Witam ponownie w świecie absurdu, czyli w polskim cyrku, gdzie każdy może gadać co mu ślina na język przyniesie, ewentualnie co przyniesie mu bardzo konkretny zysk. I tym razem, zapraszam właśnie na wspólną zabawę, w której rozprawiczymy tekst ultrakatolickiej agendy spod znak Ordo Iuris – przypominam,
to taka organizacja o której sąd zakazał mówić,
że jest finansowana przez Kreml.
a która zwie się dla niepoznaki Stowarzyszenie Obrońców Wiary – Fidei Defensor. Zdaje się, że jest takie odznaczenie przyznawane dla świeckich, którzy i które się szczególnie zasłużyły kościołowi w tym zadaniu. Przy czym stwierdzić wypada w tym miejscu, że jeśli wiara katolicka spotyka się gdziekolwiek z krytyką, jest to zwykle dyskurs merytoryczny między badaczami tych samych źródeł wiary. Nie jest to nigdy dyskryminacja wierzących ani tym bardziej prześladowanie. Bo wiara jako zjawisko powszechne może być przedmiotem krytyki, jak wszystko co człowiek wymyśla, i zaledwie przyczynkiem do rozważań nad kruchą psychiką istoty ludzkiej.
Co innego zaś krytyka instytucji zajmującej się nadzorem nad treściami wiary i sposobem wykorzystania tych treści dla swoich spektakularnych celów. I to właśnie tych interesów bronią setki stowarzyszeń katolickich w Polsce i na świecie. Warto więc być uważnym i pamiętać, że gdy przedstawiciele kościoła lub ich akolici świeccy zaczynają mówić o obronie wiary, to zwykle chodzi im o bardzo przyziemne sprawy takie jak kasa i władza. I to z tego powodu i dla takich celów kościół wystąpił, z tyleż ostrą co absurdalną krytyką konwencji stambulskiej. A co się kryje w tej konwencji, że kościół boi się jej jak diabeł święconej wody? O tym potem.
Tu możecie przeczytać artykół w całości;
A tu można zapoznać się z celami Stowarzyszenia Fidei Defensor czyli obrońców wiary
Najkrócej cele działalności prokatolickich NGO-sów, poza tym, że są kolejną przyssawką do budżetu państwa, sprowadza się do:
walczymy z dyskryminacją chrześcijan, którym nie pozwala się dyskryminować wszystkich innych…
tak, jak np. w tym przypadku:
Artykuł ze strony SFD usiłuje udowodnić, że konwencja stambulska jest dokumentem, który Polska powinna wypowiedzieć, ponieważ zdaniem autora jest niepotrzebny, kłamliwy, niechrzescijański i szkodliwy dla tzw. rodziny. Nawiasem mówiąc chciałabym poznać ich definicję rodziny – mogła by być niemałym zaskoczeniem dla nas. Tak sądzę.
Jak katolicy widzą kobietę i jej miejsce w hierarchii społecznej pisaliśmy tu
Żebyśmy mogli zobaczyć skalę manipulacji zawartej w artykule, trzeba sięgnąć do tekstu źródłowego, czyli do samej Konwencji. Autor krytykowanego przeze mnie artykułu liczył zapewne, i skądinąd słusznie, że nikt z jego czytelników nie sięgnie po oryginał. Zróbmy to jednak, bo w przeciwnym razie nie będziemy w ogóle wiedzieli o co chodzi.
Oto i on – specjalnie dla Was. Konwencja Stambulska…. Wystarczy kliknąć
Mało zorientowanym o jaki dokument chodzi przypomnę, że rzecz tyczy przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Powstał w oparciu o wiedzę socjologiczną, kulturoznawczą, antropologiczną, psychologiczną – ujęte i analizowane przez gender studies – kierunek zajmujący się badaniem naukowym nierówności społecznych, m.in. ze względu na płeć. Dokument zarysowuje kompleksowe działania, jakie powinniśmy podjąć jako społeczeństwo, jeśli chcemy zlikwidować przemoc w stosunkach społecznych – przemoc wobec słabszych, w tym kobiet, jest definiowana jako skutek nierówności płci.
Konwencja proponuje systemowe metody przeciwdziałania przemocy i kładzie nacisk na wychowanie antydyskryminacyjne i edukację dla równości. Taki plan nie może podobać się środowiskom ultrakatolickim, które raczej skłaniają się i pochwalają karanie kobiet, gdy te nie spełniają oczekiwań tego środowiska. A jakie to oczekiwania? Przeczytajcie Wandę Półtawską, przyjaciółkę JP2, która wypowiada się obszernie na ten temat np. TU
***
A teraz chwila prawdy; będziemy wspólnie analizować treści fragmentów artykułu w oparciu o porównanie z treściami wskazanymi przez autora, a zawartymi w krytykowanej przez niego konwencji.
Już artykuł 1 ust. 1 pkt b Konwencji budzi kontrowersje. Przede wszystkim dlatego, że zakłada konieczność “usamodzielnienia” kobiet, tj. zniechęcenia ich do zakładania rodziny. Zakłada, że kobiety nie mają równych praw z mężczyznami. Jest to nieprawdą, ponieważ m.in. Konstytucja RP i inne ustawy podkreślają równość płci. Równość w koncepcjach Konwencji zakłada zwalczanie instytucji rodziny o charakterze heteroseksualnym i monogamicznym.
artykuł 1(cele konwencji) ust. 1 pkt b brzmi:
b. przyczynienie się do eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet oraz wspieranie rzeczywistego równouprawnienia kobiet i mężczyzn, w tym poprzez wzmocnienie pozycji kobiet;
Albo inny fragment…
Artykuł 3 Konwencji zawiera w sobie “definicje” różnych pojęć. W punkcie „c” omawianego przepisu stwierdza się, że płeć nie jest czymś obiektywnym biologicznie. Jest to zastosowanie teorii Gender w praktyce. Zakłada się, że płeć to konstrukcja (wymysł) społeczeństwa i przyznaje określone role społeczne kobietom i mężczyznom ze względu na budowę ciała, psychikę i atrybuty. Ma to na celu rozmycie granicy pomiędzy kobiecością a męskością. Jest to szeroko rozumiana negacja płci. Przemoc wobec kobiet jest, według tej teorii, efektem kultury europejskiej.
Jak nie, jak tak…
Ano zobaczmy co też konwencja mówi w przywołanym punkcie
artykuł 3 c:
c. „płeć społeczno-kulturowa” oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn;
Tyle i ani słowa więcej. To niesamowite ile autor artykułu potrafi wywnioskować z prostych stwierdzeń konwencji, tak prostych żeby najbardziej tępy czytelnik zrozumiał. Ale najwyraźniej autorzy konwencji nie przewidzieli ordojurków. Cóż bywa! Nie pierwszy i nie ostatni to raz ktoś odczytuje intencje na opak i interpretuje jak mu wygodnie, byle nie powiedzieć o co naprawdę mu chodzi…. ale o tym za chwilę.
Artykuł 4 ust. 3 rozróżnia płeć biologiczną oraz płeć społeczno-kulturową, co jest efektem teorii Gender. Zakłada się, że istnieją inne płcie niż płeć biologiczna. Zwraca się również uwagę na “orientację seksualną” oraz “tożsamość płciową”, co ma na celu wskazanie, że człowiek może posiadać więcej niż jedną identyfikację własnej płci. W tych koncepcjach mężczyzna uważający siebie za kobietę i spełniający “społeczno-kulturowe” role kobiety, jest rzeczywiście kobietą. Jest to sprzeczne z biologią.
A konwencja w tym miejscu mówi, że:
Art 4
3. Wdrożenie przepisów niniejszej konwencji przez Strony, w szczególności środków chroniących prawa ofiar, zostanie zagwarantowane bez dyskryminacji ze względu na: płeć biologiczną, płeć kulturowo-społeczną, rasę, kolor skóry, język, religię, poglądy polityczne i inne, pochodzenie narodowe lub społeczne, przynależność do mniejszości narodowej, własność, urodzenie, orientację seksualną, tożsamość płciową, wiek, stan zdrowia, niepełnosprawność, stan cywilny, status uchodźcy lub migranta lub inny.
Ten punkt w konwencji mówi zwyczajnie o tym, że status ofiary może mieć każdy kto doznaje krzywdy i przemocy i żeby nie było wątpliwości akcentuje wyraźnie, że przepisy tej konwencji maja być wdrożone bez dyskryminacji ze względu na cokolwiek, po czym na wszelki wypadek i żeby uniknąć niewłaściwych interpretacji podaje dokładnie kryteria dyskryminujące.
Autor artykułu natomiast uważa najwyraźniej, że fakty biologiczne które potwierdzają wnioski gender studies nie istnieją, a jedyną dyskryminowaną grupą na świecie są chrześcijanie. I wcale nie chodzi tu o spór merytoryczny czy naukowy. Nie. Tu cały czas mamy do czynienia z przygotowaniem podkładu pod polityczne nadużycia partii, które działają w naszym kraju wyłącznie na rzecz dobrostanu kościoła. Dla mnie to oczywiste i czytelne od lat… Żeby dla większości nie było to tak czytelne i oczywiste, w mediach prokatolickich ukazują się takie teksty jak krytykowany tu artykuł Stowarzyszenia Fidei Defensor, czy dziesiątki innych na setkach stron i FP na FB …
Ziobro za nasze pieniądze sponsoruje pismo „Do Rzeczy”, gdzie ukazują się elaboraty na ten temat. Państwo PIS bowiem przygotowuje się do uchwalenia ustawy antydyskryminacyjnej dotyczącej wyłącznie katolików i wielce prawdopodobne jest, że umieszczą w niej zabezpieczenia chroniące od odpowiedzialności karnej kościół rzymskokatolicki za przestępstwo pedofilii i wszystkie inne, w tym także nadużycia gospodarcze i finansowe jeśli dotyczą tej instytucji…
Stanie się to tak czy inaczej, chyba, że całe społeczeństwo stanie do plebiscytu zamiast wyborów, i powie PIS-owi, że nie ma naszej zgody na taką chucpę. Trudno te ich działania nazwać inaczej jak autorytarnym dewastowaniem prawa i zasad, nie tylko etycznych i moralnych, ale także standardów do których zdążyliśmy się już przyzwyczaić i od których nie zamierzamy odchodzić.
Jeśli się mylę i obywatele znowu zlekceważą zagrożenia, to państwo PIS będzie trwało przez wiele jeszcze dekad. I wcale nie chcę straszyć PIS-em – tego już nikt robić nie musi. Ludzie wiedzą, bo widzą do czego są zdolni, ale z jakiegoś powodu nie wierzą w siłę tłumu, w sens demonstracji, w aktywność prospołeczną i że warto rzutem na taśmę przezwyciężyć obecny trend do autodestrukcji.
PS.: Kościół i jego miłośnicy dobrze wiedzą czego się boją w konwencji. Boją się mianowicie prawdy o walnym udziale działalności kościoła w kulturotwórczym procesie, który wygenerował m.in. także dyskryminację kobiet i przemoc, która jest tego zjawiska następstwem. Krótko mówiąc proponowane w konwencji zmiany w kształtowaniu młodego pokolenia, odbiorą kościołowi szereg argumentów na rzecz usprawiedliwiania przemocy w naszej kulturze, opartej w znacznej mierze na supremacji jednych wobec innych- mniejszych, słabszych, mniejszości, wobec dzieci, kobiet i starców.
Czy ten artykuł mojego autorstwa, jak niemal wszystkie, które pisuję dla polskiegoateisty.pl są wołaniem na puszczy?
Kuna2020Kraków