Postawy wobec…

 

Od czasu do czasu, każdy z nas w taki czy inny sposób jest nagabywany i wciągany w sprawy, na które być może, w ogóle nie zwrócilibyśmy uwagi. Czasem nas to wkurza, nawet dość mocno potrafi zirytować. Reagujemy zależnie od temperamentu i poziomu zainteresowania daną sprawą. Możemy od razu podpisać się pod wnioskiem, bez wchodzenia w szczegóły i żeby mieć święty spokój, albo wręcz przeciwnie – trzaskamy drzwiami przed nosem aktywisty.

Chciałabym przez chwilę zatrzymać Twoją uwagę przy tych rozważaniach. Wiesz, że tworzenie tzw. lokalnych inicjatyw społecznych, to jedna z wielu możliwości wpływania na nasze najbliższe otoczenie oraz proces kształtowania postawy obywatelskiej wobec danego problemu. Mamy do tego prawo w demokratycznym państwie. I tyle pięknej teorii. Bo, czy  za każdym razem jest to inicjatywa czysta w swej intencji? Mam wątpliwości. Aby je rozwiać, aby zyskać pewność, musielibyśmy każdą taką sprawę prześwietlić niczym rentgenem, przyjrzeć się ludziom stojącym za nią, rozpoznać rodzaj pobudek, jakimi się kierują, wreszcie zastanowić się nad argumentami zawartymi w pismach wiodących …

Nikt z nas tego nie robi, nie mamy na to zdrowia ani czasu, nie mamy też na ogół wglądu w skomplikowane, niekiedy bardzo dobrze ukryte zależności personalne, powiązania różnych interesów, różnych ludzi i instytucji. Co więc możemy, i powinniśmy zrobić w takiej sytuacji? Na pewno nie należy niczego podpisywać, jeśli mamy wątpliwości. Jeśli je mamy, to komitet powinien dysponować odpowiednimi, dobrze udokumentowanymi argumentami.

Spory ostatecznie rozstrzyga na ogół jakiś urząd miasta czy gminy, w oparciu o literę prawa i możliwości jakimi dysponuje samorząd lokalny. Nie mam wątpliwości, że  w tego typu inicjatywach, zwykle ktoś ma swój interes prywatny, a tzw. interes społeczny to tylko lepiej lub gorzej spreparowana zasłona dymna. Osobiście bardzo nie lubię być wykorzystywana w taki sposób przez moich ziomali.  A Ty?

DSCN1280

 

Do napisania tych kilku zdań skłoniła mnie pewna inicjatywa lokalna , której jestem przeciwna już nawet nie dlatego, że ktoś chce coś ugrać dla siebie wyłącznie (a niechby sobie ugrał !)  , ale dlatego, że robi to w obrzydliwy sposób – posługując się wyssanymi z palca fałszywymi faktami, w celu wywołania określonych emocji mieszkańców, a także dlatego, że  jest ona krzywdząca najsłabszych i najbardziej skopanych przez życie – ludzi wyrzuconych poza nawias – bezrobotnych i bezdomnych. Mieszkam nieopodal miejsca, o które chodzi inicjatorom wniosku i nie odnajduję się w tych pismach, w argumentacji i przede wszystkim nie potwierdzam faktów na jakie komitet się powołuje…

Poniżej oddaję do wglądu treść  pisma, jakie spłynęło na biurka urzędników miejskich oraz jedno, które jest głosem rozsądku mieszkańca – krótko i zwięźle przekreśla grubą krechą sens tej inicjatywy. Zwróć uwagę na sposób, w jaki inicjatorzy pomysłu argumentują swoje żądanie – całe pismo ocieka wprost od troski obywatelskiej o wizerunek miasta, o zabytki, o spokój mieszkańców, gdy najprawdopodobniej chodzi o zwykłe przejęcie lokalu… Zamieszczam  jedno z najkrótszych pism, jakie komitet wystosował do różnych urzędów miejskich- pozostałe liczyły po kilka stron formatu A4 , co świadczy o wyjątkowo kreatywnym ściemnianiu

Modelowy przykład jak robić dym bez ognia:

Pismo komitetu obywatelskiego do ZBK

 

A to z kolei krótka notatka autorstwa jednego z mieszkańców – o tyle ciekawa, że wyraża autentyczną postawę prospołeczną, krótko i na temat wskazuje na bezzasadność inicjatywy – niestety rzadka postawa i niepopularna w naszym, mało wyrobionym  społeczeństwie, przynajmniej w zakresie relacji międzyludzkich.

Klienci darmowej kuchni święci nie są na pewno, ale 90% przewinień o które są
oskarżani jako sprawcy jest wyssane z palca. Puste butelki, które są
pozostałością po libacjach w większości są po drogich alkoholach i na pewno
nie wypili ich bezdomni i tzw. „lumpy”. Dotyczy to również napisów na bramach
i murach. Ktoś chce naszymi rękoma załatwić swój partykularny interes. To WWL
wpisuje się w tendencję, ostatnimi czasy, nasilającą się w Krakowie, bronienia
swojego otoczenia kosztem społeczeństwa całego miasta. Takimi przykładami są
spalarnia odpadów oraz spopielarnia zwłok w Podgórkach. Wywalenie takich
punktów (Reformacka) na peryferia mija się z celem. Nie przyniesie żadnych
efektów. Bezdomni i potrzebujący pomocy zawsze będą się gromadzić tam gdzie
jest najwięcej ludzi i można liczyć na wsparcie i jałmużnę. Trzeba pamiętać ,
że Kraków to milionowe miasto z dobrą infrastruktura i zawsze będzie
przyciągać nie tylko młodych ludzi chętnych do pracy i mających potencjał,
ale również osoby nie umiejące (lub nie chcące) znaleźć się w tej
rzeczywistości.
Uważam kierunek działań wyznaczony w tych pismach wręcz za szkodliwy, a
nie tylko nieprawidłowy. 

***

Uczestnictwo w życiu społecznym jest ważnym elementem nauki demokracji – ale zawsze trzeba pamiętać, że niekiedy za wielkimi hasłami kryją się małe interesy i niskie standardy społecznego współistnienia i to niezależnie  w jakiej skali – osiedle, gmina, miasto czy państwo. Bądźmy więc uważni, roztropni i sceptyczni. Hura-optymizm nie jest wskazany, gdy mamy niedosyt informacji, częściej bowiem zostaniemy wykorzystani, niż osiągniemy satysfakcję z uczestnictwa.

DSCN13681