Spotkania przy trzepaku

Zenon Kalafaticz. Fałszywa pandemia.

 

Dziękuję redaktorowi Zenonowi za ten materiał. Wskazał on na coś, na co przyznaję, że dotąd nie zwracałam uwagi, a mianowicie, że faktycznie nakazuje się tolerować zarówno to co od człowieka nie zależy- czyli kolor skóry, orientację seksualną, płeć itd i wymienia się wśród tych cech na jednym wdechu także religie i światopogląd??? A to jakieś horrendalne pomieszanie z poplątaniem. Mówi też i ma rację, że z tego powodu mamy również konsekwencje takie jak karalność każdej krytyki pod adresem religii i ten szczególny przepis konstytucji, który mówi o wolności religii. Nie mówi jednocześnie- konstytucja – o wolności ideologicznej, dając religiantom sposobność do zwalczania wszelkich nurtów filozoficznych, które mogłyby stanowić ofertę alternatywną dla ludzi wątpiących czy wręcz niewierzących już w coś tam . A zatem mamy coś takiego jak obrazę uczuć religijnych – za każdym razem gdy ktokolwiek zaryzykuje krytykę pod adresem jakiegoś bajkowego światopoglądu, ale nie wolno nam jako ateistom czuć się obrażonymi istnieniem w XXI wieku wierzeń sprzed średniowiecza, wpływami instytucji religijnych na prawo, które nas także obowiązuje; musimy ponadto tolerować fakt dyskryminacji naszych dzieci z powodu religii w szkole w środku zajęć i wliczania oceny z wiary do średniej ocen z przedmiotów obowiązkowych… jest tych następstw wiele… Wszystkie są absurdalne i powinniśmy przynajmniej mieć tego świadomość, a nie stawać w pozycji- jestem ateistą, ale …szanuję religię. Szanować trzeba człowieka, ale nie religię. Zwłaszcza taką o której wiadomo że ma krew na rękach… To dopiero hipokryzja!!!

Zenon Kalafaticz. Epizod nr 3. Koronka dla tych co w życiu zbłądzili

 

Oj dzieje się dzieje w znajomym temacie. W tym epizodzie powracam pod krakowską kurię, by śledzić bardzo nietypową celebracją Święta Zmarłych w wykonaniu organizacji Dość Milczenia. I rzeczywiście milczenia nie było, także i ze strony konkurencji – Krucjaty Różańcowej!

Zenon Kalafaticz. M.in. o ludziach wierzących w Reptilian. Ateistyczny pogrzeb – ku pamięci Taty.

 

 

Nawiązując do treści dzisiejszej audycji Zenona Kalafaticza dodam, szczególnie dla rzeczonego „Krzysia”, że też jeszcze nie tak dawno uważałam, że to co robią jeźdźcy apokalipsy ateistycznej to strata czasu i energii… Ale stopniowo zmieniłam zdanie, a to dlatego, że dostrzegłam iż brak krytycznej oceny i racjonalnego oglądu czym są religie i jak to się dzieje, że miliony ludzi jest tak niesłuchanie uzależnionych od różnych kultów, byłby przyzwoleniem na szerzenie fałszywego opisu rzeczywistości, a na to nie wolno pozwolić. Wszystkie wytwory ludzkiej kreatywności podlegają krytyce i racjonalnej ocenie. Nie widzę nic niewłaściwego w tym co robią ateiści, gdy sensownie i merytorycznie odnoszą się do treści rożnych religii.

Już pomijam historyczne fakty, które mówią jednoznacznie o tym, co się dzieje z ludzkością gdy oddaje się całkowicie we władanie swoim guru, gdy ulega ich myśleniu o sensie ich życia. Np. kalwini mieli żyć wg. tego co zalecał sam Kalwin : „że życie jest smutne i że ludzie powinni robić wszystko co w ich mocy, by tę żałość pogłębiać” … Radość była grzeszna. W zamian zasłużą na nagrodę w niebie. Ta obietnica niektórych skusić mogła, ale czy to jest zdrowe podejście do życia, gdy się wie, że to jedyny podarunek od losu, że to wartość nie do przecenienia. Jak może w ogóle ktoś uzurpować sobie prawo do decydowania o tym jaki będzie sens mojego życia i to już na etapie choćby chrztu… To nadużycie, z którym zawsze będę walczyć. Pozdrawiam „Krzysia” i namawiam go do przemyśleń w szerszych kontekstach niż koniec własnego nosa….

 

Zenon Kalafaticz ; Nowy ateizm oczami Tadeusza Bartosia.

Kuna.

Prof. Tadeusz Bartoś poddany krytycznemu oglądowi, jawi się jako typowy przedstawiciel inteligencji katolickiej, która nie ma problemu z przemilczaniem kwestii swojej uczciwości intelektualnej tak długo, jak pozostawanie w pokłonie wobec religii i jej dogmatów, czyni ich życie przyziemnie stabilnym. Że są gwarantem podtrzymywania mitu o chrześcijańskich korzeniach naszej kultury to oczywiste. Że nie potrafią jako grupa społeczna, mająca pretensje do bycia elitą, skonstatować jak głęboko warunkują Polki i Polaków do regresu rozwoju społecznego, budzi obawy co do ich faktycznej kondycji i proweniencji…

09.12.2019 Kraków

 

 

Wpisy Obserwatorium

Zenon Kalafaticz. Nihiliści i niedobrzy Polacy.

 

W tym tygodniu wybrałam ten konkretny materiał Zenona, ponieważ bardzo dobrze koresponduje z moim pierwszym kursem rozkminy języka episkopalnego. Mianowicie, w programie usłyszymy świeckich, którzy stosują dokładnie ten sam sposób tworzenia, obciążonych emocjonalnie skojarzeń w głowach słuchaczy, z pominięciem procesu zrozumienia, niezbędnego jak wiadomo, by H. sapiens mógł odróżnić się od reszty naczelnych, ryb i owadów… by następnie dokonać postępu we własnym rozwoju.

Pytanie, dlaczego hierarchowie i w ogóle duchowni oraz świeccy akolici kościoła hamują ten proces – jest naturalnie wyłącznie retoryczne. Warto jednak zdawać sobie z tego sprawę, choćby po to by nieść kaganek oświaty dla tych ludzi, którzy jeszcze tego nie wiedzą, a nader często biernie ulegają technikom manipulatywnym, w wyniku czego całkiem inteligentny ten czy ów człowiek poczyna mówić dziwaczne rzeczy, powtarzać kalki i używać terminologii pustej jak dzban po imprezie.

 

 

 

Zenon Kalafaticz. Dla fanów Monty Pythona – w hołdzie Terremu.

Monty Python krytykował religie w najbardziej udatnej formie – bo nic tak jaskrawo nie obnaża jej nonsensu jak sarkazm, śmiech,  inteligentny komentarz, paralela – słowem wszystko co dalekie jest od powagi, na którą religia nie zasługuje. Specyficzny i właściwy tej grupie twórców humor nie podobał się licznym bigotom i bywało, że na produkcję trzeba było brać kredyt. Ale niekiedy zjawiał się jakiś Georg Harrison i rzucał 5 mln. dolców … „bo chciał zobaczyć ten film” – kaprys bogatego wokalisty z The Beatles…

 

 

 

 

Zenon Kalafaticz. Kto jest największym antyklerykałem?

Odcinek 13 programu Zenona Kalafaticza pokazuje nam w gruncie rzeczy, jak mocno w dzieciństwie zaimplementowany katolicyzm bezrefleksyjny, trąca po latach nadal dziecinną obawą przed zrównoważoną oceną zjawiska jako takiego. Wypowiadają się profesorowie i dziennikarze obu płci i dojrzałego wieku, po których można by się spodziewać co najmniej krytycznej oceny, jeśli nie wręcz naukowego podejścia do tematu.

Ale nie. Znowu rygiel ciasno zaciągnięty na krtani, nie pozwala im wszystkim na swobodę wyrażenia myśli. Być może też, że przeceniamy te osoby – może tam nie ma, w ich głowach, żadnych procesów dociekania prawdy, żadnych więc myśli i mądrości tam nie uświadczysz. Może na próżno szukamy dojrzałych i odpowiedzialnych intelektualistów? Na koniec programu z przyjemnością słucha się jedynego dziś,  wyraźnego głosu i poglądu na temat religii, a należy on do prof. Jana Hartmana…

Zapraszam.

Zenon Kalafaticz: Sceptycyzm vs ateizm

I kolejne spotkanie. Tym razem Zenon nie zostawia suchej nitki na ateistach. Żeby nie wpływać w żaden sposób na Wasz odbiór – nie będę się wypowiadała o swoich refleksjach w tym miejscu i czasie, ale chętnie podyskutuję, gdy już wysłuchacie audycji z należytą uwagą i pozbieracie się do kupy. Polecam wszystkim ateuszom jakkolwiek definiowanym, wszystkim bez wyjątków.

 

Zenon Kalafaticz: Kiedy Bóg ciężko doświadcza, znaczy to, że kocha bezgranicznie!

I jak zwykle refleksja…

Tzw świadectwa, czyli barwne opowieści ludzi, ciężko doświadczonych przez życie, na skutek własnych lub cudzych decyzji, w wyniku zawinionych lub niezawinionych zdarzeń, także w rezultacie splotu przypadków, przyprawione umiejętnie religijnym sosem, to jedno z ważniejszych narzędzi, służących ewangelizacji i ekspansji wiary.

Nie znam zawartości „Dzienniczka Faustyny”, ale Roman Kluska zna.  Jako że człowiek ten znany jest z uczciwości, inteligencji i ścisłego umysłu, nie będę poddawać jego opinii o tym dziele mojej krytyce. Bo też nie o dzienniczek mi chodzi. Mniejsza z nim. Wspominam o tym, bo jakby na tę opowieść Kluski nie patrzeć, obojętne – jest się, czy nie jest wierzącym – trudno nie zauważyć, że dzienniczek i tylko on jest ostatecznym i jedynym dowodem, który ma potwierdzić intuicje pana Romana co do istnienia boga jedynego.

Czuję wyraźnie, choć bez nadprzyrodzonej pomocy, że gdyby pan Roman nie potwierdził swoim autorytetem, iż „Dzienniczek Faustyny ” to autentyczny, pisany pod dyktando Jezusa przekaz, cała jego historia- jak najbardziej autentyczna  i z wielu względów ciekawa –  nie miałaby żadnego znaczenia dla jego dzisiejszych mocodawców. Bo co są warte zapewnienia inteligenta, który twierdzi, że całe zło jakie go spotkało, to wyraz i dowód bezwarunkowej miłości bożej? Każdy rozsądny człowiek,  musiałby się mocno zdziwić takiej konkluzji.

I wreszcie dochodzę do sedna. Widziałam już dziesiątki świadectw. Opowiadały kobiety, mężczyźni, celebryci, narkomani, wykolejeńcy, byli więźniowie i inni. Roman Kluska, którego doświadczenie życiowe można by z pożytkiem zagospodarować dla potomnych, został tu wykorzystany dla celów czysto marketingowych. Słuchacze jego „świadectwa” musieli najpierw poznać człowieka z krwi i kości, poznać jego smutną historię, przekonać się, że jest człowiekiem inteligentnym, wykształconym i mądrym, godnym szacunku i podziwu, bo tylko od kogoś takiego przyjmą bezkrytycznie i z całym zaufaniem wiadomość, że

dzienniczek Faustyny został jej podyktowany przez samego Jezusa Chrystusa.

Bingo! 

A dlaczego to takie pewne? Bo Roman Kluska przestudiował owo dzieło i nie znalazł ani jednego błędu logicznego i stwierdził, że wszystko jest  spójne, a przede wszystkim- Faustyna, kobieta po trzech, może czterech klasach szkoły powszechnej, nie mogłaby tego sama napisać. Faktycznie więc musiał jej dyktować sam Jezus. Nie siostra przełożona, nie inna jakaś wykształcona persona. Nie. Sam Jezus to zrobił. Koniec. Kropka. Jeżeli ktoś wzmocnił swoją wiarę lub nawrócił się pod wpływem świadectwa pana Romana Kluski to plus dla organizatorów show! Mam jednak pytanie – co jest warta wiara słuchaczy, nawróconych opowieścią Kluski? Wszak nie widzieli, a uwierzyli – tylko taka wiara jest coś warta. Czyż nie? Tak więc, o co chodzi z tymi świadectwami?

Otóż moim zdaniem nie o wiarę tu chodzi, jeno o pozyskanie zniewolonych umysłów dla kościoła –  niepewnych swoich racji, zalęknionych, ludzi opanowanych strachem przed karą boską – ale, żeby te wszystkie emocje zaistniały taki człowiek musi wierzyć w boga i dopiero wtedy

 taki katolik, to dobry katolik. 

PS.: A samemu panu Romanowi mam ochotę szepnąć na uszko – Jezus też nie miał szkół. Zatem trudno powiedzieć kto napisał dzieło – genialna Faustyna, czy genialny Jezus?

Kuna. 2020

 

 

Zenon Kalafaticz; „Ateiści nie-walczący” Yuval Noah Harari

Mam tu kawałeczek miejsca na własną refleksję po odsłuchaniu kolejnego programu Zenona…

I tak sobie własnie myślę, że aby pchnąć świat ludzi na inne tory, czyli zmienić naszą cywilizację w środowisko sprzyjające naszemu rozwojowi, należy zdobyć się na odrzucenie nie tylko religii, ale także całej kultury opartej na supremacji. Historycznie przemoc i ograniczenie ludzkiej wolności to wynalazki patriarchatu. Kultura i jej wytwory, cały przekaz kulturowy wspiera supremację, która jest sednem patriarchatu. Robi to w różny sposób, zwykle okrężną drogą, nie wprost. Często towarzyszy jej opowieść, mająca zasłonić prymitywne instynkty, zachowania, nadużycia wobec ludzi, zanurzonych w niej od urodzenia aż do śmierci. Ledwie zauważamy, że ów przekaz kulturowy w znacznym stopniu kieruje nami, nagina nas, manipuluje nami i naszymi emocjami. Niekiedy tylko i niektórym z nas zdarzy się poczuć gdzieś głęboko w trzewiach, że coś tu nie gra, że coś przestaje nam stykać. I jeszcze rzadziej mamy okazję zobaczyć przez szkła logiki, że ten pozornie poukładany świat rozsypuje się jak lichy domek z kart. Nie trzeba się bać takiego chaosu – taki chaos poprzedza tworzenie nowego porządku…

Zenon Kalafaticz : „W oczekiwaniu na kolejną bogobojną głowę państwa”

Koniec roku już bliski. Dobry czas na podsumowania. Retrospektywa, czyli rzut okiem za siebie i szacowanie przyszłości na podstawie przesłanek – nie wróży nam rychłego powrotu świeckiego państwa prawa …

Do kolejnej pogadanki krytycznej Zenona wypada dodać jeszcze tylko kilka drobnych szczegółów. Potęga religii objawia się zawsze proporcjonalnie do poziomu tragedii populacji ogarniętej zdewoceniem w obliczu nieszczęść. Władze kościelne czyli Episkopat, po raz kolejny w dziejach tego kraju, spychają nas rękami polityków ku całkowitej izolacji, wykluczeniu z Unii Europejskiej, osłabieniu bezpieczeństwa i wystawieniu nas na atak z każdej strony.

Żaden sojusz z USA nam nie grozi. To mocarstwo ma długą tradycję wykorzystywania słabych, by budować własną siłę. I jeśli gdzieś, komuś udało się wykorzystać moc boskiej iluzji to właśnie im. Przy czym mechanizm ich sukcesu nie polega na modlitwie, co chętnie i z uporem manifestują…

Od Aleksandra Wielkiego, Czyngis-chana, Hitlera i Stalina – „sukces”zawsze polegał na przemocy, bezwzględności i patriarchalnym przekonaniu, że jego cena nie gra roli, jeśli sukces jest tego wart. Dziękczynienie bogom po udanym najeździe, podobnie jak święcenie środków do zabijania ludzi przed najazdem – to za każdym razem udana próba legitymizacji zbrodni przez iluzorycznego stwórcę.

To podczepianie się pod bogów i jednocześnie wciskanie wiary ludowi miało i nadal ma ten sam cel – sakralizację ludobójstwa,  poświęcenie ludzkiego życia na ołtarzu egoistycznych i samolubnych dążeń chorych, psychopatycznych jednostek. I mimo tej wiedzy, intelektualnie wysoko funkcjonujące jednostki powiedzą i dziś jeszcze, że tylko na takiej drodze ludzkość mogła dokonać skoku cywilizacyjnego. Mam tylko taką wątpliwość, czy aby faktycznie był to skok w odpowiednią stronę. Wszystko zdaje się bowiem wskazywać, że przed nami już tylko zapaść i … nowy początek?

 

Zenon Kalafaticz : „Ateiści nie-walczący – David Attenborough”

Zapraszam na kolejny odcinek serialu Zenona Kalafaticza – który poprowadzi nas przez zgrzyty ateistyczno-agnostyczne wielkich umysłów współczesnego świata.

Dodam jedynie, że przy okazji cytowanej w materiale wypowiedzi znanego aktora irlandzkiego ( 26 min. przyp. red.), Stephena Fry’a,  na temat boga, przypomniała mi się taka myśl moja sprzed wielu lat,  którą pragnę się podzielić z Państwem. Otóż powiedzenie wierzę w boga / nie wierzę w boga  ma dwa w istocie znaczenia.

  1. wierzę/ nie wierzę w istnienie inteligentnego projektu – i tu niczego nie trzeba dodawać, wszystko jest jasne i proste. Zerojedynkowe.

  2. Kiedy mówię – „wierzę w Ciebie” – to nie stwierdzam czyjegoś istnienia, tylko mówię mu, że pokładam w nim jakieś nadzieje – np. że da sobie radę na maturze, albo, że obrabuje dla mnie bank. I podobnie – wierzący w istnienie boga mogą też jednocześnie wierzyć lub nie wierzyć w jakiś jego aspekt – np że jest miłosierny, albo dobry, albo że ma zawsze dobre intencje. Takie „wierzę w ciebie” to po prostu wyraz akceptacji, lub „nie wierzę w ciebie” jako wyraz braku akceptacji dla bytu, w którego istnienie się wierzy jak najbardziej.

  3. I jest jeszcze jedna postawa – nazywa się IGNOSTYCYZM, a oznacza taki stosunek do prapoczątku, który całkowicie ignoruje ewentualne istnienie bądź nieistnienie czegokolwiek sprawczego, ponieważ dostrzega, że nie ma to absolutnie żadnego wpływu na jego istnienie, jego życie, oraz sens tego życia. Co innego religia- ta niestety ma ogromny wpływ na wszystkich ludzi- wierzących i niewierzących, oraz tych , którzy mieszczą się w skali agnostycznej Dawkinsa miedzy 1 a 7 … Ale to już inny temat…

Oddajmy głos Zenonowi i przywołanym przez niego gościom…