicznych na państwowym uniwersytecie mówi się wprost o „wierności doktrynie katolickiej”. Przywołanie Dantego jest nieprzypadkowe. Czytając o wielkim kanclerzu, o zatwierdzaniu wszystkiego przez Stolicę Apostolską, o nauce wiernej objawieniu i doktrynie katolickiej, nieodparcie zyskujemy przekonanie, że to ta sama komedia, ta sama zjawa z teologicznej wyobraźni, którą przedstawiał Dante w XIV w. I chce się zakrzyknąć: A kysz!

Na UKSW, Akademii Papieskiej w Krakowie oraz na wydziałach teologicznych państwowych uczelni obowiązują takie same przepisy i praktyki jak na KUL. Chociaż wydziały te są częścią państwowych uniwersytetów, to kluczowe sprawy wymagają zatwierdzenia przez wielkiego kanclerza wydziału (jest nim biskup diecezjalny) i przez Watykan.

Czy teologia jest nauką?

Mogłoby się wydawać, że teologia jest – jak wskazywałaby nazwa – nauką o bogu, tak jak biologia jest nauką o organizmach żywych, a geologia o ziemi. Różnica miałaby polegać na odmiennym przedmiocie badań. Tak jednak nie jest.

Po pierwsze, teologia podporządkowana jest interesom i poglądom głoszonym przez Kościół katolicki lub przez inne kościoły i społeczności religijne. Stawia to ją w rzędzie ideologii, tj. poglądów związanych z jakimś ugrupowaniem politycznym i kultywowanych w imię jego interesów. Do teologii przystają takie określenia, jak doktryna, ideologia, światopogląd, ale nie nauka. Jej miejsce jest obok innych kierunków światopoglądowych i doktryn, obok liberalizmu, konserwatyzmu, materializmu, marksizmu-leninizmu. Kierunki takie nie mają statusu dyscyplin naukowych czy akademickich, nie są wymieniane w Narodowym Centrum Nauki jako dziedziny nauki, nie nadaje się stopni naukowych w zakresie konserwatyzmu, marksizmu itp. Nie tak dawno status nauki i przedmiotu akademickiego próbowano nadać marksizmowi, ale powszechnie odnoszono się do tych zabiegów z przymrużeniem oka. Podobnie trzeba traktować dziś teologię.

Po drugie, teologia nie jest nauką ze względu na przedmiot i cel dociekań.

Przedmiot badań nauki współczesnej istnieje realnie. Jest to przyroda, mikro i makrokosmos, organizmy żywe, psychika, życie społeczne, kultura, język, sztuka. Także ludzkie wierzenia religijne są przedmiotem badań naukowych. Badania naukowe dostarczają wiedzy o tych dziedzinach rzeczywistości, w tym także o religii.

A co jest przedmiotem badań teologii? Tym przedmiotem są sprawy nadprzyrodzone, nadnaturalne, bóg. Kościół widzi w teologii wiedzę o objawieniu bożym. Istotą i celem teologii jest dociekanie i głoszenie prawd objawionych przez boga w Piśmie Świętym.

Czy można takie badania prowadzić w zgodzie z metodologią naukową? Nie można. Można, będąc w habicie i pozostając w zgodzie z metodologią naukową, badać język hebrajski i biblijne wierzenia. Ale są to wtedy badania z zakresu filologii, religioznawstwa, historii. Możemy zyskać wiedzę o języku i wyobrażeniach religijnych ludzi żyjących w tamtych czasach, ale nie ma podstaw, by sądzić, że będzie to wiedza o bogu i tym, co nas czeka po śmierci. Domniemanej rzeczywistości nadprzyrodzonej i boga badać nie można, bowiem jest to dziedzina niedostępna badaniom naukowym, albo wręcz – nie rozstrzygajmy w tej chwili dylematu – nie istnieje, jest tylko mitem, tworem ludzkiej wyobraźni i kultury.

Zainteresowanie sprawami nadprzyrodzonymi niedwuznacznie wskazuje, że teologia nie jest nauką, należy do dziedziny religii i ezoteryki. Miejsce teologii jest w rzędzie takich dociekań, znanych od tysiącleci, jak starożytna i średniowieczna gnoza, magia, astrologia, kabała, tarot, hinduistyczne i buddyjskie spekulacje dotyczące inkarnacji, reinkarnacji itp.

W starożytności i średniowieczu nauka nie była wyraźnie odróżniana od spekulacji religijnych i ezoteryki. Pismo Święte traktowano jako źródło wiedzy o świecie i człowieku. Nawet Newton (1643-1727) obliczał wiek świata na podstawie Biblii na kilka tysięcy lat. Nie rozgraniczano astrologii i astronomii. Od tamtych czasów dużo się zmieniło. Naukę zaczęto ostro odróżniać od wierzeń religijnych i ezoteryki, bo nic nie wskazywało, że wierzenia religijne i ezoteryczne zawierają prawdę o świecie.

Jakie więc racje przemawiają za traktowaniem teologii jako dziedziny nauki w Narodowym Centrum Nauki? Dlaczego nadaje się stopnie i tytuły naukowe w dziedzinie teologii? Stoi za tym interes Kościoła i jego ludzi. Teologia nie powinna figurować jako dyscyplina naukowa w Narodowym Centrum Nauki, nie ma też uzasadnienia nadawanie stopni i tytułów naukowych w zakresie teologii. Na uprawianie teologii miejsce jest w Kościele, ale nie w nauce.

A co z filozofią? Mówi się czasami, że teologia jest pokrewna filozofii?

Filozofia przeszła w czasach współczesnych wielką metamorfozę, dostosowała się do wymogów metodologii i kultury naukowej, nie bada spraw nadprzyrodzonych. Natomiast kościelna teologia nadal, jak w średniowieczu, docieka, co też Bóg objawił ludziom w Piśmie Świętym.

264668_IMG_4047-D

Summa summarum

Klerykalizm w szkolnictwie wyższym i nauce narasta przy milczącej zgodzie środowisk naukowych. Rzeczpospolita Polska okazuje się podatna na kościelny lobbing, władze państwowe gotowe są finansować kościelne szkolnictwo wyższe, całkowicie podporządkowane władzom kościelnym polskim i watykańskim. Teologii przyznaje się status nauki chociaż jest niczym więcej niż kościelną ideologią oraz zakorzenioną w czasach archaicznych wiedzą tajemną o sprawach nadprzyrodzonych.

Jaki wniosek? Kościelne uczelnie powinny albo uwolnić się od podporządkowania Kościołowi (wymaga to całkowicie nowych statutów, swoistej sekularyzacji), albo władze państwowe powinny zrezygnować z ich finansowania. Nie ma potrzeby utrzymywania przez państwo kościelnych uczelni i wydziałów teologii na państwowych uniwersytetach. – Alvert Jann

………………………………………………………………….

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajduje się kilkadziesiąt artykułów, m.in.: 

Teologia nie jest nauką!” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/teologia-nie-jest-nauka/

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej/

Dowód na nieistnienie. Kogo? – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/dowod-na-nieistnienie-kogo-2/

Bóg przed trybunałem nauki” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/bog-przed-trybunalem-nauki/

O ciekawym wydarzeniu piszę w artykule pt.

Afera z doktoratem na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego”https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/afera-doktoratem-uniwersytecie-kardynala-wyszynskiego/

…………………………………………………………………..

Afera z doktoratem na Uniwersytecie Kardynała Wyszyńskiego

Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie odbyła się niedawno publiczna obrona pracy doktorskiej, której treść budzi, jak słychać, poważne zastrzeżenia władz Kościoła. Sprawa dotarła podobno do Watykanu. O co idzie? Praca została pozytywnie oceniona przez recenzentów, obrona przebiegała bardzo dobrze, rada wydziału teologicznego nadała autorce stopień doktora. Wystarczy jednak spojrzeć na tytuł, by zrozumieć niepokój władz kościelnych: „Olewanie jako skuteczna metoda obrony przed religią i Kościołem”.

costume-15816_960_720Nie będę ukrywał, autorka to moja znajoma, niepokorna teolożka Celestyna. Jej wypowiedzi wielokrotnie na naszym portalu przywoływałem.

* * *

Przedstawiam poniżej obszerne fragmenty wniosku o nadanie Celestynie stopnia doktora teologii, przedłożonego przez dziekana wydziału teologicznego UKSW na posiedzeniu rady wydziału. Dziekan krótko scharakteryzował pracę, omówił recenzje i dał jednoznacznie pozytywną ocenę. Oto jego wypowiedź: 

Autorka rozwija na wstępie „nową metodologię nauk teologicznych”. Główny punkt tej koncepcji, to zerwanie z poprawnością polityczną obowiązującą w teologii. W czym rzecz?

Poprawność polityczna nakazuje – pisze autorka – by z szacunkiem odnosić się do mniejszości etnicznych i seksualnych, do kobiet, do wszystkich narodów i kultur, a także, co dla teologii jest najważniejsze, do religii i Kościoła. Idzie o to, by nikt nie czuł się dyskryminowany.

Czy zawsze jest to słuszne? – pyta autorka i odpowiada: Nie zawsze. Czasami trzeba powiedzieć prawdę w oczy, byle tylko była to prawda.

Weźmy religię i Kościół. Dość tego szacunku nie pozwalającego powiedzieć prawdy – pisze autorka pracy. Dziś o religii i Kościele teolog nie może mówić prawdy, mamy zamknięte usta. Teologia jest zakłamana od stóp do głów. To musi się zmienić – czytamy w pracy – musimy mówić prawdę i tylko prawdę.

Kierując się nową metodologią, autorka stawia tezę, że „teolodzy pieprzą głupoty”. Powiedziała to bez ogródek, bez poprawności politycznej, prostym, zrozumiałym językiem.

Recenzenci zgodzili się w pełni z tezami autorki. Szczególnie poruszony był ksiądz profesor TG z zaprzyjaźnionej uczelni. „Trzeba uznać nową metodologię nauk teologicznych – napisał – trzeba mówić prawdę i tylko prawdę. Już Albert Einstein, chociaż nie teolog, powiedział trafnie: >Słowo Bóg jest dla mnie niczym więcej niż wyrazem i wytworem ludzkiej słabości, a Biblia zbiorem dostojnych, ale jednak prymitywnych legend, ponadto dość dziecinnych. Żadna interpretacja, niezależnie od tego, jak subtelna, nie może tego zmienić<„.

head-306726_960_720Ks. prof. TG stwierdził, że to, co pisał dotychczas, to były same głupoty. „Pieprzyłem głupoty” – powiedział. Na dowód zacytował fragment swojego dzieła o posłannictwie Polski. Przytoczę ten fragment. Jeśli nie będziecie mogli wysłuchać do końca, zatkajcie uszy, albo czytając przeskoczcie do następnego akapitu:

„We wcielonym Synu Bożym Jezusie Chrystusie Bóg Ojciec pomyślał i stworzył świat i Polskę jako Naród, Ojczyznę i Państwo. Zarówno Naród Polski, jak też i pozostali mieszkańcy Polski wraz z całą Ojczyzną i naszym Państwem zostaliśmy pomyślani w wiecznym rozumie Boskim jako prawdziwy, dobry i piękny byt. W tym sensie Polska jako idea jest w myślach Bożych wieczna jak sam Bóg. Święty Tomasz z Akwinu naucza, iż Pan Bóg tak długo myśli o stworzeniu, którego cząstką jest Polska, jak długo jest Bogiem, czyli wiecznie, bo Boski Stwórca nie ma początku ani kresu, lecz jest wieczny. Czas jest przecież też Jego stworzeniem. Dlatego wszystko, co stanowi o Polsce, pochodzi od tego Boga Ojca, który w swoim Synu pomyślał Polskę i w Nim oraz z Nim i Duchem Świętym ją stworzył oraz posłał swojego Syna na świat nie po to, aby świat potępił, ale po to, aby świat został przez Niego zbawiony.

Polska jest zatem Boża – pochodzi od Boskiego Stwórcy, ponieważ tylko i wyłącznie ON podarował Polsce realne istnienie. Naród Polski, Ojczyzna i Państwo Polskie są z ustanowienia Boskiego. To znaczy, że nasze myślenie o Polsce i wszelkie działanie tylko wtedy będzie mieć najgłębszy fundament, gdy Polska na płaszczyźnie natury i łaski, czyli rozumu, pamięci i wolnej woli duchowej oraz na płaszczyźnie łaski przyjmie bez skrótów tę prawdę o Boskim pochodzeniu Polski. W każdym momencie naszej egzystencji w Narodzie, Ojczyźnie, Państwie, tj. w Sejmie, Senacie, Rządzie i na Urzędzie Prezydenckim kultywujmy tę prawdę oraz każdy akt myślenia i działania opierajmy na Chrystusie”.

Czyż nie napisałem kupy głupot? – pyta ksiądz profesor retorycznie (link do pracy ks. prof. TG podaję na końcu).

(…) 

Przechodząc do  oceny głównej części pracy Celestyny, dziekan powiedział:

Na uwagę zasługuje termin „olewanie”. Został zaczerpnięty ze slangu młodzieżowego. Autorka w swoich badaniach stwierdziła, że tym właśnie słowem młodzież określa coraz częściej swój stosunek do religii i Kościoła. Wielu badanych używało też frazy często spotykanej w potocznej mowie Polaków: „mam to gdzieś”. Padały też słowa wulgarne.

Słownictwo to wskazuje, że młodzież wyzbywa się poprawności politycznej w stosunku do religii i Kościoła. Wielu badanych mówi, że nie wiadomo, która religia jest prawdziwa, więc olewa wszystkie. To repulsja wywołana wieloletnim nauczaniem religii w szkołach. Widać, że religia i Kościół przyjadły się młodzieży do cna, podobnie jak nam, duchownym i teologom, cierpiącym powszechnie na wypalenie zawodowe. Można powiedzieć, że co za dużo, to niezdrowo.

(…)

Autorka udowodniła tezę, że postawa wyrażana słowem „olewam” jest najskuteczniejszą metodą obrony przed religią i Kościołem.

„Człowiek – czytamy w pracy mgr Celestyny – musi nauczyć się ignorować religię i kościoły. Inaczej stałby się marionetką w rękach władz kościelnych i nie mógłby normalnie żyć. Już dzieci potrafią zredukować religijność do znośnego poziomu, a nawet sprowadzić do parteru. To zdrowa reakcja. Umysł ludzki broni się przed zbyt silną akceptacją wierzeń religijnych.

Gorzej mają osobniki, które traktują religię poważnie, przejmują się niepotrzebnie, chodzą często do kościoła, niektórzy należą do grup charyzmatycznych, nawet tak maniakalnych jak Odnowa w Duchu Świętym. Nie używają środków antykoncepcyjnych, co kończy się aborcją.

Najgorzej mają nieszczęśnicy doznający poważnych zaburzeń psychicznych, takich jak nerwica eklezjogenna, spowodowana poczuciem nie dość skrupulatnego spełniania obowiązków i norm religijnych. Często wymaga to leczenia klinicznego”.

(…)

Mgr Celestyna trafnie pisze, że cała teologia opiera się na chytrym, oszukańczym pomyśle, że istnieją istoty z definicji niewykrywalne: bogowie, duchy dobre i złe, dusze nieśmiertelne. Ponieważ są niewykrywalne z założenia, można mówić, że istnieją, chociaż nie ma na to żadnych dowodów. Co sprytniejsi teolodzy mówią, że w istnienie tych istot trzeba wierzyć bez dowodów. Na tym polega – mówią – wiara.

Według nowej metodologii to czystej wody łgarstwo, a mówiąc elegancko – sofistyka, co na jedno wychodzi.

Jak twierdzi autorka, wiara w istnienie aniołów, szatana i Boga, pozbawiona jakichkolwiek dowodów, to głupia wiara. Już lepiej wierzyć w krasnoludki. Nikt nie widział krasnoludków? Nie szkodzi. Są one, jak Bóg i aniołowie, istotami duchowymi, bytami transcendentnymi całkowicie odmiennymi od świata przyrody, przebywają poza czasem i przestrzenią. Ich istnienia nie można udowodnić, ale można wierzyć, że istnieją.

Można też wierzyć – twierdzi autorka – we własnego, prywatnego Boga. W przyszłości każdy, kto będzie chciał, będzie miał swoją prywatną religię i własnego Boga. Nie będzie należeć do żadnego kościoła. Będzie praktykować po swojemu we własnym domu. Nie będzie musiał – jak dziś – słuchać głupot, jakie opowiadają duchowni, pastorzy, katecheci, kaznodzieje.

Są już – twierdzi autorka – oznaki zmian w tym kierunku. Jak wskazują badania socjologiczne, większość Polaków wierzy po swojemu, wierzy w to, w co chce wierzyć, a nie w to, w co im każą wierzyć. Np. blisko połowa nie za bardzo wierzy w istnienie piekła i diabła. „To po kiego czorta łażą do kościoła?” – pyta autorka piękną polszczyzną.

(…)

Zbliżając się ku końcowi dziekan powiedział:

Mgr Celestyna konsekwentnie zrywa z poprawnością polityczną panującą w naszej dziedzinie wiedzy, co zasługuje na olbrzymie uznanie. Ale idzie o coś więcej.

Nowa metodologia wyzwala także nas, teologów i księży, pozwala nam mówić własnym głosem. Nie musimy hołdować poprawności politycznej, możemy w końcu powiedzieć, że Boga nie ma, Jezus nie zmartwychwstał, człowiek nie ma duszy nieśmiertelnej. To dla nas bardzo ważne. Kiedyś jako młodzi, naiwni ludzie zostaliśmy duchownymi. Później nie zdołaliśmy się z tego cholerstwa wyzwolić. Teraz dopada nas depresja, wypalenie zawodowe, alkoholizm. Czasami na starość zapadamy na seksoholizm. To rekompensata za lata wyrzeczeń stracone w służbie katolickiego fantazmatu, fikcji religijnej poczytywanej za rzeczywistość.

Biorąc wszystko pod uwagę, wnoszę o nadanie pani magister Celestynie stopnia naukowego doktora teologii.

Jak czytamy w protokole z posiedzenia rady wydziału, wniosek dziekana przyjęto gromkimi brawami.

Na koniec głos zabrał najstarszy członek rady wydziału i powiedział:

– Przez 60 lat mojej posługi kapłańskiej musiałem kłamać. My, jezuici, napisaliśmy w szkolnym podręczniku religii, że „poczęcie Jezusa nastąpiło poza normalnym, fizjologicznym aktem seksualnym kobiety i mężczyzny”. To wierutne kłamstwo. Teraz, dzięki nowej metodologii nauk teologicznych, zrywającej z poprawnością polityczną, będziemy mogli mówić prawdę i tylko prawdę.

Wystąpienie seniora przyjęto entuzjastycznie.

* * *

Na tym kończę relację z posiedzenia rady wydziału teologicznego UKSW. Wniosek dziekana o nadaniu Celestynie stopnia doktora teologii przyjęto jednomyślnie.

Wydaje się wam to nieprawdopodobne? Nie mieści się wam w głowie? Nie szkodzi. Wystarczy sięgnąć do Pisma Świętego, by zauważyć, że nie takie cuda zdarzały się na świecie.

attractive-15766_960_720 Chciałbym dodać, że doktorat Celestyny jest po części także moją zasługą. Przez długie miesiące każdego wieczoru ćwiczyliśmy trudne pozycje z obfitej bibliografii zgromadzonej przez Celestynę.

Co jeszcze? Mimo dąsów ze strony władz kościelnych, praca Celestyny będzie przedstawiona do nagrody ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Jesteśmy dobrej myśli, bo olewanie Kościoła i religii ma przed sobą kolosalną przyszłość. Olewajcie!! – Alvert Jann. 

Warszawa, 1 kwietnia br.

PS. Przy okazji chciałbym polecić artykuł sprzed miesiąca, będący polemiką z politycznymi ideami Jarosława Kaczyńskiego: Co zamiast religii?” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/

Według konserwatywnych polityków i Kościoła, religia katolicka ma być podstawą etyki życia prywatnego i publicznego w Polsce. Dobitnie wyraził to Jarosław Kaczyński na Jasnej Górze w lipcu 2016: „nie ma w Polsce innej nauki moralnej niż ta, którą głosi Kościół (…) nie ma Polski bez Kościoła, nie ma Polski bez tego fundamentu, który trwa od przeszło tysiąca lat”. – To nieprawda. Najbardziej dynamiczną koncepcją etyczną, prawną i polityczną są we współczesnym świecie prawa człowieka. Politycy nie powinni zapominać, że obowiązują także w Polsce i mają charakter świecki” …

……………………………………………………………………………..

Alvert Jann: Blog „Ćwiczenia z ateizmu” https://polskiateista.pl/aktualnosci/blogi-2/cwiczenia-z-ateizmu/ : Zapraszam licealistów, studentów i wszystkich zainteresowanych na ćwiczenia z ateizmu. Co miesiąc <pierwszego>, czasami częściej, będę zamieszczał krótki tekst, poważny ale pisany z odrobiną luzu. Nie widzę siebie w roli mentora czy wykładowcy, mam na myśli wspólne zastanawianie się. – Nauka nie wyjaśnia wszystkiego, religia nic nie wyjaśnia.

Na blogu znajdują się w tej chwili 43 artykuły, m.in.:

Lekcje religii w szkołach wyższych” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/lekcje-religii-w-szkolach-wyzszych/ (o katolickim szkolnictwie wyższym w Polsce)

Katolicki Uniwersytet Lubelski zajmie się magią” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/katolicki-uniwersytet-lubelski-zajmie-sie-magia/ (artykuł sprzed roku o ciekawej pracy doktorskiej na KUL)

 „Co zamiast religii?”- https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/co-zamiast-religii/ (krytyka politycznych idei Jarosława Kaczyńskiego)

Jan Paweł II bez taryfy ulgowej” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/jan-pawel-ii-bez-taryfy-ulgowej (krytyka encykliki JPII „Wiara i rozum”)

Argumenty przeciw istnieniu Boga” – https://polskiateista.pl/cwiceniezateizmu/argumenty-przeciw-istnieniu-boga-komentarz-podrecznikow-religii/ (tytuł mówi za siebie)

………………………………………………………………………………

Przypisy:

– Link do cytowanego artykułu ks. prof. TG: http://www.naszdziennik.pl/mysl/172953,jak-ocalic-polske-jako-dziedzictwo-jezusa-chrystusa.html

– Cytowany podręcznik religii dla liceum i technikum to: „Drogi świadków Chrystusa w Kościele”, jezuickie Wydawnictwo WAM, s. 69.

– Link do cytowanej wypowiedzi Alberta Einsteina: http://wyborcza.pl/1,75400,12641586,Czy_Albert_Einstein_wierzyl_w_Boga_.html

…………………………………………………………………………………………